chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Droga dojazdowa do Ciarns

Marzyła o zmianach w swoim życiu i o możliwości dalszej pracy jako lekarki, ale nie wzięła pod uwagę okropnej pogody w Australii. Jednym uchem słyszała o ulewach w kraju, lecz te słowa szybko ulatywały drugą stroną głowy zbyt zajętą ekscytacją na myśl o nowych przygodach. Była tak bardzo podjarana i głodna odmienności, że zapomniała o wkurzających tu rzeczach. Poczynając od nadmiernej ilości dzikich zwierząt ni stąd ni zowąd pojawiających się w szafkach albo w łóżku a kończąc na okrutnej porze deszczowej zalewającej ulice, piwnice i garaże podziemne.
Nic tylko sobie pogratulować, co też zrobiła stojąc w okropnym korku w kierunku Cairns.
Na szczęście gratulacje padły w myślach, bo z dobroci serca i zwykłej przyzwoitości postanowiła zgarnąć z ulicy autostopowiczkę, której mocno zależało na dojeździe do Cairns. Nie przejęła się tym, że dziewczyna zamoczy cały fotel albo okaże się świeżo upieczoną morderczynią. Bertinelli żyła w świecie włoskich mafiozów a nie ludzi z problemami psychicznymi z ułatwionym dostępem do broni. Nie w głowie jej seryjni lub kanibale. Zbyt mocno wierzyła w ludzi, nawet jeśli od niektórych dostała mocno po dupie.
Deszcz lał niemiłosiernie. Wycieraczki nie nadążały nad falą powodzi zalewającą przednią szybę. Jedynym punktem zaczepienia były czerwone światła stopu tuż przed autem Margarity, którą coraz bardziej wpieniały korki. Nerwowo tyłem buta uderzała o podłogę w aucie, palcami stukała o kierownicę i parę razy po włosku rzuciła wiązankę na temat tego co myśli o swoich położeniu, korku i tutejszej pogodzie.
Nieznajoma siedząca obok już mogła zacząć się zastanawiać, czy nie lepiej wysiąść i stać w ulewie. Być może wyszłoby jej to na zdrowie (psychiczne).
- Sorry – odparła z silnym włoskim akcentem i wyciągnęła rękę do dysz klimatyzacji, które nakierowała bardziej na mokrą dziewczyną. – Skąd pomysł aby w taką pogodę jechać do Cairns? – zapytała wprost sądząc, że albo młoda od kogoś uciekała albo w mieście musiało być coś lub ktoś, na kim jej zależało.
Wycieraczki zaskrzypiały wyrażając swą opinię na temat tego, jak teraz musiały zapierdalać. Margo spojrzała na czerwone światła stopu przed sobą z cichą nadzieją, że to wreszcie się zmieni i będą mogły ruszyć z miejsca. Nic takiego się nie stało. Przynajmniej nie od razu.
- W tej Australii ciągle tak leje?
W tej; bo w obcej i nie jej.
W tej; bo w tej chwili mocno znienawidzonej części świata.
- Mogłam wyjechać do USA. Kraju pełnego broni, seryjnych morderców i z kiepskim ubezpieczeniem zdrowotnym. - Cała Margo. Mogła mówić o wszystkim, nawet o sobie. Nie ważne, że dopiero co poznała dziewczynę, która mogła nie mieć ochoty tego słuchać. Trudno.
Wspomniałam już, że wybrała złe auto? Niech Maxine się z tym pogodzi.

Maxine Parkins
mistyczny poszukiwacz
Lorde
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
#14

Gdyby tylko pociągi kursowały w tych godzinach co trzeba, nie musiałaby stać na deszczu, szukając litościwych kierowców, kierujących się w stronę Cairns. Miała pieniądze na taksówkę. Mogłaby poczekać, aż złotówa (a raczej dolarówa, heh) po nią podjedzie, ale znając życie, jeszcze utknąłby w korku i policzył sobie dodatkową taryfę. W takich przypadkach nawet Uber potrafił zrobić człowieka w konia.
No horyzoncie pojawiła za to miłosierna kobieta w Mercedesie, którą od razu przeprosiła za pakowanie się do środka w lekko przemoczonych dżinsach. Woda dostała się do trampek i przesiąkła przez skarpetki, ale tym Parkins zacznie przejmować się już po dotarciu do celu podróży.
Rozpoznała w monologu swojej wybawczyni kilka znajomo brzmiących sformułowań, typowych dla francuskich sąsiadów. Zdążyła wywnioskować, że kobiecie niespecjalnie pasowała pogoda, ale chyba wiedziała na co się pisze, przyjeżdżając na ten jakże niepowtarzalny kontynent?
- Siła wyższa - zaczęła, nie widząc powodu, dla którego miałaby unikać odpowiedzi na pytanie. - Muszę dotrzeć na uczelnię.
Jeszcze trochę mogła poudawać miejscową studentkę, wszak wiek miała do tego odpowiedni. Nikt nie musiał wiedzieć o jej zawieszonej, paryskiej edukacji, na rzecz poszukiwań matki. Zaczynało się robić coraz ciekawiej i być może nawet niebezpieczniej, szczególnie po ostatnim wyskoku z udawaniem policjantek.
Szczytem ramienia zasłoniła usta, na których rysowało się rozbawienie, spowodowane ponowną lawiną krytycznych uwag Włoszki względem bezlitosnej ulewy. Ją samą również gonił czas, ale w razie potrzeby mogła wysłać Eleonore wiadomość, że się spóźni i żeby na nią zaczekała. Nie informowała jej o odwiedzinach, więc dopiero wtedy niespodzianka wyszłaby na jaw, jeszcze przed wprowadzeniem jej w życie. Lepiej jeszcze się z tym wstrzymać.
- Najbardziej w porze deszczowej - sprecyzowała, zerkając na boczną szybę. Jedyne, co mogła dostrzec to rozmyte kształty, stanowiące tło ich ekscytującej rozmowy.
- Z Włoch jest nieco bliżej do Stanów, jakby się nad tym zastanowić - zmarszczyła brwi w krótkim zamyśleniu, jakby na oko próbowała wyliczyć kilometry.
- Więc czemu Australia?
Wyczuła, że pani kierowca miała naturę gaduły ekstrawertyczki, więc czemu z tego nie skorzystać? Skoro kobieta była w tych stronach od niedawna, raczej nie słyszała o Sarze z Lorne Bay, ale to nic straconego. Max właśnie uświadomiła sobie, że ‘wychodzenie do ludzi’ i nawiązywanie nowych znajomości to coś, co powinna u siebie poprawić. Mieszkała sama, ze znajomymi spotykała się bardzo sporadycznie i gdyby nie El, prowadziłaby żywot pokroju internetowego piwniczaka, wychodzącego z jaskini tylko po to, aby sprawdzić kolejne, ewentualne poszlaki w sprawie zaginionej matki.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Profesorowie powinni odpuścić dojeżdżającym studentom. – Tak uważała zwłaszcza, że w Lorne Bay jak i zapewne innych miasteczkach nie działo się dobrze. Nawet teraz na drodze prawie nic nie było widać, więc przymknięcie oka na nieobecność niektórych młodych na uczelni powinna być usprawiedliwiona. Tak, Margo na pewno by o to walczyła. Była typem aktywistki, która choć przez pracę nie miała czasu na organizowanie protestów lub marszów, to w miarę możliwości brała w nich udział tudzież w inny sposób dokładała swoją cegiełkę do pomocy. – Strach pomyśleć, co będzie się działo w szpitalu. – Wypowiadanie swych myśli na glos miała we krwi. Trzymanie w sobie czegokolwiek to domena masochistycznych anglików a nie Włochów. – Planujesz dziś wracać do miasteczka? – Wątpiła aby to było możliwe, ale i tak gdzieś za tymi słowami kryła się sugestia, że mogłyby wrócić razem, o ile Maxine (przedstawiły się sobie w pierwszych minutach wspólnej podróży) wykaże taką chęć. W tym wszystkim Bertinelli nie przewidziała, że na parę dni utknie w szpitalu; z powodu nadmiaru pracy i oczywistej oczywistości, czyli kiepskiej pogody.
Znów nerwowo palcami postukała w kierownicę i sprawdziła godzinę na złotym zegarku na nadgarstku. Niby miała wyświetlacz w samochodzie, ale ten spóźniał się o parę minut, czego jeszcze nie zdążyła zmienić. Po prostu jej się nie chciało (bo jednak miała w sobie cząstkę stereotypowego leniwego Włocha) albo to kwestia zmuszania się do spojrzenia na zegarek będący również prezentem od byłej żony. Już dawno powinna się go pozbyć, ale nie potrafiła obawiając się, że to będzie ostateczny krok do przyznania się do porażki. Do tego, że straciła córkę będącą jedynym elementem wiążącym ją z ex. Nie był nim zegarek a ośmiolatka, za którą cholernie tęskniła.
- Uznałam, że nie będę jak inni i stworzę swój „amerykański sen” właśnie tutaj – rzuciła z nutką niezadowolenia w głowie, jakby krytykowała własne szalone decyzje, bo tak – wyjazd do Australii był właśnie czymś szalonym. – Tak naprawdę przyjechałam tu tylko na trochę. – Nie powie, że w rzeczywistości była tylko turystką, która wcześniej znalazła pracę w szpitalu. Wszędzie brakowało służby zdrowia, więc przyjęli ją z otwartymi ramionami niespecjalnie patrząc, czy miała tylko wizę turystyczną. Kadrowa coś o tym wspomniała, ale Margarita tak ją zagadała, że kobieta szybko zapomniała o co pytała. – Jasne, mogłam polecieć do Stanów. Najlepiej takiego, w którym nie musiałabym walczyć z żywiołami, ale.. dużo pedałuje a nigdy jeszcze nie byłam w Australii. – Spojrzała w bok na dziewczynę, która wyglądała na zaskoczoną i jakby zastanawiającą się, co takiego Bertinelli powiedziała.
Pedałuje?
- Podróżuje – poprawiła się i z uśmiechem pokiwała głową na boki. – Naprawdę powiedziałam „pedałuje”? – Rowerem przez świat. Dobre sobie. – Wybacz, zdarza mi się. – Pomylić słowa, bo miała tendencję do wyrzucania ich z siebie bardzo szybko i udawało się to tylko po włosku. Kiedy już musiała przestawić się na angielski to czasami robiła błędy. – Byłam w różnych miejscach, poznawałam ludzi i był ktoś z Australii, o kim pomyślałam, kiedy zastanawiałam się nad kolejnym przypadkiem w moim życiu.. przystankiem w życiu. Stupido. – Z otwartej dłoni uderzyła się w czoło. Nie za mocno, ale znacząco dając do zrozumienia, że ją samą męczyły te pomyłki. – A ty, Max? Jesteś stąd? – Lepiej, żeby przestała gadać, bo już zaczynała działać jak słownik w telefonie mający tendencję do przekręcania słów.

Maxine Parkins
mistyczny poszukiwacz
Lorde
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
To prawda; po ludziach chodziły różne przypadki, więc profesor akademicki powinien być przede wszystkim człowiekiem wyrozumiałym. Max sama by za taką uchodziła, gdybyś kiedyś zamierzała wykładać na uczelni.
Postanowiła zachować dla siebie fakt studiowania na zupełnie innej uczelni. Nie uważała tego za wielce istotną informację, chociaż niewykluczone, że w dalszej części rozmowy wreszcie ujawni swoją prawdziwą tożsamość Europejki pomieszkującej na wielkiej wyspie.
- Nie powinno być aż tak źle - dodała, w kwestii potencjalnego zamieszania w szpitalu. Ulewy sprzyjały wypadkom samochodowym, a w połączeniu z porywistymi wiatrami zwiększały ryzyko spadających gałęzi, ale mimo wszystko… lepiej być dobrej myśli.
- I tak mieszkam w Lorne, więc raczej tak - odpowiedziała na pytanie, próbując pokrętnie wysuszyć przód koszulki przy pomocy klimatyzacji. Eleonore również nie miała interesu w zostawaniu w Cairns, chyba, że obie zorganizowałyby sobie małą wycieczkę z nocowaniem w jakimś przybytku. Brzmiało to niezwykle interesująco i kto wie, może już niedługo Parkins zaproponuje coś takiego ze swojej strony.
- Też myślałam, że zostanę tu tylko na jakiś czas - przyznała cicho, pamiętając myśli, towarzyszące jej przy wsiadaniu do samolotu we Francji. Sądziła, że matka szybko się znajdzie i cała rodzina wróci do typowej codzienności.
Teraz jej decyzja odnośnie wyjazdu z Australii zależała co najmniej od kilku czynników. Postęp w sprawie Sarah to jedno; nie chciałaby bez słowa znikać z Lorne, bez uprzedniego spotkania z Eleonore. Po prawdzie, nie była nawet pewna czy dałaby radę tak po prostu wyjechać bez niej z powrotem do Paryża. Co mogłaby tam robić? Dokończyć studia, ale kiedy już uzyska dyplom… póki co, nie zawracała sobie tym głowy. Jeszcze przyjdzie czas na snucie wielkich planów co do przyszłej pracy i dalszego życia.
Uśmiechnęła się niepewnie, zastanawiając się czy dobrze usłyszała część wypowiedzi.
Max była w stanie uwierzyć w to, że Margo kilka krajów zwiedziła na rowerze. Nie był to niemożliwy scenariusz do rozegrania, jeśli potrafiło się odpowiednio oszczędzać organizm i nie przeforsowywać.
- W porządku, angielski też nie jest moim pierwszym językiem - napomknęła, lekko rozbawiona przejęzyczeniem Włoszki. Parkins doskonale pamiętała, jak kilka razy pomyliła słowa, albo użyła złego sformułowania w niektórych ze zdań. To rodziło całkiem zabawne sytuacje, rozładowujące potencjalne napięcie, albo zły humor. Mylić się to przecież rzecz bardzo ludzka.
- Je suis né à Paris - przekazała w ojczystym języku. Podejrzewała, że Margo przynajmniej trochę kojarzyła francuski, wybrzmiewający za północno-zachodnią granicą Włoch.
- Też można powiedzieć, że jestem daleko od ojczyzny.
Nigdy nie uważała Francji za swój dom, ale akceptowała ją, jako miejsce swojego pochodzenia. Dobrze porozumiewała się po angielsku, ale nie była typową Australijką. Gdyby nie test na obywatelstwo, non stop musiałaby mieć odnawianą wizę, co uchodziło za cholernie męczące.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Sięgnęła po telefon, odblokowała go i podała dziewczynie.
- Wpisz swój numer. Jeżeli będę wracać do Lorne, to napisze. – Zdecydowanie Bertinelli należała do otwartych i bardzo pomocnych ludzi. Znała Maxine od parunastu minut a już proponowała jej potencjalną podwózkę z powrotem do domu. Komuś to mogło wydawać się dziwne, ale brunetka zawsze taka była. Nie miała powodów aby nie proponować dziewczynie wsparcia ani też nie widziała problemy aby razem wróciły do miasteczka. Przecież i tak jechała w tamtym kierunku, więc czemu by kogoś nie wesprzeć? Zdaniem Margo to było bardzo proste, przed czym matka zawsze ją przestrzegała; że kiedyś się na tym przejedzie.
Być może kiedyś tak będzie, ale co do Maxine miała dobre przeczucia.
- Co cię zatrzymało? – Bardzo bezpośrednie pytani, na które dziewczyna nie musiała odpowiadać, ale z drugiej strony prócz rozmowy nie miały teraz niczego lepszego do roboty. W miarę możliwości Bertinelli podjeżdżała do przodu trzymając się blisko tylnych świateł auta przed nimi. Żółwim tempem zbliżały się do Cairns, do którego na pewno kiedyś dojadą. Najważniejsze, że teraz nie padało im na głowy.
Uśmiechnęła się pod nosem na wyrozumiałość młodej. Na szczęście tylko raz, ale Margo trafiła na pseudo „patriotę” uważającego, że skoro kobieta przyjechała do Australii to powinna umieć idealnie mówić w ICH języku. To była syfiasta sytuacja i choć wiedziała, że coś takiego zdarzy jej się rzadko to z całych sił starała się nie popełniać językowych błędów.
Słysząc dobrze sobie znany język nieco mocniej zacisnęła palce na kierownicy.
- Vous n'avez pas l'air français. – Ciężko powiedzieć, jak dokładnie wyglądała Francuzka, ale Margo nie wyczuła tej nuty u Maxine. – Miałam do czynienia z wieloma francuzami, ale ty mi ich nie przypominasz. – Z maniery, zachowania i całej reszty. – Uznaj to za komplement, bo mam do nich uraz. – Delikatnie się uśmiechnęła i zerknęła na towarzyszkę upewniając się, czy tamta nie rzuciła fochem. Różnie bywało.
- Przyleciałaś tu na wymianę studencką? – dopytała dochodząc do dość oczywistych wniosków. – Dość śmiały wybór. – Tak samo jak jej daleka podróż w te strony. To nie było przypadkowe miejsce, które się wybierało. Lecąc tak daleko miało się plan. – Co studiujesz? – Gwałtownie zahamowała reagując na podobne zachowanie kierowcy przed sobą. – Colera! – warknęła po włosku i gdyby nie deszcz to otworzyłaby okno i wykrzyczałaby parę słów.

Maxine Parkins
mistyczny poszukiwacz
Lorde
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Bez większego zastanowienia, wpisała swój numer do telefonu nowopoznanej kobiety. Chwilę by się zastanowiła, gdyby z taką propozycją wyskoczył facet, ale w takim przypadku… czego się miała bać? Włoszka w mercedesie ani trochę nie wzbudzała jej podejrzeń co do niecnych zachowań. Wręcz przeciwnie, roztaczała wokół siebie aurę typowej koleżanki mamy, albo pomocnej sąsiadki, więc Max tym bardziej nie miała powodów do niepokoju. Kobieta mogła być oczywiście członkinią jakiejś włoskiej grupy przestępczej porywającej ludzi. Cóż, może wtedy dowiedziałaby się nieco więcej na temat Sarah.
No właśnie…
Oddała telefon z powrotem w ręce kierowcy, gdy padło następne pytanie.
- Rodzina - nie chciała wprowadzać do rozmowy atmosfery smutku, dlatego też nie rozwijała myśli. Wystarczająco dużo osób z Lorne kojarzyło ją, jako tą od zaginionej. Nie musiała koniecznie informować o tym każdej napotkanej osoby, jakby było to najistotniejszą częścią jej osobowości. Miała wiele innych zainteresowań, które niestety nieco odeszły na dalszy plan, zdetronizowane przez nadrzędny cel. Nawet, jeśli miała w ciągu dnia czas dla siebie, najczęściej decydowała się na odpoczynek i zregenerowanie energii. Powinna niedługo urządzić sobie jakąś małą wycieczkę, aby nieco przewietrzyć umysł i nabrać nieco więcej sił na dalsze działanie.
Nie wyczuła niechęci kobiety w kierunku rodowitych Francuzów, przynajmniej nie na początku, o czym świadczył krótki śmiech, będący reakcją na drobną uwagę.
- W takim razie dziękuję - uśmiechnęła się odrobinę niepewnie, nieco zaciekawiona genezą niechęci Margo do tak zwanych żabojadów. - Na szczęście, zapomniałam dziś zabrać ze sobą bagietki i beretu.
Postanowiła wprowadzić do rozmowy odrobinę żartobliwego tonu, który zdecydowanie się przyda. Przyjdzie im spędzić trochę czasu w dokuczliwym korku i lepiej, aby pogłębiały frustracji, związanych z takim, a nie innym stanem faktycznym.
Przy okazji Margo nieco sobie zaplusowała. Nie każdy Włoch znał francuski i co więcej, wypowiadał poszczególne słowa z odpowiednim akcentem.
Nie wyprowadziła towarzyszki podróży z błędu, przybierając zasugerowaną narrację studentki, biorącej udział w wymianie. To dosyć popularny sposób na poszerzanie swoich horyzontów i nabieranie wiedzy praktycznej. Swego czasu zastanawiała się nad udziałem w programie, lecz nawał wymagających zajęć przekreślił wcielanie planów w życie.
- Kryminalistykę - w tym temacie nie zamierzała kłamać. Kierunek wydawał się nieco oklepany i brzmiał jak niezła gratka dla fanów podcastów o niewyjaśnionych morderstwach, nie mniej, bywał całkiem interesujący.
- Widziałaś to? - wychyliła się nieco do przodu, wlepiając wzrok w ledwo widoczną postać kierowcy w aucie z przodu. - Pokazał nam faka.
Wycieraczki na szczęście wyrabiały się w usuwaniem nadmiaru wody, co pozwoliło Max na dostrzeżenie tego wulgarnego gestu gwałtownie hamującego buraka. Nie chciała podpuszczać Włoszki do kręcenia afery z losowym Australijczykiem, ale z drugiej strony i tak nie miały nic ciekawego do roboty.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Oh, zjadłabym bagietkę. – Rozmarzyła się, bo pomimo swojej niechęci wobec tego co francuskie, to nie wolno winić bułek za ich pochodzenie. To byłoby nie fair wobec bagietek lekko chrupkich podawanych z oliwą, bazylią i mozzarellą. – Delizioso. – Zamruczała zadowolona, jakby właśnie delektowała się wspomnianym pieczywem i spojrzawszy na dziewczynę uśmiechnęła się do niej szeroko. Podkreślanie słów i emocji gestami lub innymi dźwiękami miała we krwi. Jednych to bawiło a innych mierziło. Wprawdzie to jeszcze nie był szczyt typowego włoskiego wyrażania się w sposób całościowi (słowa-ciało), ale niektórych sam przedsmak zastanawiał zwłaszcza w mniej wyrazistych krajach, w których emocje trzymało się na wodzy (lub po prostu nie wyrażało się ich przy innych).
- O proszę. – Właściwie Margo zareagowałaby tak na wszystko, bo uważała, że celebracja była najważniejszą częścią życia zwłaszcza, jak się robiło to z błahostkami. – Masz jakieś konkretne plany na przyszłość w tym kierunku? – Szczerze się zainteresowała. To nie było przekłamane – mów o sobie, bo się nudzę albo chce wypełnić ciszę. Bertinelli naprawdę była tego ciekawa, nawet jeśli miało okazać się, że to ich ostatnie spotkanie.
Była dobrym kierowcą. Z tak idealną podzielnością uwagi, wręcz wspaniałym. Do tej pory miała tylko jedną stłuczkę i to nie z jej winy, więc uważała się za naprawdę dobrą partię do prowadzenia auta, dlatego też rościła sobie prawo do krytykowania innych. Kiedy więc Maxine zwróciła uwagę na gest podobno widoczny z drugiego pojazdu – wściekła się. Nie mocno, ale gdyby nie padało to naprawdę wyszłaby na zewnątrz i kierowcy przed sobą zapukałaby w szybę (o ile też staliby w korku).
- Ja tu do szpitala jadę. Ludzi ratować. A ty co robisz w życiu? – Wiedziała, że ów osoba jej nie usłyszy, ale musiała to z siebie wyrzucić dwa razy naciskając klakson, a kiedy jako tako dostrzegła ruch to dosadnie pokazała ów osobie dwa faki dosłownie przyklejone do przedniej szyby. – Co za gość. – Albo gościówa. W tej chwili to nie miało różnicy. – Najgorszej, że stoję za nim i jakakolwiek stłuczka będzie z mojej winy. – Przewróciła oczami jawnie okazując, że byłaby zdolna wywołać stłuczkę. Jednak musiałoby to być coś poważniejszego a ona mocno podkurwiona, żeby w taki sposób zrobić komuś na złość i szarpnąć się na jego ubezpieczenie.
Spojrzała na Maxine i uśmiechnęła się ciepło.
- Spokojnie. Nie zrobię tego. – Bo Parkins uzna ją za wariatkę i wyskoczy z auta na ulewę woląc poczekać na kolejną dobrą duszę, która weźmie ją na stopa niż dalej jechać z szaloną włoszką. – Nie mogłaś pożyczyć samochodu od rodziny? – zapytała odnosząc się do tego, co trzymało Maxine w Australii i z jakiego powodu musiała jechać do Cairns w taki sposób. Z drugiej strony jeszcze jedno auto wydłużyłoby korek, więc to może lepiej? Niektórzy też bali się jeździć w taką pogodę zwłaszcza, że silny wiatr oznaczał możliwość zrzucenia na samochody dużej gałęzi albo zwalenia się drzewa. W tym miejscu wszystko było możliwe, chociaż Margo modliła się aby nie padło na nią. Nie chciała w taki sposób zaczynać pobytu w Lorne Bay zwłaszcza, że mieszkała w nim zaledwie od dwóch dni.

Maxine Parkins
mistyczny poszukiwacz
Lorde
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
- Najlepiej smakuje z camembertem, żurawiną i rukolą - podkreśliła w temacie bagietki, aż sama zapragnęła opędzlować taki specjał. Przy okazji, Max mogła dowiedzieć się czy Margo należała do Włochów szkalujących sery pleśniowe. Raczej większość mieszkańców kraju w kształcie kozaka, przepadała za wszelkimi rodzajami serów, makaronów, pizzy i owoców morza.
Niestety, teraz obie tkwiły w korku i chociaż miały dach nad głową, bagietka musiała pozostać w świecie wyobraźni.
- Na pewno jest to coś, co mnie interesuje - zaczęła, uważając, że studiowanie nielubianych kierunków to masochizm w czystej postaci. Co później zrobić z takim papierem i gdzie znaleźć pracę? Pomimo cywilizacyjnego postępu, wciąż istniały rodziny, zmuszające własne dzieci do studiowania ambitnych kierunków na siłę. Na szczęście, u Parkinsów tak nie było. Max podjęła się kryminalistyki z własnych pobudek, nie doświadczając ze strony rodziców presji do pójścia ich wydeptanymi ścieżkami. Nie miała im nic do zarzucenia. Nawet teraz ojciec wspierał ją finansowo i gdyby nie wpływające przelewami pieniądze, Max nie miałaby takiej swobody w prowadzeniu poszukiwań. Po pracy byłaby zbyt zmęczona na ślęczenie nad notatkami i uskutecznianie burzy mózgów. Co innego, gdyby jej za to płacono, na przykład w ramach śledztwa prowadzonego przez agencję, na której czele by stała.
- Pewnie postarałabym się o świadczenie prywatnych usług detektywistycznych. Przynajmniej na początek.
Tak, to całkiem niezły pomysł na życie. Pytanie czy w Cairns, albo mniejszych miastach byłby popyt na takie usługi… chyba, że w kwestii wyłapywania zdrad i wykrywania podsłuchów w korpo. Miejsca pracy nie miała jeszcze doprecyzowanego. Równie dobrze mogłaby wrócić do Paryża, chociaż tam konkurencja była już nieźle rozwinięta.
Słysząc informację o zawodzie Włoszki, uniosła brwi ku górze, kiwając z uznaniem głową.
- Musisz mieć nerwy ze stali - stwierdziła, uśmiechnąwszy się na widok środkowych palców, wycelowanych w stronę niedzielnego kierowcy. - Pacjenci w szpitalach bywają okropni.
Narzekają na wszystko co się da, a kiedy operacja się uda, dziękują bogu, a nie chirurgowi, obarczonego ogromną presją. Przynajmniej kasa się zgadzała, bo gdyby nie ona, mało kto decydowałby się na branie tak wielkiej odpowiedzialności za bezcen. Ludzi, kierowanych przez szlachetne pobudki było jeszcze mniej. Zdarzali się i zasługiwali na podwójny podziw.
- Niekoniecznie - uznała, wpatrując się w pojazd przed przednią szybą. - Jeśli zahamuje zbyt gwałtownie, to chyba wina będzie leżała po jego stronie? Jak to działa? Mógłby na złość nacisnąć hamulec, od tak po prostu, w losowym momencie i jeśli wjechałabyś mu w tyłek, to on by zapłacił.
Wypowiadała się z perspektywy obserwatora, ale wszystko brzmiało całkiem sensownie. Nie obawiała się również, że kobieta wyskoczy z samochodu, byle tylko dopiec mściwemu idiocie za kółkiem. Teraz, po poznaniu profesji Margo, ufała jej nieco bardziej i wątpiła we wcielanie niebezpiecznych scenariuszy. Przysięga Hipokratesa przecież do czegoś zobowiązywała (a raczej przyrzeczenie lekarskie).
- Nie mam prawa jazdy - przyznała się bez bicia. - Póki co nie potrzebuję samochodu, więc ograniczam się do komunikacji miejskiej, pociągu, roweru, czasami deskorolki…
Wszystko zależało od dystansu, jaki chciała pokonać. W samym Paryżu przemieszała się głównie za pomocą metra, znacznie szybszego od pojazdów, stojących w korkach. Pod tym kątem życie w wielkich miastach bywało… wygodne.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Zaśmiała się na słowa o nerwach ze stali w momencie, kiedy gestami pokazywała kierowcy przed nią, jak bardzo go szanuje.
- W szpitalu taka nie jestem. – Nie musiała się usprawiedliwiać, ale nie chciała aby dziewczyna pomyślała, że od teraz jakaś szalona włoszka przyjmowała pacjentów i w sumie to lepiej jej unikać. – Przy pacjentach staram się być spokojna, co faktycznie czasami bywa trudne. – Tymi słowami przytaknęła na stwierdzenie o okropnych pacjentach. Nie wszyscy byli niewdzięczni, ale zdarzały się przypadki, że nawet ci z nerwami ze stali w końcu wybuchali. Margo nie powiedziałaby o sobie, że nie była emocjonalna. Łatwo ją było wybić z równowagi, ale jak powiedziała – starała się jak tylko mogła aby zachować spokój – a potem poza wzrokiem wszystkich wyrzucała z siebie wszystko co zalegało na wątrobie.
- Niestety bez nagrania wszystkiego to ja będę winna. – Już trochę w swoim życiu jeździła i niestety w takim przypadku bez kamerki samochodowej oskarżało się kierowcę z pojazdu z tyłu, który to „nie zachował bezpiecznej odległości” (ale tobie tłumaczyć tego nie muszę heh). – Słowo przeciwko słowu. Policja postąpi zgodnie z przepisami. – A te jasno mówiły; wiadomo co. Dlatego Bertinelli była na przegranej pozycji i jedyne co mogła zrobić to strąbić kierowcę i pokazać mu fucka za tak nieodpowiedzialną jazdę, która równie dobrze mogła być prowokacją to trzaśnięcia mu w tyłek. Kto by nie chciał dostać odszkodowania?
- Nie wyobrażam sobie życie bez prawa jazdy. Moja mama nigdy go nie zrobiła i doprawdy nie mam pojęcia, jak sobie ze wszystkim radziła. – Ktoś, kto miał możliwość wsiąść do auta i pojechać raczej nie umiał już przestawić się na życie bez tego. To byłoby trudne, bo samochód to jednak wygodna, na którą kiedyś nie wszyscy mogli sobie pozwolić. – Z drugiej strony, jak pomyślę, co i ile ma w głowie moja mama to dobrze, że nie posiada prawa jazdy. – Powiedziała bardzo luźno, bo wcale nie krytykowała kobiety. Ot, odrobinę się z niej nabijała. – Już dawno dałaby do zrobienia tamtemu – Wskazała na samochód przed nimi. – gdzie jego miejsce i przy okazji skrzyknęłaby resztę kierowców, żeby go strąbili. – To nie tak, że jej mama była złą kobietą. Po prostu walczyła o swoje; dosadnie i stanowczo. – Koniec o mojej matce. – Machnęła ręką. – Czyli chcesz zostać detektywem? Od zawsze o tym marzyłaś? – Albo raczej, czy w ogóle marzyła o kryminologii i pracy w ów zawodzie.

Maxine Parkins
mistyczny poszukiwacz
Lorde
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Wcale nie bałaby się trafić w ręce Margo, gdyby wymagała medycznej interwencji. Kobieta wydawała się w porządku i nie zachowywała jak zadufana w sobie lekarka, z wiecznie poważnym wyrazem twarzy. Wolała takie specjalistki z odpowiednim podejściem i poziomem empatii (nawet takiej zakrawającej o ironiczne wstawki), zamiast wyrachowanej bryły lodu, oprawiającej w ramki kolejne dyplomy ze szkoleń i konferencji.
- Trudne, ale to zrozumiałe - przyznała, widząc oczami wyobraźni tych roszczeniowych pacjentów, albo ich przeciwieństwa, przewidujące rychłe zejście z tego świata, w trakcie operacji. - Praca z człowiekiem to najtrudniejszy rodzaj pracy.
Sama coś o tym wiedziała, ale tylko z teoretycznego punktu widzenia. Póki co, nie przepracowała ani jednego dnia w swoim życiu, a wnioski opierała o obserwacje oraz prawdy poznane na uczelnianych zajęciach.
- Nie zawsze śpieszy im się z postępowaniem zgodnie z przepisami - mruknęła pod nosem, pilnując, aby nie zdradzić lekko personalnego tonu wypowiedzi. Była o krok od nazwania policjantów obibokami, albo nawet gorzej. Być może za bardzo subiektywnie podchodziła do poszukiwań matki, ale nic nie potrafiła na to poradzić. Jak trudne może być odnalezienie jednej kobiety w tak małym miasteczku? Jak się przekonała podczas własnego śledztwa, bardzo.
- Wtedy człowiekowi odpala się większa kreatywność, co do sposobu dotarcia w różne miejsca - przynajmniej tak właśnie radziła sobie Max. Stać ją było na wożenie się taksówkami, ale ile można? W tej mieścinie większość kierowców była stała, a Parkins nie nastawiała się na widywanie tych samych twarzy taksówkarzy, prawie codziennie. Wolała zamiast tego skorzystać z deskorolki, albo roweru. Dystanse, które potrzebowała pokonać, nie były wcale takie długie.
Uśmiechnęła się, gdy Margo wspomniała o swojej rodzicielce. Również mogłaby się zrewanżować, opowiadając o własnej, ale nie chciała wprowadzać do rozmowy ponurej, smutnej atmosfery. Wypadało jednak skomentować w jakiś sposób te barwne określenia, względem walecznej postawy matki Włoszki.
- Brzmi, jakby posiadała predyspozycje liderskie - uznała, chwytając się tego szczegółu, dotyczącego skrzyknięcia reszty kierowców. Nikt raczej nie lubił tkwić w korkach, a tak wzburzone emocje prowadziły do najbardziej chaotycznych rozwiązań.
- Nie - odpowiedziała praktycznie od razu na pytanie o detektywistyczne marzenia. - Dopiero, gdy miałam iść na studia uznałam, że kryminalistyka to całkiem ciekawy kierunek.
Ciężko było jej stwierdzić, o jakim zawodzie marzyła, będąc jeszcze dzieckiem. Wtedy raczej żyła chwilą i nie zawracała sobie głowy typowo dorosłymi sprawami. Dużo rysowała i miała do tego dryg, ale nieco go zaniedbała, przez co nie miała większych szans na rekrutację do ASP. Kto wie, jak potoczyłaby się jej przyszłość, gdyby jednak wybrała sztukę.
- Podejrzewam, że u ciebie było na odwrót? - odbiła piłeczkę, wyobrażając sobie, jak Margo od dziecka fascynowały lekarskie przyrządy i operacje, przeprowadzane na zabawkach.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Zabrzmiało ostro – stwierdziła na temat wypowiedzi Maxine o policji i tylko na chwilę na nią zerknęła. Nie ciągnęła tego tematu, bo identyfikowała się z różnymi służbami lub ludźmi pracującymi w miejscach, które doprowadzały do skrajnych emocji. Jedni ich nienawidzili a inni kochali. Jedni powiedzą, że policjanci to lenie a inni będą ich zachwalać. Podobnie było z lekarzami i choć w teorii powinna bronić tego, co znała to nie lubiła wrzucać wszystkiego do jednego wora. Sama mogła uważać się za dobrego lekarza, ale to nie oznaczało, że inni także nimi byli. Nie każdy też był miły i do tej kategorii również by siebie wrzuciła. Tak, twierdziła, że była jedną z tych milszych odmian lekarzy i wierzyła, że nie była sama. Że nie wszyscy byli źli albo dobrzy.
Trochę tego i trochę tamtego. Jak to w życiu.
- Słusznie. – Pomachała palcem, bo właśnie przyłapała Parkins na wypowiedzeniu prawdziwej tezy, którą podziwiała. – Mądra jesteś. – Nie żeby wcześniej tego nie wiedziała albo wątpiła, ale tego typu wypowiedzi świadczyły o inteligencji młodej dziewczyny. O tym, jak różnie patrzyła na świat, co było ciekawe i intrygujące. Oby inni ludzi, których Maxine spotka na swej drodze, również to docenili.
- W dużej rodzinie trzeba mieć siłę przebicia. – Pani Bertinelli ją miała. Margarita od zawsze ją podziwiała i tylko dzięki pewności siebie, którą dostrzegała w matce, wyszła na prostą po niezbyt udanych latach szkolnych. Miała pecha. Była nielubiana nie dlatego, że coś zrobiła, ale przez mały zgrzyt ze szkolną gwiazdą, której wszyscy się słuchali. To przez nią szkoła zamieniła się w koszmar. Inne dzieciaki słuchały ów gnębicielki robiąc z Margo nieprzystosowanego społecznie nerda. Dokuczano jej, robiono psikusy, rzucano obraźliwymi hasłami, wrzucano do skrzynki zdjęcia fiutków, które potem odnajdywała mama i bawiono się w głuche telefony (co o drugiej w nocy budziło całą rodzinę). To były intensywne lata, ale dzięki (głównie) starszemu bratu i matce Margarita się nie załamała tylko dalej robiła swoje.
- Czyli w porę cię tknęło, co? – zapytała z uśmiechem przez tę całą rozmowę nie zwracając większej uwagi na to, że powoli ruszyli dalej. Automatycznie naciskała gaz na przemian z hamulcem i w ten sposób powoli przemierzały resztę strasy do Cairns, która choć długa, była umilana przez niespodziewanie towarzystwo.
- To prawda – zaśmiała się krótko. – Busted. – Została przyłapana. – Od zawsze chciałam być super bohaterką i możesz się śmiać, ale właśnie za takich ludzi uważałam lekarzy. – Byli bohaterami. W swych rękach mieli przyszłość a nawet życie drugiej osoby, co było ogromną odpowiedzialnością, ale też dawało wiele satysfakcji, kiedy wszystko szło w dobrym kierunku. – Przez chwilę miałam kryzys i rozważałam weterynarię, ale pomimo mej miłości do zwierząt, to ostałam przy ludziach. – Oni nie gryźli, chociaż.. nie, gryźli i to czasami mocniej od psów. – Zakładam więc swój kitel niczym pelerynę i mknę przez oddziały. – Jak na swoje lata Margarita była bardzo pozytywną duszą i miała sporo energii. Bywała zmęczona – jak to człowiek pracujący – ale częściej emanowała entuzjazmem niż pesymizmem. – Dojeżdżamy do miasta. Chcesz wysiąść przy szpitalu, czy gdzieś po drodze? – dopytała zanim zakręciła w odpowiednią ulicę kierującą ją do placówki medycznej. Znów będzie musiała tłumaczyć się szefowi, czemu się spóźniła i co gorsza ponownie ten zasugeruje, żeby sprowadziła się z powrotem do Cairns. To byłoby wygodniejsze, ale zobowiązała się w klinice w Lorne Bay i chciała jeszcze pobyć trochę w tamtej okolicy, żeby wreszcie zdobyć się na odwagę i powiedzieć Strand, że przyjechała.
Zrobi to. Jak wróci po paru dniach pracy – powie jej.
- W razie czego masz mój numer. – Mogło to dziwnie brzmieć z ust wciąż obcej kobiety, ale Bertinelli zawsze była pomocna, więc gdyby Maxine potrzebowała lekarza albo znowu podwózki to w każdej chwili mogła się do niej zgłosić.

z/tx2 Maxine Parkins
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ODPOWIEDZ