Dzisiaj miała podjechać ze swoją siostrą na badania, na które pewno została zmuszona, bo jak wiadomo najgorszym pacjentem jest lekarz, który uważa, że sam się na pewno wyleczy i na sto procent to nie jest nic poważnego, bo jak by to mogło być inaczej. Fera miała takich dwóch w rodzinie, więc już wiedziała mniej więcej jak to wygląda. Sawyer pewnie musiał namówić Lily na to. Kurde, a może ona skorzystałaby z okazji i też by się zbadała? Sama nie wiedziała czy to dobry pomysł, zobaczymy. Może jak będzie czekać na Lily to się umówi. Tak, to brzmi jak dobry plan.
Podjechała po starszą siostrę i pojechały. Została poinstruowana przez swojego nadopiekuńczego szwagra co ma robić i tak dalej. Słuchała piąte przez dziesiąte, bo Sawyer jak zawsze przesadzał. Oczywiście nie z tym, że trzeba zaręczyny Lily do lekarza.
- Naprawdę kiepsko wyglądasz, na pewno się czymś strułaś? - zapytała pewnie po raz kolejny Fera martwiąc się o siostrę.
Lily Beardsley
Lily była w ciąży.
Ta myśl wciąż wydawała jej się nieco abstrakcyjna. Była w szoku, choć wspólnie ze swoim mężem od kilku miesięcy starali się o to, aby powiększyć swoją dwuosobową rodzinę. Kiedy zobaczyła dwie kreski na teście ciążowym, poczuła ulgę, ale i strach. Dla pewności zrobiła kilka testów, było ich z pięć, a każdy z nich pokazywał wynik pozytywny. Sawyer mówił jej, żeby przestała, ale Lily chciała mieć pewność. Nie chciała znów się rozczarować.
Kolejnego dnia razem ze swoją młodszą siostrą wybrała się na badania. Z domowymi testami bywało różnie, aby przekonać się, czy jest w ciąży, musiała zrobić dodatkowe badania. Planowała zmierzyć poziom beta HCG, a po uzyskaniu wyników, zamierzała udać się do ginekologa. Jej mąż wyprawił ją do lekarza, a Fera zawiozła ją na miejsce. Lily była jej bardzo wdzięczna za pomoc, ponieważ w dalszym ciągu nie czuła się najlepiej. Rano wymiotowała z dobrą godzinę. Była odwodniona i nie bardzo wiedziała, jak przeżyje najbliższe tygodnie.
— Nie, to chyba jednak nie jest zatrucie — odparła nieco zakłopotana i odpięła pas, ponieważ dotarły już do przychodni. Lily doskonale znała to miejsce, ponieważ pracowała tu na co dzień. Dziś zapowiedziała jednak, że pojawi się w przychodni w roli pacjenta. W tym stanie nie była w stanie pracować.
— Powiem Ci zanim wejdziemy, bo nie chcę, żeby ktoś coś usłyszał. Chyba jestem w ciąży… to znaczy… raczej nie ma innej możliwości, zrobiłam pięć testów ciążowych, teraz muszę tylko potwierdzić ich wynik — oznajmiła, a na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Lily była szczęśliwa, ale wiedziała, że w pełni będzie się tym cieszyła dopiero, kiedy wszystko będzie pewne na sto procent. Miała nadzieję, że wyniki przyjdą szybko. Tak czy siak umówiła już także wizytę u ginekologa.
feraye beardsley
Słuchała uważnie siostry, po czym lekko się uśmiechnęła.
- To dlatego Sawyer kazał przywieść twoją dupe tutaj! - powiedziała i w tym momencie wszystko ułożyło się w całość. Teraz dobrze rozumiała swojego szwagra. - Niepotrzebnie robiłaś tyle tych testów, badania na pewno wszystko wykażą, ale trzymam kciuki, żeby to była ciąża - powiedziała Feraye przytulając siostrę. Fera w pewnym sensie też była lekarzem, ale takim dla zwierzaczków i wiedzę miała mniejszą, chociaż nie – wiedze miała w zupełnie innym zakresie.
- Chodź cykorze, zbadają cię i wszystko będzie wiadomo - dodała jeszcze weterynarka obejmując siostrę po czym obie ruszyły do środka. Trzymała kciuki, aby siostrze i szwagrowi w końcu się udało i zostali rodzicami, bo tam bardzo tego pragnął.
Lily Fitzgerald
— Sam chciał ze mną przyjść, ale powiedziałam, że na badania pójdę z tobą. Jego zabiorę do ginekologa, jeżeli badania krwi potwierdzą ciążę — oznajmiła z delikatnym uśmiechem. Lily miała ogromną nadzieję, że szybko otrzyma wyniki. Bardzo się niecierpliwiła.
— Też mam taką nadzieję, ale nie chcę robić sobie niepotrzebnych nadziei — przyznała i wzięła głęboki oddech. Lily długo próbowała zajść w ciążę. Liczyła, że tym razem nareszcie się udało.
— Chwilę tu poczekamy — stwierdziła, widząc tłum pacjentów. Usiadła, zajmując miejsce w kolejce. — Lepiej opowiadaj, co u ciebie? Jak idą przygotowania do ślubu? — spytała wyraźnie zainteresowania. Ślub młodszej siostry był dla niej wielkim wydarzeniem. Lily cieszyła się jej szczęściem. Trudno było jej uwierzyć w to, że Jake wreszcie zebrał się na odwagę, żeby się oświadczyć.
feraye beardsley
- Bardzo dobrze zrobiłaś, już widzę jakby się rządził tutaj. Pewnie by go wywalili - zaśmiała się Feraye wyobrażając sobie jak jej szwagier będzie się zachowywał na badaniu, bo niestety lekarz z człowieka nigdy nie wychodzi, a jeszcze jak coś się dzieje nie po myśli to wtedy tragedia. Znała Sawyera tyle lat, był dla niej jak brat, którego kochała wkurzać, a to wszystko dlatego, że w rodzinie były same siostry. - Na pewno będzie dobrze - powiedziała Feraye z pewnością w swoim głosie.
Usiadły w poczekalni, a Ferę przeszły ciarki. Nie lubiła takich miejsc.
- W porządku, wybrałam już suknie, ale bez szaleństw, bo nie chce wyglądać jak idiotka. Jacob ogarnął sale i może dzisiaj załatwimy zaproszenia - odpowiedziała zgodnie z prawdą patrząc na siostrę. Nie mogła już się doczekać, kiedy zostanie żoną Jacoba. Przygotowania do tego dnia szły naprawdę fajnie z czego była zadowolona, nie było żadnych problemów czy dziwnych sytuacji.
Lily Fitzgerald
Lily cieszyła się, że miała za sobą dzisiejsze badania. Teraz pozostało jej tylko oczekiwanie na wyniki. Liczyła, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Najgorsze było już za nią, chociaż Lily nie należała do szczególnie cierpliwych istot. Wszystko chciała mieć na już, ale cóż, nie zawsze tak się dało. Zaśmiała się na słowa siostry. Wiedziała, że Feraye miała rację. Znała swojego męża i była pewna, że ten nie wysiedziałby tu spokojnie. — Oddałam się we właściwe ręce — odparła i skinęła głową w jej stronę. Feraye była dla niej wręcz nieocenionym wsparciem. Dzięki jej obecności trochę się rozluźniła i choć na chwilę zapomniała o swoim kiepskim samopoczuciu.
Lily była podekscytowana ślubem swojej młodszej siostry. Wiedziała, że Fera też bardzo czekała na ten dzień. — Czyli nie będzie żadnej bezy? Rozczarowałaś mnie! — odparła ze smutną minką. Oczywiście żartowała, bezy zdecydowanie nie były w jej guście. Lily unikała niepotrzebnej przesady. Lubiła prostotę. Na swoim ślubie postawiła na minimalizm. Po latach dalej chętnie wracała do zdjęć z tego wydarzenia.
— Macie w planach podróż poślubną? Jake powinien zorganizować coś romantycznego. Może Paryż? No wiesz, Europa… wino, croissanty, naleśniki, no i berety. Aż sama się rozmarzyłam, chętnie odwiedziłabym Luwr i te inne wspaniałe muzea — odparła wyraźnie rozbawiona. W tej chwili śniła na jawie. Śniła o pięknym Paryżu, o pysznym francuskim jedzeniu i o monumentalnych zabytkach. Marzyła też o zakupach. W końcu Paryż był też światową stolicą mody, chętnie przytuliłaby szpilki prosto od projektanta albo kultową torebkę Chanel. Lily lubiła inwestować w rzeczy, które posłużą jej na lata. Unikała trendów i przedmiotów, które ewidentnie miały złą jakość.