Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Będzie co będzie. Ta myśl towarzyszyła mu od początku tego spotkania. W końcu nie mógł zatrzymać dziewczyny przy sobie, nawet gdyby bardzo chciał. A chciał... Spodziewał się jednak, że zaraz pozna "procedurę przekazania", w najgorszym wypadku otrzyma informacje odnośnie dalszych kroków - zmiany kryjówki, dorzucenia dodatkowej ochrony. Może wyjazdu zagranicę. W każdym razie, wszystko wskazywało na to, że ich wspólna przygoda właśnie dobiega końca.
Cóż, pozory mylą. Czasem bardzo boleśnie, o czym mieli się przekonać już za chwilę. Głównie Meg.
Kirk słuchał z założonymi rękami, opierając się plecami o futrynę drzwi wejściowych. Docierał do niego sens słów jak i cały przekaz komunikatu. No tak, przegrali. Z tym TEŻ trzeba było się liczyć. Ale wcześniej jakoś nie brali tego scenariusza pod uwagę a już na pewno nie w aż tak dramatycznej wersji. Bardziej prawdopodobna wydawała mu się ucieczka za granicę. Na przykład do RPA, gdzie swojego czasu Daniel miał sporo interesów.
Tego jednak się nie spodziewał. Zgadzał się jednak z Jackiem co do tego, że Daniel sam nie podjąłby decyzji o samobójstwie. Nie był to też raczej żaden szyfr - pytał przecież Meg, czy mają jakis system haseł - nie mieli. To oznaczało, że to co powiedział Jack znaczyło dosłownie to co powiedział... Daniel nie żyje, jego wpływy się rozeszły. Koniec gry.
Nosz kurwa mać...
A przynajmniej tej rundy gry, w której Meg jest wartościową, więc zagrożoną kartą. Co teraz - on nie wiedział.
Co - tylko tyle była w stanie z siebie wydusić. W sumie nic dziwnego. Pamiętał, jak on przyjął informację o śmierci ojca. Potem też nie było mu łatwo. Jemu na myśl przyszło jednak cos innego.
Jakieś instrukcje? Rzucił znacznie ciszej niż ona. W tej całej sytuacji starał się zachować jakąś racjonalność. I nie dominować rozmowy. W końcu wiedział "co". Wiedział też, że sprawa jest poważna - nikt dla okrutnego żartu nie robiłby ponad tysiąckilometrowej trasy. Bez lotniska w pobliżu...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Patrząc przed siebie widziała zamazany obraz, na tle którego wyróżniała się postać siedząca wcale nie tak daleko faceta. Jemu było przykro? To dlaczego jej nie. To trochę tak, że wiedziała o poważnej stracie. Uczucie powinno być intensywne, dotkliwe, rozdzierające na miliony kawałków. Tymczasem wszystko było nadal gdzieś w pobliżu, przyczajone, gotowe na atak w każdej sekundzie. Najdziwniejsze było to, że miała poczucie złej reakcji i to ją drażniło. Powinna krzyczeć, wyrywać włosy z głowy, popadać w stan szału. Ale tak naprawdę nie miała kontaktu z ojcem od wielu, wielu dni. Nie widziała go, ani nie słyszała. Być może dla niej zmarł już wtedy, gdy nad ranem wpadła policja.
– Napijesz się czegoś? – jej pytanie spotkało się z lekko uniesioną brwią mężczyzny, który popatrzył najpierw na nią, a później na Kirka. Jego mina wyrażała zmieszanie ale mimo to pokiwał głową. – To ja zrobię kawę – wstając nieco zbyt sztywno i szybko, sprawiała wrażenie mało naturalnej. Z posępną miną przeszła do kuchni gdzie najpierw nalała wody do czajnika, a następnie go włączyła.
– Daniel zostawił po sobie mieszkanie, o którym nie wie nikt. Nawet jego żona. Jeszcze to – najwyraźniej informacja o śmierci nie była jedyną złą. – Matka Meg rozpłynęła się w powietrzu. Zniknęła – ale to było najmniej istotne. Nikt by się nie zdziwił gdyby porzuciła dom i zabierając to co mogła, czmychnęła w głąb lądu. – Jeżeli chodzi o chatę to jest jej. To znaczy będzie. W ciągu tygodnia – bo aktualnie uwiła sobie w niej gniazdko kochanka ojca niewiele starsza od jego własnej córki. Delikatnie zasugerowano jej, aby opuściła w miarę szybko zajmowane lokum. Z posiadanych informacji wynika, że nie stawiała oporu.
– Lorne już nie jest bezpieczne. O tobie też mówię – wypowiadając to spojrzał na Kirka. Plotki szybko się rozchodzą. Nawet w środowisku ludzi lubiących szemrane interesy. – Daniel zostawił po sobie trochę gotówki – ile konkretnie? Trudno oszacować. – Dowiemy się kto to zrobił. I należycie odpłacimy. Teraz to kwestia honoru – albo kolejny dobry powód do krwawej jatki.
W tym czasie jakby odklejona od rzeczywistości blondynka wyjęła z górnej półki dwa kubki, do których nasypała po dwie łyżeczki zmielonej kawy. Ustawiając je równo na blacie popatrzyła w kierunku lodówki. Niewiele myśląc otworzyła ją i wyciągnęła karton chłodnego mleka. Ale czy tylko on? Nie. Prócz dodatku do przygotowywanego napoju sięgnęła również po flaszkę jeszcze nie otwieranej wódki. Czysto automatycznie pierwszy raz w życiu odkręciła korek i pociągnęła z gwinta dwa naprawdę solidne łyki.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Automatyzm jako strategia przetrwania - widział to, więcej niż raz. Często w więzieniu, gdzie ktoś wykonywał czynności jak jakiś robot albo inne zombie. Tylko po to, żeby przetrwać kolejny dzień w piekle. Bez myślenia, bez emocji - po prostu rób, zabijesz czas.
- Czekaj, skoro Ev zniknęła a Megan jest tutaj cały czas, to ktos widział ciało? Było to pytanie "ostatniej szansy"
Jesli odpowiedź brzmiała "nie", to być może jest to rodzaj zagrywki która kupi mu czas. Co prawda, było to zagranie "va banque", bo wpływy się rozejdą, no ale być może uda się ocalić życie i zacząć skromniej w innym miejscu.
Czyli wszystko wskazywało na to, że teraz będą w "jej miejscu" skoro i on może być poszukiwany. Co prawda, nie znał jakichs niesamowitych tajemnic organizacji ani nie miał ogromnych kontaktów, no ale jednak przeszkodził komus w zdobyciu kluczowego punktu w grze. I to na samym jej początku. Zemsta może mieć długie ręce. I niestety, cholernie dobrą pamięć.
Przez telefon mogę wydać dyspozycję o sprzedaży firmy, księgowy ma pełnomocnictwa. "Dobra praktyka" odnosnie legalnych przykrywek dla ciemnych interesow. Owszem, w razie spalenia przykrywki traciło się jakies 40%. Ale to jednak nie 100% i wciąż była z tego całkiem pokaźna suma pieniędzy. Trochę szkoda mu Beemki. Może uda się ją odzyskać. Land Rover może stać pod chmurką latami i nic mu nie będzie. Miał też "zlecenie specjalne" od Daniela, które na lawecie miało przyjechać pod dom, gdy Megan zda prawo jazdy. Cóż, w tej chwili auto jest pod pokrowcem, ale stoi na firmowym parkingu. Trochę szkoda, jesli przepadnie. Opłacone, przygotowane do rejestracji... No ale powiedzmy, że w obecnej sytuacji to nie jest najpoważniejsza strata w jej życiu. Nie miał jakiejs niesamowitej kolekcji rzeczy. Gorzej, że matka będzie go aktywnie szukała...
Dostaniemy jakis adres? Albo wskazówkę na inną skrytkę? No i pewnie będę musiał zmienić auto. Chyba, że chcesz się zamienić. Celem zmylenia ewentualnych obserwujących...
Kirk wyłowił wzrok Jacka ktory patrzył na dziewczynę pociągającą zdecydowanie zbyt duży łyk jak na pierwszy kontakt z akoholem. Jest dorosła. Nawet nie przypuszczał jak bardzo. Niech robi co chce... On w jej sytuacji poszedł do baru spić się w trupa. W sumie nie był dużo starszy niż ona teraz.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Tak. Zniknęła zaraz po wypełnieniu formalności pogrzebowych - właściwie była jedyną osobą, która widziała zwłoki. Chwilę przed odebraniem ich z miejskiego szpitala przez firmę pogrzebową, musiała zidentyfikować Daniela jako Daniela. Nie chciała aby ktokolwiek jej towarzyszył. Tego samego dnia widziała się jeszcze z chłopakami. Nie była w dobrym stanie. Rozbita, roztrzęsiona… może nawet zastraszona? Następnego dnia miała powiadomić o dacie pogrzebu, skontaktować się z córką. Długie milczenie było na tyle zastanawiające, że ktoś pojechał sprawdzić dom. Drzwi były otwarte, a na stole leżała kartka z krótką informacją.
„Przepraszam, dłużej tak nie umiem”.
Ostatecznie w pogrzebie udział wzięło kilka osób. Ceremonia była krótka i skromna. W pierwszym rzędzie zabrakło najbliższej rodziny, żałobników którzy opłakiwaliby zmarłego, bo wiadomo, chłopaki nie płaczą, więc wszystko przebiegło szybko i sprawnie. Pytanie co dalej? bo na taki scenariusz nikt nie był przygotowany. Plan A, B, a może nawet C powstawały w mgnieniu oka. Oficjalnie właścicielem nieruchomości w Lorne była Meg, ale dla własnego bezpieczeństwa nie powinna tutaj wracać przez jakiś czas. Ile konkretnie – tego nie umiał określić nikt. Standardowym stwierdzeniem byłoby – gdy sprawa przycichnie. Tyle, że tego nie można było określić ani w tygodniach, ani nawet w latach.
– Teraz wszystko zależy od ciebie - to znaczy nie musisz robić nic, czego nie chcesz, z czym się nie zgadzasz. Dług formalnie został spłacony, a nawet jeśli nie, nikt nie będzie rozliczał po śmierci swoich ludzi. Właściwie takie podejście było dla całej reszty zbawienne, bo to, kto powinien zajmować się młodą, nie było poruszane w ostatnim czasie. Z góry przypisano ją Kirkowi. Skoro do tej pory dawał sobie radę, to znak, że podoła i później. – Kierunek Sydney. Resztę zapisze na kartce - przy tak dużej ilości informacji trudno spamiętać nazwę ulicy i dokładny numer lokalu. Sam Jack był tam tylko raz, a jedyne co zapamiętał, to niesamowita upierdliwość stróża, który zatrzymał go w wejściu prawdopodobnie przez wzgląd na ubiór. Tak szybko jak postanowił wejść mu w drogę, tak szybko z niej zszedł. Niewątpliwie oboje zapadli sobie w pamięci.
- O kasę nie musisz się martwić. Daniel miał dobrego i kumatego prawnika. Na nic jej nie zabraknie - i tobie przy okazji też.
– Jasne, przemyślałem to - mówiąc to, lekko wyprostował nogę i wyjął kluczyk do auta stojącego przed domem. – Jeśli nie przeszkadza to, że ma pakę - czarny Silverado z 2020 r. Aktualnie niesamowicie ubłocony. - Łap - rzucił czarny kluczyk. – Przywiozłem telefon i trochę gotówki - sytuacja nie była łatwa. Interesy i wpływy szybko się rozejdą a „mała” Meg aktualnie stanowiła nie lada problem dla przyjaciół Daniela. Nie bardzo było wiadomo co stanie się dalej, kto stoi za śmiercią mężczyzny i kto pierwszy zagarnie jego działkę. Wiadomo, że w tym świecie liczy się hajs i tylko nieliczni zostaną wierni, dlatego obowiązywała zasada bardzo ograniczonego zaufania. Niestety nawet z najbliższym gronie. - Chyba, że masz lepszy pomysł - do tego wszystkiego Eva, która zwiała gdzie pieprz rośnie.
Za wiele komplikacji na jeden raz.
– Ej! - mocny głos sprawił, że dziewczyna podskoczyła, a wyłapując intencje, zupełnie na pokaz przechyliła butelkę i napiła się trzeci raz. Trochę nawet na złość? – Nie taką ją pamiętam - a stwierdzenie „powiem ojcu” w tym wypadku całkiem straciło znaczenie.
Woda na kawę zagotowała się. Meg zdołała jeszcze wlać odpowiednią ilość wody do kubków nim poczuła, że obraz zaczyna delikatnie kołysać. Posmak w ustach był nie do wytrzymania. Przełknięta ciecz wypalała jej gardło. – Nie chce jechać do Sydney. Chce wracać do domu - nawet jeśli nikt tam na nią nie czekał.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Okay. Czyli sprawa jasna. I zarazem jasna cholera bo to oznaczało, że Meg została porzucona przez własną matkę. Żadnej notatki, żadnej wiadomosci. Żadnej próby odebrania spod opieki Kirka. Jasne, była dorosła, ale pozostawienie informacji w stylu "muszę ukrywać się jakiś czas, wrócę po ciebie, będziesz bezpieczniejsza osobno" nie było ponad możliwości. Szczególnie, że wszystko wskazywało na to, że była przy Danielu aż do aresztowania a po takowym nie opuściła miasta. Inaczej mówiąc - bardzo źle, co może też wpłynąć na stan psychiczny dziewczyny. I bez tego nie ma łatwo.
Rozumiem. Nie miał w zwyczaju się rozgadywać. Z resztą, tutaj nie było o czym gadać - wszystko wskazywało na to, że gra jest przegrana. No, może nie była to całkowita klęska która pozbawiła ich wszystkiego, ale za jedyne większe zwycięstwo można było uznać to, że oboje byli wolni, cali i zdrowi. Na brak kasy też nie narzekam. Dłuższy czas mogę nie pracować. O ile nie wymyśli sobie przesadnie wystawnego życia. Cóż, nie kupił Ferrari na czterdziestkę, może uda się na pięćdziesiątkę.
Nie przeszkadza. W zamian dostaniesz Land Crusiera z 2006. Co ciekawe, finansowo dość podobnie. Amerykański wół roboczy za japońską terenówkę klasy premium, chociaż znacznie starszą.
Pamiętasz Nirvanę? Zespół z ich czasów nastoletnich. Podobno Kurt Cobain powiedział, że nikt nie umiera jako dziewica, bo życie pierdoli nas wszystkich. Z resztą, żaden z nas nie był święty w jej wieku. I trochę wódy w kontrolowanych warunkach nie było niczym złym. Był tego pewien. Wiesz ile mamy czasu? Musimy stąd spadać, czy mamy jeszcze parę dni na ogarnięcie wszystkiego? Zebranie gratów, załadowanie auta. Nie zauważył, czy bagażnik ma pokrywę, czy będą musieli upychać się z torbami. No i porządnie się wyspać, bo to znowu droga na więcej niż dwa dni, a Kirk zawodowym kierowcą nie był i takie podróże dość mocno dawały mu się we znaki. No, chyba że nie ma wyboru i postarają się nie forsować w trasie.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Zajebiście - odstawiając butelkę, Meg wzięła się za faktyczne robienie kawy. Początkowo miała być to wymówka jedynie do wyjścia z pomieszczenia. Finalnie okazało się, że czarny jak noc napój został zrobiony niemal z automatu. Kubki nie były wypełnione po brzeg. Już z góry założyła, że nie będzie uważać, aby nic nie rozlać. Wracając więc do pomieszczenia, w którym odbywała się dyskusja, postawiła naczynia na niewysokim stoliku niemal ze złością. – Halo, ja tutaj jestem. Czy ktoś w końcu raczy zapytać czego ja chcę? - To, że Jack traktował jej zdanie jak powietrze była w stanie zrozumieć, ale Kirk? Do tej pory odnosiła wrażenie, że są ze sobą na równi, że traktuje ją poważnie. Tymczasem w najlepsze trwały ustalenia co dalej ma się zadziać. – A miałem nadzieję, że podróżujecie sportową bryką - i pewnie pociągnąłby dalej temat auta, gdyby nie stojąca między nimi aferzystka. Do wybuchów złości, płaczu i krzyków można przywyknąć, zwłaszcza jeśli czasem trzeba coś komuś wytłumaczyć lub wymóc. Inaczej postępuje się gdy trzeba, a inaczej w sytuacji, gdy tak naprawdę jest się bezradnym. Zupełnie nieprzyzwyczajony do takich rozmów i emocji brunet, patrzył na Meg z obojętnością, za którą kryła się niemoc. Bo co miał niby powiedzieć? Że jakoś to będzie? No będzie… bo taka jest prawda. Łatwiej byłoby gadać z chłopakiem niż dziewczyną. Im mówi się, że muszą być dzielni i trzeba wziąć się w garść. Jakoś jej nie umiał tego powiedzieć. Po ciuchu liczył, że Kirk nabrał już jakiegoś doświadczenia w obchodzeniu się z gówniarą i załagodzi sprawę.
Gdyby tylko wiedział, jak duże doświadczenie ma kolega z dawnych lat, nie siedziałby tak spokojnie.
– Mnie Kirk, życie pieprzy ze wszystkich stron. Wiesz jak się czuję? Jak w jakiś jebanym gangbangu - coraz głośniejszy ton głosu wskazywał wyraźnie na rozwojowy charakter wypowiedzi. – Muszę zapalić - Jack wstał z kanapy szukając po kieszeniach zapalniczki. Czuł, że to dobry moment na zastosowanie powszechnej wymówki. – Zależy jak bardzo ci się tu podoba kolego - mieszkanie w Sydney czekało. Wystarczyło do niego dojechać, co wcale nie będzie przyjemne, bo znów czeka ich kawałek drogi.
– Kirk, słyszysz mnie? Ja chcę wracać do domu. Ja chcę wiedzieć co stało się z tatą - a szepcząc to prosto w twarz mężczyźnie, nawet raz nie mrugnęła. Widocznie zależało jej, żeby niespodziewany gość nie podsłuchał tego co właśnie zaczęła planować. Wyobrażenia na temat powrotu, nazwane na potrzeby fabuły planem A, były totalnie niespójne i pozbawione sensu, bo jak okłamać wszystkich, że są w Sydney wracając przy tym na stare śmieci? Alkohol był tutaj ważnym czynnikiem. Według Meg, to wszystko mogło się udać. Tylko Kikr musiał chcieć.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Widzę. Kirk stwierdził oczywisty fakt i uniósł otwartą dłoń jakby miał pokazać "poczekaj, skończymy rozmawiać" ale w porę zorientował się jak może zostać odebrany taki gest i cofnął rękę. Przegadamy. Na razie ustalamy opcje, a nie niezmienialny plan. A przynajmniej miał taką nadzieję. W końcu ich wielki opiekun (i wielkie zagrożenie w jego wypadku) zakończył życie. Pierwotny plan stracił znaczenie.
Jakoś nie widzę paru tysięcy kilometrów w roadsterze. Ale zobaczysz, Toyota da się lubić. Może nie poszarżujesz, ale i w terenie i na autostradzie da radę. Chociaż zrobi to POWOLI. Zainstalowany w niej diesel nie był tytanem mocy i nie dawał ogromnego przyspieszenia. Bez problemu robił za to pół miliona kilometrów a przy odpowiednim traktowaniu znacznie więcej. Na australijskich drogach pewny samochód znaczył więcej niż szybki samochód. W Lorne mam BMW M5 E60. Prawdziwa M5, nie pakiet czy inny agrotuning. Będzie do wzięcia z tego co słyszę. Uśmiechnął się porozumiewawczo. Cóż... ten wóz też lubił i wychodzi na to, że trzeba będzie się go pozbyć - szkoda. I to bardzo. Raczej nie będzie go łatwo trafić ponownie a prawdopodobnie właśnie kończą mu się możliwości importowe.

Cóż... nie tak ją wychowano. Jack był tego pewien. Ale z drugiej strony, czy ktokolwiek rozliczy Kirka za to, że "rozpuścił" dziewczynę i nie ma nienagannych manier także w tak beznadziejnym momencie? No nijak... Dziewczyna musiała odreagować i zdaniem Kirka, radziła sobie całkiem dobrze. Żadnych wybuchów płaczu, agresji czy niepotrzebnego buntu. To pal. Wskazał na taras. Palenie wewnątrz obniżało cenę nieruchomości. Drewnianych domków w szczególności. Kirk po szpitalu palenie całkiem skutecznie ograniczał. Jakoś mniej smakowało. No i na samym początku ewentualne odkaszlnięcie było dosyć bolesne. Lubię to miejsce, ale nie da się tu żyć dłużej niż parę tygodni. A przynajmniej "nie da się bez ciężkiego uszczerbku na psychice. Po prostu zastanawiam się czy ktoś nas tropi i kto i czy kiedykolwiek będzie to jeszcze bezpieczne miejsce. Bo może warto, żeby matka jednak sprzedała je parkowi narodowemu. Ona sama i tak tu nie przyjedzie.

To niebezpieczne. Dom na pewno jest obserwowany. Z drugiej strony - jej matce nic nie zrobili, czyli nie było mowy o czekającej w krzakach grupie szturmowej. Dom prawdopodobnie jest też obserwowany obustronnie - również przez goryli Daniela. Albo byłych goryli... Właściwie kto teraz rządził? Jeśli przysłano tu Jacka, to informacja musiała pochodzić od Daniela albo osoby z najbliższego otoczenia. Czyli nie zostali porzuceni. Prawnicy mają dziewczynę zabezpieczyć a nie odciąć... Kto w to grał? Kirk popatrzył w stronę starego znajomego na tarasie. Więc będziemy musieli bardzo uważać. Powiedział do dziewczyny szeptem po czym dołączył do "palarni".


Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Świetnie – wycedziła posyłając Kirkowi niekoniecznie przychylne spojrzenie. Łaskawie raczył ją zauważyć dopiero wtedy, gdy podniosła głos. To, że przez dłuższy czas żyli ze sobą w idealnej zgodzie, wcale nie oznacza, że Meg utraciła swoje zdanie, albo co gorsza, że nigdy go nie miała. Wybuchy buntu i płaczu opanowała skutecznie od czasu przymusowej wyprowadzki, ale nic nie stało na przeszkodzie, aby przypomniała sobie stare, dobre czasy. Pytanie, czy obecni tutaj byli na to gotowi. – Dobrze wiedzieć – wciskając dłonie w tylne kieszenie spodni stanęła gdzieś z boku tak, żeby mieć obu na oku. Wystawiona nieco do przodu noga i morderczy wzrok dopełniały całości roszczeniowej postawy jaką obecnie sobą reprezentowała.
- Mówisz? Niespecjalnie mi się spieszy chociaż powinienem być na miejscu - tutaj była mowa o Lorne. - Ostatni czas był męczący i wszyscy chcieliby wrócić do normalności. - a mówiąc to skierował wzrok na Megan. Nie trzeba było wywodów ani pogadanek na temat tego, że nie tylko jej to wszystko nie jest na rękę. Każdy powinien dbać o swoje cztery litery i ostatecznie sam Jack powinien mieć wywalone na to co stanie się z Miller. Dla takich jak on liczy się kasa i imprezy. Dlatego pora docenić, że władował tyłek do samochodu i pokonał ten ogromny szmat drogi.
I do tego był miły.
- O, chętnie obejrzę jeżeli na mnie poczeka - to znaczy jeżeli dasz znać komu trzeba, że czekać powinien. W końcu chociaż tyle za fatygę mógł dla niego zrobić, tak?
- Nie no jasne - opcja palenia w domu nie wchodziła w grę. Nawet taki ktoś jak on nie robił tego we własnym mieszkaniu. - Chyba, że sprawdzimy jak szybko dociera tutaj straż - wszystko z drewna, dom – zapałka. - Żart - Stojąc już na progu wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Po papierosy będzie musiał iść do auta. A nim poszedł, dodał - Tego nie wiesz ani ty, ani ja - bo taka była przeklęta prawda. Nikt nie mógł zagwarantować im bezpieczeństwa.

– To wynajmiesz coś innego – nadal wszystko nie stanowiło najmniejszego problemu. Na każde jego ‘ale” miała odpowiedź, która spływała na nią z szybkością światła. – No nareszcie – odpowiedziała również szeptem darując już sobie zwrot „w końcu gadasz jak człowiek”. W czasie kiedy Kirk szedł w kierunku tarasu, Meg uzupełniła w kuchni płyny. Jeden skromny łyk. Tylko tyle była w stanie w siebie wcisnąć aby nie zwymiotować na środek pomieszczenia. Skoro oni palili, to ona też mogła. Albo nie. To byłby przysłowiowy gwóźdź do trumny. Siadając na kanapie odchyliła głowę do tyłu obserwując sufit. Ten łagodnie falował. Kołysanie w połączeniu z temperaturą powietrza sprawiło, że musiała zamknąć oczy.
Czy tak zachowuje się dziecko, które straciło rodzica albo rodziców? Nie wiedziała co powinna robić albo mówić. Najstraszniejsze, że nie czuła nic prócz złości.

-Trzymaj - zaciągając się papierosem, podał Kirkowi kluczyki i dokumenty wozu. – Nie mam zamiaru się tutaj zatrzymywać, prześpię się w mieście a jutro ruszam. - kłąb dymu został rozwiany przez delikatny powiew wiatru. - Chcesz? - wystawił w kierunku rozmówcy otwartą paczkę sugerując, że jeżeli ma ochotę, to może się poczęstować.
- Dasz sobie z nią radę? - kolejny buch.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ale teraz to raczej niemożliwe. Bez Daniela nie będzie normalności. Trzeba będzie sobie wytworzyć "nową normalność". Dojdzie do przetasowań, kłótni, może jakichś wewnętrznych walk. Kirk nie miał zamiaru brać w nich udziału. Martwił go w tej chwili tylko jego rodzinny biznes który będzie musiał sprzedać, albo powierzyć w zarząd głównemu księgowemu. Była to jedna z najcenniejszych znajomości z "mafijnych" czasów. Zaufany księgowy to jednak jak najbliższa rodzina...
Poczeka. Ale możesz mieć go zaraz. Znasz mojego księgowego, ma pełnomocnictwa firmowe, auto jest na firmę. Tylko Land Rover był zarejestrowany na Kirka. Cóż, generowanie kosztów było ważną sprawą, ale wspomniany wcześniej księgowy powiedział, że ponad czterdziestoletnia terenówka nijak nie przejdzie.
Zaskakująco szybko. To pogranicze parku narodowego. Chociaż wiedział, że to żart, wiedział też jak jest w rzeczywistości. Jakieś pięćdziesiąt kilometrów na wschód od nich znajdowała się wieża obserwacyjna z bardzo zaawansowanym systemem monitoringu. O ile termowizja nie miała takiego zasięgu, to kamery już tak i słup dymu w parku narodowym postawiłby służby na nogi.
I masz słuszność. Może i wcale nie było tak bezpiecznie. Po co głupio ryzykować. Właściwie oni też nie powinni zostawać tu dłużej niż to konieczne. A, daj. W końcu "ograniczam" to nie to samo co "nie palę". Kirk przysiadł na barierce i skorzystał z zapalniczki która leżała na parapecie. Póki co udało nam się nie pozabijać. Co było faktem raczej oczywistym, skoro teraz rozmawiali. W sumie jakby miała prawo jazdy to spokojnie dałaby sobie rady bez mojej obecności. Wszystko wskazywało na to, że posiadała dobre zdolności adaptacyjne. No, powiedzmy, że Kirk został nie tylko jej kierowcą i kimś w rodzaju ochroniarza. Ale Jack nie musiał tego wiedzieć. A może i nie powinien, bo już na tym etapie skończyłoby się to niezłą awanturą.
Trzeba będzie się pakować. Powiedział jakby do siebie. Może odrobinę sentymentalnie - opuszczał kolejne miejsce które kojarzyło mu się z domem i bezpieczeństwem. Nawet względnym. Dzięki, że wpadłes. Twoja inicjatywa, czy ktos tymczasowo rządzi? Ostatnia próba rozeznania w terenie i w drogę...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Ona? Żartujesz? Gosposia układała za nią nawet majtki w szufladzie - podsumował dyskretnie wiedząc, że Meg może wszystko słyszeć. - Niesamowite - na pytanie, czy uwierzył, odpowiedziałby, że nie. Krótko i na temat.
-Nikt nie wie, że tutaj jestem. Przez jakiś czas warto uważać na to co się komu mówi. Nigdy nie wiadomo… sam zresztą wiesz. - gdy zaufanie najbliższym z otoczenia stanowi problem, jedno jest pewne – coś się zmieni.
Za rok już nie będzie śladu po starym ładzie. Wielkimi krokami idzie nowe. Mimo, że stawka była duża, to większość interesów załatwiało się w mieście. Lorne było spokojną okolicą, w której można zamieszkać z dzieckiem tak jak Daniel, czy prowadzić swój mały biznes tak jak Kirk. Potencjalni następcy to grubsze ryby, a nie posłańcy pokroju Jacka. Jakby na to nie patrzeć, ostatnie wydarzenia były dobrym momentem do tego, aby zacząć od nowa z czystą kartą.
– Wiesz o czym właśnie pomyślałem? - jasne, że Kirk nie mógł tego wiedzieć. Był handlarzem aut, a nie wróżką przepowiadającą przyszłość z kart czy fusów. – Że też wcześniej o tym nie pomyślałem. Może to czas żeby zająć się czymś innym? - wzrok utkwiony w oddalonym punkcie wskazywał na poważne zamyślenie. – Opodatkowane zarobki, psychiczny spokój, może jakaś rodzina?- wyobraźnia weszła na obroty rysując w głowie niewyraźny obraz rodem z podręcznika do religii w najmłodszych klasach. Modelowa, idealna rodzina.
– To nie dla mnie. - przechylając się lekko przez barierkę splunął na lekko wypaloną od słońca trawę. – A ty? Dobrze ci jest? Znaczy było? No wiesz. Bryki to super sprawa ale zarobek i stawka godzinowa to nie to co kiedyś - niezupełnie interesowały go sprawy sercowe Kirka i nie mając najmniejszego zamiaru się w to zagłębiać, zepchnął rozmowę na inny tor.
– Kluczyki w aucie, a dokumenty za lusterkiem? - kiwnął głową w stronę wozu Kirka. -Sorry, że się zmyje, ale to nie moje klimaty - podpita gówniara po stracie ojca, po której nie widmo czego się spodziewać.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jestem wdzięczny. Jeśli to była samotna misja celem ich "przepchnięcia" to była to naprawdę niemała i ryzykowna przysługa. Jaka jest prawda? Cóż, dowiedzenie się tego będzie trwało trochę czasu - potrzebują czegoś więcej niż słowa, bo w ich obecnej sytuacji to, że Jack coś powiedział oznaczało dokładnie to, że coś powiedział...
Patrz komu ufasz... Kirk znał to doskonale, nawet w tej chwili nie był w 100% szczery. Ale prawdopodobnie obie strony miały tego pełną świadomość. W tym środowisku nikt nie otwiera się przed nikim całkowicie. To byłoby bardzo niebezpieczne. I co najmniej nierozsądne.
Ta kurwa, hodowlą jedwabników. Akurat doskonale wiedział, że jego rozmówca od szesnastego roku życia żyje na granicy prawa. On też dał się swojego czasu posadzić "w słusznej sprawie" i oddał kilka lat za ten styl życia. W odróżnieniu od Kirka pozostał jednak "w obiegu", znacznie bardziej się bogacąc. Pewnie wrócę do samochodów. Warsztat póki co pociągnie siłą rozpędu, import zawieszę. A jak nie to chyba serio jedwabniki. Albo przewracanie burgerów w Macu - w końcu doświadczenie na kuchni też miał.
Nie. Kirk wyjął z kieszeni udowej dokumenty i kluczyki i podał je znajomemu. No to szerokości. Może się jeszcze spotkamy. Oby nie. Dodał w duchu. To zwiastowałoby kolejne kłopoty.

Nie było łzawego machania chusteczką, tylko skinienie głową w obustronnym geście "dzięki". Obaj wypełnili swoje powinności. Byli wolni. Żadna przysięga, zobowiązania ani obietnice dane martwym ludziom ich nie trzymały. Dziwne uczucie. Przed Meg tego nie przyzna, ale było w tym sporo ulgi.
Dobra Mała, pakuj się. Wiem, że życie Ci się rozjebało, ale jeśli Jack miał ogon, to góra za godzinę kapną się, że to on wziął Toyotę i wówczas panicznie zaczną nas szukać. A możliwości kryjówek w okolicy wcale nie było tak wiele. Wypłaczesz się w samochodzie. Jeśli będziesz miała ochotę. Musimy wyjechać dziś w nocy, jeden raz kimniemy w aucie, potem będzie już normalnie. Planował przejechać jakieś 200-250 kilometrów pod osłoną ciemności. Jak zawsze, mniej oczywistą drogą.
Sam też nie tracił czasu i zaczął pakować pozostałości dawnego życia do sportowej torby. Czas na kolejny rozdział.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Dźwięk odpalanego silnika, który z każdą sekundą wydawał się coraz bardziej odległy oznaczał to, że znów zostali zupełnie sami. Samotność ma wiele twarzy, a jedna z nich ukazała się Meg zaledwie godzinę wcześniej i z wielkim bólem będzie musiała tolerować jej obecność do końca życia. Kim był dla niej ojciec? Gdyby opisała go jako chodzący autorytet, ukochany do granic możliwości – skłamałaby. Owszem, darzyła go mocniejszym uczuciem niż matkę, on zawsze pozwalał na więcej, puszczał potajemnie „oczko” przy kolacji gdy rodzicielka nakręcała się nie dając nikomu dojść do słowa. Miał wielu znajomych i często w wolnej chwili przesiadywał w przydomowym garażu twierdząc, że to go odpręża. Kupował drogie prezenty, zabierał na luksusowe wakacje i kłamał. Teraz już wiedziała, że okłamywał ją od zawsze. A co gdyby wolała żyć skromniej ale w spokoju? Wtedy by był. Może nawet tu i teraz.

– Tak szybko?- pojawienie się Kirka wprowadziło zamieszanie i niepokój. Świat wokół lekko kołysał, wszystko było takie nijakie, a on kazał znów się zbierać. O dziwo bez większego stawiania oporu wstała i mało żwawo przeszła do części domku gdzie stała walizka. Za każdym razem kiedy musiała się pakować, wkładała do czarnego wnętrza coraz mniej ubrań. Za pierwszym razem miała na wykonanie tej czynności zaledwie parę minut więc to oczywiste, że zabrała co popadło. Później regularnie czegoś zapominała i jak tak dalej pójdzie to jej dobytek zmieści się w bagaż podręczny o wymiarach podanych na stronie lini lotniczych.

Teraz to nie przeszkadzało jakoś bardzo.

Wzdychając co jakiś czas, wrzuciła kolejno bieliznę, spodenki, bluzki, coś cieplejszego i oczywiście kosmetyki. Na postawionej w korytarzu walizce znalazła się również poduszka z ich prowizorycznej sypialni i koc. Jeśli mieli spać w samochodzie to powinno się przydać.

Ku zdziwieniu mężczyzny, zamiast biegać po domku i sprawdzać czy wszystko już mają, Meg stała w łazience i myła zęby. – Co z zapasami? I tym wszystkim w lodówce – wypluła nadmiar piany do zlewu. – Zepsuje się – i nie chodziło jej o marnotrawstwo, tylko o to, że przy panującym upale szybko coś zacznie to zjadać. Robaki, smród itp. Ta istotna nie wiadomo dlaczego kwestia, pochłonęła ją teraz całkowicie. – Przyjadą tutaj ci goście od parku? – opierając plecy o ścianę, związała wysokiego koka. – Wkurwia mnie to już – resztki niezalanego alkoholem instynktu przetrwania kazały jej zrobić świeżą kawę, którą wlała do termosu. A uznawszy, że bardziej gotowa na drogę już nie będzie, zadała zasadnicze pytanie. – W jakim kierunku jedziemy?

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
ODPOWIEDZ