opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Dowodziło to jedynie tego, że jego pewność siebie nie tylko posiada jakiś kres, ale też dość łatwo go znaleźć. Może to Thea go trochę onieśmielała, a może do głosu dochodziło paskudnie złamane serce przed laty, które rzuciło się cieniem na późniejsze relacje. Bez względu na to, co dokładnie stało za jego podejściem, mógł się teraz jedynie cieszyć, że nie stchórzył. Poniosło go odrobinę wtedy, na jej kanapie, co zaowocowało bardzo pozytywnym rozwojem sytuacji. Wystarczającym, by chciał się dla niej ładnie postarać i sprawić, by na pewno mile wspominała cały ten dzień.
Im bardziej ona marszczyła nos, tym większą dumę i samozadowolenie Freddie odczuwał. Nic więc dziwnego, że chwilę później wyglądał już na przesadnie zadowolonego — co najmniej, jakby zaszczycił ją żartem najwyższych lotów. A jego usta nie przestały rozciągać się w uśmiechu także wtedy, gdy bezczelnie ją pacnął palcem w nos, który tak uroczo przecież marszczyła.
— Kilka to i tak dużo — uznał, wzdychając ciężko, jakby kosztowało go to niemało wysiłku, by odpuścić i zrezygnować. — Dobrze, jak wiadomo, jestem przyzwyczajony do posiadania widowni, więc zdecydowanie zachęcam — przyznał, uśmiechając się do niej ładnie. Mogła mu towarzyszyć, mogła go w razie czego przepraszać i nagradzać — byłby przecież głupi, gdyby pogardził tak złożoną mu propozycją.
Był równie łasy na komplementy, które były na tyle miłe, że chociaż pokiwał głupio głową, jakby co najmniej się z nią zgadzał, to zaraz potem jednak wyciągnął trochę szyję, żeby jeszcze ją pocałować. — Też cię lubię bez ubrań — zapewnił ją, żeby wiedziała, że i on potrafił rzucić coś bardzo podniosłego i odpowiednio romantycznego, pasującego do sytuacji! W pozostałych kwestiach też pozostawał z nią zgodny. Byli dorośli, wiedzieli, czego chcą, więc nie było sensu udawać, że jakieś rzekome zasady mogą stać nad ich pragnieniami. Nie naciskałby wprawdzie, gdyby powiedziała mu, że nie chce z jakiegoś powodu jeszcze się rozbierać, bo nie był tego rodzaju typem, ale byłoby to zdecydowanie marnowanie ich potencjału.
— Myślę, że sobie poradzę — zapewnił ją. Nie musiała być najprawdziwszą księżniczką, słowo. — Bo nie mów nikomu, ale tak naprawdę nie urodziłem się jako książę — przyznał cicho, żeby wiedziała, że to najprawdziwsza tajemnica, którą raczej nie powinna dzielić się ze światem. Wiedziała o tym tylko Salma pewnie, bo nie dość, że ciężko byłoby ją oszukać, to jeszcze lubił jej mówić rzeczy i nawet takiego kłamstwa nie chciałby utrzymywać w sytuacji, gdyby mógł.
— Czy to czas na jedzenie, czy pływanie? — zapytał chwilę później, dając jej możliwość wyboru. Jego początkowy plan już i tak się nie liczył przecież, więc Thea dostała pełną możliwość, by samodzielnie podjąć odpowiednią decyzję. A Freddie ją zaakceptuje i na pewno nie będzie narzekał. Nawet jeśli wybierze leniwe leżenie, bo i tak wydawało się zajebiście miłe — tym bardziej że przecież miał miły widok bardzo, którym cieszył oko w zupełnie nieskrępowany sposób.
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Nie byłoby to wcale zaskakujące, bo może Thea nie chwaliła się aż tak bardzo bardzo swoją wspaniałością, jak on, ale to nie oznaczało wcale, że wspaniała nie była. Ona po prostu podchodziła do sprawy na zimno, więc tym bardziej mogła go onieśmielać. Żartuję, tak naprawdę liczyła, że wcale tak na niego nie działa, bo przecież nie chciałaby, aby zachowywał się przy niej jakoś inaczej niż zwykle. Lubiła tego durnia bardzo mocno i nie zależało jej ani trochę na tym, aby w podstawowych kwestiach jakoś się zmieniał. Zapewne oczywiście jakieś kwestie tego typu się pojawią, ale jednak odkąd przestali być dla siebie nieprzyjemni, lubiła go tylko bardziej i bardziej. Chociaż oczywiście nadal lubiła go trochę denerwować, ale to była zupełnie inna kwestia niż celowe dowalanie sobie na każdym polu. To już było z sympatii, a on nie pozostawał jej przecież dłużny.
Wiem, jestem dla Ciebie zbyt łaskawa… — stwierdziła wzdychając nieco teatralnie, jakby co najmniej była jakimś aniołem zesłanym z zaświatów, aby pomagać ludziom na ziemi, a oni okrutnie tego nie doceniali. — Wspaniale, jesteśmy w takim razie umówieni — czy należało uznać to za kolejną randkę? Być może. Co prawda wychodziło na to, że znowu on będzie musiał się postarać, ale przecież to samo wyszło i wcale nie dlatego, że Amalthea była jakąś rozpieszczoną księżniczką, o którą należy się przesadnie starać i biegać dookoła, a ona i tak będzie niezadowolona, bo na stole romantycznej kolacji jest tylko jedna świeczka, a nie trzy. Czy coś równie absurdalnego. Później na pewno przejmie pałeczkę, aby i jego mile zaskoczyć oraz odpowiednio o niego zadbać. Nie tylko w momencie, w którym będzie zdejmować z niego i z siebie ubrania.
Nie dziwię się wcale, ale dobrze wiedzieć — tak naprawdę trochę się zgrywała, bo aż taka pewna siebie wcale nie była, żeby otwarcie komplementować samą siebie i uważać za najwspanialszą i najpiękniejszą na świecie. Więc miło było to słyszeć z jego ust. Szczególnie że przecież chciała mu się podobać, nawet wtedy gdy nie starała się w żaden inny sposóļ, jak nie zakładanie na siebie zupełnie nic.
Domyślam się — przyznała konspiracyjnym szeptem, nachylając się w jego stronę. — Ale właściwie uważam, że to nawet lepiej, skoro to tylko Twoja zasługa, a nie tej całej błękitnej krwi — dodała, zupełnie poważnie. Bo to oznaczało, że nie tylko śpiewanie było jego prawdziwym talentem, ale też książęce zachowanie. A ona całkiem to w nim lubiła, nie dlatego wcale, że był prawdziwym dziedzicem korony czy coś tam. Ach, chyba była bezinteresowna niczym bohaterka komedii romantycznych. Ta, która miała być inna niż wszyscy, czy coś.
Hmmm… Pływanie — postanowiła po chwili zastanowienia, wstając nawet od razu, nie fatygując się zakładaniem na siebie czegokolwiek, bo też nie sądziła, aby ktoś miał im tutaj przeszkadzać w tym momencie. Wyciągnęła też w jego stronę dłoń, czekając aż do niej dołączy i będą mogli udać się w kierunku rzeki. Orzeźwiająca kąpiel na pewno zrobi im dobrze (nie, żeby sami nie mogli o to zadbać) w ten upalny dzień, gdy nadal i tak samo podnosili temperaturę dość skutecznie.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Dobrze się więc składało, bo sam Freddie też nieszczególnie chciałby się zmieniać. Mógłby, gdyby zaszła taka potrzeba, ale tylko w niewielkich aspektach, bo przecież jakby nie lubiła go wtedy, gdy był najgorszy… I mógł nie znać jej jeszcze wybitnie, ale jednocześnie wiedział o niej wystarczająco, by móc założyć, że nic podobnego nie będzie miało miejsca. Inaczej złamie mu to serce z pewnością, bo była pierwszą osobą od dawna, dla której przygotował randkę i chciał się postarać. Którą też planował niedługo zabrać na jakąś miłą wycieczkę, kupić kwiatka i przekonać, że te dwa przepisy na makaron, jakie znał, naprawdę zdołał opanować do perfekcji. Słowem: zamierzał dopilnować, by dla niego całkowicie głowę straciła.
— Gdybym nie był idealny, to zacząłbym się zastanawiać, jak sobie na to zasłużyłem — przyznał. Na szczęście nie musiał za bardzo rozkopywać tego na czynniki pierwsze, mając na uwadze, że po prostu sobie na to zapracował. Na Theę, która stanęła na jego drodze, na jej sympatię i miłą randkę, podczas której mógł podziwiać ją rozebraną. Nawet na to, żeby wyciągnąć szyję i pocałować ją jeszcze — na pewno nie niedbale i jakoś pospiesznie, bo nie sądził, by jakakolwiek presja była im w tym momencie potrzebna.
— Jak będę już pisał piosenki, które podbijają listy przebojów, to ci to opiszę jeszcze ładniej — dał jej słowo i wcale nie kłamał. Zdecydowanie mógłby napisać cały utwór o tym, dlaczego lubił ją nagą, bo nie sądził, by szybko brakło mu w takim układzie argumentów. Wręcz przeciwnie. No i nie okłamywał się w tej kwestii przesadnie — wiedział, że przyznanie, że lubił ją rozebraną nie stanowiło szczytów możliwości, jakie mógłby osiągnąć. W końcu był a r t y s t ą.
— To najmilsze, co usłyszałem ostatnio — i kiedy to mówił, chwycił się za serce, by wiedziała, że właśnie je poruszyła. Zabiło mocniej z wrażenia i sprawiło, że Freddie uśmiechnął się szeroko, wyraźnie zadowolony z tego komentarza. Opłacało się postarać, skoro ta randka przyniosła mu nie tylko miłe widoki i przyjemne chwile, ale też takie piękne słowa, jakich nie słyszał od nikogo. Nawet zjarana Salma mu takich rzeczy nie sprzedawała, a przecież też doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jakim szczęściem był Freddie.
Chwycił ją za dłoń i ruszył w stronę najbezpieczniejszego zejścia. Nie chciał, by przypadkiem któreś z nich się poobijało — co byłoby zdecydowanie bolesne, jeśli weźmie się pod uwagę, że pozostawali przecież rozebrani.
— Jesteśmy teraz niczym bohaterowie romantycznych filmów, więc mamy do wyboru albo zacząć się chlapać, albo całować pod wodą. Tak wygląda prawdziwe życie, Thea — poinformował ją, by nie miała żadnych złudzeń. On był za drugą opcją, bo jednak milej byłoby skorzystać z wody i się odpowiednio zanurzyć, a nie ochlapywać wodą jak gówniarze.
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Trudno mówić o tym, że Thea miała jakieś wielkie doświadczenie w budowaniu relacji międzyludzkich. W końcu związki były dla niej zazwyczaj na drugim planie, a jeśli chodziło o przyjaźnie, to chyba większość nie przetrwała próby czasu. I przede wszystkim próby, podczas której dostała załamania nerwowego i była o krok od próby popełnienia samobójstwa. Było w tym sporo jej winy, bo sama mocno się odcięła, ale też trudno powiedzieć, aby ktoś w tym szalonym czasie egzaminów i wybierania uczelni, próbował jakoś mocno do niej dotrzeć. Jednakże aktualnie wydawało się jej, że w zakresie relacji z innymi, wiedziała dość dobrze, co było dla niej ważne i czego chciała. Wśród tego na pewno była kwestia, że nie chciała zmieniać się dla kogoś diametralnie (bo wtedy nie byłaby sobą tylko kimś innym) i nie chciała budować czegoś znaczącego z kimś, kogo sama chciałaby cały czas zmieniać. No bo jaki w tym sens? Jeśli kogoś lubisz to jednak za to, jaki był. Jeśli chce się lubić kogoś innego, to chyba lepiej go poszukać, a nie próbować stworzyć na siłę.
Pokręciła z rozbawieniem głową, nie komentując jego słów już, bo przecież nie zamierzała się z tym kłócić i próbować jakoś obniżać jego samooceny w tym momencie, bo to byłoby głupie i brzydkie. I pozbawione sensu też.
Uuu, czekam na to — przyznała, unosząc brwi. — Mam nadzieję, że zostanę inspiracją do jakiegoś wielkiego hitu, zawsze o tym marzyłam — tak naprawdę to w sumie nigdy, bo nigdy o tym nie myślała, ale jak teraz się ten temat pojawił, to byłoby całkiem miło. — Tylko wolałabym jednak bez przesadnej inspiracji Twoją ulubioną artystką — wtedy może i by całą płytę jej zadedykował, ale jednak nie chciała być hejtowana przez trzy czwarte świata, bo ktoś uzna, że to sugestia, że okazała się wredną pipą i złamała mu serduszko. Nie miała tego w planach na pewno. Właściwie aktualnie to nawet za bardzo nie miała pewności, czy jest na tyle znacząca, aby mogła to jakoś zrobić.
Tylko ostatnio? Ach, a tak się starałam — nie naciągała jednak prawdy, bo nie była z niej zbyt dobra kłamczucha. Musiała jednak najwyraźniej żyć z tym, że jeszcze będzie musiała postarać się niejednokrotnie. Ale nie przeszkadzało jej to, bo naprawdę chciała to zrobić.
Jestem za całowaniem pod wodą, nigdy tego nie robiłam — przyznała z nieco zamyśloną miną, analizując przez chwilę, czy aby na pewno. Nie przypominała sobie jednak nic takiego, a pewnie by zapamiętała (no dobra, trudno ufać jej pamięci…), więc zdecydowanie uważała to za super okazję, aby spróbować.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Freddie w tym krótkim czasie zdążył ją polubić bardziej, niż był w stanie to zrozumieć. Było to uczucie, które budziło w nim zarówno ekscytację, jak i lekkie przerażenie — co nie było znowu aż tak zaskakujące, skoro Freddie posiadał jednak trochę problemy z zaufaniem. Aktualnie jednak łatwo było o tym nie myśleć. Jego niepokoje, czy lęki mogły nawiedzać go, gdy siedział sam w domu — a nie kiedy przyglądał się zadowolonej Thei, czując całkiem sporą dumę na myśl, że to po części dzięki jego staraniom. Na pewno nie skłamałby, mówiąc, że był to miły dla oka widok.
— Tutaj nie ma miejsca na nie-hity — zapewnił ją. Jeszcze nie bardzo wiedział, jak się takie piosenki podbijające listy przebojów tworzy dokładnie, ale wierzył w szczęście początkującego, dobrą karmę i własny talent wystarczająco mocno. Nie mówiąc już o tym, że jej imię na pewno brzmiało wystarczająco wdzięcznie, by nadało się idealnie na refren — i to wystarczyło, by pozostawał przekonany, że to tylko kwestia czasu. Teraz nie pozostało nic innego, jak tylko nie złamać mu przypadkiem serca. — Nie pisałbym o kimś, kto złamał mi serce. Po co miałabyś wiedzieć, że usycham z tęsknoty? — zapytał poważnie. Rozumiał oczywiście tę koncepcję i w pełni ją szanował, bo tworząc ballady o złamanym sercu, pozwalają, by Freddie leczył sobie na nich serce — bez konieczności dokładania swojej własnej cegiełki. Nie musiała się więc bawić, że któregoś dnia ją obsmaruje między wierszami. To złoty chłopak, nie miał takich planów.
— Dwa tygodnie temu mówiłaś, że wyglądam jak spełnienie twoich licealnych marzeń — przypomniał jej, rozmijając się oczywiście dość skutecznie z prawdą. Nie przeszkadzało mu to jednak wcale w tym, by uśmiechnąć się szeroko, podtrzymując to małe kłamstewko. Kiedyś jednak dojdą do takich komplementów — Freddie nie zamierzał wywierać na niej presji, by było to koniecznie teraz.
— Okej, idziemy testować, czemu to zawsze wciskają do filmów — zadecydował, a później puścił się biegiem, by móc w końcu zanurzyć trochę w wodzie, docierając w końcu do głębszej części wody, która zdołała go schować pod wodą. Miał nadzieję, że Thea podążyła tuż za nim, bo przecież nie mógł testować tej teorii samotnie. Potrzebował, żeby znalazła się wystarczająco blisko. A że przez kilka chwil jej nie dostrzegał wciąć, to wypłynął złapać powietrze. — Ja czekam! — przypomniał jej niemal oburzonym tonem, nie rozumiejąc wcale, dlaczego kazała mu czekać w tej wodzie, skoro już ustalili plan działania. Było to bezsensowne.
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Ekscytacja była nieodłącznym elementem tego wszystkiego, co się między nimi działo — nie tylko od momentu ich poprzedniego spotkania, gdy zdecydowali się skręcić w inną ścieżkę, ale już wcześniej. Ich relacja w końcu dość dynamicznie rozwijała się od samego początku i to, gdzie ich to zaprowadziło było mocno zaskakujące. Przerażenia i tego dość natrętnego głosu w głowie, który podpowiadał jej, że powinna być ostrożna niestety też nie mogła się pozbyć. Próbowała, ale prawda była taka, że wcale nie chciała stąpać na palcach wokół tego wszystkiego i tracić możliwości korzystania z tego, co mieli. Być może potem tego pożałuje, ale na razie nie chciała o tym myśleć. A na pewno nie teraz, co zresztą bardzo przyjemnie jej ułatwiał.
Wierzę w to bardzo — zapewniła go. Ona jego talent na pewno doceniała, więc była przekonana, że jeśli uda mu się dotrzeć do odpowiednich ludzi ze swoją muzyką, to zostanie gwiazdą, którą pokochają tłumy. Nie tylko dlatego, że miał świetny głos (doceniła go pewnie nawet wcześniej, niż zadedykował jej piosenkę), ale też dlatego że był przystojny i bardzo otwarty, co też było w show biznesie istotne.
Nie wiem, żeby mi było przykro i żebym chlipała w poduszkę? — podsunęła, podnosząc głowę i opierają ją na dłoni, żeby sobie na niego patrzeć, póki leżeli. — Ewentualnie mógłbyś śpiewać, że ukradłam Ci czapkę i nigdy nie oddałam, chociaż nie wiem, czego byłaby to metafora…Tak, moja wiedza ogranicza się do historii z szalikiem i tych dziwnych fanowskich teorii — poinformowała go bez cienia wstydu, no bo jednak nie była zagorzałą fanką Taylor, o czym już wiedział. Lubiła czasami jej posłuchać, ale nigdy nie wiedziała o którym chłopaku aktualnie śpiewa, bo typiara miała całą armię ich.
Kłamczuch — zaśmiała się rozbawiona. — Na szczęście nie, poprawił mi się gust od liceum — dużo rzeczy się w jej życiu poprawiło od tego czasu. To znaczy: chyba, tak się jej wydawało przynajmniej, skoro aktualnie mogła uznać, że było stabilnie. A w takich momentach jak ten nawet szala przechylała się znacząco w kierunku tego, że było dobrze. Co trochę ją przerażało, bo bała się, że nawet te dobre emocje w zbyt wysokim natężeniu okażą się dla niej trudne do ułożenia. Ale to była kolejna sprawa, którą wolała ignorować. Nawet nie musiała się starać, bo uleciało to z jej głowy bardzo szybko, gdy tylko podnieśli się z koca, aby udać się do wody, a ona została nieco z tyłu, przyglądała mu się z rozbawieniem. — Idę przecież, jestem mała, więc robię małe kroczki — rzuciła, niby oburzona, ale jednak tak naprawdę nadal była lekko rozbawiona i ładnie uśmiechnięta. Co mógł zobaczyć sam, gdy już znalazła się w wodzie bardzo blisko niego, aby rzeczywiście mogli sprawdzić, czy to całe całowanie pod wodą jest przereklamowane, czy jednak nie.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Na równi z powtórnie złamanym sercem, Freddie martwił się chyba o to, że stawiali na szali całkiem fajną przyjaźń. Niby nie znali się jakoś długo, ale od momentu, gdy wkroczyła do jego życia, po prostu pozostała gdzieś obok. Ratowała go z prezentowej opresji, towarzyszyła w pracy i po prostu jakoś polepszała dni w ostatnim tygodniu. Nieudana relacja byłaby więc podwójnym ciosem, którego — jak miał nadzieję — nie będzie musiał przyjmować. Nawet jeśli nie był tak szalony, by zakładać od razu, że była to kobieta, z którą pozostanie na całe życie. Gdyby coś podobnego przyszło mu na przykład do głowy, by wygłosić, prawdopodobnie Thea dałaby nogę szybciej, niż Frddie by mrugnął.
— Chlipałabyś w poduszkę? — zapytał, mrużąc oczy. W rzeczywistości wcale nie chciał jej w takim stanie oglądać, ale zaintrygowało go to na tyle, że nie wyobrażał sobie, by nie poruszyć dodatkowo tego tematu. Na tę chwilę, jeśli już pojawi się okazja napisać dla niej piosenkę, to na pewno nie będzie przedstawiała jej w złym świetle, bo nie potrafiłby powiedzieć o Thei niczego, co można by było ogólnie uznać za jakkolwiek niemiłe. Westchnął głośno gdy usłyszał jej kolejne słowa, zanim pokręcił lekko głową. — Muszę cię doedukować — dodał, dramatycznie wzdychając. Może się to kiedyś okazać odpowiednio potrzebne, gdyby chciał przemycić komplementy dla niej, nawiązując do piosenek Taylor. Może kiedyś napisze jej, że jest jego wildest dreams, więc powinna wiedzieć, co chciał tym sposobem przemycić!
— W liceum byś na mnie nie poleciała? — zapytał zaintrygowany. Zapomniał w tym wszystkim o małym szczególe. W końcu w licealnych czasach był grubszą wersją siebie, co zwiększało szansę, że faktycznie nie byłaby nim zainteresowana. Ona prawdopodobnie byłaby koleżanką, którą odprowadzałby wzrokiem po korytarzu, bo ktoś, kto tak wyglądał, nie mógł nie być w czyimś tłumie. Była piękna, niezwykle urocza i sprawiała, że nawet Freddie — najśmieszniejszy chłopak w sąsiedztwie — śmiał się z jej żartów na równi ze swoimi. Co znaczyło, że była niczym stworzona dla niego. Ale zadeklaruje jej to w innym czasie! Przyglądał jej się przez kilka chwil, jak pokonywała kolejne metry, brodząc w wodzie, która sięgała coraz wyżej, powoli zasłaniając jej półnagie ciało.
— Okej, to fakt — odparł, a potem zanurkował pod wodę, gdy była wystarczająco blisko. Czekał cierpliwie, aż do niego dołączy, a gdy to zrobiła, to podpłynął nieco bliżej, starając się odszukać jakoś jej dłoń, a potem ją pocałował, żeby mogli przetestować tę teorię. Co nie było wcale łatwe na pewno, ale miłe, bo jak mogłoby nie być, skoro to nadal Thea?
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
To prawda, obawiałaby się dość poważnie, że skoro wyskakuje z takimi wyznaniami na takim etapie, to jest z nim coś mocno nie tak. I jeśli to nie byłaby najprawdziwsza czerwona flaga, to trudno stwierdzić, co innego mogło nią być. Ale lubiła go na tyle, że najpierw poznałby jego siostrę, żeby jej powiedzieć, że Fredem należy się zaopiekować i zaprowadzić do specjalisty, zanim dałaby nogę, bo go srogo pojebało. Może jednak Amalthea wcale nie była kozą, tylko prawdziwym aniołem? Możliwe.
Jak mogłaby nie? — westchnęła nieco teatralnie. — Jestem zaskoczona faktem, że masz jakiegokolwiek wątpliwości — dodała z rozbawieniem, aby jednak nie brzmiało to na pewno jakoś super poważnie i ciężko. Nie miała pojęcia, jak ich relacja się potoczy i czy należy to traktować w stu procentach poważnie, czy może lepiej nie przyzwyczajać się do tej formy. Ale prawda była taka, że jeśli zjebie się to wszystko od początku do końca — z jakiegokolwiek powodu — to będzie jej niesamowicie przykro i będzie cierpieć, bo Freddie wprowadzał do jej życia dużo dobrego. I nie chodziło tylko o przyjemności natury fizycznej, ale przede wszystkim o to, jak się przy nim czuła. Nie zamierzała jednak jak na razie się nad tym specjalnie rozwodzić i jakoś mocno zastanawiać. Po pierwsze dlatego, że nie był to odpowiedni czas na takie przemyślenia, a po drugie dlatego, że bez sensu psuć sobie obecne chwile zastanawianiem się nad tym, czy coś w najbliższym lub nieco dalszym czasie się spierdoli. Kiedyś martwiła się na zapas zdecydowanie za dużo — aż dziwne, że nie była jeszcze siwa od tego stresu. Nie tęskniła za tym wcale i prawdą było też, że przy Freddiem o wiele łatwiej było jej podchodzić do życia względnie beztrosko. A na pewno teraz.
Może to się uda, ale nic nie obiecuję — powinien być świadomy, że nic mu nie obiecuje. Chociaż tak naprawdę nie planowała się jakoś specjalnie opierać, po prostu musiała podkreślić swoją buntowniczą naturę w tym momencie.
Jest to możliwe — przyznała, nie zamierzając go w tym momencie oszukiwać. — Ale nie bierz tego do siebie, po prostu w liceum byłam… Hm, nudna — podsumowała dość mało konkretnie, ale chyba nie chciała teraz rozgrzebywać tej kwestii. — Ale możemy powspominać licealne czasy innym razem — zaproponowała więc, uśmiechając się lekko. To brzmiało jak zbyt poważny temat na rozważania na pierwszej randce. Na wspominki i oglądanie starych zdjęć przyjdzie jeszcze na pewno czas. Teraz poza tym mieli inny plan, który chwilę później mogli wcielić w życie.
Hm, było to bardzo przyjemne i ciekawe doświadczenie — przyznała, gdy już wynurzyli się spod wody, odgarniając mokre włosy do tyłu. — Ale jestem nieobiektywna — dodała, bo jednak była przekonana, że nie potrafi w pełni obiektywnie spojrzeć na tę kwestię. Ale nie było to istotne. Nie potrzebowali w końcu odpowiedzi na to pytanie, aby spędzić bardzo przyjemne popołudnie w swoim towarzystwie, korzystając z pogody i tego, co Fred przygotował na ich pierwszą randkę.

koniec, frederick hemmings
ODPOWIEDZ