wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron jest daleki od nałogów, a już hazard wydaje mu się być tak bardzo odległy, jak to tylko możliwe. Nigdy nie był w kasynie, gry losowe nie są dla niego, nawet obstawianie wyników rozgrywek sportowych go nie pociąga, bo też nie interesuje się na tyle żadnym sportem, by mieć wystarczającą wiedzę, ażeby skutecznie obstawiać. Z innych nałogów, to może ewentualnie jakieś uzależnienie od kofeiny, ale powiedzmy sobie szczerze, taki problem, to nie problem.
- Chyba na czole i zrobią nam pamiątkowe zdjęcie na korkową tablicę. - uśmiechnął się. Nawiązywał do tej anegdoty, w której dziecko mówi rodzicom, że chciałoby sobie zrobić tatuaż, no i w łagodniejszej wersji odpowiedź brzmiała, zrób sobie na czole, a w tej nieocenzurowanej na dupie. Barnard nigdy nie wpadł na pomysł tatuażu, ale te teksty są na tyle kultowe, że dziś chyba każdy może powiedzieć, że kojarzy ten tekst.
- Banalne, ale może być. - skinął głową. Ani przez moment nie pomyślał, że ta rozmowa toczy się w poważnym tonie. Zakładał, że kobieta nie zostawiłaby go ot tak, chociażby przez sam fakt na łączącą ich nić sympatii, ale również przez jakieś tam zasady, którymi kieruje się w życiu. Aaron np. nigdy nie zostawiłby osoby, z którą się umówił, dla przypadkowo napotkanej kobiety. Nawet jeśli byłoby to tylko spotkanie z siostrą.
- Nigdy nie działałem dobrze pod presją, ale opowiedz, jak to widzisz. Hmm, Cherry? - dopytywał, bo widział, po oczach kobiety, że trybiki w jej głowie mocno pracują. Bez sensu byłoby, gdyby zostawiła to wyłącznie dla siebie.
Co do słów mężczyzny, to jako dzieciak miał okropną koordynację, wówczas każda taka akcja skończyłaby się narobieniem zamieszania i ściągnięciem na siebie jeszcze większej uwagi. Dziś prawdopodobnie jest lepiej, co w sumie udowodnił sobie na klasycznych nartach, a zaraz może i te wodne go nie pokonają. Jednak na skok po figurkę jednak by się nie odważył.
Aaron przez większość czasu był tak skupiony na próbach nienapicia się wody ze zbiornika, że niewiele widział z tego kibicowania Whitehouse. Kilka razy spojrzał w jej kierunku, ale to było właściwie tyle. Wyszedł z wody cały przemoknięty, zmęczony, ale też pełen pozytywnej energii, to chyba te endorfiny. Uśmiechał się więc do przyjaciółki.
- Dobrej zabawy. Nie zrażaj się początkowymi niepowodzeniami. - zawołał za długowłosą. Swoją drogą Cherry musiała mieć jakoś upięte te swoje kasztanowe pukle. Bo gdyby wpadła pod wodę, to splątane włosy mogłyby być dodatkowym utrudnieniem.
Aaron trochę się przejął, kiedy Cherry przez dłuższy moment nie wyszła ponad powierzchnię wody, podszedł nawet do samego brzegu. Na szczęście po chwili podjęła kolejną próbę, na co Barnard odetchnął z ulgą.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

W takim razie jak się kiedyś zbiorą do jakiejś metropolii to Cherry nie omieszka przed zaprowadzeniem Barnarda do jakiegoś kasyna by poczuł tę nutkę adrenaliny i zobaczył jak to jest. Wiedziała że w takich miejscach istniało szczęście nowicjusza, które było zamierzonym chwytem na zachętę by takowy klient zjawił się w tym miejscu ponownie i tym razem stracił trochę kasy. Dlatego oni już by nie przyszli drugi raz, tak to sobie spryciula zaplanowała ot co.
- Tak tak, wzór na całe czoło, a nie tylko kropka jak u Hindusek. - nie mogła się nie roześmiać, więc po chwili kobieta śmiała się do rozpuku przecież, bo niestety miała to do siebie że zwizualizowała sobie ten tatuaż na całym czole. To już ten na tyłku, a konkretniej na pośladku wydawał się jej bardziej realny niż przykładowo taki pająk na czole. Potrzebowała zatem chwili by się uspokoić i się nie śmiać, ale śmiech to zdrowie przecież więc nie było czym się do końca tak przejmować.
- Mianowicie widzę to tak że musimy pod osłoną nocy zniszczyć monitoring, który jest skierowany w stronę figurki, następnie kradniemy figurkę i tak po dwóch dniach podrzucamy ją komuś, kogo nie znosimy, tym samym wszelkie podejrzenia z nas spadają i nikt by się nie dowiedział, że to nasza sprawka. Można by było jeszcze zadzwonić na policję i zgłosić że ten sąsiad zachowuje się podejrzanie i warto by było go sprawdzić, ale ja bym tego ostatniego już wolała nie robić. - w końcu ona nie była kapusiem, by rozpowiadać że sąsiad to parszywy złodziej figurek należących do miasta. Na pewno Aaron nie uwierzy, że tak paradoksalny pomysł, niczym z jakiegoś filmu dotyczącego kradzieży zagościł w głowie jego przyjaciółki.
- Dam radę, w końcu jestem stworzona do pływania i ujarzmiania deski. - skoro potrafiła jeździć konno, a także ciągnikiem, to pływanie na desce nie powinno być dla niej jakimś dużym wyzwaniem, a przynajmniej tak to sobie powtarzała. Potem jednak zaczęły się schody, ale Whitehouse wiedziała że nie może się poddać, bo tylko tak wszyscy bliscy będą z niej dumni. Dlatego wkrótce wróciła na ląd, ale wcale nie poszło jej tak rewelacyjnie, jak to sobie obiecała.
- Jednak nie było to takie proste. - stwierdziła zmęczona i opadła na piasek, nie zważając na to, że ten przyklei się do jej mokrego kostiumu i włosów. Niestety tych swoich długich brązowych i pięknych włosów nie związała, więc były one mokre i już wiedziała doskonale że rozczesywanie ich potrwa w nieskończoność. Ale chwilowo tym się nie przejmowała, musiała poleżeć i przede wszystkim odpocząć, bo czuła wszystkie swoje mięśnie jakie miała i o jakich istnieniu nie miała dotychczas pojęcia.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Jak na porządnego mężczyznę przystało, Aaron powinien chociaż raz w życiu wybrać się do świątyni hazardu i rozpusty, a tymczasem nawet w prowincjonalnym Shadow nigdy nie był. Jego kumple jakoś nie organizowali tam wieczorów kawalerskich, a on swojego wcale nie świętował.
- Taka miniaturka jest dla słabych. - podsumował. Nie miał nic przeciwko temu, że Cherry się śmieje. On sam również się śmiał, choć może nie ze swoich słów, a bardziej dlatego, że śmiech kobiety był zaraźliwy. Kiedy taka głupawka dopada dwójkę osób, to znaczy, że mają ze swoją mocną więź, że czują się dobrze w swoim towarzystwie, niewiele ich krępuje (jeśli chodzi o tematy rozmów), no i są w stanie zrozumieć się praktycznie bez słów.
Barnard nigdy jakoś bardzo nie marzył o tatuażach. Żaden z jego ulubionych bohaterów literackich ich nie miał, a to byli jego idole w młodości, więc też jako nastolatek nie poszedł do rodziców z pomysłem zrobienia sobie pierwszego tatuażu. Pewnie gdyby fascynował się muzyką i chciałby zostać światowej sławy basistą czy tam frontmanem rockowego zespołu, to dorobiłby się do dziś z dwudziestu tatuaży. Tymczasem ma trzydzieści cztery lata i nadal nie wpadł na pomysł naznaczenia swojej skóry tuszem. No, przynajmniej nie tak na stałe, bo to, ile razy poplamił się już tuszem z pióra, już dawno przestał kontrolować.
Co do kariery muzycznej, to i tak jakoś nie widział siebie w rocku, czy tak popularnym dziś rapie. Gdyby jego rodzina była bardziej zamożna, a w ojcu stereotypy o prawdziwym mężczyźnie nie zostałyby zakorzenione tak bardzo, to mógłby pójść do szkoły muzycznej i uczyć się gry na fortepianie albo skrzypcach. Muzyka klasyczna bardziej pasowała do jego postawy i osobowości.
- Czyli co? Musielibyśmy się pospieszyć i zrobić to jeszcze przed początkiem roku akademickiego albo w jakiś wolny weekend, bo widzę, że zapowiada się dłuższa akcja. - powiedział poważnie, jakby w głowie wertował właśnie swój kalendarz, choć tak naprawdę, to był w stanie zapamiętać nawet tego, co ma do zrobienia w przyszły wtorek. - Pomyślałem tylko, że lepiej byłoby podrzucić ją jednak komuś, kogo pół miasteczka nie lubi, a nie tylko my. To zmniejsza prawdopodobieństwo, że nas złapią. - zabawnie było zachowywać się jak ekipa Scooby-Doo, tylko że po drugiej stronie barykady. Oby nie było w Lorne Bay takich nieznośnych dzieciaków, które odkryją, że to oni stoją za niecnym występkiem.
- Nic Ci się nie stało? - zapytał z przejęciem, gdy tylko Cherry wróciła na ląd. Nie można zaprzeczyć, że zmartwił się, kiedy kobieta tak mocno przydzwoniła o wodę, miał tylko nadzieję, że nie uderzyła się o deskę, to mogłoby spowodować jakieś rozcięcie, krwawienie, itd.
Po chwili przysiadł obok przyjaciółki i nic już nie mówił, dając jej chwilę wytchnienia. Ekscesów na dziś to im zdecydowanie wystarczy i kradzież figurki faktycznie będą musieli odłożyć na inny dzień.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Musi on to zatem koniecznie zmienić i Cherry by mu w tym pomogła, ale ona to nie ma czym za bardzo grać żeby brać udział w lewych interesach w Shdow. A gdy oboje wpadli wręcz w głupawkowy szał to naprawdę Cherry poczuła, że między nimi jest naprawdę ogromna więź i rozumieli się w tym momencie bez słów, które były zbędne przy tej salwie śmiechu u obojga. A sama Cherry marzyła o wielkim tatuażu na plecach, jednak nie miała pomysłu co by to mogło być, ale ewidentnie miało być to coś dla niej ważnego. Jednak kobiecie szybko zmieniły się życiowe priorytety i szatynka zdała wręcz sobie sprawę z tego, że to co kiedyś wydawało się dla niej ważne, obecnie było zwykłą błahostką. A co teraz było dla niej ważne? Ciężko było jej to określić, stąd jej ciała nadal nie zdobiły żadne tatuaże, ale być może zrobi sobie jakiś mały na nadgarstku. Może jej imię w innym języku? Albo jakieś zdanie filozoficzne w innym języku na przedramieniu? Jeszcze na ten temat pomyśli na pewno.
- Tak, musimy już dopracować plan, najlepiej by było go spisać, albo lepiej nie, bo jeszcze ktoś nas ubiegnie, albo to będzie poszlaka prowadząca do nas, więc dobrze by było jednak wszystko spamiętać i wdrożyć to w dniu ostatecznym. No chyba że planujemy iść na żywioł z akcją? - zaczęła dopytywać tak, jakby naprawdę to rozważała, choć wcale tak nie było. Jednak to była Cherry Whitehouse, z nią niczego do końca nie wiadomo, bo dobre pomysły pojawiały się w jej głowie znikąd.
- O tak, najlepiej by było wrobić tego starego zgreda, co się wszystkich czepia. - każdy znał chyba tego sąsiada, co nic mu nie odpowiadało i ciągle pisał skargi do burmistrza, a także zgłaszał na policję coś, co okazywało się na miejscu totalnym nieporozumieniem i dostawał od nich jedynie pouczenie z racji wieku. Taki lokalny starszy Grich ot co.
- Ja wywodzę się z rodu Whitehouse, jestem nie do pokonania przez żaden żywioł. - odparła bardzo odważnie, ale trochę się jednak poobijała i będzie wspominać to wydarzenie, oglądając czy smarując swoje siniaki, by te szybciej jej schodziły. Poza tym spróbowała podkreślić to, że w jej rodzinie to wszyscy byli silnymi psychicznie osobnikami i nie dawali się żadnym przeciwnościom losu, tylko ciągle z nimi walczyli. To może nie do końca było prawdą, bo jednak gdy pojawił się większy problem to zwykle się załamywali i zamykali w sobie, ale Cherry nie chciała dokładać mężczyźnie zmartwień swoją osobą. A gdy tak siedzieli obok siebie to położyła mu głowę na ramieniu i dalej milczała. Potrzebowała tego tak po prostu jak ryba wody a ptak nieba.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron też nie dysponuje środkami ani na prawe, ani tym bardziej na lewe interesy. Nie wiedzie mu się jakoś najgorzej, ale jeszcze nie spłacił wszystkich należności względem szpitala i ubezpieczyciela, więc o wielkich oszczędnościach ja jego rachunku bankowym nie ma tutaj mowy. Gdyby więc w najbliższej przyszłości miał wybrać się do nocnego klubu albo kasyna, to lepiej byłoby, żeby impreza go przesadnie nie porwała. W związku z tym, jeśli już, to wolałby pójść w towarzystwie kogoś, komu ufa. Do Cherry akurat miał zaufanie, ale miał jakieś dziwne przeświadczenie, że nie wpasowaliby się w klientelę Shadow. Może więc gdzieś poza miastem znalazłby się jakiś grzeczniejszy przybytek rozpusty, gdzie Aaron nie dostałby zwału już na wejściu. To nie tak, że żyli z Julią w czystości aż do ślubu, a on jest świętszy od papieża, ale prawdą jest, że to była jego jedyna partnerka i parę rzeczy może go jeszcze w życiu zaskoczyć.
Gdyby Barnard miał sobie zrobić tatuaż, to najpewniej byłoby to słowo nadzieja, być może zapisane w jakimś egzotycznym języku, albo cytat z którejś z jego ulubionych książek. Co do miejsca tatuażu, to nigdy nie była to na tyle realna myśl, że nie ma tego sprecyzowanego.
- Takie rzeczy trzeba zaplanować. Najlepiej w jakimś miejscu bez świadków. - rozejrzał się konspiracyjnie. - Więc na pewno nie tutaj. - dodał. Co prawda w promieniu trzech metrów w tej chwili nie było nikogo, ale w okolicy kręciło się jednak parę osób. Ktoś mógłby usłyszeć za dużo i już problem gotowy. Musieliby się go potem pozbywać, a aż tak bardzo na drogę przestępczą, to Aaron zdecydowanie nie chciał wkraczać.
- Masz na myśli Collinsa? Jezu, mam wrażenie, że ten człowiek jest nieśmiertelny. Pamiętam, że czepiał się już w moim dzieciństwie. - przewrócił oczami. Na ogół Aaron daleki jest od oceniania i wydawania tak jednoznacznych osądów, ale miał w pamięci zbyt wiele bezpodstawnych skarg. W ratuszu to pewnie mogliby nimi już ściany w połowie gabinetów obkleić. - Raz po ulewie kilka jabłek z naszego sadu opadło już za płotem i oczywiście poszedł ze skargą do władz. - wrócił pamięcią do nastoletnich lat. Chłop mógł pozbierać te owoce, bo były w dobrym stanie i jak głosi stara ludowa mądrość, kradzione nie tuczy, a on tylko niepotrzebnie piętrzył problemy.
- Nie mam co do tego wątpliwości. Absolutnie żadnych. - powiedział z uśmiechem, w jego spojrzeniu wciąż jednak kryła się troska. - Wystraszyłem się. - przyznał, obejmując kobietę ręką. - Wolałbym nie mieć Cię na sumieniu. - dodał luźniej.
Przyjemnie było sobie tak posiedzieć, niekoniecznie potrzebowali ekstremalnych przeżyć, ażeby dobrze się czuć w swoim towarzystwie. Zresztą wspólne doświadczenia ostatnich miesięcy pokazały, że są w stanie odnaleźć się właściwie w każdych warunkach.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Mimo tego że mężczyzna ufał Cherry i ona również ufała jemu to jednak trzeba było mieć na uwadze to, że gdyby Whitehouse znalazła się w towarzystwie ruletki bądź stołu do pokera czy black jacka, albo przy innych automatach, przy których można zarobić w krótkim czasie, albo stracić w jeszcze krótszym to na pewno szatynka by popłynęła, licząc na to że szczęście tym razem się do niej uśmiechnie i przez jedną wygraną będzie mogła spłacić cały dług związany z farmą oraz leczeniem taty i wreszcie żyć spokojnie. Aaron by pewnie musiał odciągać ją zatem od tej gry by nie straciła jeszcze więcej, ot co. Zadłużenie się u niebezpiecznych ludzi byłoby czymś, czego jeszcze Cherry nie miała odhaczone na liście i lepiej żeby do tego nie doszło ostatecznie. Jeśli miała zostać syrenką Lorne Bay to dobrze by było gdyby była żywa, nie martwa.
- W takim razie najbardziej konspiracyjne miejsce będzie u ciebie w domu. U mnie mieszkają owce, a jak sam byłeś u mnie ostatnio to słyszałeś jakie z nich plotkary. - jakby nie patrzeć, tym zwierzętom to się pyszczki nie zamykały i ciągle było słychać "bee" i "bee", a kto wie o czym one tak mówią? Może plotkują na temat tego co podsłyszały na pastwisku albo co gorsza zdradzały tajemnice Cherry? Może lepiej żeby Aaron nie wiedział, jak to jego przyjaciółka dzielnie wywoływała duchy, albo próbowała złamać klątwę szamanki. U niego zaś w domu nie było żadnych plotkujących zwierząt, więc tam mogliby obmyślić swój diaboliczny plan przejęcia władzy nad światem, zaczynając od kradzieży figurki, ot co.
- O tak, należałoby go wreszcie ukarać za to, że wiecznie uprzykrzał życie większości mieszkańców. Ale pamiętam także, że choć zrobił aferę zawsze odnośnie waszych jabłek to i tak potem te jabłka magicznie znikały, więc chyba i tak je jadł, zatem kompletnie nie rozumiem jego zachowania. - wzruszyła ramionami, bo kompletnie zachowanie obecnie starca było dla niej nielogiczne. Chociaż wiedziała też, że sama ma trochę na sumieniu, bo jak byli mali i stary Collins miał swoje warzywa to brała swojego młodszego brata by ten stawał na czatach, a sama kradła maliny, które były naprawdę słodkie i przepyszne. Oczywiście do czasu aż Collins wypuścił na nich swojego psa i jedyne szczęście w nieszczęściu było takie, że psiak był stary i nie dogonił dzieciaków z okolicy. I może Aaron znał tę historię, a jeśli nie to Cherry mu ją opowie, ale tylko jak będą w konspiracyjnym miejscu ciszy, ot co.
- To bardzo miłe z twojej strony że się o mnie troszczysz, miło mi to słyszeć. - odparła, spoglądając na niego uważniej, ale wyraz jej twarzy robił się bardziej rozanielony w tej chwili. Gdyby miała suche włosy to pewnie by teraz założyła kosmyk za ucho, ale niestety jej włosy były obecnie jedną wielką mokrą i sklejoną całością z ziarenkami piasku pomiędzy kosmykami.
- Przyznaj się że obawiasz się tego, co owce by plotkowały na twój temat. - wyczuła to, że mężczyzna powiedział kolejne słowa swobodniej, więc i jej się udzieliła owa swoboda, posyłając mu przy tym uśmiech szeroki. Ale nadal miała to rozanielone spojrzenie, bo wiadomo, każda kobieta chciałaby mieć kogoś, kto by się o nią troszczył, nawet jeżeli jest on jedynie jej przyjacielem.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Świadomość tego, że człowiek — w tym przypadku Cherry, może być podatny na hazardowe pułapki, to już pierwszy krok do sukcesu. Na pewno ważne jest to jeszcze przed wejściem do kasyna, bo już po przestąpieniu rogu takiego przybytku, znajomość swoich słabych stron prawdopodobnie nie będzie miała żadnego znaczenia. Tutaj już faktycznie tylko towarzystwo kogoś zaufanego może pomóc, przyjaciel taki w odpowiednim momencie weźmie za fraki i odciągnie od stolika do pokera czy rosyjskiej ruletki. No i Aaron bez problemu postawiłby siebie w takiej roli. Nie przełożyłby sobie co prawda Whitehouse przez ramię i jak jaskiniowiec nie wyniósłby jej nomen omen z jaskini hazardu. Jak na kulturalnego człowieka przystało, posłużyłby się raczej argumentami słownymi. W końcu lepiej by było, gdyby na honorowym miejscu dla miejscowej syrenki, stanęła drewniana czy tam wykonana z jakieś stopu podobizna twarzy kobiety, a nie prawdziwa głowa odcięta jej przez jakichś bandziorów. Egzekucje to Aaron widział tylko w filmach, nie sądził, by ktoś z miejscowych rzezimieszków był gotów na takie okrucieństwo, ale jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony.
- To co? Kiedy wpadniesz do mojego mieszkania? - zapytał. W sumie, jeśli sezon deszczowy nie nadejdzie zbyt szybko, to będą mogli spędzić wieczór na balkonie i napić się przy tym wina albo piwa. Barnard nie często ma czas na taką formę relaksu, a w towarzystwie to przecież nie powie, że na mailu czeka na niego kilkanaście prac zaliczeniowych do przeczytania na następny dzień.
Co do owiec, to być może właśnie one obgadywały plan przejęcia władzy nad światem, tylko ciągle któraś wychodzi przed szereg i nie mogą się dogadać, stąd to ciągłe beee i beee. Oby tylko ich nie ubiegły.
- Jeśli nie on, kto ktoś sobie je na pewno zabierał, no i na zdrowie. - stwierdził. Tak się składa, że żadnego majątku i tak nie byli w stanie się dorobić na tym wielkim gospodarstwie i kilkunastu drzewach owocowych i paru krzewach, za to owoce były naprawdę pyszne, więc nic dziwnego, że ludzie się częstowali. Zresztą to taka tradycja dzieciaków zamieszkujących wioski, że nawet jeśli masz pod domem jabłonkę, to lepsze są jabłka z szabru.
Poklepał jeszcze przez chwilę szatynkę po ramieniu, a potem cofnął rękę i splótł przed sobą dłonie, opierając łokcie na ugiętych kolanach. Zapatrzył się przez chwilę przed siebie, myślał o tym, jak będzie wyglądać reszta jego życia po względem uczuć. Z zamyślenia wyrwały go słowa kobiety, które zresztą zrozumiał z kilkunastosekundowym opóźnieniem.
- Masz mnie, boję się, że mogłyby na mnie donieść na policję. Chyba za słaby jestem na wylądowanie w więzieniu. - zażartował, a po chwili wstał z piasku. - To co, idziemy się czegoś napić? - zaproponował, otrzepując piankę z przyklejonego do niej piasku.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Cherry zapewne byłaby zaskoczona gdyby Aaron nagle ją zabrał i niczym Tarzan wyniósł z kasyna, zwłaszcza gdy kobieta miałaby dobrą passę w grze i była gotowa na wygraną. Chociaż gdyby się wciągnęła to nawet jakby przegrywała to by tego nie zauważała, wciąż wierząc że jest na plusie, a nie na minusie. Bo jak Aaron niczym anioł na ramieniu będzie jej głosem rozsądku, to zawsze po drugiej stronie czy raczej na drugim ramieniu byłby jakiś diabełek, który tylko by namawiał kobietę do złego i dalszej gry. W jej przypadku przydałby się jednak Tarzan, który wyniesie ją z zaskoczenia. Ale z drugiej strony gdyby powiedział że jacyś źli ludzie odetną jej głowę to chyba by się przeraziła i sama uciekłaby z lokalu, ale to zależało od dnia i humoru panny Whitehouse. Jeśli kobieta będzie się czuła odważna to uznałaby że da radę nawet zbirom.
- Możemy tam pójść choćby dzisiaj. - czy się wpraszała? Nie, skądże znowu. Ale skoro była taka ładna pogoda tego dnia, a już nie popływają raczej na desce to czemu nie skorzystać z okazji i posiedzieć u niego na balkonie i napić się czegoś innego niż nalewka państwa Whitehouse'ów? Zawsze też mogą skoczyć na chwilę do niej na farmę, by wzięła butelkę z nalewką i wtedy by pojechali do niego.
- Oczywiście, w końcu kradzione nie tuczy. - ona była tego doskonałym przykładem, bo przecież obecnie wykradała jabłka z sadu i raz została na tym przyłapana. Całe szczęście druga kobieta nie sprzedała jej właścicielom sadu, bo jeszcze brakowało jej problemów z policją do pełni szczęścia. Już i tak stanowczo za dużo problemów się jej łapało w tym jej życiu.
- Ja też bym siebie tam nie widziała. Chociaż tam chyba trzeba zawierać układy, więc trzeba mieć gadane, to myślę że dałbyś tam jednak radę. - uznała, bo kiedyś widziała jakiś serial o więźniarkach i zwykle te najlepiej władające językiem stawały się tam liderem i to one brylowały na salonach, o ile tak można było to nazwać, mogąc dostać wszystko. Układały się zarówno z pozostałymi odsiadującymi karę, jak i ze służbą więzienną, więc to już były VIP-y wśród więźniów. Najgorzej miał nowy, ale wystarczyło żeby miał dobrą zdolność obserwowania innych, wtedy miał szansę zawrzeć szyki z tymi co potrzeba i przeżyć jakoś tą odsiadkę.
- Masz na myśli procenty czy lemoniadę? - zapytała jeszcze zanim wstała i otrzepała się z piasku, ciekawa co też Barnard wymyślił. Chłodne piwko w tak upalny dzień byłoby idealne dla farmerki, ale gdyby jednak mężczyzna wybrał napój bezalkoholowy to zimną lemoniadą również by nie pogardziła. Byleby było zimne.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Cherry nawet mocno przypomina bajkową Jane z bajki o człowieku żyjącym z dżungli. No i jeśli by chciała i miała na to czas, to jakiś Tarzan na pewno by się nią zainteresował. A tymczasem Aaron w takich sytuacjach zamierza trwać u boku kobiety, no i powstrzymywać ją od realizowania zbyt szalonych pomysłów. Nie chodzi o to, żeby żyć jak w zakonie, no niebezpieczeństwo ze strony zbirów, to już poważna sprawa, no i jeśli w porę by nie zareagował, to gdyby mleko się rozlało, wówczas prawdopodobnie nie miałby narzędzi do ochronienia przyjaciółki. Bo co on może? Zbić stalówkę swojego pióra w oko takiego karka? A jeśli byłoby ich więcej, no to sprawa byłaby już kompletnie przegrana.
- Dokładnie. - skinął głową. Szatyn do dziś pamięta smak truskawek z ogródka pewnej staruszki mieszkającej po sąsiedzku, która znana była z tego, że wcześnie chodziła spać i tuż po zmroku, zupełnie niespostrzeżenie można było zakraść się po kilka słodkich i soczystych owoców. Truskawki z marketu nie umywają się do tamtego smaku.
- Moje gadane mogłoby tylko wkurzać współosadzonych. Wolę jednak pozostać do tej prawej części świata. - zaśmiał się. No bo jak to, przemądrzały inteligencik, to typ, którego już od czasów szkolnych się gnębi. Barnard nie sądził, by w więziennych okolicznościach miałoby się to zmienić, a na jego wykłady mieliby przychodzić najgroźniejsi bandyci, którym po skończonej prelekcji, mężczyzna polecałby dzieła najwybitniejszych romantyków. Wizja ta zakrawa na kabaret. Poza tym Aaron nie uważał się za dobrego stratega, a w tej całej hierarchii więziennej, budowanie strategii i wchodzenie w sojusze, wydaje się dosyć istotne,
- Co tylko sobie wybierzesz. Ja stawiam. - odpowiedział i w razie potrzeby, służył pomocną dłonią, kiedy kobieta podnosiła się z pozycji siedzącej. Taka potrzeba jednak nie zaszła, bo Cherry jest prawdopodobnie dużo sprawniejsza od Aarona. Nie się co czemu dziwić, on całe dnie spędza za biurkiem, ewentualnie przechadzając się po sali wykładowej, a ona musi zasuwać na farmie, niezależnie od tego, jaka pogoda jest za oknem. - Oczywiście w granicach rozsądku. - dodał żartobliwie. W lokalnych nadmorskich knajpach i tak nie można było wyzerować swojego konta bankowego, no, chyba że się ma na tym koncie koło dwóch stówek. W każdym razie Aaron nie obawiał się, że zabraknie mu z tego powodu do pierwszego, po prostu żart mógłby sprawić, że kobieta nie będzie tak nalegała na samodzielne uregulowanie swojej części rachunku. - Chyba że faktycznie jedziemy do mnie. Masz czas? - zapytał. Nie chciał też odrywać Whitehouse od jej codziennych zajęć, ale z drugiej strony komu jak komu, ale jej z całą pewnością należał się taki dzień odskoczni od prozy dnia.

Cherry Whitehouse
ODPOWIEDZ