Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Weston zdecydowanie powinien był postawić sobie nową zasadę, w ramach której nie narzekałby na to, że w pracy nie działo się nic szczególnego i miał w niej względny spokój. W ostatnim czasie powtarzał to tyle razy podczas spotkań ze znajomymi, że w końcu wywołał wilka z lasu – a dokładniej rzecz mówiąc, wywołał wezwanie, które nie miało nic wspólnego ze staruszką, która podczas próby ściągnięcia czegoś z najwyższej półki w kuchni, poślizgnęła się na mokrej podłodze w kuchni, łamiąc sobie biodro. Wezwanie do wypadku nieco go zaskoczyło po tych kilku tygodniach spokoju, ale od razu wraz z partnerem udał się na miejsce. Nie mógł powiedzieć, że miejsce zdarzenia nie zrobiło na nim wrażenia. W pierwszym odruchu zakładał najgorsze, ale mimo to szybko przystąpił do akcji ratując dziewczynę z roztrzaskanego samochodu.
Jej stan nie był najlepszy, a dowiezienie jej jak najszybciej do szpitala, było kwestią priorytetową, dlatego zostawiwszy swojego partnera wraz z podstawowym sprzętem na miejscu, na wypadek, gdyby okazało się, że będzie potrzebny, sam pojechał prosto do szpitala, gdzie przekazał poszkodowaną lekarzom, wierząc, że zrobią wszystko, żeby ją poskładać i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Potem wrócił na miejsce wypadku tylko po to, żeby zabrać swojego partnera z pracy i raz jeszcze, już z nim, wrócić do szpitala, gdzie kolejne godziny były nieco spokojniejsze, nie licząc dwóch wezwań – jednego do lekkiego pogryzienia przez psa i drugiego do kobiety, która zapomniała wziąć swoich leków, w skutek czego była bliska zapaści.
Kolejnego dnia miał wolne, ale potem przyszła pora na popołudniową zmianę. Korzystając z tej okazji, zaraz po pojawieniu się w szpitalu, udał się do pielęgniarek, żeby podpytać je o stan zdrowia dziewczyny z wypadku. Te nie powiedziały za wiele, ale za to chętnie podały mu numer sali, żeby mógł do niej zajrzeć i złapać na oddziale lekarza, który z pewnością powiedziałby mu więcej.
Po dotarciu na odpowiednie piętro, skręcił w korytarz i idąc przed siebie, wodził wzrokiem po wszystkich numerkach na drzwiach, szukając tego, który interesował go najbardziej. Gdy już dotarł na miejsce, zapukał w drzwi i uchylił je, zaglądając do środka.
Dzień dobry – przywitał się, kiedy dziewczyna zwróciła na niego uwagę. – Wpadłem zobaczyć, jak się pani ma. Byłem na miejscu wypadku i zabrałem panią do szpitala. Weston Brooks. Ratownik z tutejszego szpitala – dodał, przedstawiając się, kiedy tylko wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. – Jak samopoczucie? – zapytał jeszcze, przystając w nogach szpitalnego łóżka.

Nina Peterson
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#14

To był tak naprawdę pierwszy pobyt Niny w szpitalu. Może była i wychowywana w starodawnym stylu, z dawnymi zasadami, które w XXI wieku nie są już pielęgnowane, lecz miała to szczęście, że nie zapadła na żadne suchoty, ani szkarlatynę, co może byłoby romantyczne i pasujące do epoki, w której wszyscy Petersonowie żyli, ale nie bardzo prawdopodobne w Australii. I całe szczęście... Choć można znając otoczenie lekarzy i białych ścian, blondynka czułaby się nieco lepiej - przynajmniej psychicznie. Szczerze mówiąc, to sam wypadek jakoś tragicznie nie wpłynął na jej stan, ale na pewno jakaś lekka trauma przed prowadzeniem samochodu w głowie jej kiełkowała. Na całe szczęście (albo i nieszczęście?) nie będzie jej dane szybko to robić, bo choć ogólny stan jej był dobry, tak rękę musieli jej chirurgicznie składać.
Pewnie gdyby nie to, to powoli myśleli by o wypuszczeniu jej do domu, zwłaszcza że Pani Peterson, która dużo czasu spędzała z córką, była lekko naprzykrzającą się kobietą, co zauważała również sama poszkodowana. Niestety, wciąż kazano jej leżeć, choć obiecali, że jak wszystko pójdzie dobrze, to następnego dnia wypuszczą ją do domu. Było to jakieś pocieszenie.
Gdy została sama, bo matka wyszła coś załatwić sama, od razu włożyła słuchawki w uszy i po krótkim poszukiwaniu odpowiedniej książki, włączyła Audiobooka. Była fanką książek Nicholasa Sparksa, były takie miłe i wręcz przytulne, bez przemocy czy jakiś nieprzyjemnych opisów, idealna kołderka na troski, które kołatały się w głowie blondynce.-Dzień dobry-powiedziała, od razu zatrzymując swoją playlistę. Była pewna, że był to jakiś lekarz, czy inny pracownik szpitala, który coś od niej chciał, zapytać czy powiedzieć, a może gdzieś zabrać. -Nina Peters-przedstawiła się i gestem zdrowej ręki wskazała na krzesełko, jakby chciał z niego skorzystać. Trochę zaskoczyła ją obecność tego mężczyzny, ale teraz skojarzyła głównie jego ton głosu. Trochę histeryzowała na miejscu wypadku, bo to, co słyszała z ust ratowników typu "podaj mi gazę" czy inne opisy tego co robili trochę ją przerażało i powodowało, że robiło się jej słabo. Raz czy dwa na pewno poprosiła, aby podali jej coś, co ją albo uśpi, albo otumani na tyle, aby słowa do niej nie dochodziły. Najgorsze, że zdawała sobie z tego w tym momencie sprawę i lekko się zaróżowiła na policzkach, jakby się teraz tego wstydziła.
-Biorąc wszystko pod uwagę nieźle-odpowiedziała. Jakoś trudno było jej w tym momencie narzekać, do obcego człowieka. Jej matka nasłuchała się, że tam ją boli, że nie chce tu już być i że w ogóle ma dość, ale bliskiej osobie można mówić coś zupełnie innego, zwłaszcza matce. A obcemu? Jakoś tak Nina nie potrafiła. Zwłaszcza, że w kwestiach fizycznych wcale nie było jakoś bardzo tragicznie. -Chyba powinnam podziękować za pomoc, także... Cieszę się, że mamy tutaj takich oddanych ratowników, którzy są zawsze gotowi do pomocy-powiedziała po krótkiej chwili milczenia, jaka zapadła po jej stwierdzeniu, że nie ma dramatu z jej samopoczuciem. Blondynka wahała się przez moment, czy zadać kurtuazyjne pytanie, co u mężczyzny, ale stwierdziła, że w nawiązaniu do ich słów, to chyba nie wypadłoby najlepiej mimo wszysko.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Weston był świadkiem wielu wypadków. Często tych, które okazywały się tragiczne w skutkach, ale dużo częściej takich, gdzie ofiary wychodziły bez szwanku, albo z obrażeniami skazującymi ich na dłuższą rehabilitację i rekonwalescencję, co nie było takie złe w starciu z perspektywą utraty życia. Wiedział też, że często te fizyczne urazy były najmniejszym problemem pacjentów, bo to psychika ponosiła największe szkody i bywało tak, że oprócz grona lekarzy zajmujących się urazami, swoją rolę musiał odegrać również psycholog, który pokazałby tym ludziom, że to, co się stało było przeszłością, a oni dostali drugą szansę od losu, żeby żyć pełnią życia.
Weston Brooks, miło poznać w nieco… lepszych okolicznościach – odparł, wyciągając w jej stronę dłoń, żeby się oficjalnie przywitać, po czym usiadł na wskazanym przez Ninę krzesełku. Przychodząc do niej, nie miał w planach jakichś dłuższych pogawędek, ale skoro i tak chciał się dowiedzieć, jak miało się jej samopoczucie i zdrowie, a od rozpoczęcia dyżuru dzieliło go jeszcze pół godziny, to nie chciał stać nad nią niczym kat, żeby nie wprowadzać niezręcznej atmosfery.
Dobrze to słyszeć. Wczoraj napędziłaś nam sporo strachu. Nieczęsto zdarza mi się zostawić kumpla z karetki na miejscu wypadku, żeby jak najszybciej dojechać do szpitala – przyznał z lekkim rozbawieniem, przypominając sobie minę kumpla, kiedy wrócił po niego jak gdyby nigdy nic, bo ten nawet nie zdążył zarejestrować tego, w którym momencie Brooks wsiadł do karetki i odjechał w cholerę z Niną na pokładzie.
Nie ma za co dziękować, taka praca – przyznał, ale że zabrzmiało to co najmniej kiepsko, bo tak, jakby ratował ją tylko z zawodowego obowiązku, to zaraz dodał: – I ludzki odruch, chyba nikt kto ma choć trochę sumienia, nie przeszedłby obok czyjegoś wypadku obojętnie. – Prawdą było, że gdyby był po dyżurze, to też by pomógł. Ba, pomógłby również wtedy, kiedy nie miałby nic wspólnego ze służbą zdrowia, bo tak wychowali go rodzice, od małego wpajając, że trzeba było pomagać, bo nigdy nie było wiadomo, kiedy samemu potrzebowałoby się tej pomocy. – Co mówił lekarz? – zapytał, by przerwać tę niezręczną ciszę, która zapanowała w sali. Niby mógł zapytać samego lekarza, ale że nie natknął się na niego w drodze do kobiety, to nie miał okazji, a po całym oddziale nie chciało mu się biegać, więc informacji postanowił szukać u źródła, czyli samej poszkodowanej.

Nina Peterson
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nina doskonale odczuwała tą dwojakość obrażeń, bo i ciało bolało, niezależnie czy to ta złamana i operowana ręka, czy też inne części ciała, które również w mniejszym lub większym stopniu oberwały, jak i sprawy psychiczne. Być może nie były to jakieś wielkie urazy, które będą jej się nocami śniły po nocy, ale dziewczyna zdecydowanie potrzebowała przespać się z tym wszystkim i spróbować poukładać sobie samej w głowie. Na ten moment potrafiła powiedzieć, że nie wsiądzie już za kierownicę samochodu, ale kto wie, czy w momencie, gdy faktycznie będzie mogła to zrobić, dalej będzie się obawiać i protestować. Równie dobrze, mogła zacząć zachowywać się jak księżniczka i poprosić swoich rodziców o zatrudnienie dla niej kierowcy. Petersonów było na to stać, choć pewnie zostałoby to uznane za pewną fanaberię. Ale czy ktoś odmówiłby swojej jedynej, ukochanej córce, gdyby zrobiła smutną minkę i wskazała na swoją złamaną rękę.
-Dokładnie tak. Miło też wiedzieć, komu powinnam dziękować-obowiązek służbowy, czy wewnętrzna potrzeba, tak samo w przypadku Alfiego, Westona czy reszty lekarzy, blondynka uważała, że podziękowania się należą. Było to grzeczne zachowanie. Jak wręczanie prezentów, kwiatów czy czekoladek lub takich droższych mogłoby zostać uznane jako nie na miejscu, czy krępujące, tak o miłym słowie absolutnie nikt tak nie powie.
-Naprawdę wyglądało to tak źle?-grymas na twarzy mógł mówić o tym, że to nie jest najwygodniejszy temat do rozmowy, ale żaden problem. Ninie wydawało się, że lepiej jest wiedzieć, co tak naprawdę się stało, żeby przetrawić tą sytuację. Nie miała pojęcia, jak wyglądał jej samochód, ona sama nie miała poprzedniego dnia odwagi spojrzeć w dół, aby zobaczyć swoje obrażenia.
Nie chciała już poruszać tematu, czy wypada dziękować, czy Brooks robił to z obowiązku służbowego, dobrego serca, poczucia obowiązku. Ważne, że to zrobił i to nie dość, że w odpowiedni, profesjonalny sposób, to jeszcze włożył w to dobre podejście do pacjenta. Mógł być nie wiadomo jak dobrym ratownikiem, ale jeśli byłby mrukiem, to Nina gorzej by zniosła tą całą przygodę.
-Że jeszcze dziś będę mieć operacje tej ręki, a jak wszystko będzie dobrze, to jutro powinien odwiedzić mnie fizjoterapeuta i spróbować postawić na nogi-w największym skrócie odpowiedziała. Jako farmaceutka, znała się na określeniach medycznych i mogła je podać ratownikowi - dogadali by się, ale po co wysilać się w momencie, kiedy dało się to krótko i ludzkim językiem wytłumaczyć. -Będzie dobrze-powiedziała, jakby chciała przekonać nie tylko Westona, ale i samą siebie. Dla niej to był tak naprawdę pierwszy pobyt w szpitalu, więc tym bardziej nie było to zbyt miłym doświadczeniem.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Szczęściem w nieszczęściu było to, że mimo obrażeń była przytomna, świadoma tego, co się wokół niej działo, a jej życie nie było zagrożone i nic nie wskazywało na to, by niespodziewanie miało się to zmienić. Mogła więc oddać się przemyśleniom, poukładać sobie w głowie to, co się stało i miała dużo czasu na to, by pogodzić się z tym, że tym razem los postawił na nią i to jej przypadła rola pacjentki szpitala, której nikt nie chciał odgrywać, a która regularnie dopadała kolejne osoby. Dla Westona pewne było to, że będzie potrzebowała też czasu na to, by dojść do wniosków względem tego, czy będzie chciała jeszcze siadać za kierownicą i czy w ogóle, nawet jeśli jako pasażer, będzie chciała wsiąść do samochodu, bo w tej kwestii ludzie reagowali różnie.
Dziękować? Niby za co? Daj spokój – odparł, wywracając oczami, bo nie było za co dziękować. Wykonywał swoje obowiązki i gdyby każdy z pacjentów, z którymi miał styczność, miał mu za to dziękować, to te podziękowania śniłyby mu się już po nocach. I chociaż wiedział, że niektórym przyjmowanie podziękowań przychodziło z łatwością i nie gardzili również małymi i większymi prezentami, to koniec końców on wliczał się w to niewielkie grono tych, którzy zamiast podziękowań woleli zobaczyć, że dana osoba o własnych siłach opuszczała szpital i żyć w przekonaniu, że od tej pory bardziej troszczyła się o swoje zdrowie, czy też była bardziej ostrożna, żeby kolejny raz nie zawisnąć na granicy życia i śmierci w jakimś wypadku, bo te w większości były spowodowane ludzką bezmyślnością, nieuwagą i brakiem ostrożności.
Jeśli cię to pocieszy, widywałem gorsze wypadki, ale... Tak, było źle i koniec końców cieszę się, że możemy tu teraz rozmawiać – przyznał. W swojej karierze widział wiele wypadków. Niektóre na pierwszy rzut oka wydawały się niezbyt groźne, a mimo to do szpitala w połowie drogi wiózł już trupa, innym razem natrafiał na takie, gdzie wydawało się, że nie będzie czego zbierać i kogo ratować, a auto wraz z pasażerami można by było wywieźć wprost na złomowisko, a jednak ofiary przeżyły i poza tym, że były poobijane lub trochę połamane, nic poważnego im nie groziło. Czasami nawet zastanawiał się, od czego to zależało i kto nad nimi wszystkimi czuwał, decydując o tym, kto przeżyje a kto nie.
O której ta operacja? Niedługo zaczynam dyżur, jeśli będzie spokojnie, może udałoby mi się potem wpaść zobaczyć, jak się czujesz – zagaił bo tak już miał. Nie potrafił przechodzić obojętnie, robił swoje, a jednocześnie martwił się o tych, z którymi miał stycznośc kilka godzin wcześniej, a czasami nawet i kilka dni wstecz. Błąkał się wówczas po szpitalu, jeśli tylko czas pozwalał, zaglądał do poszczególnych sal i upewniał się, że zrobił wystarczająco dużo, by lekarze mogli potem stanąć na wysokości zadania i dać pacjentom wiarę w to, że niedługo wrócą do domu. – W to nie wątpię. Pracują tu świetni lekarze, pielęgniarki są bardzo miłe, myślę, że mimo wszystko nie będzie ci tu jakoś bardzo źle – przytaknął. Personelowi szpital nie można było zarzucić niczego, a Nina potrzebując operacji i rehabilitacji, najwyraźniej miała gościć u nich dłużej, więc powinna wiedzieć, że była w naprawdę dobrych rękach.

Nina Peterson
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dla kogo szczęściem było to, że Nina była przytomna, dla tego było to szczęściem. Ona sama z tej sytuacji ani trochę nie była zadowolona, bo słuchanie o swoich urazach i o tym, co trzeba było zrobić, nie było ani miłe, ani krzepiące, a tylko powodowało mdłości a także panikę. Przynajmniej w temacie blondynki. Może nie bała się igieł i pobierania krwi, ale nie mogła na to patrzeć, a jak raz musiała słuchać jak nowy narybek pielęgniarstwa uczył się odpowiedniego wbicia, to prawie trzeba było ją zbierać z podłogi. Absolutnie nie nadawałaby się na pracownika medycznego i doskonale zdawała sobie od zawsze z tego sprawę. Jednak na pewno, świadczyło to dobrze o jej stanie, niezależnie od tego jak było to przez nią odebrane.
-Czemu wy wszyscy jesteście tacy skromni-uśmiechnęła się lekko, bo Weston niewątpliwie był kolejną osobą, która udzieliła jej pomocy, a absolutnie nie chciała słuchać podziękowań za to. Okej, taka była ich rola, to znaczy lekarzy, pielęgniarek i ratowników, jednak czy naprawdę czymś tak dziwnym i niespodziewanym było to, aby pacjent powiedział im proste "dziękuje". Przecież to nie tak, że Nina obdarowywała ich prezentami nie na miejscu, czy w jakiś inny, niecodzienny sposób wyrażała wdzięczność. Po prostu powiedziała dziękuje. A Brooks na pewno nie będzie ostatnią osobą, która to usłyszy od Niny.
-Na pewno jest to bardzo pozytywna rzecz, bo koniec końców wiele złego się nie stało-przytaknęła. Słyszała już, że miała sporo szczęścia, bo niedługo powinna była stanąć na nogach a później to już tylko czekać aż się rany zagoją. No i rehabilitacja, która będzie długa i pewnie nudna, bolesna ale powoli przynosić sukcesy. Na razie dziewczyna miała zapał i wręcz nie mogła się doczekać swoich pierwszych zajęć.
-Hm, jakoś niedługo. Nie jestem pewna-w szpitalnej codzienności, silnych lekach przeciwbólowych, częstych wizytach lekarzy, pielęgniarek a także bliskich dziewczyny miała trochę problem, aby z zegarmistrzowską precyzją stwierdzić, która jest godzina, a nawet pora dnia. -Jasne, zapraszam później. Podobno ma to nie trwać zbyt długo, a znieczulenie mnie nie ogłupić-cóż, podczas obchodu była jej matka obecna i o wszystko się wypytała, martwiąc o swoją małą córeczkę. Czy miała coś przeciwko kolejnej wizycie ratownika? Absolutnie nie. Było to ciekawsze niż wpatrywanie się w ścianę, czy próby zrobienia czegokolwiek bardziej sensownego, co do tej pory nie wychodziło jej ani trochę. -W to absolutnie nie wątpię. W sensie, w pracowników, bo znam ich trochę. Ale wątpię, że będzie mi się podobać pobyt tutaj. Co chyba jest jak najbardziej normalne?-zapytała. Chciała już wrócić do domu, choć zostało jej już stanowczo powiedziane, że do własnego mieszkania nie wróci, przynajmniej na razie. -Żaden z tego pięciogwiazdkowy resort, choć nie powiem, tutaj też każdy wszystko poda pod nos-zauważyła, bo pewnie gdyby dała znać, że ma ochotę się napić, to nie zdążyłaby się poprawić na łóżku, a Weston już by podawał jej butelkę z szafki obok. Spokojnie nie zamierzała go wykorzystywać do niczego. Była przyzwyczajona do bycia samodzielną i brak tego trochę jej doskwierał.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Lekko wzruszył ramionami, uśmiechając się pod nosem, bo nie był w stanie odpowiedzieć. Jemu ta skromność przychodziła naturalnie i nic za to nie mógł. Miała jednak rację, że większość osób w szpitalu podzielała z nim tę cechę i chyba mógłby stwierdzić, że była ona niejako potrzebna do tej pracy. A może po prostu skromnych ludzi ciągnęło do tego, by pomagać innym? Nie wiedział.
Postaram się zajrzeć. Może czegoś potrzebujesz i mógłbym ci podrzucić? – odparł, rzucając jej pytające spojrzenie, bo jeśli potrzebowała czegoś ze sklepu, albo nawet ze szpitalnej stołówki to mógł pomóc jeśli tylko nie okazałoby się, że tego dnia szpitalny telefon alarmowy nie rozdzwoniłby się jak mało kiedy w ostatnim czasie doprowadzając do tego, że przez kolejnych dwanaście godzin nie znalazłby czasu na to, by chociaż podrapać się po nosie.
Jasne, że jest normalne. Chyba tylko wariat lubi spędzać czas w szpitalu, ale... Właściwie to zdarzają się osoby, które nie narzekają, bo mają na sali towarzystwo sympatycznych pacjentów, do tego mogą leżeć plackiem i nic nie robić, co w niektórych przypadkach jest zrozumiałe – stwierdził, bo jednak nie tylko wariaci cieszyli się z pobytu w szpitalu. Czasami były to kobiety, którym pobyt w szpitalu pomagał się wyrwać z domu, gdzie panowała przemoc, innym razem osoby, które były wykorzystywane przez pracodawców do utraty sił na jakichś lewych umowach nie mających nic wspólnego z ogólnie przyjętymi normami, a czasami byli to po prostu starsi, bardzo samotni ludzie, dla których to miejsce było swego rodzaju sposobem na znalezienie tego, czego im brakowało na co dzień - towarzystwa.
Nie będzie tak źle i czas pewnie szybko zleci, a ty ani się obejrzysz i wrócisz do domu – stwierdził. Nikt nie lubił pobytów w szpitalu, bo nie było tam za wiele do roboty, ale skoro w jej przypadku w grę wchodziły rehabilitacje, zapewne też regularne badania mające na celu określić postępy w rekonwalescencji, to kolejne dni musiały jej lecieć w miarę szybko. Gorzej mimo wszystko mieli ci, którzy przychodzili na oddział i jedyne co mogli robić to leżeć w łóżku i raz albo dwa razy dziennie łykać pastylki przyniesione przez pielęgniarki na ich problemy zdrowotne, które wymagały właśnie tylko tego.
Jeśli mogę zapytać... Co tam się właściwie wydarzyło? – zagaił niepewnie, chcąc poszukać informacji u samego źródła, zamiast wypytywać za plecami innych pracowników szpitala, którzy niestety mieli tendencję do upiększania niektórych historii o zwykłe plotki. Nie miałby jednak za złe Ninie, gdyby odmówiła mu odpowiedzi.

Nina Peterson
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jednak umiejętność przyjmowania podziękowań to nie była żadna wada, przynajmniej tak się wydawało Ninie, że jedyne, co mogłoby negatywnego z tego wychodzić, to jakby komuś sodówka uderzyła do głowy i zaczął gwiazdorzyć. A może w szpitalu, w dzisiejszych czasach ludzie byli takimi bucami, że nie potrafili powiedzieć zwykłego dziękuje za opiekę? Wiadomo, ratownika można nie spotkać po raz kolejny po tym, jak się jechało z nim w szpitalu, nie mówi się dziękuje każdej osobie, którą spotka się na korytarzu i którzy coś zrobili, ale na końcu pobytu? Nina była wychowana w taki sposób, że wypada choćby słownie podziękować. A znając panią Peterson, która sporo czasu z córką spędzała, to sprawi jakieś kwiaty, czy inne kosze pełne dobroci w podziękowaniu za uratowanie życia jej jedynej córce. Nawet jeśli zagrożenia życia nie było.
-Dziękuje, ale chyba nie ma potrzeby. -powiedziała, nie chcąc sprawiać problemu mężczyźnie, skoro i tak wychodził nieco przed szereg i ją odwiedzał. Z drugiej strony, nie chciała zabrzmieć, jakby go zbywała, więc szybko się poprawiła.-Jakbyś mógł mi jakiś sok przynieść, to byłabym naprawdę wdzięczna.-uśmiechnęła się miło. Ot, taki drobiazg, Weston będzie mógł się poczuć potrzebny, że jego wizyta miałby sens, a Nina poniekąd będzie wiedziała, ze ma na kogo czekać.
-Myślę, że ktoś kto lubi jak się wokół niego skacze, to też może się dobrze czuć w szpitalu. Ja jestem jednak przyzwyczajona do tego, aby być samodzielną i na przykład niesamowicie irytuje mnie to, że sama nie jestem w stanie nawet butelki odkręcić-westchnęła. Do tego niewątpliwie dwie dłonie były potrzebne, nawet jeśli jedna tylko przytrzymywała butelkę, a druga, nie ważne czy wiodąca, czy nie, odkręcała korek. Na razie Nina nawet tego nie mogła zrobić, zwłaszcza przez to, że miała pogruchotane kości i dopiero trzeba było je złożyć. Na pewno wiele osób było, które nie narzekały na pobyt w szpitalu, jakby się tak dłużej zastanowić. Jednak było także mnóstwo osób, którym pobyty w placówkach kojarzyły się tylko i wyłącznie z traumą.
-Mam nadzieję. Z resztą, nie chce brzmieć dramatycznie. Na pewno będzie dobrze i wkrótce wrócę do domu. -poprawiła się. Nie koniecznie potrzebowała ojojania, czy głaskania po główce. Słowa otuchy na pewno były przydatne i wręcz oczekiwane, jednak Nina chciała być silną kobietą, żeby też tacy przypadkowi ludzie, jak Brooks, to w niej zauważali.
-Pytasz o wypadek?-zapytała. Właściwie... Nie była pewna, a pracownicy szpitala mogli wiedzieć tyle, ile im Weston i jego koledzy powiedzieli, bo to oni widzieli wrak samochodu. A pewnie mogli i z policją zamienić parę słów, którzy to znów rozmawiali z drugim kierowcą, który wyszedł bez większego szwanku.-Jechałam z Lorne Bay do Cairns, trasą którą znam doskonale-nie wiedziała, czy Weston kojarzy tą trasę, bo przecież jeszcze nie dogadali się, że pochodzą z tego miasteczka. I nie chciała także mówić, że zna trasę na pamięć, bo to by brzmiało, jakby nie uważała, tylko jechała bez większego skupienia na trasie i znakach.-Tam jest takie jedno skrzyżowanie, już na obrzeżach Cairns, gdzie skręcałam w prawo, mając pierwszeństwo. Nie wiem skąd wziął się tamten drugi samochód, który uderzył we mnie, od strony kierowcy-tylko tyle była w stanie powiedzieć na temat tego wypadku. Tymi bardziej prawnymi sprawami, jak wyjaśnianie winy, ubezpieczeniem, czy technicznymi w sprawach zezłomowania samochodu zajął się jej ojciec, nie potrzebując wcale pomocy ze strony córki.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W porządku, ale gdybyś jednak potrzebowała czegokolwiek, to może… Nie wiem, zostawię ci numer, żebyś mogła mi dać znać? Nie obiecuję, że odbiorę jakbyś dzwoniła, ale sms na pewno odczytam – zaproponował, tym samym oferując jej pomoc długoterminową a nie jednorazową. Nie mógł też zagwarantować jej, że da radę od razu zareagować, bo jednak praca rządziła się swoimi prawami, a on w każdej chwili mógł być na kursie po kolejnego pacjenta, ale tak jak powiedział, sms był najlepszą formą kontaktu, bo wymagał jedynie krótkiego zerknięcia w telefon w wolnej chwili. – Jasne, jakiś konkretny? Jabłko? Pomarańcza albo multiwitamina? – odparł z uśmiechem, gotowy skoczyć po ten sok, skoro miał jeszcze trochę wolnego czasu, żeby nie musiała potem czekac nie wiadomo jak długo.
Domyślam się. Też wolę być samowystarczalny, ale czasami musimy się przełamać i pozwolić na to, żeby inni wokół nas skakali, doradzali i obchodzili się z nami jak z jajkiem – przyznał z westchnięciem. Bycie nieporadnym w jakikolwiek sposób bywało uciążliwe. W przypadku Westona dotyczyło to zarówno spraw zdrowotnych, jak i tych życiowych, kiedy z czymś sobie nie radził i koniec końców jak na skaranie szedł do bliskich, by zwrócić się do nich z prośbą o pomoc.
Wyszłaś żywo z poważnego wypadku, więc nie widzę innej opcji jak szybki powrót do zdrowia i do domu – stwierdził z uśmiechem. Patrząc na zniszczenia, jakich doznał samochód, Nina albo była cholernie twardą babką, albo miała cholernie dużo szczęścia. Niemniej, w jego skromnej opinii sprowadzało się to do tego, że był dobrej myśli i wierzył, że to szczęście lub siła jej nie opuszczą, w efekcie czego szybko wróci do zdrowia i będzie mogła w niedługim czasie wrócić do domu.
Tak, ale jeśli nie chcesz, nie musisz mówić – odparł szybko, bo był ciekawy, ale zmuszać jej do mówienia o tym, co się stało, nie miał w planach, mając na uwadze to, że siłą rzeczy było to dość traumatyczne zdarzenie, które wpakowało ją prosto do szpitala. Z policją zaś nie rozmawiał, bo nie miał na to czasu, kiedy ważniejsze było to, żeby dowieźć ją jak najszybciej na izbę przyjęć, gdzie oddał kobietę pod opiekę lekarzy. Po powrocie na miejsce wypadku, nie widział zaś potrzeby zawracania głowy sobie i policji pytaniami, skoro ofiara wypadku była już w odpowiednich rękach, a drugi kierowca nawet nie potrzebował jakiejś bardzo specjalistycznej opieki, dzięki czemu wraz z kumplem, Weston mógł wrócić do Lorne Bay.
Znam to skrzyżowanie. Trzeba na nim uważać, nie raz doszło tam do wypadku, sam kilka razy byłem bliski zaliczenia stłuczki, bo ludzie zapominają, że to nie jest prosta droga na przedmieściach, gdzie można docisnąć gazu – przyznał. – Z tego co wiem, drugi kierowca miał być przebadany alkomatem, ale nie wiem, jakie były wyniki. Myślę, że o tym, poinformuje cię policja, bo zakładam, że też złożą ci jeszcze wizytę w tej sprawie – dodał, bo często do ofiar wypadków policja zaglądała w szpitalu, żeby zadać kilka pytań, podzielić się informacjami dotyczącymi konkretnego zdarzenia i żeby zostawić swoją cholerną wizytówkę z prośbą o kontakt, kiedy pacjent opuści już szpital i będzie w stanie pojawić się na komisariacie, by złożyć szczegółowe zeznania.


Nina Peterson
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nina do tej pory myślała, że chodzi o pomoc taką doraźną, skoro już jest w szpitalu, to może pomóc, czy się na coś przydać. Stąd lekko się zdziwiła, że mężczyzna chciał podać jej numer telefonu, ale z miejsca sięgnęła po telefon i jako, że jej wiodąca ręka była zdrowa, szybko go wklepała, puszczając po tym strzałkę, aby Brooks mógł zapisać sobie jej numer i wiedzieć, kto do niego pisze.-Oczywiście, to zrozumiałe. Nawet miałabym pretensje, jakbyś próbował odebrać, będąc akurat na akcji!-zaśmiała się. O nie, Nina nigdy nie była atencjuszką, która obraża się, jak ktokolwiek, niezależnie od płci, nie odbiera jej telefonów, czy nie reaguje od razu. Nie ważne, czy to był ktoś jej bliski, powiązany z nią, czy zwykły znajomy, totalnie rozumiała to, że nie każdy ma czas, czy ochotę od razu odbierać.
-Może być pomarańcza, byle nie czarna porzeczka-powiedziała, ale naprawdę, nie oczekiwała, że będzie jej naskakiwał w tak błahej sprawie. To miało być totalnie przy okazji, jak się nadarzy sytuacja... A nie, że specjalnie by szedł, to wprawiłoby blondynkę w zakłopotanie.
-Pozwolić na to bliskim, czy osobom takim jak pielęgniarka to jedno, to jakby oczywiste, spodziewane. Jednak jak potrzebujesz pomocy absolutnie każdego? No to jest coś innego-wyjaśniła. I w tym momencie miała na myśli właśnie jego. Była mu bardzo wdzięczna za pomoc na miejscu wypadku, jak swoim głębokim głosem ją uspokajał i starał się nie tylko pomóc z jej uszkodzonym ciałem, ale także uspokoić, ale teraz? Podawanie jej soku, czy cokolwiek innego zdecydowanie wychodziło poza opis jego stanowiska.
-Dziękuje, będzie mi na tym na pewno zależeć-obiecała, że będzie się starać, że będzie słuchać zaleceń lekarza i fizjoterapeuty. Była pewna, że matka już kogoś dla niej znalazła, bo przecież jej córeczka musi mieć wszystko co najlepsze, również pomoc medyczną. Aż dziwne, że nie opłacili jakiejś prywatnej pielęgniarki, która miałaby na nią oko non stop.
-Nie wiem, czy mam wiele do powiedzenia-stwierdziła. To nie było jakoś traumatyczne dla niej, przynajmniej tak nie sądziła. Nie wiedziała jednak, jak wiele z tego całego zdarzenia pamiętała. Nie chciała za wiele o tym myśleć, ale z drugiej strony była trochę ciekawa tego, co tam się wydarzyło, bo sądziła, że lepiej jej będzie zdawać sobie sprawę z tego.
-Mnie chyba nigdy nic takiego nie spotkało, a jeżdżę tędy dość często-stwierdziła, ale nie chciała się wymądrzać, dla niej to skrzyżowanie było jasne i wiedziała kto ma pierwszeństwo, jakie jest ograniczenie prędkości, no ale ona była grzeczną osobą, która zawsze trzyma się przepisów, również tych ruchu drogowego. -Myślę, że jeszcze się pojawią, wczoraj nie byłam na pewno zdolna do jakiejkolwiek rozmowy, więc pewnie dziś jeszcze wpadną-zauważyła. Wczoraj zanim ją do końca opatrzyli, zrobili wszelkie badania i postawili diagnozę, to była już niemal noc, więc jasne jest, że policjanci nie mieli ochoty czekać. A ten dzień był jeszcze młody, więc jeszcze mogą się pojawić. Bo faktycznie, dziwne by było, jakby nie pytali jej o przebieg wydarzeń z jej perspektywy. -Często tamtędy jeździsz?-zapytała, bo przecież mogło się tak zdarzyć, że oboje pochodzili z podobnych okolic. Pracowników z samego Cainrs nie było wcale tak dużo, choć na pewno miało to swoje plusy takie jak bliskość miejsca pracy.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ok, to niedługo skoczę do sklepu, bo i tak muszę jeszcze kupić coś na dyżur i podrzucę ci ten sok – zapewnił z uśmiechem. W domu jedzenia do pracy nie przygotował, bo jakoś zabrakło mu na to czasu, więc i tak musiał odwiedzić szpitalny sklep albo stołówkę, a co za tym szło, załatwienie jej tego soku, a nawet dwóch, żeby miała w zapasie, nie stanowiło dla Westona żadnego problemu.
Daj spokój, ludzie to ludzie. Na szczęście mamy na świecie więcej osób, które są szczere, gotowe do pomocy i lojalne, niż takich, które palcem nie kiwną, żeby kogoś wesprzeć, a do tego jeszcze wbiją nóż w plecy i kopną leżącego – odparł, bo tak to właśnie widział. Chodziło o zwykłe ludzkie odruchy, gdzie nikt nie powinien patrzeć na nie jak na wysługiwanie się kimkolwiek, bo jeśli ktoś chciał pomóc, to robił to i należało to docenić, zamiast marudzić, że się tej pomocy nie chciało, bo głupio było ją przyjmować. Zamiast tego, w przyszłości można było pomóc komuś innemu, żeby się odwdzięczyć i wówczas wszyscy byli zadowoleni.
Miejmy nadzieję, że już więcej żaden wypadek cię nie spotka. Umówmy się, tym razem wyczerpałaś już życiowy limit – odparł z uśmiechem, mając nadzieję, że poprawi jej tym nieco humor i tchnie w nią trochę optymizmu względem przyszłości i ewentualnych wypadków, jakie mogłyby mieć miejsce i którymi mogłaby sobie niepotrzebnie zaprzątać głowę, takim myśleniem jednocześnie przyciągając je do siebie. Optymizm był wskazany, bo dobrze działał na ludzi i naprawdę przyciągał same dobre rzeczy, a te złe odpychał, dzięki czemu żyło się trochę lepiej - wiedział, bo praktykował od dłuższego czasu, nie chcąc zbytnio zaprzątać sobie głowy czarnymi scenariuszami.
Zależy od wezwań. Poza tym często jeżdżę do galerii handlowej, więc co nieco widziałem – przyznał, co pociągnęło za sobą głębsze rozmyślania, dotyczące Niny. – Swoją drogą, jesteś z Cairns? – zagaił z czystej ciekawości, bo nie przypominał sobie by kiedykolwiek widział ją na ulicach Lorne Bay, albo w tamtejszej kawiarni, a przecież Lorne Bay nie było aż tak duże, żeby niknęli w tłumie.

Nina Peterson
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dobrze, że to miało być zrobione przy okazji, bo Nina mimo wszystko nie chciałaby specjalnie kogokolwiek gonić gdziekolwiek, byle tylko spełnili jej zachciankę. Od tego miała swoich ludzi, można by rzec. Brzmi to pewnie źle, ale za taką osobę uważała swoją najbliższą rodzinę - ich poprosiłaby o wszystko, nawet jeśli spełnienie jej prośby wcale nie należałoby do takich prostych spraw do załatwienia. Co innego prosić o to bliskich, a zupełnie co innego obce osoby. -Będę wdzięczna, dziękuje-zapewniła. Niezależnie, czy zrobi to teraz, za parę godzin czy w ogóle o tym zapomni. Co też byłoby w pełni zrozumiałe, w końcu w trakcie zmiany miał zdecydowanie ważniejsze rzeczy do roboty, za które mu płacą i których oczekują od niego.
Oczywiście, że za wszelką pomoc należało być wdzięcznym i Nina zdecydowanie należała do osób, które potrafiły to zrobić. Jednak to nie miało nic wspólnego z tym, że nie czuła się dobrze z byciem usługiwaną. A może właśnie ma? Bo wie, że trzeba być za to wdzięcznym, że to znak dobrej woli czy dobrego charakteru drugiej osoby, co można wykorzystać w lepszy sposób. To było skomplikowane.-Na całe szczęście. Na razie spotkałam tu same dobre i miłe osoby. Chyba generalnie takie pracują w szpitalu, inaczej nie czułyby się tu na miejscu-zauważyła. Trzeba umieć, chcieć pomagać innym, by wiązać się z zawodem odpowiedzialnym społecznie, który wymaga ciągłego udzielania pomocy innym. Niezależnie od zajmowanej pozycji w szpitalu, nawet ona, nie mając bezpośredniego kontaktu z pacjentami, pomagała nieustannie. Wydając leki, sprawdzając dawkowanie, a także idąc na stołówkę, zdarzało się, że trzeba było komuś przytrzymać drzwi, czy wskazać drogę.
-Będę trzymać kciuki za siebie. -obiecała być już grzecznym obywatelem, nie wymagającym pomocy medycznej, ratowników ani nic w tym stylu. Sama tego bardzo by chciała, ale zbyt wiele zrobić nie mogła. W końcu wypadki to nie jest coś, co można zaplanować, lub w pełni unikać. Co innego, jakby sama sobie zrobiła krzywdę. Wtedy mogłaby dawać swoje słowo.
-Rozumiem. Mnie ta droga najbardziej się kojarzy z trasą z Lorne Bay do szpitala-powiedziała, choć właściwie jak teraz pomyślała, to faktycznie, była to trasa prowadząca też w stronę galerii handlowej, bo przecież, Nina wtedy właśnie tam jechała tamtego dnia, mając wolne od pracy w szpitalu. -Nie, w Lorne Bay właśnie. Tutaj mam praktyki, więc często bywam.-wyjaśniła, skąd w ogóle znała tą trasę, czy okolice. W rodzinnym miasteczku było trochę miejsc, a skoro oboje pracowali, a wcześniej Nina jeszcze chodziła na uczelnię, wcale nie było takie dziwne, że rzadko kiedy szwendała się i można ją było spotkać właśnie w Lorne Bay. Miała wiele znajomych, z którymi nie mijała się codziennie na ulicy. A w przypadku Brooksa to nie potrafiłaby stwierdzić, czy kiedyś go nie widziała w sklepie spożywczym, czy na deptaku. Nie dało się znać wszystkich, nawet z widzenia.

Weston Brooks
ODPOWIEDZ