MONTAŻYSTKA — ECLIPSE PICTURES
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
The sky is blue, but I wish it was bluer
2

Morrigan była całkowicie świadoma swojego wieku – i nie trzeba jej było przypominać co chwilę o tym, że czas już najwyższy na wpasowanie się w role społeczne i być może pomyślenie o mężu, a jak nie o przyszłym małżonku, to już na pewno o dzieciach. Do tego nie trzeba męża. Ba! Czasem nie trzeba nawet prawdziwej miłości, ale na takie tematy Morrigan nie chciała rozmawiać ze swoją rodziną. Zwłaszcza, że irytowało ją, że tak bardzo wtrącają się w jej życie i nieustannie dopytują. Właściwie nie było chyba jednego rodzinnego posiłku bez pytania o jej chłopaka, którego nie poznali. Zupełnie jakby Morrigan miała zamiar ukryć przed nimi faceta. I prawdę powiedziawszy, było to całkiem prawdopodobne, bo jeszcze by się mogła obawiać, że ten ucieknie, gdy tylko pozna jej rodzinę. Ale te pytania wracały do obiegu co jakiś czas i na domiar złego, w owe dręczenie jej namolnymi pytaniami o partnera, zaczęli włączać się inni postronni ludzie. Może nie do końca postronni, gdyż byli to wciąż członkowie rodziny – ale wciąż osoby, które nie powinny wtykać nosa w nieswoje sprawy.
Zwłaszcza, że Morrigan czuła się dobrze ze stan, w jakim się znajdowała i nie potrzebowała wytykania palcami przez swoje ciotki. Jednakże życie w małej społeczności nie było takie proste i wszyscy o sobie wszystko wiedzieli.
Ciotka Winnie była jedyną w swoim rodzaju. Pochowała pięciu mężów, którzy pozostawili jej niemałe spadki. I była jedyną ciotką, która podchodziła do stylu życia Morrigan raczej z uśmiechem, powtarzając jej, że rozumie podejście, iż wcale niepotrzebny jej facet. Aleee… dla świętego spokoju mogłaby chociaż mieć jednego męża – który później mógłby zginąć w podejrzanych okolicznościach na morzu. Ten komentarz wprawdzie trochę przeraził Morrigan, ale dla swojego lepszego spania po prostu uznała, że był to żart. I tego też się trzymajmy. Zatem ciotka Winnie nalegała, by Morrigan miała choć jednego męża, z którym zrobiłaby sobie godnego dziedzica, bo przecież te wszystkie majątki zdobyte przez ciotkę Winnie naturalnie zostaną zapisane właśnie jej.
I to nie było tak, że Morrigan nie była zainteresowana zakładaniem rodziny. Bo w istocie była, ale zależało jej na znalezieniu kogoś, kto jej nie skrzywdzi i kto będzie się nią interesowało. Nie pierwsze lepszego faceta, który obieca jej złote góry, a później wyjdzie po mleko i nigdy nie wróci. Tyle, że zdecydowanie dosyć miała już tych wszystkich pytań, przestróg i nauk życiowych. Dlatego, gdy dowiedziała się, że z jakiegoś powodu jej rodzeństwo zamierza nie pojawić się na niedzielnym obiedzie z rodzicami i ciotką Winnie, Morrigan stwierdziła, że nie przeżyje tego bez wsparcia.
I owym wsparciem okazał się być Colton Brooks. — Zachowuj się w zasadzie naturalnie. Jak ty. — I tak, Morrigan oczywiście w pełni zdawała sobie sprawę z tego, jakie mogą być konsekwencje pokazania się Coltona ze swojej prawdziwej strony. Zaparkowała przed domem rodzinnym i uśmiechnęła się do przyjaciela. — Będzie dobre jedzenie, przysięgam — oznajmiła z pogodnym uśmiechem i wyskoczyła z samochodu. I na moment zawahała się czy nie powinna wziąć go chociaż za rękę, ale w tym momencie firanka w domu się poruszyła i Morrigan już wiedziała, że są obserwowani.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Wpasowanie się w rolę społeczeństwa... No, Colton to by się zdrowo uśmiał jakby coś takiego usłyszał. Osobiście nie uważał siebie za jakiegoś buntownika, ale miał zdecydowanie swoje zdanie i jak mu się chciało to dzielił się nim z innymi. A jak się nie dzielił to albo nie byli aż tak ważni albo aż tak mu za skórę nie zaleźli. Różnie to z nim bywało. Też już miał swoje lata, ale myślał o tym tylko wtedy jak ktoś o tym napomknął. Bo choć rodzina w sumie aż tak na niego nie naciskała to wiadomo, że od czasu do czasu jakieś pytanie padnie. No, ale to Colton. Aktualnie najbardziej wciąż byli zdziwieni tym, że wytrzymał kilka lat już w jednej pracy. Z tego powodu jego życie miłosne schodziło na dalszy plan by przypadkiem go "nie wystraszyć". Nie żeby miał zamiar pracę zmieniać, ale szczegół. Dobrze też, że nie miał zamiaru hajtać się z Morrigan bo wtedy najwidoczniej powinien obawiać się wypraw w morze... Albo gorzej! Wszak przez swoją pracę zdarzało mu się podróżować, więc takiemu łatwo o "wypadek"... Jak mówił od niemal dekady - ożenki to zło wcielone.
- Będę jak ja. Jedyne co obiecałem to kłamanie na temat naszej relacji. Wciąż nie uważam tego za dobry pomysł - wystarczająco Coltonowo? Musiał jej przypomnieć jak bardzo kłamanie godzi w jego... w to co miał w środku, a ciężko to nazwać słowami bo to jednak on. Ale wolał brutalną prawdę od łagodnego kłamstwa. - Myślałem, że to obiad, a nie piżama party. Źle się ubrałem - dorzucił jeszcze, po chwili z samochodu również wychodząc. Musiał skomentować jej ciuch. Jasne, normalny. Żyli w takim klimacie to zwyczajne ubrania, ale nie wina biednego Brooksa, że mu to piżamę przypominało. Przy okazji pokazał ponownie, że sobą będzie, prawda? - Wierzę. Kto gotuje? - on tymczasem nie zauważył niczego, ale prawdę mówiąc to nieszczególnie się rozglądał. Nie odczuwał tej ciekawości - ani paranoi na wieść, że ktoś go może obserwować. Poza tym by się nie zdziwił. Kto by nie chciał takiego marudnego i znudzonego Coltona obserwować?
- Gotowa? - nie spieszyło mu się, ale zawsze lubił mieć niewygodne spotkania za sobą. Zwłaszcza jak miał całej prawdy nie mówić... No, to go będzie dręczyć. W tym jednak konkretnym przypadku nie spieszyło mu się bo widział, że to nie jest takie łatwe dla Morrigan, więc mógł poczekać by nabrała powietrza i pewności, że na pewno chce to zrobić. - Zawsze się możesz wycofać - co by miała świadomość, że wybór każdy ma, a Brooks nie będzie jej obwiniał za brak obiecanego jedzenia.

morrigan fairweather
MONTAŻYSTKA — ECLIPSE PICTURES
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
The sky is blue, but I wish it was bluer
Znam twoje zdanie na ten temat, ale uwierz mi , tak będzie lepiej — oznajmiła Morrigan. — Chcę mieć tylko chwilę spokoju — dodała, bo naprawdę. Oczekiwała jedynie chwilowo zrozumienia. Chwilę pozachwycania się nad nowym chłopakiem. Chwile uwagi skupionej na kimś innym niż ona sama. Nawet jeśli to miała być uwaga skupiona na ponurym Coltonie. Z drugiej strony Morrigan musiała też się mocno pilnować, by nie przesadzić i nie wyobrazić sobie za dużo z Brooksem. W końcu nie chciała mieć złamanego serca czy coś. Uśmiechnęła się do niego lekko i tylko wyciągnęła do niego jednak dłoń. — To nie jest piżama! — powiedziała kategorycznie i tylko potrząsnęła głową. — A ty ubrałeś się odpowiednio i nie mam zastrzeżeń — dodała jeszcze odrzucając włosy na plecy i przestępując z nogi na nogę. — Chyba mama. Wątpię by ktokolwiek inny się pokwapił. Zwłaszcza, że nie jesteśmy dzisiaj w pełnym komplecie. — Coś się jej wydawało, że brat chyba nie dołączy do nich, więc poza dodatkiem w postaci ciotki będą raczej w okrojonym składzie.
Nie ma takiej potrzeby — oznajmiła na jego pytanie i tylko wzruszyła ramionami. Pociągnęła go już zdecydowanym ruchem za dłoń i tylko odliczyła w myślach do siedmiu w ramach uspokojenia, a następnie obeszła niewielką werandę i skierowała się na tył domu, wiedząc, że obiad będzie w ogrodzie. Zresztą już stamtąd dochodziły nieśmiałe głosy wybijające się ponad dźwięki natury. — Zawsze to ty możesz się wycofać — zażartowała, ale tak naprawdę nie miała już zamiaru dać mu takiej szansy, co tylko potwierdziła wesołym przywitaniem się z wyłaniającym się zza grilla ojcem. — Część tato, pamiętasz Coltona? — zapewne powinien pamiętać, bo przecież znajomość Coltona i Morrigan nie była niczym świeżym. Tylko trochę jej warunki się zmieniły, ale to inna sprawa. Morrigan cały czas się przy tym naturalnie uśmiechała.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
- Nie mnie oceniać - wzruszył lekko ramionami bo czy "tak będzie lepiej" to czas pokaże. Jak ta dzisiejsza szopka do przyjaciółce chwilę spokoju to może faktycznie coś z tego Morrigan mieć będzie. A że Colton sam spokój lubił to akurat za to nigdy potępiać nie mógł. Choć oczywiście kłamstwa męczące, no ale przemęczy się dzisiaj, więc oddał grzecznie swoją dłoń. - Nie wiem czy mi dogryzasz czy nie wiesz na czym złośliwość polega - i lekko brwi zmarszczył spoglądając na Fairweather po tym jak swój ciuch obejrzał po komentarzu kobiety. Nie stroił się szczególnie, ale w dresie też nie przyszedł to fakt. Spodziewał się jednak uszczypliwości po komentarzu o piżamę. - Głowa do góry. Jak ogłosisz kiedyś zaręczyny to wszyscy będą. A jak nie, to tych nieobecnych nie zapraszałbym na ślub - którego oczywiście nie pochwalał, ale ci co go znali - jak Morrigan - wiedzieli o tym doskonale bo często o tym przypominał. Nie mniej serio uważał, że kiedy Morrigan będzie ogłaszać zaręczyny to lepiej by rodzina była cała - inaczej z zaproszenia na ślub nici. Jeszcze nieobecny by się na weselu nie zjawił to po co to komu? Z góry ułatwiona decyzja.
- Powątpiewam - nawet jakby się chciał wycofać to nie dano mu okazji, ale i nie sprawiał wrażenia by miał nagle uciekać. Przyjmie to na klatę. Wszak nie miał powodu by się stresować. Nie byli prawdziwą parą i nie miał się bratać naprawdę z jej rodziną. Dlatego wyjdzie im wszystkim na dobre jeśli po prostu pozostanie sobą - może trochę mniej marudną wersją, ale sobą jako tako. Notabene obiad w ogrodzie, ugh... Nie był fanem jedzenia na zewnątrz. Kolejne progi dla biednego Brooksa do pokonania. Ileż się będzie musiał nacierpieć!
- Miło znowu pana widzieć - przywitał się spokojnie, naturalnie uścisnąwszy panu domu dłoń. Pani domu jeszcze nie widział, więc domyślał się, że jest jeszcze w środku, a nie chciał tam wpadać tak nagle. Dlatego zdecydował się poczekać na zewnątrz jak to gość powinien - nawet jeśli nie czuł się tutaj jakoś super obco. - Dziękuję za zaproszenie - huh... był zaproszony? Morrigan go zaprosiła? Nie żeby pamiętał te szczegóły, ale tyle się naczytał, wysłuchał innych i naoglądał, że grzecznościowe formułki mu utkwiły. Poza tym zawsze uważał, że jak ktoś kogoś na jedzenie zaprasza to jednak trzeba podziękować.

morrigan fairweather
ODPOWIEDZ