Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
#5

Zaczynał się gorący okres w rodzinie McTavish. Kampania wyborcza właśnie wystartowała przez co wszyscy byli dość mocno związani z szukaniem wsparcia dla ojca Zoey, który już po raz trzeci kandydował do parlamentu. Był bardzo zaangażowany w politykę, pracę często stawiał na pierwszym miejscu, ale starał się jak mógł, by nie zaniedbywać rodzinnych kontaktów. Dlatego mimo tego, że ojciec nie miał zbyt wiele wolnego czasu to Zoey jakoś zawsze udało mu sie wcisnąć w kalendarz i dzięki temu widywali sie dość regularnie, co dziewczyna bardzo doceniała. Nie miała zbyt wielu bliskich osób dlatego kontakt z rodzicami był dla niej istotny. Teraz jednak nastąpił moment, gdy zwykłe, rodzinne kolacyjki musiały zejść na boczny tor i kolejne kilka miesięcy miały być naprawdę bardzo intensywne, przede wszystkim dla jej ojca, ale w jakimś stopniu i ją to miało dotyczyć.
Zaczęła zastanawiać się nad tym do jakiej grupy społecznej ma dojścia, by móc podrzucić tam nieco materiałów wyborczych lub nawet urządzić jakieś niezobowiązujące spotkanie, na którym w delikatny sposób będzie przekonywać, że jej ojcem jest najlepszym z możliwych wyborów dla tego pięknego kraju. No i nagle ją olśniło! Prawnicy! Tych miała kilku wśród swoich znajomych więc wydawali się być idealną grupą! Na pierwszy ogień miał wlecieć pewien jej dobry kolega, którego postanowiła odwiedzić.
- Halo, halo! Jest tu kto!? - Zapytała wchodząc do jego mieszkania, bo wcześniej pukała, ale nikt nie otwierał, a gdy nacisnęła klamkę to ta ustąpiła i przez to mogła znaleźć się wewnątrz czując się nico jak nieproszony gość, ale trudno. - Wren? - Krzyknęła rozglądając się po salonie, do którego sie wpakowała. W rękach miała papierową torbę, która wypełniona była domowej roboty jedzeniem, które sama przygotowała. Była całkiem niezłą kuchareczką.

Wren Rhodes
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#12

Wren doskonale wiedział, jak to jest mieć wiecznie zajętego ojca. Takiego, który dużo pracuje, doskonale się z tym czuje i nie ma za wiele czasu dla swojej rodziny. Zwłaszcza tej, która nie jest oficjalnie jego rodziną. W końcu Pan Atwood nigdy publicznie, przed nikim, nie przyznawał się, że oprócz trójki dzieci, które mają jego nazwisko (lub miały, skoro jego córka już zdążyła wyjść za mąż i zmienić nazwisko), miał jeszcze jedno nieślubne dziecko w postaci Wrena. Choć nie można było powiedzieć, że ignorował go, lub udawał, że ten nie istnieje. Wspierał go w jakiś tam sposób, dając pieniądze na niego od samego początku, czasem się z nim spotykając. Gdy mały Wren podrósł, zapłacił za studia prawnicze na drugim końcu świata, byle tylko wykształcenie było wysokie i prestiżowe, a potem zapewnił mu robotę we własnej kancelarii. Nigdy jednak prawdziwym ojcem nie był.
Stąd trochę zazdrościł, a trochę dziwił się Zoey, że tak się dało. Doceniał to, że mimo że jej rodzice byli zajęci swoją pracą, to wszyscy się nawzajem wspierali, staruszkowie wspierali swoją córkę, a ona ich. No, ale żeby nie było tak źle, to Wren ze swoją matką mieli naprawdę dobry kontakt i oboje dla siebie wskoczyliby w ogień.
Pomoc przyjaciołom była czymś, co Wren starał się oferować. A przynajmniej proponował, wierząc, że nie zawsze ta osoba okaże chęci przyjmowania pomocy. Bo on był dobrym człowiekiem, ale nie najlepszym na świecie! Gdy usłyszał, że Zoey chce z nim pogadać, zaproponował, aby wpadła do jego mieszkania. On wcześniej wybrał się na przejażdżkę rowerem po okolicach Lorne Bay. Zazwyczaj robił kilkadziesiąt kilometrów, po których zimne piwko we własnym domu smakowało jak ambrozja. Jednak jak wiadomo, sport to zdrowie, więc można sobie zrobić niemałą krzywdę. I tym razem, niestety, ten ślepy los sobie wybrał na ofiarę właśnie Rhodesa. Chcąc ominąć dziurę w jezdni, mężczyzna przewrócił się, zdzierając sobie skórę z nogi, nawet rozrywając materiał swojego kolarskiego stroju, a także mając ślady na ręce. Nie wyglądało to zbyt dobrze, choć nie była to jakaś kontuzja zagrażająca życiu, więc ten dojechał do domu. Jednak zdecydowanie trzeba było to opatrzyć i ogarnąć, co nie było do końca łatwe, bo był praworęczny, a na tej stronie były te rany. Wszedł do łazienki, wziął szybki prysznic, gdzie ciepła woda nieco podrażniła jego rany i stanął przed lustrem, szukając jakiejś wody utlenionej czy innego specyfiku, aby zdezynfekować rany. Wtedy usłyszał też, że ktoś wszedł do jego mieszkania, szybko rozpoznając, że to Zoey. Dlatego te porzucił swój plan i zaczął szybko szukać czegokolwiek, co mógłby wciągnąć na swój tyłek. Dlatego też po chwili wyszedł w szortach zza łazienkowych drzwi.-Jestem, jestem-powiedział wychodząc na bosaka, jeszcze nieco mokry. -Sorki, dopiero wróciłem z roweru, co tam?-zapytał wskazując jej miejsce w salonie, gdzie mogłaby usiąść. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że rozmowa o jakiś poważnych sprawach to nie jest to, co jest potrzebne w tym momencie mężczyźnie, a raczej wizyta u pielęgniarki.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Niby mówią, że sport to zdrowie, a tu proszę! Ktoś był kłamcą, albo Wren był bardzo nieuważny. Dlatego Zoey się ograniczała do jakiś mniej urazowych sportów, a całe szczęście jej przemiana materii była dość dobra i nie potrzebowała ciężkich i częstych ćwiczeń żeby zapewnić sobie doskonałą figurę. To mogła jej zapewnić operacja powiększenia piersi, których dość mały rozmiar był jej wielkim kompleksem. Na resztę swojego ciała nie mogła jednak narzekać i cieszyła się z tego co miała.
Natomiast zupełnie nie było jej do śmiechu, gdy zobaczyła w jakim stanie jest jej przyjaciel, no bo nie oszukujmy się to wszystko nie wyglądało najlepiej... nawet jeżeli stał tu przed nią w samych spodenkach. Pewnie w innych warunkach to zrobiłoby jej się nawet trochę gorąco, ale no niestety było jak było. - Chryste Panie, co Ci się stało? - Zapytała i podeszła do niego, bo przecież nie będzie sobie siedzieć, gdy on ma rozwalona nogę i zdartą skórę na rękach. - Prysznic Cię zaatakował? - Starała się trochę rozluźnić atmosferę głupim żartem, ale i tak nie mogła się powstrzymać od tego żeby się nie skrzywić, gdy bliżej przyjrzała się jego ranom. Nie była wykwalifikowaną pielęgniarką ale przez to, że miała kurs na instruktora nurkowania posiadała także podstawową wiedzę z pierwszej pomocy. Umiała więc zająć się niektórymi ranami, chociaż nie była pewna, czy te jego nie będą wymagały zszycia. - Usiądź sobie... masz może gdzieś apteczkę? Albo chociaż gazę i plaster? - Pomogła mu się doczłapać do kanapy w salonie, a później poszła do jego łazienki w poszukiwaniu jakiś podstawowych rzeczy, które mogłyby się jej przydać do zadbania o wyczyszczenie i zabezpieczenie rany. - Wiedziałam, że rowerki stacjonarne są bezpieczniejszą opcją - rzuciła, gdy wróciła do salonu i przyklękła obok niego, by zająć się opatrzeniem rany.

Wren Rhodes
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Sport to zdrowie do pewnego momentu, aż wszystko idzie po myśli, nie ma żadnych wypadków, ani nic się nie wykrzaczy. Jednak jak coś pójdzie nie po myśli, czy się popsuje, to wiadomo, wtedy to już kaplica. Wren sporo tego sportu uprawiał, pływał na desce, jeździł na rowerze... Miał wiele okazji, aby się uszkodzić, czy zrobić coś głupiego, a tak naprawę, poza jakimiś bolącymi mięśniami to raczej nie mógł na wiele narzekać. Nie był też jakimś wielkim pechowcem, który by potknął się na prostej drodze. Jednak każda passa musi się kiedyś skończyć i ta miała koniec właśnie tego dnia. Choć jakby się tak naprawdę zastanowić, to ona skończyła się chyba już jakiś czas temu. W końcu nie tak dawno temu, na wycieczce w naturę dostał w dziób od kangura. Jednak wtedy na lekko obolałej szczęce się skończyło, nawet siniaka specjalnego nie było. Teraz też raczej wszystko uda się ukryć pod koszulą - w końcu jako prawnik z obitą mordką nie wyglądałby zbyt wiarygodnie....
-Nie Chryste Panie, tylko Wren.-poprawił z miejsca dziewczynę. Mimo tego, że trochę go bolało i trochę krwawił, to nie zamierzał robić z siebie ofiary, tylko dalej był tym samym śmiesznym zabawnym typem. -Można tak powiedzieć, tylko asfalt. Nie mam pojęcia co się stało, nie ściemniam-zapewnił koleżankę, właściwie czując się nieco nieswojo nie dlatego, że nie był do końca ubrany, bo jakoś mu to zupełnie nie przeszkadzało, ale że był taki poobdzierany i nie zdążył się z tym ogarnąć.
-Powinienem mieć to wszystko w szafce pod umywalką-powiedział, nie protestując, gdy Zoey chciała mu pomóc się ogarnąć. Wiedział, że nie po to tutaj przyszła, ale skoro już proponuje... A właściwie nawet nie zapytała, tylko podjęła decyzję sama. -O tak, zdecydowanie. A siedzenie przed telewizorem jeszcze bezpieczniejszą-powiedział, wiedząc, że McTavish sobie robi z niego jaja, ale zamiast się obrażać i udawać księżniczkę, przyłączał się do tych żarcików. -Wiesz, nie jestem przyzwyczajony do tego, że dziewczyny ze mną klękają, gdy nie...-zamknął się. Wiedział, że brunetka ogarnie ten żart a jako że miała w ręce płyn do dezynfekcji, to mógł zaraz pożałować tego niezbyt wybrednego żartu.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Wywróciła oczami i pokręciła lekko głową. Faceci. Nawet w sytuacjach poważnych nie umieli być poważni. Zoey naprawdę bała się, że coś mu się stało i chciała chłopakowi pomóc. Być może nawet zawiozłaby go do szpitala, chociaż nie wydawało jej się, żeby to było akurat teraz potrzebne. - Asfalt? Wiesz co mówią? Jak nie umiesz jeździć na rowerze to nie jedź. - Może taką kampanię powinien zrobić jej ojciec? Zamiast piłeś, nie jedź. Pewnie nie przyjęto by jej z entuzjazmem, ale na bank byłoby o jej tatusiu głośno w mediach. - W sumie to lepszy asfalt niż jakaś żwirowa dróżka, bo wtedy miałbyś to wszystko bardziej zanieczyszczone i pewnie powbijałby Ci się żwirek - a to nie było przyjemne, wiem z autopsji. - Miałeś chociaż kask, czy to już za bardzo lamerskie dla takiego macho jak Ty? - Zapytała przyglądając się mu z lekko uniesioną brwią, bo wydawało jej się, że dobrze zna odpowiedź. Jakoś sobie nie wyobrażała Wrena w kasku, ale kto wie, może ją tu miło zaskoczy!
- O widzisz, już dobrze kombinujesz - powiedziała z uśmiechem na jego wzmiankę o telewizorze. - No, bo co może być w tym niebezpiecznego? Można co najwyżej dostać ciśnienia, miażdżycy, cukrzycy... nic w porównaniu ze zdarciem skóry - ona fanką sportów nie była, ale to też nie tak, że nie ćwiczyła. Ostatnio znalazła ukojenie w bieganiu i głównie się tym zajmowała, lubiła też sobie popływać, co chyba było normalne, skoro w otoczeniu było tyle wody. - Nie kończ lepiej tego zdania - powiedziała i pogroziła mu palcem. - Chociaż nie wiedziałam, że Cię kręcą takie seksualne rzeczy - sama nie wiedziała czemu, ale jakoś jak o nim myślała w taki sposób to wydawał jej się być bardzo waniliowym chłopcem, który tak wszystko po bożemu i po staroświeckiemu robi. Dowiedziała się czegoś nowego o nim, opatrywanie ran jednak ludzi zbliża do siebie. - Poza tym, czasem wystarczy poprosić - rzuciła i puściła do niego oczko, oczywiście sobie żartując, ale tym sposobem chciała odciągnąć jego uwagę od tego, że właśnie mu wlała dość sporo wody utlenionej na ranę więc pewnie trochę go piekło. - Dostaniesz naklejkę dzielnego pacjenta - powiedziała, gdy już rana była oczyszczona i nawet znalazła w jego zbiorach jakąś maść przeciwbólową więc nią wysmarowała jego obdarte miejsca. - Myślisz, że minęłam się z powołaniem? Powinnam pójść w służbę zdrowia, byłabym zajebistą pielęgniarką. - Co prawda wtedy musiałaby zapierdalać o wiele bardziej niż teraz i zarabiałaby o wiele mniej, ale może byłoby warto.

Wren Rhodes
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Faceci, owszem. Lubili adrenalinę i nie bardzo myśleli o konsekwencjach swoich czynów. Czy było możliwe, że dobrze by się bawił, trochę zmęczył i skończył cały i zdrowy? Oczywiście, ale nie byłaby to taka dobra zabawa. Z resztą, kto jak kto, ale Wren miał jakiś ewidentny dar do tego, by wpadać w jakieś drobne kłopoty, w końcu nie tak dawno zaliczył gonga w szczękę od kangura w zupełnie dziwaczny sposób, wybierając się na spacer z koleżanką. Owszem, mogła to być randka, ale uznajmy lepiej, że jednak nie.
-Ej, umiem jeździć na rowerze, wymijałem jakieś zwierzątko idące brzegiem-czyli znowu, problemem jego życia był jakiś ... czworonóg? (Okej, kangur chyba się do takich nie zaliczał, ale cii, wiadomo o co chodzi). No poza tym, to nie było zbite kolano wynikające z nieumiejętnej jazdy, czy inne obrażenia wynikające z przyciśnięcia nie tego hamulca i przelecenie przez kierownicę.
-Po żwirze się źle jeździ, a ja nie mam bmxa-zauważył. Miał kolarkę na cienkich oponach, które potrzebowały twardego i ubitego podłoża, co tym razem zadziałało na jego korzyść. Tyle wygrać, choć raz.-Oczywiście, że miałem kask, Zoey, za kogo Ty mnie masz!-on nie był takim weekendowym cyklistą, co w jeansach wsiądzie na rower i pojedzie do monopolowego, miał te obcisłe gatki i koszulki rowerowe, kask, specjalne okulary i buty wpasowujące się do pedałów. Pełen zawodowiec! Miał pieniądze, to mógł sobie pozwolić na udawanie profesjonalisty, nawet jeśli nie był aż tak dobry, jak inni.
-Nabawić się odcisku na dupie, udławić kawałkiem czipsa, umrzeć z nudy...-dodał do wyliczanki. Żeby było jasne, nie był wcale takim fit freakiem, że nigdy nie obijał się, nie jadł gotowych rzeczy, czy jakiś soczystych żeberek, ociekających tłuszczem. Jeśli Zoey miałaby ochotę, to potem mogą usiąść i wspólnie poczekać na miażdżycę!
-Ej, to jest normalne. Każdy zdrowy mężczyzna ma swoje potrzeby i marzenia...-zaczął opowiadać z uśmiechem, ale nie dokończył, bo jego koleżanka tak czy siak załapała o czym jej pożal się boże pacjent mówił. Nie był waniliowym chłopcem, nie był nudziarzem. Aż tak dobrze Zoey go nie znała, nie bójmy się tego powiedzieć, ale był to już kolejny raz, kiedy ktoś sugerował mu, że jako że jest prawnikiem, to musi mieć kij w dupie i być nudny jak flaki z olejem. A taki nie był, choć to jakiegoś najbardziej ciekawego i interesującego człowieka na świecie było mu daleko i zdawał sobie z tego sprawę.-Zapamiętam-powiedział lekko zaskoczony, choć zaraz się otrząsnął i skrzywił, rozumiejąc że szatynka żartuje, a także że ma zamiar dalej torturować go wodą utlenioną. Cóż, może lepiej tą, niż święconą, bo swoje Rhodes miał za uszami i mogło to być równie bolesne spotkanie.
-Dziękuje-powiedział, mając na myśli bardziej fakt samej pomocy, a nie naklejki, ale był pewien, że kobieta wiedziała, za co dostała te podziękowania. -No nie wiem, myślę że gdyby każdy Twój pacjent wyglądał tak jak ja, to owszem, ale w innych sytuacjach zapał by ci malał-zaśmiał się. Musiał przyznać, że wizja McTavish we wdzianku niczym z seksszopu była niezła, ale wiedział jak wygląda szpital i raczej wyobrażał ją sobie w roli wrednej piguły. -No dobrze, to ja teraz się pójdę ubrać, a ty mi powiedz w jakim celu się do mnie wybrałaś-powiedział wstając z kanapy. Cóż, może spodenki miał już na sobie, ale musiał się jeszcze wybrać po koszulkę.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Wywróciła oczami i westchnęła, a później lekko pokręciła głową. - Bo jazda na rowerze to taka adrenalina, to już lepiej skacz ze spadochronu tam jak sobie coś zrobisz to już raz, a porządnie - powiedziała z uśmiechem, nie ma to jak słowa przyjaciółki! Zawsze umie człowieka na duchy podtrzymać. - No i właśnie dlatego nie mam chłopaka... wszyscy jesteście czasem obleśni - nie miała też chłopaka dlatego, że ostatnio nie trafiła na żadnego porządnego w ogóle ciężko było znaleźć kogokolwiek jak się ledwo z domu wychodziło. Zoey była wielką domatorką i nie łatwo przychodziło jej nawiązywanie nowych kontaktów.
No i dobra powiedzmy, że Zoey się porządnie zajęła opatrzeniem go i być może nie była wykwalifikowaną pielęgniarką ale jakoś sobie dawała radę. - Może... albo inni pacjenci byliby przystojni i dopiero wtedy bym miała zapał - rzuciła puszczając d o niego oczko żeby się z nim w ten sposób podroczyć. Teraz gdy upewniła się, że nic wielkiego mu się nie stało to miała jakis taki lepszy humor. Pokiwała głową na jego słowa i grzecznie poczekała aż wróci w międzyczasie siadając wygodnie na kanapie. Wyjęła telefon żeby sprawdzić, czy nie przyszła do niej żadna wiadomość, ale była kulturalna i gdy tylko Wren wrócił to odłożyła komórkę do torebki. - Pomagam ojcu w kampanii, a że Ty masz wiele znajomych i przychodzi do Ciebie pełno ludzi - bo pewnie pracował w jakiejś kancelarii - to pomyślałam, że mogę zostawić u Ciebie ulotki - może to nie było wiele, ale chociaż w ten sposób mogłaby się przysłużyć ojcu.

Wren Rhodes
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren się roześmiał. Właściwie, to nie miałby nic przeciwko temu, aby skoczyć ze spadochronu, albo z bungee... Takie zastrzyki adrenaliny byłyby totalnie w jego stylu, choć nie do końca lubił takie rzeczy typu, odhaczyć z bucket list i zapomnieć. Pewnie jakby mu się spodobało, to chciałby wciąż i wciąż. A raczej było więcej niż prawdopodobne, że prawdopodobne.-A skoczysz ze mną? Jak ginąć to w doborowym towarzystwie-zaśmiał się. Lubił się bawić w dobrym towarzystwie, taka osoba, z którą mógłby konie kraść to było więcej niż marzenie. Pewnie dlatego tak trudno było mu znaleźć jakąkolwiek partnerkę. Bo nie oczekiwał od niej gotowania obiadków czy prasowania koszul, lecz tego by chciała z nim zwiedzać świat, czy właśnie skakać ze spadochronem.
-Ej, Zoey, ale tylko czasem!-zauważył, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ten teks był co najmniej słaby i żadna kobieta nie chciałaby czegoś takiego usłyszeć, od kogokolwiek. On to zrobił w celach tylko i wyłącznie humorystycznych, nie proponował takiego spędzania czasu. Może był i tylko facetem, dużym dzieciakiem, ale to nie było w jego stylu. Nawiązywanie kontaktów po trzydziestce w ogóle było utrudnione i Wren też to czuł, choć on był człowiekiem towarzyskim i lubił spędzać czas z innymi, więc czy to na plaży, czy w knajpie przy piwku mógł kogoś nowego poznać.
-Może. To w końcu Australia, na pewno wielu surferów ląduje na izbie przyjęć z różnymi kontuzjami-zaśmiał się, choć doskonale wiedział, że tak to by wyglądało, jakby żyli w Utopii. A Lorne Bay z lazurowymi wodami oceanu było jednak daleko do takiego określenia. Chyba widział za wiele spraw, nie tylko karnych w swojej pracy, aby w ogóle podejrzewać, że tak wygląda idealny świat.
-A no tak, wybory-powiedział. Nie był wielce zaangażowany w politykę, ani teraz, ani wcześniej. Jak na dorosłego i odpowiedzialnego człowieka przystało, musiał wiedzieć co i jak, orientować się kogo popiera, jakie postulaty mu pasują, a co dla niego jest nieakceptowalne. -Wiesz, jakbym w domu miał dawać komuś ulotki, to chyba byłoby dziwne. A w pracy to nie wiem, czy w ogóle mogę. Musiałbym się zapytać-podrapał się po głowie, siadając na drugim końcu kanapy. Nie chciał tak z miejsca powiedzieć nie, bo Zoey była jego kumpelą, a jak widać życie i kariera jej ojca były dla niej ważne. -Chodzi tylko o ulotki?-zapytał. Właściwie, to teraz sobie uświadomił, że nawet nie zna programu pana McTavisha i nie wie, czy chciałby go popierać. To, że dogadywał się z jego córką absolutnie o niczym nie świadczył.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Spojrzała na niego marszcząc lekko nos i mrużąc oczy. – No i żebyś wiedział, że z Tobą skoczę – powiedziała pewnie nawet bez grama zająknięcia. – Zrobimy to, postanowione będziemy skakać ze spadochronu – najwyżej umrą, no trudno. Świat za nimi nie będzie raczej płakał, co najwyżej ich rodziny, ale jakoś sobie poradzą z tym. Przeboleją ich stratę. No, a jeżeli nie zginą to będą mieli o czym kiedyś wnukom opowiadać, w sensie, że każdy swoim, a nie, że będą mieli tych samych wnuków… chociaż może jej dziecko się spiknie z jego dzieckiem i wtedy to i owszem. W sumie to byłby ciekawy plot twist.
- Może i tylko czasem, ale to i tak wiele wyjaśnia… widzisz tu jakiś pierścionek na mojej ręce – nawet mu pokazała tą swoją dłoń. – No to właśnie dlatego, że czasem jesteście obleśni, a nie oszukujmy się, każdy facet by chciał mieć taką dupę jak ja. Ładna, mądra, zdolna… skromna też oczywiście. Cholerny ideał. – Tylko trochę w życiu jej się nie ułożyło i serio sama nie wiedziała dlaczego. Mogło mieć z tym coś wspólnego to, że nie za często wyłaziła z domu, a miłość nie zapuka do jej drzwi.
- No właśnie… widzisz już myślimy podobnie – zaśmiała się, ale no nie obraziłaby się za surfera. – Chociaż znając moje szczęście to bym trafiła na jakiegoś starego grubasa, którego ugryzł pająk i ma opuchnięte co nieco – skrzywiła się, bo Zoey to miała pecha w życiu i na bank to, by się w ten sposób właśnie skończyło. Może powinna iść do jakiejś wróżki, bo pewnie ktoś na nią rzucił urok i dlatego ma w życiu takiego kurde pecha. – Nie no coś ty… za kogo Ty mnie masz? – Skrzywiła się i normalnie aż by się obraziła, gdyby nie była sobą. – Przy okazji je przyniosłam – machnęła ręką. – Chciałam Cię odwiedzić i dobrze, że to zrobiłam, bo najwyraźniej sobie jesteś w stanie zrobić krzywdę nawet na rowerze – stwierdziła i uśmiechnęła się lekko. – Co tam w ogóle u Ciebie w życiu się dzieje? Oprócz nagłej pasji do kolarstwa? – Zapytała zakładając sobie kosmyk włosów za ucho, bo zaczął ją lekko wkurwiać.

Wren Rhodes
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren lubił korzystać z życia, robić rzeczy, które podnosiły poziom adrenaliny u niego. Musiał sobie odbijać jakoś godziny spędzone za biurkiem czy w sądzie. Zwariowałby, gdyby codziennie z biura jechał do domu i zalegał czterema literami do momentu, aby pójść spać, a potem znów do pracy.-Powiedz mi tylko kiedy-nigdy specjalnie nie myślał akurat o skoku ze spadochronem, czy skoku na bungee, ale to zdecydowanie coś, z czego nie będzie próbował się wykręcić, bo może to być doskonała przygoda. Bo przecież w większości przypadków taką rzecz robi się tylko raz w życiu, wspominając ten moment przez wiele lat. Lorne Bay było małe, więc jeśli oboje zostaną tu na dłużej, a Wren raczej nie czuł potrzeby wyprowadzania się gdziekolwiek, może jedynie zmienić mieszkanie na dom, jak już będzie miał własną rodzinę, więc możliwe, że ich wnuki będą chodzić do tej samej szkoły. Byłoby to dość dziwne, ale cóż. Nie byliby pierwszymi skazanymi na znajomość dziećmi tylko dlatego, że ich rodzice się znali. Było to tak samo częste, jak zabranianie się komuś kumplować tylko dlatego, że dziadkowie mają jakiś zatarg i gardzą sobą nawzajem.
-A widzisz pierścionek tutaj? Tfu, obrączkę-też jej pokazał swoją dłoń. Zoey była super babeczką, ładna, zgrabna, z ciętym językiem, ogarnięta. No ale jakoś Rhodes po prostu do niej nie czuł mięty. Nie mógł więc wyjaśnić, dlaczego ona może być samotna. -No coś w tym jest. Jeszcze znajdziesz kogoś, narodzisz mu tuzin dzieci i będziesz stać w kuchni przy garach, nie martw się. -zażartował. Wiedział, że przy niej mógł takie teksty rzucać, bo cóż... gorszego zdania o nim już nie będzie miała. Może nie tyle o nim, co o jego poczuciu humoru. Już zerkała czasem na niego jak na debila. -Chodziło mi, czy tylko ulotki przyniosłaś, czy coś jeszcze masz, a nie czy tylko po to przyszłaś i czy już wychodzisz-wyjaśnił. W końcu mogła chcieć, aby codziennie nosił plakietkę, biegał w czapce a na instagramie, który na pewno miał i czasem coś wrzucał, głównie na story, wrzucał teksty i tak dalej. Absolutnie nie chodziło mu o to, że Zoey mogła dzieć tylko wpaść, rzucić mu ulotkami, kazać je wykorzystać i iść do siebie. -Nawet? Brzmisz jakby kolarstwo to było coś pokroju nie wiem... totalnie niekontuzyjnego sportu! A na rowerze można się nawet zabić-oburzył się lekko, bo halo, owszem, w głupi sposób sobie zrobił kuku, jednak to, jak każdy sport, było bardzo niebezpieczne zajęcie.
-To żaden nowy pomysł, od dawna jeżdżę na rowerze-zauważył, bo właściwie miał w tym większy staż niż w surfowaniu, a to robił od naprawdę dawna i jak szukał mieszkania w Lorne, to patrzył na bliskość i dojazd na plażę. -Nie no, raczej okej. Praca głównie, nic ciekawego raczej.-wyjaśnił. No trochę było prawdą, że nuda, nie spotykał się z nikim, nie miał żadnego zerwania, a o tym, czym zajmował się w pracy, to nie warto było mówić. Nie zajmował się żadnymi ciekawymi sprawami kryminalnymi, tylko raczej nudnymi sprawami rodzinnymi.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Chciała powiedzieć, że tu i teraz ale nie mieli ani samochodu ani spadochronu więc niestety ale to, by nie wypaliło. Uśmiechnęła się jednak do niego i zakodowała w głowie żeby znaleźć odpowiedni termin i miejsce. - Wyczekuj ode mnie znaków dymnych - prędzej niż później to się stanie. Była tego pewna, bo Zoey nigdy nie zapomina. Niestety, bo to też mogłoby wskazywać że ciągle nosi w sobie urazę, gdy ktoś ją zrani. To jednak nie było do końca prawda bo takiemu Remigiuszowi wybaczyła jego beznadziejne zachowanie... okej może nie wybaczyła ale zrozumiała. Była dobrą osobą po prostu.
- No właśnie nic a nic... dziwne. Żadna Cię nie chce? - Zapytała przyglądając się mu z lekko zmrużonymi oczami. - Może powinniśmy się umówić, że jeżeli nikogo sobie nie znajdziemy do 40stki fajnego to wtedy się hajtniemy. Dzieci mieć już nie będziemy ale przynajmniej podzielimy rachunki za mieszkanie na pół - no i nie będą sami na starość. Oczywiście życzyła mu i sobie, by tak się nie stało. Zoey chciała się w kimś zakochać bez pamięci, chociaż ciężko było poznać jakąś osobę, siedząc w domu. - Nie dziękuję, wystarczy mi dwójka dzieci i zero stania przy garach - nie była fanką klasycznego podziału ról. Była wyzwolona kobietą. - Na razie tylko ulotki, ale może uda mi się ogarnąć jakieś zaproszenia na imprezę charytatywną, która ojciec organizuje - pewnie to był jakiś coroczny event ale w czasie kampanii był organizowany z większą pompą niz normalnie.
- Od dawna? Nie widać żebyś miał wprawę - zażartowała sobie z niego, ale oczywiście nie chciała mu sprawić przykrości. To wszystko było z uczuciem! - No to witam w klubie, oboje jesteśmy nudni - zaśmiała się i podkręciła głowa, bo aż jej było ich żal. No ale co zrobisz? Dobrze, że mieli przynajmniej siebie i mogli sobie pogadać . Co zresztą jeszcze zrobiliz spędzili wspólnie czas, a później Zoey poszła już do domu.

2x zt

Wren Rhodes
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
ODPOWIEDZ