Zawodnik rezerwowy — Brisbane Roar FC
40 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I wish I could say everything in one word. I hate all the things that can happen between the beginning of a sentence and the end.
Spojrzał na nią oburzony co najmniej jakby właśnie go posądziła o kontakty z nieletnimi. Co to za insynuacje, że Albert był dla niego jak rodzina? Nigdy w życiu!
- Na boga… nie. – Odpowiedział i nawet trochę złagodniał, bo dotarło do niego, że być może zareagował na to wszystko zbyt ostro. Po prostu… Albert był dla niego kimś więcej niż rodziną. Rodziny to on unikał jak tylko mógł, co było też dziwne, bo miał z nimi świetne relacje. Po prostu nie chciał się z nimi widywać. – Albert był ważniejszy niż rodzina. – Może nie powinien tak mówić, ale no niestety tak właśnie było. Gdyby poprosił swojego starego o poprowadzenie jego kariery to stary by mu tą karierę spierdolił. Albert robił wszystko według upodobań Kirby’ego i doprowadził go do miejsca, w którym Vandenberg teraz był. – Był moim agentem. Pracował dla mnie, ale ja też pracowałem dla niego. – Wyjaśnił chociaż nie wyjaśniało to absolutnie nic. W sumie to sam nie wiedział jak to było. Kto dla kogo pracował? Ewidentnie już nigdy Kirby się nie dowie.
Spojrzał na nią i nawet się lekko uśmiechnął, żeby już nie być typem, który neguje wszystko co ta mówi. – Wiem co próbujesz zrobić i doceniam to, ale oboje dobrze wiemy, że niespecjalnie jestem typowym… podopiecznym agenta. – Nie wiedział jak to nazwać. – Albert naprawdę wprowadził mnie we wszystko, dawał wskazówki i prowadził, żebym był tym kim jestem teraz. – Pewnie Albert do dnia śmierci nie mógł sobie wybaczyć tego, że nie zmienił charakteru Kirby’ego. Mógł tylko być z siebie dumny, że ostatecznie, nawet z topornym i nieprzyjemnym charakterem, Kirby był jaki był.
- Dużo ludzi umarło nie żegnając się ze mną. – Nie kojarzył, żeby w ogóle ktokolwiek do niego podchodził i się z nim żegnał przed śmiercią. Wiedział, że niektórzy to się nawet z nim nie pożegnali jak odchodził z Chelsea do Brisbane Roar. – Ja bym się zabił. Nie czekałbym na śmierć. Nie ma takiej opcji. – Jakby ktoś mu postawił diagnozę, to by się zabił. Chujowo, bo wtedy ciężko byłoby dla rodziny z otrzymaniem spadku po nim, ale trudno. Nie obchodziłoby go to. Już i tak byłby martwy. Brzmi jak ich zmartwienie.
- Musiałem się tu pojawić. Zapłaciłem za wszystko. Chciałem się upewnić, że jest idealnie. – Oczywiście, ze wziął na siebie koszt całego pogrzebu. Upewnił się też, żeby rodzina Alberta dostała po nim jakieś pieniądze, żeby nie zostali z niczym.
- Mam już nową agentkę. Młoda kobieta. Dopiero ją poznałem. Nie wiem co teraz będzie. – Nawet nie wiedział czy będzie potrzebował agenta skoro jego kariera się kończy, no ale trudno. Na razie nie myślał o swoim końcu skoro miał na głowie koniec Alberta.
sumienny żółwik
-
już nie
nauczycielka — szkoła podstawowa
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Jak zwykle obdarzasz go silną emocją. I bronisz się z całych sił, by emocji tej nie nazwać przypadkiem właściwym imieniem.
W sumie to z jednej strony trochę go rozumiała, a z drugiej absolutnie nie. Czy dla niej ktoś był ważniejszy niż rodzina? No zalezy jaka. Nie miała obecnie nikogo kto byłby istotniejszy niż jej ojciec, ale matka? Hmm. Praktycznie każdy był dla niej ważniejszy niż ta kobieta, która zostawiła ich gdy Ella była jeszcze mała. – Masz jakieś traumy z dzieciństwa, którymi chcesz się podzielić? – Zapytała unosząc brew, chociaż definitywnie teraz nie mówiła tak całkiem na poważnie. Głownie dlatego, że zdawała sobie sprawę, że absolutnie, by tego nie zrobił. Co tez zresztą rozumiała. – Chciałabym powiedzieć, że wiem jakie to istotne mieć kogoś, kto się Tobą zjamie, gdy zaczynasz taką karierę, ale nie wiem, więc nie będę się wymądrzać. – Na ten temat wiedziała tylko tyle co kiedyś powiedział jej Jamie, a jego informacje z góry uważała za mało prawdziwe.
Pokręciła głową. – Nie, nie próbuję Cię za wszelką cenę pocieszyć. To nie leży w mojej naturze. Mówię jak jest. Nie okłamywałabym Cię tylko po to żebyś się poczuł lepiej. – Gdyby naprawde tak nie myślała to, by po prostu się zamknęła i nie mówiła nic. – Aczkolwiek, chociaż chciałabym się z Tobą posprzeczać, to akurat tu muszę się z Tobą zgodzić. Zdecydowanie nie jesteś typowym podopiecznym agenta – wątpiła w to żeby na przykład z jakimś entuzjamem przyjął ofertę reklamy czegokolwiek, a wiele piłkarzy, by się na to zgodziło i to jeszcze z ucałowaniem ręki.
- Ach, czyli nikt tego nie planował... ciekawe dlaczego – rzuciła nieco ironicznie i ponownie spojrzała na niego lekko zdziwiona. – Nie chciałbyś wykorzystać ostatnich chwil życia na zrobienie czegoś co zawsze chciałeś zrobić, ale się bałeś, albo nie wiedziałeś czy coś z tego wyjdzie? Ja bym tak zrobila, bo już bym się nie stresowała. – Mogłaby na przykład wyjechać zwiedzać świat, nurkować, skakać na bunji w kominach starych fabryk. Jakby umarła to co z tego.
Słysząc jego kolejne słowa spojrzała ponownie na rodzinę zmarłego i doszła do wniosku, że to bardzo miłe z jego strony, że zrobił dla Alberta, ale też i dla jego bliskich coś takiego. Zaskakujące jakim był serio dobrym i bezinteresownym człowiekiem, a jednocześnie takim niedostępnym emocjonalnie. – Jesteś dość dużym altruistą, a to bardzo ładna cecha – zerknęła na niego mówić to absolutnie poważnie, czego sama po sobie, by się nie spodziewała jakiś czas temu. Jak to ludzie się zmieniają, tak samo jak opinia co o niektórych.
- A to jej wiek i płeć ma aż takie znaczenie? – Zapytała, bo jednak to podkreślił więc się zastanawiała. – Może będzie miała jakieś nowe, fajne pomysły, które Ci akurat przypadną do gustu – nie chciała mówić na głos, że może mu znajdzie cos czym mógłby się zająć jak już przestanie grać. Była szczera, ale nie okrutna. – Daj jej szansę sie wykazać – zaproponowała i trochę ją kusiło żeby zapytać czy ta młoda kobieta to ładna jest, ale w sumie nie jej interes.


kirby vandenberg
sumienny żółwik
mila przyjaciolka
luna - joshua - zoey - bruno - eric - cece - judith - owen - benedict - cait
Zawodnik rezerwowy — Brisbane Roar FC
40 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I wish I could say everything in one word. I hate all the things that can happen between the beginning of a sentence and the end.
- Nie. – Odpowiedział marszcząc brwi i nawet nie dał jej żadnych dodatkowych słów, żeby czasem się nie dowiedziała czy jego odpowiedź odnosiła się do tego czy ma jakieś traumy czy na przykład do tego czy chce się nimi podzielić. No i oczywiście w żadnym stopniu nie odebrał tego jako żartu, tylko z automatu uznał, że postanowiła być dziwna na pogrzebie. Ale też jej nie oceniał. Zdawał sobie sprawę z tego, że kobiety były skomplikowanymi istotami i Kirby nie był człowiekiem, którego zadaniem byłoby rozszyfrowanie ich. – To jest istotne. Ludzie marzą o bogactwie i sławie, ale w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego jak bardzo to zmienia życie. – Czasami zdarzało mu się żałować tego, że stał się osobistością. Stracił swoją prywatność, którą przecież tak bardzo cenił. Brakowało mu tego. Chociaż teraz jego życie nieco nabierało tej stabilizacji, bo byli inni, nowi, młodzi piłkarze, którzy byli na topie. Takie legendy jak Kirby przechodziły w zapomnienie.
- Nie o tym myślałem, ale jest to chamskie zachowanie. W takich sytuacjach ludzie potrzebują pocieszenia. – Może nie on, bo przecież nie stał tutaj i nie płakał. Albert był jego agentem i bliskim przyjacielem, ale nie był też rodziną i nie wiadomo kim. Chociaż znając życie to już w przyszłym tygodniu ogarnie jak inne jest jego życie bez Alberta.
- Nie. – Odparł krótko. – Jeżeli ze zrobieniem czegoś takiego musiałem czekać na koniec życia, to oznaczałoby to tylko tyle, że wiodłem moje życie jako tchórz i nie korzystałem z niego tak jak powinienem. – On to nawet nie miał za wiele rzeczy, które chciałby spróbować zrobić. Wszystko przez to, że jednak ponad dwadzieścia lat życia spędził jako ktoś bogaty. Tacy ludzie całkiem inaczej postrzegają życie i z niego korzystają. Taki Kirby był idealnym przykładem tego. Teraz to on już chciał mieć spokojną starość. No i pozbyć się bólu, ale to było raczej nierealne, więc o tym nie wspominał.
- Nie sądzę. Zrobiłem po prostu coś co zrobiłby każdy człowiek. – Znowu – nie każdy. Po prostu Kirby miał nieskończone zapasy pieniędzy, więc mógł sobie pozwolić na taki gest. Niestety nie każdy mógł zrobić coś takiego.
- A powinno mieć znaczenie? – Podpytał, bo on w ogóle niczego nie podkreślił. Wspomniał o tym, żeby pokazać, że jednak jego nowa agentka jest przeciwieństwem Alberta. Poza tym wyprzedził coś o co z pewnością by zapytała. – Zobaczymy. Nigdy nie pracowałem z kimś takim. – Wzruszył ramionami, a później spojrzał na Ellę i się skrzywił. – O co ci chodzi? Przecież jej nie tyram i nie neguje. – Nic do niej nie ma, bo nawet dobrze jej nie poznał, a Ella się zachowywała jakby Kirby chodził i obrażał młode kobiety.
sumienny żółwik
-
już nie
nauczycielka — szkoła podstawowa
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Jak zwykle obdarzasz go silną emocją. I bronisz się z całych sił, by emocji tej nie nazwać przypadkiem właściwym imieniem.
Kiwnęła głową. Pewnie miał rację, ona nie wiedziała jak to jest byc rozpoznawalną, wiec nie miała sie też co za bardzo wypowiadać. - Zmieniłeś się bardzo przez sławę? - Zapytała, bo w sumie to było ciekawe. Może kiedyś częściej się śmiał na przykład? Teraz gdy tak o tym pomyślała to ciekawiło ją to, czy kiedyś, gdy był na początku swojej kariery to był bardziej otwarty, czy raczej w tym przypadku niewiele się zmieniło. - Żałowałeś kiedyś? Że nie wybrałeś jakiegoś spokojniejszego zawodu? Jakiegoś księgowego? - Czasem ludzie po latach mieli dość spore przemyślania na temat tego co, by w swojej przeszłości zmienili. Niektórzy inaczej kierowaliby swoim życiem zawodowym i karierą, inni nie pakowaliby się w niektóre relacje.
- Potrzebują, ale nie za wszelką cenę. Czułabym się obrzydliwie gdybym musiała komuś tak chamstwo kłamać w żywe oczy. Może jakimś randomowej osobie bym była w stanie coś takiego zrobić, ale Tobie? Trochę Cię jednak szanuje. - Poza tym ludzie byli w stanie wyłapać kiedy ktoś im mówił fałszywe komplementy. Ona mówiła to szczerze, z dobroci serca, bo tak po prostu sądziła.
- Yhym... ma to sens, ale serio nie masz absolutnie nic, co chciałbyś zrobić, ale się tego boisz? - Ona miała takich pełno! Na przykład skok ze spadochronem. Chciałaby bardzo, ale co jeżeli coś złego sie przytrafi i skończy jako warzywo na szpitalnym łóżku? To już wolała sobie odpuścić to skakanie. No, ale tak, może to było to, że gdyby miała hajs, to wynajęłaby najlepszego spadochroniarza, z którym by skakała i miałaby pewność, że nic jej się nie stanie, bo jednocześnie posiadałaby najlepszy sprzęt, a na ziemi rozścielono by jakiś wielki materac żeby miała łagodne lądowanie. Może była to kwestia perspektywy.
- Wątpię - nie oszukujmy się ale większość ludzi miałaby coś takiego głęboko w poważaniu. Wypięłaby sie i na martwego agenta i na jego rodzinę. - Dla mnie też dość sporo rzeczy zrobiłeś. A nie każdy je zrobił. - Przyszedł na okropną samochodową myjnię, pojechał z nią na tą wycieczkę szkolną czy nawet dał jej się karnąć samochodem. Niby niewiele, ale jednak nie każdy się na to godził.
- Absolutnie nie - odpowiedziała od razu - mam nadzieję, że będzie się wam dobrze razem pracować - pewnie dziewczyna będzie miała ciężko. Nie tyle z samym Kirbym co z ludźmi w biznesie, bo jednak miała sie zająć sportem, a Ella obstawiała, że to wciąż takie miejsce, gdzie kobiet nie traktuje się aż tak poważnie, szczególnie młodych. Nawet taka Elka miała trochę problemów w tak durnym miejscu jak szkoła, gdzie starsze nauczycielki uważały, że jest od nich gorsza tylko dlatego, że przyszła do pracy zaraz po studiach i nie miała 20-letniego doświadczenia. Zapominały o tym, że dzięki temu, że była "świeża" to miała inne spojrzenie na świat, naukę i to jak się powinno z dziećmi obchodzić. - O nic - zmarszczyła czoło - powiedziałeś, że nie wiesz jak będzie, więc mówię, żebyś jej dał szansę się wykazać, to zobaczysz - wzruszyła ramionami. Nie miała na myśli niczego złego. Chciała jeszcze coś dodać, ale w tej chwili podeszła do nich wdowa po Albercie. Zaczęła dziękować Kirbyemu za pomoc w zorganizowaniu pogrzebu. Co było bardzo miłe z jej strony! Ella bardzo chciała skupić się na słowach kobiety, ale jej uwagę rozpraszała wielka ptasia kupa, która wylądowała kobiecie na ramieniu. Zastanawiała się czy powinna jej o tym powiedzieć, czy jednak to byłoby nie miłe więc spojrzała ukradkiem na Kirbyego próbując wybadać czy on też to zauważył.

kirby vandenberg
sumienny żółwik
mila przyjaciolka
luna - joshua - zoey - bruno - eric - cece - judith - owen - benedict - cait
Zawodnik rezerwowy — Brisbane Roar FC
40 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I wish I could say everything in one word. I hate all the things that can happen between the beginning of a sentence and the end.
Nie odpowiedział jej od razu. Musiał to w sumie przemyśleć. Nie był w końcu zbyt obiektywny w takiej kwestii. Nikt za bardzo nie był. Nikt nie potrafił szczerze ocenić siebie samego. – Mam nadzieję, że nie. – Odpowiedział w końcu. – Chociaż wiesz… ciężko mi to określić. Już jako szesnastolatek grałem dla Chelsea. Co prawda w młodzikach, ale grałem. Byłem jeszcze dzieckiem. Poza tym, że lubiłem kopać piłkę, to nie wiedziałem o sobie absolutnie nic. Nie miałem nawet planu na wypadek, gdyby jednak kariera z piłką nożną mi nie wyszła. – Kto w ogóle miał ogarnięte życie jako dzieciak? Tak naprawdę to Kirby wszedł w dorosłe życie już będąc u progu sławy. Więc może sława go nie zmieniła? Może sława zrobiła z niego tym kim był teraz? – Nie. – Tutaj nie musiał się zastanawiać. Był szczęśliwy w związku z tym co robił. – Potrafiłem wyjść na boisko na jedną połowę, albo na kilka minut i zainkasować za to pieniądze, na które niektórzy pracują cały rok. – Ogólnie irytowało go to ile zarabiają piłkarze. Było to beznadziejne biorąc pod uwagę fakt ile zarabiały na przykład pielęgniarki czy nawet takie nauczycielki jak Ella.
Parsknął cicho po jej słowach i nawet się lekko uśmiechnął. Damn. Nigdy by nie pomyślał, że w tym wieku spotka kobietę, która go tak dobrze pozna w tak krótkim czasie. I to kobietę, która będzie chciała go publicznie trzymać za rękę i w ogóle publicznie się z nim pokazać. I która jednak go tolerowała mimo tego, że był dosyć… specyficzną personą.
Boże. Ta Ella to tylko doprowadza do tego, że Kirby musi myśleć. Znowu musiał się przez chwilę zastanawiać czy było coś co chciałby zrobić, ale się bał. On się nie bał. W jego wieku i w jego stanie zdrowia śmierć była czymś na co tak naprawdę czekał. Albo może nie czekał. Po prostu spodziewał się, że to w końcu nadejdzie. – Nie wiem. Może chciałbym się przejechać naprawdę szybkim autem na torze wyścigowym? – Spojrzał na nią co najmniej jakby miała znać na to odpowiedź. – Ale się nie boję tego. Jakbym miał możliwość to bym to zrobił. – Możliwość pewnie też miał, bo jak masz kasę to masz i możliwości. – Ty masz takie rzeczy? – Zapytał, bo on akurat miał te pieniądze, to możę chociaż w ten sposób pomógłby jej przełamać strach? Może jej strachem było wydanie pieniędzy na zrobienie czegoś szalonego? Skąd miał wiedzieć? Nie był kobietą.
- Bo nie wiem. Pracowałem całe życie z Albertem. – Odpowiedział i nadal chciał kontynuować rozmowę, ale no przyszła ta wdowa po Albercie i oczywiście Kirby, zrobił coś co było bardzo niepodobne do niego. Był bardzo miły i uprzejmy i nawet jej złożył kondolencję i opowiedział w trzech słowach o tym jakim fantastycznym człowiekiem był Albert. I użył nawet słów Elli i powiedział, że Albert był dla niego jak rodzina. Uznał, że normalni ludzie chcą takie rzeczy usłyszeć. Pochwycił też w międzyczasie spojrzenie Elli, która wskazała mu na kupę. Kirby spojrzał na kupę, a później na wdowę i próbował powstrzymać się od śmiechu. Wyszło mu to nawet dobrze. Wyjął z kieszeni poszetkę i wręczył ją kobiecie. – Ptak na panią nasrał. – Powiedział niezbyt cicho, bo jednak białe kupsko rzucało się w oczy na czarnym stroju. – Ale to pewnie na szczęście. – Dodał teraz szeptem.
sumienny żółwik
-
już nie
nauczycielka — szkoła podstawowa
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Jak zwykle obdarzasz go silną emocją. I bronisz się z całych sił, by emocji tej nie nazwać przypadkiem właściwym imieniem.
- Musiało być Ci ciężko tak ciągle żyć daleko od domu i rodziny - współczuła jego mamie, bo Ella na jej miejscu, pewnie by umarła, gdyby jej dziecko mieszkało na drugim końcu świata. Teraz zaczęła się zastanawiać czy młody Kirby też był taki ponury i wpasowywał się do brytyjskiej pogody, czy był kiedyś australijskim słoneczkiem, ale życie go zmieniło. - No to jest chyba najważniejsze, że nie żałujesz tego wyboru. - Ella by nie chciała na przykład leżeć na łożu śmierci i żałować większości wyborów jakie zrobiła w życiu. Na razie żałowała tylko jednego. A co do zarobków to cóż, mogła tylko pozazdrościć. Z drugiej strony ona nie miała jakiś wielkich wymagań, nie potrzebowała wielkiej willi, bo i tak mieszkałaby w niej sama. Ciągłe wyjazdy też jej nie jarały, bo jednak nie chciałaby na długo zostawiać tu ojca samego. Samochody, no tego jedynego mogła żałować, bo jednak na auto marzeń nie było jej stać.
Kto by pomyślał, że Ella będzie miała kiedykolwiek znowu możliwość i chęci, by się publicznie pokazać z kolejnym piłkarzem. I to jeszcze z Kirbym, o którym miała nie najlepsze zdanie przez długi czas, a teraz proszę. Stoją sobie, jakby nigdy nic i jeszcze się trzymają za ręce. Niezbadane są ścieżki losu. Wierzyła jednak w to, że już trochę go poznała i na tyle na ile go znała to mogła dojść do wniosku, że nie bawiłyby go jakieś głupie gierki i nie zabawiałby się jej kosztem. Ella mogła wyjść ze szkoły, ale bycie nauczycielką weszło jej już w krew i dlatego zmuszała innych do myślenia. Poza tym, jeżeli nie będzie mu zadawać pytań, to go za bardzo nie pozna, bo sam nie był skory do mówienia o sobie. - Kto jak kto, ale pewnie masz takie możliwości - rzuciła unosząc lekko brew. - Może jak pojedziemy na ten zlot samochodowy to będą tam naprawdę szybkie auta i jakiś tor - ona nie wiedziała jakie atrakcje są na tego typu imprezach, bo nigdy nie była. - Mam - kiwnęła głową. - Chciałabym przelecieć balonem nad Wielkim Kanionem, albo spędzić tydzień na pustyni, albo zanurkować z rekinami, ale wątpię żebym cokolwiek z tego zrobiła - może nie dlatego, że jakoś bardzo by się bała spać na pustyni, bo to akurat straszne nie było, ale już trochę drogie i akurat na taką wariacje nie było jej stać. Balon i rekiny... no tu już miała trochę stracha.
Ella naprawdę sie starała żeby się nie zaśmiać. Nawet nieźle jej to szło, bo może żona Alberta pomyślała, że dziewczyna jest po prostu bardzo wzruszona pogrzebem, dlatego oczy zachodzą jej łzami. Nie była w stanie się jednak powstrzymać, gdy Kirby się odezwał i musiała się na chwilę odwrócić, próbowała kaszlem zamaskować śmiech. Spojrzała na kobietę dopiero jak ta sobie zaczęła czyścić tą kupę. - Piękna ceremonia - powiedziała, bo już odzyskała zdolności mowy, a później kobieta oddała Kirbyemu chusteczkę, która chyba już do niewielu rzeczy się nadawała i odeszła od nich. - Tylko sobie teraz tym nie wycieraj łez - rzuciła przyglądając się chusteczce z nieco zmarszczonym czołem. Zauważyła, że ludzie już się powoli zaczynami zbierać do wyjścia, więc pewnie i na nich była już pora. - Chcesz wpaść do mnie na kawę? - Zapytała przenosząc na niego spojrzenie. Zaproponowałaby mu drinka, ale był przecież samochodem.

kirby vandenberg
sumienny żółwik
mila przyjaciolka
luna - joshua - zoey - bruno - eric - cece - judith - owen - benedict - cait
Zawodnik rezerwowy — Brisbane Roar FC
40 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I wish I could say everything in one word. I hate all the things that can happen between the beginning of a sentence and the end.
- Nie do końca. – Odparł nawet nie zastanawiając się nad odpowiedzią. – Byłem młody i nastawiony na karierę. W sumie to nawet nie myślałem o karierze. Po prostu chciałem grać w piłkę. – Który dzieciak nie chciał się wyprowadzić z domu, żeby zwiedzać wielki świat? Pamiętał jak jego rodzice musieli podpisać tysiące dokumentów, żeby wszystko było oficjalne i że się godzą, żeby ich dzieciak mieszkał samotnie w obcym kraju i na innym kontynencie. Oczywiście dostał tam jakiegoś prawnego opiekuna, który się nim zajmował, ale nadal wszystko musiało być ogarnięte. Kirby nawet o tym nie myślał, ale zapewne to jego rodzice przeżyli to wszystko najbardziej. A już na pewno mama, która jednak musiała puścić w świat swojego jedynego syna, który w jej oczach i w sumie w oczach prawa, nadal był dzieckiem. – Ty żałujesz swoich decyzji? Swojego życia? – Zapytał, ale absolutnie jej nie oceniał. Może marzyła o tym, żeby być nauczycielką i może jej życie było teraz czymś idealnym czego nie zamieniłaby na nic innego. On uważał, że pieniądze były super, ale jednocześnie nie uważał, żeby życie na niższym standardzie było jakieś gorsze. Trzeba było po prostu potrafić zagospodarować sobie czas i ogólnie życie.
- Masz rację. Mam. – Zgodził się z nią i nawet zaczął o tym poważnie myśleć. Właściwie to dlaczego by tego nie zrobić? Może chociażby po to, żeby nieco zaimponować Elli. Nawet nie chodziło o to, żeby pokazać jej, że ma pieniądze i nie musi się o nic martwić. Bardziej, żeby jej pokazać, że nie jest starym typem, który nie zamierza już niczego nowego w życiu próbować. Co prawda to nie zamierzał. Ale też nie wiedział, że pozna Ellę. – Popatrzę wieczorem, podzwonię i popytam. Zrobimy to. – Postanowił, bo jak już miała tam z nim być, to dlaczego nie zaprosić jej do czegoś takiego. Z tego co zdążył ogarnąć to sama lubiła auta. Tym bardziej, że jednak jechała z nim na te targi, prawda? – Możesz to zrobić. Ze mną. Możemy to zrobić razem. – Powiedział odnośnie jej marzeń. Nawet przełknął głośno ślinę, bo się zestresował tym jak naturalnie przyszło mu powiedzenie czegoś takiego. Teraz to się trochę bał, że może Ella zacznie się z niego śmiać, albo puści jego rękę i pójdzie powiedzieć tej wdowie, że Kirby to jest jednak dzban. Może niekoniecznie to zrobią podczas wyjazdu do Perth, ale to już trzy kolejne pomysły na trzy kolejne randki. Przynajmniej w mniemaniu Kirby’ego. Jeśli Ella go nie wyśmieje.
Kirby rzucił okiem na Ellę, bo myślał, że ta na poważnie się dusi i walczy o życie. Może się zachłysnęła świeżym powietrzem? Nie wiadomo. Zaraz jednak zobaczył, że trzymała się całkiem nieźle to już się jej nie czepiał za bardzo. No i nie próbował jej też ratować. Pokiwał tylko głową zgadzając się ze stwierdzeniem Elli. Rzeczywiście to była piękna ceremonia. Wyglądała jak każdy inny pogrzeb. Nic nowego. Nikt nie puścił gołębi, nikt nie puszczał fajerwerków, nikt nawet nie grał na bębnach.
- Chcę. – Odpowiedział ignorując wzmiankę o chusteczce, bo przecież nie był debilem. Nie wsadziłby sobie ptasiego gówna w oczy. Poza tym nie miał nawet łez, które mógłby otrzeć. Pożegnali się z wdową, która poszła rozmawiać z innymi uczestnikami pogrzebu i Kirby postanowił, że mogą już iść. Nie miał zamiaru iść na żadne stypy itp. To czas dla rodziny, a już było ustalone, że Albert nie był rodziną. No i poza tym Ella zaprosiła na kawę.

/ ztx2
sumienny żółwik
-
już nie
ODPOWIEDZ