człowiek od brudnej roboty — w Shadow
38 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
pewnego dnia po prostu zjawił się tutaj na swoim motocyklu i został, pewnie słyszałeś tysiąc wersji tej opowieści, ale żadna nie jest prawdziwa, choć wszystkie są absolutnie wyjątkowe
Tej nocy głowa fundowała mu prawdziwy helikopter i był skłonny już w akcie desperacji ją oderwać. Jako że kiedyś sam sobie przyszył palca to uważał, że i z czaszką by sobie poradził. Wprawdzie nadal w rzeczonym palcu (u nogi, więc kto by się przejmował) nie miał czucia, ale i przy tej migrenie fantazjował o fakcie, że przestanie boleć. Opcja była warta utraty głowy i nie wiedział w którym momencie jednak zasnął i samobójstwo się nie dokonało.
Łudził się, że gdy wstanie to ból minie jak ręką odjął, ale najwyraźniej w jego głowie na dobre rozgościły się jakieś podstępne robaki i nakręcały imprezę disco dwadzieścia cztery godziny na dobę drwiąc sobie z jego gróźb. Taki był z niego kozak, a poza wzięciem końskiej dawki paracetamolu niewiele mógł zrobić, więc czuł się żałośnie. Tak bardzo, że od rana lepiej było mu nie wchodzić w paradę, choć oczywiście w klubie zdarzały się takie elementy, które nijak stosowały się do jego przyjacielskiej rady. Wyrażonej zazwyczaj pokazaniem drzwi za pomocą całkiem skutecznych pięści. Jeśli zaś chodzi o jego stan to fizycznie nadal znajdował się na huśtawce bo na widok światła doszły do tego wszystkiego mdłości i gdyby nie był jednak uczony to pomyślałby, że zaszedł w ciążę i stąd te wszystkie objawy.
Ironizował, bo po części wiedział co to może oznaczać i choć słowa tego nie wypowiadał nigdy głośno, gdzieś pod czaszką schował się strach i rozgościł na dobre, a on mógł jedynie karmić go paniką, bo jeszcze nie dorósł do kompleksowych badań. Zresztą czy to w ogóle było istotne?
I tak nie przewidywał szczęśliwego zakończenia, gdy tak w czapce palił papierosa za papierosem i obserwował obojętnie szczęśliwą klientelę miejsca, gdzie diabeł mówił dobranoc. Ludzie pracujący w takim miejscu nie dożywają emerytury i gromadki wnucząt, zresztą jak tak dalej pójdzie to jego ciężko zarobione oszczędności (których nie miał) zeżre smok zwany inflacją i najbardziej rozsądnym wyjściem będzie jednak zamieszkanie pod mostem, bo przecież nie będzie dawał dupy jakiejś dziarskiej sześćdziesięciolatce. Miał pewne standardy, prawda?
Poprawka, na widok ostatniego papierosa w paczce zrozumiał, że tak, rozważy sponsoring, jeśli będzie trzeba i nie znajdzie się jakaś głupia od pokaźnego majątku i ślubu z niegrzecznym chłopcem. Jak na razie jednak postanowił odłożyć na bok swoją migrenę i zapewne wyrok śmierci, jaki ze sobą niosła. Do załatwienia w końcu miał jedną sprawę, która była absolutnie kluczowa w procesie przetrwania. Musiał poprosić swoją menadżer o podwyżkę i jak przystało na korpo człowieka (nawet jeśli pracował w tej spelunie) przygotował sobie listę argumentów.
Tyle, że na jej widok doznał amnezji, którą niewybrednie nazwałby odpłynięciem krwi… w inne rejony ciała.
Zagwizdał, ale zaraz zatkał sobie usta, bo szefowej raczej nie wypadało traktować jak przechodzącej cizi w obcisłej mini.
- Jest sprawa -zaczął więc, by ukryć zachwyt, podniecenie i resztę niemal psiego oddania skierowanego w stronę kobiety swojego życia. Bo Makalya przecież była mu najdroższa z całego tego haremu, który nabierał się na jego głośno cmokanie i przeżuwanie gumy w ten jeden prostacki sposób.

Makayla Wyatt
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
/ po grach

Rzeczywiście, nie wszystkie osoby związane z Shadow dożyją szczęśliwej emerytury. Czy akurat jej będzie to dane? Nie miała pojęcia, ale wiedziała jedno - nigdy nie będzie umiała wyobrazić sobie siebie w roli statecznej emerytki, więc z jednej strony byłoby dobrze odejść w glorii chwały, u szczytu sławy, gdy na twarzy nie miała jeszcze zmarszczek, ale z drugiej... Wcale nie zamierzała znikać.
Znała tu każdy kąt. Doskonale wiedziała, skąd brały się wszystkie liczby na wyciągach z konta. Nie miała żadnego problemu z wzięciem na siebie odpowiedzialności za zarządzanie klubem pod nieobecność właściciela. Nie czuła również żadnych wyrzutów sumienia, gdy musiała, w jego imieniu, podjąć jakąś niezbyt popularną decyzje. Nie zależało jej na tym, by personel ją lubił. Zatrudnił ją Hawthorne. To jego stronę musiała trzymać. To o jego interesy dbała i coś podpowiadało jej, że niekoniecznie spodobałby mu się widok skacowanego ochroniarza kopcącego w klubie.
- Masz rację. Jest sprawa. Idź do domu i weź prysznic, bo wyglądasz jak menel spod monopolowego, a nie pracownik Shadow. Oglądałeś się dzisiaj w lustrze?
Nie traciła czasu na zbędne uprzejmości. Owszem, klub nie był może położonym w samym sercu Hollywood lokalem, do którego przychodziłaby śmietanka towarzyska, ale nawet tutaj istniały pewne standardy, których Makayla, jako manager, dość restrykcyjnie pilnowała. Wolała już odesłać pracownika do domu i dać mu chwilę na dojście do siebie, niż pozwolić mu pracować w takim stanie. Przecież na jego widok niektórzy mogliby wyjść, bo uznaliby, że może wejść tu byle pijak.
- Zajrzyj na zaplecze i poproś kogoś o aspirynę.
A potem do domu. Lubiła go, ceniła sobie pewne jego atuty, zwłaszcza te, kiedy dawał po mordzie klientom, którzy nie do końca stosowali się do ogólnie przyjętych norm społecznych i chyba tylko dlatego nie poprosiła jeszcze nikogo, żeby go stąd wykopał. Zazwyczaj to on wykopywał tych, którzy wyglądali mniej więcej tak, jak wyglądał dziś Sonny.

Sonny Jameson
człowiek od brudnej roboty — w Shadow
38 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
pewnego dnia po prostu zjawił się tutaj na swoim motocyklu i został, pewnie słyszałeś tysiąc wersji tej opowieści, ale żadna nie jest prawdziwa, choć wszystkie są absolutnie wyjątkowe
Dla niego nawet ze zmarszczkami pewnie prezentowałaby się najlepiej, ale nie sądził, że dane będzie mu do tego szczęśliwie dociągnąć. Wręcz przeciwnie, ostatnie symptomy wskazywały na to, że kostucha postanowiła w końcu się z nim umówić i że będzie musiał się zgodzić na to sympatyczne rendez-vous. Z tego też powodu podejrzewał, że swoją szefową zapamięta taką jak teraz i choć nawet poddany najbardziej wymyślnym torturom, nie przyznałby się do tego, imponowała mu na tyle, że w jej obecności chował swój pancerz ostatniego gbura i prostaka.
Do teraz, bo gdy oskarżyła go o spożywanie płynów wyskokowych przed pracą (albo nawet w trakcie) malowniczo przewrócił oczami. Tak, chciałby mieć takie problemy jak wypijanie jednej flaszki więcej. To się zasadzało o coś zupełnie innego i poważnego, więc pokręcił głową, która po tym ruchu zabolała go jeszcze bardziej. Prychnął ze zniecierpliwienia.
- To nie kac. Może nie wyglądam zanadto świeżo, ale w tym pieprzonym Sapphire znowu nie ma bieżącej wody. Nie każdy żyje sobie w uroczym mieszkanku, Makayla - być może nie powinien być tak bezczelny, ale przecież nie pił i tego typu zarzuty bolały go bardziej jak głowa.
Był niemalże wzorowym pracownikiem poza paleniem w każdej chwili, ale to nie przeszkadzało mu nigdy w pozbywaniu się klientów, którzy nie pasowali do profilu tego miejsca.
- Dzięki za aspirynę, ale chyba na tego typu migrenę to nie pomoże - musiał złagodzić jednak swój ton, bo po pierwsze, szanował ją i to miejsce (gdzie on znajdzie innego gangstera do ochrony przed poprzednim?), a po drugie, już powoli nie miał od kogo pożyczać, a musiał jakoś utrzymać się do pierwszego.
Usiadł na krześle, bo zawroty były coraz silniejsze. - Nie masz dla mnie czegoś ekstra? Potrzebuję zarobić. I nie, nie pójdę tam w takim stanie - zapewnił ją. Oczywistym było, że jej polecenie służbowe potraktuje całkiem serio i pójdzie do domu.

Makayla Wyatt
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
W jej słowniku słowo "migrena" oznaczało wymówkę stosowaną przez filigranowe panienki. Wystarczyło tylko, że powiedziały mam migrenę, a wszyscy zaczynali nagle chodzić wokół nich na palcach. Przy niej nie było to możliwe. To nie tak, że Makayla celowo, na złość, zaczynałaby nagle prace z wykorzystaniem młota pneumatycznego lub wpuściłaby do Shadow całe stado głośnych słoni, ale naprawdę wolała już zasłanianie się kacem, niż wszystkie inne wymówki.
Jemu wierzyła. Zdążyła już chyba całkiem nieźle go poznać i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Sonny wykonywałby jej polecenia służbowe nawet ze złamaną nogą lub uciętą ręką.
- Nie zapominaj o tym, że mieszkam w chatce w środku lasu. Jest urocza, ale to wciąż nie jest mieszkanie w centrum Lorne Bay - zauważyła. Nie zniosłaby mieszkania w Sapphire River. Zdecydowanie odnalazłaby się w takim Opal Moonlane, ale w Tingaree ceniła sobie przede wszystkim ciszę i święty spokój. Nie oszukujmy się, nie była duszą towarzystwa, więc życie na końcu świata (tak naprawdę to na końcu Lorne Bay) szalenie jej odpowiadało. Gdyby tak jeszcze Aborygeni zbudowali w pobliżu jakąś galerię handlową... Wtedy byłaby w raju.
- Miewasz migreny? - wlepiła w niego spojrzenie. - W takim razie przepraszam. Nie znałam cię od tej strony.
Nie miała problemu z przyznaniem się do błędu, oczywiście tylko wtedy, gdy takowy popełniła. W tym wypadku właśnie tak było. Nie zamierzała tez jakoś szczególnie się nad nim rozczulać, ale postara się też nie uderzać niczym zbyt mocno o barowy blat.
- Czegoś ekstra? - zamyśliła się na moment. Czy coś dla niego miała? Czy rzeczywiście byłoby to "ekstra" płatne? - Ostatnio odeszło od nas kilka osób. Bramkarz, kelnerka... Gdybyś tak odrobinkę powęszył i zupełnym przypadkiem, bo przecież nie celowo, dowiedział się, co stało za ich decyzjami...
Wtedy mogłaby wypłacić mu małą premię. Chodziło przecież tylko o informację, nie o to, by łamać ludziom ręce. Tancerka z gipsem byłaby mnie atrakcyjna, a połamany barman... On również nie byłby dobrą reklamą lokalu.

Sonny Jameson
człowiek od brudnej roboty — w Shadow
38 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
pewnego dnia po prostu zjawił się tutaj na swoim motocyklu i został, pewnie słyszałeś tysiąc wersji tej opowieści, ale żadna nie jest prawdziwa, choć wszystkie są absolutnie wyjątkowe
Tak, pamiętał jak jego ojciec mówił, że łapie go migrena, a on arbitralnie uznał, że to takie niemęskie i mógł sobie znaleźć lepszą wymówkę niż ból głowy. W końcu matka była brzydka i wcale nie dziwił się, że mógł używać tego pretekstu, by nie chcieć jej dotknąć. Lata później, gdy zwyczajnie głowa zaczęła mu pulsować, machnął ręką. Machał tak do czasu, gdy omal nie zderzył się z kangurem, bo aura była tak silna. Teraz sądził, że słowo migrena nie jest odpowiednie, jeśli chodzi o to co go dotyka.
Tyle, że drugim rozwiązaniem była nieuleczalna choroba i śmierć, więc wolał jak ten ojciec powtarzać, że to TYLKO ból głowy. Ćmiący, doprowadzący do obłędu i zwiastujący piekło na ziemi, ale nadal migrenowy. Weźmie z sześć paracetamoli i będzie w stanie ogarnąć sprawy klubowe.
Racja, że nawet połamany w pierwszej kolejności pamiętałby o Makayli.
- Wiesz, że Tingaree to sypialnia Lorne. Mieszka tam coraz więcej bogatych ludzi, bo chcą być bliżej natury - machnął ręką, bo wprawdzie w jej okolicach nie bywał, ale nie przypominało to ścieku, jaki lał się po Sapphire River. Mimo wszystko doceniał, że nie widuje jej w Pearl Lagune, zwłaszcza wtedy, gdy szwendał się z pożyczonym psem i próbował wyrwać bogate panienki na to rasowe gówno.
- Miewam bóle głowy. Lekarz ma stwierdzić co to - powiedział całkiem uczciwie. Śmieszna sprawa- każdą laskę mógł oszukiwać i ludzie zazwyczaj znali kilka wersji historii jego życia, ale jeśli chodziło o Wyatt to bywał boleśnie szczery.
Teraz też na jej słowa kiwnął głową.
- Nieco poszalałem w kasynie… - zazwyczaj tego typu wydarzenie było świętem ruchomym, bo Sonny przegrywał z kretesem tylko po to, by znowu grać. Nie znał umiaru, jeśli chodziło o dziwki, hazard, alkohol czy drogie samochody. Spojrzał na nią zaintrygowany. - Myślisz, że to kwestia konkurencji? Ktoś ich podkupuje? A może złej reputacji? - to już nie była jego wina, bo faktycznie ostatnio nikogo nie połamał i był niemalże dumny z tego powodu.

Makayla Wyatt
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Wolałaby mieć nieoperacyjnego guza mózgu, niż zachowywać się jak "typowa baba" i wykręcać się migreną od łóżkowych sytuacji, na które nie miała ochoty. Mimo wszystko nie będzie jednak oceniała swojego współpracownika, bo akurat jego nie posądzałaby o symulowanie, udawanie i unikanie obowiązków. Niech łyknie sobie to, co uznawał za niezbędne do funkcjonowania, oczywiście pod warunkiem, że nie będzie to nic nielegalnego. Nie w godzinach pracy. Po nich niespecjalnie interesowało ją to, co robili pracownicy Shadow, pod warunkiem, że nie będzie musiała jechać po kogoś na komisariat. Nie mogła. Wciąż nie odzyskała prawa jazdy.
- Inni mówią, że to chaty z gówna i patyków stojące w środku lasu.
Być może nie było to na miejscu. Kto wie, czy jakiś aborygeński szaman nie rzuci teraz na niej klątwy, ale nie mogła nazwać tego inaczej. Kto wie, być może ze swoim stylem życia i zamiłowaniem do butów na dość wysokim obcasie odnalazłaby się lepiej w Pearl Lagune, ale ta dzielnica była dla niej zbyt głośna. Shadow było głośne. Wśród swoich czterech ścian, we własnej twierdzy, zdecydowanie szukała świętego spokoju. Póki co udawało jej się go odnajdywać.
- Kiedy już poznasz diagnozę, daj mi znać - poprosiła. Nie chodziło tylko o to, że powinna wiedzieć o jakimś ewentualnym zwolnieniu lekarskim lub zbliżającym się zabiegu, przez który Sonny wypadłby z grafiku. Ot, lubiła z nim współpracować i liczyła na to, że akurat on doskonale sprawdzi się w roli, jaką chciała mu zaproponować. Kto wie, być może dzięki temu nieco podreperuje swój budżet?
- Umówmy się. Jeśli ktoś zatrudnia się w takim miejscu, a potem odchodzi, bo nie podoba mu się reputacja klubu, nie zasługuje nawet na ułamek mojej uwagi - wyraźnie zaznaczyła. Nie musiała chyba dodatkowo tego tłumaczyć. - Przede wszystkim interesuje mnie to, czy faktycznie ktoś faktycznie próbuje ich podkupić, czy odchodzą, bo... Odchodzą. Znasz ludzi. Dowiedz się czegoś, a potem zastanowię się, co zrobimy z tą wiedzą.
Cóż, formułka "zrobimy" dotyczyła raczej jej o Nathaniela, a raczej całego drzewka decyzyjnego, bo ona powie o wszystkim szefowi, szef powie jej, co robić, a wtedy ona zrobi to, co uzna za stosowne.

Sonny Jameson
ODPOWIEDZ