weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.

[akapit]

PIĘĆDZIESIĄT DWA

Nie była mistrzynią załatwiania formalności, ponieważ jej dotychczasowa praca prawie w ogóle tego od niej nie wymagała. Gemma przyjeżdżała do zoo, a tam po prostu poświęcała się opiece nad lwami, czyli wykonywała swoje obowiązki najlepiej, jak potrafiła. Właśnie to było dla niej najważniejsze, dlatego przez długi czas nie angażowała się w nic, co związane było z lokalną polityką, ponieważ tak długo, jak zwierzęta nie cierpiały nad tym w najmniejszym stopniu, było jej to całkowicie obojętne. W końcu jednak i to musiało się zmienić.
Trudna sytuacja, w której znalazła się przed niespełna rokiem, dała jej do myślenia. Fernwell rozpoczęła własną krucjatę przeciwko ludziom, którzy mieli pieniądze i wykorzystywali je do spełniania własnych, często średnio moralnych kaprysów. Nie robiła tego, ponieważ chciała im zaszkodzić, a raczej dlatego, że pragnęła uratować przed nimi zwierzęta, które same nie były w stanie się obronić. Najpierw zaangażowała się w ratunek jednego z miejscowych lwów, a później, kiedy udało jej się osiągnąć sukces, zaczęła brać pod uwagę posunięcie się z tym wszystkim naprzód. I tak w końcu zrodził się pomysł założenia własnej fundacji, nad którego realizacją teraz dzielnie pracowała. Choć początkowo zmagała się z wieloma trudnościami, ostatnio czuła, iż zaczęła robić postępy, a to napawało ją dobrym humorem. Naprawdę była teraz szczęśliwa.
Dziś miała do załatwienia kilka spraw w miejscowym ratuszu. Musiała podrzucić tam plik papierów, aby później wytrzymać jakoś długie tygodnie w oczekiwaniu na niezbędne zgody. To, jak długą drogę trzeba przebyć, aby zrobić coś pozytywnego, bywa frustrujące, a jednak Gemma miała już za sobą tyle trudności, iż teraz zdecydowanie nie zamierzała się poddać. Korzystając więc z tego, że pogoda dopisywała, brunetka wybrała się spacerem do ratusza, po drodze wpadając na znajomego nicponia – pies, którego jakiś czas temu pomogła Hardenowi uratować, najwyraźniej też ją poznał, ponieważ ochoczo podreptał w jej kierunku. - O rety, ale podrosłeś - skomentowała, kiedy futrzak znalazł się przy jej nodze, a ona mogła lekko podrapać go za uchem. Dopiero po chwili przeniosła spojrzenie na jego właściciela. Nie prezentował się najlepiej, a choć postanowiła na razie tego nie komentować, cień zaskoczenia na pewno wymalował się na jej twarzy. Mimo to posłała mu łagodny uśmiech. - Ktoś w końcu zmusił cię, żebyś został miłośnikiem spacerów? - zagaiła z przekąsem i ponownie zerknęła na psiaka. Jak widać, radzili sobie we dwójkę całkiem nieźle.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
021.

Nie próbował prześcignąć przyszłości. Przede wszystkim skupiał się na towarzyszącej mu codzienności, nie zadręczając się upływającym czasem, mimo że skończenie trzydziestego czwartego roku życia wydawać się mogło poważnym obciążeniem dla w i e c z n e g o kawalera wciąż mieszkającego w wynajmowanym, niewielkim mieszkaniu. Postanowił zapomnieć o metryce, a sugestie rodziców – najwidoczniej niezwykle stęsknionych za obecnością małego dziecka w ich życiu – ignorował. Nie zamierzał się spieszyć ani podejmować wiążących decyzji. I chociaż jego twarz wciąż nosiła ślady niedawnej szarpaniny, które mogłyby temu przeczyć, był gotów zaryzykować stwierdzenie, że przyjęty plan działania (a w zasadzie b r a k ściśle określonego planu) wychodził mu na dobre. Tak, Harden zaczynał czuć się szczęśliwy. Dlatego powstrzymywał się od wszelkich zmian, które mogłyby ten stan naruszyć.
Idący obok niego Kumpel również wydawał się nie mieć zastrzeżeń odnośnie ich wspólnego życia, choć od czasu do czasu lubił zostawać pod opieką d z i a d k ó w, posiadających niewielką działkę, której mógł strzec, uznając wyłącznie za swój tren; znalazł nawet ulubiony krzaczek, obok którego zakopywał znalezione skarby, w tym ukochany śrubokręt starszego Caulfielda, którego szukanie zajęło im całe popołudnie. Teraz istotnie wydawali się niezłymi kumplami, jednak początkowo nastręczali sobie wielu problemów. Znaleziony psiak nie był nauczony czystości, a choć w rzeczywistości był całkiem dużym zwierzem, we własnej głowie zdawał się maleństwem, mogącym skakać po meblach, które przypadkiem niszczył i przewracał. Na szczęście – po długich walkach – udało im się okrzyknąć rozejm.
Zdarzało się jednak, że Kumpel przypominał sobie o tym, jak przyjemnie było b r y k a ć. Tak też się stało, kiedy wyczuł znajomą weterynarz, której udało się doprowadzić go do porządku. Nie tylko on ucieszył się na jej widok. Harden również uśmiechnął się słysząc jej głos.
— Stał się prawdziwą bestią — potwierdził, obserwując, jak Gemma wita się z dawnym znajomym. — Powiedzmy. Przyrównałbym to raczej do układu. On obiecał, że nie będzie zostawiał w mieszkaniu przykrych niespodzianek, ja obiecałem dwa długie spacery każdego dnia — odparł, nie do końca pewien, który z nich lepiej na tym wyszedł.
— Dawno cię nie widziałem. Co słychać? — zapytał, lecz prędko zmarszczył brwi, reflektując się. — Spieszysz się? Możesz chcesz nam potowarzyszyć? Odprowadzimy cię, gdziekolwiek idziesz.

gemma macfarland
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Kiedyś wydawało jej się, że to właśnie przy sobie mieli znaleźć szczęście. Wydawało jej się, że to właśnie Harden miał być jej receptą na i żyli długo i szczęśliwie, ale czas skutecznie wszystko zweryfikował. Gemma w dość nieprzyjemny sposób przekonała się o tym, w jak wielkim była błędzie, samodzielnie doprowadzając do tego, że związek, który ona sama uważała za udany, ostatecznie zakończył się fiaskiem. Żałowała tego – żałowała sposobu, w który go zraniła oraz tego, że musiała pozostawić po sobie nieprzyjemne spojrzenia, ponieważ tego, że rozstali się, z perspektywy czasu nie potrafiła żałować. Teraz, kiedy minęło już dostatecznie dużo czasu, aby ona mogła się z tym pogodzić, zrozumiała, że właśnie w ten sposób musiało potoczyć się ich życie, aby oboje mogli odnaleźć to, co miało dać im szczęście. A chociaż nie wiedziała, jak sprawy miały się w przypadku Hardena, Fernwell obecnie nie mogła narzekać na własne – po raz pierwszy od dłuższego czasu czuła, że wszystko było na swoim miejscu, a jedyne, czego potrzebowała do pełni zadowolenia, to dopięcie na ostatni guzik spraw związanych z fundacją. I właśnie tym miała się zająć, kiedy wpadła na ich dwójkę.
Uśmiechnęła się, nie od razu odrywając spojrzenie od psa. Przez moment jeszcze drapała go, dopiero po chwili prostując się, by móc spojrzeć w twarz Hardenowi. Miło było go zobaczyć, nawet pomimo tego, że nie prezentował się dziś nienagannie. - Nie słyszałeś o tym, że pies upodabnia się do właściciela? Chociaż może w waszym przypadku powinnam podejrzewać, że poszło to w drugą stronę? - zasugerowała i skinęła lekko głową w jego stronę. - Powinnam pytać? - dodała, a po sposobie, w który na niego patrzyła, powinien zorientować się, że chodziło o ślady walki, które odcisnęły swoje piętno na jego twarzy. Choć to nie była już jej spraw i prawdopodobnie nie powinna nawet poruszać tego tematu, Caulfield nie był jej przecież tak całkowicie obojętny, a jeśli działo się coś złego, pragnęłaby mieć możliwość zapewnienia mu pomocy. Nie przyjaźnili się może, ale to nie miało żadnego znaczenia. I bez tego chciała, żeby wiedział, że mógł zwrócić się do niej z czymkolwiek. - Mam kilka spraw do załatwienia w ratuszu, więc jeśli nie przeszkadza wam to, że trochę najpewniej zboczycie z trasy, bardzo chętnie się z wami przespaceruję - przyznała, uśmiechając się nieco szerzej. Tak, nie miała nic przeciwko temu, żeby nadrobili zaległości. - Zrobiłeś kawał dobrej roboty, Harden. Po tym przerażonym psiaku, nie ma już nawet śladu - skwitowała, przez moment obserwując jeszcze to, jak jego pies odważnie podchodził do otaczającego go świata. Aż ciężko uwierzyć, że był to ten sam kundelek, którego przyniósł do niej wtedy w nocy – ten, który panicznie bał się pomocy, która miała nadejść.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Nie miałby nic przeciwko zestarzeniu się z Gemmą u boku. Z przyjemnością obserwowałby pojawianie się siwych włosów wśród brązowych pasm okalających jej twarz, a także nowych zmarszczek potwierdzających jakość zdobytych doświadczeń. Niewątpliwie poruszyła jego sercem, które wcześniej uważał za niedojrzałe do odczuwania tak silnych emocji. Teraz odczuwał względem niej głęboki sentyment. Po gniewnie, którego przez długi czas nie potrafił się pozbyć, został wprawdzie widoczny ślad, lecz jedynie przypominający, że ich związek nie był idealny, że popsuli go, burząc fundament zaufania. Tego nie dało się odbudować. Przynajmniej nie z nastawieniem, jakie wówczas im towarzyszyło. Tego czy upływający czas sprawił, że przestał odczuwać żal oraz tęsknotę za tym, co ich łączyło, nie potrafił rzetelnie ocenić. Wciąż było w nim miejsce na te uczucia, choć niewątpliwie było go coraz mniej. Na szczęście nie myślał o tym często. Prawdę mówiąc, prawie w ogóle. Zajęty codziennością, w której nie było miejsca na wspomnienia, przywykł do patrzenia w przyszłość. I – co najważniejsze – wszystko, co widział, podobało mu się.
Może poza zasinionymi powiekami oglądanymi w lustrze, które wciąż bolały przy mocniejszym dotknięciu.
Potrzebował chwili, by zorientować się do czego zmierzała; konsternacja uwidoczniła się na jego twarzy i zniknęła, gdy tylko dotarło do niego, że miała na myśli jego niebanalny wygląd.
— Byłem przekonany, że już zupełnie nic w Rudd’s nie zdoła mnie zaskoczyć, a jednak myliłem się — stwierdził, lekceważąco machając dłonią, jakby nie było o czym opowiadać. — Pijany głupek, kilka dziecinnych odzywek i pokaz najwyższej jakości testosteronu — doprecyzował, choć wiedział, że Gemma tego nie oczekiwała. Mimo to czuł się w obowiązku powiedzieć, choć kilka słów o tym, jak doszło do potyczki z r e ż y s e r e m błąkającym się między stolikami jego pubu.
Nie był przekonany czy miała rację. Tamten wieczór był wyjątkowo nieprzyjemny dla Kumpla. Rekonwalescencja była czasochłonna, ale nie udałaby się bez wsparcia Gemmy, która zapewniła mu kompleksową opiekę pod swoim czujnym okiem. Harden nie mógł być jej za to bardziej wdzięczny. Bo choć z psem dogadywał się r ó ż n i e, bardzo przyzwyczaił się do jego obecności.
— To też twoja zasługa. Oraz moich rodziców. Często zabierają go do siebie, kiedy mam więcej pracy lub plany, które nie pozwalają mi się nim zająć — powiedział. Poprzez plany głównie miał na myśli Donaldę, lecz nie uważał, by wdawanie się w tak prywatne szczegóły mogło im wyjść na dobre.
— Więc ratusz? Nie zazdroszczę. Ale polecam rozmawiać z Rue Thompson. Bardzo mi pomogła, kiedy załatwiałem wszystkie pozwolenia otwierając Rudd’s. Chyba kiedyś ci o niej wspominałem. Bez niej pewnie do dzisiaj miałbym problem z koncesją — podpowiedział, mając niemałe doświadczenie z urzędniczymi sprawami. [Choć osobiście pojęcia nie mam czy takie rzeczy załatwia się w ratuszu…]

Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Świadomość tego, że nie musieli skakać sobie do gardeł, była pewnego rodzaju rekompensatą za to, jak potoczył się ich związek. Z perspektywy czasu wiedziała już, że jego zakończenie nie było idealne, a do tego przyczyniła się głównie ona. Wyrządziła wiele szkód, w dodatku takich, których Harden mógłby jej nie wybaczyć, a jednak obecnie zdawał się spoglądać na nią z życzliwością. W jego oczach dostrzegała czasami trochę żalu, w jej zapewne on też był widoczny, a jednak nie było to coś, do czego zamierzałaby wracać. Wolała zapomnieć o niesnaskach, tym bardziej, że na jej barkach znajdowały się już kłopoty związane z inną, aktualnie ważniejszą dla niej relacją. Nie znaczy to, że Harden nie był dla niej ważny - kiedyś myślała przecież, że był miłością jej życia i skłonna była planować z nim swoją przyszłość, zatem bez wątpienia odegrał w jej codzienności ważną rolę, a jednak teraz to nie jego stawiała na pierwszym planie. To miejsce zajmował już ktoś inny - ktoś, przy kim nie chciała popełnić podobnych błędów.
Nie znajdowała się już w miejscu, w którym mogłaby oczekiwać od niego jakichkolwiek wyjaśnień, a jednak kiedy przeszedł do rzeczy, na jej ustach wymalował się uśmiech. Dobrze było wiedzieć, że nie wpakował się w żadne poważne kłopoty, bo pomimo tego, że ich związek zakończył się fiaskiem, ona najwyraźniej i tak nie umiała tak po prostu przestać się o niego martwić. Tym, co jej powiedział, wprawił ją jednak w delikatne rozbawienie. - I uznałeś, że najlepszym rozwiązaniem będzie dołączenie do tej potyczki? Dlaczego w ogóle mnie to nie dziwi? - rzuciła z przekąsem, a później lekko pokręciła głową. Tak, jak nie znajdowała się w położeniu do tego, aby oczekiwać od niego wyjaśnień, nie była też w miejscu, aby cokolwiek oceniać. To również zaliczało się do grona tych rzeczy, które znacząco się między nimi zmieniły.
Uniosła jedną brew ku górze, a później pokiwała ze zrozumieniem głową. Patrząc na to, w jak dobrym stanie zdawał się być pies, miała podstawy by twierdzić, że Harden zrobił tu kawał dobrej roboty. - Gdybyś nie miał co z nim zrobić, możesz czasami podrzucić go do mnie. Chętnie spędzę trochę czasu z jakimś innym zwierzęciem niż kura - stwierdziła, jednocześnie drapiąc czworonoga za uchem. I tak, z tym drobiem mówiła zupełnie poważnie, bo odkąd między nią a Clayem zrobiło się poważniej, a on dodatkowo dawał się pochłonąć pracy, niekiedy to właśnie ona musiała sprawować pieczę nad Matyldą. Przyzwyczaiła się jednak do jej obecności, zatem nie wydawało jej się to tak uciążliwe, jak na początku. Nie było już też tak dziwne, choć to zdecydowanie był dość nietypowy domowy zwierzak. - Rue Thompson? - powtórzyła po nim, starając się zapamiętać nazwisko. - Czyli powinnam powołać się na ciebie? Swoją drogą, jak ci idzie z Rudd’s? - zapytała, znów podnosząc na bruneta spojrzenie. Sama praktycznie nie bywała w tamtym miejscu, zatem nie miała pojęcia na ile udało mu się rozkręcić pub. Odkąd się rozstali, chadzanie do miejsc, w którym można było spotkać to drugie, wydawało się odrobinę niewłaściwe.

Harden E. Caulfield
przepraszam! nie wiem jakim cudem AŻ TAK zmuliłam :<
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Przywołał do siebie Kumpla, który zainteresował się obwąchiwaniem drzwi prowadzących do sklepu, o ile dobrze zauważył, wędkarskiego. Zatrzymywał się co kilka kroków, a Harden nie zamierzał go nachalnie pośpieszać. Był ciekawskim zwierzęciem, dlatego odmawianie mu takich drobnych p r z y j e m n o ś c i uważał za ograniczające; mogło natomiast spowolnić ich spacer ku ratuszowi.
— Wyrosłem z tego, Gem — powiedział, przechylając głowę, by na nią spojrzeć. Aktualna prezencja mogła okazać się myląca, lecz zamierzał dowieść niewinności – przynajmniej w kwestii zamiarów, bo przecież nie będzie udawał, że stał spokojnie, gdy ktoś inny obijał mu twarz. Oddał, oczywiście. — Nigdy nie lubiłem, gdy w Rudd’s dochodziło do takich sytuacji. Jestem zadeklarowanym pacyfistą. Tym razem nie miałem innego wyjścia, uwierz mi. Wolałem, żeby trafiło na mnie niż kogoś, powiedzmy, nieodpowiedniego — wyjaśnił, bezradnie wzruszając ramionami. Nie chciał myśleć, jak potoczyłby się tamten wieczór, gdyby podły humor Remigiusa połączony z jego zaciśniętymi pięściami zwarł się z kimś mającym powiązania z Shadow. Nawet teraz – gdy jego relacje z klubem znacząco się poprawiły – wolał dmuchać na zimne i unikać niepotrzebnych prowokacji.
— Kura? — powtórzył po niej, niezdolny zamaskować zaskoczenia. — Hodujesz kury? — dopytał, wiedziony ciekawością, skąd pomysł na przygarnięcie takiego zwierzęcia.
Wobec Gemmy nie mógł być m ś c i w y. Początkowe emocje towarzyszące rozstaniu mogły temu przeczyć, lecz w tym momencie, pogodzony z przeszłością i zamknięciem rozdziału noszącego jej imię, wolał cieszyć się szczęściem, które odnalazła, niżeli zazdrościć lub próbować je sabotować.
Nie był głupcem. Nie podejrzewał, by przez cały ten czas tęskniła za nim, zamiast układać sobie życie od nowa. Zresztą on zrobił podobnie. — Dzięki, zapamiętam to — dodał. Ze względu na stan zdrowia matki, której stwardnienie rozsiane z każdym rokiem odbierało coraz więcej sił, nie chciał zbyt często obarczać rodziców kłopotliwym psem. Miło było mieć alternatywę, nie stawiającą ich w trudnym położeniu.
— Nie mam pewności, czy mnie zapamiętała — przyznał, bo poza urzędowymi sprawami nic nie łączyło go ze wspomnianą kobietą. — Możesz spróbować. Nie powinno zaszkodzić. Rudd’s działa prężnie. Szczerze mówiąc, powoli zabieram się za szukanie kolejnego lokalu do remontu i zaadaptowania pod pub. Ale nie w Lorne Bay. Gdzieś w pobliżu — wspomniał, dzieląc się skrawkiem planów układających się w jego głowie.

Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Nie miała pojęcia, jak obecnie wyglądało jego życie, dlatego mogła wyłącznie unieść ku górze brew i powieść w jego kierunku spojrzeniem, podświadomie mimowolnie analizując rany, które ktoś mu zadał. Na co dzień zajmowała się leczeniem zwierząt, ale posiadała podstawową wiedzę także i w kwestii ludzi, o czym zresztą Harden w przeszłości mógł się przekonać. Kiedy zachodziła taka potrzeba, Gemma opatrywała jego rany, co jednak aktualnie nie było już jej rolą. Nie byli ze sobą tak blisko - ba, nie byli ze sobą na tyle blisko, aby mogła rozliczać go z jego własnych przewinień, dlatego teraz tylko pokiwała głową. - Może powinieneś pomyśleć o jakiejś ochronie? Czasami dobrze mieć w takich miejscach kogoś, kto wyprowadzi szalejącego delikwenta - zasugerowała lekko, po czym nieznacznie wzruszyła ramionami. Nie była specjalistką w kwestii prowadzenia baru, ale nie uważała, by potrzebowała szalenie ogromnej wiedzy, aby dojść do takich wniosków. Większość lokali miała kogoś, kto zajmował się brudną robotą, zatem może i u Hardena nie brakowało kogoś podobnego? Prawdę powiedziawszy nie miała pojęcia.
Jej spojrzenie powędrowało w kierunku psa, a kąciki ust uniosły się wyżej, gdy usłyszała zaskoczenie w jego głosie. Lekko pokręciła głową, najwyraźniej nie spiesząc się z odpowiedzią. - Nie ja. I w zasadzie to tak bym tego nie nazwała - wyjaśniła, przenosząc spojrzenie ponownie na Hardena. Nie przeszkadzało jej to, że ten spacer upływał im dość powoli. Wręcz przeciwnie, dobrze było choć w minimalnym stopniu nadrobić zaległości i upewnić się, że wszystko było u niego w porządku - i to pomimo tego, że jego aktualna prezencja początkowo dała jej powody do obaw. - Mój partner wygrał jedną na festynie, więc… Aktualnie to jego zwierzątko domowe - wyjaśniła, robiąc przy tym bliżej nieokreśloną minę. Z jednej strony przebijało przez nią rozbawienie, z drugiej zaś coś w rodzaju dyskomfortu? Poniekąd poruszyli przecież kwestię jej obecnego związku, a chociaż nie było to coś, co Fernwell trzymała w tajemnicy, to jednak dyskutowanie o tym z nim wydawało się po prostu dziwne i niewłaściwe. Kiedyś przecież to jego nazywała w ten sposób. - Czyli zamierzasz zrobić z niego sieciówkę? Cholera, jestem pod wrażeniem, Harden - przyznała, a choć na jej twarzy malował się uśmiech, wcale nie mówiła tego przekornie. Była przy tym jak najbardziej poważna. - Cieszę się, że ci się powodzi - i to również było w stu procentach szczere. Chociaż nie wyszło im razem, ona i tak chciała dla niego jak najlepiej i miała szczerą nadzieję, że zmierzał do tego, by właśnie to osiągnąć.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Wystarczyło jedno p r z e n i k l i w e spojrzenie, by domyślił się, że Gemma powiedziała znacznie mniej niż rzeczywiście chciała. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, kiedy gryzła się w język. Bo chociaż nie miał pojęcia – podobnie jak ona – czym aktualnie zajmowała się w życiu oraz do czego dążyła, wciąż potrafił odgadnąć, co oznaczał powściągliwy grymas pokazujący się na jej twarzy. Ten wniosek wzbudził w nim uśmiech.
Teraz zajmowała się nim inna kobieta. I choć nie robiła tego równie profesjonalnie, wkładała w to taką samą troskę, jaką niegdyś obdarzała go Gemma. Po prostu zamiast leczniczych preparatów do złagodzenia obrzęku używała butelki zimnego piwa.
— To byłaby przesada. Rudd’s nie jest na tyle duże, bym nie radził sobie sam, a takie b ó j k i zdarzają się sporadycznie. Naprawdę! — dodał, widząc w niej powątpiewanie, do którego miała wszelkie prawo, ponieważ za czasów ich związku, sytuacja wyglądała gorzej, znacznie gorzej. — Dogadałem się z Mayą. Na pewno wspominałem ci kiedyś, że Rudd’s miałem prowadzić z przyjaciółką, która ostatecznie odcięła się od projektu, zanim zdążyliśmy zorganizować oficjalne otwarcie. W każdym razie pracuje w Shadow i zapewniła mnie, że przypilnuje, by ich ludzie nie rozbijali się w moim pubie — wyjaśnił, uświadamiając sobie, jak wielką było to dla niego ulgą. Między innymi dzięki temu, że zapanował większy spokój, mógł zacząć planować rozszerzenie działalności. Coraz mniej obawiał się, że pod jego nieobecność dojdzie do nieprzyjemnych wydarzeń.
Słowa mój partner przyjął godnie – a przynajmniej dołożył wszelkich starań, by zapanować nad mimiką. Miał świadomość, że jeśli chcieli zachować pozytywne relacje, będzie musiał zaakceptować, że kobieta, którą niewątpliwie kochał, ruszyła przed siebie.
Ze świstem wypuścił z płuc nagromadzone powietrze i uśmiechnął się, spoglądając na Gemmę bez smutku czy rozczarowania. — Więc kura — powtórzył. — Wierzę, że pomagasz zapewnić jej godne życie. Trzymacie ją w domu? — dopytał. Nie chciał urywać tematu, by nie pomyślała, że rozmowa staje się dla niego niewygodna.
— Tak bym tego nie nazwał — wspomniał po chwili, robiąc krótką pauzę, by odrobinę pospieszyć wlekącego się Kumpla. — Nazwa będzie inna, ale jeszcze nie myślałem nad żadną na poważnie. A tak właściwie, po co idziesz do ratusza? Jeśli mogę zapytać — dodał, ponownie zerkając ku niej.

Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Zerknęła na niego, po czym nieznacznie wzruszyła ramionami, nie mówiąc już nic. Harden był osobą, która najlepiej znała warunki panujące w jego barze, a dodatkowo Gemma niewiele wiedziała na temat zarządzania takimi miejscami. Miała tylko ogólny pogląd z czasów, kiedy sama dorabiała sobie w jednym z barów w Adelaide, ale jako barmanka znała się wyłącznie na przyrządzaniu kolejnych koktajli. Nie zamierzała się zatem wtrącać i grać znawcy, ani pouczać bruneta w kwestii ewentualnych bójek. To już nie była jej sprawa.
- A ktoś mógłby pomyśleć, że w małym miasteczku ze spokojem można zająć się czymkolwiek… Ale dobrze, że jakoś sobie to poukładaliście. Goście w końcu mogliby się przestraszyć, gdybyś cały czas przyjmował ich w takim wydaniu - zażartowała, posyłając mu przy tym łagodny uśmiech. Sama nie wiedziała wiele o ewentualnych barowych zatargach rozgrywających się w miasteczku, ponieważ nie był to obszar jej zainteresowań. Pracując w zoo, nie ryzykowała też, że potencjalna konkurencja będzie sobie robić do nich wycieczki i w jakiś sposób się odgrażać. Nie znaczy to jednak, że wybrała sobie idealną branżę, ponieważ i ona miała swoje mankamenty. To właśnie z nimi Gemma próbowała walczyć, biorąc pod uwagę założenie fundacji.
Kiedy nawiązał do kury, Fernwell wykrzywiła usta w uśmiechu. Od ich rozstania minęło już w zasadzie tyle czasu, iż nic dziwnego, że nie panowały między nimi żadne niezręczności. Niemniej, cieszyło ją to, choć mimo wszystko nie zamierzała opowiadać mu swojego życia ze szczegółami. - On trzyma. Ja tylko czasami wyprowadzam ją na spacery. Wiedziałeś, że produkują specjalne szelki dla kur? - zapytała, spoglądając na bruneta z rozbawieniem. Moment później pokręciła lekko głową, tym samym dając mu do zrozumienia, że nie musiał odpowiadać. Skupiła się na jego kwestiach zawodowych, a później wypuściła głośniej powietrze. - Próbuję założyć fundację. Wydawało mi się, że jeśli ktoś chce pomagać, nie będzie to szalenie skomplikowane, ale jednak muszę przebrnąć przez masę papierologii i wszelkich formalności. To już ostatnia prosta, ale i tak boję się, że coś nie wypali - wyjaśniła, obserwując w międzyczasie Kumpla, który znalazł sobie jakiś wyjątkowo ładnie pachnący krzaczek. Najwyraźniej czuł się przy brunecie coraz pewniej.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
— Przestraszyć się? Nie żartuj. Byłem przekonany, że powojenne rany działają jak magnes — stwierdził, unosząc przy tym brwi, jakby podejście Gemmy bardzo go zaskoczyło. — Posiniaczona twarz i rozcięta warga to najlepszy makijaż dla mężczyzny — dodał, próbując przemycić nieco d u m y w tonie głosu, mimo że wcale nie czuł zadowolenia z powodu tego, co miało miejsce w Rudd’s. Przypadkowa bójka przypomniała mu, że nie ma niczego przyjemnego w bólu towarzyszącym każdemu przyjętemu ciosowi; dla odmiany te zadane dawały trochę satysfakcji, ale nie była ona warta mierzenia się z konsekwencjami. Jak na przykład uprzątnięcie baru czy konieczność zakupu nowego stolika na miejsce tego, który p r z y p a d k i e m został zniszczony.
— Teraz na pewno nie mówisz poważnie. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś sprzedaje szekli, żeby wyprowadzać drób na spacer — odrzekł, spoglądając na nią z wyraźnym zwątpieniem. Nie zamierzał dać się nabrać. Podobnie jak nie zamierzał wchodzić w szczegóły prywatnego życia, które układała z innym mężczyzną. Miała wszelkie prawo do prywatności, co więcej, nie był pewien, czy chciałby tego słuchać. — Ale zaciekawiłaś mnie. Kura potrafi panować nad pęcherzem? Wie, że może… rozumiesz… dopiero kiedy wyprowadzisz ją na dwór? — dopytywał, wiedziony ciekawością. Niewielką w tym rolę odgrywała również i d i o t y c z n a potrzeba ukazania, że kura to dość problematyczny pupil; mimo to Gem zdawała się uśmiechać nieco szerzej, kiedy o niej wspominała. Dziwnie było obserwować ją t a k ą po wszystkim, co wspólnie przeszli. Z jednej strony chciał cieszyć się jej szczęściem, a z drugiej ukazywało mu to, że chociaż sam również ruszył z miejsca, pozostawał daleko w tyle.
— Będę trzymał kciuki, żeby wszystko poszło zgodnie z planem — obiecał, przywołując psa bliżej siebie, kiedy z naprzeciwka pojawiła się grupa nastolatków. — Ten kraj niczego nie ułatwia, ale jesteś twarda. Wywalczysz to, czego pragniesz — dodał, wzruszając lekko ramionami, jakby wszystko, co powiedział, było bardziej niż oczywiste. Wierzył jej dobrym zamiarom. Skoro uważała, że działalność fundacji miała sens i była potrzebna, zapewne tak było.
— Opowiedz mi więcej o fundacji — poprosił, dając spokój wcześniejszym tematom.

Koniec <3
ODPOWIEDZ