Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2

Marnie była jedną z tych osób, które znały Biancę jako spokojną dziewczynę, twardo stąpającą po ziemi, z której pani Cho byłaby zadowolona. Może nie zachwycona, ale ukontentowana. Zawsze chciała, aby jej córka była taka jak ona, poważna, z pracą, karierą i rodziną. Może i było ich stać na kucharki, ale gotowanie było dla niej terapią. Niektórzy chodzą na siłownię jak się denerwują, a pani Cho gotowała. I tą pasję przekazała swojej córce, bo najwięcej czasu spędzały właśnie w kuchni.
Skoro Bianca zaprosiła swoją koleżankę, to wiadomym było, że nie dość że przygotowała im coś pysznego, to jeszcze da Marnie na wynos. Dziewczyna naprawdę nie rozumiała jak można w tak młodym wieku można wyjść za mąż. A nawet jak w ogóle można wyjść za mąż... No, ale to był zupełnie inny temat. Jednak nie było o co się martwić. Bia nie miała zamiaru ani teraz, ani wtedy, wybijać ten pomysł z głowy Clarke, skoro była szczęśliwa, to niech będzie! Jednak Rochester-Cho nigdy nie ukrywała swojego zdania. Powiedziała, co wiedziała i ucięła temat. Czy wpłynęło to Marinę? A kto to wie.
Nieważne, pewnie nie będą dziś o tym rozmawiać, bo i po co? Ty okazał się wcale nie taki najgorszy! Może w tym jego pajacowaniu był jakiś urok? Bianca chyba by z nim nie wytrzymała więcej niż kilka godzin, ale to w końcu nie jej chłopak, ani mąż nie? Ona też sobie kogoś znajdzie. Kiedyś.
-Wchodź!-powiedziała podchodząc do domofonu i wpuszczając Marnie. Przekluczyła drzwi od mieszkania, aby kobieta mogła wejść sama, tak jak zawsze to robiły. W związku z tym, Bia mogła wrócić do kuchenki, gdzie gotowała na parzę dim sumy, które cały ranek lepiła. Musiała przyznać, było w tym coś nad wyraz terapeutycznego. Przygotowała parę rodzajów, choć robienie farszów tylko na etapie siekania było uspokajające. -No hejo-powiedziała, widząc Marnie w drzwiach i machnęła ręką, by weszła do środka. -Chcesz coś zimnego do picia?-zadała głupie pytanie, w końcu było gorąco na zewnątrz, a Clarke przyszła prosto z pracy. Aż dziwne, że tak uroczo wyglądała, nie mając na sobie żadnych dziecięcych łapek odciśniętych jak Lily w pierwszym odcinku How I met your father. Ale to może nawet lepiej, dla samej Marnie. -Mam wodę, albo domową lemoniadę z mango-powiedziała, zaglądając do lodówki. Talerze, sztućce i pałeczki już dawno były przygotowane, na wyspie w kuchni, którą Bianca lubiła o wiele bardziej niż stół jadalniany.

Marnie Clarke
Nauczycielka — Lorne Bay Community Kindergarden
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Marnie i Bianca znały się… Cóż, od zawsze. Może nie od urodzenia, ale gdyby ktoś zapytał o konkretny moment, ani jedna ani druga nie potrafiłaby sobie przypomnieć. Tak jakby tego początku nie było, a one po prostu się znały. Miały różne charaktery, stąd nie zawsze we wszystkim się zgadzały. Jak na przykład w kwestii małżeństwa. Marnie od razu wiedziała, że Tyler zostanie jej mężem, a skoro obydwoje tego chcieli i byli pewni, to po co czekać? Przecież i tak mieszkaliby i byliby razem bez ślubu, więc ślub tak naprawdę niewiele zmieniał, oprócz formalnych spraw. Bianca tego nie rozumiała i to było okej. Marnie nie zamierzała wbijać jej na siłę niczego do głowy. To, że uważała inaczej nie oznaczało jeszcze, że miały się pokłócić na śmierć i życie, bo przecież nie na tym to polegało. Może gdyby Marnie miała ostrzejszy temperament i pyskaty język, faktycznie by się poróżniły. Na szczęście w ich związku to Bianca była tą w gorącej wodzie kompaną, podczas kiedy Clarke podchodziła do wszystkiego spokojnie i rozważnie.
Bianca wróciła właśnie z wycieczki na Bali, więc jasnym było, że Marnie od razu ją odwiedzi. Wcale nie dlatego, że oczekiwała pamiątek czy innych materialnych dóbr. Chciała zobaczyć się z najlepszą przyjaciółką, zobaczyć zdjęcia a przede wszystkim wypytać jak tam jest. Marnie nie narzekała na swoje życie, ale prawdą było, że nie zwiedziła innych kontynentów poza Australią, a nawet dłuższa wycieczka do dalej położonych australijskich miast stanowiła mały problem. Dlatego, zawsze kiedy Bianca wyjeżdżała za granicę, Marnie zawsze wszystko chciała wiedzieć.
Mieli jeden samochód, więc Tyler podwiózł ją pod dom Bianci w drodze do pracy i obiecał, że po nią wróci kiedy tylko będzie chciała. Tak więc Marina, bardzo zadowolona z dzisiejszego spotkania, podeszła do drzwi i zadzwoniła do nich wesoło. Znaczy, tego Bianca nie wiedziała, bo dzwonek do drzwi zabrzmiał zwyczajnie, ale Marnie była wesoła. Co Bia i tak zauważyła chwilę później, kiedy jej przyjaciółka weszła do środka i zanim odpowiedziała, w pierwszych słowach mego listu objęła brunetkę ramionami.
- Tak dawno się nie widziałyśmy, a ty się nawet nie przywitasz porządnie - cmoknęła pretensjonalnie, chociaż wesoły wyraz twarzy zupełnie do niego nie pasował.
- Może poproszę lemoniadę. A co będziemy jadły? - Zapytała, jak już usiadła wygodnie na krzesełku przy wyspie kuchennej. Bianca nie chciała podzielić się z nią nazwą potrawy mówiąc, że będzie niespodzianka i teraz Marnie z niecierpliwości machała nogami pod blatem.

Bianca Rochester-Cho
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zapewne poznały się w szkole podstawowej, przynajmniej wtedy stały się koleżankami. Wcześniej pewnie się mijały gdzieś, widziały na placu zabaw. Jednak tak czy siak, było to wiele lat temu, a numery ewidentnie wskazywały na to, że w związku z tym znały się już ponad połowę swojego życia, jak nie 2/3! To było coś, nie da się ukryć! Przez to, że były wychowywane w różnych światach, oczywistym było to, że miały inne podejście do życia. No ale to nie było tylko to, bo Bianca nie poznała swojej bratniej duszy w trakcie odrabiania prac domowych. Choć… właśnie w takich czasach poznała Gaię, zaprzyjaźniła się z nią nawet mocniej niż z Marnie i w sumie pokochała ją, ale w tak zwanym międzyczasie zostało jej złamane serce, Zimmermannówna wyjechała i cóż, to Marina okazała się być lepszą przyjaciółką. Z resztą, to też było co innego, bo Bia miała dwie twarze – ta grzeczniejsza, bardziej ułożona bardziej dogadywała się z panią Clarke, a ta druga była tak naprawdę stworzona i podsycana przez Gaię.
Bianca wiedziała, że z nich dwóch to ona jest globtrotterką, z różnych powodów. Nie sądziła, że z tego powodu jest lepsza, czy jakaś bardziej modna, bo podróże i ilości pieczątek absolutnie o niczym nie świadczyły. Jednak nie da się ukryć, że były przyjemne, wiec jak już Marnie była pewna, że weźmie ten ślub z Tylerem, to jej przyjaciółka przygotowała dla niej weekend w spa w ramach wieczoru panieńskiego. Sądziła, że ta nie będzie chętna na jakieś całonocne imprezowanie w klubach, ale drinki, dobre jedzenie i masaże to było zupełnie coś innego! No, ale też oczywistym było to, że Bianca coś przywiozła przyjaciółce! Zawsze coś przywoziła, bo Rochester lubiła kupować i wydawać pieniążki swojej matki!
-Przywitam się, spokojnie-powiedziała, obejmując przyjaciółkę! Co prawda nie czekała pod drzwiami, no ale znały się na tyle, bywały u siebie nawzajem na tyle często, że mogły to sobie darować.-Super, że przyszłaś!-dała podekscytowana tym spotkaniem. Zupełnie jakby miała ochotę, czy potrzebę potwierdzić, że faktycznie tak jest, skoro nie rozwinęła przed Marnie czerwonego dywanu i nie zatrudniła kamerdynera do otwarcia drzwi. Jednak spokojnie, nic się nie stało tak naprawdę.
-Proszę-powiedziała podając szklankę chłodnego napoju, po czym wróciła do swojego stanowiska przy kuchni. W tym miejscu czuła się dobrze, miała władzę, wiedziała że wiele potrafi i wszystko zależy od niej, a jednak wcale się nie stresowała tym. –Pierożki z krewetkami i kolendrą, warzywami i wieprzowiną w sosie sezamowym-zaczęła pokazywać które są z czym. Jeśli Marnie kiedyś wyszłaby ze spotkania u Bianci z pustym żołądkiem, to byłaby to zniewaga! –Opowiadaj, co tam w dorosłym świecie słychać-zaśmiała się. Zawsze uważała, że ona żyjąc za pieniądze rodziców, mając pracę taką, aby trochę zarabiać, ale przede wszystkim dobrze się bawić, wciąż była mentalnie nastolatką. W przeciwieństwie do przyjaciółki, która pracowała po to, aby móc zapłacić rachunki i mimo młodego wieku, miała już męża.

Marnie Clarke
Nauczycielka — Lorne Bay Community Kindergarden
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, Marnie dosyć wcześnie weszła w związek z Tylerem, bo niedługo potem jak się poznali. Musieli mieć wtedy jakoś po piętnaście lat, a jeśli do tego Bianca poznała w tym czasie Gaię to jasnym było, że miały dla siebie mniej czasu. Obydwie były bardziej zajęte swoimi nowymi związkami, nawet jeśli ten Bianci i Gai nie był takim związkiem - związkiem. A potem, kiedy Bianca została na lodzie, Marnie nie mogła zostawić jej samej. Marinie i jej mężowi już dawno minął miesiąc miodowy, więc nie musieli każdej chwili spędzać razem. Zresztą, to też nie tak, że kiedy zaczęła być z Ty’em ignorowała resztę swoich przyjaciół. Po prostu z Biancą nie spędzały już tyle czasu ile kiedyś, no. O to mi chodzi. A Marnie Gaię lubiła, chociaż złamała jej najlepszej przyjaciółce serce. Nie chciała gadać na nią złych rzeczy. Na nikogo nie chciała. Na szczęście mówiła mało, ale za to bardzo dobrze słuchała, więc Bianca spokojnie mogła jej się wygadać bez oczekiwania, by Clarke razem z nią psioczyła na Zimmermann.
O tak, swój wieczór panieński Marnie zdecydowanie zaliczała do jednych z najlepszych wspomnień w jej życiu. Nigdy wcześniej ani później nie zaznała takich luksusów. Na razie. Kto wie, może w końcu te wszystkie dodatkowe prace Tylera sprawią, że wyremontują wymarzoną łódź, a wtedy wszystko wydawało się już z górki. Mogliby wypłynąć gdzieś, niedaleko, bo to nie był wielki jacht, żeby robić nim nie wiadomo jak wielkie wycieczki, ale na pewno na takiej łódce odpoczęliby od wszystkich i wszystkiego. Tyler przeraźliwie potrzebował odpoczynku i Marnie doskonale o tym wiedziała.
- Och, wiem - wyszczerzyła się szeroko, kiedy Bianca stwierdziła, że super, że przyszła. Marnie była z natury nieśmiała, przede wszystkim jeśli chodziło o ludzi spoza rezerwatu, jednak nie hamowała się przy tych, których znała całe życie. Tak jak na przykład teraz przy Biance. Przy niej mogła zachowywać się jak dzieciak, więc jak dostała szklankę z lemoniadą pod nos, pozwoliła sobie zaklaskać w ręce jak mała dziewczynka.
- Uuuu, z krewetkami mówisz? Pysznie brzmi. Już się nie mogę doczekać aż spróbuję - nie były to czcze pochwały. Może i z nich dwóch to Marnie była tutaj mężatką, ale Bianca gotowała zdecydowanie lepiej. Nie było w tym nic dziwnego, bo jednak łatwiej a przede wszystkim bardziej przykładało się do rzeczy, które lubiło się robić.
- Nic spektakularnego, niestety nie jestem jeszcze w ciąży - uśmiechnęła się półgębkiem, popijając przy okazji lemoniadę ze szklanki i zerkając sobie z ukosa na Biancę. Doskonale wiedziała jakie zdanie ma na ten temat jej przyjaciółka i czasem bawiło ją podpuszczanie Bianci.
- Ale za to Tyler ostatnio zapomniał użyć kremu z filtrem i tak sobie spalił plecy i klatę, że cztery dni musiałam okładać go kefirem. No i był taki epizod niefajny, gdzie zasłabł i wylądował w szpitalu. Ale tak to stabilnie, stabilnie - pokiwała głową na potwierdzenie własnych słów. Prawda była taka, że u Clarke’ów działo się dużo, ale nic takiego co by faktycznie było sensacją i wywróciło ich życie do góry nogami.

Bianca Rochester-Cho
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak naprawdę nie było niczym dziwnym to, że Marnie miała chłopaka w tak młodym wieku. Nawet to, że była jedną z pierwszych z jej rówieśników. To było piękne, to było marzenie każdej nastolatki. Co było dziwne, że w przeciwieństwie do innych gówniarskich związków, ten się trzymał i nie wyglądało, żeby miało się rozpaść. I bardzo dobrze, bo choć Bia nie była wielką zwolenniczką ich małżeństwa (samego sakramentu!), to absolutnie nie życzyła im tego, aby się rozstali. Ona sama chyba nieco później odkryła, że jej wymarzonym księciem na białym koniu była amazonka Gaia, choć wtedy Berta.
Bianca nie bardzo mogła w pełni się użalać nad sobą, gdy Gaia ją zostawiła. A raczej wyjechała po prostu, bo przecież nawet specjalnie się nie rozstały. Brunetka po prostu zniknęła. Może się Rochester - Cho nie chciała się przyznać do tak perfidnie złamanego serca, ale też nie mogła być aż tak otwarcie zraniona ze względu na to, że nawet teraz, po tych paru latach, nie wszyscy wiedzieli o jej preferencjach. Marnie wiedziała, pewnie musiała pocieszać przyjaciółkę, ale na przykład mamcia Cho sądziła, że to zwykły foch na przyjaciółkę, że ta wyjechała sama. Nie mogła wiedzieć nic więcej, dla dobra narodu.
-Wiem, że lubisz, spokojnie-owoce morza były wspaniałe. Jeśli się mieszka w takim miejscu jak Australia, to trzeba korzystać. No właśnie, Bia wydawała się być dobrym materiałem na żonę - uwielbiała gotować, potrafiła samej prowadzić dom, wywabiać trudne plamy i prasować. A oprócz tego była ładna i pochodziła z dobrego domu. Brzmi niemal jak ulotka reklamująca, a jednak chętnych na to nie było. A może to ona sama tego nie chciała? Może wciąż miała złamane serce i bała się związać? Wszystko było prawdopodobne. Z resztą, dziewczyna nie miała pojęcia, czy chciałaby spędzić swoją przyszłość z kobietą, czy z mężczyzną. Nie mówiąc o konkretnej osobie!
-Zabrzmiałaś, jakbyście usilnie o to się starali-zmarszczyła brwi. Cóż, ona osobiście nie miała nic przeciwko związom, czy dzieciom, lecz nie sądziła, że trzeba się spieszyć, na boga! Wciąż czuła się bardzo młoda, a przecież z Mariną były rówieśnicami. No i nie chciała sobie wyobrażać przyjaciółki z jej mężem w łóżku, fuj.
-Stabilnie, cały com Clarke'ów wisi na Twojej głowie, bo jesteś bardziej odpowiedzialna niż Tyler?-uniosła brew, bo zabrzmiało to dość... Cóż, mało odpowiedzialnie. -Mam jednak nadzieję, że wszystko z nim w porządku?-zapytała, aby nie wyjść na jakąś złośliwą i niewdzięczną. Jedno co ceniła w tym gościu to fakt, że dobrze traktował swoją żonę i chciał jej zapewnić gwiazdkę z nieba. Oboje sądzili, że Marnie się to należy!

Marnie Clarke
Nauczycielka — Lorne Bay Community Kindergarden
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że Marnie wiedziała o seksualnych preferencjach Bianci. Nie mogła być jej najbliższą przyjaciółką nie wiedząc o tym, umówmy się. No bo okej, nie mówiły sobie wszystkich rzeczy, bo niektóre Marnie miała zarezerwowane tylko dla siebie i swojego męża, tak samo jak Bianca dla siebie i… cóż, dla siebie? W każdym razie fakt, że Rochester-Cho wolała kobiety do takich nie należał, dlatego Clarke wiedziała. I szczerze mówiąc, to nie miała pojęcia, dlaczego Bianca robi z tego taką wielką tajemnicę. Nie znała pani Cho zbyt dobrze, pewnie widziała ją przelotnie ze dwa-trzy razy. Możliwe nawet, że kiedyś zostały sobie przedstawione, ale oprócz tego co czasem opowiadała o niej przyjaciółka, Marnie nie wiedziała nic więcej. Być może dlatego było to dla niej głupie. Bo w świecie Mariny Clarke każdy był tolerancyjny, a już najbardziej rodzice. No bo nie mogli przecież przestać kochać swojego dziecka tylko dlatego, że to dziecko nie wpisywało się w przyjęte ramy społeczne, prawda? Zwłaszcza, jeśli nie robiło tym nikomu krzywdy. Ale cóż, Marnie może i ogarnięta, była jednak nieco naiwna. Miała więc ogromne szczęście, że trafiała w swoim życiu na ludzi, którzy tego nie wykorzystywali.
Marnie uważała, że chętnych do ręki Bianci było mnóstwo, tylko niestety sama Bianca tego nie widziała, bo też nie wiedziała czego chce. I nie, Clarke nie bała się powiedzieć tego przyjaciółce wprost. Na tym między innymi polegała ich przyjaźń. Że oprócz wspierania siebie nawzajem i miłego spędzania razem czasu, były wobec siebie kompletnie szczere. Tym sposobem obydwie doskonale wiedziały, że mogą na siebie liczyć w trzeźwej ocenie sytuacji.
- Żartowałam - przyznała rozbrajająco szczerze, uśmiechając się wesoło. Oczywiście, że planowali z Tylerem dzieci, nawet więcej niż jedno, ale to jeszcze nie był ten czas.
- Kiedyś na pewno, ale jeszcze nie teraz. Oczywiście zostaniesz matką chrzestną pierwszego i nie chcę słyszeć, że nie - wycelowała w przyjaciółkę palec wskazujący. Wiadomo, że nikt do niczego Bianci nie zmusi i jeśli Rochester-Cho nie będzie chciała zostać chrzestną to nie zostanie. Pytanie tylko, jak jej potencjalna odmowa wpłynie na relację obydwu pań. Miejmy nadzieję, że tak wieloletnia przyjaźń będzie potrafiła się utrzymać bez żadnego zadrapania.
- No i dlatego jest stabilnie. Bo to ja jestem odpowiedzialna a nie Tyler - odpowiedziała, robiąc sobie trochę podśmiechujki z własnego męża. Niezłośliwe, jednak trudno było się z tym nie zgodzić.
- No teraz już tak, ale co się strachu najadłam w tym szpitalu, to ci mówię - pokręciła głową i pociągnęła łyk lemoniady ze słomki.
- Ty lepiej opowiadaj jak było na tym Bali. Na pewno miałaś ciekawsze przygody, niż ja w starym, dobrym Lorne - zaśmiała się krótko, a potem oparła głowę na łokciach czekając, aż ją Bianca uraczy jakimiś plotkami.

Bianca Rochester-Cho
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wiadomo, że to, że Marnie i Bianca rozmawiały o tym, że Bianca w sumie grała na dwa fronty, czy jak to po prostu nazwać, że tak jak byli kiedyś chłopcy, czy teraz mężczyźni, na widok których miękły jej kolana, istniały także dziewczyny czy kobiety, które działały podobnie. Nie musiało to znaczyć absolutnie, że rozmawiały o tym, jakiego penisa mają ich partnerzy, czy coś równie osobistego! Nie, o takich rzeczach nie rozmawiają wszystkie przyjaciółki, choć na pewno się zdarzają takie. Jeśli są wystarczająco bezpośrednio i czują potrzebę poruszania takich tematów. Bianca może nie była wstydliwą osobą, ale wiedziała, ze Marnie ma trochę inne podejście do tego tematu. Miała ku temu prawo, nie bójmy się powiedzieć! Miała ku temu pełne prawo i to, że w życiu widziała tylko jednego penisa absolutnie nie miał tu nic do gadania.
Czemu Bianca tak bardzo bała się matki? Bo kobieta była przerażająco konserwatywna, która uważała, że jej zdanie jest słuszne i nawet jeśli inni mają czelność uważać inaczej, to nijak to jej zdania nie zmieni. Najśmieszniejsze było to, że istniała jakaś drobna szansa na to, że pani Cho po prostu byłaby niezadowolona z tego, że jej córka wybrała inną drogę niż ona sama, a nie było to powiązane z niczym innym, jak odcięcie od rodzinnych pieniędzy, które tak bardzo Bianca kochała, a także brakiem miłości z jej strony. Panienka Rochester-Cho tego się bała i powtarzała sobie, że dopóki nie poznała kobiety, z którą chciałaby zaangażować się w poważny związek, nie będzie się wychylać. A jak ktoś taki pojawi się w jej życiu, to może to będzie ryzyko warte świeczki?
-Totalnie nie mam nic przeciwko staraniom, ale wiesz... Młoda jesteś, jeszcze będziesz mieć czas na dzieci, nawet więcej niż jedno-stwierdziła. No cóż, przecież walczyć z przyjaciółką nie będzie, a skoro łączyła ich taka relacja, to Bii nie zostawało nic innego, niż tylko się z tym pogodzić. Ona znajdowała się w zupełnie innej sytuacji życiowej, więc jasne jest, że nie do końca potrafiła się z tym utożsamić. Jednak nie chciała jakoś mocno napierać na panią Clarke, żeby zmieniła swoje podejście.
-Oczywiście, że będę matką chrzestną, co ty sobie myślisz? Będę rozpieszczać malucha i obdarowywać go prezentami. Tylko nie licz na to, przejmę go w spadku-zaśmiała się. Marnie musiała wiedzieć o co chodzi, że to po śmierci rodziców niby to rodzice chrzestni mieli zająć się dzieckiem. Ona na to sie nie pisała, niestety. Na całe szczęście, każdy zdawał sobie sprawę z tego, że nie nadawała się na opiekuna. Co było totalną prawdą, a nie jakimś pomówieniem.
-W każdym związku musi być podział, kto nosi spodnie-zaśmiała się. Cóż, może Clarke nie miał u niej jakiś najwyższych not, ale nie bójmy się tego powiedzieć. Nie miała go ani za totalnego debila, ani przegrywa, ani nic takiego. Po prostu był specyficznym typem. Jednak jeśli uszczęśliwiał Marnie, to musiał o nim świadczyć dobrze. -No ale co, jak zadzwonił do ciebie, to nie powiedział, co mu jest? Zgrywał trupa? Czy nie odzywał się i musiałaś sama go wyśledzić, że leży w szpitalu?-zapytała w sumie zaciekawiona, skąd takie nerwy. Poza takimi normalnymi, kiedy ludzie po prostu stresują się o zdrowie kogoś bliskiego. Jednak Bianca czuła, że tam było coś więcej. Czy słusznie? Trudno powiedzieć.
-To był wypad totalnie do spa, więc wiele tam przygód nie przeżyłam. Jednak wypoczęłam jak młody bóg i ani trochę nie żałuję. A wiesz doskonale jak nie lubię latać...-westchnęła. Dlatego chwilami z takich wypadów wracała bardziej zestresowana, jeśli spotkały ją w trakcie lotu powrotnego na przykład turbulencje.-Nie wystawiłam nogi poza bramy hotelu. Pokój-spa-basen, to była jedyna trasa, którą pokonywałam-zaśmiała się. Nie był jej to pierwszy raz na wyspie, nie czuła potrzeby zwiedzania, zaliczania kolejnych punktów z "to do-list". Marnie mogła tego nie rozumieć, ale dla Bii było to normalne, matka jej pokazała taki styl życia.

Marnie Clarke
ODPOWIEDZ