żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Może gdyby był skuteczny lek, który wyleczyłby chorobę Leo całkowicie, to gniewałaby się na niego z innych powodów. Na przykład za to, że nie zdiagnozował się szybciej. Mogłaby się też gniewać na leki i terapię, że nic nie działało. Niestety to nie miało sensu i łatwiej było się gniewać po prostu na Leo za to, że wziął i umarł. Mimo, że Morgan doskonale wiedziała, że nie zrobił tego specjalnie, ani jej na złość, ani żeby się wymigać od małżeństwa z nią.
- Wiesz… tak naprawdę to nie musiałybyście wiele rozmawiać. – Zażartowała i szturchnęła ją lekko ramieniem. – Rozmawiałybyście o pragnieniach. Poza tym, jeśli mam być szczera to rozmowy z kobietami są jakieś łatwiejsze. – Nawet to jak teraz sobie swobodnie rozmawiały. Znały się tak krótko, a Morgan w ogóle nie czuła tego, że tak naprawdę Mia jest dla niej obcą osobą. W sumie to nawet nie znała nazwiska Mii. Dobra, pewnie znała, ale nie zapamiętała, bo jak przyszła tutaj do pracy to przecież to nie tak, że nagle zaczęła zapamiętywać nazwiska każdego pracownika. Morgan też przez całe swoje życie nie miała dobrego wzorca kobiecego. Jej matka była tragiczna. Mogła się tylko cieszyć, że dziewczyny, z którymi się przyjaźniła miały normalne matki i oferowały jej chociaż zalążek tego jak powinna wyglądać poprawna relacja matki z córką. No i miała też Benedicta, który ją przed wieloma rzeczami chronił, ale niestety Morgan nie wiedziała o tej ochronie. Była pewna, że Benny uciekł, żeby nie musieć znosić tego wszystkiego. – Mam nadzieję, że nie myślisz, że ja to wiem. – Spojrzała na nią przerażona. Może biedna miała vibe typiary, która zna ceny na czarnym rynku. Troszkę ją to przeraziło, ale w sumie nie aż tak bardzo. – Może trzeba podpytać pracowników zakładu. Trochę kripów tu jest, nie? – parsknęła cicho śmiechem, ale miała nadzieję, że nikogo nie obraziła i że nikt nie podsłuchiwał.
Gdyby nie bycie w tym tragicznym związku, to poddałaby się pocałunkowi bardziej. Chciała jednak zachować resztki godności. Tom był jaki był, ale nadal był jej partnerem. A przynajmniej takie miała wrażenie. Może powinna z nim o tym porozmawiać, żeby w końcu poznać prawdę na temat swojego statusu. – Nawet nie wiem czy mam. To jest tak durne i skomplikowane. – Westchnęła. – Po prostu nie chcę wyrzutów sumienia, że mogę być kimś to zdradza. – Wyjaśniła i miała nadzieję, że Mia nie odbierze tego w żaden tragiczny, albo raniący sposób. Morgan miała zbyt skomplikowane życie ostatnimi czasy, żeby nawet jej związek-nie-związek był prosty.
- Owszem. Nawet nieco ekscytujący. – zaśmiała się, bo ona nie odebrała tego jako nic niezręcznego, albo coś co mogłoby zrujnować początek tej przyjaźni. Obie były pijane, gadały na tematy, które mogły nakręcić. Morgan nie mogła mieć pretensji tylko i wyłącznie do Mii. – Dobra. Muszę chyba spadać, zanim Cece zawiadomi policję, że zaginęłam. – Wstała ze stołka i podeszła do psa, którego odwiązała i wytarmosiła za uszy. – Naprawdę dobrze się dzisiaj z tobą bawiłam. Ciesze się, żę to zrobiłyśmy. – Uśmiechnęła się jeszcze. – Widzimy się w pracy. A jak nie to na pewno się odezwę! – Podeszła nawet do Mii i nie pytając o żadną zgodę przytuliła ją i tkwiła przez chwilę w takim uścisku. – Do zobaczyska. – Pomachała jeszcze i poszła do domu. A właściwie to pojechała. Było ciężko, bo była jednak pijana, a nie mogła zostawić tutaj roweru. O ile przyjechała rowerem. Jeśli nie przyjechała rowerem to właśnie komuś ukradła rower.

/ztx2
ODPOWIEDZ