Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Lało.
Lało straszliwie i nieprzerwanie od kilku dni. Mitchell jeszcze nigdy nie widział na żywo takiego deszczu. Albo inaczej: taki deszcz może i widział, ale jego skutków w obecnym wydaniu nie. A było strasznie. Za oknem dosłownie był Armagedon. Połamane drzewa, błoto i zalane drogi. Całe szczęście, że ich dom stał na lekkim wzniesieniu, więc w środku było sucho. Nie licząc pierwszego dnia opadów, gdy Mitch nie zamknął okna i musiał później spać na mokrym łóżku, no ale poza tym obyło się bez strat. Owce nie miały już tyle szczęścia, ale tym Mitchell się nie przejmował, bo miał teraz większe zmartwienie, niż zalane pastwiska.
Zalana droga. To był jego poważny problem, z którym się teraz zmagał. Przez te cholerne deszcze jego więzienie na tej farmie zamieniło się w prawdziwe... więzienie. Dosłownie, nie był w stanie się stąd wyrwać. Wczoraj próbował, ale skończyło się na tym, że brodząc niemal po pas w wodzie zgubił buta jakieś 500 metrów od bramy farmy. No i miał problem, bo za chwilę do tego Armagedonu za oknem dołączy Armagedon w jego ciele. Przedwczoraj wieczorem wziął bowiem ostatnią działkę hery i dziś zapowiadał się ciężki dzień, który najchętniej spędziłby skulony w łóżku pod kołdrą. Ale nie miał na to szans, bo trzeba ratować zasrane owieczki.
Korzystając z okienka pogodowego ojciec trzy razy prosił go o pomoc, z tym, że ostatni raz z prośbą za wiele wspólnego nie miał. Cóż, sprawa wyższej wagi, jak widać, bo do tej pory nigdy nie zmuszał syna do pomocy przy swojej trzódce.
Co więc mu pozostało? Tak jak stał zszedł na dół w nieświeżym dresie, w którym to kotłował się w łóżku ostatniej nocy. Blada twarz błyszczała mu od potu, a drżące dłonie próbował ukryć w kieszeniach bluzy. Oj chyba marna będzie z niego dziś pomoc, ale avanti!
- Miejmy to już za sobą - wychrypiał do ojca czekającego na niego na tarasie. - Co mam robić?


Aiden Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Ulewy w mieście wyglądają zupełnie inaczej. Tam większą część spadającej wody pochłania kanalizacja miejska, a nawet jeśli ta została źle zaprojektowana, to najwyżej drogi przez kilka godzin są nieprzejezdne. Na takich oddalonych od centrum terenach jest zupełnie inaczej, zeszły rok nie obfitował aż tak w ulewne deszcze, więc trzeba przyznać, że i Aiden był zaskoczony niekończącą się falą utrudnień. Nieprzejezdne drogi i przerwy w dostawie prądu, to problemy, które dla takiego mieszczucha, jakim w przeszłości był Thompson, jeszcze do niedawna wydawały się utrudnieniami rodem z poprzedniej epoki. Jednak to nie problem z dojazdem do najbliższej piekarni okazał się najpoważniejszym kryzysem do zażegnania.
Tereny położone tuż przy drodze przejazdowej, zaczęły podmakać już kilka dni temu. Jednak dom znajdował się dosyć daleko od tamtego miejsca, więc początkowo Aiden nie przewidywał żadnych poważnych problemów. Po prostu będzie trzeba przeczekać tych kilka dni, co z dzieciakami pod jednym dachem nie było takie proste, ale umówmy się, inni mają teraz znacznie poważniejsze problemy.
Nawet lekarz zdawał się nie przejmować tym tak bardzo, co być może któreś z jego dzieci. Tym bardziej że dziś rano, podczas swojego już zwyczajowego obchodu z Peggy, okazało się, że przed domem co prawda poziom wody się nie podnosi, ale już pastwisko za nim zaczęło podmakać. Było to o tyle problematyczne, że dodzwonienie się w tym czasie na linie alarmowe graniczyło z cudem, a owce nie mogły czekać kilku czy nawet kilkunastu godzin, aż zwolni się któryś z wozów strażackich i przyjadą odpompować wodę. Zresztą jeśli miałoby padać jeszcze przez kilka dni, a prognozy na to wskazywały, to byłoby to tylko doraźne rozwiązanie.
Stąd też potrzebna była szybka decyzja. Aiden musiał zbudować nową zagrodę tuż przy domu i zamontować, chociażby wiatę dla zwierząt, by miały gdzie się schronić. Praca w pojedynkę znacznie wydłużała cały proces, nawet jeśli chodziło tylko o zbicie kilkudziesięciu desek na tymczasowe ogrodzenie. Dlatego raz poszedł do Mitcha — został zignorowany, drugi raz poszedł — chłopak spał albo udawał, że śpi. Za trzecim razem już nie wystarczyło mu cierpliwości, aczkolwiek nie sądził, by miałoby to cokolwiek odmienić. Stąd też na jego twarzy wymalowało się zdziwienie, gdy jednak dostrzegł na ganku rudowłosego.
- O, ktoś tu się w końcu wyspał. - skomentował, ocierając rękawem koszuli, zroszoną deszczem twarz. Teraz z nieba kapała ledwie mżawka, to najlepszy moment na dokończenie pracy i przeprowadzenie owiec. - Trzeba dokończyć ogrodzenie i potem przenieść małe na nowe miejsce. Całą resztą już sam się zajmę. - powiedział rzeczowo. Kilka tygodni temu urodziła się para małych owieczek. Zwierzęta stawiały dopiero pierwsze kroki i to dla nich to załamanie pogody było najbardziej niebezpieczne.

Mitchell Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Gdyby Mitch ostatnimi dniami trochę częściej myślał trzeźwo, pewnie te wszystkie utrudnienia zrobiłyby na nim większe wrażenie, bo póki co odczuł tylko to, że nie mógł się stąd wydostać. Nie było pradu? Chyba nawet nie zauważył.
- Ta, bardzo - odpowiedział markotnie na to pełne ironii stwierdzenie ojca, że w końcu się wyspał. Rozejrzał się półprzytomnie dookoła. Popatrzył na błoto i na deski, które jego ojciec zdążył już w jakieś części przynieść, a potem w końcu i na niego próbując złączyć wszystkie kropki. I że niby ma jeszcze nosić owce po tym błocie? Przecież on padnie w połowie drogi i się utopi w kałuży. W normalnych warunkach pewnie byłoby to dla niego trudne, a dziś, gdy był niedysponowany i już samo wstanie z łóżka było dla niego przeogromnym wysiłkiem, całe to przedsięwzięcie było niewykonalne. Pocił sie i miał dreszcze, usta wyschły mu na wiór, zaczynało go mdlić, a ciało powoli wysyłało pierwsze sygnały bólu. Potrzebował kolejnej działki, a nie zabawy w Boba budowniczego i doktora Dolittle.
- Źle się dziś czuję. Możemy to przełożyć? - zapytał w końcu zupełnie nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Mieli bardzo mało czasu przed kolejnym oberwaniem chmury i powinni jak najszybciej zabrać się do roboty. Tylko, że naprawdę była to ostatnia rzecz, na jaką miał ochotę. No i zapewne najbliższe dni nie przyniosą mu poprawy, a będzie tylko gorzej.
- Albo zatrudnij kogoś, stać Cię - rzucił kolejnym głupim pomysłem chwytając się brzytwy. Może i Thompsona stać było na wynajęcie złotej rączki, tyle, że dziś pewnie było to niemożliwe ze względów technicznych. Po pierwsze nikt tu nie dojedzie, a po drugie pewnie wszystkie złote rączki mają dziś ręce pełne roboty.
Po minie ojca jednak stwierdził, że jest na przegranej pozycji. Zrezygnowany czekając więc na dalsze instrukcje wyciągnął drżące dłonie z kieszeni. Paznokcie znowu miał poobgryzane do krwi, zupełnie jak w dniu, w którym Aiden odbierał go ze szpitala w Sydney.


Aiden Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Kiedy się jest oderwanym od rzeczywistości, to trudno się dziwić, że ktoś nie zdaje sobie sprawy z tego, co go otacza. Ta zasada zresztą ma po części zastosowanie również w przypadku Aidena, bo poświęca wielu różnym osobom i rzeczom tyle uwagi, że nie dostrzega u syna dosyć oczywistych syndromów świadczących o powrocie przez niego do nałogu. Choć Thompson chce, żeby wszystko się poukładało, to w praktyce nie jest to już takie proste i Mitch, jego problemy z narkotykami zwyczajnie go przerosły. Zarówno na poziomie rodzicielskim, jak i medycznym, zwyczajnie sobie nie radzi.
Czy Aiden zdaje sobie z tego sprawę? Trudno, żeby nie, skoro w ciągu tych kilku miesięcy, które spędzili wspólnie pod jednym dachem, nie udało im się przeprowadzić nawet jednej pozbawionej wzajemnych pretensji i docinek rozmowy. To ogólnie dosyć dobijające, kiedy okazuje się, że wszyscy w Twoim otoczeniu są lepszymi rodzicami, niż ty. Może jedynie matka bliźniaków ostatnio dorównuje lekarzowi w biegu po tytuł najbardziej nieudolnego rodzica.
- Jutro może być już za późno. Ale pewnie, wracaj do domu, co się będziesz przejmował. Tylko może byś skontaktował się z lekarzem, skoro od kilku dni jest ci gorzej. - zasugerował. Trzy razy już prosił syna o pomoc, jeśli to dla niego niewystarczająco i generalnie nie interesuje go nic ponad czubek własnego nosa, to Aiden nie zamierza błagać o pomoc. Jakoś sobie poradzi, najwyżej złapie go kolejna fala deszczu. Z cukru nie jest, nie rozpuści się, tylko po prostu praca w pojedynkę jest trudniejsza. Jednocześnie nie miał ochoty szarpać się z synem po raz kolejny, po prostu nie miał już na to siły, więc w duchu chyba nawet liczył, że chłopak wyjątkowo go posłucha i wróci do swojego pokoju.
- Jasne, już wyjmuję prywatny helikopter z hangaru i lecę po cieślę. Że też sam nie wpadłem na ten pomysł. - postukał się palcem w skroń. Chwilę potem pokręcił głową z rezygnacją i ruszył w kierunku tej sterty desek, którą zdążył już znieść.
Zatrzymał się po kilku krokach i odwrócił w kierunku tarasu. Chłopak wciąż tam stał, a Aiden patrząc przez niego przez jakiś czas, dostrzegł kilka podejrzanych syndromów. Z tej odległości nie był w stanie zajrzeć w źrenice syna, te mogłyby mu dać jednoznaczną wskazówkę. Teraz natomiast mógł się jeszcze łudzić, że to przeziębienie. W końcu przy takiej pogodzie nie tak trudno złapać jakieś choróbsko.
- To co, mogę liczyć na to, że podtrzymasz deski, z których będę zbijał konstrukcję? - zapytał.

Mitchell Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
To raczej Mitch zasługiwał na tytuł najgorszego dziecka roku. Aiden starał się, próbował mu pomóc, wyciągał pomocną dłoń... A co robił ten niewdzięczny gnojek? Kąsał tę dłoń. Od samego początku nie próbował zmienić swojego nastawienia, na wszystko był na "nie", złośliwie robił ojcu na złość. Zdecydowanie zasługiwał na nagrodę dupka roku, a Aiden powinien dostać jakieś odznaczenie za cierpliwość, bo to cud, że jeszcze nie wybuchł i nie wziął syna za fraki. I wcale nie powinien brać do siebie tego, że nie zauważył u syna zmian, skoro Mitch doszedł do perfekcji w unikaniu ojca. I siostry. I wszystkich.
- Przejmuję się - mruknął naburmuszony. - Ty jesteś lekarzem, daj mi coś
Najlepiej metadon, nie? W prawdzie Aiden był chirurgiem plastycznym, ale przecież przed specjalizacją zajmował się interną, prawda? Chyba nie zapomniał co i jak? A może zapomniał i dlatego nie dostrzega teraz, że syn wcale nie ma grypy, bo choć wszystkie objawy mogłyby na to wskazywać, to wielkie jak spodki źrenice mówiły same za siebie.
- Masz jeepa... - idioto chciałby dodać, ale ugryzł się w język. Helikopter wcale nie był potrzebny, choć pewnie wiele by ułatwił.
- Gdybyś tylko mi go pożyczył... Pojechałbym do tego pieprzonego lekarza - wycedził przez zęby i otarł rękawem bluzy wilgotne od potu czoło, bo choć jeszcze nie wyściubił nosa spod dachu to wyglądał, jakby zdążył już zmoknąć. Oczywiście, że Mitch do lekarza by nie dojechał nawet, gdyby Aiden w końcu zdecydował się dać mu kluczyki. Już to przerabiali tyle razy, ale ojciec nadal mu nie ufał. Jak widać słusznie.
Cóż pozostało biednemu Mitchellowi? Przytaknął ojcu w odpowiedzi i poszedł za nim. Jak zbity pies na ścięcie.
No pomógł mu, bo co niby miał zrobić? Wysłuchiwać do końca życia, że olał owieczki w potrzebie? No, pomógł to może trochę za dużo powiedziane, bo pomoc z niego była marna. Trzymał mu te cholerne deski zgodnie z instrukcjami, ale ręce trzęsły mu się tak bardzo, że nie był w stanie utrzymać ich równo w jednym miejscu. No ale jakoś im szło do momentu, aż złapał go w udo tak silny skurcz, że odruchowo chwycił się za nie upuszczając dechę prosto na stopę ojca.
- Przerwa... Proszę, zróbmy przerwę, już nie mogę - jęknął zwijając się z bólu przez ten potworny skurcz, który bezskutecznie próbował rozmasować. Naprawdę z każą chwilą czuł się coraz gorzej.


Aiden Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Tak naprawdę, to żaden z nich nie jest tutaj bez winy i odpowiedzialność, przynajmniej za tę część dotyczącą relacji między ojcem a synem, leży gdzieś pośrodku. Aiden teraz się stara, ale przez poprzednie lata faktycznie stawiał pracę na pierwszym miejscu. Co prawda myślał przy tym, że dzieciaki są w tym czasie w najlepszym dla nich miejscu, czyli u własnej matki, ale to nie zmienia faktu, że mógłby starać się być lepszy. Teraz szala win faktycznie przechyla się na stronę Mitcha, ale to nie wzięło się znikąd i choć straszy Thompson, jest tego świadom, to nie jest w stanie nic zrobić, bo nie ważne, w którą stronę zrobiłby krok, to bardzo szybko spotyka się ze ścianą.
- Nie mam niczego, czego nie dostałbyś w aptece bez recepty. Jeśli chcesz, to w kuchni jest parę leków. - wzruszył ramionami. Aiden w swojej domowej apteczce miał tylko środki na wszelkie objawy przeziębień i jakieś tam rzeczy, które potrzebne są przy odkażaniu i opatrywaniu ran. Nic stamtąd nie ginęło od przyjazdu Mitcha, ale to może dlatego, że trudno jest się naćpać takimi lekami, a jeśli wziąłby za dużo ibuprofenu, to skończyłoby się to rychłymi problemami z nerkami i wątrobą. Takie rzeczy nawet student pierwszego roku medycyny musiał wiedzieć.
- Co z tego, skoro wszyscy w okolicy mają pełne ręce roboty? Nie zawsze pieniądze załatwiają wszystko. Pożyłbyś trochę tutaj naprawdę, to byś już się zorientował, jacy są tutejsi ludzie. - rzucił. Aiden po tym roku i kilku miesiącach zaczął dostrzegać pewne wspólne cechy mieszkańców tej części miasteczka. Jeśli czegoś miał być pewien, to tego, że nie rzucą swoich obowiązku dla kilku stów. Powiedzą, że przyjdą, jak już wszystko załatwią, chociażby ze względu na własną dumę.
- Pojedziemy razem. - stwierdził. Skoro syn zdecydował mu się pomóc, to i Aiden nie może pozostać mu dłużny. Zresztą faktycznie martwił się o chłopaka i wizyta u lekarza wydawałaby się niegłupim pomysłem, gdyby nie fakt, że z tej odległości można było dostrzec coraz więcej syndromów odstawienia.
- Cholera, Mitch. - zaklął, czując niespodziewany ból w stopie. Odłożył w tym momencie wszystko, co miał w rękach i pokuśtykał parę kroków, aż w końcu do rozchodził. - Usiądź. - wskazał na stertę ułożonych jedna na drugą desek. Kiedy już rudowłosy to zrobił, Aiden po raz kolejny skupił wzrok na synu i z przejęciem do niego podszedł, by dotknąć dłonią jego czoła. Teraz już wyraźniej nie mógł widzieć jego oczu. - Brałeś coś Mitchell? - zapytał oskarżycielskim tonem, z którego to w mgnieniu oka zniknęła cała troska. - Co się pytam, to oczywiste, że coś brałeś. Kiedy i od jak dawna? - zadał właściwsze pytania.

Aiden Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
To, że dawniej ojciec stawiał pracę na pierwszym miejscu nie ruszało go tak bardzo, jak nowa rodzina, którą założył. Od dziecka przyzwyczajony był do lekarskiego trybu życia rodziców, ale faktu, że ojciec miał nowy dom i nowego syna, z którym spędzał więcej czasu niż z nim... tego nie był w stanie mu wybaczyć i pewnie nie wybaczy, do póki tego nie przerobi z jakimś dobrym terapeutą. To siedziało w nim zdecydowanie za głęboko.
- Nie chcę - mruknął. Oczywiście, że już dawno zajrzał do szafki z lekami. Dawno, dawno. Ibuprofen go nie interesował, ale inne rzeczy już tak. Bo niemal każdy student pierwszego roku medycyny, a szczególnie taki student pokroju Mitcha wiedział, że syropki na kaszel mają różne magiczne składniki. I na przykład taki syrop na suchy kaszel ma w składzie kodeinę. A taki syropek na stany zapalne gardła ma halucynogenny dekstrometorfan. Z kolei leki na zatoki zawierają pseudoefedrynę. W odpowiednio dużych ilościach mogą dać niezłego kopa. A szczególnie w połączeniu z alkoholem lub innymi lekami. Niestety, żadnego z powyższych leków Mitch nie znalazł w domowej apteczce, a przynajmniej nie w ilości, która pozwoliłaby mu coś odczuć.
Olał ten wywód ojca na temat mentalności sąsiadów. Miał to gdzieś, nie chciał tu mieszkać, nie chciał poznawać tych ludzi i nie chciał mieć z nimi nic do czynienia. Nie pasował tu i nie chciał się dopasowywać. Nie chciał... a jednak był ktoś, dla kogo powoli zmieniał zdanie.
- Nie! - powiedział trochę zbyt stanowczo, ale szybko się zreflektował. - Nie... Ja sam. Masz za dużo na głowie - mruknął zaciskając zęby, bo ból stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Czy ktokolwiek wyobrażał sobie teraz Mitcha za kierownica jeepa? Przecież przy pierwszym niespodziewanym skurczu skończyłby na drzewie, albo utopiłby się na zalanej drodze. No ale przecież nie mógł pozwolić na to, by ojciec zawiózł go do lekarza, bo to groziło dekonspiracją. Ta, jakby teraz sam się nie zdradził, nie?
Usiadł posłusznie wciąż rozmasowując i uciskając bolące udo, a gdy ojciec do niego podszedł naprawdę starał się jak mógł, by odwrócić wzrok.
- Nie! - zaprzeczył po raz kolejny w ciągu tej krótkiej chwili. Ale hej, teraz nie skłamał, bo przecież dziś nic nie brał. Nie brał nic od dwóch dni. Gdyby brał, to nie byłoby teraz tej rozmowy, bo nie miotałoby nim jak szatan. A miotało, oj miotało.
- Nic nie brałem! Dlaczego ciągle mi nie wierzysz?! - wybuchnął wstając gwałtownie (na tyle gwałtownie, na ile pozwalał mu ten cholerny skurcz). Cóż, póki co Mitch nie dawał za wiele powodów, by ojciec mógł obdarzyć go swoim zaufaniem, więc skąd to zdziwienie?
- Kończmy to durne ogrodzenie, zanim znowu zacznie padać - wycedził przez zęby i powoli poszedł w stronę niedokończonego płotu chcąc odwrócić uwagę ojca od swojej osoby. Może jakimś cudem by mu się to udało, gdyby nie to, że nawet do tego ogrodzenia nie doszedł. Zatrzymał się gdzieś w połowie drogi i zwymiotował soczyście pochylając się dosłownie w ostatniej chwili, a i tak nie uratowało to go przed obrzyganiem się. Koniec pracy na dziś.

Aiden Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Z tym spędzaniem czasu z nowym synem, to też tak bez przesady. Nie stali się najlepszymi kumplami z synem Charlotte, chociaż faktem jest, że w okresie dorastania jego pasierb sprawiał mniej kłopotów, niż własne dzieci Aidena. Jednocześnie był świadom tych wszystkich niezrozumiałych na pierwszy rzut oka (czasem na dziesiąty też nie) mechanizmów zachodzących w ludzkiej psychice. Nie negował tego i byłby przeszczęśliwy, gdyby któregoś dnia Mitchell zszedł po schodach do salonu i oznajmił, że chciałby pójść na terapię. Gdyby nie fakt, że rodzina nie powinna chodzić do tego samego psychoterapeuty, bo to część ich etyki wykonywanego zawodu, to sam poszedłby na kilka rozmów. Nie sądził, by w Lorne Bay było zbyt wielu specjalistów w dziedzinie psychoterapii, ale w Cairns już nie powinno być tak słabo pod tym względem. No i też żyjemy w dobie teleporad, więc pewnie na sesję terapeutyczną też da się zapisać przez zooma.
Mitch zawsze mógł wrócić do Sydney czy pojechać gdzieś, gdzie mieszkałoby mu się dużo lepiej, niż w Lorne Bay. Wiązałoby się to jednak albo z podjęciem porządnego leczenia, albo z odcięciem od rodzinnych pieniędzy. Thompsonowi trudno byłoby to przełknąć, ale gdyby jednego dnia syn tak bez słowa wyjechał, to najprawdopodobniej zamroziłby te wszystkie pieniądze, które przecież od lat kiełkują na lokacie dla obojga jego dzieci. Chłopak byłby zdany wówczas sam na siebie i Aiden postrzega to, jako jeden z głównych powodów, dla których rudowłosy wciąż zajmuje pokój na piętrze. Już pomijając fakt narkotyków, Mitchell sprawia wrażenie zwyczajnie leniwego i to może w jakimś stopniu wynikać ze sposobu wychowania.
- Nie pytam, czy teraz? Nie rób ze mnie idioty. Wiem, co jest na rzeczy. - nie dał się wybić, chociaż trzeba przyznać, że Mitchell zrobił wiele, aby rozproszyć uwagę mężczyzny. Potem już wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Aiden nie zdążył nic powiedzieć, ani nawet odwrócić się w kierunku chłopaka, a już słyszał ten specyficzny odgłos, jaki towarzyszy torsjom. Kiedy podszedł do syna, było już po wszystkim, trawę zdobiły wymiociny. Deszcz je pewnie szybko spłucze, bo właśnie znów zaczynało kropić.
- Jedziemy do szpitala. - zarządził. Nie zakładał, że jakiekolwiek słowa mogłyby go powstrzymać. A wymiociny nie były dla niego niczym obcym, dlatego zasygnalizował, ażeby syn się na nim wsparł, nie przejmując się tym, że mógłby się ubrudzić. Wiadomo, fajnie jest mieć na sobie nieskazitelnie czysty uniform, ale w pracy zawodowej zdarzały mu się przeróżne sytuacje. - Zrobią ci badania i przy okazji testy. - dodał. Zasyfiony samochód to już inna rzecz, ale jakoś to przełknie, byle tylko Mitchell do niego wsiadł.

Mitchell Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Może i Aiden nie zakumplował się jakoś specjalnie z synem Charlotte, ale zdecydowanie spędzał z nim więcej czasu niż z własnymi dziećmi, które widywał tylko w weekendy, i co trzeba zaznaczyć, nie wszystkie. I ta świadomość mu wystarczyła. Nie miał ojca obok, gdy go potrzebował. Tylko tyle i aż tyle. A gdyby Aiden był przy nim, gdy dorastał, to dobrze wiedziałby, że ostatnią rzeczą, jaką można powiedzieć o jego synu jest to, że jest leniwy. Nie jest i nigdy nie był. Zawsze był cholernie ambitny i pracowity, zawsze chętnie pomagał w domu i wcale nie musiał być do tego zmuszany. No i był niemal chorobliwym pedantem, zawsze miał wszystko ułożone pod linijkę. Tylko teraz się popsuł. Prochy i depresja zawsze idą w parze. Czasem nie miał siły i ochoty wstać z łóżka, a wstawał tylko po to, by zdobyć nową działkę. To nie z lenistwa spędzał całe dnie zamknięty w swoim pokoju. Nie z lenistwa leżał godzinami na tarasie i gapił się bezmyślnie w drzewo. No ale nie zrozumie tego ten, kto tego nie doświadczył na własnej skórze. A gdyby tylko zebrał w sobie chęci, i przede wszystkim gdyby tylko miał kasę, to z całą pewnością wróciłby do Sydney. Ale jak niby miał to zrobić? Na pieszo? Nie ma ucieczki z tego zadupia.
- Nic nie brałem - wychrypiał dalej uparcie trzymając się swojej wersji, choć jego odruchy zdradzały go, bo bezwiednie złapał się za przegub lewej ręki. Wystarczyłoby, żeby Aiden podwinął mu rękaw bluzy, z którą nie rozstawał się mimo dość ciepłej pogody, a już żadne słowa nie byłyby więcej potrzebne.
- Nie chcę - jęknął i zaparł się nogami, ale finalnie dał się poprowadzić do samochodu. Bo przecież i tak w tej chwili nie miał żadnych szans w szarpaninie z ojcem. Zapewne gdyby tylko chciał, Aiden zarzuciłby sobie syna na ramię niczym worek kartofli. Nie był ciężki, ostatnio znowu schudł, pewnie niejedna owieczka Aidena była cięższa. A propos.
- A owce? Mieliśmy je ratować - wymamrotał potykając się o własne nogi i pewnie nie raz by upadł, gdyby ojciec go nie podtrzymywał. Tuż przed samym wejściem do samochodu znowu nim trząchnęło i puścił kolejnego, barwnego pawia opierając się o maskę. Na szczęście tym razem zabrudził tylko podjazd. Chcąc nie chcąc wgramolił się w końcu na tylną kanapę, na której zwinął się w kłębek. Kto wie, może jak juz dojadą do Carins, to uda mu się nawiać?


Aiden Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Thompson może i faktycznie przez całe lata nie miał czasu poznać syna, bo zawsze była praca i życie towarzyskie, które tak naprawdę też było jednym z aspektów budowania kariery zawodowej, ale teraz to Mitch się zabarykadował. Choćby Aiden nie wiadomo, ile prób podjął, to te zawsze kończyły się fiaskiem. Najpierw krzyki, potem trzaskanie drzwiami, a na samym końcu unikanie i nieodzywanie się przez przynajmniej kilka dni. Trudno w takich okolicznościach zauważyć, że ktoś choruje na depresję. Dużo łatwiej wytłumaczyć to sobie humorami i wiecznym szukaniem dziury w całym.
- Tak? To podwiń rękawy. - rzucił. Nawet człowiek niebędący lekarzem, byłby w stanie w tej sytuacji dodać dwa do dwóch. A tutaj już nie chodziło tylko o typowe objawy dla syndromu odstawienia, ale też o pewne gesty, postawę chłopaka. Chociażby to złapanie się za nadgarstek. Co prawda do Aidena dopiero teraz odarło, dlaczego Mitch ciągle chodzi w tych przeklętych bluzach, ale lepiej późno, niż wcale, a już na pewno lepiej późno, niż za późno.
- Dzisiaj nie chcesz, ale mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz i będziemy mogli porozmawiać o tym, dlaczego to takie istotne. - mówił w drodze do samochodu. Właściwie był w szoku, że syn się na nim wsparł. Do tej pory stronił od nawet najdrobniejszego kontaktu.
- Najpierw musimy ratować Cię, synu. Myślę, że owce nie będą miały mi tego za złe. - powiedział. Może zabrzmiało to teatralnie, ale po tych kolejnych kilku minutach miał już pewność, że podjął właściwą decyzję. Spojrzał jeszcze kontrolnie na zwierzęta, oceniając na szybko, jak wygląda ich sytuacja. Miały suche schronienie w razie nadejścia kolejnej nawałnicy. Woda nie powinna podejść tak wysoko w ciągu tych kilku godzin, bo zakładał, że mniej więcej tyle to potrwa. Bez skrupułów zamierzał wykorzystać wszystkie znajomości i to tylko ze względu na owce, ale również, a może raczej przede wszystkim dlatego, że niepokoił się stanem Mitcha. Miał też już dosyć bezsilności i nie ważne, jaki byłby wynik testów, to przynajmniej będzie miał pretekst do poczynienia jakichś kroków. Tak w ostateczności na szali stało przecież życie Mitchella.
Po kolejnej fali torsji chłopak w końcu wczołgał się na tylne siedzenie. Aiden tylko poszedł po kluczyki do samochodu i już po chwili siedział za kierownicą. Nim jeszcze zapiął pasy bezpieczeństwa, odwrócił się za siebie, by skontrolować stan syna. Nadal był w samochodzie, to był już jakiś postęp i może nawet dawało niewielki cień nadziei, że tym razem chłopak nie będzie się buntował przed podjęciem leczenia. Powszechnie wiadomo było, że nadzieja matką głupich, ale Aiden potrzebował teraz czegoś, czego mógłby się uczepić.
Na szczęście auto było przystosowane do ciężkich warunków, więc nieutwardzone wiejskie ścieżki pokonali bez większych utrudnień, potem było już łatwiej, chociaż pod tym jednym względem.

Mitchell Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
ODPOWIEDZ