komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Jak się okazało, ślub nie był cudownym remedium na wszystkie dolegliwości w jego życiu. Ba, przyniósł więcej szkody niż pożytku i dawny Dick pewnie kapryśnie zdecydowałby o zakończeniu tego małżeństwa i opiciu rozwodu w starym stylu. Ten nowy jednak przysięgi traktował śmiertelnie poważnie i postanowił zawalczyć, co samo w sobie wydało mu się absurdalne.
Bolesne, również. Detoks wyżerał go od środka, na koniec dnia fantazjował o porządnej dawce kokainy częściej niż o rasowych panienkach z porno, ale jeszcze się trzymał. Każdy dzień powinien traktować jak zwycięstwo i oznaczać w swoim kalendarzyku dla czystych kretynów, ale pod koniec dnia był zazwyczaj wkurwiony i bezbronny. Powoli zaczynał się obawiać, że prędzej czy później ta furia ponownie przemieni się w potwora niszczącego wszystko wokół i nie będzie już odwrotu. Ten strach nie dość, że miał wielkie oczy to podszeptywał mu, że jeden drink nie zaszkodzi. Nad ranem zaś był pijany tak bardzo, że na balkonie palił papierosa za papierosa i fantazjował o zwyczajnym skręcie.
Może od tego powinien zacząć, a nie jak ten kretyn pakować nos w biały proszek? Ponure rozmyślania przerwał mu sms i choć sens słów wydawał się dziwnie niezrozumiały, a on sam spodziewał się raczej dilera niż Harriet to ta wiadomość przypomniała mu, że niegdyś był porządnym człowiekiem.
Zanim wszystko się spierdoliło na tyle, że siedział po ślubie na balkonie, by nie powiedzieć żonie, że złapała go delirka i boi się, że wreszcie walnie ją o ścianę. Przelał pieniądze, a potem uśmiechnął się do siebie na wiadomość o tym, że pieprzenie Rhysa wyszło im na dobre. Nie odpisał jednak, bo nagle wpadł na zacny pomysł. Równie zacny jak przeczesywanie Sapphire River w poszukiwanie chłopaczka od prochów. Założył koszulę i wziął kluczyki, by ją odwiedzić w miejscu morderstw wszelakich, czyli w tym pożal się, Boże, pensjonacie, który usiłował ocalić od ruiny.
Wytrzeźwiał jedynie trochę, linie na drodze nieco mu się rozjeżdżały, ale obwiniał astygmatyzm. Poza tym poczynił progres, skoro nie brał dalej prochów, prawda? To było tylko kilka drinków, a już kiedyś zabił kangura, więc wiedział, że nic złego się nie wydarzy.
I nie wydarzyło, a przynajmniej nie odnotował niczego podczas swojej kilkusekundowej drzemki na drodze. Nawet wyszedł z samochodu po zaparkowaniu przed pensjonatem, by stwierdzić, że lakier jest cały i na pewno w nic (w kogoś) nie uderzył.
Był jednak szczęśliwy, że zegar wskazywał na siódmą, więc jego wizyta już nie była aż taką desperacją. To, że jak zawsze wpadał tu wyglądając jak wrak człowieka to była inna historia.
Najwyraźniej jednak pewne tradycje należało podtrzymywać, więc sięgnął po okulary przeciwsłoneczne i tym razem dzwonkiem do drzwi oznajmił swoje przybycie. Nie wiedział czy najbardziej zabiegana właścicielka śpi czy obmyśla plan naprawy tego biznesu, ale on miał wielką ochotę odpowiedzieć jej na tego smsa. Teraz, od razu.
Nie przyznałby się jednak przed sobą, że poniekąd się martwił i troszczył za bardzo. Ta cecha wyszła już dawno z mody według Richarda Remingtona, a zazwyczaj i tak przynosiła same kłopoty. Jak fakt, że pomagał Saskii, by ją potem… dobić. Można by rzec, że bycie przez niego lubianym było pierwszym krokiem do bycia przeklętym i tego był pewien, gdy tak stał na wycieraczce i modlił się, żeby jednak jej nie było.
Ale otworzyła drzwi, a ten zaświecił nowymi, niewybitymi jeszcze ząbkami.
- Bałem się, że opierdoliłaś mnie metodą na wnuczka i musiałem to sprawdzić - a potem zatoczył się konkretnie i złapał o framugę.
Tym razem to nie wylew, a znajomy syndrom odstawienia.


Harriet L. Pemberton
przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
019.

Siedziała na c h o l e r n i e niewygodnym krześle, przyglądając się, jak pielęgniarka – na pierwszy rzut oka starsza nawet od rodziców Harriet – zmieniała pościel na łóżku Rhysa. Robiła to sprawnie, wręcz automatycznie, jakby zaprogramowano ją do tego, by dbała o świeżość szpitalnych pościeli. Jakby od wieków radziła sobie ze zwiotczałymi ciałami przymocowanymi do pikających sprzętów medycznych, których odłączenie groziło śmiercią. Doskonale wiedziała, co robić, którą rękę podnieść, w jaki sposób zmusić d u ż e ciało do posłuszeństwa, jednocześnie nie robiąc mu przy tym krzywdy. Ona, dla odmiany, bała się choćby przesunąć czubkiem palca po jego skórze, by przypadkiem nie pogorszyć jego stanu. Czy to w ogóle było możliwe? Czy mogło być jeszcze gorzej? Wtedy usłyszała spokojny, opanowany głos pielęgniarki. Doświadczenie było wpisane w jego ton. Powiedziała: pamiętaj, że życie jest krótkie i należy korzystać z każdej chwili, bo nigdy nie wiemy, kiedy to nas p r z y k u j ą do łóżka.
Harriet wiedziała, że kobieta miała dobre intencje. Nie była pierwszą osobą, która próbowała wtłoczyć tę prawdę do jej głowy. Natomiast nikt wcześniej nie zabrzmiał tak przekonująco. Tę l e k c j ę zapamiętała, ale prędko okazało się, że wyciągnęła z niej niewłaściwie wnioski. Zamiast szaleć, spoważniała. Zamiast ryzykować, stała się bardziej ostrożna. Życie było krótkie, nie mogła zmarnować go na błędne decyzje, ani podejmowanie niepotrzebnego ryzyka, które to życie mogłoby skrócić. I choć proszenie o pomoc zawsze wiązało się z poczuciem zależności oraz obawą przed wykorzystaniem, czuła, że nie miała innego wyjścia, jak schować dumę i zaakceptować, że s a m a nie była w stanie poradzić sobie z problemem. Problemem dość banalnym, bo skupiającym się wokół kwestii materialnych, ale jednocześnie jednym z najtrudniejszych do rozwiązania.
Kiedy pieniądze pokazały się na bankowym koncie – stało się to znacznie szybciej niż się spodziewała – mięśnie stopniowo zaczęły się rozluźniać, a wyobraźnia podsuwać rozwiązania, za które obecnie miała czym zapłacić. Dlatego jeszcze przed świtem pojawiła się w Charlotte. Z nowym zapałem, z nowymi możliwościami, które zawdzięczała Remingtonowi. Ciekawe, czy Rhys byłby na nią zły za sprzymierzenie się z dawnym kochankiem? Czy ostrzegłby ją? Czy może cieszyłby się z tego, że znalazła w nim o p a r c i e?
Otworzyła drzwi z przekonaniem, że ujrzy za nimi dostawcę. Zamiast niego, zobaczyła swojego w y b a w i c i e l a, wyglądającego, jakby sam potrzebował wybawienia. Doskoczyła do niego, gdy się zachwiał. Wsunęła się pod jego ramię bez zastanowienia. — Co tym razem, Dick? Zawał serca? — spytała, wprowadzając go do środka. Uwagę o oszustwie zignorowała. Wzięła ją za kolejny żart (niezbyt udany w jej opinii, ale zapewne rozbrajający dla samego Richarda). Przed chwilą rozluźnione mięśnie ponownie się napięły. Walczyła, by powstrzymać troskę chcącą przejąć nad nią kontrolę; podejrzewała, że była to ostatnia rzecz, jakiej mężczyzna potrzebował.
— Powtarzamy imprezę z pogotowiem? Może znowu przyjedzie ten przystojny ratownik — rzuciła, siląc się na zachowanie lekkiego tonu.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Za to jemu lekcji udzieliła matka, która wtedy kurczowo wbijała sobie igłę do przedramienia. Nie była wtedy najbardziej przytomna, a i tak poczuł, że odbył z nią pierwszą i jedyną (jak się miało potem okazać), szczerą rozmowę w ich całym życiu. Była słaba, już rozbawiona, choć wówczas musiał być to dopiero efekt placebo (narkotyk aż tak szybko nie zadział) i uśmiechała się do niej najłagodniej. Kontrastowało to z nią na głodzie, wściekle przerzucającej graty w ich zapuszczonym domu, by znaleźć cokolwiek pożytecznego na działkę. Nie wolno było jej użyć ich pieniędzy, a mimo to zazwyczaj rozkazywała, by jej oddał wszystko. Tego dnia jednak spokojnie obserwowała żyłę, pulsującą radośnie od wlewu.
Wtedy właśnie powiedziała mu, że są rzeczy trudne, ale najtrudniejszą jest powiedzieć sobie dość, jestem nasycony. Wówczas tego nie rozumiał, bo przekładał to na bardzo dziecięce poczucie sytości po posiłku. Odrzucał wtedy deser bez żadnego trudu. Dopiero potem, gdy kokaina w osobie jego przyrodniej siostruni wyciągnęła do niego łapy, zrozumiał. Narkotyki były jak perpetuum mobile, raz puszczone do krwiobiegu odradzały się w nim na nowo i tylko zmieniały cykl. Satysfakcja- osamotnienie- potworny głód- wycieńczenie- poddanie się- zażycie.
Obecnie zaś był jak każdy, kto chciał przełamać to koło. Całkiem bezradny, bezbronny i gotowy na każde uderzenie. Musiał przyznać, że wybrał sobie kiepską porę dla odwiedzin, ale wiedział, że już nie zniesie wzroku Ainsley. Był gotów nawet zaryzykować przejechanie kogoś, by wyrwać się z domu i po raz kolejny jej nie rozczarować. Nie był jednak świadom jak bardzo słaby i podpity jest, gdy oparł się całkiem na Harriet.
Czy oczekiwał czegokolwiek za tę darowiznę, łamaną na pożyczkę? Może i był przez większość czasu egoistycznym dupkiem, który nie zważał na uczucia innych, ale pieniądze nigdy nie miały dla niego większego znaczenia. Z tego też powodu na tę pożyczkę machał ręką i przechodził o krok dalej. To znaczy w sam raz, by przekazać jej, że w sumie zwrotu należności może nie dociągnąć, więc powinna otwierać szampana.
- Syndrom odstawienia, który upiłem whisky- wzruszył ramionami na jej pytanie. Pewnie nie powinien tyle pić przy detoksie, ale naprawdę robił wszystko, by tym razem się nie poddać. Odpowiedź na to zagadnienie miał przed nosem, tyle że niekoniecznie chciał znowu wylądować na odwyku. Nie, gdy był świeżo upieczonym mężem. Z tego też powodu leczył się po swojemu i najwyraźniej nie był dla siebie zbytnio łaskawy. - Musiałem tu przyjechać, bo moja żona… Nie zasługuje na to, by takie gówno było jej mężem, więc poczekam aż przejdzie. Potrzebujesz jakiegoś remontu, malowania? Wbrew pozorom jestem całkiem niezły w pracach manualnych - w końcu był strażakiem i to nie byle jakim, a samym komendantem.

Harriet L. Pemberton
przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
Odetchnęła. Wierząc jego słowom – mimo że prawdopodobnie nie powinna ufać uzależnionemu mężczyźnie walczącemu z narkotykowym głodem – nie miała powodów do obaw, jednak musiała zachować czujność. Pensjonat wciąż był nieczynny. Od ponownego otwarcia dzielił go okres maksymalnie dwóch tygodni, który Harriet zamierzała możliwie najbardziej skrócić. Wystarczająco długo wyciszała bałagan wokół siebie oraz Charlott, dlatego nie chciała po raz kolejny wzywać k a r e t k i do tego samego mężczyzny. Lecz gdyby musiała, zrobiłaby to bez wahania. Wystarczyło, że zmagała się z poczuciem winy po śmierci jednej osoby, gdyby lista się powiększyła, nie znosiłaby tego. I nie, pożyczone pieniądze nie miały z tym nic wspólnego. Dick mógł nie chcieć ich zwrotu, nie przejmować się nimi, ale Pembetron zamierzała oddać je w całości – bez odsetek.
— Brzmi jak doskonała zabawa — rzuciła sarkastycznie. Sadzając Richarda na kanapie, uzmysłowiła sobie, że podtrzymała go z łatwością. Przyjrzała się jego posturze i lekko zapadniętym policzkom. Podejrzewała, że gdyby zdjął ciemne okulary, w jego oczach zobaczyłaby zmęczenie. Schudł. Zmizerniał. Jednak nie uważała, by winę za to ponosiło małżeństwo. Chciałaby, żeby spadek wagi wynikał z ilości uprawianego seksu, nie z powodu niemożności spoglądania na jedzenie. Prawdę mówiąc, niewiele wiedziała na temat syndromu odstawienia. Poza kilkoma wypalonymi skrętami nie miała żadnego doświadczenia z zakazanymi substancjami. Śmiało jednak wysunęła wniosek, że zapijanie jednego nałogu drugim było c i e k a w y m sposobem na radzenie sobie z trudnościami. — Nie mogłeś rzucić się na słodycze? Musiałeś wybrać alkohol? — zaczepiła, starając się pokazać dezaprobatę. Z drugiej strony, jakie miała prawo oceniać jego wybory, kiedy nawet nie potrafiła wyobrazić sobie, przez co przechodził.
Stanęła nad nim, opierając dłonie na bokach. — Przyda mi się pomoc w ogrodzie. Nie dam ci farby, bo nie sądzę, żebyś był w stanie równo prowadzić pędzel po ścianie — wyjaśniła. Dbała o każdy aspekt pensjonatu, szczególnie jeśli wiązał się z jego wyglądem. — Trzeba wykopać kilka uschniętych roślin i zrobić miejsce dla nowych. Kurier powinien je dzisiaj przywieźć. Zainteresowany? Wypocenie alkoholu dobrze ci zrobi — dodała, lecz po wyrazie jej twarzy można było poznać, że nie ma pewności, że porusza się po omacku, nie wiedząc, czy w ten sposób pomaga, czy może szkodzi Dickowi.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
- Doskonałą zabawą jest zlizywanie koki z penisa kochanka. To jest gehenna - i choć rozumiał ironię, jaką okazywała, nie mógł sobie nie pozwolić na tę uwagę. Teraz akurat płacił ciężko za wszystkie grzechy, jakie popełnił. Kiedyś na haju (oczywiście) zastanawiał się, czemu akurat Bóg tak mocno karze za branie niedozwolonych substancji. W końcu w przeważającej większości wypadków nie szkodził tym nikomu poza sobą. Nie rozumiał więc czemu za tę chwilę przyjemności musiał doprowadzać do ruiny swoje doskonałe ciało.
Inni zabijali i nic im za to nie groziło, choć sprzeciwiali się miłości do bliźniego. Dick Remington nie kochał siebie i z tego powodu był zmuszony do odczuwania tortur.
Gdzie w tym była jakaś sprawiedliwość i boski plan? Zapewne Divina by mu to teraz wyłuszczyła bardzo dokładnie, ale jej akurat unikał po alkoholu. Nawet Harriet powinna być zdecydowanie na jego czarnej liście wizyt, ale onieśmielony ich ostatnim piciem bez zobowiązań na prywatnej stypie był przekonany, że akurat jej nie zrobi krzywdy.
- Nie mogę być grubym strażakiem. Poza tym weź, niby miałbym żuć krówki? Zero seksapilu - za to z flaszką i cuchnący jak menel zapewne wyglądał jak młody bóg, ale zawsze był zdeczka nieobiektywny, jeśli chodziło o samego siebie. Uśmiechnął się jednak z tej kiepsko zakrytej troski i westchnął. - Wiem, że nie powinienem. Kazali mi odrzucić wszystko. Alkohol, fajki, nad seksem też powinienem się zastanowić - tyle, że jego mina sugerowała, że z tym ostatnim może być jeszcze ciężej. Powoli dobijał się do odwyku w zamkniętym ośrodku, ale na razie udawał, że da sobie radę i nie będzie aż tak źle. Spojrzał na nią z dezaprobatą, gdy stwierdziła, że po pijaku malowałby krzywo. Po pijaku tutaj przyjechał i prawie na pewno nikogo po drodze nie przejechał. Poza tym nie był AŻ tak pijany, prędzej skacowany i otumaniony przez te wszystkie toksyny.
- Myślę, że kopanie będzie całkiem spoko. Masz tam jakieś ciało w ogrodzie? Podobno na trupie pomidory rosną jak szalone - podzielił się z nią całkiem nieprawdziwą, ale zasłyszaną informacją. Jeszcze nie miał okazji tego sprawdzić i dlatego naigrywał się nieco z Harriet, ale był jej wdzięczny. Nie tylko za to, że szukała rozwiązania, ale również za to, że podchodziła do tego tak zadaniowo. Gdyby zaczęła mu się rozczulać to zapewne by nie wytrzymał.
- Mogę być dziś twoim niewolnikiem.

Harriet L. Pemberton
przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
Zgromiła go spojrzeniem. Zawsze, gdy wspominał o męskich kochankach, umysł podsuwał jej obraz byłego narzeczonego, prężącego się pod ciałem odurzonego narkotykami oraz alkoholem strażaka. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego w ich przypadku seks nierozerwalnie łączyła z używkami. Poniekąd odnajdywała w tym usprawiedliwienie dla podłego zachowania, lecz z drugiej strony powinna była wykazać się większym zrozumieniem, skoro sama popełniała podobne błędy. Nie, to wcale nie były błędy. Spotkania z Nicholasem może nie były właściwie, ale nie były błędami. Żałowała wyłącznie sposobu, w jaki zdecydowała się ujawnić prawdę. — Wygląda na to, że zasłużyłeś na odrobinę cierpienia — stwierdziła, krzyżując ręce pod biustem.
Prawdę mówiąc, była z niego dumna. Mógł przecież wybrać inną drogę, skręcić w inną ulicę i zamiast przed budynkiem pensjonatu, zatrzymać się na parkingu pod przydrożnym barem. Tam znalazłby u c i e c h y jakich ona nie zamierzała mu dostarczać. — Poważnie? Zasłaniasz się hipotetyczną otyłością? Zdajesz sobie sprawę z tego, ile tych krówek musiałbyś najpierw zjeść? Założę się, że wcześniej straciłbyś te idealne licówki, niż dorobił się brzucha — powiedziała, odruchowo spoglądając na jego zęby. Nie, wolała nie przypominać sobie, jak wyglądał bez nich.
— Tak wygląda odwyk? — spytała, wiedziona ciekawością. — Domyślam się, że niełatwo wyjść z jednego nałogu, co dopiero ze wszystkich jednocześnie. Tobie nazbierało się ich całkiem sporo, Dick — dodała, na koniec uśmiechając się z przekorą. Jego organizm przeżywał katusze, domagając się narkotyków. Czy nie powinien uznać za sukces tego, że zamiast po nie, sięgnął po alkohol?
— Jeszcze nie — odpowiedziała. Wskazała mu drzwi na zaplecze, przez które można było przedostać się na tył budynku. Jeśli rzeczywiście chciał pracować, nie miała nic przeciwko. No, chyba że zdecydowałby się omdleć w trakcie. Tego wolałaby uniknąć. — Ale znalazłoby się kilka osób, którymi mogłabym u ż y ź n i ć glebę — zażartowała, dostosowując się do jego poczucia humoru. Jeszcze niedawno obawiała się, że trafi do więzienia za zbrodnie, których nie popełniła, a teraz dowcipkowała na temat morderstwa. Może wreszcie żegnała się z przeszłością? Pytasz, bo planujesz kogoś zakopać? — dopytała.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
- Na odrobinę? - złapał ją za słowo ze śmiechem. - Harriet, ja zasłużyłem na krzesło elektryczne, ale tak jest świat zbudowany, że wystarczy mieć wysoko postawionego ojca, a wręczają ci ordery i cię awansują - już nie wspominał o paskudnym wypadku swojego komendanta, który otworzył mu szeroko drzwi do kariery w straży. Może i nieco się nie doceniał, bo wtedy wykazał się jako dowódca i promowanie go było jak najbardziej naturalną rzeczą, ale mimo wszystko miał wrażenie, że najwięcej zawdzięcza tatusiowi, który robił absolutnie genialne polędwiczki.
Właśnie tak świat był zbudowany, niezależnie od tego czy było się podłym ćpunem czy dobrym człowiekiem. Życie kopało zazwyczaj jednak ludzi pokroju Harriet, która nawet jemu, skończonemu skurwysynowi zapewniała wsparcie.
- Pewnie bym zjadł jakiś kilogram, po czym bym wylądował w klatce - już dawno nie walczył, ale z utratą Lorenzo pewne namiętności straciły na wartości. Jak i fantazje na temat jej nagiego ciała, które przestały go nawiedzać odkąd był porządnym mężem. Właściwie jak tak patrzył na siebie z boku to podejrzewał, że jest coś w resocjalizacji. Wprawdzie jego nie dopadł system więziennictwa, ale sam sobie wymierzał karę za zbrodnie, które do tej pory śniły mu się po nocach. To była bardziej kara niż odwyk, na ten jeszcze się nie zdecydował.
- Odwyk wymaga tego, bym zamknął się w ośrodku i stał się martwy dla każdego, łącznie z żoną. Zresztą nie masz sił widywać nikogo, bo bardziej skupiasz się na tym, by przekonać organizm, że nie umiera tylko dlatego, bo nie dostanie kokainy, wódki czy papierosów. Po wyjściu zaś czujesz się jak zakonnica po wygnaniu z zakonu. Ja, Dick Remington, daję dwie gwiazdki i zdecydowanie nie polecam - zakończył swój wywód i ruszył w stronę mitycznego zaplecza, choć zatrzymał się, gdy zadała pytanie.
Tak, była taka jedna. Była osobą, którą zamordowałby bez cienia skruchy i pewnie nie poczułby żadnych wyrzutów sumienia. Pewnie po nikim nie poczułby, ale to na jej grobie odtańczyłby wściekłego kankana. Nikt nie wzbudzał w nim tyle gniewu, obrzydzenia i jednocześnie nie sprawiał, że czasami o niej myślał waląc sobie wściekle konia. Ta relacja musiała umrzeć i w tym celu już ostrzył sobie nóż.
- Moja siostra. Chciałbym zabić tę wywłokę - i zamiast roztrząsać ten temat albo wytłumaczyć się Harriet, po prostu zniknął w ogrodzie, który faktycznie trzeba było użyźnić dobrym, rozkładającym się ciałem.

Harriet L. Pemberton
przyjmuje gości w — Charlotte Guesthouse
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oczyściła swoje imię z zarzutów o zamordowanie narzeczonego i wreszcie zajęła się ratowaniem pensjonatu, którego wypłacalność stoi pod znakiem zapytania. Poza tym próbuje zrozumieć swoje uczucia do Nicholasa i przestać obawiać się tego, co l u d z i e powiedzą.
Życie k o p a ł o wszystkich, niestety nie z jednakową siłą. Harriet oberwała mocno, lecz była przekonana, że na to zasłużyła. Pod tym względem nie różniła się od Dicka, który za własne przewinienia sadzał siebie na krześle elektrycznym. Czy taka forma k a r a n i a wciąż była dozwolona? Nawet jeśli, z uwagi na to, że nie miała pojęcia o choćby połowie niegodziwości, jakich się dopuścił, nie uważała, by na to zasłużył. Co więcej, miała wrażenie, że s t a r a ł się być lepszym człowiekiem. Jeśli jego nowa żona się do tego przyczyniła, Remington musiał być zakochany. Lub ona być cudotwórczynią. Tak czy inaczej, wszystko wskazywało rozwijać się we właściwym kierunku. Prawda?
— Niecały kilogram. Trochę bym ci zabrała. Lubię krówki — podsunęła, żartując sobie z jego położenia.
— Zasadniczo więc masz odwyk, nie będąc na odwyku, tak? Jedyna różnica to to, że możesz widywać się z żoną i pielić mój ogródek w wolnych chwilach? — zapytała, przyglądając mu się z uwagą. — No tak, możesz też pić alkohol. Bo przecież nikt poza tobą nie może cię powstrzymać — dodała. Wydawało się, że zaszedł daleko, że próbował zerwać z narkotykowym otumanieniem, a jednak zwyczajnie zastępował jeden nałóg kolejnymi. Alkohol, seks, a następnie chowanie się przed rzeczywistością nie w zamkniętym ośrodku, a pensjonacie, z którego w każdej chwili mógł wyjść.
— Twoja żona, Ainsley, jesteś z nią, bo ją kochasz, czy dlatego, że przy niej siebie kochasz bardziej niż zazwyczaj? — spytała, prowadząc go na zewnątrz.
Z zaplecza zabrała tylko klucz ozdobiony breloczkiem (puchatym słoniem z zadartą ku górze trąbą, ponoć przynoszącym szczęście), który otwierał małą, drewnianą szopę z narzędziami.
Gdy wspomniał o siostrze, wyobraziła sobie niewinne, rodzinne zatargi, dokładnie takie, jakie zdarzają się w większości rodzin. Ona nie miała okazji, by tego doświadczyć, gdyż była jedynaczką. Zamiast kłótni z bratem lub siostrą, darła koty z matką. Niewielka różnica.
— Nie wiedziałam, że masz siostrę — stwierdziła, wsuwając klucz w kłódkę, która prędko ustąpiła. — Kiedyś chciałam mieć rodzeństwo. Ale jestem wcześniakiem, długo leżałam w szpitalu, sporo chorowałam. Przez to rodzice nigdy nie zdecydowali się na drugie dziecko. Łopata? Szpadel? Co wolisz?

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Chciałby móc powiedzieć, że kiedyś myślał podobnie, bo był idealistą i wierzył w sprawiedliwość dziejową, ale była to nieprawda. Głównie dlatego, że sam tatuś wmawiał mu, że są uprzywilejowani i trudno było z nim się kłócić. Po części wszystkie ich rodzinne awantury przegrywał z kretesem, bo nadal żył na wysokim poziomie i pensja strażaka nie starczyłaby na jego zachcianki. Potężny kryzys i inflacja nie oszczędziły nawet kokainy, choć o tym aspekcie ekonomicznym nie powinien opowiadać przy rodzinnym stole. Przy tym samym, przy którym siedział jego prawnik (grzebiący każdą aferę w zarodku) i równocześnie teść.
Można było rzec, że wszedł w absolutne bagno żeniąc się z jego córką, ale miłość nie wybierała. Wobec tej siły był równie bezsilny jak wobec narkotyków.
- Też bym lubił, ale moje zęby… - czego się nie robiło, by wyglądać absolutnie urzekająco. - Zasadniczo ciągle wmawiam mojej żonie, że obejdzie się bez zamykania mnie w ośrodku, bo jestem tchórzem i nie chcę przechodzić tego drugi raz. Alkohol jest o tyle lepszy, że po nim nikogo nie piję. Po oksy, koce i bourbonie mi się zdarzało - to było niedorzeczne, że tak śmiało sobie z nią debatował, zupełnie jakby otwierała się przy niej jego puszka Pandory i wyskakiwały z niej po kolei wszystkie grzeszki. W tej wersji tych jego było jednak aż tak wiele, że nie starczało miejsca na nic innego.
Właściwie pasowało to do jego charakteru, bo przecież żył w słodkiej krainie dickocentrycznej i nawet szczęśliwe małżeństwo tego nie zmieniło. Był absolutnie jednak przekonany, że to był kochający związek, więc pytanie Harriet nieco zbiło go z tropu.
- Dlaczego pytasz? Kocham ją za to, że jest absolutnie wredna, że nigdy nie nauczyła się kupować sukienek od drogich projektantów, że jej paznokcie czasami wołają o pomstę do nieba, że zawsze próbuje mi uprasować mundur, ale jest w tym absolutnie kiepska. Mam wymieniać dalej? - i się biedaczek aż zarumienił, bo nie przywykł do tego rodzaju ckliwych gadek, a miał wrażenie, że ostatnio coraz częściej takie odbywał. Nie zamierzał jednak kontynuować tego trendu, bo dla niego dobry związek to taki, którym nie było potrzeby się chwalić. Przynajmniej tak było za czasów jego pierwszych zaręczyn z Ainsley, choć od tego czasu minęło dobre piętnaście lat, więc wszystko mogło się zmienić.
Uśmiechnął się i zabrał jej szpadel. Prawda była taka, że musiał mieć coś w rękach, bo gdy temat schodził na jego ukochaną siostrzyczkę to bywał nieobliczalny.
- Ona nawet nie jest moją rodzoną krewną. Ojciec ją adoptował, bo ruchał jej matkę. Oszalał na jej punkcie i teraz ten stary cap chce jej przekazać pół majątku. Nie zdziw się więc, że pewnie dnia zadzwonię i zapytam gdzie możemy ją pochować. Słyszałem, że fundamenty się całkiem sprawdzają - debatował, gdy tak po prostu rozkopywał ziemię. Każdy wiedział, że tego typu grób jest niebezpieczny, poza tym znając jego siostrzyczkę to pewnie nękałaby go nawet po śmierci.
- Masz kogoś? Przyjaciół? Ludzie są ważni - a Harriet nieodmiennie wydawała mu się zbyt samotna, skoro pozwalała mu się do siebie zbliżyć.

Harriet L. Pemberton
ODPOWIEDZ