robię zdjęcia — tu i tam
24 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Widzę go każdego poranka. Patrzę, doszukując się chociaż namiastki tego kim był przed rokiem. Na próżno. Jakby tą samą skórą oblekł się ktoś inny. Tylko głuche dudnienie na schodach pozostaje takie samo. Rytmiczne uderzenia bosych stóp w nadgryzione czasem schody.
Przetarty lakier, sprzedawczyk, odkrywa magię kłamstwa prowadzących na górę stopni, które miały imitować mahoń. Koronkowe firanki w oknach wyglądają jakby zawisły w czasach, kiedy dom miał innego właściciela i w letargu być może nikt jeszcze się nimi nie zajął. Nie pasowały do prostego, stołu z jasnego drewna, ani kompletu mebli kuchennych, zbyt ładnych żeby je odesłać na działkę, zbyt tandetnych żeby trafiły do innego domu. Ona, pieszczotliwie nazywana przeze mnie swego czasu ciotką. Gospodyni z domu obok, matka wszystkich dzieci (tych z sąsiedztwa kiedyś też), krząta się codziennie po kuchni. Ze staranną pieczołowitością rozkłada na brzeżku blatu swój warsztat pracy, od którego odejdzie dopiero późnym popołudniem. Kolejno układa jeszcze ciepły bochenek chleba, nóź do smarowania masła, rzeczone smarowidło, kilka plastrów szynki ułożonych jeden na drugim w papierowym zawiniątku, kostkę sera, pomidory, ogórki i sałatę. Potem bierze się za talerze. Trzy z jednej strony, dwa na przeciwko.

Stop.
Error.


Ktoś nacisnął guzik rewind. Zabiera talerz i odkłada tam gdzie jego miejsce. Szklisty wzrok zdradza, że to wcale nie taśma. To się dzieje naprawdę, w czasie realnym, o 7:01:56 czasu lokalnego. Ociera oczy wierzchem dłoni, na usta przywołuje ten sam sztuczny uśmiech, który prezentowała odziana w czerń i wciela się rolę, którą odgrywa od ponad trzystu sześćdziesięciu pięciu dni.

Cięcie.

Widzę wypisaną na jego twarzy obojętność. Patrzę jak zakłada przetartą kurtkę po przyjacielu nieboszczyku, jak bierze pod rękę upchnięty w pokrowiec aparat i wychodzi. Jak brodzi w resztkach z życia innych ludzi, zwiniętych w kulkę papierkach po Twinkies, szarobrunatnej kupie liści, których zapomniał ktoś zgrabić. Kilka metrów dalej gołębie dziobią zużytego kondoma. Ktoś zapomniał rankiem wyłączyć zraszacze.
Aparat ciąży. Życie się toczy dalej.

Widzę jak moje życie przecieka mi przez palce i jest mi wszystko jedno.

Czarny ekran.

- Panie Langford, ciężko pan sobie zapracował na to stypendium, ale czy zdaje pan sobie sprawę z tego, że w chwili obecnej nic nie chroni pana przed jego utratą?

Kropelki śliny zbierają się w kącikach jej ust kiedy do mnie mówi. Hugo w takich sytuacjach zawsze potrafi zachować kamienną twarz. Ja nie umiem. Mimowolnie wyginam usta w nieprzyjemnym grymasie. Dzieli nas raptem rok różnicy, a wciąż mam wrażenie, że są to lata świetlne. To on jest tym odpowiedzialnym, sympatycznym. Cichym wzorem do naśladowania. Ja niekoniecznie.
Patrzę na dziekankę i jej nie widzę. Zlewa się z bezbarwnym tłem za jej plecami. Jest równie bezpłciowa jak książki za nią. Nie widzę nic i już na niczym mi nie zależy.

- Panie Langford, słucha mnie pan w ogóle? To jest poważna sprawa. Jeśli natychmiast się pan nie poprawi, będziemy zmuszeni odebrać panu stypendium, a co z tym się wiąże - wydalić pana z uczelni. Zdaje pan sobie sprawę jakie się z tym wiążą konsekwencje?

Mrugam nieprzytomnie oczami, odczuwam poważne braki serotoniny. Czy jeśli kiwnę głową to wszystko załatwi? Często to robię. Przytakuję ludziom. Ludzie lubią, kiedy ktoś przyznaje im racje. Chełpią się w swej naiwności, nawet jeśli ktoś otwarcie pluje im w twarz. Skinąłem. Jej wyraz twarzy od razu złagodniał. Już nie przypominała wysuszonej moreli, bardziej psa, którego zwoje skóry zaczęły na siebie nachodzić. Tylko odcień skóry zachowała żółto-pomarańczowy. Właśnie jak u moreli.
To wszystko miało jeszcze jakiś sens przed rokiem. Kiedy byliśmy tu razem i mieliśmy plan, a on wszystko przekreślił. Zniszczył jednym, głupim wieczorem i garścią dragów.

- No dobrze, skoro tak... Mam dla pana propozycję panie Langford. Do końca roku będzie pan brał aktywny udział na spotkaniach koła fotografii. Niedługo jest wystawa, w niej tez weźmie pan udział. Wybór należy do pana, zna pan drogę do wyjścia... Gdzie jest aula też pan wie.

Ręce splotła tak ciasno, że zbielały jej knykcie. Usta zacisnęła w wąską linię. Stara mumia. A ja miałem ochotę w pierwszym odruchu podnieść się i spierdolić stąd raz na zawsze. Zostawić gównianą wiolonczelę dla kogoś kto zrobi z niej użytek albo.... Albo nie. Rozjebać ją o ścianę i wyjść. Wyjść jedyną drogą, która wydawała zwracała stale moją uwagę.

Exit.

Coś ciągnęło mnie w dół. Szarpało. Wiło się w środku. Skręcało moje wnętrzności, tworzyło z nich pętle i wysysało krew z żył. Coś krzyczało z wewnątrz, wołając o litość i jedną chwilę na wolności.
Dałem mu kilka sekund. Tych kilka sekund zaprowadziło mnie na pieprzoną aulę.
Założyłem uśmiech na twarz.

Życie znowu toczy się dalej.

* Trochę ponad rok temu jego najlepszy przyjaciel przedawkował narkotyki. Po tym wydarzeniu, ciężko było mu dojść do siebie. Przez jakiś czas walczył z depresją, ale teraz czuje się lepiej.
* Przez kilka lat studiował w Sydney, ale zrobił sobie roczną przerwę i teraz wrócił na lokalny uniwersytet.
* Od dziecka opiekuje się końmi w stadninie, a swego czasu dorabiał jako instruktor jazdy konnej.
* Wolny czas spędza surfując. Zazwyczaj poranki spędza na plaży.
* Jego pasją zawsze była fotografia. Aktualnie łapie się dorywczych prac, poza byciem barmanem. Korzysta z każdej okazji kiedy może robić sesje zdjęciowe.
* W przeciwieństwie do brata, jest duszą towarzystwa. Skutecznie ukrywa negatywne emocje i swoje problemy za maską lekkoducha.
* Sam złożył swój motor, a czasem dla rozrywki zajmuje się naprawianiem starych rzeczy.
* Bardzo dobrze gotuje, chociaż tym się nie chwali.
Huckleberry „Huck” Langford
13.08.1999
Lorne Bay
student fotografii, fotograf, barman
james cook cairns university | hungry hearts
Opal Moonlane
Kawaler, hetero
Środek transportu
Głównie porusza się motorem.

Związek ze społecznością Aborygenów
Nie ma

Najczęściej spotkasz mnie w:
W barach, na miejscowym uniwersytecie, na plaży, najczęściej nad wodą i rzecz jasna w stajni.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Hugo Langford , rodzice

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak
Huck Langford
Nicholas Galitzine
powitalny kokos
nick autora
a, n, c
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany