Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#28

To był jeden z tych dni, kiedy wszystko zapowiada się ekscytująco, człowiek ma wielkie nadzieje, nastraja się pozytywnie... a kończy się tak jak się kończy. Nina po wielu tygodniach na zwolnieniu lekarskim, przedłużanym nieco bardziej, niż była to potrzeba, wróciła do pracy. Nie był to jej pierwszy dzień, ale jeden z pierwszych. Na pewno poprzednią noc spędziła w przyszpitalnej, aptekarskiej kanciapie, kilkukrotnie przebudzając się, aby przygotować leki potrzebne na SORze. Odzwyczaiła się od pracy, ba, funkcjonowania w takich godzinach i ciężko zniosła ten dyżur. A powrót do normalności po nim jeszcze bardziej. Pamiętała, że przed swoim wypadkiem potrafiła po takiej zmianie pojechać prosto na zakupy, ogarnąć dom i dopiero udać się na drzemkę, by jakoś funkcjonować.
A teraz? Ledwo weszła do mieszkania, przebrała się i usiadła na kanapie, to zasnęła. Nawet nie wiedziała na ile, bo obudził ją dzwonek domofonu. A jak się już tam doczłapała, to okazało się, że przy drzwiach wejściowych do budynku czeka już paczka, a pan z firmy kurierskiej już poleciał dalej obdarowywać klientów kartonami. Nie było to pocieszające dla blondynki, bo wiedziała, że ostatnio trochę poszalała z zakupami i te paczki będą wielkie. I będzie ich kilka... Nie to, że nie dałaby sobie z nimi rady, wbrew temu jak została wychowana, jako delikatna i grzeczna dziewczyna z wyższych sfer, która wie do kogo się zwrócić po pomoc, by samej się nie zmęczyć. Tylko odkąd Nina zamieszkała sama, raczej przyzwyczajona była do tego, aby wszystko robić sama. Więc i z tymi paczkami sobie poradzi!
Zeszła więc na dół i stanęła nad stosem jej zakupów, wzdychając. Już zaczęła planować jak to wszystko rozwiąże, jak będzie przenosić te paczki do windy, aby nie zamknęła się jej i ktoś jej nie wezwał na inne piętro - nie chciała ganiać po całym bloku, szukając swoich rzeczy, gdy zobaczyła, że otwierają się drzwi wejściowe. Cóż, pewnie ta wchodząca osoba pokręci głową, że musi się przeciskać bo paczki leżą porozkładane....
Widząc, że to Olive, jedna z mieszkanek tego samego bloku, z którą kobieta utrzymywała dość regularny kontakt, można wręcz powiedzieć, że koleżeński. Bardzo się cieszyła, że zyskała wiele znajomych, zwłaszcza w ostatnim czasie. To nie do końca było podobne do niej, ale nie narzekała, skąd!
-Przepraszam, już to zbieram-powiedziała przesuwając kolanem na bok pakunek, który stał ewidentnie na wprost drzwi. Jak powiedziała, tak zrobiła, wzdychając lekko i zakładając włosy za ucho. Rozważała właśnie, czy nie poprosić blondynki o pomoc, ale nie była pewna. Była taka godzina, że ta mogła wpaść do domu tylko po jedną rzecz, aby zaraz wypaść z powrotem do swojej pracy. A poproszona o pomoc, pewnie czuła by się głupio, że musi odmówić, albo zdecydowałaby się, później się spóźniając... Skomplikowane było to rozmyślanie o każdej podjętej decyzji. Dlatego tylko chwyciła jeden karton, próbując nałożyć drugi na to, by choć część zabrać za sobą na tym kursie do mieszkania. A będzie ich więcej...
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Dla Olive każdy dzień był ekscytujący. Był szansą, żeby zrobić coś nowego, kogoś poznać, spróbować niczego nie rozwalić... Wciąż mieszkała z Jordanem i naprawdę przyzwyczaiła się do jego obecności. Może dlatego, że w jej domu rodzinnym zawsze było głośno, gwarno, a przez drzwi wejściowe przelatywało mnóstwo osób. Po wychowaniu w takim otoczeniu, mieszkanie samemu było przytłaczające. A tak to nie wracała do pustego mieszkania i zawsze mogła z kimś pogadać. Tym bardziej, że gaduła z niej była straszna.
Nie chciała też komplikować niepotrzebnie ich relacji i mimo, że czasami udało jej się zawiesić oko na nim, to trzymała rączki przy sobie. Pech chciał, że tak się złożyło, że w tym czasie i tak się z nikim nie umawiała, więc w pewnym momencie czuła się jakby żyła w celibacie. Aż tu nagle wpadła na Gabriela. A raczej do niego zadzwoniła, bo zauważyła jego ogłoszenie i była pewna, że znalazła jego kota. Zwierzę się okazało zgubą kogoś innego, ale mogła za to pójść na kolację z przystojnym i sympatycznym mężczyzną. Nie taki był jej pierwotny zamiar, ale im bardziej rozmowa się kleiła i im bardziej butelka wina się opróżniała, tym coraz chętniej liczyła na szczególne zakończenie tego wieczoru. I w pewnym momencie była pewna, że tak będzie ale Gabriel... no cóż, miał inne plany niż ona.

Trochę zraniło to jej kobiece poczucie wartości, ale mimo wszystko niezywkle pobudziło jej wyobraźnię. I te widoki na farmie! Gdy tylko Olive wróciła do domu, to od razu chciała się rzucić do malowania, ale niestety się okazało, że jej zapasy się skończyły. Zamówiła szybko wszystko, co potrzebne i niepotrzebne, bo jak tylko wchodziła na swoją ulubioną stronę z artykułami plastycznymi to przepadała. Dobrze, że była po wypłacie! I dobrze, że już kolejnego dnia będąc w pracy dostała informację, że kurier dzisiaj przywiezie jej przesyłkę. Aż miała ochotę się urwać z ostatniej lekcji, ale niestety to ona była nauczycielką i tak nie wypadało. Więc cierpliwie poczekała i akurat, gdy była w drodze, to kurier zadzwonił, że już jest.
Z tego podniecania pewnie zaparkowała niesamowicie krzywo i znowu ktoś naklei jej naklejkę z niecenzuralnymi słowami opisującymi jej styl jazdy, ale to nie jej wina! Naprawdę nie jej. Wyleciała jak burza z samochodu, pędem gnając do domu i licząc, że Jordan był w środku i odebrał jej paczkę. To kolejna zaleta posiadania bezrobotnego współlokatora- nie było problemu, że kurier nikogo nie zastanie.
Była tak zaaferowana, że ani nie zauważyła Nini ani jej nie usłyszała, a już tym bardziej nie zauważyła przesyłki. Wyrosła ona spod ziemi jak grzyby po deszczu i Olive potknęła się o nią lecąc do przodu. Od małego jej się to zdarzało, więc z niesamowitą gracją walczyła o utrzymanie równowagi, ale ostatecznie Halsworth przegrała tą nierówną walkę lądując na ziemi. W ostatnim momencie udało jej się zamortyzować upadek dłońmi, nie uszkadzając twarzy.

- Fuck!- krzyknęła, ale zaraz zaczęła się śmiać potrząsając z niedowierzenjem głową. Podniosła się od razu i otrzepała ręce oraz kolana. Tylko się pobrudziła na szczęście, obyło się bez ofiar. - To było niezłe, prawie udało mi się nie przewrócić- powiedziała z uśmiechem do Niny. Może ktoś na jej miejscu byłby zły, ale Olive... ciężko ją było wyprowadzić z równowagi i po latach nieuwagi, była już do tego przyzwyczajona.
Rozejrzała się po kartonach i ponownie powróciła wzorkiem do sąsiadki. - Może Ci w tym pomóc? Nie każdy ma tyle gracji co ja- zażartowała i nawet zarzuciła swoimi krótkimi włosami dla podkreślenia swoich słów.


Nina Peterson
wystrzałowy jednorożec
Miło
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nina już od dawna żyła w celibacie narzuconym przez samą siebie. Nie pamiętała, kiedy tak naprawdę się z kimś umawiała, kiedy była na jakiejkolwiek randce. Nie tak dawno jej serduszko zostało złamane, okej, sama sobie na to zapracowała swoim zachowaniem, zwłaszcza że była pewna, że tak się stanie. Uczucia do swojego przyjaciela absolutnie nigdy dobrze nie wychodzą. No i tak się stało. Od tamtej pory właściwie to nie miała ochoty na jakieś nowe znajomości. Właściwie do momentu, aż nie spotkała swojego dawnego kolegi, czy tam syna przyjaciół rodziny. Choć tak naprawdę to było powtórzenie tego samego schematu, więc choć był przystojny jak diabeł, to Nina starała się trochę ignorować tą cała sytuację . Dlatego też jednocześnie rozumiała i absolutnie nie rozumiała Olive - jednak to było dla niej normalne, bo wiedziała, że wszyscy jej znajomi w podobnym wieku, dość inaczej podchodzą do życia i do związków. To nic, bo tak naprawdę bycie singielką jej nie przeszkadzało. Na całe szczęście miała przyjaciół, którzy nie pozwalali czuć się jej samotnej!
Choć nie byli aż tak bliscy jej, aby zauważyli, że blondynka poprawia sobie nastrój zakupami nieco zbyt często... Okej, można było zwalić na to, że wciąż urządzała swoje mieszkanko, ale tak na prawdę, to bez przesady. Było już ono wymuskane do granic, a nowy zestaw, nawet pięknych i ponoć super dobrych jakościowo garnków nie był jej potrzebny... A jednak to "kup teraz" samo się kliknęło. Samo! No więc blondynka skończyła z paczkami, których nie była w stanie sama wepchnąć choć do windy.
-Oj, uważaj!-powiedziała nagle widząc jak ktoś wpada przez drzwi, a potem... leci niczym w zwolnionym tempie. Pewnie dałoby się jej jakoś pomóc, zrobić coś bardziej pomocnemu niż powiedzieć "oj", ale panienka Peterson jakoś nie była w stanie tego zrobić. -Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Przepraszam, kurier porzucił tutaj te wszystkie paczki, próbuje je zgarnąć-wytłumaczyła, subtelnie zwracając uwagę na wrednego pana kuriera, który obronić się nie mógł, bo uciekł po zadzwonieniu domofonem, niczym żartowniś z podstawówki. Cóż, nieobecny nie może się bronić, bo było w tym na pewno trochę winy Niny, ale tylko tyci tyci.
-A mogłabyś mi pomóc włożyć to wszystko do windy? Byłabym naprawdę wdzięczna!-rzuciła nieco zaskoczona, że ktoś chciał jej sam z siebie pomóc! Niby nie była zbyt częstym świadkiem tego, że ludzie są wredni, jednak jak ktoś sam z siebie oferował wsparcie czy drobną przysługę i wydawał się bardzo towarzyski i sympatycznym, to Nina była pod wrażeniem. Może była przyzwyczajona bardziej do obojętności innych? W końcu mieszkała tu, w Opal, już jakiś czas, a wcale wielu swoich sąsiadów nie znała. Nawet Russell, jej inny sąsiad, mówił, że była jakaś osiedlowa impreza, a ona to ominęła....

Olive Halsworth
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Celibat zdecydowanie nie był dla Olive, ale to tak samo jak związki. Była w kilku i się przekonała, że się do tego nie nadaje. Ona jest zbyt roztrzepana, żeby pamiętać o ważnych datach, rocznicach, nie raz zapomniała o umówionym spotkaniu. Wypalała teź głupoty przy rodzicach albo przyjecialach swoich partnerów, nie zastanawiając się wcześniej, czy aby na pewno wypada o tym powiedzieć. Wolała jednorazowe przygody, ewentualnie dwukrotne. Mogli później oczywiście zostać przyjaciółmi, ale o żadnym związku nie było mowy. Nie chciała mieć znowu złamanego serca tak jak Nina.

I obie dziewczyny ewidentnie uwielbiają zakupy. Może trochę innej kategorii, bo w domu Halsworth znajdzie się minimalna ilość garnków i patelni. Do ubrań przykłada już większą wagę i lubi bawić się stylem czy nawet nową fryzurą, ale największą jej słabością są artykuły plastyczne. Farby, brushe, ołówki... Tego w jej domu było mnóstwo, w każdym kącie można było to znaleźć, bo jak miała wenę, to od razu zaczynała tworzyć. Oczywiście ludzie zwracali jej uwagę, czy aby na pewno tyle tego potrzebuje. Ale czy Olive się przejmuje tym gadaniem? Oczywiście, że nie! Zawsze robi to co chce i poleca to innym.

- Nie, wszystko ok. Miałam gorsze upadki- przyznała śmiejąc się, bo przecież ostatecznie nic się nie stało i Nina może spać spokojnie. - Właśnie leciałam do domu, bo i moja paczka właśnie przyszła! Zamówiłam sobie mnóstwo nowych farb do malowania. Słuchaj, byłam ostatnio u takiego kolesia w domu i miał on jakby hamak wystający z domu. Leżałam pod gwiazdami, a pode mną rozpościerał się cudny widok na farmę i strumyk. Coś pięknego! Koniecznie muszę to namalować- zaczęła opowiadać rozemocjonowana i gestykulując przy okazji, bo ten widok wciąż miała przed oczami. Była wręcz pijana weną i musiała jak najszybciej to wszystko przelać na płótno i powiesić obraz w swojej sypialni.

- Jasne, razem ogarniemy to chwila moment- przytaknęła, bo nie widziała w tym problemu. Zawsze chętnie pomagała innym i w dodatku widziała, że z taką ilością kartonów, to sąsiadka będzie się męczyć długo w pojedynkę. Nie rozumiała też kuriera, którego przecież obowiązkiem było dostarczyć paczkę do domu, a nie przed blok. Ale ta myśl długo nie zaprzątała głowy Olive, bo od razu wzięła się do roboty. Pochyliła się i złapał jeden karton i aż tchu jej zabraķło! Chyba trafiła na najcięższy. Nieporadnie podeszła z nim do windy i odstawiła obok drzwi. - A Ty co zamówiłaś? Bo lekkie to to nie jest- spytała zmierzając po kolejny. Nie znała dobrze Niny, nie widywała jej na imprezach sąsiedzkich, więc było to dla niej zagadką. Może jest fanką zamawiania gwoździ? To byłoby głupie, ale wagowo by się zgadzało.


Nina Peterson
wystrzałowy jednorożec
Miło
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nina wydawała się być przeciwieństwem Olive. Była nad wyraz poukładana i zdecydowanie pamiętałaby o wszelkich datach, rocznicach czy też poczynionych planach. Można aby wręcz powiedzieć, że była stworzona do czegoś takiego. Na pewno byłaby idealną dziewczyną... dla odpowiedniej osoby. Nie wszyscy byliby zainteresowani byciem z nią, czy choćby kumplowaniem się z nią, ale blondynka lubiła wierzyć, że gdzieś na świecie jest mężczyzna idealny dla niej. I naiwnie wierzyła, że sam się napatoczy przed jej oczy i będą wiedzieć, że to jest to już od pierwszego wejrzenia. Czy panienka Peterson była naiwna? Zdecydowanie.
Zakupy były najlepszym przyjacielem kobiety, a nie żadne diamenty. Chyba, że kupowanie diamentów, to wtedy tak, miało to sens. Choć to nie brylanty, czy ogólnie biżuteria były tym, co interesowało blondynkę. Choć ona akurat miała wiele zainteresowań, więc i zakupy były dość zróżnicowane. Nigdy specjalnie nie cierpiała na brak pieniędzy, jednak odkąd mieszkała sama, totalnie nikt nie interesował się tym, co kupuje. Nie miała kogo zapytać o poradę, ale też nie było nikogo, kto by powiedział jej, że wystarczy i tego zdecydowanie nie potrzebuje. Może więc dobrze, że była singielką i wytrwale czekała na swojego księcia na białym koniu?
-O nie, musisz bardziej uważać na siebie!-zauważyła, zupełnie nie myśląc, jak bezsensowna była ta rada, nie mówiąc o tym, że nie była w zbyt dobrym smaku! Olive zdecydowania sama mogłaby na to wpaść. Nina spojrzała na zbiorowisko paczek, które leżały pod jej nogami wciąż rozrzucone, bo wieża, którą próbowała zbudować, by jakoś się zabrać. Przecież tam mogły być też paczki innych osób! Zupełnie o tym nie pomyślała, nawet nie licząc ile paczek powinno do niej przyjść i ile tu leżało. -Słuchaj, może weźmiemy to do windy i tam zobaczmy, które paczki są dla Ciebie, a które dla mnie?-zaproponowała. Tym razem wypadło jej z głowy, że może inni mieszkańcy tej klatki coś zamawiali i wypadałoby im zostawić paczki przy wejściu? W końcu nie było zbyt prawdopodobne, że Peterson chciałaby się bawić w listonosza i roznosić paczki pod odpowiednie wycieraczki. -Brzmi idyllicznie. Też bym chciała mieć własny hamak, a jeszcze lepiej ogród-zaśmiała się, wracając myślami do tego, o czym opowiadała jej sąsiadka. Nina marzyła o swoim własnym, niewielkim domku, najlepiej położonym nad oceanem, by mieć piękne widoki z okna. Na razie jednak były to odległe plany, na razie było jej dobrze w tym mieszkaniu.
-Jeśli to nie jest lekkie, to pewnie zestaw garnków. Widziałam ostatnio takie piękne, estetyczne i dodatkowo z nieprzywierającym dnem....-zaczęła opowiadać pełna entuzjazmu, lecz szybko zdała sobie sprawę z tego, że jej słuchasz absolutnie nie wykazuje żadnego zainteresowania tym tematem. Cóż, Nina uwielbiała gotować i nic dziwnego, że chciała mieć najlepsze narzędzia ku temu. Co jakiś czas zapraszała swoich znajomych do siebie, na kolację, czy obiad. Raz zdarzyło się jej nawet zaprosić kogoś na śniadanie, ale to było na tyle nieplanowane, że nie miała okazji się przygotować!
-Przepraszam...-rzuciła jeszcze, wkładając następne, już znacznie mniejsze kartoniki do windy. -Może wpadniesz na herbatę, czy coś takiego w ramach podziękowania za tą drobną, ale wcale nie lekką przysługę?-zaproponowała, naciskając przycisk z numerkiem swojego piętra.

Olive Halsworth
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Skoro Nina czeka na księcia na białym koniu, to Olive pomoże jej go szukać! Sama nie jest fanką związków, ale nie dlatego, że nie wierzy w miłość. Wprost przeciwnie, uwielbia oglądać w parku zakochane pary. A najbardziej podziwia zawsze pary staruszków, którzy pomimo sędziwego wieku i posiadania prawdopodobnie kilkudziesięcioletniego stażu małżeńskiego, wciąż spacerują trzymając się za ręce i patrzą na siebie z czułością. Olive im cholernie zazdrościła i czasami się zastanawiała jaka była ich historia. Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? Czy on zabiegał o jej względy? Czy ona potrafiła ustąpić? Czy byli jak dwie krople wody rozumiejące się bez słów? Czy może jak ogień i woda, ale potrafiący wspólnie radzić sobie z przeciwnościami losu? Więc tak - Olive wierzyła w miłość. Nie wierzyła jedynie, że ona jest do niej stworzona. To jednak jej nie przeszkadzało, żeby nie pomóc pannie Paterson.
Tylko musi się najpierw zorientować w życiu uczuciowym sąsiadki, bo póki co przede wszystkim wiedziała o niej, że kocha zakupy. Ewidentnie pasowało do niej sformułowanie "Pieniądze szczęścia nie dają, ale zakupy już tak"! Ilość paczek, która leżała przed nimi potwierdzała, że była to teza idealnie określająca sąsiadkę.

- To dobry pomysł. Niby kurier powinien ją dostarczyć do domu, a w środku powinien być Jordan, ale jak już wiemy - powinno to nie to samo co na pewno - powiedziała z pogodnym uśmiechem, bo nie zamierzała się w końcu czymś takim przejmować. Była w zbyt dobrym humorze, więc z pozytywnym nastawieniem przenosiła kartony

.

- Ja też! Powiem Ci, że będąc tam zatęskniłam za latami, gdy mieszkałam na farmie. Wiesz, chciałam zawsze się stamtąd wyrwać, żyć wśród zgiełku miasta, ale ostatnio coraz częściej brakuje mi właśnie takich spokojnych miejsc. Gdzieś gdzie można odpocząć, odetchnąć- czyżby panienka Halsworth się STARZAŁA? Nie, to niemożliwe. Ona zawsze lubiła, gdy wokół niej się dużo działo, a teraz... teraz ceni sobie chwile niekoniecznie w odosobnieniu, ale w bardziej ustronnych miejscach. Może to po prostu dojrzewanie?
Ale na pewno nie dojrzała jeszcze na tyle, aby zwracać uwagę na etestykę garnków. Może jako samozwańcza artystka bardziej powinna doceniać takie szczegóły, ale nie potrafiła. A zmuszać się do niczego nie będzie. - Kochana, dla mnie najważniejsze, aby garnek spełniał swoją podstawową funkcję- czyli potrafił zagotować wodę na makaron, żebym miała co zjeść- nic więcej dla niej się w tym zakresie nie liczyło. I nie ma też co oszukiwać, ale Olive na nadmiar gotówki nie narzekała. Nie żyła pod kreską, ale oszczędzać również nie potrafiła. Większość swoich zarobionych pieniędzy przeznaczała na artykuły biurowe. Mieszkanie uważała za dostatecznie urządzone, miała odpowiednie naczynia do gotowania, kanapę do wylegiwania, stolik na wieczorną mietę czy świeczki do rozpalenia nastroju. To było dla niej wystarczające, ale szanowała też podejście Niny. Na pewno jej za to nie oceniała!

- A wiesz co, z chęcią. Masz może melisę? Potrzebuję chwilę wychilować- powiedziała przenosząc teraz paczki z windy do mieszkania Niny. - Przejrzyjmy je już u Ciebie, a ja potem rozniosę je po piętrach. Przyda mi się trochę biegania, małe kardio nie zaszkodzi - i tak niewiele ćwiczyła. Miało to paskudne szczęścia posiadania wymarzonej przemiany materii - jadła, nie ćwiczyła i nie tyła. Chociaż czasami była tak pochłonięta pracą albo malowaniem, że potrafiła przeżyć cały dzień tylko na jednej kanapce, co oczywiście zdrowe nie było.


Nina Peterson
wystrzałowy jednorożec
Miło
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nina wierzyła, że każdemu pisane jest szczęście i partner. Było to tak oczywiste, że na pewno w pewnym momencie pojawi się ktoś odpowiedni dla niej, że tak naprawdę nie przejmowała się tym, że miała 24 lata i wciąż zero wizji na chłopaka, czy narzeczonego. W końcu nie była ani szpetna, ani głupia, dodatkowo potrafiła gotować i sprawiało jej to przyjemność. Ideałem nie była, ale miała swoje plusy. Problem był taki, że raczej była introwertyczką, niespecjalnie dobrze czując się w sytuacjach, gdzie jest wiele osób i gdy nie znała nikogo. Stąd dość trudno było jej poznać jakiegoś chłopca. No, ale wierzyła, że to nastąpi, w taki, albo inny sposób. Choć pomoc swatki na pewno by się jej przydała! Niby jej rodzice przebąkiwali, że ich znajomi mają takiego fajnego syna, ale to było takie... dziwne. Nie była jeszcze w pełni gotowa na aranżowane małżeństwo.
-Też byłam w domu! Usłyszałam dzwonek, po czym tyle go widzieli... Wrzucił najwyraźniej paczki za drzwi i stwierdził, że to starczy. Wydzwonił adresatów, wiedząc, że ci zejdą na dół-wzruszyła ramionami. Do tej pory jakoś szczególnie nie mogła narzekać na miejscowego kuriera. Więc może jakiś inny przyszedł, na zastępstwo i postanowił nie zachowywać standardów wypracowanych przez swojego kolegę? Tego się trzymajmy.
-Moi rodzice mają dom z dużym ogrodem, którego nigdy nie byłam wielką fanką. Nie łaziłam po drzewach, nie korzystałam zbyt często z basenu, myślałam, że mieszkanie będzie w sam raz. Z resztą... mieszkam sama, wiele miejsca nie potrzebuję-kupno całego domu, niezależnie czy małego, czy większego tylko dla jednej osoby było szaleństwem. Olive przynajmniej wydawała się mieć chłopaka, Jordana, więc była to zupełnie inna sytuacja.
Estetyka garnków to była rzecz drugorzędna, ta nieprzywierająca powłoka to był zdecydowanie argument, który przekonał Ninę. A to było ważne, nawet dla takich laików, którzy gotowali tylko makaron, a smażyli jajecznicę. Nie ma nic gorszego, jak zdrapywanie jajek ze złej jakości patelni! -Mimo wszystko, poczułabyś różnicę. Może nie przy makaronie, ale przy innych rzeczach. Naprawdę! -zapewniła. Nina była niemal magikiem w kuchni, bardzo rzadko cokolwiek zamawiając do domu, tylko wszystko gotując sobie samej. Znów, przy jednej osobie było to szaleństwem, przydałaby się jeszcze druga osoba. Panienka Peterson zdecydowanie była osobą, która byłaby idealną panią domu. Taką z lat 80., bez kariery, spędzającej czas w domu i zajmując się dziećmi.
-Myślę, że mam, chodź-zaprosiła koleżankę, wskazując na drzwi, a potem powtarzając całe to przenoszenie paczek z jednego miejsca na drugie. Trochę tego było. Chyba wszyscy ich sąsiedzi mieli good shopping week, czy retail therapy. Nina korzystała z jednego i drugiego. -Daj spokój, pomogę Ci. Choć nie powiem, najchętniej bym pochillowała-stwierdziła. Była po nocce w pracy, jeszcze nie do końca przywykła do powrotu do obowiązków i zmian, więc totalnie chętnie ucięłaby sobie drzemkę! Jednak nie bardzo miała na to czas, skoro tyle obowiązków na nią czeka. Podeszła do części kuchennej, wstawiła wodę na herbatę, przygotowała dwie stare, niemal zabytkowe filiżanki, które nie tak dawno kupiła w miejscowym antykwariacie. W między czasie planowała otworzyć swoje paczki i odłożyć na bok te, które nie są jej. Właściwie, to byłaby idealna okazja na to, by zagadać znów do Russella, ale nie sądziła, że była na tyle szczęściarą, by i jakaś jego poczta zaplątała się w ten stos.
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

- Serio?! Nie strasz mnie!- powiedziała przerażona wizją, że jej paczki wcale w domu nie ma i nie będzie mogła dzisiaj pomalować. -To mam nadzieję, że jeżeli moja paczka nie jest w domu, to jest gdzieś tutaj. Inaczej chyba zejdę na zawał- wskazała na przesyłki leżące przed nimi. Przecież jej zamówienie było niezwykle ważne! Jeżeli go tutaj nie ma, to będzie musiała szukać jakiegoś sklepu w pobliżu, który jest otwarty, a i tak nie ma pewności, że będą tam jej ulubione artykuły. Przestraszyła się nie na żarty! Gdyby była zrzędliwym klientem, to zadzwoniłaby pewnie wtedy do firmy kurierskiej ze skargą. Ale że Olive starała się z ludźmi nie kłócić i pozytywnie pochodzić do życia, to mimo przerażenia postara się znaleźć rozwiązanie z sytuacji.

- Nigdy nie łaziłaś po drzewie? To co Ty robiłaś w dzieciństwie?- jakby to był wyznacznik udanego dzieciństwa bądź nie. Przynajmniej dla Olive.- Ja wchodziłam wszędzie, gdzie się dało. Na drzewa, na dach stodoły, chowałam się w krzakach, bawiłam nad stawem... Nie wiem jak możliwe, że jeszcze żyję- przyznała z uśmiechem i pokręciła głową z niedowierzeniem na te wspomnienia.- Kochałam mieszkanie na farmie, ale potem gdy dorosłam, to brakowało mi kolejnych wrażeń- przyznała szczerze i na szczęście nie przeprowadziła się daleko. Jej rodzice wciąż mieszkali na farmie i gdyby chciała, to by przecież mogła tam co weekend jeździć. Na upartego mogłaby się sprowadzić na stałe i codziennie dojeżdżać do pracy, ale nie oszukujmy się- wtedy Olive w ogóle do pracy by nie docierała. I jednak takie jeżdżenie od czasu czasu jej bardziej odpowiadało.

Racja, dobre naczynia pod względem nie przywierania jedzenia bądż mycia były bardzo ważne. Olive by się zgodziła, chociaż do takiej pani domu z lat 80 czy 70 to jej bardzo daleko! Coś tam ugotować potrafiła, bo trzeba jednak jeść. Posprzątać też posprząta, jej mieszkanie nie zarasta brudem. Ale jednak nie dbała o to, aby kubki zawsze były na swoim miejscu, koc na kanapie równo złożony, a ubrania w szafie odpowiednio rozwieszone. Nie miała głowy do takich szczegółów.
Gdy udało im się wnieść wszystkie kartony do środka, to Olive posłusznie weszła do środka. Z chęcią by się napiła czegoś z sąsiadką. Nie zna jej bardzo dobrze, a lubi poznawać nowe osoby. Usiadła na stołku przy blacie w kuchni i wyciągnęła telefon. - Słuchaj, mam jeszcze lepszy pomysł. Już się wystarczająco nadźwigałyśmy. Teraz kolej na innych- uśmiechnęła się swoim firmowym diabelskim uśmiechem i zaczęła pisać coś na telefonie.- Napiszę na naszej grupie sąsiedzkiej, że jeżeli ktoś czeka na paczkę, która miała dzisiaj dotrzeć, to są one u Ciebie w mieszkaniu do odbioru- i w taki sposób Olive właśnie upiekła kilka pieczeni na jednym ogniu! Obie będą mogły pochillować , nikt się nie będzie martwił o swoją paczkę, a Nina będzie miała świetną okazję poznać sąsiadów. Plan idealny.


Nina Peterson
wystrzałowy jednorożec
Miło
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nina absolutnie nie miała ochoty powiedzieć, a już tym bardziej nastraszyć sąsiadkę, że jej paczki nie ma. Jeśli Olive dostała powiadomienie, to na pewno gdzieś ona jest. Nie jednemu psu burek i nawet w Lorne Bay działało więcej firm przewozowych, więc może leżała ona bezpiecznie w mieszkaniu? Trudno stwierdzić. W końcu tych paczek też nie było miliard, szybko mogły sprawdzić i blondynka by się zdecydowanie uspokoiła! Nawet gdyby Halsworth chciała od razu wojować i dzwonić po infoliniach, to Nina by ją uspokoiła, mówiąc, że lepiej najpierw wszystko przejrzeć i dowiedzieć się, czy jest się o co kłócić! Czasem warto skorzystać z telefonu (do przyjaciela), bo może paczka jest bezpieczna i będzie następnego dnia? Farmaceutka totalnie była osobą, która nie narzeka i się nie wykłóca o nic, bo najzwyczajniej w świecie nie potrafi.
-O matko, mnóstwo rzeczy. Miałam zawsze jakieś zajęcia dodatkowe, które lubiłam, pianino, tańce... -zaznaczyła, bo zabrzmiało to tak, jakby jej rodzice leczyli sobie własne ambicje swoją córką, a tak nie było... Nie do końca. Oczywiście, trochę sami wymyślali, a ona się zgadzała, albo po prostu nie protestowała. Jednak do dziś uważała, że miała szczęśliwe dzieciństwo! -Oprócz tego uwielbiałam spędzać czas w ogrodzie, siedząc na huśtawce i czytać książki-to wszystko idealnie opisywało dziewczynę, jako spokojną i dość introwertyczną dziewczynę. Taka była aż do dziś.
-Może jeszcze kiedyś uda Ci się zamieszkać w takim miejscu, skoro tak miło je wspominasz-zauważyła. Na farmie musiało być mnóstwo rzeczy do roboty, do psotów i zabaw, ale także zajęć. W końcu mnóstwo okolicznych farm, wciąż pełniło takie rolnicze role, więc na nudę nie można było narzekać. Każde miejsce miało swoje plusy i minusy!
Nina właśnie idealnie pasowała do takiej pani domu z dawnych czasów i nie sądziła, że jest w tym coś złego. Niektórzy się oburzali, że feminizm, dwudziesty pierwszy wiek i w ogóle nie, faceci mają sobie sami gotować obiad, ale to chyba nie o to chodziło. Bo rzecz w tym, aby nikogo nie przymuszać do tego, tylko ze względu na to, że jest takiej, a nie innej płci. A ona sama chciała!
-To znaczy?-zapytała zaciekawiona, nie bardzo widząc jeszcze jakieś inne rozwiązanie, ale widać nie była specjalnie kreatywna! -Grupie sąsiedzkiej?-zapytała, choć to musiał być tylko krótki zanik pamięci, bo zaraz dostała powiadomienie z telefonu, widząc post koleżanki i się roześmiała. -Dobra, w trakcie dopiszemy kto ma się do mnie zgłosić, żeby nie było że wszyscy mieszkańcy klatki na wszelki wypadek zajrzą-zaśmiała się. Nie to, żeby miała coś przeciwko poznawaniu nowych osób, ale jako że była zmęczona po dyżurze, to nie chciała non stop kursować pomiędzy salonem a drzwiami wejściowymi. -Ta jest moja...-powiedziała, kierując się z powrotem do kuchni, aby wziąć nóż do rozcinania kartonów. -Masz ochotę na coś do tej melissy?-zapytała, podając dwie filiżanki z napojami i zajrzała jeszcze do szafki, czy ma jakieś ciasteczka czy coś. Oczywiście, że miała!

Olive Halsworth
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive z założenia też się nie wykłócała. Każdemu na dzień dobry dawała duży kredyt zaufania i trzeba było się postarać, aby go stracić. Może jedynie z rodzeństwem się przekomarzała, ale to było przecież z miłości! Więc to się nie liczy. Ale paczkę zaraz będzie musiała znaleźć, aby się uspokoić. Albo powinna napisać do Jordana, tak będzie najlepiej i najszybciej. Niestety na to jeszcze nie wpadła.

- Kiedyś chciałam się nauczyć grać na pianinie, ale niestety zabrakło mi cierpliwości. I może też pieniędzy rodzicom. Wiesz, była nas szóstka i utrzymać taką gromadkę tanie nie jest- nie żyli w biedzie, ale też nie mogli sobie pozwolić na wszystko skoro ojciec pracował na farmie, a matka była nauczycielką w szkole. Olive sama teraz poszła w jej ślady i podziwia rodziców jeszcze bardziej, że za ich pensję udało im się wychować i zadbać o tyle dzieci. Blondynka czasami ma trudności utrzymać samą siebie, a co dopiero mówiąc o innych. Ewidentnie nie odziedziczyła smykałki do oszczędzania. Ale oczywiście nie narzeka na swoje dzieciństwo, to ją też nauczyło samodzielności i pracy.

- Wiesz co, nie sądzę. Może na weekendy powinnam częściej tam jeździć, ale tak na codzień... raczej nie- z drugiej strony życie zaskakuje i nie można nigdy mówić nigdy. Może jako siedemdziesięciolatka będzie chciała zamieszkać na farmie i codziennie rano podziwiać wschód słońca na werandzie? A może wcześniej się na to zdecyduje? Who knows.

I oczywiście Olive nie krytykowała Niny! Każdy żyje według własnych zasad i nic jej do tego. Jeżeli pannę Peterson takie życie uszczęśliwiało, to niech tak żyje i się cieszy. Olive nie dałaby rady tak funkcjonować, ale właśnie o to chodziło- każdy był inny, czy to z wyglądu czy wewnątrz. A jednak pomimo tych różnic ludzie potrafili znaleźć wspólny język i to chyba w tym świecie było najpiękniejsze.

- Słuchaj, jakby tak zaczęli się dobijać to mogłabyś od razu zrobić imprezkę- ekipa w końcu by już była!- Ale fakt, masz rację- przyznała i zaczęła oddzielać paczki Niny od reszty. Niestety nie było ani śladu jej.- Chyba napiszę do Jordana z pytaniem, czy moja jest w mieszkaniu- w końcu wpadła na ten genialny pomysł i wystukała smsa do współlokatora. Oby jej paczka tam była! - Jasne, że tak! Uwielbiam słodkości. Nigdy ich nie odmówię- aż sie rozpromienila i upiła łyk melisy wcześniej chuchając, aby się nie poparzyć.



Nina Peterson
wystrzałowy jednorożec
Miło
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dokładnie, Nina nie oceniała, bo sama oceniana być nie chciała. Dawała kredyt zaufania, czy tam czystą kartę, wychodząc z założenia, że to wszystko działa we dwie strony. Trudno było na pierwszy rzut oka dobrze kogoś ocenić, a nie ma co się negatywnie nastawiać. Wiedziała i cierpiała na tym, zwłaszcza w szkole, kiedy ludzie, którzy jej nie znali, krytykowali ją i ją wyśmiewali, nie wiedząc nic na jej temat. Na szczęście teraz nie tylko ona, ale i ludzie z tego wyrośli, jednak uraz został. Także z Olive na bank by się dogadała... Chyba nawet nie tylko w tym temacie.
-Niby nie jest to trudne, ale to nietrudne to tylko parę utworów. Takich mega skomplikowanych i wymagających jest pozostałe 95%. -zaśmiała się. Totalnie rozumiała, że nie każdy mógł sobie pozwolić na posiadanie własnego pianina, o fortepianie nie mówiąc. Jednak można było to obejść, grać w szkole, czy mieć znacznie tańszy, choć gorszy keyboard. No i jedną sztukę na wszystkie dzieci, jednak pianino to nie był flet prosty, który można było kupić nawet za 10 dolców w Coles. Nina doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo uprzywilejowana była wychowując się w takim, a nie innym domu, choć czasem zdarzało się jej wyskoczyć z takim tekstem, że stać ich było na pianino w domu. Bo było stało w takim pokoju, który również mógł być nazwany biblioteczką. -Szóstka dzieci, czy z rodzicami?-dopytała. Sześcioro dzieci to było... COŚ. Nina nawet nie chciała myśleć jak w wielu aspektach to musiało być trudne. Totalnie podziwiała takie osoby. bo choć chciała być matką w przyszłości, to myślała o maks dwójce. Ona i sześcioro dzieci? Absolutnie nie, to było przerażające i kwestia pieniędzy absolutnie tu nie miała nic do gadania.
-No ale choćby w weekendy, to prawie jak urlop. W sensie wiesz, wyjazd na weekend, aby odpocząć-zauważyła. Nina może nie w każdym tygodniu, ale raz na jakiś czas wręcz chciałaby móc gdzieś wyjechać, się odstresować. Dom rodzinny to nie było spa, ale zawsze można się oderwać nieco od codzienności. Chyba że państwo Halsworth zaciągałoby swoją latorośl do roboty na polu, czy co oni tam na farmie uprawiali. Wtedy to wiadomo, taki wypad nie byłby żadnym odpoczynkiem.
-Brzmi kusząco, ale jest dopiero... szesnasta. To chyba nie pora na imprezowanie-zaśmiała się. Żadna imprezowiczka z niej, jakby blondynka chciała kogoś zapraszać, to czułaby wewnętrzną potrzebę przygotowania się, a ona w proszku, nie dość, że wizualnie, to jeszcze dom nie był przygotowany - ani posprzątany, ani zakupy niezrobione... Taka niezapowiedziana impreza brzmi jak koszmar. -Napisz koniecznie, chociaż...-powiedziała, podając jeden z kartoników. Część leżała na blacie kuchennym, jeszcze nie przejrzana, więc mogła też spojrzeć, czekając aż w końcu woda się zagotuje. Był zaadresowany do Olive, więc totalnie należała dla dziewczyny. Choć była dość niewielka jak na zapas materiałów plastycznych. -Dobrze wiedzieć. Jak najdzie mnie kiedyś na pieczenie, to będę wiedzieć, komu zanosić -zaśmiała się. Mieszkanie samemu miało ten minus, że jak naszło coś panienkę Peterson na kucharzenie, to potem nie miała z kim dzielić się tym wszystkim, co wyczarowała. Dobrze wiedzieć, komu można takie rzeczy rozdawać, Olive wydawał się być bardzo dobrym odbiorcą. -Proszę-powiedziała podstawiając wytworną filiżankę i miseczkę z jakimiś ciasteczkami przed blondynkę. Dla siebie też przyniosła napój i zauważyła, że tak się przejęła tą wizytą i akcją z paczkami, że swoją jedną paczuchę otworzyła, ale ją zdążyła porzucić i jeszcze tam nie zaglądnęła. Nina, oj Nina...

Olive Halsworth
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Niestety dzieci potrafią czasami być złośliwe. Sama tego doświadczyła w szkole, gdy nie chcieli jej pożyczać kredek, bo wszystkie zaraz łamała niechcący przez swoje gapiostwo. Czy nawet nie chciały się z nią bawić, bo ona chciała robić za dużo, za szybko, wszystko na raz. Złośliwość najczęściej bierze się z braku zrozumienia. Dlatego teraz Olive jako nauczycielka pracuje nad tym, aby uświadamiać dzieci, że każdy jest inny i na tym polega piękno wszechświata. A poza tym na wiele problemów można znaleźć ukojenie w sztuce, tak jak to zrobiła ona wiele lat temu.

- Oh, to może kiedyś nauczę się tych 5%- zażartowała chociaż kto wie! Nigdy nie mów nigdy. Może kiedyś zaoszczędzi wystarczającą ilość pieniędzy, żeby wykupić lekcje gry na jakimś instrumencie. Albo zapłaci w inny sposób, oczywiście nie chodziło o płatności w naturze! Ale na przykład w formie barteru za jej obrazy? Było wiele możliwości.

- Szóstka dzieci. Najpierw byli moi bracia, dwóch ich jest, potem siostra, potem ja, a potem kolejne dwie siostry. Mieliśmy dosyć wesoło w domu. Mama mogłaby założyć własne przedszkole- aż się rozpromieniła opowiadając o rodzinie. Zajmowali oni najważniejsze miejsce w jej sercu. Nie miała męża czy dzieci, to rodzice i rodzeństwo byli jej najbliżsi i zawsze dobrze wspominała dzieciństwo. Może i w domu czasami brakowało pieniędzy, ale nigdy miłości i wsparcia. Nina miała rację, powinna częściej tam jeździć, chociażby na weekendy.

- Masz rację, nie ogarnęłam która to godzina. Fakt, szesnasta może nie jest odpowiednią porą na imprezowanie. Chociaż im wcześniej zaczniesz, tym wcześniej skończysz i się wyśpisz do pracy- zaśmiała się, bo przecież Olive zawsze starała się znaleźć plusy w każdej sytuacji. A impreza o tej porze wcale nie była najgorszym pomysłem. To nawet nie musiało się tak nazywać. Ot, zwykłe spotkanie sąsiedzkie, na przyklad przy kalamburach. I nie trzeba do tego niczego przygotowywać. Wystarczy dobre nastawienie! A sprzątać, to się sprząta po imprezie, a nie przed, bo goście i tak nabrudzą :lol:

Akurat dostała odpowiedź od Jordana, że odebrał jej paczkę, która bezpiecznie czeka w jej domu, gdy Nina podała jej kartonik. Otworzyła go lekko zaskoczona i wtedy się zorientowała, że to zamówienie z ubiegłego tygodnia o którym oczywiście zapomniała.- Całkowicie zapomniałam o tej paczce! Co za miłą niespodzianka- to trochę jakby dostała prezent. Od siebie dla siebie, ale jednak tak się trochę poczuła. Wzięła również ciasteczko, które Peterson akurat przed nią podstawiła.- Jak nie ja zjem, to mój współlokator. A jak wiesz, faceci są przecież wiecznie głodni i oni to zjedzą wszystko - gdzie oni to mieścili?? Dobrze, że Olive wpadła na Ninę, to jeszcze załatwi Jordanowi dodatkowe porcje jedzenia.


Zt. Nina Peterson
wystrzałowy jednorożec
Miło
ODPOWIEDZ