lorne bay — freelance
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oszustka, (nie)wymarzona narzeczona i mama 7-letniego Henry’ego. Wciąż szuka dla siebie miejsca na tym świecie z nadzieją, że nikt nie szuka już jej za to, co zrobiła przed laty.
Ups, I did it. Again?

Granatowa sukienka za kostkę, z długimi rękawami i kołnierzykiem. Prosta, bez ozdób, uszyta z brzydkiego, sztywnego materiału, który nie przepuszcza powietrza. Dwa warkocze z jasnych, gęstych i długich włosów związane czarną tasiemką. Białe, bawełniane skarpetki, czarne lakierki. Pismo Święte w skórzanej oprawie i modlitewnik.
Nie, to nie strój nowicjuszki w zakonie, a mormońskiej nastolatki, niedzielny.
Podczas gdy jej rówieśniczki szalały do Hit me baby one more time i krzyczały głośno i tell you what i want what i really really want Elizabeth znała odpowiedź. Żadnego zigazig ah. Chciała się wyrwać z tego chorego miasta, Świętych Dni Ostatnich, od słów proroka i własnej rodziny. Chciała poznawać świat, żyć zwyczajnie, mieć jedną matkę i możliwie żadnego ojca, nawet tego w niebie i koledż, a nie męża do wybrania. To wtedy, podczas spacerów z rancha do kościoła oddalała się od Alpine myślami coraz dalej, opracowując plan ucieczki idealnej.
W myślach udawało jej się spakować sprawnie, tuż po tym jak żony pana Addamsa zasnęły, a on sam również udał się na zasłużony odpoczynek, wprawiony nielegalnym bimbrem. Wymykała się niepostrzeżenie, sprytnie, kuchennymi drzwiami. Zakładała pod sukienkę legginsy ukradzione z Wallmartu, do szkolnego plecaka wciskała ciepłą bluzę ojca. Miała ze sobą zawsze kilka dolarów, sprawdzoną drogę do najbliższej drogi stanowej i ogrom samozaparcia. W tych miłych fantazjach zawsze udawało jej się dotrzeć do Salt Lake City. Wyobrażała sobie kolorowe miasto, jak z filmów i wolność, która ją tak czekała. Nowe życie.
W rzeczywistości próbowała uciec trzy razy. Za trzecim ojciec zbił ją tak bardzo, że nie oszczędził nawet twarzy. Każdy kolejny krok w stronę kościoła przychodził jej z trudem, podobnie jak otwieranie prawego oka. Wszystko dlatego, że jej plany rozmijały się z tymi, które nosił w sobie Joeffrey Addams. Betty nosiła w sercu plan ucieczki, a jej ojciec - plan zbawienia.

Bang bang, I shot you down

Ucieczki ojciec wybił jej z głowy finalnie, kiedy przy ostatniej próbie, podczas której ukradła rower, złamał jej rękę i pozbawił przywileju jedzenia i oglądania światła na cztery dni. Stała się grzeczniejsza, potulniejsza, pomagała żonom w domu i zanosiła pracującym braciom posiłki. Skończyła też 16 lat i przestała chodzić do szkoły, a ojciec intensywnie rozglądał się za kimś, komu mógłby ją oddać. To znaczy, kto mógłby zostać jej mężem. Była dość ładna, ale niezbyt uległa. Nie nadawała się na pierwszą żonę, która powinna być tą najmądrzejszą i zarządzającą domem. Jej jedynym walorem było to, że pochodziła od samego proroka. Który to planował wydać ją za jednego ze swoich przyjaciół, przez co otrzymałaby niezbyt zaszczytne miano czwartej żony. Ale rodzina miałaby problem z głowy. Negocjacje wciąż trwały, kiedy wydarzył się ten dzień. A zaraz po nim ten drugi dzień. Ten dzień i ten drugi dzień nie wydarzyły się bezpośrednio po sobie, ale czas pomiędzy nimi zlał się młodej Elizabeth w jedną wielką plamę, podpaloną kliszę, wyrwane kartki, sen, nieobecność, ból, złość, złość, złość, złość.
Nie miała szans. Dwaj jej przyrodni bracia i ich znajomi z okolicznej farmy, przewrócony koszyk z obiadem, próba ucieczki, jej prośby i krzyk i płacz, a potem już tylko szloch kobiet, fragmenty Księgi Mormona, słowa ojca o hańbie, zerwanej umowie, o tym, że nic jej już nie czeka tu, o braku o nieba, spakowany jeszcze raz plecak, ucieczka nocą, szybko, daleko, blisko autostrady, nadchodzący poranek i poczucie ulgi, które szybko uleciało razem z dwoma reflektorami, które oświetliły jej drogę. Zza jej pleców.
Tym razem była jednak przygotowana – pistolet wykradziony z dębowego biurka ojca wystrzelił najpierw w kierunku jednego z braci. Biała koszula szybko zalała się krwią, nie mógł już jej dalej gonić. Ojciec był starszy, nie mógłby jej gonić, chyba że udałoby mu się wrócić do samochodu. Do niego strzeliła więc nie w szoku, czy żeby go powstrzymać. Strzeliła mu prosto w głowę z premedytacją, a potem już nigdy nie oglądała się za siebie.
Tylko czasem, tuż przed zaśnięciem dopada ją krótka myśl.
Nie zależy jej ani na piekle, ani na niebie, wydaje jej się, że byłą już w obu miejscach.
Czasem tylko, na chwilę zaledwie zastanawia się – czy do brata strzeliła celnie? I czy wciąż jej szukają, żeby zapłaciła za to, co zrobiła, czy zostawili sprawę Bogu?

Well, you look like yourself but you’re somebody else

Pamięta słowa matki, która znalazła ją po kilku miesiącach. Wiedzą, co zrobiłaś i znajdą cię. Czasem budzi się w nocy, a te słowa wciąż dźwięczą w jej głowie. Ten jedyny wyraz matczynej troski, kiedy przekazała nastolatce dwa tysiące dolarów i kazała jej zniknąć. To Elizabeth wzięła sobie do serca. Kilka stówek wydała na podrabiane dokumenty, długo zastanawiając się nad imieniem i nazwiskiem. Musiały być neutralne, niewzbudzające podejrzeń, ale też przyjemne na tyle, by nie wzbudzało podejrzeń. W końcu, kiedy na Facebooku wyświetlił jej się jakiś post o pracy na farmach w Australii, wzięła imię pierwszej chętnej, nazwisko drugiej i tak została Laurą Harish, dobre 9 lat temu. Resztę pieniędzy zainwestowała w wizę i bilet w jedną stronę. Co prawda spłukała się do zera, ale liczyła na to, że ciężka praca na australijskiej ziemi pomoże jej stanąć na nogi.
Pośrednik jednak zgarnął hajs i zostawił ją z niczym na obcym kontynencie. W wielkim mieście bez pomysłu na to, co dalej. Próbowała sprzątania, statystowania w filmach, wszystkiego, co oferowało jej Brisbane, do którego w końcu trafiła. Rok upłynął jej na stałym oglądaniu się za siebie i liczeniu każdej złotówki oraz obiadach pochłanianych w pośpiechu, pomiędzy 7-Eleven a kolejną pracą.
Gdzieś pomiędzy tą gonitwą spotkała jego. Rezydenta, który zszył jej dłoń, kiedy skaleczyła się potłuczoną szklanką w barze, w którym łapała późnowieczorne zmiany. Nie chciała nawet tam trafić. Służba zdrowia i urzędy dla niej nie istniały. W ogóle pokazywanie gdziekolwiek podrabianych dokumentów wolała ograniczać do minimum. Nie potrafiłaby określić, co zauroczyło ją najpierw – jego pełen delikatności dotyk czy to spojrzenie? A może jej własna naiwność? Ta sama, która sprawiła, że kilka tygodni później w zasadzie nie opuszczali swoich objęć, a na jej liście osiągnięć seksualnych można wpisać szpitalny magazynek, gabinet lekarski, klatkę schodową i najobskurniejszą toaletę w podrzędnym barze w centrum miasta. Nic dziwnego, że kilka miesięcy później była już w ciąży. A to nie był nawet poważny związek. Nigdy nie porozmawiali o tym, czy chcieliby spędzić razem życie, a prowadzili dyskusje o tym, jak nazwą dziecko i do kogo będzie podobne. Mam nadzieję, że nie do ciebie, Leander. Zakomunikowała mu w żartach, a lata później wciąż ufa, że jej prorocze słowa się spełnią. Ojciec jej dziecka to alkoholik, pan tym-razem-będzie-inaczej, MR jasne-że-tam-będę, mistrz pisania wymówek, wirtuoz rzucania słów na wiatr. A miał być dobry, miał być jej rodziną, jej opoką, jej opieką medyczną w domu, jej porankiem, jej wieczorem, jej wszystkim, jej i tylko jej głupią kozą w tym, poprzednim i każdym następnym wcieleniu.
Ale zamiast niej wolał alkohol.
Zamiast własnego synka, najpiękniejszego na świecie Henry’ego wolał narkotyki.
Wytrzymała rok.
Zdmuchnęła świeczkę na torcie gaworzącego blondynka, a następnego dnia zgasiła światło przed wyjściem na wieczorny spacer i nigdy już nie wróciła do ich domu.

Dziś.

Laura stoi w kuchni i miesza powoli kawę, chociaż jej nie posłodziła. Nie zrobiła jej nawet dla siebie. Pianka nie wyszła jej idealnie, a ona chce robić i d e a l n e rzeczy.
Nakryła stół, wycisnęła sok z pomarańczy, wrzuciła bekon do piecyka i gotową jajecznicę na talerze i naleśniki i owsiankę i zapewne wstałaby nawet godzinę wcześniej, żeby zrobić jeszcze więcej i lepiej i sprawić, żeby został, żeby popatrzył na nią dłużej, żeby z nią porozmawiał, żeby przestał ją ignorować, żeby w końcu się odezwał, żeby to się… Nie skończyło.
Poprawia włosy i stawia filiżankę z cappuccino przy jego talerzyku.
Clarence i Laura poznali się pięć lat temu. Przehandlowała charakter i urodę w zamian za miłość do jej chłopca i stabilne życie. Poniekąd. Przyjmując jego oświadczyny, wiedziała już, że to zawsze będzie życie w trójkącie. Ona i dwie twarze jej narzeczonego. Wspaniałego ojczyma, artysty, dowcipnego, pełnego życia mężczyzny i małostkowego, porywczego i pełnego okrucieństwa furiata. Kiedyś często zastanawiała się, dlaczego zadowolił się dziewczyną bez szkoły i bez przeszłości. Dziś wie, że jego dobra strona za to, że nie wpisuje się w schemat rodziny Remingtonów, kocha ją nawet bardziej, a ta gorsza z jeszcze większą pasją ją za to nienawidzi. Perfekcyjne yin i yang, które niewiele kobiet potrafiłoby (i musiało) wytrzymywać.
Kiedy blondyn siada więc przy stole, a chwilę później przysiada się do niego siedmiolatek, opowiadający mu z zaangażowaniem o modelach samolotów, które widział ostatnio, przygląda się im z uwagą. Krótka chwila, kiedy Clarence na nią zerka, sprawia, że wracają do niej wspomnienia o wczorajszej awanturze, w której stracili większość zastawy stołowej, a z ilości epitetów, którymi obrzucili się nawzajem, można byłoby wypełnić cały słoik przekleństw Henry’ego. Widząc jego łagodniejsze spojrzenie, obdarza go jednak uśmiechem i również siada do stołu. Podaje mu dłoń, którą on obejmuje swoją, a drugą rękę kładzie na swoim udzie, pod stołem. I to tej pozwala się trząść. Do woli.

Laura Leanne Harish
1.12.1992 (4.4.1992)
Phoenix, Texas (Alpine, Utah)
Stale początkująca aktorka, projektantka wnętrz, nudna narzeczona
Freelance
Pearl lagune
zaręczona, heteroseksualna
Środek transportu
Laura dostała od narzeczonego białego Lexusa w wersji suv. To wyjątkowo przydatne przy odwożeniu synka na wszelkiego rodzaju zajęcia i wygodne, jeśli używa samochodu do pracy.
Nade wszystko kobieta uwielbia jednak stary rower, który wciąż trzyma upchnięty w garażu.

Związek ze społecznością Aborygenów
Nie pochodzi z Australii, wychowała się w Utah, chociaż twierdzi, że w Teksasie.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Dom to jej miejsce pracy i złota klatka. To jej największy projekt, a jednocześnie miejsce, w którym sama i nie sama zamknęła się bardziej, niż chciałaby przyznać.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
clarence remington Narzeczonego powiadomić w pierwszej kolejności.
leander burkhart Tego pana tylko, jakby umarła.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, ale nie zgadzam się na zdradzenie jej prawdziwej tożsamości.
Laura Leanne Harish
Willa Fitzgerald
powitalny kokos
warren
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
ODPOWIEDZ