szef ochrony / strażnik więzienny — the woolshed / lotus glen correctional centre
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W moim domu zawsze był alkohol. Wszechobecny smród, który ciężko było znieść. I nawet nie chodzi o to, że było jakoś brudno czy coś... Po prostu alkohol ma swój zapach, wiecie. A jeśli ktoś alkoholu nadużywa, siedząc zwykle w jednym miejscu - najczęściej na łóżku albo na kanapie - to stopniowo całe otoczenie przesiąka tym zapachem. Przypuszczam, że nie raz i nie dwa rozbiła się tam jakaś butelka wódki czy piwa, zalewając swoją zawartością dywan lub obicie kanapy, co zapewne wywoływało lawinę przekleństw u mojej matki i próby uspokojenia jej przez równie pijanego ojca. Ojciec zawsze był tym spokojniejszym, być może to trochę dziwne, bo zwykle to ojciec chleje i ma wszystko w dupie, a matka zajmuje się dziećmi i domem, ale w mojej rodzinie nikt tego nie robił. Ojciec czasem przygotowywał nam jakiś pożal się boże obiad, zwykle nie było to nic specjalnego, jakieś kluski albo ziemniaki z kawałkiem mięsa (to już był wypas i zdarzało się to bardzo rzadko, serio). Któregoś lata rodzice odkryli, że biedota może korzystać z posiłków na wynos w pobliskiej jadłodajni, więc od tamtego momentu przynajmniej ja i moja siostra mieliśmy co jeść, o ile oczywiście pofatygowałem się tam, żeby coś przynieść, gdzieś pomiędzy wyszykowaniem małej do szkoły, spakowaniem naprędce swojego plecaka i upewnieniem się, że gaz nie jest włączony - w końcu nie chciałem zastać wysadzonego mieszkania po powrocie ze szkoły. Młoda była strasznie wdzięczna za te posiłki, a ja najlepsze oczywiście zostawiłem jej, samemu jedząc tylko tyle, ile było mi potrzeba, a resztę magazynując. Wiecie, na czarną godzinę, bo przecież nigdy nic nie wiadomo.
Ze swojego wczesnego dzieciństwa pamiętam niewiele. Psycholog z domu dziecka twierdzi, że to mój mózg sam wyparł rzeczy, które były dla niego zbyt bolesne i których najzwyczajniej nie chciał pamiętać. Może, nie wiem, mam to gdzieś. Jeśli jednak mój mózg chciał mnie chronić, bo w moim życiu działo się coś takiego, czego lepiej nie pamiętać, to w sumie powinienem się jedynie cieszyć.
Wizytę pracowników opieki społecznej pamiętam do dzisiaj. Kobieta, która do nas przyszła, była ubrana w średniej długości sukienkę, w jakieś takie biało-czarne wzorki. Wyglądała właściwie sympatycznie, serio. Włosy miała spięte w ciasny kok, jej nadgarstek zdobiła cienka, złota bransoletka, a na jej twarzy gościł delikatny uśmiech. Pamiętam, że zapytała, czy może wejść, a ja nie bardzo wiedziałem co jej odpowiedzieć. Nie chciałem, żeby wchodziła, bo nasze mieszkanie nie było w najlepszym stanie, a poza tym... no, rodzice. Matka jak zwykle leżała pijana na kanapie, wyglądając w dodatku jak siedem nieszczęść, a ojciec... nie wiem w sumie gdzie wtedy był. Może wyszedł do sklepu po fajki i wódkę, może gdzieś indziej polazł, ale w każdym razie nie było go wtedy w domu. Nie bałem się jednak tego, co z nami będzie. Cieszyłem się, gdy pani powiedziała, że jest z opieki społecznej i że zostali zaalarmowani przez jedną z naszych sąsiadek. Powiedziała też, że chce zobaczyć jak mieszkamy, co się dzieje w domu... No, takie standardy. Weszła, zobaczyła, wezwała policję i lekarza, a kilka godzin później - po rozmowie i wstępnym badaniu - zostaliśmy umieszczeni w placówce opiekuńczej.
W rodzinie zastępczej, do której trafiliśmy dzień później za zgodą sądu, spędziłem łącznie dziewięć lat. To było dziwne doświadczenie - mieć normalną, kochającą się rodzinę. Szybko zaprzyjaźniłem się z kobietami, pod opiekę których trafiłem. Utrzymujemy dobry kontakt do dzisiaj, zapewniły mi nawet wsparcia finansowe, żebym był w stanie wynająć jakieś mieszkanie i nie umrzeć przy tym z głodu, a ja praktycznie od razu zatrudniłem się w ochronie, chcąc jak najszybciej się usamodzielnić. Szef lokalu mnie polubił, uznał chyba, że jestem pracowity i sumienny i że można mi ufać. Dostałem swoją pierwszą umowę o pracę, pierwszą wypłatę, którą mogłem przeznaczyć na życie... No, nikt nie powiedział, że dorosłość jest łatwa. Na szczęście moje dwie ciocie, jak nazywam do dziś moje opiekunki, wciąż mi pomagają finansowo.
Aktualnie pracuję w dwóch miejscach, jako szef ochrony w barze oraz jako strażnik więzienny. Lubię swoją robotę, nie powiedziałbym, że jest spokojna, ale czasem bywają momenty, kiedy nawet lekko się nudzę. Czas dla siebie mam, bo mam pół etatu w jednej robocie i pół w drugiej, więc nawet mam momenty, kiedy mogę posiedzieć i pochillować z kumplami.

- gdy miał czternaście lat został zgwałcony przez jednego ze starszych chłopaków na imprezie. Sam nie nazywa tego gwałtem, nie postrzega tego w takich kategoriach, ale też nikomu o tym nigdy nie opowiadał. Zapewne gdyby to zrobił, to dowiedziałby się od tej osoby, że owszem, był to gwałt. Jedyną osobą, która mniej więcej wie co zaszło, jest jego przyjaciel i współlokator.
- lubi łazić po imprezach, chociaż chyba preferuje "domówki" urządzane w paskudnych miejscówkach, niż takie klubowe. W pełni zadowala go też zabranie kumpli nad jezioro z butelką wódki, colą i kilkoma magicznymi tabletkami i gapienie się w rozgwieżdżone niebo.
- ma prawko na samochód i motor, ale posiada tylko motocykl. Nie przepada za samochodami.
- miał jedną próbę samobójczą, tuż po opuszczeniu rodziny zastępczej i zamieszkaniu na swoim. Nie był to dla niego najłatwiejszy w życiu czas. Ma ślady na nadgarstkach do tej pory - pogotowie zawiadomił jeden z jego kumpli, który znalazł go akurat w takim stanie i na szczęście nie postanowił spierdolić z miejsca zdarzenia.
- miał kompleksy na punkcie swojego wzrostu - no, nie jest za bardzo wysoki, właściwie śmiało mógłby uchodzić za niskiego faceta, ale na szczęście już się ich pozbył.
- jego rodzice przyjechali do Australii w młodości, oboje mieli ukraińskie pochodzenie, stąd też takie a nie inne imię i nazwisko chłopaka.

Valery (Walerij) Ivanenko
8 lipca 1997r.
Lorne Bay
szef ochrony / strażnik więzienny
THE WOOLSHED / LOTUS GLEN CORRECTIONAL CENTRE
sapphire river
kawaler, lubię ładnych ludzi
Środek transportu
Ma motocykl.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak związku.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Miejsce pracy - jedno albo drugie, domówki u kumpli, mieszkania ziomków, jego własna chatka, gdzieś nad wodą, jakieś bary i opuszczone miejscówki.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
-

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, ale wolałabym za konsultacją w razie chęci zrobienia mi kuku.
Valery Ivanenko
Konrad Skolimowski (Skolim)
powitalny kokos
zira_fell
ferajna Artka
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany