archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Zdecydowanie wydawnictwo, z którym Scarlet współpracowała, poważnie by się zaniepokoiło jej brakiem weny. I już suszyłoby głowę nie tylko Coltonowi, ale i bezpośrednio pewnie samej Scarlet. W zasadzie Callaway nikogo by za to nie winiła, bo przecież każdy wykonywał tylko swoją pracę i pretensje do niej uważałaby za całkiem zasadne. Ale oczywiste, że wolała mieć święty spokój, dlatego doceniała, że nikt (Colti) nie zsyłał jej na głowę jeszcze wydawnictwa i tuzina redaktorów.
Kolekcję czego? — zainteresowała się Scarlet, bo brzmiało to bardzo podejrzliwie. Spojrzała po każdemu z obecnych tu mężczyzn. — Kolekcję czego? — powtórzyła jeszcze raz, spoglądając tym razem najpierw przeciągle na Coltona, a następnie na Nilesa, który to ewidentnie powinien się wytłumaczyć z tej swojej podejrzanej kolekcji. Niemniej, przyjęła kolejne tłumaczenie i tylko przyjrzała się uważniej Coltonowi, jakby nie do końca wierzyła w to, że naprawdę się zgodził na taki układ. — Zrobisz wszystko, o co poproszą? — spytała swojego agenta jakby szczerze w to powątpiewała, bo dotąd nie sądziła, by Colton był naprawdę skłonny przystać na naprawdę wszystko. Stanęła nawet z rękoma skrzyżowanymi na piersi, rzucając mu wyzywające spojrzenie, jakby go trochę prowokowała do wyjawienia prawdy. Ponownie napiła się łyka piwa z błąkającym się po twarzy uśmieszkiem.
Roześmiała się na żart Nilesa. — Chyba cię lubię — oznajmiła bezsprzecznie i sama podążyła spojrzeniem w kierunku baru, by zrobić szybką obczajkę na partnera Nilesa. Przystojny barman, nie ma co. Nawet posłała Nilesowi spojrzenie pełne aprobaty, bo wyrwał przystojniaka. Ale nie odezwała się słowem, co by niewtajemniczeni nie mogli odczytać jej aprobującego spojrzenia. Nie uważała, by ta jej lojalność była taka nie fair, w końcu ona nie była dziewczyną Coltona, więc Brooks o uskrzydlenia raczej nie miał prawa mówić, ale chyba wystarczyła sama jej obecność, by Colti poczuł odrobinę wsparcia, nie? I po tym już tylko pozostawało jej pić swoje w pełnym milczeniu i emocjach, kibicując Coltonowi i rzucając mu co jakiś czas zachęcające spojrzenie.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Dlatego też i dzielny Colton wykonywał swoją pracę jak należy robiąc i za tarczę dla Scarlet. Chociaż taki Brooks to bardziej tarcza i miecz jednocześnie bo tak jak zawsze jego rozmowy z wydawnictwem są na super poziomie kulturalnym, tak nie daje sobie na głowę wchodzić i odszczekać się potrafi bez problemu - acz stara się być kulturalny choć nie zawsze ma ochotę.
Dumny Niles nie zdradził w tejże chwili "kolekcję czego", tak samo zresztą jak jego kompanii, którymi roześmianymi gestami przypominał, że to tajemnica. I w sumie tajemnicą to nie było bo pewnie stali bywalcy wiedzieli co może lub nie się szykować, ale Niles zdecydowanie lubił podkręcać napięcie.
- W ramach rozsądku - zaczął Colton w odpowiedzi, ale Niles oczywiście rzucił "to jest w ramach rozsądku!". - Taa... Nie zakładam się pierwszy raz i nigdy nie mówię, że zrobię absolutnie wszystko bo przy takich obietnicach to można na kimś wymusić jakieś okropne czyny... albo bieganie nago, a zimno trochę tu jest - wszak był przyzwyczajony do Australijskiej pogody, która swoje humory miała, ale na pewno było tam słoneczniej niż w Londynie. No i nie ma to jak przyrównać okropny czyn - jak przykładowo napad - do biegania nago. Swoją drogą lepiej było biegać tutaj, gdzie nikt go nie znał, o. Nie mniej granica tego zakładu istniała. Z drugiej strony jeśli przegra mógł zrobić coś co faktycznie mieści się w ramach rozsądku, ale to nie znaczyło wcale, że będzie mu się podobać... Ale człowiekiem słownym był. Poza tym nie zamierzał przegrać!
- Haha! Ktoś tutaj ma super gust! - zabrzmiał Niles w chwili, gdy Callaway "go polubiła". I widać po nim było jak był nie tylko mega dumny z przystojnego męża, ale jeszcze jaki szczęśliwy - jakby samo spojrzenie w jego kierunku go uskrzydlało. Może dlatego też był taki skory do zaciekłej walki, która na nowo rozgorzała? Oboje radzili sobie całkiem nieźle. Ba, oboje widać spędzili trochę czasu w barach i pubach. Nawet jeśli Colton tak nie szalał to jednak zdarzały my się takie wyjścia i jakieś doświadczenie zyskał nawet w rzutkach - już o bilardzie nie wspominając. Bywały chwile kiedy to Anglia wychodziła na prowadzenie, a bywały też takie, gdzie to Australia okazywała się lepsza. Ostatnia runda decydowała o wszystkim... ale kiedy to rzutka Coltona wylądowała o jeden centymetr za daleko niż powinna, wszystko stało się jasne... a sam Brooks musiał się napić zdrowo. - Wielka Brytania znowu górą! - krzyknął Niles, a reszta baru mu zawtórowała. Pewnie część nie wiedziała o co chodziło, ale czy to był problem? Nie bardzo. Za to druga część zaczęła zdrowo gawędzić, najwyraźniej wiedząc co się teraz wydarzy. - Australia ze mną! - zawiesił radośnie rękę na ramieniu Coltona. - Panno Scarlet, czy zechce panienka dotrzymać towarzystwa Bernardowi i Augustowi na minutkę? My zaraz wrócimy - jeden z nich nawet sięgnął po miseczkę orzeszków, a drugi podał Callaway małą kartę dań, kiedy to uradowany Niles wraz z markotnym Coltonem - który jeszcze rzucił na odchodne, że jak Scar chce to wcale nie musi na niego czekać - zniknęli w tłumie. - Niewielki wybór jedzenia, ale jeśli jesteś głodna to jest to najlepszy pub w mieście i do przekąsek - odezwał się August z uśmiechem. Tymczasem Bernard podszedł do wielkiej mapy, na której odznaczono sporą ilość krajów i odznaczył Australię jako zaliczoną... cokolwiek to miało znaczyć okaże się za kilka minut.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet nieco beztrosko wzruszyła ramionami. — Wiesz… w sumie, w zakładach zazwyczaj chodzi albo o to, żeby uzyskać jakąś znaczącą korzyść dla siebie. Albo kogoś ośmieszyć i zażenować, więc bieganie nago po Londynie jak najbardziej byłabym w stanie zrozumieć — oznajmiła z rozbawieniem i błyskiem w oku. Ciekawa natomiast była co było ceną tego ich małego zakładu, ale domyślała się, że jeszcze przyjdzie jej się o tym przekonać. Prawdopodobnie.
Później przyszło jej już tylko obserwować toczącą się rozgrywkę między panami. W sumie nadal była dość zaintrygowana tym nowoodkrytym obliczem Coltona. Zatem nic dziwnego, że jej spojrzenie skupiało się głównie na nim właśnie. Z rozbawieniem natomiast zaklaskała, gdy Niles obwieścił swe zwycięstwo. Posłała przy tym współczujące spojrzenie Coltonowi, bo jednak przyszło mu przegrać, choć przecież rywalizacja była całkiem zacięta. Porozumiewawczo też spytała, zaledwie poruszając ustami, czy nie potrzebuje ratunku, gdy Niles tak na nim radośnie zawiesił rękę. Ale nic chyba na to nie wskazywało.
Odwzajemniła uśmiech Nilesa, bo rzeczywiście nie miała swojemu gustowi nic do zarzucenia.
Scarlet kompletnie nie wiedziała, co się dzieje, ale mimo to została ze swoimi nowymi kompanami z wciśniętym w ręce menu i przeglądała, co mogłaby w sumie zamówić. Zgłodniała trochę od tego całego patrzenia na bawiącego się Coltona, więc poza drinkiem malibu, zamówiła sobie też koszyczek frytek, oglądając się przez ramię tylko raz, jakby w poszukiwaniu Coltona. — Skąd się znacie z Coltim? — spytała ze zmarszczeniem brwi, kiedy to Bernard poszedł zaznaczyć Australię na mapie, a August wciąż dotrzymywał jej towarzystwa. Wyglądali przecież na mocno ze sobą zaprzyjaźnionych i trochę ciężko było jej uwierzyć w to, że Colton Brooks, którego znała od lat i widziała go naprawdę w różnych stanach, tak po prostu wszedł do baru i poznał ludzi. Dostała natomiast szybko swoje malibu, więc zaczęła je powoli sączyć w oczekiwaniu jeszcze na fryteczki. Mimowolnie też rozejrzała się za swoim agentem.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Eeeeech... Musiał pamiętać o najważniejszym - nie był u siebie. Tutaj nikt go nie znał. Z drugiej strony czy by się przejął, gdyby przegrał podobny zakład u siebie? Pewnie nie. Zwłaszcza, że Scarlet była tego świadkiem. Aczkolwiek tutaj by wolał jakoś aby jej nie było w tej chwili. Zakład był w ciemno, a jak już został odciągnięty to usłyszał warunki przegranej i... i w sumie mogło być gorzej. Co prawda i tak wolał aby Callaway tu nie było, no ale trudno. Nie wygoni jej niestety - pewnie wtedy by chciała zostać jeszcze bardziej. Poza tym jak mogła klaskać Nilesowi! Biedny Colton to się dzisiaj wyzdychał ciężko za wsze czasy...
- Stąd - odparł życzliwie Bernard na pytanie Scarlet, ale co by nie było to kontynuował. - Wszedł tutaj, Niles usłyszał jego akcent i zaatakował - a w słowo wszedł mu August. - Po prostu się przywitał w swoim stylu. Na początku twój kolega nie wydawał się zbyt towarzyski, ale nie trwało to długo. Zanim przyszłaś zdążyli już ograć bilard - i skocznym krokiem jak magik do stoliczka doskoczył Niles. - Bilard była dla zabawy, a rzutki to była prawdziwa wojna! - zaparł się acz August cicho dorzucił, że w bilard to Niles przegrał, więc hura dla Coltona... który właśnie wchodził na niewielką scenę. Przy tylu ludziach nie było jej widać nawet na pierwszy rzut oka, ale jak już się weszło to jednak wystawało się przed innymi. - Zaczyna się! Zaczyna się! - zabrzmiał radośnie Niles, jakby właśnie na to czekał całe życie... a przynajmniej pół wieczoru.
- Australia odhaczona... - zaczął Colton z ciężkim westchnięciem do mikrofonu, a zdecydowana większość sali odpowiedziała radosnym entuzjazmem - oklaskami, gwizdami, a kilka najbliższych osób poklepało Nilesa po ramieniu z gratulacjami. - Zanim przejdziemy do rzeczy oznajmiam, że to prezent z dedykacją dla Karla - tutaj wzrok powędrował do przystojnego barmana. - I informacją, że w tym roku Niles nie zapomni o rocznicy, więc z nawiązką zaczyna świętowanie miesiąc wcześniej - najwyraźniej Colton będzie robił za prezent w pewnym sensie... Najważniejsze, że sam Karl-Barman wyglądał na mile zaskoczonego i aż rzucił zdziwionym wzrokiem na stolik Nilesa, który wyglądał na dumnego z siebie... a następnie zaczęła się muzyka... i Brooks chcąc nie chcąc - choć bardziej nie chcąc, ale mniejsza - zaczął... tak, śpiewać. - The sun goes down. The stars come out. And all that counts, Is here and now. My universe will never be the same. I'm glad you came... - to co pierwsze należało zauważyć, to to, iż Colton faktycznie miał dobry głos. Notabene nie był to jego pierwszy, ani też drugi raz na scenie, ale to pewnie rozmowy na inny czas. Fakt jednak, że pewnie docelowo zakład powinien go zagiąć i skoro "atakowano" w taki sposób różne kraje, które Nilesowi udało się wychwycić w tym pubie to na pewno jakaś część z nich głosu do śpiewania nie miała. Na szczęście Brooks nie musiał się o to martwić.
- No patrzcie go! Nie wiedziałem, że kolega tak śpiewać potrafi - rzucił z podziwem Niles do Scarlet, który tanecznym krokiem przy kolejnych wersach ruszył do swego męża by jeszcze pochwalić się za swój pierwszy rocznicowy prezent.
- You cast a spell on me, spell on me. You hit me like the sky fell on me, fell on me. And I decided you look well on me, well on me. So let's go somewhere no one else can see you and me - tymczasem Colton... co prawda nie tańczył bo nie miał tego na szczęście w długu - nie żeby nie potrafił! - to jednak z nuty na nutę wydawało się, że bawi się coraz lepiej i na pewno się rozluźnia. W dużej mierze była to zasługa ludzi w pubie, którzy bezproblemowo potrafili przy tym podrygiwać i świetnie się bawić. - Turn the lights out now. Now I take you by the hand. Hand you another drink. Drink it if you can. Can you spend a little time. Time is slipping away. Away from us, so stay. Stay with me, I can make, Make you glad you came - August i Bernard też się dobrze przy tym bawili. Nie omieszkali rzucić ciekawostki o tym, że to ulubiony utwór Karla, do którego sam Niles musiał się przekonywać miesiącami i tak się właśnie poznali - przy kłótni o lubiane piosenki. - The sun goes down. The stars come out. And all that counts, Is here and now. My universe will never be the same. I'm glad you came. I'm glad you came - zdecydowanie Colti się rozluźnił. Nawet z uśmiechem śpiewał kolejne wersy i nie stał aż tak sztywno - choć oczywiście do tańców mu daleko było jednak się nieco pokiwał i rozluźnił zdecydowanie. A że wędrował wzrokiem po sali to na pewno w jakimś momencie na Scarlet trafił i wzruszył ramionami z ewidentnym "whatever". Dzięki temu już do samego finału był właśnie tym rozluźnionym Coltonem. A przy samym spokojniejszym już końcu... - ...My universe will never be the same. I'm glad you came. I'm glad you came - nie było w tym nic dziwnego, że przy tej samej końcówce wzrok zatrzymał się na Callaway. Przecież ją tutaj znał najlepiej, prawda? Przypadek, czyż nie? Może dłuższy, no ale... No, ale nic nie znaczyło, prawda? A to, że było w tym sporo prawdy to już inna bajka. Grunt, że skończył i dostał ogromne brawa! Tak samo jak okrzyki o bis, ale nie dał się! Choć przez te gratulacje co do występu to trochę trwało nim udało mu się przecisnąć z powrotem do stolika...

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet oczywiście powiodła odruchowo za Coltonem. Powiedzieć, że nie był zbyt towarzyszki to jak nie powiedzieć nic. Aczkolwiek całkowicie nową informacją było dla niej to, że ostatecznie pozwolił się chłopakom rozruszać. Co prawda kiedyś Colton był towarzyszki i zabawny, i Scarlet pamiętała takiego Coltiego jak przez mgłę, ale to było kiedyś. Dlatego te informacje nieco ją zaskoczyły. Może Colton zaczął się zmieniać? Może poznał kogoś fajnego i dzięki temu się otworzył, a ona to przegapiła?
I kiedy Niles tak wesoło zakrzyknął, że COŚ się zaczyna, Scarlet okręciła się w kierunku sceny i nieco zamarła, widząc na niej Coltona. Aż z wrażenia musiała sięgnąć po drinka i upić kilka łyków. — Czy on będzie…? — Nie dokończyła jednak swojego pytania, bo rozbrzmiał głos Coltona nagłośniony przez mikrofony. Parsknęła śmiechem, usłyszawszy, że poniekąd jest to przent rocznicowy dla Karla od Nilesa. — Gratulacje — rzuciła do Nilesa. I nagle… nieco mina jej zrzedła, gdy usłyszała, że Colton zaczął śpiewać. Gdyby miała ciut mniej instynktu samozachowawczego to zapewne zaczęłaby się krztusić drinkiem. Zamiast tego po prostu spoglądała na scenę.
Ja też nie wiedziałam — przyznała Scarlet zanim Niles zdążył odejść do swojego męża. Była poniekąd w szoku, że Brooks był w stanie ożywić i pobudzić do tańca niemal cały pub. Nie pamiętałaby kiedykolwiek widziała Coltona na scenie albo była z nim na karaoke. Nigdy chyba nawet nie widziała Cami na karaoke! Poza jakimś pijackim, oczywiście.
Poznanie się przy kłótni o piosenkę było co najmniej słodkie. Ale w tym momencie coś zupełnie innego zwracało uwagę Scarlet. Zastanowiła się czy Colti zabije ją później jeśli sobie nagra kawałeczek. Stwierdziła, że później się tym będzie martwić i gdy Colton śpiewał zwrotkę to nagrywała go przez jakieś pół minuty. Owy filmik oczywiście podesłała Harper i Ezrze, co by nie czuli się pominięci jakoś szczególnie. Ale zaraz też odłożyła telefon, bo nie chciała przegapić z tego występu ani sekundy.
Przyłączyła się do tychże braw. I cierpliwie czekała aż mężczyzna dołączy do ich stolika. Oczy jej błyszczały i generalnie wyglądała na przeszczęśliwą. — Colti! — pisnęła zanim ktokolwiek zdążył się do niego odezwać. — To było… wow! Nie znałam cię od tej strony zupełnie — powiedziała z uśmiechem. Ba. Szczerzyła się do niego promiennie. Dumna i szczęśliwa z jakiegoś powodu.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Pfff, Colton cały czas był zabawny! Tylko, że teraz głównie przez ironię i przypadkowe chamskie odzywanie się do innych, no ale miał swoje zasady. Trochę już też zapomniał jak lubił się bawić. Wyjść, gdzieś z grupą znajomych albo poznać nowych - jak tutaj... kto by się spodziewał? Dobrze się czuł na scenie kiedy publika bawiła się dobrze dzięki niemu. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie przyniosło mu to dzisiaj radości. Takie czystej, niewinnej jakiej dawno nie czuł. Ot... rozrywkowej. Jak widać przegrany zakład nie zawsze okazuje się być tym przegranym jednak.
Był przekonany, że Scarlet będzie zaskoczona bo nie przypominał sobie by jednak była w grupie, z którą kiedykolwiek na karaoke poszedł. Zwłaszcza, że serio nie śpiewał publicznie od lat - może tam coś pod prysznicem czy przy sprzątaniu, ale nie przy ludziach. Nie wstydził się. Po prostu nie widział ku temu powodu. Od lat nie zależało mu na tym by inni się cieszyli na jego widok - czy słuch w tym przypadku. Miło było sobie przypomnieć, że potrafi ludzi nie tylko wrogo do siebie nastawiać. Dziesięć lat temu by jeszcze do tego zatańczył, ale mooooże kiedyś. Jak znajdzie się ta jedna osoba, która go uskrzydli - a sam Brooks nie wierzył w istnienie takiej, oczywiście.
Prawdę mówiąc jak szedł na scenę to mu przeszło przez myśl, że ktoś - jak taka Callaway - może zechce to nagrywać, ale też machnął na to ręką. A ze sceny w tym konkretnym momencie akurat na Scarlet nie patrzył, więc pewnie się dowie o tym karygodnym czynie dopiero później. Ktoś tutaj miał dzisiaj farta.
Był przekonany, że przy dotarciu do stolika to nowi koledzy odezwą się pierwsi, ale widać Niles był najszybszy, a że jeszcze przy mężu siedział to o dziwo Scarlet wyszła naprowadzenie w "powitaniu", co go też nieco zaskoczyło... głównie przez zdrobnienie imienia.
- Ta... dzięki - tak trochę... troszeczkę! Tak tyci tyci! Można rzec, że go speszyła tą swoją radością, która wynikała z tego co on zrobił. - Cieszę się, że się podobało. Porzuciłem karierę dla zostania agentem - sto procent sobie żartował choć jak to Colton to przy tym super wesoły nie był. Nie mniej... jeszcze znowu nie aż tak spięty jak zazwyczaj, więc o zgrozo... pojawił się mały uśmiech. - Obyś doceniała moje poświęcenie - z tym uśmiechem to chociaż nie było wątpliwości, że żartował, ale trzeba takiego Coltonka też czasem docenić, o. Jak najwyraźniej ktoś inny na tej sali bo właśnie podano im do stolika tacę z drinkami i informacją, że to od "nowej fanki".

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
/Scarlet była zaskoczona. Bardziej chyba tym, że Colton faktycznie się zgodził i godnie przegrał zakład. To znaczy ¬– mając taki talent w rękawie to chyba niespecjalnie przegrał. Ale mimo wszystko gdyby nie widziała tego przedstawienia na własne oczy, to by nie uwierzyła, gdyby ktoś tylko opowiadał jej, że faktycznie występ miał miejsce. Bo to… zupełnie nie pasowało jej do Brooksa. Stąd też jej zaskoczenie.
Zapewne nagrania się wyprze – choć przecież całkiem bez sensu, bo jakim innym sposobem Harper i Ezra mieliby wejść w posiadania tego nagrania. Już czuła jak telefon jej wibruje, więc pewnie Harper wysyłała jej tonę serduszek i emotek wskazujących na poziom satysfakcji z występu Coltona.
Ta, jasne — odparła z cichym prychnięciem, bo przecież wiedziała, że żadnej kariery piosenkarskiej Colton nie miał w planach i niczego dla niej nie porzucał. Chyba. W każdym razem nigdy nic jej na ten temat nie było wiadome. Odwzajemniła jednak jego uśmiech i tylko mu pogratulowała, klepiąc go lekko po ramieniu i na dłuższą chwilę jej dłoń tam została. Do momentu aż nie dostali tacy z drinkami. — No proszę! Zyskałeś fankę — powiedział z rozbawieniem i lekko go szturchnęła. Bez zaproszenia sięgnęła po jeden z drinków i tylko wzruszyła ramionami bezradnie, jakby chciała zaznaczyć, że hej, ze względu na łączącą ich relację to przecież może! — Niles, masz coś jeszcze w zanadrzu? Jakiś jeszcze zakładzik, dzięki któremu Colti się otworzy i zaprezentuje nam jakiś talent? — zażartowała i spojrzała przeciągle na Brytyjczyka, a później na Coltona, bo mimo wszystko chciała mu pokazać, że tylko sobie żartuje i bynajmniej nie zamierza go tutaj obnażać.
Choć zapewne miło byłoby dowiedzieć się czegoś więcej o Coltonie, skoro już o jednym jego talencie się właśnie przekonała.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Ma się te kilka asów w rękawie. Ale tak prawdę mówiąc to sam tyle lat nie śpiewał publicznie - dla czystej rozrywki - że sam pojęcia nie miał jak to wyjdzie. Dlatego przed tym całym występem uważał swój zakład za stricte przegrany. Równie dobrze mogli go wygwizdać, prawda? Choć wtedy i tak uznałby, że przecież w Londynie często nie bywa, więc co mu tam. No, ale to Colton... Biedny Colton, który nie wiedział, że przed chwilą Harper i Ezra też widzieli cząstkę jego talentu, którym się chwalić nie miał zamiaru.
- Może nawet niejedną, ale skutecznie je odstraszasz - skomentował żartobliwie, odrzucając myśli o tym, że ta ręka, którą Callaway już zabrała nie była dotykiem złym czy stresującym. Ale nie było się co nad tym rozwodzić. Widać była pod wrażeniem - albo w zaskoczeniu... albo jedno i drugie bo fakt faktem jakby tutaj dzisiaj nie weszła to jeszcze długo nie wiedziałaby o tym, że jej agent śpiewać potrafi. Ba, może nigdy by się nie dowiedziała. - Śmiało - dorzucił kiedy Scarlet sama się poczęstowała, ale rzucił to również do Augusta, Bernara i Nilesa, który się pojawił ze swą radośnie energiczną aurą. - Jeszcze czego... - mruknął kiedy to Scarlet tak ochoczo dopingowała Nilesa do kolejnych zakładów.
- Hahahah! Myślałem o tanecznym zakładzie, ale to następnym razem. Nie mniej podoba mi się twoje podejście! Korzystaj z niego ile się da! - pochwalił wesoło Niles co by Scarlet bawiła się i "cwaniaczyła" jak on najwyraźniej.
- Może mistrzem tańca też jestem. Kto wie - wzruszył ramionami rozluźniony Brooks. Ciężko było stwierdzić czy to kolejne żarty czy jego obecna strona w to wierzyła. A on ani myślał to innym ułatwiać. Najwyraźniej jak Scarlet będzie chciała poznawać kolejne sekrety Coltona to będzie musiała się wykazywać - albo go wrabiać w zakłady.
W każdym razie było już dosyć późno, ale że zabawa trwała to i jeszcze trochę ich tam zatrzymali. Nie żeby raczej coś przeciw mieli - acz Colton to już nie pił za dużo! Wolałby trafić do hotelu. Gdzieś w międzyczasie cała grupka wymieniła się telefonami, a sam Brooks nie miał pojęcia, że serio - ku wielkiemu przyszłemu zdziwieniu - będzie ten kontakt z Nilesem utrzymywać... Nawet odprowadzono ich do hotelu! Nie musieli więc o obstawę się martwić, a zmęczonym to jeszcze lepiej się spało nawet jak naruszano przestrzeń osobistą... I tak dnia następnego musieli wracać do domu - gdzie Brooks był dumny z braku kaca całą drogę.

x2 zt

scarlet callaway
ODPOWIEDZ