kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numer

Minął jakiś miesiąc od wielkiej europejskiej przygody, ale tak naprawde Cami była w mieście już prawie drugi tydzień. Ostatnie tygodnie były dla niej… trudne. Skomplikowane. Bolesne. Dzikie. Wszystko zaczęło się od powrotu z ich podróży, gdzie… no czuła, że wróciła do innego świata. I nie wiedziała kompletnie jak się w nim odnaleźć, bo jeszcze nie była w takiej sytuacji, że z kimś mieszkała, wyjechała i… wróciła. Zawsze brakowało jakiegoś elementu. Wyjeżdżała, ale nie wracała, mieszkała ale nie wyjechała i nie wróciła… a tu cóż. No nie trzeba mówić, że trochę spanikowała, pewna że to również spierdoli, jak wszystko w swoim życiu, nie? A no właśnie. Dlatego spakowała się tylko do jednej małej torby i plecaka, wzięła psa i wsiadła z nim w auto… a potem jechali przed siebie przez trzy dni. I dopiero wtedy zaczęła się zastanawiać, co ona do jasnej cholery zrobiła. I jak mogła. A Harry totalnie (tylko i wyłącznie w jej wyobraźni) patrzył się na nią z wyrzutem za to wszystko. Więc uznała, że musi coś zmienić Musi wrócić. Ale nie do końca wiedziała jak, więc kolejny tydzień spędziła na podróży w drugą stronę i analizowaniu. Tyle że w jej analizie było wiele niewiadomych… które musiała domknąć zanim wróci. Dlatego zostawiła Harryego w mieszkaniu, nie zostawiając ani słowa wyjaśnienia. I wróciła do Europy upewnić się, co się stało z Borisem. Jakie było jej cholerne zaskoczenie, kiedy okazało się, że jednak przeżył strzelaninę i leżał w szpitalu. Więc… z wazą, przesłała mu wiadomość, że chce rozwodu i zniknie z jego życia tak, jakby nigdy się w nim nie pojawiła. On oczywiście powiedział że ją zajebie, ale tygodniu negocjacji i przepychanek, w końcu I ona oddała mu jego ciotkę, a on… podpisał dokument, zapowiadając, że i tak zrobi szopkę, żeby jego reputacja nie ucierpiała. No i zostawił jej bolesne, sine pamiątki na pożegnanie, które po tym czasie już prawie wszystkie wyblakły. Ale były jednym z powodów, przez które nie chciała się z nikim widzieć po powrocie do Lorne. Zamiast tego szukając sobie celu, stalkując ich mieszkanie (bo oczywiście, że mieszkanie było Luke’a, ale w jej głowie zawsze było też jej), sprawdzając jak się ma, a ostatecznie… no czuła się samotna, więc przygarnęła kota znajdę z ulicy, bo najwyraźniej tam są najelpsze zwirzaki, a potem uznała, że na razie lepiej jak dzieci będą z ojcem. Więc zostawiła kota u niego. Kolejny tydzień spędziła śpiąc w swoim własnym samochodzie, a teraz… no teraz uznała, że musi coś zrobić. A jak coś robić, to oczywiście - coś głupiego. I dlatego stanęła pod drzwiami Coltona i wzięła głęboki wdech, zanim nie zadzwoniła do drzwi. Miała ze sobą plecak, w którym chowała się część jej rzeczy, zmierzwione włosy, na nogach zwykłe legginsy i adidasy, a do tego bluzę. Wszystko oczywiście czarne. A kiedy otworzył drzwi, spojrzała na niego początkowo w ciszy.
- Hej - odezwała się cicho - jeśli mnie nie nienawidzisz na tyle, żeby zatrzasnąć mi drzwi przed nosem… to możemy pogadać? - i wyrzuciła z siebie, zanim do niej dotarło, że to bez sensu. Ale kto wie, może zaraz Colton Brooks jej powie, że jednak takie to było.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
  • #26
Tymczasem Colton spędzał sobie czas spokojnie... od dłuższych tygodni, a nawet miesięcy. To już tyle zleciało? Leci czas jak trzeba sobie zajęcia znajdować by jednak nie dać się pokusie oglądania seriali przez dwadzieścia cztery godziny na dobę bo ogólnie z wprawy by wyszedł. Nie żeby marudził. Brakowało mu Scarlet na miejscu, ale pracowali na odległość mimo wszystko. Poza z tydzień temu dopiero wrócił z Meksyku, gdzie się widział z Callaway na jej wykopaliskach. Tak, tak, pewnie by powiedziała, że to nie jej, a jest częścią grupy, ale Colton sobie skracał po prostu. Nie mniej dobrze było widzieć, że nie tylko dobrze się ma, ale i powróciła do swej energiczniejszej natury. Dzięki temu też, i kolejna książka wreszcie ruszyła z kopyta, więc teoretycznie było wszystko na dobrej drodze. Co prawda pozostała mu pewna rozmowa ze Scarlet, ale najwyraźniej musiał jeszcze trochę poczekać bo na odległość się nie godzi.
W każdym razie skoro miał więcej wolnego czasu to poświęcał go na różne rzeczy. Naturalnie malowanie i ćwiczenia przyszły w pierwszej kolejności bo to lubił, więc hobby dostało więcej godzin. Potem odkrył kilka fajnych gier na konsole - wreszcie miał czas - no, a seriale to swoją drogą bo się pilnował! Co łatwe nie było. Ba, nawet na badmintona czasem wybył - zawsze go wolał od takiego tenisa. Kto by pomyślał, że teraz to Ezra był tym towarzyskim... Znaczy no, pewnie każdy brat Brooks był bardziej towarzyski od Coltona, ale nie uznawał Ezry za bardziej rozrywkowego od siebie. Zresztą mniejsza. Albowiem tego dnia Brooks oddał dzień malowaniu. Prawdę mówiąc od paru dni pracował nad jednym obrazem co by go dać w prezencie kumplom, których poznał w Londynie, a którzy przyjeżdżają tutaj na "drugi miesiąc miodowy" jak to nazwali. Tak więc siedział w kącie salonu - jak najdalej od telewizora choć i tak przykrył najbliższe meble płachtami - w swojej luźno zapiętej i już poplamionej farbą koszuli oraz dresowych spodniach. Goście się nie spodziewał - jak zawsze. No, ale różnie bywa. Może jakiś sąsiad chce coś pożyczyć, ktoś się zgubił albo Ezra kluczy zapomniał. Dlatego przetarł ręce, kierując się ku drzwiom wejściowym, które zaraz otworzył... i na jego twarzy zdecydowanie widać było zdziwienie. Serio. To już prędzej by się spodziewał Welociraptora pod drzwiami niż Cami. Tylko przez to zaskoczenie nie zamknął jej drzwi przed nosem od razu. Ale jak już go wybudziła swoim głosem to mruknął tylko pod nosem no tak i drzwiami trzasnął... Ech, i nie powinien ich otwierać. Problem polegał na tym, że jak on chciał gadać to ona nie bardzo. A wciąż nie uważał, że rozdział mają zamknięty i go to stricte irytowało - mimo, że od dłuższego czasu uważał, że miał super spokój. Niestety niedługo trwało nim ponownie drzwi otworzył.
- Odruch - skomentował obojętnie, ramionami wzruszając jak to miał w zwyczaju. Co prawda słowami jej nie zaprosił do środka - ciężko stwierdzić czy przez gardło by mu to przeszło - ale otworzył drzwi na oścież i się odsunął pod ścianę by mogła swobodnie wejść. Nie żeby mu się podobała ta opcja.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Colton zasłużył na trochę spokoju, no już samo to, że przetrwał huragan Cami mu dawało do tego prawo.W sumie od dwudziestki mniej więcej już mógł przejść na emeryturę, Wystarczy tych życiowych stresów i zawirowań, jeszcze od tego wszystkiego osiwieje, a jak kobiety mogą poświadczyć, farbowanie się to spory wydatek. Niby przynajmniej nóg nie musiał golić, a także robić mani pedi, ale… no dobra, w sumie to wszystko było dla kobiet i facetów, jeśli chcieli, ale to kulturowo od kobiet wymaga się żeby dbały o to o wiele bardziej. I płaciły pink tax. Tak, Cami sporo myślała o mieszkaniu, które za sobą zostawiła i o tym, co jest w środku A raczej kto. Ale nie mogła do tego wrócić dopóki nie wróci do przeszłości. Wróciła już do tej najświeższej ,a teraz… no czas było wrócić do tego od czego się wszystko zaczęło. A to oznaczało Cole’a…. tyle, że Colton Brooks postanowił jej od razu zamknąć drzwi przed nosem. Westchnęła, wzniosła oczy ku niebu, a kiedy drzwi się otworzyły, zrobiła pierwszy krok do przodu jeszcze zanim się porządnie odsunął, bo jakoś… no bez słów to akurat zrozumiała.
- Czuję farbę - zauważyła wchodząc do środka i odkładając swój plecak koło kanapy, a potem siadając na niej w salonie, bez pytania. Usiadła sobie po turecku i uniosła brwi - chyba potrzebujemy drinka, co? - i zapytała, jakby nigdy nic, jakby sobie mieli gadać o ploteczkach, a nie.. .no chuj wie co za puszkę pandory właśnie zamierzała otworzyć. Ale... no była tutaj, więc chyba można założyć, że jednak chciała gadać.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Chciał mieć nadzieję, że nie pożałuje dzisiejszej decyzji wpuszczenia do mieszkania Cami, ale do tej pory żałował wielu rzeczy z nią związanych, więc jednak tych nadziei sobie oszczędził. Masochistą też nie był, ale skoro sama z siebie w końcu tutaj przyszła to postanowił ją wysłuchać. A w razie czego zwyrolem nie był, więc nawet jeśli zamykał drzwi na zamek - bo jednak bezpieczeństwo przede wszystkim - to jak będzie chciała uciec wystarczyło zamek przekręcić bez problemu.
- Pracuję nad prezentem - rzucił krótko w odpowiedzi, kierując swoje kroki do kuchni i wracając po chwili. - Wolę być trzeźwy - ale jej przyniósł butelkę piwa skoro miała taką ochotę. Oczywiście w grę wchodziły też inne napoje skoro i to przyniósł bez gadania. Sam jednak serio wolał mieć trzeźwy umysł. Jeszcze by potem sądził, że sobie wymyślił osobę Cami w tym mieszkaniu, więc no... nie będzie ryzykował bo nieszczególnie powtórka mu się uśmiechała - albo szukanie jej i pytanie czy serio mieli rozmówki w jego mieszkaniu.
- Od Scarlet masz mój adres? - pytanie na ułatwienie rozmowy skoro jeszcze nie miał pojęcia o czym chciała rozmawiać. Nie powinno chyba być dziwne bo jednak adresu jej nie podawał, a mieszkał w tym budynku od jakiegoś roku. Nie miał też wiele osób, z którymi adresem dzielić się lubił - bo jeszcze by mu się na chatę zwalali. Dlatego strzelił w najoczywistsza opcję jaką była Callaway - nawet jak sam uważał, że ta przyjaźń miejsca mieć nie powinno, ale nie jego sprawa. W każdym razie przyniósł jeszcze dzban wody i dwie szklanki - na wszelki wypadek - które położył na stole w salonie i usiadł w końcu naprzeciwko Cami, zastanawiając się czy będzie żałował tego, że sam procentów nie wybrał... w takiej sytuacji serio kusiły, ale nie. Musiał mieć jasny umysł.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Ostatecznie gorzej już chyba być nie może. W końcu się jej oświadczył i chciał z nią spędzić resztę życia, to była najgorsza decyzja, którą podjął heh. A może najgorszą było zakochanie się w niej? No ciężko powiedzieć. I ostatecznie niewiele tu zmieni jakakolwiek konkluzja, minęło już tyle lat, oboje byli dorośli i czy chcieli tego, czy nie… byli częścią swojego życia i przeszłości. I tego kim byli teraz.
- Malowany prezent? - uniosła brwi - ale nie malujesz komuś aktu w postaci twojego autoportretu z wstążką w strategicznym miejscu? - no głupio wypaliła, ale za późno się zorientowała, że aż tak głupio. Dlatego zmarszczyła nos.
- Nie musisz się mnie bać, nic ci nie zrobię, a alkohol na pewno nam się przyda - skinęła lekko głową, bo chyba już zrobiła mu wszystko co mogła z tych najgorszych rzeczy, nie powinna być go teraz nawet w stanie zranić… a może jednak mogła?
- Nie, nie rozmawiam ze Scarlett o Tobie - odpowiedziała - to małe miasto, ludzie wiedzą rzeczy - odparła wymijająco, chociaż po prostu wiedziała gdzie może go znaleźć, a potem podążyła za nim pod ten adres, jak rasowa stalkerka.
- Dobrze wyglądasz. Nie powiedziałam ci tego ostatnio, ale wąs naprawdę ci pasuje - zapewniła go, unosząc lekko brwi. - I wyglądasz tak doroślej.. czy ty czujesz, że tyle lat już minęło, czy masz wrażenie, że byliśmy razem kilka miesięcy temu? - zapytała, uznając, że no skoro już gadała głupoty, to mogła gadać dalej. Nawet jeśli nie wiedziała, co Colton Brooks sobie myśli o tym wszystkim ale hej, pewnie zaraz oboje poznają odpowiedzi na te nurtujące pytania, co nie.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Osobiście połączyłby zakochanie się i ślub w jedną wielką najgorszą decyzję w jego życiu. Nie lubił też ran rozdrapywać, ale też nigdy nie czuł, że zamknął ten rozdział, więc do dzisiaj mimo wszystko go to drażniło. Jakby nie patrzeć Cami miała ogromny wpływ na jego życie czy tego chciała czy nie. A ona pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak przez nią się zmienił.
- To prezent dla małżeństwa, więc nie - rzucił krótko na ten jakże dziwny komentarz. Pewnie jakby się kumplowali to może nawet by to za żart uznał, ale w tej chwili nie bardzo to widział. Dlatego też się nie rozwlekał dla kogo to konkretnie, skąd ich zna czy co tam im chce sprezentować.
- Nie boję się. Ja nigdy nie uciekałem. Ale skoro już tutaj przyszłaś to wolę mieć trzeźwy umysł by nie zapomnieć ani słowa - wszak nie poznał na razie powodu jej przybycia, a musiała mieć jakiś bo raczej nie była to przyjacielska wizyta. Przy każdym ich spotkaniu - odkąd ponownie na siebie trafili - pod koniec zawsze uciekała, więc no... nie zatrzyma jej i tym razem bo nikogo więzić nie będzie, ale skoro pojawiła się w jego mieszkaniu sama z siebie to lepiej pamiętać wszystko.
- Yhm... - mruknął, ale wyraźnie widać było, że nie uwierzył. Nawet tego nie krył. Mógłby ją posądzić o stalkerstwo, ale przez te jej ciągłe ucieczki to ciężko było uwierzyć, że specjalnie go śledziła by z nim porozmawiać. Zapytanie Callaway było opcją łatwiejszą. Z drugiej strony chciał wierzyć, że Scarlet by go nie wydała, więc... nie miał pojęcia skąd Cami wiedziała, gdzie mieszka.
- Łatwiej zapuszczać niż golić się co chwilę na gładko - skomentował obojętnie choć i zarost też pielęgnował. Normalnie by nawet przyjął komplement, ale jednak było ciężko. Ironicznie ucieczki Cami były tym do czego się przyzwyczaił, a teraz czuł, że musi gardę trzymać. - Minęło jakieś dziesięć lat, więc tak. Oboje dorośliśmy. Przynajmniej fizycznie - tutaj nie bił tylko do Cami. Wciąż uważał ją za niedojrzałą emocjonalnie czy psychicznie, ale o sobie mógł to samo powiedzieć. Nawet jeśli często dojrzale się potrafił zachowywać to nie zawsze. - Nie czuję. Lata cię nie widziałem. Zadbałaś o to, więc lepiej było o tym zapomnieć - jak każdy mu to powtarzał. Ale gdyby zapomniał to by jej tak nie wypytywał od czasu kiedy się znowu spotkali, prawda? Jakby zapomniał to by łatwiej mu było teraz rozmawiać. A przez to, że ona zachowywała się na tą chwilę spokojniej i normalnie to tym gorzej dla niego... bo bez problemu mógł sobie przypomnieć ich zdecydowanie lepsze chwile.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Nawet jeśli ostatecznie to było błędem, to przecież nie było tak, że od początku byli toksyczni i nieszczęśliwi. Przez moment kochali się ze wzajemnością, byli dla siebie ważni, byli szczęśliwi. W jakiś sposób pewnie się o siebie troszczyli, a przynajmniej na tyle, na ile potrafią to robić dzieciaki w szkole średniej, a właśnie takimi nastolatkami przecież wtedy byli. I co z tego, że kiedyś dwunastolatki już rodziły dzieci, to nie znaczy że teraz ślub tuż po szkole jest rozsądny. Bo wcale nie jest. Dzieci powinni być dziećmi, potem głupimi nastolatkami, a potem powinny szukać swojej drogi jako dorośli. Nie bez powodu nawet ludzkie kości rosną aż do 22 roku życia, czy generalnie tego przedziału, to bez sensu wymuszać na nich zbyt wiele. Jak poważna miłość, małżeństwo, zakładanie rodziny.
- Mam nadzieję, że to nie twój autoportret z bukietem róż zakrywającym strategiczne miejsce - rzuciła, bo dla niej żarty były sposobem na rozładowanie emocji i zbyt poważnych tematów. Więc nie ma co się oszukiwać, trochę była tu bliska jakiegoś panic mode.
- Bzdura, nie bałeś się małżeństwa w tamtym wieku? Nie bałeś się mnie spotkać i poczuć, że popełniłeś błąd… albo i nie? - zmarszczyła brwi. - Taki jesteś odważny i zawsze wiesz czego chcesz, tak? - zapytała, stając przed nim i łapiąc się pod boki. No nie wiedziała do czego dąży w tym wszystkim, ani po co tu właściwie przyszła, ale nieważne. Rozmawiali.
- Kobiety to samo mówią o włosach na nogach, ale nikt nas nie słucha - no dobra, nie powinna tego gadać, ale za późno. Była na nieznanych życiowo wodach, a skoro żarty to jej koła ratunkowe, zamierzała z nich korzystać i machać nimi na prawo i lewo.
- O czym dokładnie zapomnieć? - zapytała, bo skoro ona miała odgrzebywać przeszłość, to Colton Brooks też musiał złapać za łopatę i trochę jej pomóc. Dlatego póki co puściła mimo uszu jego tekst o tej całej dojrzałości. I no jasne, że się za taką uważała, nawet jeśli spierdalała od uczuć i emocji. Wiele widziała, wiele przeszła i hm, uczyła się na błędach od dawna.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Do czasu pamiętnej ucieczki Cami, Colton nie uważał ich za złą parę. Był wszak przekonany, że ją kocha i dlatego nie miał oporów jak o ożenek wchodziło. Wtedy oczywiście bo teraz nie miał zamiaru już nigdy się nie żenić. Mieli dobre wspomnienia, które jednak Brooks zakopał pod tym jak to się wszystko skończyło. No, ale nie można go winić bo jednak jakby nie patrzeć to na wiele lat został porzucony bez jednego słowa wyjaśnienia. Dlatego uważał, że lepiej skupić się na tym niż na lepszych czasach. Tak co by mu nic oczu nie przysłoniło.
Przewrócił oczyma, nie mając zamiaru komentować tego dziwnego żartu, którego za żart nie uznał. Może chciała rozładować sytuację, ale niespecjalnie jej wychodziło. Raczej działało to odwrotnie. Colton wolałby się skupić na powodzie przybycia tutaj Cami, niż na wymuszanych żarcikach.
- Nie bałem się. Byłem zakochany. W dniu ślubu każdy jest zestresowany i tyle. Jakbym się bał to bym odwołał albo z tobą pogadał - wzruszył ramionami bo taka była prawda. Stres stresem. Wszak to był ważny dzień w życiu każdego kto chciał się żenić. Jakby jednak miał wątpliwości to by próbował je omówić z osobą, z którą chciał resztę życia spędzić. Przebieg takiej rozmowy też by im pokazał czy by dali radę czy nie. - Nie - odrzekł krótko bo najwyraźniej chciano mu tutaj wkładać w usta nie jego słowa. Nigdy nie twierdził, że zawsze wiedział czego chce. - Ważniejsze pytanie to czy ty wiesz po co tutaj przyszłaś? - bo zaczynał powoli mieć wątpliwości. Brawa za odwagę i - jeszcze - nie ucieczkę ze strony Cami, no ale czy miała konkretny powód czy to taki ogólny? A może spontan?
- O tym, że przed ucieczką wydawałaś się kochającą dziewczyną - nie lubił do tego wracać bo to drażliwe tematy. Z drugiej strony sam wcześniej chciał o tym gadać. Chciał mieć to kiedyś wreszcie za sobą w stu procentach, a jakoś był przekonany, że nie dało się porzucić tematu jeśli ta druga strona nie chciała gadać. Po tym jak tyle lat tkwił bez żadnych wiadomości i wyjaśnień to musiał wyrobić w sobie system obronny. Dlatego próba zapomnienia o tym dobrych wspomnieniach wydawała się dobrym wyjściem. Tak aby skupić się tylko na tym ostatnim dniu ich narzeczeństwa.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Jasne, że byli dobrą parą, ale… ledwo co doszli do dorosłości. Jeszcze tak wiele nie wiedzieli o sobie samych, o świecie, a co dopiero o dojrzałej, prawdziwej relacji między dwójką ludzi. Co dopiero o małżeństwie. Cami też była wtedy pewna, że to miłość. Ale jaką oboje mieli w ogóle skalę porównania? Skąd mieli wiedzieć, gdzie się kończą zauroczenie, zakochanie, miłość i która miłość jest poważna i dojrzała? No byli gówniarzami, myśleli że podążają za głosem swojego serca, jednocześnie będąc jeszcze na etapie życia, kiedy człowiek nawet nie zna połowy dźwięków, które to serce może wydać. Jest na to ładniejsze słowo, ale na l4 nie jestem w stanie sobie go przypomnieć, zresztą who cares. No i wtedy Cami na nim zależało. I pewnie nawet go kochała, jakimś rodzajem miłości, który wtedy była w stanie poczuć. Nawet jeśli zakończyła to w jeden z gorszych sposobów, być może ta relacja i tak by się skończyła po roku, może dłuższym czasie. I cóż, no widać że nie potrafiła wtedy handlować ze swoimi uczuciami i emocjami, miłosnymi i… cóż, z wątpliwościami.
- Byłeś zestresowany? - uniosła brwi - no to jak się to objawiało? - zapytała szczerze. Teraz była już nieco bardziej świadoma tego czym są ataki paniki, ale… no wtedy po prostu nie mogła oddychać i musiała uciec, żeby złapać oddech. A potem powrót wydawał się… niemożliwy. Więc musiała uciekać dalej przed siebie. Poza tym mogli gdybać co by mogli zrobić, ale przeszłości niestety nie da się zmienić. Można ją tylko przepracować i zamknąć.
- Tak, chyba wiem. I podobno tego właśnie też chciałeś, rozmowy o przeszłości, co nie? - no zapytała, chwilowo zirytowana, bo gdzieś w tym wszystkim nie mogła się odnaleźć, rozmowa o uczuciach i emocjach była cholernie trudna dla niej. - No to czego wtedy chciałeś? - i wróciła zaraz na wcześniejsze tory próbując go trochę zmusić do pogrzebania w tym, co i dla niego nie było super komfortowe. Ale do tańca trzeba dwojga, a już zwłaszcza tango nad ich związkiem tego wymagało.
- Wydawałam się? - zmarszczyła lekko brwi - myślisz że co, bawiłam się w teatr? - no nie do końca rozumiała jak on to widział… więc ciągnęła go za język. - Co ty właściwie myślisz, że czemu z tobą byłam i przyjęłam oświadczyny? - no zapytała szczerze, trochę ciszej. I podeszła bliżej niego, czując że to chyba jest ta część rozmowy, którą trzeba odbyć prosto w oczy. Czy Colton Brooks tego chciał czy nie....
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Brooks nigdy nie twierdził, że stworzyliby związek na całe życie. Prawdę mówiąc po tym w jaki sposób go zostawiła to ani razu przez myśl mu nie przeszła wizja dotycząca szczęśliwej rodzinki, gdyby nie uciekła. Ale i szczeniackie miłości trzeba przeżyć dla własnego doświadczenia. Jak widać jednak niektóre doświadczenia były o wiele bardziej druzgocące od innych.
- Na pewno nie tak jak twoje zachowanie. Zwykły stres przed nowością, tym czy to dobra decyzja i wszystkim z tym związanym - teraz też nie wyglądał na zestresowanego, bo i taki nie był. W zasadzie mało co go stresowało. Prędzej już się irytował, ale to też nie było jakieś wielkie przeżycie. Są sprawy, na które mógł mieć wpływ, a są takie na które nie, i nic nie mógł z tym zrobić. Zgodziłby się jednak z tym, że chciałby przeszłość przepracować głównie po to by ją zamknąć. Wszak, gdy Cami sobie zwiedzała świat i porzucała przed ołtarzem innych, to Colton sobie mizerniał w Lorne Bay i nigdy całkowicie nie wrócił do swego dawnego ja. Nie żeby magicznie miało się to stać po zamknięciu tego jakże długiego rozdziału, no ale na pewno coś by to dało.
- Wolałbym dostać jasne odpowiedzi, ale jeśli rozmowa o uczuciach i przeszłości ma w tym pomóc to jasne - i też nieszczególnie widać było aby się pałał do takich rozmówek, ale skoro już tutaj przyszła sama z siebie to widać istniało prawdopodobieństwo, że może nie ucieknie za pięć minut i się postara tym razem bardziej. Gorzej, że on nie widział problemu w mówieniu tego co myśli, a Cami... Cami to chyba miała jednak kłopot w ubieraniu w słowa tego co chciała powiedzieć. - W tamtym momencie najwyraźniej chciałem się jedynie hajtnąć jak to mają w zwyczaju zakochane pary. Nie potrzebowałem wielkich planów. Przyszłoby wszystko w swoim czasie - wzruszył ramionami. Ach, jaki wtedy był młody i głupi. Można rzec, iż romantyk co to wyżyje z samej miłości, a reszta się ułoży. No, ale chciała odpowiedzi to miała bo wtedy serio emocje mu wiele przysłaniały. Miał też luźniejsze podejście do życia w tamtych czasach.
- Pytania, które zadałaś powinnaś zadać sobie. Nie mam nic przeciw usłyszeniu na głos szczerych odpowiedzi - zwłaszcza, że odkąd go zostawiła to bliscy bardzo ładnie starali się aby Colton o niej zapomniał, więc leciało sporo bluzg i okropnych rzeczy w kierunku Cami. Nic dziwnego, że i w jej uczucia zwątpił. Zwłaszcza po tylu latach ciszy z jej strony.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Ale twierdził, że zostawiła mu w sercu zadrę nie do naprawienia, nie do wyleczenia. Więc trochę chyba jednak musiał tak myśleć i widzieć ich razem.. no na te dobre i na złe, tak jak mieli sobie ślubować. Ale no właśnie, mieli. Nie okłamała go. Chciała zostać jego żoną, ale nie mogła zostać na dobre i na złe, bo ich okolicy nie było szpitala w Zielonej Górze. Chwila, wróć, bo ich związek nie opierał się na takim zaufaniu i poznaniu drugiej osoby, żeby ona mu powiedziała o swoich atakach paniki… albo żeby on je zauważył. Czy tego też sobie przypadkiem nie wypominał? Że mógł coś dostrzec? No.. a co jeśli jednak mógł?
- No więc miałeś to w głowie i nigdy ze mną o tym nie pogadałeś. Nie zastanawiałeś się nigdy nad tym? Chciałeś żebym została najważniejszą osobą w twoim życiu, a… nie do końca dostrzegałeś to jaką osobą byłam - dodała, czując że nie jest sprawiedliwa, kiedy to mówi. Ale może właśnie jest? Może teraz, kiedy już wiedziała jak to być dostrzeganą w ten sposób, w który dostrzegał ją Luke… może w końcu widziała różnicę, w końcu zrozumiała, czego nie mogła dać wtedy Coltonowi? I czego on nie mógł dać jej.
- Nie byłam tam sama, Cole. Tworzyłeś ten związek obok mnie - przypomniała mu, bo chyba to jest właśnie sedno wszystkich takich spraw. Nigdy tylko jedna osoba nie jest winna, ani odpowiedzialna za to co się stało z relacją. Zawsze obie miały swoje trzy grosze. Nie umniejszając oczywiście winy Cami w ucieczce, bo co do tego kto zabił ten związek nie było wątpliwości. - Chciałeś się hajtać… - pokiwała głową - może to właśnie w tym tkwił problem, co? Ślub to tylko papier i impreza. A związek… - pokręciła powoli głową, nie do końca pewna co chciała powiedzieć, dlatego przez moment zamknęła, zbierając w głowie słowa, które powinna teraz wypowiedzieć. Zastanawiając się, przeszła sobie kilka kroków po pokoju, ostatecznie zatrzymując się przy Brooksie. - Nie, nie udawałam. Nie bawiłam się w żaden teatr. Nie bawiłam się twoimi uczuciami. Myślałam, że chce być twoją żoną - odpowiedziała po chwili, cicho.. a potem wspięła się na palce i pocałowała go, dość namiętnie. - Wtedy wydawało mi się, że to wszystko jest prawdziwe, mocne i na zawsze. Ale nie było. Przecież już nic do mnie nie czujesz, prawda? - zapytała z nieco przyspieszonym oddechem po pocałunku, ale… no Colton Brooks chciał prawdy, więc ją dostał. Razem z pomocniczym pokazem do kompletu.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Dzisiaj na pewno patrzył by na to inaczej. Wtedy jednak był o wiele młodszy i myślał inaczej. Można rzec "niewinniej" i świat też przedstawiał się w jaśniejszych barwach. Dobrze, że jednak do ślubu nie doszło. Temu nie przeczył nigdy. Problem dla niego leżał właśnie w braku lepszej komunikacji - no i oczywiście zostawieniu go tuż przed ślubem bez słowa. Brak słów tak go uwierał.
- Przed sprawdzianem też się stresowałem i nie gadałem o tym ze wszystkimi. Stres związany z czymś nowym lub nieznanym jest normalną reakcją - jakby nie patrzeć nie stresował się na jej poziomie paniki. Zawsze starał się stawiać czoła takim sytuacjom nawet jeśli ostatecznie je przegrywał. Pod tym względem bardzo się różnili. - Widzę, że przyszłaś rozkładać nasz związek na czynniki pierwsze. Jeśli to ci pomoże to jasne - westchnął ciężko, nie będąc przekonanym czy ona wie w czym on widział problem mimo, że podkreślał to wiele razy. - Nie powiem, że byłem ideałem bo nie byłem. Nie powiem też, że bylibyśmy małżeństwem do dzisiaj bo się nie dowiemy. Mój problem wywodził się z ucieczki bez słowa. Nie z samej ucieczki. Nawet jak człowiek nienawidzi to wykrzyczy to komuś prosto w twarz. Ignorowanie za to często oznacza, że druga osoba nic nie znaczy - nie mówił, że tak było w jej przypadku, ale jej ucieczka serio go wtedy zdruzgotała. Swoim sposobem przyznał też teoretycznie rację Cami jak chodziło o ich niedoszłą przyszłość.
- Ta. Dzięki tamtemu wydarzeniu wiem, że nigdy nie chcę się ożenić, więc dzięki - wtedy jednak to było dla niego co innego. No, ale skoro chciała mu pokazać, że ślub to tylko impra i papierek to się udało w stu procentach. Mimo wszystko dobrze było usłyszeć potwierdzenie, że jakimś uczuciem go darzyła wtedy i chciała zostać żoną, a nie się bawiła jedynie. Za to kompletnie nie spodziewał się "pokazu", więc pocałunek wcale nie delikatny go zaskoczył. Nie odwzajemnił, a zaskoczenie jednak górę wzięło. Potem będzie analizował czy Cami nie rozdrapała tym jego rany jeszcze bardziej... - Po to to zrobiłaś? By się upewnić, że uczuć nie ma? - wróciwszy po tym zdziwieniu do siebie, nie widać było aby reagował wybuchowo czy z paniką. Wciąż sobą był mimo, że na chwilę fason zdziwieniem stracił - swoją drogą mało co Coltona zaskakiwało, więc brawo. Całe szczęście, że nie miał obecnie żadnej dziewczyny bo mogłoby to wyglądać zupełnie inaczej. - Nie czuję miłości, to pewne. Jednak jeśli byłbym żartownisiem i odpowiedział przeciwnie to zastanawiam się jakbyś zareagowała obecnie - czysta ciekawość. Potwierdził, że nie czuje, ale jakby lubił sobie pożartować w tak dziwny sposób to czy Cami by uciekła? Żałowałaby przyjścia? Ot, zastanawiał się czy się zmieniła pod tym względem. Z drugiej strony jak przyszła wreszcie sama z siebie to może zaczęła nad tym pracować.

cami o'brallaghan
ODPOWIEDZ