Barmanka — Shadow
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
A smile that hides the pain within the heart soothes the hearts of those who behold it. So smile even through difficult times
Prawdę powiedziawszy to przez dużą część życia Saskia wychodziła z założenia, że nic w życiu nie ma za darmo i ludzie nie pomagają innym z dobrej woli czy bezinteresownie. Życie w brazylijskich fawelach bywało często brutalne i bycie wychowaną przez ulicę sprawiło, że mało komu ufała. Gdy przyjechała do Australii, garda trochę jej spadła – może miała taki, a nie inny status, z drugiej strony to wciąż był bardziej normalny świat aniżeli ten, w którym przyszło się Ferreirze wychowywać. To był główny powód, dla którego Richardowi zaufała, co się skończyło dla niej w bardzo kiepski sposób… I jak z jednej strony obiecała sobie, że od teraz będzie radzić sobie sama, tak wcale tak nie było. Po pierwsze była Autumn, jej przyjaciółka, która się dowiedziała o całej sytuacji (zarówno z Dickiem, jak i prawnej), a po drugie sam Aiden. Przychodząc do niego sporo ryzykowała. Już ich pierwsze spotkanie mogło napawać wiele podejrzeń u Thompsona, które wtedy chociaż mogłaby tłumaczyć szokiem. Teraz nie bardzo ma czym i to może powodować jeszcze więcej pytań i ryzykowała, że prawda mogła wyjść na jaw.
Bardzo często pomoc obcym ludziom, z którymi się nie ma żadnych więzów czy to krwi, czy emocjonalnym była znacznie łatwiejsza, aniżeli tym, z którymi nas coś wiązało. Nie bez powodu była swego rodzaju niepisana zasada, że raczej nie leczyło się swojej rodziny, nie przeprowadzało operacji i tak dalej. Dla Saskii przyjście tutaj wiązało się z dużą wewnętrzną walką, ale mimo wszystko wiedziała, że Aiden był jedyną sensowną opcją, bo szpital odpadał. Nie było opcji, by poszła z tym do lekarza, a gdyby okazało się, że ma te palce złamane, a nie tylko obite, to taki nieleczony uraz mógł się dla niej skończyć zdecydowanie gorzej.
Naprawdę nie trzeba... – odparła, czując się trochę głupio, że nadużywa jego gościnności i dobrej woli. Oraz pieniędzy, bo przecież tego typu środki kosztowały, często niemało. Saskia miała możliwość kupienia w mniej bądź bardziej legalny sposób takowych na własną rękę, ale problem polegał na tym, że miała trochę ważniejsze wydatki niż drugorzędne rzeczy jak uśmierzanie bólu. – Nie, dzięku... – Nie dokończyła w sumie zdania, bo w tym momencie właśnie zaburczało jej w brzuchu i nawet Aiden to usłyszał. Zdecydowanie była głodna, nie jadła nic przez cały dzień. Praca w Shadow potrafiła być szalona i nie zawsze miała czas by coś przekąsić, o ile coś ze sobą do jedzenia w ogóle wzięła. Westchnęła ciężko. – Nie chcę się narzucać – wytłumaczyła swoje podejście, co było trochę głupie, biorąc pod uwagę fakt, że naszła go w środku nocy i prosiła o pomoc lekarską poza… no gabinetem lekarskim. Co pewnie mogłoby być dla niego w jakiś sposób problematyczne. – Saskia – przedstawiła się, bo w sumie prawdą było, że się wcześniej nie przedstawiła. W sumie to było dosyć mało brazylijskie imię, które mogło zadziałać w dwojaki sposób – albo uśpi czujność Aidena, bo ten stwierdzi, że pewnie ojciec nadał jej angielsko brzmiące imię, bądź że wymyśliła coś na poczekaniu.
Trzeba przyznać, że kolejne słowa Aidena trochę ją zdziwiły i w pierwszej kolejności nie zrozumiała, skąd w ogóle się pojawiły. Spojrzała na niego nieco skonfundowana, by dopiero po kilku sekundach połączyć kropki. Te jej ostatnie słowa w sumie mogły zabrzmieć trochę groźnie, ale zupełnie nie miała tego na myśli.
Musiałabym być kompletną idiotką, by coś takiego zrobić wobec człowieka, który oferuje mi bezinteresowną pomoc – odparła zupełnie szczerze. Niezależnie od tego, czy byłaby tu legalnie, czy nie, to skarżenie na kogoś, kto postanowił sam z siebie wyciągnąć do niej dłoń było zdecydowanie głupie. Może nie powinna była też aż tak bardzo Aidenowi ufać, ale z drugiej strony fakt że był lekarzem trochę ją uspokajał i miała wrażenie, że to co robił dla niej naprawdę było chęcią pomocy i przestrzegania przysięgi Hipokratesa.
Naprawdę chciała wierzyć, że tym razem zaufanie drugiej osobie się na niej nie odbije rykoszetem.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Oczekiwanie czegoś w zamian, to przypadłość, która niekoniecznie musi być związana z biednymi albo tzw. przestępczymi dzielnicami. W środowisku, w którym obracał się Aiden, zasada, że nie ma nic za darmo, też miała się dobrze. Nawet niejednokrotnie ich charakter nie różnił się tak bardzo, jak mogłoby się do wydawać, bo za wielkimi pieniędzmi, też jednokrotnie kryją się nielegalne interesy, życie na krawędzi czy używki.
Thompson jednak już podczas ich pierwszego spotkania wprost powiedział, że nie sądzi, by Saskia miała albo mogła zrobić cokolwiek, co mogłoby być odpowiednią zapłatą za te wszystkie przysługi. Wciąż nie zmienił zdania w tym temacie, więc powiedzmy, że do objawów jego kryzysu wieku średniego, dopisać można obnoszenie się z pieniędzmi i szastanie nimi, i to właśnie stąd wynika jego bezinteresowność. Niech więc Saskia korzysta, a Aiden teoretycznie mógł skończyć gorzej. Swoją drogą w normalnych okolicznościach, dużo więcej myślałby o konsekwencjach spotkania i pomocy obcej kobiecie, tymczasem na głowę spadły mu problemy z dzieckiem i nawet nie miał czasu spróbować odszukać nieznajomej, a co dopiero obawiać się, jakie mogłyby pójść za tym dla niego konsekwencje. Chociaż trzeba przyznać, że w związku z tym wszystkim, rozmawiał z byłą żoną o lokalnych organizacjach, które pomagałyby kobietom, w trudnej sytuacji.
- Przydadzą Ci się. Jeśli nie teraz, to kiedyś tam w przyszłości. - zignorował przekonywanie kobiety. Nie życzył jej już oczywiście żadnych urazów, ale jeśli wierzyć, że pracuje w nocnym klubie, w którym bywa niespokojnie, to te niestety kiedyś mogą się powtórzyć. A jeśli wciąż jednak podejrzewał, że stoi za tym partner brunetki, to tym bardziej powinien jej pomóc, bo nie wiadomo kiedy znów uda jej się wyrwać.
Zwęził oczy, gdy żołądek latynoski mówił coś zupełnie innego, niż ona sama chciała mu przekazać, a nawet uśmiechnął się lekko na ten odruch pochodzący z jej organizmu. - Mam pieczonego kurczaka z kolacji. Jesz mięso? Mogę przygotować ci kanapkę. - zaproponował, kiedy pakunek na wynos był już gotowy, a on nurkował głową do lodówki. Czekając na odpowiedź kobiety, sięgnął po butelkę soku pomarańczowego, a potem po dwie szklanki, do których przelał napój. - Saskia. - powtórzył imię kobiety. Czy kojarzyło mu się to imię z jakąś konkretną częścią świata? Niekoniecznie. Gdzieś tam jednak z tyłu głowy spodziewał się bardziej jakiejś Marii, Lucindy czy chociażby Marthy. Nic więcej nie skomentował i zajął się przygotowywaniem szybkiego posiłku dla nieznajomej, która nie była już tak bardzo nieznajoma, bo miała przynajmniej jakieś imię.
- Świat wdział już nie takie prowokacje, ale dziękuję, że o tym nie pomyślałaś. - uśmiechnął się przyjaźnie i postawił przed brunetką talerz z jedzeniem.
On zajął się robieniem porządków, wyrzucił wszystkie resztki z zakładania opatrunku, które mogłyby się jeszcze gdzieś pałętać, pochował to wszystko, co nadawało się do ponownego wykorzystania, a potem usiadł ze szklanką soku w ręku.
- Nie wiem, czy chcesz do tego wracać, ale czy wszystkie tamte rany Ci się już pogoiły? - podjął po chwili ciszy, bo nagle powrócił do niego obraz tamtej nocy. Jeśli chodzi o psychikę, to na pewno nic nie wróciło do stanu sprzed tamtego dnia, tego Thompson miał pełną świadomość. Teraz natomiast pytał o fizyczne obrażenia, o tych jeszcze mogłaby chcieć z nim rozmawiać, a tamtych pierwszych, to nawet nie miał złudzeń, że zdecyduje się otworzyć tak bardzo.

Saskia Ferreira
sex on the beach
pif-paf#8372
Barmanka — Shadow
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
A smile that hides the pain within the heart soothes the hearts of those who behold it. So smile even through difficult times
W tych wyższych sferach, tego typu sytuacje niektórzy nazywali „układami”, gdzie jedna strona chciała coś w zamian od drugiej. Jeśli zaś chodziło o sfery, w których poruszała się Saskia, to tutaj były to po prostu bardzo często zwykłe szantaże, na które trzeba było przystawać, jeżeli chciało się żyć. Saskia nie była z tego jakoś bardzo dumna, ale sama nieraz tego typu praktyki stosowała… bowiem czasem to była jedyna opcja, by zdobyć trochę pieniędzy i zapełnić pusty żołądek czy spłacić choć niewielką część długu matki – narkomanki.
Nie chciała zbytnio przed sobą tego przyznać, jednakże prawdą było to, że Sas nie bardzo miała co Aidenowi dać w zamian za to wszystko, co dla niej zrobił. Wciąż trudno było jej uwierzyć, że robił to bezinteresownie i gdzieś w podświadomości paliła się czerwona lampka, że powinna być bardziej ostrożna i kiedyś, prędzej czy później, to się na niej odbije i przyjdzie zapłacić cenę za bycie naiwną, tak jak ostatnio. Mimo wszystko, po tych złych rzeczach, które się przytrafiły w życiu Ferreiry, ta chciała wierzyć, że w końcu spotka na swojej drodze osobę, która nie będzie chciała jej w żaden sposób wykorzystać. Była niemal pewna, że Autumn była takową – jakby nie patrzeć, pozwoliła się Sas u siebie zatrzymać po tym wszystkim co się stało, jednocześnie wspierając ją w każdy możliwy sposób, choć nie zawsze to było to takie łatwe. Normalnie by zapewne zaprowadziła ją na jakąś terapię, ale status Saskii to znacząco uniemożliwiał.
Chciałabym powiedzieć, że raczej nie, ale pewnie się mylę... – odpowiedziała, wzdychając ciężko. Zdecydowanie takie środki się jej przydadzą z kilku powodów – miała do nich przede wszystkim mocno ograniczony dostęp, a chociaż miała do czasu gdy nie wprowadziła się do Goldsworthy. Środki medyczne były dosyć nisko na liście priorytetów w momencie, gdy człowiek się zastanawia, co w ogóle włożyć do garnka; Sas uśmiechnęła się lekko zakłopotanie, gdy ten nieszczęsny żołądek trochę zaburczał. – Tak, dziękuję. – Miała wrażenie, że w sumie nie było większego sensu się opierać i udawać, że wcale tego nie potrzebowała, bo była przekonana, że Thompson by na swoim przystał i tyle by było. Plus chyba nie wypadało odmawiać w takich wypadkach? Saskia nie była pewna, nie miała zbyt wiele takich okazji w życiu.
Imię Ferreiry zdecydowanie było dosyć nietypowe jak na kontynent, z którego pochodziła. Historia z nim związana była również ciekawa, bowiem Maria, matka dziewczyny, po prostu zobaczyła na okładce magazynu dla dorosłych pseudonim artystyczny jednej z modelek, stwierdziła, że ciekawe i tak nazwała swoją córkę… Sas była tego świadoma, bo Maria parokrotnie jej opowiadała tę historię gdy była w stanach upojenia. Nie robiło to na niej jednak większego wrażenia i jednocześnie nie miało znaczenia, bo w sumie to swoje imię całkiem lubiła.
To ja powinnam tutaj dziękować, nie pan... – Mówiła zupełnie serio. Może i na samym początku Saskia sprawiała wrażenie buntowniczej, nie chcąc przyjąć od niego pomocy, ale koniec końców była mu wdzięczna za to wszystko, co dla niej zrobił. Przytaknęła głową, gdy Aiden postawił przed nią talerz z kanapką. Wzięła gryza. – Pyszne – powiedziała, gdy już przełknęła ten jeden kawałek, by następnie odłożyć ją z powrotem na talerz i upić nieco soku. Jeśli zaś chodziło o pytanie Thompsona… to chyba nigdy nie będzie dobrego momentu, by do tamtej nocy wrócić. Teraz była w fazie swego rodzaju złości na samą myśl o Dicku i lepiej, żeby go nigdy nie spotkała, bo mogłoby dojść do rękoczynów z jej strony. – Tak, bywało gorzej. Dziękuję za troskę. – Nie do końca była pewna, czy rzeczywiście to była troska, czy jedynie pytanie ze zwykłej kurtuazji. Widać było po twarzy Sas, że jakby się biła z myślami, jakby zastanawiając, czy powinna coś powiedzieć w tej kwestii czy nie. Upiła łyk soku, by podnieść wzrok na Aidena. – Nie musi się pan martwić. Nie mam kontaktu z nim i zmieniłam miejsce zamieszkania – zwierzyła mu się. W tej kwestii mówiła prawdę. Od tamtego momentu nie widziała się z Dickiem, no i teraz pomieszkiwała o Autumn, więc nawet jeśli Remington postanowi ją odwiedzić, to pocałuje jedynie klamkę.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Saskia jest taka ostrożna zapewne przez wszystkie złe i trudne doświadczenia ze swojej przeszłości. Problemy z zaufaniem nie biorą się znikąd, a zachowanie kobiety ewidentnie wskazuje, że bliżej jej do nieufności, niż do obdarzenia obcego człowieka, chociażby minimalnym zaufaniem. No, może Adenowi udało się już skruszyć trochę mur, który latynoska przez wiele lat skrzętnie wokół siebie budowała, ale ile musiał się przy tym wysilić, tego tylko on ma świadomość. Nigdy wcześniej nie musiał namawiać kogoś, do przyjęcia pomocy z jego strony, to pewnie z racji tego, że w poprzednim rozdziale życia, wielu ludzi po prostu wiedziała, że jest lekarzem. Nigdy też nikt nie przyszedł do niego w środku nocy, z prośbą o opatrzenie rany. Zabawne, że człowiek chodzi po ziemi prawie pół wieku, a wciąż może doświadczać nowych rzeczy. No właśnie, skoro w życiu Aidena wciąż wydarza się coś, co zmienia jego poglądy na różne sprawy, to tym bardziej Ferreira ma duże szanse, by przekonać się, że nie wszyscy ludzie są tacy jak ci, których spotykała na swojej drodze w Brazylii.
- Nigdy nie wiesz, kiedy chociażby przetniesz się nożem. - powiedział neutralnie, aczkolwiek raczej oboje zdawali sobie sprawę, że środki pierwszej pomocy były ostatnio potrzebne kobiecie w znacznie bardziej dramatycznych okolicznościach. Po tym wszystkim, co wydaje mu się, że wie, to wręcz życzyłby brunetce, ażeby jedynie krwotoki, jakie będzie musiała w przyszłości tamować, to te wywołane przecięciem się podczas krojenia owoców do drinków.
Wiadomo, Thompson nie wymusiłby na kobiecie zjedzenia przygotowanego przez niego posiłku. Jeśli jeszcze raz powiedziałaby nie, to nawet odgłosy dobiegające z jej żołądka byłby w stanie zignorować. Aczkolwiek czuł jakąś taką potrzebę udzielenia możliwie najbardziej kompleksowej pomocy. Nie miał porównania, nie wiedział, czy odczuwa tak w stosunku to wszystkich ludzi, czy może Saskia wzbudza w nim instynkt opiekuńczy. W każdym razie w pracy zawodowej miał tak, że chciał jak najlepiej wykonać swoją część obowiązków, całą resztę pozostawiał pielęgniarkom i innym ludziom z personelu.
Chirurg mógł kojarzyć to imię wyłącznie z modelką popularną w okresie jego dorastania. Bo nie ma co ukrywać, że chłopców z dobrych domów omijał etap fascynacji magazynami dla mężczyzn. Nigdy poza tym nie spotkał osoby mającej na imię Saskia. W każdym razie brzmiało ładnie i było oryginalne, co mogło być zarówno przekleństwem, jak i błogosławieństwem. Może jeszcze kiedyś będą mieli okazję powrócić do tego tematu, teraz wyjął parę rzeczy z lodówki i zajął się przygotowywaniem swojej popisowej kanapki. Nie ma co, mógłby pracować w Subway'u, gdyby coś mu w życiu nie wyszło.
- Możesz mi mówić na Ty. - zaproponował. Nie miał pewności czy jeszcze kiedyś się spotkają, a co za tym idzie, czy to skrócenie dystansu ma jakiekolwiek znaczenie, ale pomyślał, że nie jest oficjalnie jej lekarzem, żeby czuła potrzebę zwracania się do niego w oficjalny sposób.
Następnie uśmiechnął się w odpowiedzi na słowa pochwały i usiadł na krześle po drugiej stronie blatu. Weszli na poważne tematy, więc i jego wyraz twarzy był poważny. Gdyby on spotkał faceta, który zrobił, to co zrobił Sas, to też mogłoby dojść do rękoczynów. Jest ojcem córki, która dopiero co wkroczyła w dorosłość, a więc z urzędu jest cięty na wszystkich mężczyzn, którzy używają agresji fizycznej lub psychicznej względem kobiet.
- Nadal uważam, że powinnaś go pociągnąć do odpowiedzialności, ale rozumiem też, że nie chcesz. W każdym razie dobrze, że udało Ci się od niego uwolnić. To już coś. - skinął lekko głową i na chwilę zamilknął. Chciał podjąć pewien temat, ale nie miał pewności, jak zareaguje kobieta.
- Po naszym spotkaniu rozmawiałem z byłą żoną. Ona jest tutejsza, ja dopiero niedawno się wprowadziłem i nie orientuję się tak bardzo. Chciałem się dowiedzieć, czy istnieją jakieś organizacje pomagające między innymi kobietom w takich sytuacjach, w jakiej Ty się znalazłaś. - rozpoczął. - Nie musisz się martwić, nie podałem żadnych Twoich danych, zresztą wtedy nawet nie wiedziałem, jak masz na imię. - wtrącił dla jasności.

Saskia Ferreira

.
sex on the beach
pif-paf#8372
Barmanka — Shadow
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
A smile that hides the pain within the heart soothes the hearts of those who behold it. So smile even through difficult times
Chciała wierzyć, że nie wszyscy byli tacy jak ludzie, z którymi musiała mierzyć się w Brazylii, czy Dick chociażby. Miała przecież chociażby Autumn, którą uważała za bardzo dobrą koleżankę, może nawet i przyjaciółkę, biorąc pod uwagę fakt, że wyznała jej o sobie prawdę przez co Goldsworthy wzięła ją pod swój dach. Nie zmieniało to jednak faktu, że na chwilę obecną widziała to jako wyjątek potwierdzający regułę, w który też wpisywał się nawet i Aiden. Ten może i był dobrym człowiekiem i powoli dawała się przekonywać co do tego, że nie miał żadnych niecnych zamiarów wobec niej tak… była daleko by zdradzać o sobie więcej, niż było to rzeczywiście konieczne.
Prawda – odparła jedynie. Nie chciała zbytnio ciągnąć tego tematu. Miała też wrażenie, że oboje doskonale sobie zdawali sprawę z tego, że jeżeli użyje tych środków, to do zdecydowanie poważniejszych rzeczy aniżeli zacięcie się nożem. – Dziękuję – dodała zaraz potem, koniec końców biorąc te rzeczy do mężczyzny, choć nie zmieniało to faktu, że wciąż czuła się z tym średnio i było Saskii po ludzku głupio.
Imię jak imię. Prawdę powiedziawszy nie była ani do niego specjalnie przywiązana, ani nie miała niczego przeciwko. W sumie to odkąd pewna gra komputerowa o łowcy potworów zadebiutowała na świecie, to często słyszała czy nazywa się jak smoczyca Saskia. I jak Ferreira nigdy okazji w „Wiedźmina” pograć nie miała – powiedzmy sobie szczerze, komputer nie był rzeczą pierwszej potrzeby – tak zrobiła swoisty research, żeby wiedzieć o co w ogóle ludzie pytają i być w stanie odpowiedzieć, że tak, jak smoczyca Saskia. Z dwojga złego wolała być kojarzona z postacią z gry komputerowej aniżeli pseudonimem artystycznym modelki z czasopism dla dorosłych.
Dobrze. – Przytaknęła głową. Nie miało to większego znaczenia. Może tym razem złamała swoje postanowienie, jednakże już więcej nie zamierzała się tutaj pojawiać. Im bardziej ktoś lepiej ją znał, tym mogło być to dla niej niebezpieczne, dlatego starała się ograniczać wszelkie kontakty do minimum.
I tak już za późno, nie mam żadnych dowodów ani pieniędzy na adwokatów. W porównaniu do niego. Albo raczej jego ojca. – Saskia doskonale wiedziała, że nawet jeśli jej sytuacja prawna w Australii była nieco lepsza, to i tak nie miała co liczyć na to, że wygrałaby sprawę. Ojciec Dicka by dopilnował, by wszystko zostało pięknie zatuszowane. – Dziękuję, to miłe, ale nie trzeba. Wprowadziłam się do przyjaciółki i ona ma mi pomóc. – Nie było to kłamstwem. Audrey chciała znaleźć dla Saskii anonimową terapię, gdzie mogłaby spróbować ułożyć sobie wszystko w głowie, sęk w tym że Sas nie była pewna, czy chciała na takową iść; Dziewczyna wzięła głębszy wdech, by odsunąć krzesło i wstać. – Powinnam już iść. I tak nadużywam już pana… znaczy Twojej gościnności. Dziękuję za pomoc i przepraszam za kłopot – odparła.
Spakowała środki, które jej Aiden dał do swojego plecaka, a następnie skierowała się ku wyjściu, by się jeszcze raz pożegnać.
Gdy Aiden wrócił do salonu mógł zobaczyć, że talerz, na którym podał jej jedzenie był pusty.

[KONIEC]

Aiden Thompson
ODPOWIEDZ