Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
16.

Ostatnie miesiące nie należały do najłatwiejszych. Na jakiś czas musiał opuścić Australię I nie był nawet pewien czy wróci. Tym razem jego wyjazd nie był związany z jego zawodem. Wręcz przeciwnie, na jakiś czas musiał zrezygnować z pracy. Wykorzystał wszystkie dni urlopowe jakie nazbierał przez ostatnie lata, a których nigdy nie miał okazji wykorzystać.
W połowie stycznia Joel musiał pochować swoją mamę. Był dorosłym człowiekiem, zdawał sobie sprawę ze śmiertelności. Po prostu nie spodziewał się tego, że swoją mamę straci tak nagle. Szybko I niespodziewanie. Dostał telefon ze szpitala, gdzie po udarze trafiła jego mama. Nie zdążył nawet dojechać do szpitala, żeby się z nią pożegnać. W połowie drogi zadzwoniono do niego z kolejną wiadomością. Zatrzymał się na poboczu I długo nie wiedział co robić dalej. Powoli docierało do niego to, że nie miał już nikogo. Był sam jak palec. Żadnej rodziny, która teraz mogłaby go wesprzeć w czymkolwiek. Nawet nie wiedział od czego zacząć. Tak niewiele pamiętał z czasów jak zmarł jego tata. Do kogo dzwonić najpierw? Co załatwiać? Gdzie się teraz udać? Czy mimo wszystko powinien pojechać do szpitala?
Następne co pamięta to informowanie swojego szefa, że będzie potrzebował trochę czasu. Mama zawsze powtarzała, że będzie chciała zostać pochowana w swoim ojczystym kraju I tego Joel miał zamiaru dopilnować. Wyjechał więc na podlasie, albo do Szczecina. Nie jestem do końca pewna z jakich polskich regionów był Joel I jego mama. Wrócił tam jednak, żeby spełnić wolę swojej matki. Został tam nawet na dłużej. Nie dlatego, że miał rodzinę I bliskich, z którymi chciał spędzać czas czy godzić się ze stratą. Po prostu powrót do Lorne Bay wydawał mu się zbyt bolesny na daną chwilę. Potrzebował czasu. Ostatecznie nawet zadecydował, że do Australii nie wróci. To też nie tak, że miał zamiar zostać w Polsce, bo bogowie wiedza, że w tym kraju nie ma nic ciekawego I wartego tego, żeby tu siedzieć. Myślał o wielu miejscach, pomyślał nawet o jakimś lamerskim podróżowaniu w celu znalezienia może nie samego siebie, ale po prostu miejsca dla siebie. Bez jakiegokolwiek konkretnego planu, siedział sobie w jednej ze szczecińskich kawiarni, albo w lokalu, który mają na podlasiu I przeglądał mapę Austrii kiedy kurier wręczył mu kopertę. Otwierając ją nie wiedział, że zawartość koperty zrujnuje jego plany, których jeszcze nie miał.
Sameen Galanis doskonale wiedziała co robiła kiedy wybierała się na swoją ostatnią misję. Wiedziała, że jej szczęście się skonczyło I tym razem nie wróci do domu. Zanim jednak podjęła jakąkolwiek decyzję musiała się zająć ludźmi, których po sobie zostawiała. Nie było ich zbyt wielu. Nie było tajemnicą to, że Sameen nie lubiła się przywiązywać do ludzi. Albo po prostu nie potrafiła tego zrobić. W końcu niczego tak nie pragnęła jak własnie bliskości I przynależności. Koncząc swoje życie cieszyła się, że jej jedyna I najbliższa przyjaciółka w końcu zaznała szczęścia. Jedyne czego Sameen nie mogła jej dać, Zoya znalazła w Anglii. Przed wyjazdem Sameen upewniła się, że kompozytor, który zamieszkał w sercu jej przyjaciółki jest dobrym człowiekiem. Upewniła się też, żeby Henderson nigdy nie musiała się o nic martwić. Częśc pieniędzy zostawiła właśnie jej. Był to pewnie pokaźny konwój ciężarówek, bo Sameen operowała tylko I wyłącznie gotówką. Dodatkowo Zoya otrzymała od Sameen dwie posiadłości. Dworek w brytyjskiej wsi Castle Combs oraz niewielki domek w Czarnogórze. W ostatnią noc przed wyjazdem Galanis, przegadały całą noc jedząc jabłka I suche grzanki. Mówiły dużo, a jednocześnie niewiele. Dużo milczały, ale nie było w tym niczego niezręcznego. Zupełnie jakby wiedziały, że jest to ostatni raz kiedy się widzą, ale żadna nie miała odwagi przyznać tego na głos.
W kopercie, od tajemniczej Sameen, której Joel nie miał nigdy okazji poznać, otrzymał dokładne instrukcje. Galanis wytłumaczyła kim jest I dlaczego wybrała właśnie jego. Ze względu na to, że był z jej rodzinnego miasta I kiedyś pracował jako prywatny detektyw, dostał zadanie odnalezienia jedynej rodziny, którą Sameen miała. Raine Barlowe. Odnalezienie jej wbrew pozorom nie było problemem. Kilka tygodni temu DeWitt zlokalizował ją poza Lorne Bay I po cichu robił to o co został poproszony. Upewniał się, że młodej Barlowe nic nie grozi. Ostatnim zadaniem było przekazanie Raine niewielkiej walizki, którą Sameen pozostawiła w bezpiecznych rękach na terenie Lorne Bay.
To był jego ostatni dzień przed powrotem do pracy. Nie mógł tego dłużej odkładać. Odnosił wrażenie, że ostatnie miesiące jego życia skupiały się na spełnianiu ostatniej woli ludzi. Zatrzymał auto pod podanym przez kobietę adresem. Zauważył zaparkowanego jaguara, więc domyślił się, że właścicielka auta jest w domu. Przed wyjściem zerknął na papiery leżace na siedzeniu pasażera. Robota papierowa, która czekała na niego w związku ze śmiercią jego matki. Pozamykanie kont, spotkania z bankami I operatorami siecii komórkowych. To też odkładał na ostatnią chwilę. Zupełnie jakby nie do końca był gotowy na ostatecznie pożegnanie. Zanim jednak podomyka swoje sprawy, załatwi coś za co również miał zostać wynagrodzony.
Wysiadł z auta, wygładził marynarkę podchodząc do bagażnika I wyciągnął czarną, skórzaną walizkę, którą miał przekazać Raine Barlowe.
Zapukał do drzwi, a kiedy dziewczyna mu otworzyła posłał jej delikatny uśmiech. -Cześć. - Przywitał się I sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki, żeby wyjąć służbową legitymację. -Nie znamy się, ale twoja znajoma wynajęła mnie, żebym cię odnalazł i coś ci przekazał. - Pokazał jej swoją legitymację, a na koniec uniósł walizkę, żeby pokazac powód swojej wizyty. W środku znajdowały się dokumenty, które świadczyły o tym, że Raine została prawowitym właścicielem domu na Krecie, który Sameen uważała za swój prawdziwy dom oraz dwóch kolejnych aut. Dodatkowo w walizce znajdował się list, którego treści Joel nie znał.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
88.

Temat Sameen powrócił do Raine jak bumerang, kiedy tylko pojawiła się znów w Lorne Bay. Kilkumiesięczna nieobecność w miasteczku odsuwała od niej myśli o tych osobach, które przez chwilę, dłuższą lub krótszą, były jej tak bliskie, ale ponowne pojawienie się na starych śmieciach na nowo obudziło w niej wspomnienia. Przed domem stały meble ogrodowe, które złożyli razem z Archerem, a w garażu czekał Jaguar pożyczony, podarowany, czy też może przucony przez Sam. Tak jak ona czuła się przez nią porzucona, kiedy bez słów zniknęła z życia Raine, dokładnie w ten sam sposób, w który zrobili to wszyscy bliscy jej ludzie - gwałtownie.
Nie miała jak się z nią skontaktować, upewnić, że żyje i ma się dobrze, a chciałaby wiedzieć, że ma się dobrze. Że wszystko jest w porządku. Jakaś dziecięca potrzeba posiadania starszej siostry jako wzoru do naśladowania pchała ją w kierunku rozmyślań o Galanis, o tym, że kiedyś do niej dzwoni, albo po prostu staje niespodziewanie w progu drzwi jej rozpadającej się chatki i bez słowa wyjaśnień zabiera ją na spacer, albo siada z nią w ogrodzie i rozmawia o wszystkim i niczym jednocześnie. Chciała wyjaśnień, wymagała wyjaśnień, zasługiwała na wyjaśnienia, ale jednocześnie tęskniła za nią na tyle, że wystarczyłaby jej obecność. Z czasem może chciałaby dowiedzieć się czegoś więcej, ale najbardziej zależało jej właśnie na tym zwykłym, nawet milczącym, byciu.
Drgnęła, słysząc dźwięk pukania do drzwi, bo nie spodziewała się żadnych gości. Szybko rzuciła okiem na swoje lustrzane odbicie w korytarzu i, nie mając nawet takiej możliwości, nacisnęła klamkę bez spoglądania w wizjer. - Cześć? - odparła niepewnie, marszcząc morno brwi w zamyśleniu, bo ani trochę nie kojarzyła mężczyzny, którego ujrzała. - Odnalazł i coś przekazał? Słucham? - z jej gardła wydobył się nerwowy śmiech, bo nie do końca wiedziała jak ma zareagować na wizytę kogoś zupełnie jej nieznajomego, który przekazuje jej coś. - To walizka pieniędzy z jakiegoś napadu? - wysiliła się na równie nerwowy żart co jej uśmiech, równie nerwowo przygryzając dolną wargę, ale trójka była chyba jakąś magiczną liczbą, więc przynajmniej więcej rzeczy w tym samym tonie nie musiała robić. - Nic mi to nie mówi, miałam kiedyś chłopa... nieważne właściwie, ale o co tak naprawdę chodzi? - legitymacja policyjna była czymś, co kiedyś przynajmniej trzymała w ręku, ale jakakolwiek inna mogła być najbardziej oczywistą podróbą, której by nie zauważyła. Nieznajomy nie wyglądał jednak na policjanta pilnującego porządku. - To ma być jakiś żart? Jak chcesz mnie okraść to nic nie mam, nawet zdolności kredytowej, więc... nie wiem, mam to sobie po prostu wziąć? Kto wynajmuje ludzi do wysłania walizki? I odnajdywania? I, nie wiem, czegokolwiek, jaka moja znajoma? - sytuacja była na tyle osobliwa, że Raine nie wiedziała, czy ktoś sobie robi z niej żart, którego nie potrafiła rozgryźć, czy raczej jest to prawda. Ale nie ukrywała się przed nikim specjalnie. Dalej nie potrafiła zadbać o swoje bezpieczeństwo i wyśledzić mógł ją ktokolwiek, kto choćby używał mediów społecznościowych, a chatka nie miała nawet porządnych zamków w drzwiach, nie mówiąc o bramie, którą mężczyzna bez problemu otworzył sam.

joel dewitt
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Dla niego sytuacja też nie była do końca komfortowa. Nie dość, że przez jakiś czas musiał śledzić dziewczynę, a teraz udawać, że widzi ją pierwszy raz na oczy, to w dodatku musiał z tym dilować. Najgorsze w tym wszystkim było, że on wiedział, że poprzednia właścicielka owej walizki prawdopodobnie już nie żyła, więc Joel był człowiekiem, który właśnie miał jej przekazać tragiczne wiadomości. Krótko po tym jak sam dopiero co kogoś stracił. Domyślał się, że kobiety były ze sobą blisko, albo jakoś związane. Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której ktoś obcy zostawia ci jakiś spadek I w dodatku robi z tego całą pośmiertną akcję, żeby się upewnić, że ten spadek dostajesz. Poza tym... gdyby wszystko było proste, legitne I przede wszystkim legalne, to zostałoby to załatwione przez prawników, albo notariuszy, albo chuj wie kogo. A nie przez jakiegoś randomowego typa, który sam był na rozdrożach. Jeszcze takich najgorszych, bo typ pojechał na wakacje do Szczecina. Niżej upaść nie można.
-No tak. - Powtórzyła to co powiedział, więc nie było sensu w rozwijaniu myśli. -Jestem tak jakby prywatnym detektywem. - W sumie mógł jej pokazać swoją odznakę prywatnego detektywa zamiast odznaki służbowej. Za bardzo tą pierwszą nigdzie nie swiecił, bo tak dawno już nie praktykował tego zawodu, że równie dobrze czułby, że szpanowanie tą odznaką jest nieco nielegalne. No nie miał chłopak za bardzo głowy do tego, żeby mieć tą głowę na karku. Było jak było. Zaciął się na chwilę, bo w sumie... nie znał źródła pochodzenia tych pieniędzy. Tak jak wcześniej rozkminiał, domyślał się, że mogły być nielegalne, ale z drugiej strony... jak ktoś dostaje takie pieniądze to czy naprawdę warto to wszystko kwestionować? On nie kwestionował. Co prawda miał parę rzeczy do zrobienia, żeby otrzymać ostateczną zapłatę, ale jednocześnie wiedział, że z pensji prywatnego detektywa długo by takiej kwoty się nie dorobił, -Nie mi oceniać, ale w sumie... tak trochę CHYBA tak? - Spojrzał na nią pytająco, bo głupio założył, że ona wie w tym temacie więcej niż on.
-Nie. - Skrzywił się, bo czy naprawdę wyglądał jak ktoś kto wpada do ludzi I próbuje ich obrabować? No dobra, w sumie mógł wyglądać. Teraz jest modne, że zabójcy się elegancko ubierają w garniturki. A nawet taki Joel chociaż w jednym procencie chciałby być tak fajny jak John Wick. -Powinnaś zadbać o zdolność kredytową. - Uznał, że przy okazji może jej dać jakąś życiową radę. Wyglądała na kogoś kto mógłby już zacząć takie rzeczy ogarniać. No ale na razie tylko machnął ręką, bo to było ich najmniejsze zmartwienie. -Wiem, że to wygląda naprawdę głupio, ale nie wiem jak mam ci to inaczej wyjaśnić. Dostałem zlecenie, żeby cię znaleźć I przekazać ci tą walizkę. Nic więcej nie wiem. - No dobra, wiedział troszkę więcej, ale też nie wiedział czy powinien się tym dzielić. Jej niepewność trochę go niecierpliwiła. -Mogę wejść do środka? - Zapytał jak typowy typ, który naprawdę nie ma w planach okradania typiary. -Chodzi o Sameen. - Nachylił się, żeby wyszeptać imię, żeby nikt inny go nie usłyszał. Podobno jak się powie to imię trzy razy do lustra, to absolutnie nic się nie wydarzy. Joel wolał nie ryzykować.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Życie Raine nie było niestety statyczne. Zdarzało się jej zawieszać na dłuższe i krótsze momenty, ale nie wszystkie trwały cztery miesiące, swego czasu wplątała się w kilka afer, które wprowadziły dość dużo dynamiki do jej codzienności, a wszystkie zawirowania z chłopakiem o imieniu, które było dziwną wariacją imienia Logan, brzmiały jak jakiś słaby scenariusz filmu akcji. Takiego, który się puszcza w kinie na maratonach najgorszych filmów, których nie sposób obejrzeć na trzeźwo. A jednak kiedy usłyszała, że nieznajomy jej mężczyzna, stojący przed nią, jest prywatnym detektywem, uśmiechnęła się szeroko, myśląc, że sobie z niej żartuje.
- Prywatnym detektywem? - powtórzyła rozbawiona, jakby spodziewała się przez chwilę, że ktoś próbuje ją w coś wrobić. - Chyba? - zdawała sobie, w jakimś minimalnym stopniu, sprawę, że zadaje właśnie pytania, powtarzając jego słowa, jakby była taką typową bohaterką teen dramy, w której główna typiara nic nie wie, jest biedna, niewinna, potyka się o swoje nogi i KONIECZNIE ma brązowe włosy. Dziesięć lat temu musiałaby nosić bluzki z długim rękawem, także dobrze, że to już nie ten wiek, bo w lato jednak gorąco.
- Są na świecie jednak ważniejsze rzeczy niż pieniądze i wolę w to inwestować, niż na to, żeby kiedyś móc sobie kupić coś super drogie... a zresztą nieważne, po co ja to w ogóle mówię? - no bez sensu się tak tłumaczyć przed obcym, a jednak trochę miała taki nawyk wyjaśniania swoich racji i nakreślenia tego, że jej racja jest ważniejsza. I z jednej strony była, bo była jej, więc dla niej najważniejsza, ale z drugiej naprawdę wątpiła, żeby jakiegoś kolesia, którego nigdy wcześniej nie widziała w życiu na oczy, interesowała jej zdolność kredytowa. No chyba, że pracował w jakimś banku i próbowałby jej wcisnąć pożyczkę gotówkową z oprocentowaniem większym niż miesięczne rachunki na paliwo, tylko po to, żeby zgarnąć za to jakąś tłustą prowizję. Bankierzy to chuje, Archer był bankierem i proszę jak ją koncertowo wystawił do wiatru! - A skąd ja mam wiedzieć, że ja to ja? - może walizka miała trafić do kogoś innego, ona przyjmie coś, co nie należy do niej, a potem prawowity właściciel będzie ją ścigał? Nie było na tym świecie rzeczy niemożliwych, także różne kryminalne zagadki Lorne Bay mogły się zadziać.
- Dlaczego? - jak się zaczął nachylać, to ona automatycznie się odsunęła, bo w końcu obcy facet się nad nią pochyla, ale słysząc to imię, znieruchomiała. - Jak to... Sameen? - jej imię wymówiła szeptem, robiąc kilka kroków do tyłu, żeby wejść do środka. - Wiesz coś o niej? Mówiła ci coś? To od niej? Ona cię przysłała? Mówiła coś o mnie? Chce samochód? Chciała mi coś przekazać? - jakieś jebane sorry Raine, wyszło jak wyszło, daję chociaż znać, że żyję. Cokolwiek, co by sprawiło, że przez ostatnie dni, tygodnie, miesiące się o nią nie martwiła. Chociażby przez samochód, który dalej był w jej posiadaniu. - Chodzi o samochód, tak? Czekaj, już szukam kluczyków, mogę ci go oddać, czekaj - weszła wgłąb swojego domu, żeby poszukać torebki, w której, jak na złość, miała tyle rzeczy, że ostatnim, co wydawało się brzęczeć w jej wnętrzu, byłyby samochodowe kluczyki.

joel dewitt
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
ODPOWIEDZ