kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numer

Jeden zero… dwa zero… a może osiem zer do zera, no sama nie wiedziała. Ta nowa gra w którą grała z Lukiem była… skomplikowana. Czuła się tak jakby grała nie tylko z zawiązanymi oczami i bez zasad. Że po prostu cała plansza jest wyjebana do góry nogami, a pionki chodzą na głowie i ciągle się gdzieś wymykają. I na pewno jest jakiś wróżkowy pył do kupienia i tęczowy las, chociaż to już trzeba oglądać i kochać Crazy ex girlfriend, żeby złapać takie nawiązanie. I w nagrodę zostać Pixie Princess. Teraz też leżała sobie jak taka princessa na kanapie u mathilda brubaker , ciężko wzdychając i zerkając na przyjaciółkę co rusz.
- No więc.. pracuje w Shadow. Teraz - no podzieliła się z nią newsem numer jeden - no i chyba jestem oficjalnym rodzicem, bo zaliczyłam swój pierwszy pobyt na ostrym dyżurze u weta… - dodała, przechylając lekko głowę w bok. - I nie mam ochoty nikogo przelecieć w barze, nawet po całej butelce tequili. Której dawno już nie wypiłam w barze - dodała, tak jakby była na kozetce u terapeutki i mówiła o swoich problemach.
- Okej, Twoja kolej - podsumowała, bo oczywiście że nie szukała okazji do wygadania się większej ani porad, a po prostu… no sama nie wiedziała co, ale wolałaby jednak posłuchać o problemach Mati, okej. Dlatego rzuciła do niej poduszkę, coś jak przekazanie feely-the-share-bare czy jak się nazywała ta maskotka w klasie Lily, którą potem Barney zajebał.
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
022.

Mathilda siedziała sobie przy kanapie na podłodze i zwijała skręty. Dobra, obiecywała sobie, że przestanie palić, ale nie miała oczywiście na myśli takiego całkowitego zaprzestania. Musiała od czasu do czasu sobie coś zajarać. Jej diler tak się zmartwił tym, że nic u niego ostatnio nie brała, że nawet dorzucił jej coś od siebie. Na koszt dilera. Ewidentnie dbał o swoich klientów. Mathilda coś takiego doceniała, w końcu sama pracowała z klientami. Co prawda niczego im za darmo nie rozdawała, bo nie mogła, ale jakby mogła to by brała dla siebie a nie dawała dla ludzi. Takie życie.
- Czekaj, czekaj. – Odwróciła głowę, żeby spojrzeć na przyjaciółkę z szerokim uśmiechem. – W tym Shadow? – Zapytała jakby w Lorne Bay czy nawet okolicach było niewiadomo ile klubów o takiej nazwie. – Mój Joshua tam pracuje. Jest barmanem. – Nie mogła w to uwierzyć. Co za przypadek! Dwie jej ulubione osoby na świecie pracowały w jednym miejscu. Kto by pomyślał? Jeszcze Bruno mógłby tam z nimi pracować to już miałaby full wypas i wszystkie osoby w jednym miejscu. Chociaż Bruna to wolała zatrzymać w Coles. Lubiła go tam.
- A co się stało, że byłaś u weta? – Zapytała i skręconego idealnie skręta odłożyła na stolik, do blaszanego pudełka, w którym zazwyczaj wszystko trzymała. – To dobrze. Byłoby mi trochę niefajnie jakbyś chciała przelecieć Joshuę. Inni są brzydcy czy po prostu coś się zmieniło? – Może Cami była normalnym człowiekiem i oceniała na podstawie wygląd, a barmani w Shadow (poza Joshem Mati) byli brzydcy. Nawet by jej nie oceniała. Byłaby bardzo wyrozumiała.
- A na luzie, wiesz? Jaram już trochę mniej. Właściwie bardzo mniej. – Podrapała się po nosie. – No i jestem w związku z Joshem i niedługo u niego zamieszkam. – Pochwaliła się. Chciała powiedzieć jeszcze o tym, że Bruno jej wyznał, że ją lubił-lubił, ale nie wiedziała czy chce o tym rozmawiać czy powinna to zachować dla siebie.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami nie wiedziała, czy jakiekolwiek dragi jej teraz pomogą. To musiałyby być chyba jakieś super nowoczesne dragi. Albo.. no nie wiedziała co, ale póki co trzymała się z dala od prochów i mocniejszych rzeczy. Pewnie to przez stan Luke’a, no nie jest chyba aż tak trudno się tego domyślić. Ale może stara dobra trawa sprawi, że w końcu się zrelaksuje, nieco uspokoi i no nie wiedziała co jeszcze, ale mogła spróbować. Co złego może się stać…
- Nie, w blue and pink shadow, nowej gejowskiej miejscówce w Opal - rzuciła z sarkazem, ale tym przeznaczonym do przyjacielskich przepychanek i nabijania się z siebie, a nie do okazywania wkurwienia. - Wiem, szaleństwo, ale napiwki są zajebiste - dodała, kiwając powoli głową. A przynajmniej te zbierane przez nią, no nie patrzyła innym kelnerkom do kieszeni, ani do stanika, bo pewnie i tam niektóre napiwki się chowało.
- A tak, coś kojarzę, że jest jakiś Josh. Luke też tam pracuje - dodała, bo cóż, no zawęża się tutaj plot, kto wie, może panowie sie przyjaźnią, może Mati coś od niego słyszała o nim? No nie wiedziała, Joshuę pewnie zna, ale nie jakoś blisko i dokładnie. A jako fagasa, który kręci się koło Mati i leje driny w shadow, o. Pewnie tak było.
- Złapał jakiegoś wirusa i bardzo źle się poczuł, nigdy nie miałam takiego zawału jak wtedy. A piesek ci nie powie gdzie boli i jak boli - wygięła usta w podkowę. - Ale zabraliśmy go do weta, pobadali go i już wychodzi na prostą. Nawet odzyskuje jako tako apetyt - pochwaliła Harry’ego, bo musiała, jako dumna mama.
- Myśle że…. - zaczęła, żeby jej odpowiedzieć, ale zacięła się. I wyciągnęła rękę po blanta, bo przecież żeby jej odpowiedzieć na pytanie czy inni są brzydcy czy co, potrzebowała małego wsparcia…
- O kurcze, tooo gratulacje? - uniosła brwi zaskoczona. - A co się stało z tym drugim, co się obok ciebie kręcił? Ten o cielęcych oczach? - zapytała, zaciekawiona. Lepiej angażować się w czyjeś dramy niż swoje. - Czyli jesteście razem i jesteś szczęśliwa? - zapytała, bo cóż, może i sama trzy razy szykowała się do ślubu, ale i tak pojęcie związków i miłości było dla niej zdeczko abstrakcyjne.
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Mathilda już się nauczyła, że wbrew pozorom, narkotyki nie są odpowiedzią na wszystko. A już na pewno nie lekarstwem. Okej, czasami rzeczywiście pomagały i swiat stawał się przyjemniejszy, ale były też przypadki, gdzie po prostu te narkotyi zaburzały człowiekowi zdrowe podejście do sprawy. Także nie miała zamiaru tutaj niczego Cami proponować. Musiały odbyć tą rozmowę na trzeźwo. To co szykowała teraz było po prostu zapasami na przyszłość. Na ciężkie czasy. Na czarną godzinę. Lubiła trzeźwe życie i nawet nie kłamała na ten temat. Pewnie nie lubiłaby tego trzeźwego życia tak bardzo, gdyby nie to, że dzieliła je z Joshem.
Uniosła brwi, bo chciała się podjarać nową miejscówką w Opal, zwłaszcza taką nastawioną na osoby homoseksualne. Szybko jednak ogarnęła, że to sarkazm i wystawiła język posyłając go Cami. – Ja tam bym chciała dostawać napiwki. Nam to nawet nie chcą wrzucać do puszek na chore dzieci. – Nie dziwiła się, ona też nie wrzucała nic do puszek dla chorych dzieci. – I robisz sobie drugą pensję napiwkami? – Może sprzeda jej jakieś tricki, które ona będzie mogła sprzedać Joshowi. Co prawda nie chciałaby, żeby Josh powiększał sobie piersi, ale jakby to miało mu zapewnić większe napiwki, to czemu nie?
- To może ja też powinnam tam zacząć pracować, żebyśmy wszyscy pracowali w jednym miejscu? – Na pewno miałaby bliżej do pracy. Ale pewnie jakby we czwórkę mieli jedną zmianę to rozjebaliby cały klub. Chociaż już pisałam Cycowi, że piękną wizją byłaby ta czwórka na jednej zmianie i tańcząca na barze do Can’t Fight the Moonlight jak w Coyote Ugly. Teraz to nawet Mathilda zaczęła o tym fantazjować. Joshua niestety nie opowiadał Mati nigdy o żadnym Luke’u, więc nie wiedziała czy go zna. Nie wiedziała nawet, że już go poznała i że chamsko obgadywała z nim Cami, nie wiedząc, że obgaduje Cami. Nie pyta klientów o imiona. No chyba, że robili ankiety. Ale nawet wtedy nie miała pewności, że klient podaje prawdziwe dane.
- Cholera. Ja to bym chyba umierała ze stresu. – Właśnie to było najgorsze w posiadaniu zwierzaka. Zwierzak ci nie powie gdzie go boli i co mu dolega. Mati chciałaby mieć zwierzaka, ale odnosiła wrażenie, że jest na to po prostu za biedna. Nie mogłaby mieć futrzastego dziecka, któremu nie byłaby w stanie zapewnić najlepszej opieki zdrowotnej. – To dzielny z niego ziomek. Cieszę się, że już mu lepiej. – Gdyby nie było lepiej to Mati by się rozpłakała. Była taką randomową typą czasami.
Uśmiechnęła się jak Cami wzięła skręta i od razu sięgnęła po zapalniczkę, żeby ją podać psiapsi. – Opowiadaj. – Była ciekawa co Cami myśli.
Spojrzała na Cami zdziwiona. – Naprawdę uważasz, że się koło mnie kręcił? – Zapytała, bo ona to zawsze myślała, że Bruno ją lubił jako psiapsię. No, ale ostatnio pogadali i wyszło, że lubił ją bardziej, ale ona tego nie widziała. A wychodzi na to, że wszyscy to widzieli tylko nie ona. – Bruno to tylko przyjaciel. – Odparła, ale sama się w nim podkochiwała, później się dowiedziała, że on w niej też no i po prostu… tak jakoś się wyminęli i zapewne gdyby nie Joshua to Mati albo byłaby teraz z Brunem, albo nadal nie wiedziałaby, że ten czuł do niej coś więcej. Eh. – Jesteśmy razem i jesteśmy szczęśliwi. – Potwierdziła z uśmiechem.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No tak, ani narkotyki, ani alkohol. Często zamiast zapewniać odpowiedzi, jedyne co robiły to odbierały różne opcje. Cami nie widziała tego, kiedy sama imprezowała i dobrze się bawiła, bez względu na cokolwiek i kogokolwiek. Ale widziała to u Luka. Widziała, jak narkotyki krok po kroku powiększają tą wielką czarną dziurę, którą sprezentował mu los. Jak go pochłaniały co rusz zabierając mu nową cząstkę siebie. Była w szoku jak szybko mógł wpaść w aż tak zły stan, być tak… nie do poznania. Teraz rozumiała, dlaczego tak ciężko było mu rzucić. Narkotyki go nie oplatały powoli, jak kusząca winorośl. One go pochłaniały. Zakradały się, a potem łapały całego, jak jakaś rosiczka. I in dłużej tam siedział, tym mniej Luke’a zostawało. A ona chciała go odzyskać. Tyle, że im dłużej człowiek czeka, tym trudniej później wrócić do tego co było, z jednej i drugiej strony. A czasem powrót staje się po prostu niemożliwy.
- Też nigdy nie wrzucam. Wiesz ile jest oszustów? Zwiedziłam wystarczająco dużo świata, żeby zobaczyć jak są wykorzystywane dzieci dla scamów. I że biali turyści robią więcej szkody niż pożytku, kiedy przyjeżdżają tam ze swoją pomocą bez konsultacji z lokalną społecznością - westchnęła sobie cicho. Podróże otwierają oczy i poszerzają horyzonty, na to co dobre, jaki i co złe. A jak widziała turystów robiących sobie foty z dziećmi, bo są ugh, egzotyczne, to miała ochotę regularnie im psuć te kadry. Mieszkańcy innych krajów, a zwłaszcza dzieci to nie małpeczki, które sobie można obłapiać i dokarmiać.
- Właściwie to robię sobie pense napiwkami, reszta to tylko dodatek - uniosła brwi - ale wiesz, napiwki mają swoje plusy i minusy. Zawsze jakiś palant się znajdzie, który myśli że napiki kupują jakąś dodatkową usługę - skrzywiła się. A potem spojrzała na nią - no i godziny są mniej elastyczne w Twoim przypadku, widzisz trochę słońca… za oknami, ale jednak, w trakcie pracy - podsumowała sobie a potem zaśmiała się cicho.
- No jasne, otwórzmy coś własnego. Marketo-bar, żeby każdy mógł się realizować i no wiesz, bylibyśmy w ten sposób bardzo oryginalni - pokiwała głową, oczywiście żartując sobie. Nie wyobrażała sobie prowadzić czegokolwiek… no tak od zera. I no pewnie tak by się skończyło, oni by sobie tańczyli i dobrze się bawili, a goście by czekali na obsługę, heh. A co do obgadywania to cóż… przynajmniej pomogła mu zadbać o jej kotka, nie, nawet jeśli parszywie obgadywała za plecami. Będzie zabawnie jak Luke w końcu załapie, że wylewał swoje frustracje przy jej psiapsi. Jak wpadnie na Mati u nich w mieszkaniu… no to będzie zabawna gra. Suggestions only.
- No miałam zawał, nie będę kłamać. No bo nawet nie wiesz, gdzie i jak dokładnie go boli, bo ci nie powie. Ani że się źle czujesz. Musisz zgadywać, a potem czekać i czekać.. i nic nie możesz zrobić - podsumowała z rezygnacją. Na szczęście jej pieskowi nic ostatecznie poważniejszego nie dolegało i leczenie pomogło, ale co się najadła strachu to jej. I teraz też sama nie wiedziała co jeszcze się w niej kotłuje, więc… no zaciągnęła się powoli skrętem po raz kolejny, żeby uspokoić trochę swoje myśli.
- Kocham go - i wypaliła nagle, sama zaskoczona tym jak nagle to się wyrwało z jej ust. I jak łatwo. Nawet jeśli jak tylko to powiedziała, jej serce zaczęło walić jak młotem. - O cholera - i mruknęła, tak zaskoczona, że to powiedziała.. i że to właśnie było to, co czuła. To było wręcz szokujące, musiała potrząsnąć głową, żeby się otrzeźwić i wrócić do rozmowy tu i teraz.
- No wiem że przyjaciel, dlatego się koło ciebie kręcił - podsumowała, bo nie miała tutaj na myśli żadnych podtekstów prawdę mówiąc. - To muszę go w takim razie lepiej poznać, no wiesz, sprawdzić czy jest dość dobry dla ciebie, czy nie przynosi wstydu… - uniosła brew, z zaciekawieniem. - Jak to jest? - no zapytała, mając na myśli tą szczęśliwość. Już zapomniała jak to jest, pozwolić komuś być tak blisko ciebie…
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Mathilda teraz zaczynała rozumieć, że rzeczywiście narkotyki odbierały wiele. Myślała, że wiedzie fajne i luźne życie, a tak naprawdę to traciła masę pieniędzy na to, żeby narkotyki blokowały jej wizję rozsądnego patrzenia na życie i świat. Zaczęła nadużywać narkotyków, żeby zapomnieć o swoim bólu i jakoś „przeżyć” to życie, ale ostatecznie to nie pamiętała zbyt wiele z ostatnich dwóch lat. Więc ostatecznie uznawała, że te dwa lata najzwyczajniej na świecie straciła. Miała zamiar nadal popalać sobie trawkę, ale nie chciała być od niej uzależniona.
- Co ty mówisz?! – Była w szoku. Co prawda Mathilda też nigdy nie wrzucała na te chore dzieci, bo wychodziła z założenia, że w sumie to nie zna tych chorych dzieci, więc może niech je wspiera ktoś kto je zna. No i dodatkowo, prawdziwsza prawda była taka, że Mati po prostu nie miała hajsu, który mogła rzucać na te biedne, chore dzieci. Ona potrzebowała pieniędzy na siebie. Też miała życie do przeżycia. Nikt o nią nie dbał poza nią samą. – Biali ludzie to są jednak najgorsi. – Powiedziała biała kobieta i pokręciła głową z niedowierzaniem. Naprawdę myśleli, że wszystko im się należy, a tak naprawdę to po prostu wszystko pokradli. Obrzydliwe.
- No tak. Zapomniałam o tej części. – Rzeczywiście ludzie nadal żyli w czasach, gdzie myśleli, że drugiego człowieka można sobie kupić. Zwłaszcza kobietę. – Mam chociaż nadzieję, że twoi koledzy po fachu stają wtedy w twojej obronie. – Na przykład jej Joshua. Wierzyła, że Joshua jest prawym człowiekiem i jakby zobaczył niewiastę w potrzebie to stanąłby w jej obronie. – I tak nie lubię słońca. Zdecydowanie jestem bardziej nocnym człowiekiem. – Była tak nocnym człowiekiem, że odkąd przestała poświęcać swoje noce na palenie marihuany to po prostu przesypiała całe noce i w końcu chodziła wyspana. Pewnie kładła się kulturalnie o 23:00 i wstawała o 5:00. Jak każdy normalny człowiek. Nieważne czy miała wolne czy nie. Nieważne czy miała poranną zmianę czy popołudniową. Rutyna była ważna. Chyba.
- Ej ale marketo-bar brzmi jak coś co jest super pomysłem. – Albo po prostu dla Mathildy wszystko brzmiało jak dobry pomysł. – Bo zobacz. Mężczyźni nienawidzą robić zakupów, ale te żony ich na te zakupy zaciągały, co nie? Więc ci mężczyźni siadaliby u nas w barze i sobie pili alkohol. Zrobilibyśmy nawet sekcję dla dzieci. Jakieś mleko zakrapiane meliską, hehe. – Oczywiście z tą sekcją dla dzieci to sobie żartowała, bo raczej nikt normalny nie zabrałaby dzieciaka do baru. Chociaż z drugiej strony… różnie ludzie chodzili po tej planecie. Może jacyś samotni ojcowie alkoholicy? Nigdy nie wiadomo. W sumie czegoś takiego Mathilda nie chciałaby wspierać. Może jednak Marketo-bar był durnym pomysłem.
- Najważniejsze, że wszystko jest już okej. – Piesek był cały i zdrowy więc nie było co całej sprawy roztrząsać. Chociaż Mathilda to pewnie ze stresu by się telepała całą noc i wróciła do nałogu, bo pewnie narkotyki pomogłyby jej przestać myśleć o biednym, cierpiącym zwierzaku. Zmarszczyła brwi, bo oczywiście na początku uznała, że chodzi o psa i w ogóle by jej to nie szokowało i nie dziwiło. Po prostu ton jakim Cami to powiedziała był… dziwny. Po jej kolejnych słowach wiedziała, że wcale nie chodziło o psa. Wycelowała w przyjaciółkę palec. – To zajebiście poważne wyznanie. – Aż się wyprostowała i zestresowała. Dawno nie miała TAK poważnej rozmowy z przyjaciółką. Głównie dlatego, że nie miewała przyjaciółek, bo się obracała w męskim towarzystwie. – Mówiłaś mu to czy to pierwszy raz kiedy to do ciebie dotarło? – Zapytała nieco podekscytowana, bo to jednak poważne słowa. A Cami nie miała vibe’u osoby, która chodziła i co drugiej osobie mówiła, że ją kocha.
- Pracowaliśmy razem, więc oboje się koło siebie kręciliśmy! – Wyjaśniła chociaż z czasem rzeczywiście ich znajomość przeszła na widywanie się po godzinach pracy i na dziwną bliskość, której nie powinna dzielić z kierownikiem. – Poznaj. To wtedy mi powiesz czy za moimi plecami też jest taki super i miły. – Nie wątpiła w to, ale w sumie dobrze mieć potwierdzenie od drugiej osoby. W końcu Shadow było złym miejscem, może wywoływało w Joshu jakieś obrzydliwe instynkty. – Trochę przerażająco. – Uśmiechnęła się delikatnie i zaciągnęła się skrętem. – Wiesz… znowu komuś zaufać, oddać serce drugiej osobie. Tym bardziej, że jednak już raz mnie zostawił. – No wtedy nie byli parą i Joshua miał prawo robić to co mu się podobało. Nie zmieniało to jednak tego, że Mathilda została zraniona.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Nałogi były ucieczką. Od siebie samego, stresów, problemów, rzeczywistości.. więc tak. Człowiek coś zyskiwał, coś co było bardzo ulotne, łatwe do zgubienia… a koszt swoją drogą leciał sobie z boku i był cholernie duży. Cami teraz doskonale widziała to u Luke’a, ale przecież i sama wiedziała, że jak brała, to raczej nie dla zabawnego uczucia. No ale teraz… no coś się w Cami zmieniło, nawet nie piła już tak dużo jak kiedyś. Ona się zmieniła.
- Tego już nas nauczył kolonializm i chrystianizacja - zauważyła, kiwając powoli głową. No nie ma co się oszukiwać, to jednak oni tyle zepsuli tam i siam, nawet w Australii nie bez powodu aborygeni są w mniejszości i wypchnięci do Tingaree do swojej społeczności…
- Spoko, jeszcze się umiem bronić. Przynajmniej przed tym - podsumowała, bo tak, znała się całkiem świetnie na samoobronie, umiała się generalnie bić i sprawiało jej to przyjemność. No ale bronienie się przed bólem i uczuciami… no to już wychodziło jej słabiej, o czym mathilda brubaker się zaraz przecież dowie.
- Mogłabyś być sówką, nawet wyglądasz trochę tak sowio - przyznała, po chwili zastanowienia. Sowy były super słodkie, nawet jeśli miały bardzo śmieszne nogi, to komplement. Poza tym było mądre i zdolne, co nie. Mądre też było spanie 8 godzin i budzenie się w podobnych godzinach, no jak i zasypianie. Tak organizm lepiej funkcjonował i lepiej się regenerował. Tak jak koło 23 najlepiej się regenerują komórki, ale wiem to z instagrama, więc nie wiem czy to prawda.
- No powiem ci całkiem zajebiście. I jak będą pijani to kupią więcej pod wpływem. Tylko musi być lepsze zabezpieczenie, na wypadek gdyby jeden z drugim się zataczał… - uniosła brwi, bo to byłoby ciekawe i oryginalne. Poza tym czasami człowiek idzie na piwo i orientuje się, że przecież zapomniał czegoś kupić, no i stwierdza że kupi po drodze, a tu wszystko zamknięte. Więc albo można kupić tuż obok swojego piwka albo przy wyjściu, no grunt że się kupiło. Ma to sens? Ma. A potem zaśmiała się z tego mleka zakrapianego meliską, bo no wiedziała, że Mati żartuje.
- Tak, ale wow. To serio takie psie dziecko jest - przyznała, no i nie ma co ukrywać, Cami wtedy sobie za bardzo nie pospała, taka była zestresowana. Była też zestresowana wszystkimi emocjami, które właśnie przeżywała i wyznaniami, które same z niej bezczelnie wychodziły.
- Wiem. Nawet nie wiesz jak… - uniosła brwi, bo no aż ją to paraliżowało. Ale wiedziała, że to prawda… - Nie wiem czy dotarło wcześniej.. ale tak. Mówię to pierwszy raz na głos - powiedziała, odpowiadając jednocześnie na oba jej pytania. A potem spojrzała na niego spanikowana - cholera jasna. Ja już z tym nic nie mogę zrobić, co? - i dodała, krzywiąc się lekko. Nie dało się zapomnieć o miłości tak łatwo. Niestety.
- No spoko, zajmę się testowaniem twojego partnera, uciekając od faktu, że Luke wywraca mi bebechy na drugą stronę - rzuciła, oczywiście sarkastycznie i pokiwała głową, udając entuzjazm. - W co ja się wpakowałam… - i dodała, z ciężkim westchnieniem. I kiedy? I jak? Przecież była taka ostrożna, nie szukała nikogo ani niczego…
- Ja nie wiem czy potrafię się z tym utożsamić. Byłam zaręczona trzy razy, wyszłam za mąż i rozwiodłam się, ale nigdy nie czułam tak jak teraz, że to serce nie jest już tylko moje - przyznała. - Jak ty to robisz, że dajesz mu drugą szansę? - no bo Cami nie znała kontekstu, więc… no dopytała. Chociaż w jej przypadku to ona sama musi chyba dać sobie szansę, w tym przypadku.
ODPOWIEDZ