malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Kiedyś Flann powiedział jej, że jako artyści są wiecznie niezaspokojeni i choć wtedy śmiała się głośno (bo przecież próbował usprawiedliwić swój całkiem regularny romans z nią), sądziła, że po części miał rację. Nie potrafiła więc zwolnić, przestać szaleć, osiąść z jedną wymarzoną osobą i stworzyć rodziny. Czasami złośliwi mówili, że w jej piecu pali sam diabeł i wiedziała, że faktycznie temperament ma piekielny, a potrzeba zmian ciągle gna ją do nowych znajomości. Nie chodziło nawet o aspekt seksualny- Julia jak ten wampir uwielbiała czerpać energię z ludzi, najlepiej czuła się w ich towarzystwie. Niezależnie od tego czy byli z jej bajki (jak kilka osób z wyższej sfery na tym weselu) czy niekoniecznie (jak Aiden) była całkowicie zauroczona poznawaniem ich świata, w którym rozgaszczała się zwykle jak jedna z tych królowych.
W końcu pewności siebie nikt nie mógł jej odmówić. Tylko taka osoba założyłaby na dziś czarną sukienkę z dekoltem, w którym przeglądali się wszyscy, zaś ona… Cóż, absolutnie miała to gdzieś rozprawiając ze znajomym lekarzem o małżeństwie, miłości i stracie. Pewnie powinna zostawić ten temat, bo przywoływał te najbardziej intymne i bolesne wspomnienia sprzed kilku miesięcy, gdy sama stała oko w oko z miłością swojego życia i wiedziała, że nie jest to jedno z tych wyświechtanych zdań, które używają młodzi ludzie.
Nie, kochała tylko jednego mężczyznę i niezależnie od tego przy kim się budziła to Adam był tym, o którym myślała i do którego jak bumerang wracała. To był rodzaj klątwy, którą ktoś na nich rzucił- niezależnie od okoliczności, otoczenia, przebytych lat (a minęło siedemnaście) nigdy nie potrafili o sobie zapomnieć, więc Julia Crane wierzyła w związki na całe życie.
Nigdy jednak nie łączyła miłości z seksem bądź przelotnymi fascynacjami, z których czerpała swoje najlepsze natchnienie. Flann miał rację- tacy jak oni byli wygłodniali i to dlatego nie potrafiła nigdy nawiązać relacji z jedną osobą.
- Wiesz, połowa pozwów rozwodowych brzmi jak inne priorytety w życiu - uśmiechnęła się. - Ten mój też chyba zawierał takie okrągłe zdanie, ale myślę, że chodziło raczej o to, że go nie kochałam. Tak po prostu - wzruszyła ramionami, może i powinna zgrywać pokrzywdzoną laleczkę, która przejechała się na mężu i odczuwała żałobę z tego powodu, ale oczy Julii Crane śmiały się zazwyczaj tak jakby w życiu nie przeszła przez coś więcej niż zaledwie drobna mżawka.
Pozory mogą mylić.
Kiwnęła głową, uważała, że to ujmujące, że Aiden tak swobodnie przy niej dyskutował o dorosłych dzieciach czy o byłej żonie. Był jak jeden z tych ostatnich, porządnych.
- Mi raczej nie będzie dane być matką. Przynajmniej nie w sposób biologiczny, bo… Mam dorosłą już córkę - uśmiechnęła się lekko, ale nie zamierzała pomóc mu pójść na skróty i obliczać w jakim wieku została rodzicem. Tak właściwie to było na tyle skomplikowane, że nie chciała w to wnikać, zwłaszcza że byli na weselu, a cała ta historia z Remingtonem niosła ją na fali rozbawienia tak wielkiego, że gdy wreszcie uporała się ze wspomnieniami (dobre sobie, tęskniła nadal jak wariatka) i poczęstowała papierosem Aidena to mimo wszystko paliła śpiesznie.
Może dlatego, że wpadła na lepszy pomysł, a może z powodu jego komentarza, który zabrzmiał jak wyzwanie, a artystka przecież żyła dla tego typu zadań.
W tym jednak pomogła jej muzyka, która rozbrzmiewała powoli po oranżeriach i całej reszcie tego jakże dusznego (a przez to obezwładniającego) przybytku.
Posłała Aidenowi jeden z tych najbardziej przekornych uśmiechów i powoli zsunęła ręce na jego szyję, by spojrzeć mu prosto w oczy.
- Jestem jedną z tych dziewczyn, które należy najpierw uwieść, a potem całować - ale kto kogo tu uwodził, skoro szeptała mu te słowa prosto do ucha. Mogła i być jedną z tych femme fatale, która bawiła się mężczyznami, ale tego typu atrakcje zostawiała na zamknięte pokoje hotelowe, tu w towarzystwie była jednak przede wszystkim damą, która chciała zatańczyć z bardzo przystojnym mężczyzną, policzek przy policzek, zapach przy zapachu, tak, by dać się oczarować magii tego wieczoru.
Niezależnie od tego czy mieli zakończyć tę znajomość czy dopiero ją rozpocząć, ale nie mógł odmówić jej tańca.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Istnieją teorie, że ludzie generalnie nie są gatunkiem, który paruje się do końca życia, jak np. łabędzie. Mają one prawdopodobnie związek z pierwotnymi instynktami, przede wszystkim z tym dotyczącym posiadania potomstwa. Aiden nie ma pewności, czy ta teza jest jakoś mocno słuszna, tym bardziej że przecież na pewnym etapie nauczyliśmy się kontrolować swoje popędy. Właśnie ta umiejętność kontroli jest jedną z istotniejszych rzeczy, które odróżniają nas od zwierząt. Bardzo niepewne są to koncepcje, na szczęście też Aiden nie musiał pracować nad tym zawodowo, więc nie spędzały mu snu z powiek. A artyści faktycznie mają w sobie coś wyjątkowego. Thompson niewielu z takich ludzi miał szansę poznać bliżej, zwyczajnie obracał się w zupełnie innych kręgach, ale z obserwacji mężczyzny wynika, że ludzie Ci wyróżniają się z tłumu. Pewnie też często inni ludzie zwyczajnie są dla nich inspiracją, dlatego również Julia lgnie to towarzystwa przeróżnego. Koniec końców skądś trzeba czerpać inspiracje, albo są to ludzie, albo samotność i używki, które kreują przeróżne wizje w głowie. O tym jednak to Julia mogłaby mu więcej opowiedzieć.
Każdy miał prawo to wierzenia w swoją wizję miłości. A jeśli ktoś całkowicie neguje jej istnienie, to też należy dać mu do tego prawo. Tak na koniec dnia i tak zostajemy sami ze swoimi myślami i uczuciami, dlatego nie ma sensu przekonywać ludzi do swojej wizji, jakoby miała być tylko jedyną słuszną drogą życiową. Mężczyzna tak naprawdę nie ma pewności, czy przeżył swoją wielką miłość, może w jego związkach chodziło o wszystko, tylko nie o to jedno i dlatego nie udało mu się przetrwać w żadnym z małżeństw. Najwyraźniej nie przepada jednak za samotnością, bo ten okres, od kiedy zamieszkał w Lorne Bay, jest najdłuższym czasem, w jakim nie był w żadnej relacji romantycznej. Jedną z ważniejszych przyczyn, dlaczego nie wchodził z nic nowego, było zapewne to, że ostatnia żona była bardzo mocno obecna w jego życiu, i można było momentami odczuć, że oboje nie zamknęli jeszcze rozdziału nazywanego małżeństwem.
- Wychodzi więc na to, że jesteśmy do bólu statystycznymi ludźmi w tym temacie. - powiedział z grymasem bezradności, aczkolwiek w jego głosie nie bardzo dało się wyczuć jakikolwiek zawód. Chociaż z drugiej strony, skoro dwa razy mu się nie udało i w obu przypadkach powody na pozwie były podobne, to może właśnie powinien zacząć się zastanawiać nad sobą.
- Więc coś nas jednak łączy. - stwierdził. Skupił na moment uwagę na twarzy Julii, próbując tym samym oszacować, ile miała lat, gdy na świecie pojawiło się jej dziecko. Na pewno nie dałby jej czterdziestu lat, nawet jeśli trafiła do drugiego najlepszego chirurga plastycznego w tym kraju, bo z tym na pierwszym stopniu podium właśnie rozmawia, a przecież nie wylądowała pod jego skalpelem. W każdym razie nie to teraz było najistotniejsze, bo przecież rok temu była w ciąży, a słowa brunetki dały mu do zrozumienia, że nie doszło do szczęśliwego rozwiązania. - Nie wiem, czy chcesz o tym rozmawiać, ale czy to znaczy, że podczas tamtej ostatniej ciąży doszło jednak do komplikacji i straciłaś dziecko? Dobrze rozumiem? - zapytał całkiem poważnie, tonem, którego kiedyś stale używał w rozmowach ze swoimi pacjentami. Podejrzewał, że kobieta nie będzie chciała tutaj podejmować tego tematu, dlatego też nie drążył, nawet kosztem ciszy, która zapadła między nimi, kiedy palili papierosy.
- Przed nami cała długa noc, Julio. - odpowiedział, wyszeptując imię kobiety tuż przy jej uchu i położył dłonie na jej biodrach. Nikt nie powiedział wcale, że mają jak studenci na imprezie iść teraz w najbliższe krzaki, a jest ich tutaj całkiem sporo, więc sprawa byłaby dosyć łatwa. W każdym razie Aidenowi na tym etapie życia bardziej chodzi o romans, a nie o szybki skok w bok. Takie przygody to miewał w młodości, dziś już nie potrzebuje sobie w ten sposób przedłużać męskości. Dużo bardziej lubi rozmowy, drobne znaczące gesty i atmosferę, która wytwarza się za sprawą tego wszystkiego. Właśnie to było pociągające, że wystarczył jeden sygnał, a ich ciała zaczęły tańczyć w rytm leniwie sączącej się muzyki, płynącej ze sprytnie ukrytych w całym ogrodzie głośników.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Mogłaby mu też po części opowiedzieć o godzinach spędzonych w pracowni, o specyficznym zapachu terpentyny, która przenika wszystko oraz o tym jak czasami trudno zmusić modelkę do współpracy i dobrego ujęcia. Wszystko to jednak było częścią życia, które uwielbiała i które wymarzyła sobie sama od najwcześniejszych lat niwecząc wielkie plany matki, która widziała ją raczej w filharmonii. Ojciec też zapewne wolałby zobaczyć w niej kogoś, kto pomoże bratu w przejęciu rodzinnego biznesu. Najwyraźniej jednak nie był na tyle bezwzględny jak bohaterowie Sukcesji, by zmusić swoje dzieci do walki przeciwko sobie albo Julii daleko było do Shiv, która chce zarządzać całą spółką.
Ona wolała malować i tak, początkowo było to marzenie bogatej dziewczyny, ale odkąd została zdana na samą siebie w wieku osiemnastu lat zrobiła wszystko, by osiągnąć sukces. Niezależnie jednak od tej determinacji ciągle była głodna inspiracji- ludzi, miejsc, nowej sztuki.
Po części jednak wiedziała, że to przekleństwo, bo nudziła się niesamowicie i jeśli ktokolwiek zapytał czego się obawiała, bez cienia wątpliwości odpowiadała, że stagnacji. Ta jednak jakoś nie imała się jej nigdy, a ostatnie próby założenia rodziny uświadomiły jej jedynie to, że nie byłaby szczęśliwa mając rodzinę.
Nie taką i nie z tym mężczyzną.
Gdy więc Aiden dość delikatnie- ach, ten lekarski takt- zapytał o dziecko, przestała się na chwilę uśmiechać, a w jej ciemnych oczach zagościł smutek, choć przecież starała się dzielnie okadzić go dymem z papierosa. To nie był przecież temat na wesele, nie mogła go włożyć między drinki i udawać, że wszystko jest w porządku. Jednocześnie nie uważała, że powinna cokolwiek ukrywać, zwłaszcza przed kimś, kto kiedyś jej pomógł.
Wybrała więc prawdę, poniekąd, bo przecież nikomu nie mówiła całej.
- Shadow to naprawdę niebezpieczne miejsce, wiesz? - i na jego bezpośrednie pytanie o stratę dziecka kiwnęła głową. - Wiesz, artystki są kiepskimi matkami, może tak miało być - uśmiechnęła się, bo w zasadzie Julia przez całe swoje życie nie przyznawała się nikomu do swojego cierpienia. Póki zaś skupiała się na swoich bliskich i sztuce trzymała się całkiem nieźle, choć po latach przypominało to sklejanie roztrzaskanej na kawałki porcelany. Tylko z bliska można było dostrzec wiele skaz, ale przecież nikogo nigdy nie wpuszczała aż tak blisko.
I tak samo miało być teraz, choć paradoksalnie trudno było mówić o oddaleniu, gdy Aiden przyciągnął ją do siebie i podjął rękawicę, rzuconą przez nią. Delikatnie, nigdy nie przepadała za jakąś wulgarną obscenicznością czy epatowaniem swoją seksualnością, choć nie mogła nie zauważyć, że tętno przyspieszyło samo, by wreszcie zgrać się z tym drugim, wyczuwalnym wyraźnie, a ona za swobodnie i za chętnie wreszcie splotła z nim palce swojej prawej dłoni, by zatańczyć.
Nie potrzebowała przecież dosłowności- jak żywa za to łaknęła magii i tego dreszczu podniecenia, który przeszedł ją, gdy wyszeptał jej imię. Miał rację- noc była zdecydowanie długa i piękna, a oni nie musieli się nigdzie ani z niczym śpieszyć, choć przecież sama nie wiedziała dokąd zmierzają.
Na tym jednak polegało piękno tej chwili i muzyki, którą czuła całą sobą (w końcu coś odziedziczyła po matce), choć musiała przyznać, że bardziej od dźwięków kusił ją jego męski zapach i oddech przy jej szyi.
Odwróciła głowę, by spojrzeć mu w oczy z bliska, czasami te niewerbalne gesty i gra spojrzeń były warte więcej niż jakikolwiek, nawet najbardziej doskonały pocałunek, ale mimo to i tak rozchyliła karminowe wargi.
- Nie znałam cię z tej strony, Aiden - ale bardzo chciała poznać, choć tego nie zamierzała dodawać, bo był dorosłym mężczyzną i na dodatek doświadczonym, więc dobrze to wiedział, a przecież nic tak nie zabija romansu jak wszelka dosłowność. Chyba właśnie dlatego tańczyła z nim i wcale nie krępowała ją ta bliskość, a wręcz przeciwnie, uderzała do głowy jak nigdy.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden podejrzewał, że w pracowni artysty zmysły pracują tak samo mocno, jak na sali operacyjnej. Oczywiście zapachy każdego z tych specyficznych miejsc muszą być różne, ale oba te miejsca bez wątpienia potrafią być fascynujące. Mówi się, że na bloku operacyjnym musi być sterylnie czysto, no i faktycznie tak jest, ale nie oznacza to wcale, że po wejściu tam człowiek czuje się jak w próżni. Thompson nie zwierzał się z tego zbyt wielu osobom, ale brakowało mu tego zakładania jednorazowego fartucha, starannego dezynfekowania rąk, przejścia przez drzwi bez dotknięcia czegokolwiek w drodze do stołu operacyjnego. Brakowało mu jeszcze jednego, ale tego już nie powiedziałby absolutnie nikomu, kto nie jest związany z medycyną, bo wyszedłby na jakiegoś obłąkańca. Mianowicie chodziło o ten moment, w którym skalpel trzymany w dłoni chirurga po raz pierwszy dotyka skóry pacjenta, a ta poddaje się pod wpływem tak bardzo niepozornego przyrządu. Przeżywając to doświadczenie po raz pierwszy, Aiden był już spokojny, wiedząc, że wcale nie minął się z powołaniem, że jego wybór medycznej drogi kariery nie został podyktowany jedynie kilkupokoleniowymi tradycjami rodzinnymi.
Dziś jednak jako dojrzały już człowiek, miał czas dojść do wniosku, że rodzina mniej lub bardziej jawnie wpajała mu za młodu, jaka byłaby dla niego najlepsza ścieżka kariery. No i choć ta presja w jakimś stopniu udzieliła mu się w relacjach z własnymi dziećmi, gdy nadszedł dla nich czas na wybór studiów, to kiedy w wyniku przeróżnych życiowych perturbacji oboje przerwali studia w Sydney, jakoś łatwiej było mu przejść nad tym do porządku dziennego. Z drugiej strony nie rozmawiał na ten temat z własnymi rodzicami, a podejrzewał, że oni, jako najstarsze żyjące pokolenie Thompsonów, będą mieli dużo większy problem z pogodzeniem się w takim rozwojem zdarzeń. Kiedy się dowiedzą? Pewnie na najbliższym spotkaniu rodzinnym podczas tegorocznych świąt Bożego Narodzenia, bo Aiden nie czuje potrzeby informowania ich o wszystkim na bieżąco. Pępowinę odciął już dawno temu i było to jakoś w momencie, którym skończył studia i postanowił sam zapracować na swoją pozycję, a nie ślizgać się przez całą karierę dokonaniach swoich przodków. Pewnie nie do końca mu się to udawało, bo nie sposób jest się tak ostatecznie odciąć, ale jakiś tam sukces na polu zawodowym na pewno odniósł. Z jakiegoś powodu to on wyświetla się jako pierwszy w wyszukiwarce internetowej po wpisaniu frazy Thompson lekarz, i bynajmniej jedynym argumentem nie jest fakt, że jego imię rozpoczyna się na literę A.
- Przykro mi. Myślę, że powinnaś sama móc podjąć taką decyzję. - odpowiedział z poważną miną. Chodziło o to, że mogła zdecydować o usunięciu ciąży na początkowym jej etapie, mogła też oddać dziecko do adopcji już po jego urodzeniu. Nikt nie musiał wyręczać Julii w tej decyzji. Tym bardziej że podczas tamtego ich pierwszego spotkania, kobieta wydawała się prawdziwie przejęta swoim stanem. No nic, czasu już nie da się cofnąć. Przykre było jednak to, co wynikało ze słów Crane, czyli że prawdopodobnie nie będzie mogła już zajść w ciążę, choć kiedyś może naprawdę tego zapragnąć i poczuć, że jest gotowa na wszystko to, co związane z posiadaniem biologicznego dziecka.
Teraz jednak nie był dobry czas na tak pogłębione rozmowy, w dodatku chirurg sam nie radzi sobie ze swoimi emocjonalnymi problemami, więc prawdopodobnie nie był właściwą osobą do dawania rad innych. Jedno było jednak pewne i to powiedział na głos. Na całą resztę może jeszcze przyjdzie czas, a nawet jeśli nie — bo będą mieli okazję spotkać się za kolejny rok, i wtedy te dzisiejsze zmartwienia okażą się bardzo odległe — to takie jest właśnie życie.
Miło było tak pobujać się bez tłumu ludzi obijających się o siebie. Przyjemnie było poczuć w swoich objęciach kobiece ciało. Wyjątkowy charakter temu momentowi bez wątpienia dawało tajemnicze i fascynujące otoczenie. Nawet jeśli ktoś tutaj przyjdzie, uznając, że to idealna przestrzeń na palarnie, to przecież nic zakazanego nie robili. Tymczasem chyba nikt poza nimi nie miał pojęcia o istnieniu tego urokliwego zakątka, więc mogli w pełni oddać się przyjemnej chwili.
- Właściwie w ogóle się nie znamy. - pozwolił sobie zauważyć. Aiden wolał trzymać swoje życie prywatne z dala od mediów społecznościowych, więc nawet gdyby ktoś chciał na tej podstawie wysnuć o nim jakieś daleko idące wnioski, to raczej było niemożliwe. - Choć dla niektórych jestem swoim dzisiejszym kochaniem. - mrugnął okiem, nawiązując do przyczyny, dla której w ogóle tutaj wylądowali. Wymieniał przez moment spojrzenia z kobietą, po czym uwolnił jej dłoń z uścisku, przesuwając palce wzdłuż jej smukłego nadgarstka. Ta sytuacja mogłaby się rozwinąć, choć kierując się własnymi zasadami, mężczyzna nie miał pewności czy chce tego tutaj, w otoczeniu tłumu bardziej i mniej wpływowych gości pary młodej. Dlatego w momencie, w którym jedna piosenka płynnie przechodziła w drugą, właściwie niewinnie złożył pocałunek na owej dłoni szatynki, by po chwili znów ująć tę dłoń swoich palcach.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nigdy nie śmiałaby porównywać siebie do człowieka, który ratuje ludzkie życie. Jej obrazy nie miały takiej siły sprawczej, a już na pewno nie zdjęcia, na których uwieczniała ubrania za kilkanaście tysięcy. Piękno jednak miało to do siebie, że przyciągało, intrygowało, pogoń za nim zaś stała się jedną z domen Julii Crane, która najlepiej i najpełniej czuła się za sztalugą bądź obiektywem aparatu. Również jednak na ten temat milczała, bo spotykała się z zarzutami, że sztuka już dawno się skomercjalizowała, a artyści się sprzedali. Po części się z tym zgadzała, to już nie były dawne czasy, gdy malarz klepał biedę i zostawał doceniony po śmierci. Mimo wszystko jednak dla jej rodziców miała i tak stać się czarną owcą, która brudzi się farbą zamiast… Cóż, zapewne chętnie zobaczyliby ją w towarzystwie takiego człowieka jak Aiden- majętnego, z klasą, z pewnym zawodem i pozycją. Po części więc mogła śmiać się z samej siebie, że buntując się przeciwko ich skostniałym porządkom i tak wpadła w schemat, który przypadłby jej do gustu.
Mogłaby, ale w tym lekarzu widziała znacznie więcej niż tylko bogatą figurę, którą można było zaimponować rodzicom. Wielu tu takich było- przemykały kobiety tak przezroczyste, że dla kolejnych mężów były jedynie bibelotami. Żony też nie były lepsze- brały ślub z wyjątkowo nudnym finansistą, który w zaciszu swojego gabinetu pieprzył kolejną sekretarkę.
Niewiele w tym świecie było zaś relacji mięsistych, ognia, temperamentu, prawdziwości. Sama łapała się na tym, że choć ucieka od tego fasadowego spojrzenia na świat to dostrzega go niemal w każdym związku. Nie miała żadnych wzorców i wcale nie zaskoczyło ją, że kiedyś próbowała sama takiej relacji. Dziś, po rozwodzie- przez jej zdradę- była pewna, że na żaden fałszywy ruch już sobie nie pozwoli.
Dlatego wybrała towarzystwo Aidena, który traktował ją identycznie, niezależnie od tego czy podawała mu drinki czy tańczyła z nim w obrzydliwie drogiej sukience gawędząc o kwestiach, które pewnie nie wchodziły w zwyczaje salonowej rozmowy.
Tyle, że były dla Julii na tyle ważne, że nie mogła ich zbyć prostym machnięciem dłoni. Nie, bo gdzieś tam podskórnie rozegrał się okrutny dramat, który nie pochłonął jedynie jeszcze nienarodzonego dziecka, ale również ojca tego maleństwa. Wiedziała, że rok temu była pewna, że uda im się z Hyde’em zbudować wspólną przyszłość. Dziś, po zaledwie kilku miesiącach i spotkaniu z Adamem, nic nie było już takie pewne.
Oprócz wystawy, to było jej dziecko i to właśnie ta myśl nadal sprawiała, że stała pewnie na nogach, nawet jeśli temat był tak arcytrudny.
- Myślę, że wiesz, że życie nie jest takie proste - odpowiedziała więc zgodnie z prawdą i na dłużej patrzyła mu w oczy czując, że to przykro mi nie był jednym z tych durnych frazesów, którymi raczy się ofiary jakiejś tragedii. Nie sądziła jednak, że tak krótkie zdania w tym samotnym otoczeniu staną się zarzewiem zupełnie innego uczucia, które przenikało ją do głębi i które sprawiało, że taniec stawał się coraz bardziej intymny. Mogłaby uwodzić go bardziej, ale tym razem jakoś brakło jej odwagi albo (o paradoks!) wreszcie czuła się na miejscu w jego silnych ramionach tańcząc z nim i mimo wszystko czując, że puls lekko jej przyśpiesza.
Mogła udawać, że ta bliskość nie robi na niej wrażenia, ale jej ciało zdradzało ją same i miała wrażenie, że nawet głośna muzyka nie jest w stanie zagłuszyć tego absolutnego galopu tętna, związanego z podnieceniem i jakąś nieokreśloną tęsknotą, choć przecież nie wypowiedziałaby na głos takich słów. Nie, gdy mogło spłoszyć ich tak wiele niewiadomych i tak, Aiden miał rację, nie znali się wcale, ale nie przeszkadzało im to dzielić tego momentu.
- Nie każ mi czekać kolejnego roku, by cię poznać - szepnęła mu więc prosto do ucha i choć korciło ją mocno, by złożyć na jego szyi pocałunek, zaledwie owionęła go ciepłym oddechem. - Bo bardzo bym chciała - dodała równie szeptem, ale wystarczył jego komentarz, a zaśmiała się cicho. Kochanie nadal w jej ustach brzmiało jak abstrakcja i pewnie skupiłaby się na tym krótkim wyrazie, tak pieszczotliwym i tak niepodobnym do słownika pani Crane, gdyby nie jego usta na jej dłoni. To było zupełnie jak obietnica i to ta z gatunku tych, które sprawiają, że nawet takie kobiety jak ona rumienią się nieznaczne, a krew zaczyna burzyć się w żyłach.
- Zabierzesz mnie na kolację? - nie dziś i nie teraz, ale przecież należało zaznaczyć, że Julia jest kobietą, z którą jada się tego typu posiłki, która zakłada tę jedną sukienkę, na widok której zapiera dech i wreszcie tą damą, która swobodnie konwersuje z kieliszkiem francuskiego wina. Pytanie tylko czy Aiden chciał.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden nie ma to tej kwestii tak filozoficznego podejścia, więc wielu aspektów bycia artystą może nie rozumieć. W jego mniemaniu jednak malarze czy rzeźbiarze nie są cierpiętnikami, którzy dostali dar od najwyższego, w zamian musząc zrzec się wszelkich wygód materialnych. Wieki temu może faktycznie dorabiało się taką ideologię i jeśli artysta miałby być wyniesiony na wyżyny, to najlepszą ku temu okazją było jego ostateczne zejście z tego świata. Thompson ma zbyt pragmatyczne podeście do świata, aby był głosicielem teorii o karygodności sprzedawania się kogokolwiek dla prowadzenia życia na przyzwoitym poziomie. Gdyby on nie urodził się w takiej rodzinie, w jakiej miał przywilej się urodzić, też pewnie pracowałby na kilka etatów, byle tylko skończyć studia, specjalizację i koniec końców godnie żyć. Z drugiej strony, jeśli ktoś uważa, że cierpienie i bieda są dla niego najbardziej inspirującym stanem, to Thompson starałby się to zrozumieć, będąc na przykład na wernisażu albo koncercie. Chciałby zapewne porozmawiać z człowiekiem reprezentującym taki, zupełnie inny do jego własnego, punkt widzenia. Tym bardziej że naprawdę nie jest znawcą, a ciekawią ludzie, również tacy uchodzący za ekscentryków, a jeśli spytać by iluś tam przypadkowo spotkanych przechodniów, z jakim określeniem kojarzą mu się artyści, to pewnie sporo wskazałoby właśnie słowo — ekscentryczny.
Tu pojawia się pytanie, czy Julia w oczach Aidena uchodziła za osobę ekscentryczną. Na razie określiłby ją raczej jako fascynującą i tajemniczą, bo mimo iż zdradziła lekarzowi parę prywatnych informacji ze swojego życia, a kilka Thompson mógł wyczytać między słowami, to wciąż była kobietą-tajemnicą, którą chciałoby się odkrywać strona po stronie, niczym najbardziej zawiłą zagadkę kryminalną spisaną w powieści. Bo coś musiało sprawić, że jest dzisiaj w tym miejscu, a po drodze miała też swój rozdział w Shadow, o którym sama powiedziała, że jest miejscem dla bardzo złych ludzi. I chirurg był przekonany, że to tylko wierzchołek gry lodowej, że pod taflą krystalicznej wody kryje się jeszcze bardzo dobrego i złego, smutnych i przejmujących historii. Po prostu miał takie trudne do wyjaśnienia przeczucie.
Skinął ze zrozumieniem głową po słowach kobiety.
- Czasami, chociażbyśmy tego chcieli najbardziej na świecie, nie jesteśmy w stanie utrzymać kontroli. - powiedział przy skroni kobiety, niemal dotykając jej ustami, a nozdrzami wdychając zapach jej perfum. Nie miał już pewności czy mówi wyłącznie w kontekście przeżyć Julii, czy próbuje sam sobie też wytłumaczyć, że tak to już jest, że pewne rzeczy dzieją się mimo naszej woli. Nie na wszystko związane z nami samymi mamy stu procentowy wpływ, a co dopiero jeśli chodzi o innych ludzi, nawet jeśli są naszymi bliskimi i chcielibyśmy dla nich jak najlepiej. - I masz rację, nie zawsze kończy się dobrze. - stwierdził z wyczuwalnym smutkiem i współczuciem, bo miał takie poczucie, że za ostatnim rokiem z życia Julii kryje się coś tragicznego. Coś, o czym w innych okolicznościach pewnie chciałby posłuchać, ale oboje byli chyba zgodni, że to nie było dobre miejsce na pogłębione prywatne rozmowy.
- Zabiorę. Jeśli, tylko będziesz miała ochotę spędzić czas w moim towarzystwie. - zapewnił, przesuwając dłonią po wąskiej talii kobiety, aż dotarł do odsłoniętej części skóry.
Jego życie było ostatnio tak nieprzewidywalne, że nie mógł dać pewności, czy wydarzy się to za tydzień, czy dopiero za kilka miesięcy, ale chęć poznania była bez wątpienia obustronna. No i dowiedział się ostatnio, że jest kilka interesujących miejsc w Cairns. Takich, które dawały Aidenowi namiastkę jego poprzedniego życia. Lokali, o których w Lorne Bay można tylko pomarzyć. No i umówmy się, dopiero poznawał ludzi, z którymi mógłby się wybrać do takich miejsc.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Chciałaby z nim porozmawiać. Zderzyć się z nim swoimi poglądami, przedyskutować wszystkie opcje od a do zet, posłuchać jego punktu widzenia. Wprawdzie jako artystka była po części zakochana i zapatrzona w sobie, ale jej otwartość sprawiała, że nigdy nie krygowała się przed zanurzeniem się w historie innych. Ba, jako malarka i portrecistka wiedziała, że są one konieczne, by zrozumieć każdą zmarszczkę na twarzy swojego rozmówcy. Wprawdzie akty rządziły się innymi (bardziej cielesnymi) prawami, ale też nie były tylko ciałem w wymyślnej pozie. Wówczas byłyby tylko mniej lub bardziej wyuzdaną pornografią, a ona dbała o to, by nawet kąt pochylenia ciała świadczył o doświadczeniu modela, zaś pewne wzruszenie ramion wskazywał na wstydliwość dziewczyny, która pierwszy raz pozowała nago.
Lubiła te obserwacje, wykorzystywała do cna każdy grymas osoby, która jej towarzyszyła i tylko czasami odczuwała z tego powodu wyrzuty sumienia. Jak mogła być dobrą osobą, skoro żyła w absolutnym uwielbieniu dla czegoś tak ziemskiego i bezwstydnego jak ludzkie ciało? Czy w ogóle chciała być dobrą osobą? Pytania te rezerwowała właśnie dla nich, zupełnie jakby rościła sobie prawo do jakiejś przyszłości tej relacji, choć Aidena widziała zaledwie przed rokiem i wówczas raczej wybrzmiało między nimi krótkie żegnaj niż do widzenia.
Teraz jednak było inaczej i faktycznie pewne przeżycia wywarły na nią wpływ, ale nie o nich myślała, gdy znalazła się tak blisko niego i tańczyli. Nie o tym co straciła, ale co zyskiwała, bo właśnie taka była Julia- od zawsze od życia chciała więcej, bardziej zachłannie i na już, spalała się w końcu w relacjach jak mało kto. Teraz więc najchętniej spuściłaby zasłonę na wszystko, co dotąd rozrywało jej serce i skupiła się na tym z jaką łatwością i delikatnością dłoń chirurga otula jej talię, a druga prowadzi ją w tańcu z precyzją godną zawodowca. Po części nim był, bardziej z wyboru uciekający od towarzystwa, które i tak wyciągało do niego zachłanne ręce.
Wprawdzie i Crane również bliżej było do buntowniczki z wyboru, ale nie mogła żałować tego, że Aiden dał się namówić na to wesele. Nie, gdy jego wargi dotknęły jej skroni, a ona poczuła, że nie tylko konwersacja między nimi byłaby ciekawa. Ta bez słów jednak toczyła się w najlepsze, milimetr po milimetrze ciał, które stykały się ze sobą do rytmu muzyki, choć ta zdawała się być tylko najdoskonalszym pretekstem, jaki wymyśliła ludzkość. Nawet jeśli tematy między nimi zaległy ciężkie i dość filozoficzne to pytanie było inne.
Czy Aiden chciał utrzymać jakąkolwiek kontrolę?
Uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy i by mógł wyczytać, że…
- Czasami utrata kontroli nie jest taka zła. Lubię, gdy nie potrafię jej opanować - w końcu, gdyby oboje obdarzeni byli większą dyscypliną to zapewne by tu nie tańczyli, zdecydowanie nie w ten sposób.
Nie zwierzałaby mu się również z cienia, który znalazł się nad jej głową i który nigdy tak naprawdę jej nie opuścił. W końcu nie chodziło o rok i o jedno dziecko, nie o jedną tragedię. Kiwnęła głową, ale zamiast opowiadać o tym wszystkim bądź dzielić się z nim jakąś coelhowską myślą, wydartą z pamiętnika dorastającej panny, po prostu położyła głowę na jego ramieniu i wtuliła się w niego cała, tak, by mógł usłyszeć bicie jej serca, które przypominało raczej szaleńczy bieg niż spokojny rytm.
Tak, by mógł wyczuć, że owszem, miała ochotę spędzić czas w jego towarzystwie. Gdyby jednak to potwierdzenie miałoby mu nie wystarczyć, delikatnie zatopiła się palcami w jego włosach przejeżdżając nimi jak we śnie.
Aiden śnił się jej, zresztą, całkiem pięknie.
- Nie zwykłam chodzić na kolację z ludźmi, których nie lubię. Mam już ten luksus, wiesz? - szepnęła mu na ucho, a potem musnęła ustami jego policzek, niedostrzegalnie, zupełnie jak przed momentem on jej skroń.
Tyle, że wiedziała, że żadne z nich nie robiło tego przypadkowo.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Jeśli chodzi o ludzkie ciało, to podejrzewał, że mogliby na ten temat rozmawiać naprawdę długo, każde z nich mówiłoby o swoich doświadczeniach i aspektach, w jakich na nie spogląda. Bo dla Julii, jako artystki, nagi człowiek jest jednak zupełnie innym zjawiskiem, niż dla chirurga plastycznego, który z jednej strony uczestniczył w biegu o idealne ciało uzyskane naprawdę dużym kosztem, a z drugiej zobaczył, jak wiele takie ciało może znieść. Być może okazałoby się, że ich przemyślenia wcale nie są takie rozbieżne i że te stereotypy, które na pewno mają gdzieś z tyłu głowy, może niekoniecznie mają wiele wspólnego z prawdą. Właśnie dlatego Aiden z chęcią wybierze się na wernisaż Julii, to byłby dobre pretekst do poznania jej nie tylko jako artystki, ale też jako człowieka. No bo właśnie, pewnie są zawody, w których bez problemu można odciąć życie prywatne od zawodowego, ale kiedy jest się artystą, to chirurg nie wyobrażał sobie, że po godzinach spędzonych w pracowni, nie da się ot tak wyłączyć tej części siebie.
Aiden od nastoletnich lat bywał na podobnych temu, wydarzeniach towarzyskich. W związku z tym z biegiem lat zyskał kilka umiejętności, jedną z nich był taniec, choć na szczęście są już dalecy od czasów, w którym taniec jest najbardziej obserwowanym elementem przyjęcia, poza tym potrafił też odnaleźć się w każdym towarzystwie, a jeśli pojawiła się taka konieczność, to potrafił też dyskretnie zniknąć w tłumie, by ostatecznie znaleźć się w odosobnionym miejscu albo w samochodzie wiozącym go do domu. Dziś nie zdecydował się wyjść wcześniej, głównie dlatego, że nie znał większości obecnych na przyjęciu ludzi i miał w sobie jakąś chęć ich poznania. Dzięki temu miał okazję wpaść na Julię, a właściwie to ona wpadła na niego. Nic nie tracił, tym bardziej że miał w perspektywie powrót do pustego domu i zamartwianie się. Dzisiejszy wieczór zapewniał mu odskocznię od problemów dnia codziennego, a dzięki Julii w ciągu ostatniego kwadransa znacznie mniej się zadręczał.
- Ja nie lubię pokazywać osobom postronnym siebie w momentach, w których nie mam kontroli nad jakimś aspektem swojego życia. - przyznał. To się tyczyło praktycznie każdej sfery życia. Dlatego właśnie Aiden teraz dryfuje wciąż na krawędzi, by w momencie, w którym nieznacznie przekroczy granicę, wiedziała o tym tylko Julia. Z tego samego powodu mężczyzna był pozornie otwarty, bo mało komu mówił o takich sprawach, które poruszają go do trzewi. Relacje z byłymi żonami najwyraźniej nie wliczają się w tę pulę. Do pewnych spraw potrzebował po prostu najpierw zbudować zaufanie. Bliskość, którą między sobą stworzyli najwyraźniej w tym pomagała, bo poczuł gęsią skórkę na szyi w momencie, w którym kobieta wykonała tak intymny w gruncie rzeczy gest, jakim jest dotykanie głowy i włosów.
- Całkiem szybko mi się udało sprawić, żebyś mnie polubiła. Myślę, że ludzie muszą się napracować, aby usłyszeć z Twoich ust takie słowa. Mam rację czy się mylę? - zapytał, prostując kark, by móc spojrzeć w oczy kobiety. Chciał widzieć jej mimikę podczas odpowiedzi na jego pytanie. Lubił pewne siebie kobiety, a Julia w jego oczach była przedziwną mieszanką kruchości i siły, które przeplatają się raz po raz. Teraz podejrzewał, że ta druga strona szatynki da o sobie znać. A może Julia po raz kolejny w ich krótkiej, a jednak trwającej już rok znajomości, go zaskoczy? W ogóle co to za historia, rok po poznaniu kobiety w przedziwnych okolicznościach, w szemranym klubie, o którym nie miał wówczas praktycznie żadnej wiedzy, spotyka ją ponownie na weselu pełnym gości należących do tzw. śmietanki towarzyskiej, by chwilę później tańczyli w zakątku zaadaptowanym na palarnię.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Przywykła do tego, że ludzie interesują się jej pracami i próbują znaleźć jakieś powiązanie między nimi, a jej życiem prywatnym. Tylko raz właściwie zmieszała oba te światy i wystawiła obraz swojego ukochanego mszcząc się na nim okrutnie i przekłamując kwestię najważniejszego rozmiaru dla każdego mężczyzny. Dziś pewnie nie posunęłaby się do aż takiej zniewagi, bo po trzydziestce okrzepła i nabrała ogłady, ale wówczas Adam mógł się przekonać ile znaczy gniew kobiety zdradzonej i oszukanej.
Obecnie jednak zarzekała się, że oddziela strefę prywatną i tę zawodową, na co jednak Flann (który jednak znał ją najlepiej) tylko kręcił nosem. Cóż, Julia cała była sztuką i niezależnie czy nalewała potwornie kiepskie drinki w barze o kiepskiej reputacji czy też fotografowała swojego czasu modelki w Vogue, od zawsze na piedestale stawiała swoje artystyczne przeżycia. Często kosztem nawet otaczających ją ludzi, którzy na dłuższą metę nie mogli znieść tego dryfowania kilka metrów nad ziemią. Nie było jej winą, że nie imały się jej praktyczne kwestie i musiała czasami wypożyczać czyjąś asystentkę, by ogarnęła jej podatki czy opłaty. Żyła faktycznie jak przystało na artystkę- niedorzeczna bezsenność nigdy jej nie odpuściła, paliła jednego papierosa za drugim i często znikała w ferworze przyjęć, które w jej harmonogramie trwały okrągły rok.
To dlatego po części do cna wykorzystywała to ich obecne spotkanie, bo żadne z nich nie wiedziało co czai się za rogiem i czy dane im będzie się jeszcze zobaczyć. U Julii nie istniało pojęcie stałości, więc na słowa Aidena uśmiechnęła się lekko.
- Gdybym nie pokazywała siebie w momencie utraty kontroli to pewnie nie wychodziłabym z domu - cóż, jej życie zapewniało takie atrakcje, że ciągle coś się działo, zmieniało i bardzo łatwo było poczuć, że grunt usuwa się jej spod nóg. Można rzec, że jednak do tego przywykła, skoro wciąż stała tutaj i była w stanie z pewną dozą zaufania głaskać włosy i kark obcego mężczyzny.
Nie zaskoczyło ją więc jego pytanie, bo przecież tu chyba się o to lubienie rozchodziło, o tę swoistą relację, gdzie osiada na lędźwiach przyjemny dreszcz, a wspólne chwile przynoszą równocześnie ukojenie, jak i dozę pewnego, wyczuwalnego napięcia.
Tego, które sprawia, że nawet przy tak trudnych pytaniach jak to zadane przez Aidena nie idzie oderwać spojrzenia.
- Łatwo nawiązuję kontakt z ludźmi - stwierdziła w ramach wstępu i jakby dla podkreślenia tych słów zbliżyła się do niego jeszcze o krok. - Tyle, że nie ma to nic wspólnego z zaufaniem czy polubieniem kogoś. Mogę z kimś rozmawiać, śmiać się, palić papierosy, ale to nadal jest wykwit pewnego dobrego wychowania, jakie posiadam - pewnie i on wiedział jak to jest, gdy od małego uczy się pewnego zestawu zachowań, choć to zwykle od dziewczynek wymaga się tego, by były grzeczne. - Zazwyczaj osobom, które poznaję, trudno jest natomiast przejść z tego etapu- wzajemnej sympatii do czegoś głębszego. Ufam może kilku z nich - i sama zaczęła się zastanawiać nad tą listą, bo oprócz Flanna znalazłby się na niej może Adam (mimo wszystko wiedziała, że ją kocha) i Ainsley, ale z nią raczej nie poruszały trudnych tematów. - Jeszcze mniej ludzi szanuję, bo wiem, że każdy w odpowiednich okolicznościach jest skłonny do robienia rzeczy złych. Ty… - i było coś w tym uśmiechu, który rozgościł się na jej pełnych wargach, zupełnie jak obietnica. - Pomogłeś mi w chwili największej słabości, więc wiedziałam od razu z kim mam do czynienia. Co więcej, traktowałeś mnie tak samo nie mając pojęcia, że nie jestem tylko kelnerką - zabrzmiało trochę jak motyw z Księcia i żebraka, ale faktycznie okoliczności ich spotkań były zawsze niecodzienne i przez to zapewne tak upajające.
A może chodziło o samego Aidena?

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Zraniona kobieta jest zdolna do najgorszych rzeczy, ale w gruncie rzeczy nie ma się czemu dziwić, kiedy w grę wchodzi złamane serce, to zrozumiałym wydaje się być, że emocje mogą wziąć nad nami górę. Ile w tym jest prawdy, to Aiden też nie jest w stanie odpowiedzieć, ale na pewno mógłby odszukać badania przesądzające o tym, która płeć jest bardziej emocjonalna i czy w ogóle ma to jakiekolwiek związek z płcią. W każdym razie utarło się, że to kobiety dogłębniej wszystko analizują, przez co dłużej to w nich rezonuje, a co za tym idzie, potrzebują znaleźć jakieś ujście dla swoich myśli. Może upokarzanie mężczyzn nie jest czymś, co Thompson jako przedstawiciel tejże płci byłby w stanie pochwalić, ale i tak w głowie był sobie w stanie to jakoś logicznie wyjaśnić. Lekarz najpewniej też padł ofiarą gniewu kobiety, której nie dał tego, czego od niego oczekiwała i na co bez wątpienia zasługiwała, ale albo nie zadał bólu tak bardzo dotkliwie, albo nie trafił na wyrafinowane w metodach zemsty kobiety, bo nigdy nie doświadczył z ich strony czegoś, co nadszarpnęłoby jego karierę zawodową, czy też ośmieszyło w towarzystwie. Powinien się cieszyć, bo nie chciałby, aby zdjęcie jego przyrodzenia zawisło na bilbordzie na jednej z głównych arterii Brisbane, gdzie spędził praktycznie całe swoje dotychczasowe życie. Tutaj zaś podejrzewał, że nic takiego mu nie grozi. Poza tym, jeśli w ogóle kiedykolwiek mógł uchodzić za playboya (najprawdopodobniej w czasach studenckich), to dziś postrzegał siebie, jako dojrzałego mężczyznę, który nie łapie miliona srok za ogon.
Zaś przebywanie w otoczeniu Julii, wydawało się mężczyźnie fascynujące, choć być może na dłuższą metę Aiden, jako człowiek bądź co bądź nauki, mógłby poczuć się nieco przytłoczony. Nikt nie mówi, że wydarzyłoby się to z całą pewnością, bo gdzieś tam w swoim życiu, jakiś kontakt z artystami miał, ale nigdy nie był on na tyle intensywny, by chirurg mógł przetestować swoje granice.
- W moim przypadku to się chyba wzięło z domu. Wiesz, to ciągłe udawanie przed znajomymi idealnej rodziny, która nie ma żadnych problemów. Z drugiej strony przydało mi się to w pracy zawodowej. W końcu co to za lekarz, który okazuje przed pacjentem i jego bliskimi słabość w trudniejszych momentach. - odpowiedział, po chwili zastanowienia nad źródłem jego postawy. Swoją drogą, różne podejście tej dwójki wydaje się doskonale obrazować ich tak odmienne sposoby na życie. W tej kwestii wpisywali się w obraz naukowca, stąpającego twardo po ziemi i artysty, który może sobie pozwolić na odfrunięcie.
- Właściwie nie ma w tym nic dziwnego, właściwie już w czasach młodzieńczych ludzie zaczynają nas zawodzić, przez co z biegiem lat trudniej o zaskarbienie sobie zaufania. - poparł słowa kobiety. Przypomniała mu się w związku z tym sytuacja, w której próbował zbudować minimalne zaufanie u kobiety, która padła ofiarą przemocy, a on chciał udzielić jej pierwszej pomocy. To był skrajny przypadek i nie ma co porównywać go do codziennego życia, niemniej w jakimś stan stopniu miał do tego podobne podejścia, co Julia. Zresztą posiadanie majątku też miało w tym względzie jakieś znaczenie, ale teraz nie o tym.
- Postępuję tak dlatego, że nie uważam, aby posiadanie takiej czy innej pozycji w społeczeństwie, miało warunkować moje zachowanie względem danego człowieka. - wyjaśnił. Używając bliskiej mu w ostatnim roku nomenklatury, zarówno w tzw. wpływowym środowisku, jak i wśród prostych rolników, znajdują się czarne owce, i dopiero kiedy ktoś się taką okaże, to Aiden może wyciągać jakieś wnioski, ale na ogół stara się, aby wszyscy ludzie, których poznaje, startowali z podobnej neutralnej pozycji.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Och, Julia dobrze wiedziała, że wówczas przekroczyła pewną granicę, ale czy nie dla tego potem ich córka błagała ich, żeby się rozstali? Z biegiem czasu dotarło do niej (i do Adama również) jak bardzo toksyczny łączy ich układ i jak bardzo przeszłość wpływa na całe ich życie. Trudno było wydestylować emocje, skoro kiedyś to właśnie on ratował ją, osiemnastolatkę przed odebraniem sobie życia po gwałcie. To zawsze w jakiś sposób ich łączyło, spajało i sprawiało to, że ból zadany przez niego przy okazji zdrady był nieporównywalny z niczym innym.
Zasługiwał więc na zemstę jak mało kto i Julia łudziła się, że żadnego, innego mężczyznę nie potraktowałaby w ten sposób. Nie była w stanie jednak tego sprawdzić, bo nikt dotąd nie ośmielił się dopuścić do czegoś takiego. Być może przypadek Adama miał być przestrogą.
Nie zamierzała jednak opowiadać o tym Aidenowi, bo tak, dobrze wiedziała, że stereotyp artystki może być przytłaczający i choć ona sama tego nie odczuwała- otaczając się głównie bohemą i tonem asystentek, które opłacał Flann- normalny śmiertelnik mógł poczuć się tym onieśmielony. W końcu Julia nie była przykładem dobrej dziewczyny, która wiedzie swoje skromne życie w domu z ogródkiem. Jej rośliny umierały w zaskakującym tempie, w lodówce miała światło i na dodatek nie pamiętała kiedy przespała całą noc, bo bezsenność dręczyła ją zbyt długo.
Pewnie od momentu odejścia od swojej idealnej rodziny, o której mówił Aiden.
- Znam to. U mnie w domu o pewnych kwestiach nie mówiło się wcale. To przypomina trochę te dziecięce zabawy z zamykaniem oczu przed niebezpieczeństwem. Gdy odpowiednio mocno zaciśniesz powieki, ono zniknie - tylko czemu w takim razie jej uśmiech nagle zgasł, a ona sama jakoś mocniej zacisnęła dłonie na jego ramieniu próbując faktycznie schować się przed całym złem. Tak, chętnie by zatonęła w jego objęciach i w ten sposób poradziłaby sobie z traumami, nawet jeśli była już dużą i zazwyczaj silną dziewczynką. - Myślę, że dlatego nie mogłabym zostać lekarzem. Trudno mi kontrolować swoje emocje czasami - przyznała cicho, zupełnie jakby chciała przeprosić go za tę chwilową niedyspozycję, która pojawiała się zazwyczaj, gdy za często myślała o rodzinnym domu.
Na całe szczęście jednak żyła odpowiednio daleko od nich, by nie musieć się z nimi widywać, nawet jeśli towarzystwo wyciągało po nią łapczywie ręce. Trudno było być poza nim, skoro się tworzyło obrazy dla socjety. Z tego też powodu musiała godzić się z rolą dziewczyny stąd, choć zdecydowanie była ostrożna.
Podzielała więc opinię Aidena, że z wiekiem ograniczała coraz bardziej grono osób zaufanych. Mogła dalej rzucać się jak w ogień w nowe relacje, ale zdobyć jej szacunek to graniczyło wręcz z cudem. Czy to był już pierwszy objaw dojrzałości?
- My też zwodzimy ludzi, więc można by rzec, że jesteśmy kwita - kiwnęła głową i tylko przez ułamek sekundy miała przed oczami twarz Hyde’a, którego rzuciła dosłownie bez słowa wyjaśnienia, ale jakby mogła z nim zostać po tym wszystkim. Może i teraz powinna być bardziej ostrożna w zawieraniu na nowo tej relacji?
Nie umiała, nie, gdy czuła przechodzące między nimi iskry, które prześlizgiwały się przy każdym dotknięciu jego skóry. Tak dotkliwie, że poczuła wręcz fizyczny ból, gdy Flann pojawił się wreszcie i skinął na nią głową. Obowiązki wzywały, a dla Julii przyjaźń była wręcz święta, zwłaszcza gdy sprawa rozchodziła się o tak wielką wagę.
- Zadzwoń do mnie - szepnęła mu jeszcze na ucho i pocałowała go niżej pod, a potem wsunęła mu w dłoń jedną ze swoich wizytówek.
Mógł z nią zrobić co tylko zechciał, ale czytała w jego spojrzeniu, że na pewno ją wykorzysta. Prędzej czy później. Ona zaś musiała teraz zmienić się ponownie w opiekunkę przyjaciela, który za często szukał wzrokiem swojej Desiree, by nie zostało to zauważone.
- Teraz szampan, potem się przewietrzysz - dodała już do Flanna i na migi pokazała mu, by nie pytał o to spotkanie.
W końcu pewne kwestie pozostawały nadal zbyt prywatne.

koniec <3
Aiden Thompson
ODPOWIEDZ