szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Dla nikogo, kto z nim pracował lub miał kontakt na płaszczyźnie prywatnej (bądź rodzinnej) nie było raczej tajemnicą, że Marcy był absolutnie nieogarnięty, jeśli chodziło o relacje międzyludzkie. Był gównianym wsparciem dla innych, bo bał się, że pochłonie go to za mocno, gdy jednocześnie pozwalał, żeby jego problemy zjadały go od środka i nie chciał się dzielić nimi z innymi, bo wydawało mu się to egoistyczne i samolubne i nadal nie potrafił pozbyć się poczucia, że tak naprawdę przecież nie miał na co aż tak narzekać, więc po co się żalić. Łatwiej więc było odpychać ludzi, żeby przypadkiem nie dowiedzieli się za dużo, nie zaczęli drążyć i grzebać, żeby wyciągnąć to wszystko na zewnątrz. Bo wtedy byłoby to czymś, z czym trzeba się zmierzyć. A w tym był jeszcze gorszy niż w relacjach międzyludzkich. I znał się jeszcze mniej niż na medycynie estetycznej, z której wcale nie musiał korzystać, aby zachować kamienny wyraz twarzy w każdej sytuacji, tego akurat nauczyła go praca w kuchni, gdzie od szefa oczekuje się opanowania każdego dramatu, a nie wprowadzania chaosu i paniki. Chyba, że akurat nagrywa się reality show, to już inna sprawa.
Wzruszył nieznacznie ramionami na jej słowa, a potem zajął się swoimi sprawami, gdy Lenny wyszła zająć się swoimi. Każdy miał co robić, więc nie było czasu, aby jakoś specjalnie się tutaj nad kimkolwiek rozczulać. Był właśnie zajęty robieniem jednego z deserów, gdy podeszła do niego kelnerka, prosząc aby podszedł. NIe zirytował się nawet, przynajmniej jeszcze nie teraz. Jego brwi powędrowały nieznacznie w górę, gdy usłyszał tę jakże wspaniałą nowinę, a usta wykrzywił grymas, który być może można było uznać za cień nieco ironicznego uśmiechu.
Wspaniale — stwierdził i przez jakieś 10 sekund się nie odzywał. — W takim razie zrobimy dla niej taco — powiedział po chwili. — Z kurczakiem — dodał, chociaż to przeszło mu z trudem przez gardło, bo nie po to miał dopracowane menu z lokalnych i sezonowych produktów, aby ktoś chciał najnudniejszego rodzaju mięsa na świecie, które odpowiednio przyrządzić potrafił w wieku sześciu lat na kilka różnych sposobów. Czy aktualnie się w nim gotowało? Oczywiście, że tak. Potrzebował papierosa, a najchętniej może by czymś rzucił, bo stres, który w sobie dusił od dwóch dni, zachowując ten pieprzony spokój w tym momencie osiągnął bardzo wysoki poziom i najzwyczajniej w świecie potrzebował ujścia. Powstrzymał się jednak przed tym jednak, wydając instrukcje jednemu z kucharzy, co ma mu przynieść. — Coś jeszcze, o czym powinniśmy wiedzieć? — zapytał, odwracając się do Lenny. Jego głos coraz mocniej zdradzał, że wcale nie jest zadowolony. Ogólnie z sytuacji, ale nie ma co ukrywać, że trudno było poznać jego motywację, więc dziewczyna równie dobrze mogła odebrać to personalnie, a on się tym ani trochę nie przejął. — Jeśli nie, to możesz wracać i poinformować blondi — jak to ją określiła — Że przygotujemy dla niej taco z kurczakiem, ale w innej odsłonie — dodał oschle. Na pewno nie poda jej jednak tego samego, co kiedyś, skoro było to w gotowych taco shells z hurtowni. — Powodzenia — uśmiechnął się do niej podobnie, jak ona do niego, gdy przekazywała mu te radosne wieści, a potem się odwrócił, aby wrócić do swojej roboty. Ach nie, tak naprawdę to do robienia taco.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Lenny już miała pierwsze podejrzenia, ale na razie na tym się kończyło. Pierwsze wrażenie na pewno było negatywne i czuła się przy nim bardzo nieswojo. Zwykle wiedziała jak czytać ludzkie reakcje, mimikę i słowa. Z nim każdy gest i ton głosu pozostawiały szerokie pole do interpretacji. A ona miała tendencję do interpretowania w bardziej negatywną stronę. Gdyby dała mu większy kredyt zaufania to by zobaczyła, że trochę ją z nim łączy. Ale podpadł jej tym pierwszym tekstem o jej spóźnieniu i teraz patrzyła na niego przez pryzmat tego pierwszego wrażenia. Co nie było do końca dojrzałe z jej strony, ale miała tylko dwadzieścia dwa lata, młodzieńczą pychę i bardzo dużo nauki przed sobą. Dopiero ostatnio zaczęła się sobie przyglądać i oceniać samą siebie krytycznie pod wpływem utraty rodziców, która nastąpiła tylko i wyłącznie z jej winy. Też robiła to wszystko samodzielnie, nie dzieląc się tym ciężarem z nikim innym. Jeszcze się tym nie dusiła, ale czasem czuła, że brakuje jej powietrza.
Teraz była jednak głównie zirytowana, podobnie jak Marcy. Stan ten został spotęgowany przez jego milczenie, które nastąpiło po ‚wspaniale’. Czekała z uniesionymi brwiami, ledwie powstrzymując się od pospieszenia mężyczny, żeby odpowiedział coś poza tym bez wątpienia sarkastycznym epitetem. Była już naprawdę bliska przeklęcia go pod nosem, gdy się odezwał, więc przekleństwa pod jego adresem pozostały jedynie w jej głowie. Tak samo jak te zaadresowane do blondi niczym najchujowsza pocztówka z wakacji.
Okeeej — powiedziała powoli i ostrożnie, bo sposób, w jaki potwierdził, że przyrządzą dla rozwydrzonej panny taco z kurczakiem sprawił, że ciarki jej przeszły po plecach. Otrząsnęła się jednak dość szybko, bo nie miała czasu na zastanawianie się czy Marcy oszalał, czy może jest zdenerwowany. Nie wyglądał, ale kto go tam wie. — Nikt inny na razie zażaleń do posiłku nie składał, szczególne pochwały zbierały mięsa i sałatka z piklowanych warzyw. Zaraz tam wrócę zbierać dalej opinie — przekazała garść bardziej pozytywnych wieści. Nie liczyła, że zobaczy na ustach szefa kuchni pełen radości i ulgi uśmiech, ale nie podobało jej się, że typ odreagowuje na niej swoje nastroje i absurdalne żądania córki właściciela, na którą sam jej kazał zwracać szczególną uwagę. Niech rozładowuje swoje emocje, tłukąc młotkiem w kurczaka, a nie łypiąc na nią złowrogo. — Zobaczymy co ona na to — stwierdziła, gdy Marcy uznał, że nie da jej dokładnie tego co chce. Czyżby był zbyt dumny, żeby zrobić coś, co przyrządzał inny, znacznie gorszy kucharz? Lenny pamiętała jak smakowało tu jedzenie wcześniej i widziała co podawali teraz, bo nie miała jeszcze okazji spróbować wytworów stojącego naprzeciwko niej kucharza, ale wyglądało to i brzmiało znacznie wykwintniej. Także podejrzewała, że duma mogła grać w tym momencie pierwsze skrzypce. — Dzięki — mruknęła do niego, a raczej juz do jego pleców, które wolała od tego uśmiechu, który jej zaserwował i poszła z powrotem na sale. Po kilku kolejnych minutach wróciła z porcją talerzy, ale nie czekały na nią jeszcze żadne desery, więc tylko szepnęła do kelnerki po drugiej stronie wydawki, że blondi czeka z założonymi rękami jak obrażona królewna i zniknęła by polewać alkohol i zagadywać gości.
Jak tam wspaniałe taco? — zapytała Marcy’ego głośniej, kiedy zjawiła się znów po ostatnią część wieczoru. Trzymała już talerze dla pierwszego stolika na rękach, ale chciała wiedzieć co ma przekazać córce właściciela.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Najwyraźniej nie było kłamstwem, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. To mogło być również coś, co ich łączyło, bo on nadal miał z tyłu głowy, że spóźniła się tych kilka minut w tak ważny dzień. Miał obok też przypomnienie, że w takich kwestiach był przesadnie czepialski i małostkowy, dlatego zostawiał to wszystko tam, skupiając się na tym, co było teraz. A teraz miał przygotować taco dla wkurwiające blondyny bez kubków smakowych.
Pokiwał głową na jej zapewnienie, że nikt inny nie narzekał. To była dobra informacja, jednak na razie trudno było mu to odpowiednio docenić. Być może znowu górę brała jego małostkowość i zbyt duży perfekcjonizm, ale jednak nie mógł tak po prostu tego przełknąć i udawać, że go to nie drażni. Bo przecież drażniło i przecież miał do tego jak najbardziej prawo, skoro dziewucha miałą czelność krytykować jego jedzenie i chwalić tacos przygotowywane na brudnym piecu z mięsa kupowanego na promocji w supermarkecie. I nie, żeby miał coś do jedzenia tego typu, bo nie miał, o ile było przygotowywane z dobrych składników i w odpowiedni sposób.
Okej, świetnie. Dzięki — rzucił, jednak już nawet na nią nie patrzył, przygotowywał w głowie na szybko przepis na taco, które da radę przyrządzić z tego, co mieli na miejscu i w taki sposób, aby nie było mu wstyd tego podać. Owszem, jego duma brała tutaj górę. Tak samo jak zasady, które miał. I to, że byli na spotkaniu, które było próbną kolacją przed wprowadzeniem nowego menu jego autorstwa, to było pokazanie jego marki i jego pracy z całym zespołem, więc absolutnie nie brał pod uwagę tego, że będzie odgrzewał jakiegoś starego kotleta, wygrzebanego z dawnego menu. Dlatego na szybko musiał ogarnąć coś, co będzie do tego wszystkiego pasować, a nie odstawać zupełnie od całej wizji.
Półtorej minuty i będzie gotowe — odpowiedział, nie podnosząc nawet na nią wzroku, bo wykańczał to parszywe danie, z którego w innych warunkach być może byłby nawet zadowolony. Gdyby był złośliwy i chamski, to przygotowałby jej dekonstrukcję taco, ale uznał że nie będzie aż tak małostkowy. Na chwilę przed tym, zanim Lenny wróciła, talerz z gotowym jedzeniem już na nią czekał, aby mogło go podać, a Marcy wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, czyli pomocy przy deserach, które nadal był w toku. Pogonił wszystkich, patrząc na zegar, bo byli dobrą minutę w tyle. Brzmiało to jak nic, ale to była kuchnia i tutaj nie było czasu na stratę chociaż trzydziestu sekund. Czuł irracjonalne wkurzenie i stres, który kumulował się w nim od rana. Potrzebował szklanki wody i papierosa albo chociaż papierosa, ale ani na jedno, ani na drugie w tym momencie nie było czasu, skoro musieli wykładać i dopiero co mogli wrócić do swojego ustalonego rytmu, z którego wypadli przez brak jednego ogniwa, które przygotowywało nadprogramowe taco.
I jak? — zapytał na tyle głośno, aby Lenny, która weszła właśnie do środka, go usłyszała. Nie podniósł wzroku znad tego, co robił, widział jednak ją kątem oka i słyszał otwierające się drzwi, więc wiedział, że tam stała.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Zaczęła się już orientować, że był jedną z tych osób, które wolą widzieć szklankę do połowy pustą. Może tylko wtedy kiedy był pod presją tak jak dziś, bo zdawała sobie sprawę z tego jak ważna była dla niego ta kolacja. Na razie mogła jednak tylko po tym go oceniać i nie wypadał zbyt korzystnie. Chociaż… Gdyby była na jego miejscu to też by się wkurzyła na blond cizię, która chciała danie z menu innego kucharza. Powinna być wobec niego bardziej wyrozumiała, ale było to coś, co przychodziło jej z trudem wobec ludzi, których lubiła, a co dopiero niego.
Ale się starała. Głównie dlatego, że nie chciała mu za bardzo podpaść i tej pracy stracić. Więc powtarzała sobie to jak mantrę kiedy czekała aż usłyszy za ile będzie gotowe taco, żeby wiedzieć czy powinna iść i poinformować blondi o czasie oczekiwania, czy też wystać tutaj i odebrać gotowe danie z wydawki. Widziała jak nad nim pracuje prawie jakby to taco wyrządziło mu personalną krzywdę. Lepiej, żeby przelewał swoją frustrację na nie niż na nią.
Okej — skomentowała jego słowa, wypowiadając ten zbitek czterech liter po raz setny tego wieczora. Uznała, że ograniczone komunikaty są jej najlepszą furtką w kontaktach z nim. Jemu też zdawało się to odpowiadać, a przynajmniej nie słyszała z jego strony żadnych narzekań ani żądań by mówiła dużo więcej. Zaniosła talerze z deserami i wróciła akurat by zobaczyć słynne już taco na wydawce. Zgarnęła je bez słowa i ruszyła by zmierzyć się z przeznaczeniem w postaci córki właściciela. Potem przyszła po kolejne desery, bo skoro oni byli do tyłu to i ona, więc trzeba było zagęścić ruchy by nikt nie czekał na swoje słodkości zbyt długo. Albo by one nie czekały zbyt długo na nią i się roztopiły lub też w inny sposób zepsuły. Dlatego dopiero po jakimś czasie miała okazję zapytać dziewczynę jak jej smakuje przygotowany specjalnie dla niej posiłek i wrócić do kuchni by zameldować o tym Marcy’emu i reszcie załogi, która też czekała na te wieści.
Taco okazało się zjadliwe, o czym zostałam poinformowana z łaską — odpowiedziała mu głośno i wyraźnie, żeby wszyscy usłyszeli. Poza gośćmi na sali. Na tę wieść pozostali kucharze i inni pracownicy odetchnęli z ulgą. Lenny podeszła bliżej mężczyzny, ale tak by nie przeszkadzać za bardzo. — Rozwydrzona królewna poprosiła jedynie by przekazać, że następnym razem jak powie, że chce takie taco jak robił Silvio to chce dostać takie taco jak robił Silvio, a nie Twoje wymysły na temat tego jakie taco robił Silvio — przekazała mu ciszej niż wcześniej, bez parafrazowania, ale za to z miną, która dość dobitnie świadczyła o tym, co Lenny myśli o blondi. Nic dobrego. — Powiedziałam jej, że przekażę jej uwagi szefowi kuchni. Nie wspomniałam o tym, że mam ochotę jej napluć do deseru — dodała już od siebie. — Zaraz zacznę zbierać desery i poznam uwagi końcowe. Nikt już nic dodatkowego nie chce — poinformowała go jeszcze zanim odeszła by to właśnie uczynić.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Nie było to kłamstwo, chociaż on wolał twierdzić, że po prostu zawsze jest przygotowany na najgorsze, dzięki czemu gdy się coś spieprzy, nie jest aż tak mocno rozczarowany. Z kolei gdy coś, pójdzie wyjątkowo dobrze, mógł być przyjemnie zaskoczony. Zdawał sobie niby w jakimś stopniu sprawę z tego, że nie do końca to wszystko było zdrowe i mądre — był całkiem dosadnie świadomy tego, jak wiele wad posiada i jak trudnym jest człowiekiem w kwestiach społecznych i komunikacyjnych, i tak ogólnie pojętych rzeczach życiowych. Ale nie oznaczało to niestety, że próbował coś z tym zrobić. Chociaż podobno świadomość to pierwszy krok do sukcesu, czy coś.
Irytacja się w nim kotłowała, ale robiłdalej swoje — być może w sposób nie do końca przyjazny, ale lata temu pogodził się z tym, że nie jest to jego mocna strona. Tak samo, jak dzielenie się z ludźmi swoimi emocjami i uczuciami, czy okazywanie im troski — zazwyczaj robił to tak, że trudno było stwierdzić, czy aby na pewno mu zależy, chociaż z gestami i tak często szło mu lepiej, niż ze słowami. W tym był bardzo gówniany, chociaż wbrew pozorom to nie tak, że znał ich tak mało — po prostu nie lubił ich wypowiadać na głos do większości osób.
Świetnie, dzięki — skinął głową, nie zerkając na nią nadal, bo właśnie układał starannie i z precyzją ostatnie elementy swojego deseru. Na jej kolejne słowa, gdy znalazła się bliżej, uśmiechnął się lekko, nieco krzywo i gorzko, odsuwając gotowy talerz. — Jasne. Sprawdzę jej, gdzie aktualnie pracuje Silvio, w takim razie — stwierdził cierpko, dopiero teraz podnosząc na nią wzrok, skoro miał chwilowo wolne ręce.
Kusząca perspektywa — musiał jej to przyznać, bo w sumie jego też odrobinę kusiły czasami takie rzeczy. Małostkowe i nieprofesjonalne, ale cóż. Byli tylko ludźmi, którzy w dodatku pracowali pod sporą presją. — Ale nie warto zniżać się do tego poziomu — stety lub nie zawsze dochodził do tego wniosku i nigdy, przez całą jego karierę, nie zdarzyło mu się tego zrobić. Ostatecznie danie świadczyło o nim, a nie o tym, czy klient był popierdolony i niewdzięczny, czy jednak nie. — To dwa ostatnie — dodał, gdy przyjął do wiadomości jej dalszą część raportu taktycznego, przesuwając talerze na wydawkę. A potem odwrócił się do reszty, zarządzając zaczęcie sprzątania stanowisk. Kuchnia mogła teoretycznie zrobić sobie teraz przerwę, ale dla niego oficjalna przerwa zaczynała się wtedy, gdy wszyscy mogli ją zrobić, obłsuga również. Potem i tak wszyscy będą musieli wrócić do sprzątania. On z kolei zabrał się za to, aby ze składników, które nie mogły zostać do jutra, bo będą nieświeże, zrobić im na szybko coś do jedzenia. Nic super wytwornego, bo nie było na to czasu. Nie wyrobił się z tym i tak, nim Lenny nie przyszła do niego z raportem, więc słuchał jej kontynuując, podziękował i rzucił w przestrzeń, że mają przerwę, na którą on udał się dopiero, gdy skończył przygotowywać jedzenie, którego sam jak na razie nie zjadł, bo zdecydowanie potrzebował bardziej papierosa albo trzech niż posiłku, dlatego gdy tylko wyszedł od razu jednego zapalił.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Lenny wolała podchodzić do wielu spraw z ostrożną dawką optymizmu, żeby się przez to z góry nie uprzedzać. Było to jednak znacznie trudniejsze zadanie odkąd jej rodzice zginęli z jej winy. Postrzeganie świata w ciemniejszych barwach stawało się dla niej coraz bardziej naturalnie. Można powiedzieć, że zgorzkniała. To podobno nie tylko z traumatycznymi przeżyciami, ale i z wiekiem. Co tłumaczyło też Marcy’ego.
Widząc jego krzywy uśmiech, poczuła się nieswojo. Wyglądało to jakby mu twarz popękała na linii ust. Trochę jak u Jokera w tym filmie Batmana, który jej młodszy brat lubił. Jakby nie był przyzwyczajony do takiej miny, nawet w prześmiewczej formie, która wykrzywiala podstawowe znaczenie uśmiechu. Potrząsnęła lekko głową, żeby pozbyć się tych idiotycznych myśli z głowy. Za dużo dzisiaj mu się przyglądała i wyciągała jakieś niestworzone wnioski na temat spraw, które normalnie zupełnie jej nie obchodziły. Trudno jednak było się skupiać na innych aspektach jego osoby, skoro tak niewiele mówił i robił. Może zamiast tego powinna się przyglądać temu jak pracuje? Akurat nie mogła patrzeć jak układa elementy deseru na talerzu, bo właśnie skończył, ale musiała zostawić to na następny raz.
Mogę jej podać adres jak będzie wychodzić — zaproponowała niezwykle uprzejmie, wdzięczna za to, że powiedział coś, na co mogła zareagować więcej niż ‘okej’. Niby krótkie komunikaty były dobrą strategią na komunikację między nimi, ale w tej chwili potrzebowała jakiejś deski ratunkowej by się nie pogubić we własnych myślach. Doszła do wniosku, że chyba właśnie odczuwa stres, co zdarzało jej się na tyle rzadko, że trudno jej było to wcześniej zdiagnozować. Przez tę całą kolację, od której zależała nie tylko jego kariera w Salsie, ale i to jak dalej potoczą się jej losy. I przez niego.
Może dla Ciebie nie warto — mruknęła, ale uśmiechnęła się do niego lekko, żeby dać mu znać, że sobie żartuje i nie napluje do deseru blond cizi. Nie tylko dlatego, że aspirowali do zostania dość przyzwoitą restauracją, ale też dlatego, że potem by to wróciło do Marcy’ego. Który by potem miał wyrzuty do Lenny, a coś czuła, że jest pod tym względem wyjątkowo zawistny i ma długą pamięć. Po co sobie tak grabić? Dla ulotnej chwili przyjemności? No nie warto. — Okej — rzuciła te magiczne cztery litery i przeszła przez drzwi, żeby odebrać desery z drugiej strony wydawki i zanieść je do odpowiednich osób. W tym do rozwydrzonej księżniczki. Przez kolejne kilkanaście minut zbierała puste naczynia i ostatnie komentarze klientów, a potem patrzyła jak po kolei opuszczają restaurację. Potem wróciła, przekazała mu i pozostałym kucharzom wszystkie uwagi gości, tym razem wypróbowując nową taktykę, w ramach której patrzyła jak robi jedzenie (chyba dla załogi, bo dla kogo innego w tej chwili?), a potem odeszła, żeby się trochę ogarnąć i napić. Nie była szczególnie głodna, więc wyszła na tył na fajkę. Nie spodziewała się, że znów zastanie tam Marcy’ego. Wydęła lekko usta na jego widok, ale stanęła obok.
Nie jesz? — zapytała go luźno, kiedy sięgała do kieszeni po własną paczkę fajek i zapalniczkę – stalowe Zippo z tłoczonym motywem nieba i gwiazd, które odziedziczyła po swoim ojcu. Dlaczego akurat on musiał palić tyle co ona?

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Każde z nich miało swoje traumatyczne przeżycia na koncie, które zapewne dość mocno ukształtowały ich jako ludzi, utrwalając pewne cechy charakteru i spychając na bok inne. U niego górę wzięło zdystansowanie i ostrożność oraz powściągliwość w okazywaniu emocji czy uczuć i było to widoczne z daleka gołym okiem — zdawał sobie z tego sprawę i czasami zastanawiał się, czy nie powinien w końcu jednak spróbować zrobić czegoś, co jednak pozwoliłoby mu sprawy uporządkować w tej kwestii. Ostatecznie jednak zawsze wracał do punktu wyjścia, w którym koszty, jakie musiałby ponieść, aby się z tym uporać, przekraczały znacząco możliwe do uzyskania korzyści. Zabrnął w tym wszystkim na tyle daleko, że droga powrotna zginęła już gdzieś dawno za jednym z wielu pokonanych zakrętów.
W kwestii Lenny tym bardziej mu się do tego nie spieszyło. I nie, naprawdę nie był na tyle małostkowy, aby być urażony albo coś w tym stylu o to, że kilka godzin temu spóźniła się kilka minut. Miał jednak wrażenie, że od samego początku relacja między nimi jest mocno napięta w jakiś dziwny sposób, który sprawiał, że i on się spinał i chyba mówił jeszcze mniej niż zazwyczaj — a pewnie każdy, kto go znał nie najgorzej, byłby przekonany, że to niemożliwe. A jednak. Odnosił też wrażenie, że ten dystans między nimi z jakiegoś powodu jest potrzebny. Nie chodziło tu o relację zawodową nawet, bo do końca nie był jej szefem, chociaż teoretycznie był nad nią w hierarchii, tylko o coś innego, czego nie potrafił uchwycić. Było to jednocześnie jakby wskazane i naturalne, ale zarazem nienaturalne i dziwne, co absolutnie nie miało sensu, ale chyba powinien pogodzić się z tym, jak się sprawy miały. I przestać się nad tym zastanawiać teraz, gdy po ciężkim dniu kończył pierwszego papierosa po zmianie, mając w planach wypalić jeszcze co najmniej dwa. Powinien skupić się na tym, co należało poprawić lub zmienić, a co można było uznać za dobrze przeprowadzone i wdrożone, a nie na tym, że nie potrafił rozgryźć jednej kelnerki i tego, jak się w jej towarzystwie zachowywać. Przelotny uśmiech, pewnie ledwo zauważalny dla każdego, kto znajdował się obok niego, pojawił się na moment na jego twarzy, gdy drzwi się otworzyły i stanęła w nich właśnie Lenny. Dobrze, że nie wierzył w żadne magiczne gówna, bo jeszcze uznałby, że ją tu ściągnął.
Nie — odpowiedział lakonicznie, odpalając kolejnego papierosa i zaciągając się dymem, nie patrząc na nią początkowo wcale. — Może później — dodał jeszcze, wydmuchując po raz kolejny powietrze z płuc. — A Ty? — zapytał, opierając się plecami o ścianę budynku, przenosząc na nią na moment spojrzenie. A gdy otrzymał od niej odpowiedź, tylko skinął głową na znak przyjęcia do wiadomości, wracając spojrzeniem przed siebie, na bliżej nieokreślony obiekt lub miejsce. Wypalił papierosa do końca dość szybko i ostatecznie uznał, że na razie podaruje sobie kolejnego, dlatego wyrzucił peta do kosza, chowając paczkę do kieszeni. — Dobra robota dzisiaj — rzucił, gdy kierował się już do środka. Czekało ich przecież jeszcze sprzątanie, a normalni ludzie (nie tacy, jak on) zapewne chcieli jak najszybciej wrócić do domu.

elena castellano koniec :dinosaur:
ODPOWIEDZ