manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
/ po grach

Tytuł gry zakłamuje nieco rzeczywistość, bo Makayla doskonale pamiętała, jak się to robi. Dawniej nie było przecież tygodnia, w którym ona i Harden nie zabieraliby wędek oraz całego niezbędnego oprzyrządowania i nie wychodziliby wcześnie rano gdzieś nad brzeg szafirowej rzeki. Mieli swoje ulubione miejsca, takie, które znali tylko oni i do których nie zapuszczał się nikt inny. Mieli swoje tradycje, obyczaje, przyzwyczajenia, ale z czasem... Chyba nie potrafiłaby przypomnieć sobie tego konkretnego dnia, gdy ostatni raz udało im się wyskoczyć wspólnie, by "zamoczyć kija". Potem namieszała tak mocno, że nigdy już nie brała pod uwagę wędkarstwa jako formy spędzania wolnego czasu. To był ich czas. To był ich wspólny rytuał. Nie mogłaby tak po prostu łowić ryb z kimś innym, niż on. Jednocześnie czuła, że ich dzisiejsze spotkanie nie powinno odbyć się w ich "sanktuarium". Harden wciąż był na nią zbyt wkurzony i nie ufał jej chyba dostatecznie mocno, by uznać wybór "ich" miejsca na dzisiejsze łowienie za dobry pomysł. To dlatego na pierwszy ogień poszedł port, a konkretniej jeden z pomostów nieco na uboczu.
Tak jak zapowiedziała, nie zrezygnowała z czerwonej szminki. Wybrała jednak nieco jaśniejszy odcień, by Caulfield nie pomyślał sobie, że Wyatt właśnie rozszarpała jakiegoś człowieka i ma na ustach jego krew. Jej strój był już jednak zupełnie inny, niż to, co miała na sobie w Rudd's. Założyła zwykłą koszulkę, jeansy, trampki(!), zabrała ze sobą ciepłą bluzę oraz dwa tanie, kartonowe czteropaki, jakie zwykli popijać sobie za młodych lat. Co prawda miała mały problem ze skompletowaniem ekwipunku, ale od czego jest ludzka życzliwość? Wędkę pożyczyła od Adama, swojego szwagra, zapewniając go wcześniej, że naprawdę umie się nią posługiwać i niczego nie zniszczy. Oby przy okazji nie zniszczyła jeszcze resztek tego, co łączyło ją z Hardenem.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, jak się dla ciebie poświęciłam. Nie umiem chodzić w butach na płaskiej podeszwie. Jeśli się zachwieję i wpadnę do wody, będziesz musiał mnie wyciągnąć.
Bo ją wyciągnie, prawda? PRAWDA?

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
018.

Wędkowania nauczył go ojciec. Pamiętał, jak obecnie posiwiały mężczyzna godzinami wpatrywał się w ekran k i n e s k o p o w e g o telewizora, notując każdą informację, która w jego przekonaniu, była warta zapamiętania. Uwielbiał te niedzielne programy. Ich sednem zazwyczaj było przechwalanie się tym, jak duże okazy udało się złapać w konkretnych zbiornikach wodnych oraz przy pomocy jakich przynęt. Próbowano w ten sposób udowodnić, że sprzęt nie miał znaczenia, że liczyły się wyłącznie umiejętności. Szlifowanie ich stało się dla nich tradycją, w którą następnie Harden wciągnął p r z y j a c i ó ł k ę. Nic więc dziwnego, że nie potrafił wyobrazić sobie samotnego ślęczenia nad wędką – utarło się w nim przekonanie, że każda taka wyprawa musiała łączyć się z dobrym towarzystwem, ponieważ właśnie ono nadawało połowom sens.
— Nie rób z siebie księżniczki, Maya. To do ciebie nie pasuje — przypomniał. — K a ż d y potrafi chodzić w płaskich butach. W tym zestawieniu to obcasy są problemem. Nie dam sobie wmówić, że nie bolą cię od nich stopy — dodał, zerkając na nią z wyraźnym powątpiewaniem.
Zastanawiał się, czy gdyby ich drogi nigdy się nie rozeszły, zdołałby zatrzymać w niej cechy, które niegdyś tak bardzo lubił i doceniał.
Przyniesiony ze sobą sprzęt postawił na pomoście, po czym przeciągnął się, aby rozruszać mięśnie ramion. Po chwili przykucnął przy skrzynce. Ostrożnie, może nawet z troską, zaczął przygotowywać niezbędne rzeczy.
— Wolisz łapać na żywca czy błysk? — zwrócił się do niej, zerknąwszy przez ramię, by przyjrzeć się jej twarzy. Jeżeli myślała, że r y b y to wyłącznie pretekst do wypicia kilku butelek piwa w swoim towarzystwie, to ogromnie się pomyliła. — Możesz też rozłożyć krzesełka, ja zajmę się wędkami. Twoja wygląda, jakby przeżyła polowanie na wieloryba. Kto ją tak zmaltretował? — zagadnął, poprawiając naciąg żyłki.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Na szczęście Makayla była dobrym towarzystwem. Okej, być może w tym momencie Harden miał na ten temat nieco inne zdanie, ale kiedy spędzi z nią nico więcej czasu, na pewno zmieni zdanie. Dawniej naprawdę lubiła tę formę rekreacji. Z całą pewnością nie będzie go atakowała i chociaż będzie to dla niej trudne, spróbuje powstrzymać się przed uszczypliwościami oraz uwagami dotyczących butów. Harden po prostu się nie znał.
- Nie bolą - odparła odruchowo, ale zaraz nieco się poprawiła - ...aż tak bardzo. Przyzwyczaiłam się do nich, a kilka dodatkowych centymetrów zawsze się przydaje.
On tego nie rozumiał, bo jednak był od niej zdecydowanie wyższy, a obecne miejsce pacy niejako wymuszało na niej przyjęcie takiej, a nie innej postawy. Gdyby dreptała po klubie w trampkach... Nie. To zdecydowanie nigdy się nie stanie. Łowienie ryb to jednak coś zupełnie innego. Była przygotowana dosłownie na wszytko.
- Na błysk - odparła po chwili zastanowienia. Mogłoby wydawać się, że powie "na żywca", a ja na tak postawione pytanie odpowiedziałabym zapewne "tak". Posłuchała też Hardena i zabrała się za krzesła. To nie tak, że nie poradziłaby sobie z wędkami, ale nie będzie przecież szarpała się z nim na pomoście.
Krzesełka nie były ciężkie, więc uporała się z nimi dość szybko.
- To nie moja wędka. Pożyczyłam ją od Adama. Moja wygląda o wiele gorzej - przyznała. - Nie używałam jej od czasu naszego ostatniego wspólnego wyjścia. Wszystkie żyłki są splątane, w jednym miejscu chyba trochę mi pękła... Wiesz, łowiłam tylko z tobą. Kiedy przestaliśmy, nie było sensu się nią interesować.
Teraz chyba jednak się przełamie i sprawdzi dokładniej, w jakim stanie była jej wędka. Może będzie jeszcze okazja, by ją wykorzystać? A może uda jej się wciągnąć w to wszystko swojego siostrzeńca? Póki co musi sobie wszystko odświeżyć w pamięci.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Kotłująca się w nim złość zaczynała słabnąć, co samo w sobie było dla Hardena niemałym zaskoczeniem. Tak długo żywił przekonanie, że nigdy nie będzie w stanie w y b a c z y ć przyjaciółce zniknięcia, że przestał zdawać sobie sprawę z tego, że zwyczajnie za nią tęsknił. Zagłuszał tę emocję złością i podsycaniem niechęci wobec niej, żeby łatwiej było mu pogodzić się z jej przedłużającą się nieobecnością. Teraz nie miał już pewności, co było prawdą, a co uparcie powtarzanymi wymówkami. Tylko co do jednego nie miał wątpliwości – Maya znacząco zmieniła się przez ten czas.
— Wiedziałem, że masz w sobie coś z masochistki, ale żeby męczyć się do tego stopnia dla kilku centymetrów? Pewnie wierzysz, że wyglądasz na groźniejszą, kiedy osiągasz metr siedemdziesiąt — zażartował, może odrobinę zakpił, lecz nie mógł tak po prostu odpuścić sobie ciętych uwag posyłanych w jej stronę. Jeśli zależało jej na odbudowaniu przyjaźni, musiała znieść nieco uszczypliwości, które w Hardenie gromadziły się przez lata. Z drugiej strony… Kobiety w szpilkach wyglądały po prostu seksowniej! Temu nie dało się zaprzeczyć. Jednakże Makayla w oczach Caulfielda zawsze będzie bardziej jak s i o s t r a niżeli obiekt fantazji.
— Niech więc będzie błysk — zaakceptował postulat. Łowienie na żywca (czyli żywą przynętę: robaki lub małe rybki) wymagało więcej uwagi, a zaczepienie na haczyku błyszczącego wabika oszczędzało sporo czasu, którego wymagałoby zmienianie żywych robaków przy prawie każdym zarzuceniu wędką. Skoro łowienie było dla nich jedynie dodatkiem, był to zdecydowanie lepszy wybór. Harden zajął się przygotowywaniem sprzętu, począwszy od wędki Adama, co chwilę zerkając na Makaylę radzącą sobie z krzesłami.
— Nie ma dla ciebie świętości — mruknął, kręcąc przy tym głową. Zaniedbała wędkę tak samo, jak zaniedbała jego. Brawo, panno Wyatt!
Kręcił się po pomoście, naciągając nową żyłkę. Kiedyś rozmowy przychodziły im z łatwością, a dzisiaj Harden nie wiedział, o co zaczepić.
— Zagrajmy w dwadzieścia pytań. Jak w liceum — zaproponował, nie patrząc na kobietę, a zamiast tego wzrok wbijając w rozciągającą się przed nimi wodę.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Prawdopodobnie nie powie tego głośno, przynajmniej jeszcze nie w tym momencie, ale ona również za nim tęskniła. Za tym, że w jego obecności po prostu mogła być sobą, za tym, że mogła powiedzieć mu wszystko, że mogła podzielić się z nim swoimi rozterkami, a Harden... Nawet jeśli nie miał dla niej gotowego rozwiązania, to przynajmniej jej wysłuchał. Teraz było nieco inaczej. Rzeczywiście, zmieniła się. Nie była też tak samo wylewna, jak dawniej, nieco zamknęła się w sobie, miała też na koncie kilka niecnych uczynków, których Harden raczej by nie pochwalił...
- Może i mam - zerknęła na niego. Przez krótką chwilę wpatrywała się w niego, bo naprawdę! Zaprzyjaźniła się z wysokimi obcasami i dziś pomykała na nich niczym młoda sarenka. - A nie jestem groźna? Ani trochę?
Nie musiał odpowiadać. Doskonale wiedziała, co zapewne usłyszy i nie odpowie agresją słowną na jego zaczepki. Będzie dzielnie znosiła wszystko to, co powie jej Caulfield i naprawdę nie wepchnie go do wody, nie nadzieje go na wędkę i nie rzuci na pożarcie wygłodniałym rekinom. Zdecydowanie zrobiłaby to, gdyby Harden zaczął rzucać w nią robakami. Robił to czasem, gdy byli młodsi i wtedy naprawdę go za to nienawidziła (tak naprawdę to nie)
- W moim życiu jest pewna świętość. Jedna. To Joey - uśmiechnęła się nawet na myśl o swoim sześcioletnim siostrzeńcu i o dziwo był to całkowicie szczery oraz naturalny uśmiech. Chrześniak był tym, który wywoływał w niej najwięcej pozytywnych emocji. To nic, że Makayla totalnie nie dogadywała się z jego matka, a swoją starszą siostrą. Ani trochę nie przeszkadzało to w tym, by mogła kochać chłopca. Czy potrzeba lepszego dowodu na to, że mimo wszystko, gdzieś tam, w środku, wciąż pozostała człowiekiem?
- Dobra. Ja zaczynam - zarządziła. Być może nieco wyrwała się tu przed szereg, ale była jedna rzecz, o którą zdecydowanie chciała go zapytać. Przy poprzednim spotkaniu nie było okazji, okoliczności również nie były zbyt sprzyjające tego typu rozmowom, ale dziś...
- Wtedy, w Rudd's, wspomniałeś o tym, że cierpiałeś na nowotwór. Co to było?
Nie siliła się na jakąś udawaną subtelność, bo i po co? I tak chciała go o to podpytać, ale planowała zrobić to nieco później, po drugim, może trzecim piwie, ale gra w dwadzieścia pytań zdecydowanie jej to ułatwiła.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Zaakceptować oraz zrozumieć potrafił znacznie więcej, niż mogła przypuszczać. Wprawdzie nie zmienił się tak bardzo jak ona, ale również odczuł wpływ zgromadzonych w tych latach doświadczeń – w tym kilku bardzo nieprzyjemnych. Wydoroślał, lecz nie spoważniał. Stał się odpowiedzialniejszy, lecz nie nudny. A przynajmniej tak mu się wydawało. Wciąż bowiem podrywał dziewczyny głupawymi zaczepkami i uśmiechem zza barowej lady, choć rzadziej lądował z nimi w łóżku; za to akurat częściową odpowiedzialność ponosiła Donadla, ale wolałby, żeby nie była tego świadoma. Jeszcze nie.
— Gdybym cię nie znał, pewnie srogo bym się przestraszył. Tylko moim zdaniem to nie jest komplement — powiedział, zerkając na nią z czymś w rodzaju współczucia. Nie chciał dać jej satysfakcji, dlatego zaraz uśmiechnął się szerzej.
Rzucanie robakami brzmiało wyjątkowo i n t e r e s u j ą c o. Pływanie w chłodnej wodzie zdecydowanie mniej.
— Joey? Masz na myśli dzieciaka swojej siostry? — dopytał, aby zyskać pewność. Choć z nią nie utrzymywał żadnych kontaktów, zdarzało mu się usłyszeć nieco od dawnych znajomych. Teraz, konfrontując informacje z samą zainteresowaną, mógł ułożyć strzępki wiadomości w konkretną historię.
Pytania o nowotwór mógł się spodziewać. Sam rozpoczął temat, ucinając go sprawnie, podczas poprzedniego spotkania. W odwrotnej sytuacji prawdopodobnie ciekawość zjadłaby również jego.
— Nasieniak. Złośliwy nowotwór jądra. Usunęli je, a kilka miesięcy później zastąpili implantem — powiedział, zaskakująco spokojnym tonem. Minęło wystarczająco dużo czasu, by nauczył się mówić o tym z większym dystansem, choć w niektórych sytuacjach wciąż go to krępowało, odejmując pewności siebie.
— Żałujesz? — zapytał. Nie potrafił skonkretyzować pytania. Chciałby je rozbić, zapytać o poszczególne sytuacje, lecz zamiast tego wypowiedział jedynie to jedno słowo.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
- Zobaczysz. Na koniec dnia powiesz mi jakiś szczery i totalnie niewymuszony komplement - zawyrokowała. Na pewno tak właśnie będzie. Okej, być może niekoniecznie stanie się to dziś, Harden niekoniecznie musiał być szczery i być może Makayla coś na nim wymusi, ale i tak najważniejsze było to, że zaczęli rozmawiać. Przełamanie własnych oporów z pewnością nie było dla niego łatwe. Mimo to dał jej szansę. Szansę, której kobieta postara się nie zmarnować.
Przytaknęła. Chłopiec był dla niej ważny. Nie było chyba rzeczy, jakiej by dla niego nie zrobiła. Gdyby było trzeba, bez wahania zabiłaby każdego, kto mu zagrozi, a jeśli wymagałaby tego sytuacja, usunęłaby się z jego życia, gdyby jej obecność wiązała się z zagrożeniem, chociaż to prawdopodobnie złamałoby jej to serce (lub to, co z niego zostało).
Nie dało się ukryć, że słowa Hardena zrobiły na niej wrażenie. Nie dało się również nie zauważyć, że jej spojrzenie powędrowało na moment w kierunku krocza mężczyzny, zupełnie tak, jakby chciała prześwietlić materiał jego ubrań i przyjrzeć się implantowi. Na szczęście dość szybko odwróciła wzrok, bo nie chciała też wprawiać go w zakłopotanie. Cieszyło ją to, że dawny przyjaciel pokonał chorobę. Szkoda tylko, że nie było jej przy nim w czasie, gdy się z nią zmagał, więc jeśli miała odpowiedzieć szczerze na zadanie przez Caulfielda pytanie, to owszem. Żałowała.
- Poniekąd. Nie żałuję tego, jak wygląda teraz moje życie. Żałuję tylko sposobu, w jaki załatwiłam pewne sprawy, przede wszystkim te związane z tobą - przyznała szczerze. Znów na niego spojrzała, ale tym razem patrzyła mu prosto w oczy, by mężczyzna nie miał wątpliwości co do tego, że naprawdę mówiła prawdę. W obu kwestiach. Żałowała tego, że wystawiła go bez słowa wyjaśnienia, ale naprawdę lubiła swoje obecne zajęcie.
- O czym pomyślałeś, kiedy przestałam odbierać twoje telefony? Jaka była twoja pierwsza myśl?
Przez moment wydawało jej się, że jakaś rybka chwyciła jej przynętę (dosłownie! To nie jest żadne metaforyczne ujęcie Hardena-ryby, który znów miałby złapać się na jej słowa), ale to tylko wiatr delikatnie poruszył taflą wody. Trzeba przyznać, że pogoda była dziś dla nich wyjątkowo łaskawa i stworzyła naprawę dobre warunki, by ta dwójka mogła odbyć szczerą rozmowę.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
— Jeden przychodzi mi na myśl już w tym momencie — stwierdził, przesuwając spojrzeniem po sylwetce kobiety w sposób nienachalny, a jednocześnie powolny, wręcz leniwy. — Starzejesz się lepiej ode mnie. To trochę drażniące, bo jesteś starsza. Zawsze mnie bawiło, że jako pierwsza skończysz czterdziestkę — powiedział, zakrywając złośliwość szczerym oraz niewymuszonym k o m p l e m e n t e m, dokładnie takim, jakiego zdawała się po nim oczekiwać. W tym wszystkim było jednak znacznie więcej przyjacielskiego droczenia się niżeli urazy. Przecież ich znajomość – w latach, kiedy miała się najlepiej – nie opierała się na ciągłym poklepywaniu się po ramionach i słodzeniu. Byli wobec siebie swobodni, wiedzieli, że mogą pozwalać sobie na żarty oraz uszczypliwości. Bo nawet jeśli kryło się w nich ziarno prawdy, lepiej było usłyszeć ją od przyjaciela.
Potrzebował tego implantu, by czuć się m ę s k o. Odjęcie jądra pozbawiło go pewności siebie, udowadniając, jak cholernie ważne było dla niego bycie kompletnym. Operacje wpłynęły na jego charakter, przede wszystkim osłabiając jego uwielbienie do podrywania kobiet. Po rozstaniu z Gemmą nie oddał się przyjemnościom wynikającym z przypadkowego seksu z równie przypadkowymi kobietami, których każdego tygodnia poznawał wiele dzięki Rudd’s. Nie zrobił tego nie dlatego, że c i e r p i a ł z powodu złamanego serca, lecz dlatego, że nie mógł znaleźć w sobie odwagi do pokazania się nago kobiecie. Implant nieco pomógł. Niestety nie załatwił wszystkiego.
Gdy odpowiedziała, nie miał pewności, czy mówiła poważnie. Wciąż nie zdecydował, czy powinien jej zaufać.
— Pierwsze dwa nieodebrane połączenia zrzuciłem na kaca — powiedział z głośnym westchnieniem, próbując przypomnieć sobie tamten czas. — Później zacząłem się denerwować. Nie przyszłaś na spotkanie z przedstawicielem handlowym i wtedy się wkurwiłem. Zacząłem się martwić. Zachodziłem w głowę, zastanawiając się, co takiego odjebałem na ostatniej imprezie, że postanowiłaś się odciąć. Później przyszła kolej na panikę. Nie wiedziałem, czy dam sobie radę z Rudd’s — urwał. Musiał wziąć porządny wdech, więc udał, że robi coś przy wędce, co dało mu chwilę do zastanowienia. — Miałem różne myśli.
Aktualnie trudno było mu przedstawić je chronologicznie. To był gorący okres. Harden miał dużo na głowie, a zniknięcie Makayli dołożyło mu kolejnych problemów.
— Wiem, że byłaś w więzieniu — zmienił temat, uznając, że odpowiedział wystarczająco skrupulatnie. — Za co?

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Wtedy ty wciąż będziesz gówniarzem, a ja dojrzałą kobietą. Podoba mi się ta wizja.
Czasem rzeczywiście tak o nim mówiła, przede wszystkim wtedy, gdy oboje byli jeszcze dużo młodsi i takie słowa były bardziej uzasadnione. Właśnie taki charakter ich znajomości szalenie sobie wtedy ceniła i brakowało jej właśnie takiego Hardena. Obecnie w jej życiu nie było nikogo, kto tak po prostu byłby z nią szczery. No, może tylko Adam, jej szwagier, ale cała reszta...
Zgodziłaby się z nim. Gdyby to jej dotyczyła cała sytuacja, gdyby to ona w wyniku choroby straciła na przykład pierś, miałaby podobne odczucia. Człowiek to całość, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nie było nic dziwnego w sposobie myślenia Hardena. Przeciwnie. Makayla byłaby odrobinkę zdumiona, gdyby dawny przyjaciel podchodził do wszystkiego ze stoickim spokojem, ale z drugiej strony... Gdyby tak było, szczerze by go podziwiała. Zresztą, już teraz to robiła. Walka z nowotworem nigdy nie jest łatwa i żałowała, że nie mogła go w niej wspierać. Na szczęście teraz nigdzie się nie wybierała, chociaż coś podpowiadało jej, że taki obrót spraw niekoniecznie sprawi, że Caulfield zacznie skakać ze szczęścia.
- Nie miałeś żadnego wpływu na to, że się od ciebie odcięłam. Nie mogłeś nic zrobić - odparła po chwili. Zapewne na to wszystko było już za późno, ta kwestia nie spędzała mu już snu z powiek, nie analizował jej zachowania, a słowa Wyatt nie musiały robić na nim wrażenia, ale nie chciała, by uważał, że to on coś odjebał. Nie mógł jej wtedy zatrzymać. Nikt by tego nie zrobił. Zafiksowała się , nastawiła na jedną, konkretna drogę i nie było na świecie takiej siły, która mogłaby ją z niej sprowadzić.
Tyle dobrego, że przystopowała już nieco z przemierzaniem ten drogi w taki sposób, jak robiła to jeszcze do niedawna.
- O jeden raz za dużo prowadziłam samochód pod wpływem alkoholu. Potrąciłam człowieka, skasowałam latarnię...
Wzruszyła ramiami. Chociaż czasem żartowała sobie, że to właśnie zniszczona latarnia była tu gwoździem to trumny, to jednak jej wina nie podlegała tu dyskusji.
- Opowiedz mi o Rudd's. Jak sobie radzicie? Ktoś ci pomaga?
W skrócie: czy ktoś wszedł w buty, które miały należeć do niej?

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
— Kurwa, chętnie stałbym się nim choćby zaraz — zaśmiał się. Lecz choć wizja powrotu do bardziej szczenięcych lat wydawała się atrakcyjna, tak naprawdę lubił miejsce, w którym był obecnie. Czuł się dobrze ze wszystkim, co przez lata udało mu się wypracować, dlatego zostawienie tego dla przeżycia kilku dodatkowych lat w ciele chłopaka, którym kiedyś był, traciło na wartości.
— Pierdolenie — wtrącił. — Oczywiście, że mogłem c o ś zrobić. Nie twierdzę, że okazałoby się to skuteczne i cokolwiek zmieniło, jeśli chodzi o nas, ale mogłam zrobić znacznie więcej. Może przynajmniej nie czułbym się jak dupek, który sobie odpuścił — stwierdził, patrząc na wodę przed sobą, w której swobodnie nurzał się kolorowy spławik. — Choć gdybym starał się bardziej, a ty mimo wszystko byś mnie spławiła, dzisiaj pewnie nie pilibyśmy razem piwa — dodał, od razu sięgając po butelkę. Tak, to były g d y b a n i a. I może niewiele wnosiły, ale zdarzało się, że pozwalały uzmysłowić sobie, że w niektórych okolicznościach inne wybory nie oznaczały lepszych wyborów.
Ponowne pojawienie się Makaylii oznaczało powrót tamtych wydarzeń. Liczył, że jeśli oboje odstaną odpowiedzi na nurtujące pytania, będą mogli domknąć dawny rozdział. Jednocześnie to wcale nie oznaczało, że ich przyjaźń powróci. To był zdecydowanie bardziej złożony proces.
— Nie będę udawał, że mi ciebie szkoda — stwierdził, odrobinę zbyt lekceważąco wzruszając ramionami. Znał ją. Doskonale wiedziała, że popełniła błąd, nawet jeśli trudno było jej to przyznać.
— Mam całkiem zgrany zespół. Inej pracuje ze mną najdłużej, przez co najłatwiej zrzuca mi się dodatkową robotę właśnie na nią. Barmani się zmieniają. Zatrudniają się, pracują, póki nie znajdą niczego lepszego, a później wyjeżdżają z Lorne. Trudno się im dziwić — powiedział, uśmiechając się z niekłamaną dumą. Kochał ten pub. Był jego dzieckiem, jego projektem, jego sukcesem – choćby na małą skalę ograniczającą się do miasteczka.
— A powiedz mi… — zaczął, zerkając na nią z cwaniackim uśmiechem. — Ciągle sypiasz z tym pluszowym żółwiem? — zapytał dla rozluźnienia wywiadu.

Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Wychodziła z podobnego założenia. Kiedy była młodsza, niespecjalnie przejmowała się konsekwencjami swoich decyzji, głęboko wierząc w to, że ma jeszcze czas na to, by dojrzeć, wyszaleć się, by dopiero zacząć podejmować odpowiedzialne decyzje. Kilka ostatnich lat sprawiło, że sporo zmieniło się w jej sposobie postrzegania świata. Spoważniała, stała się nieco mocno bardziej sztywna, stonowana, zaczęła przywiązywać większą wagę do tego, jak sama odbierała swoją osobę. I ten obiór chyba jej odpowiadał.
- Daj spokój. Co byś zrobił? Zebrałbyś naszych znajomych i urządził u mnie w domu jakąś interwencję? Przyszedłbyś do mnie i pogadałbyś ze mną? Myślisz, że wtedy zrobiłoby to na mnie jakiekolwiek wrażenie? - prychnęła. - Harden, to ja odpuściłam. To ja się od ciebie odcięłam i przekreśliłam te wszystkie lata. Czego byś wtedy nie próbował, to nie miałoby szans.
To ona była wtedy zafiksowana na punkcie swojego "nowego życia". Wyszła z założenia, że powinna zerwać z tym, co było kiedyś, by w pełni poświęcić się nowej sprawie. Nie przewidziała chyba tego, że takowa będzie zajmowała naprawdę dużą część jej energii. A może wiedziała o tym od samego początku?
- Wiesz, to piwo naprawdę mi smakuje.
Czy miała na myśli tylko i wyłącznie trunek? A skąd. Liczyło się miejsce, towarzystwo, odpowiednia atmosfera. Zdecydowanie musieli domknąć między sobą pewne sprawy, by ruszyć do przodu. A Makayla tego chciała. Zbyt długo znała , by tak po prostu mu odpuścić, gdy w końcu pojawiła się okazja do naprawienia kilku spraw.
- Mogłam wtedy mocniej trzymać kierownicę. Może by mi nie uciekła podczas jazdy - wzruszyła ramionami. Co więcej miała powiedzieć? Sama wiedziała, że wtedy przesadziła. Gdyby było inaczej, to nie poszłaby siedzieć, ale jednak czasem ciężko jest głośno przyznać się do błędu.
- Tak. Wiem coś o tym - przytaknęła. Jakby na to nie patrzeć, ich zawodowe problemy były podobne. Miały być takie same, Rudd's mieli prowadzić wspólnie, ale wyszło nieco inaczej. Szkoda. Praca z Hardenem byłaby naprawdę fajna, co do tego nie miała wątpliwości. Jej wybory sprawiły, że wyszło nieco inaczej, co na to poradzić?
Można na przykład szturchnąć lekko mężczyznę, bo zadawał naprawdę niewłaściwe pytania.
- Spadaj, dobra? - roześmiała się. - Teraz sypiam z pluszowym delfinem - zażartowała. - A ty? Z kim sypiasz?
Sam zaczął ten temat, nic dziwnego, że Makayla postanowiła go kontynuować. I nie, nie miała tu na myśli pluszaków.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Każdy kij miał dwa końce – z jednej strony oboje dobrze czuli się we własnych skórach, nauczyli się akceptować samych siebie, z drugiej powrót do przeszłości dałby znacznie więcej niż dodatkowy czas na czerpanie przyjemności z przywilejów nastoletniego wieku, mianowicie nowe szanse na podjęcie lepszych decyzji.
Odpuścił sobie dalsze przemyślenia. Bez względu na to, do jakich udałoby mu się dojść wniosków, pozostawały w sferze całkowitej abstrakcji niepotrzebnie zajmującej myśli.
— Próbujesz mnie pocieszyć, biorąc całą winę na siebie? — spytał, wcale nie oczekując odpowiedzi. — Szlachetne. I absolutnie niepodobne do ciebie — zauważył. Zwrócił ku niej twarz i uśmiechnął się niedbale. Chciał, żeby wyglądało to tak, jakby balansował na cienkiej granicy między żartem a powagą. Nie miał pojęcia, czy udało mu się ukazać to wyrazem twarzy lub tonem głosu.
Zrozumiał aluzję. Piwo było jedynie częścią składową. Ale jemu również smakowało. Dlatego uniósł je nieco wyżej, jakby chciał wznieść niemy toast.
Oczyszczenie atmosfery wymagało szczerości i na ten moment Harden zadawał się wierzyć we wszystko, co Maya mówiła. W każdą historię i odpowiedź. Może dlatego, że poniekąd wciąż jej ufał. A może dlatego, że nie widział korzyści, jakie mogłyby przynieść jej kłamstwa.
— Mocniej trzymać kierownicę? W tym widzisz problem. Mogłaś wypić mniej. Lub zamówić taksówkę — zauważył, zerkając na nią z politowaniem, mimo że domyślał się, że nie mówiła tego poważanie. Ukrywała się za ironią oraz sarkazmem. Teraz sięgała po to częściej niż kiedyś. Chyba powinien się do tego przyzwyczaić.
Oraz do tego, że miała lepszego cela, ponieważ trafiła łokciem idealnie między żebra. Potarł bok, udając, że ucierpiało jego ciało, nie duma.
— Delfiny są ssakami. Nic dziwnego, że wolisz je od żółwi — stwierdził, śmiejąc się. Musiał przyznać, że śmiech dawnej przyjaciółki wciąż był zaraźliwy; przynajmniej wtedy, kiedy był szczery.
— Z młodszą córką Beardsley’a. Pewnie słyszałaś jego nazwisko. Ma winiarnię na obrzeżach miasta. Przy okazji jest cholernym bucem, ale chyba mnie lubi. Choć jeszcze nie wie, że widziałem jego córkę nago — powiedział. I nagle dotarło do niego, że Makayla stała się pierwszą osobą, której otwarcie powiedział o Donaldzie. Wprawdzie nie byli r a z e m, nie byli w z w i ą z k u, ale widywali się regularnie. I równie regularnie uprawiali seks. Jednakże jego zdaniem było za wcześnie, by mówić o czymś stałym.

Makayla Wyatt
ODPOWIEDZ