przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
#12

Powrót z Cairns do Lorne Bay dłużył się niemiłosiernie, ze względu na finał poszukiwań Świstaka.
Nie sądziła, że wypatrywanie rejestracji zaprowadzi ją do klubu, w którym dostrzeże znajomą twarz. Nie było mowy o pomyłce. Mia kręciła się po jakimś nocnym przybytku w Cairns, a Pria we własnej osobie nie miała o tym pojęcia. To nie tak, że musiała wiedzieć o każdym posunięciu, dokonanym przez byłą narzeczoną. Wiedziała, w jakim środowisku działała Mia i z czym wiązała się jej obecność. Z pewnością nie zawitała w te strony, aby skorzystać z urlopu. Zaginięcie Świstaka musiało mieć związek z pojawieniem się kobiety w mieście. Warren wiedziała, że to wszystko było ze sobą powiązane, ale na obcym terenie, którym był klub, miała związane ręce. Musiała w spokoju przeanalizować tę sytuację i wrócić w tamto miejsce z dobrym, świeżym planem.
Potrzebowała tylko trochę czasu na ogarnięcie tego wszystkiego.
Pozostawiwszy samochód na wydzielonym parkingu, skierowała swoje kroki w stronę chaty. Nie chciała budzić Joan, dlatego tym razem postanowiła skorzystać z tylnego wejścia, prowadzącego na tyły salonu, obok zejścia do piwnicy. Najciszej jak tylko mogła, wąskim korytarzykiem przeszła do kuchni, aby zgarnąć pierwszą, lepszą szklankę. Równie zręcznie uzbroiła się w butelkę brandy, aby przejść z takim zestawem na zewnątrz, po raz kolejny korzystając z tylnego wyjścia. Nie chciała, aby jej buszowanie po domu wiązało się z wybudzeniem Joan. Ostatnio i tak niewiele rozmawiały, a raczej to Terrell zbudowała wokół siebie mur, prezentując zachowanie z którym kiedyś Pria nie miała zbyt dużej styczności. Bywało, że dochodziło między nimi do porozumień, ale czy naprawdę musiały to znów przerabiać? Lepiej udawać, że wszystko było w porządku, co i tak wychodziło im nieszczególnie przekonująco. Nawet dziecko by się zorientowało.
W każdym razie, rola Warren ograniczała się do udostępniania Joan starego laptopa na którym mogłaby pracować, a także podrzucania czegoś do jedzenia. Nie zawsze, bo czasami to Joan porywała się na skombinowanie śniadania, którego odrobinę zostawiała dla współlokatorki na blacie w kuchni.
Zupełnie, jakby nie potrafiła bezpośrednio podać Prii talerza. Jakby nie chciała na nią patrzeć.
Może znów czegoś się bała? Miała dobry powód, biorąc pod uwagę niegdysiejsze, gwałtowne zachowanie Warren. Teraz wcale nie było lepiej, o czym świadczyła końcówka dnia (a raczej początek następnego), łącząca się ze spożywaniem cierpkiego alkoholu pod tylnymi drzwiami chatki, w otoczeniu odgłosów natury.
Za godzinę powinno już świtać. Przez te wszystkie doznania, których doświadczyła w przeciągu ostatnich godzin, nie potrafiłaby zmrużyć oka. Zapicie tych wszystkich bodźców przy pomocy brandy to nie taki zły pomysł. Nie zamierzała bynajmniej uwalić się w sztok. Wystarczy może jedna, a może dwie szklanki…
Chyba powinna skomponować alkohol z jakimś napojem. W taką pogodę niezwykle łatwo się odwodnić przy sączeniu czegoś mocno oprocentowanego.
Po upiciu pierwszego, gorzkiego łyka, ściągnęła z ramienia torbę, w której trzymała również nabity pistolet. Odstawiła ją na bok, tuż przy ściance pieńka na którym usiadła. Całe szczęście, tej nocy nie musiała używać żadnych, ekstremalnych metod obrony.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Było źle. Nie z takiej strony chciała pokazać się Warren. Nie ze straconej pozycji kogoś, kim już nie chciała być. Przecież się starała. Włożyła wszystkie swoje oszczędności w remont domu i jakoś przeżyła przebywanie tam w ramach kontroli robotników i rozmów z agentami nieruchomości. Dawała z siebie wszystko a i tak skończyła na bruku.
Przecież było tak dobrze. Prawie wychodziła na prostą i nawet udało jej się pokazać Prii ze strony kogoś, kto nie bał się konfrontacji ze złymi typkami. Wprawdzie wtedy to była gra. Udawanie, żeby wyciągnąć kobietę z tarapatów, ale ją uratowała; przynajmniej przed tamtym zagrożeniem. Wreszcie choć na chwilę była kimś, kto pomógł Warren i sama tej pomocy nie potrzebowała. To była dobra zmiana, która legła w gruzach wraz z niefortunnym włamem do pokoju hotelowego.
Straciła wszystko i wylądowała na kanapie Prii; znów pod jej ochronnym płaszczykiem, jak w więzieniu, kiedy dzieliły celę.
Zmęczenie nocną zmianą dopadło ją bardzo szybko. Nie dało się nie zauważyć, że Warren nie wróciła do domu i choć przez chwilę Joan zaczęła się zamartwiać, to szybko skarciła się za to w myślach. Obie były dorosłe i mogły robić co chciały. Oby tylko Prii nic się nie stało.
To było najważniejsze i to dlatego Terrell poczuła ulgę słysząc ciche zamykanie drzwi. Przez nagłe przebudzenie z początku się przestraszyła, ale kiedy uniosła głowę za oknem zauważyła cień postaci na zewnątrz. Z góry założyła, że to właśnie Pria. Nikt nie korzystał z tamtego wejścia, bo było mało widoczne i trzeba wiedzieć jak obejść domek, więc Joan przewróciła się na drugi bok i na nowo zamknęła powieki. Była gotowa wrócić do snu, lecz coś ukłuło ją między żebra, a potem uszczypnęło w kark.
To przedziwna myśl, że powinna sprawdzić, czy z Warren wszystko w porządku. Po pierwsze – kobieta wróciła późno a po drugie – dziwne, że chowała się z tyłu chatki.
- To nie twoja sprawa – szepnęła pod nosem przewracając się na plecy i z rezygnacją spojrzała na sufit.
Przez kolejne trzy minuty nasłuchiwała odgłosów z zewnątrz, aż do jej uszu dotarło ciche uderzenie szkła. Nic specjalnego. Ot, przypadkowe zetknięcie się butelki ze szklanką, co wcale nie musiało zwiastować najgorszego. Równie dobrze Warren mogła raczyć się wodą albo sokiem. Nie było się czym przejmować, a jednak Joan postanowiła wstać i sprawdzić co się działo.
Ziewnęła zanim dłońmi przetarła twarz i z lekko zaspanym wzrokiem podeszła do drzwi prowadzących na zewnątrz. Otworzyła je i wyjrzała od razu zauważając otwartą butelkę alkoholu.
- Nie za wcześnie na picie? – Niebawem nastanie nowy dzień a Pria już sięgała po kieliszek? To było nietypowe, ale co Joan mogła o niej wiedzieć. Nie spędziły ze sobą na tyle dużo czasu aby znać swoje nowe nawyki. Może Warren lubiła sobie golnąć o poranku? Może robiła to cały czas, kiedy Joan spała? Wszystko było możliwe, lecz widząc minę kobiety szybko pojęła, że to wcale nie był rytuał a skutek jakiegoś problemu. – Czy coś się stało? – Ramieniem oparła się o framugę i gdyby nie to, że ledwie co została wyrwana ze snu, od razu zauważyłaby nagłe napięcie na ramionach przemytniczki.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
W ciągu kilku chwil opróżniła szklankę do połowy, wpatrując się w rozpościerającą przed oczami ciemność, rozświetlaną dyskretnie przez ogrodowe lampki na innych posesjach. Śpiew nocnych ptaków i kształty drzew starały się usunąć nadmiar wrażeń z Warrenowego umysłu. Wolałaby oczyścić myśli i nawet zafundować krótką sesję medytacyjną, byle tylko nie dumać nad tym, co zastała w Cairns. Nie potrzebowała powtórki z przeszłości, a raczej nieprzyjemnej konfrontacji, do której mogłoby dojść, gdyby w porę się nie wycofała.
Jak na złość, musiała wrócić w tamto miejsce. Najlepiej w najbliższym czasie, aby stosunkowo szybko złapać Świstaka. O ile wciąż były na to szanse. Oby Mii nie było wtedy w lokalu.
Nie usłyszała kroków Joan. Skupiła się na otoczeniu tak, bardzo, że aż drgnęła za sprawą pierwszego pytania. Na szczęście było ciemno, więc Terrell raczej nie dostrzegła tej nagłej reakcji.
Znów dałaby się podejść, cholera…
Pokręciła głową, lekko wysuwając dolną wargę do przodu. Nawet nie obróciła się, aby spojrzeć na tymczasową współlokatorkę.
- Wszystko zależy od tego, jaki ma się dzień - a ten poprzedni już się skończył, więc nijak to Warren nie tłumaczyło. Powinna grzecznie walnąć się spać z tym, że nie potrafiłaby zmrużyć oka przynajmniej do wczesnych godzin porannych. Kłopotliwy to stan.
- Czemu coś miałoby się stać? - mruknęła pod nosem, sięgając po szklankę, aby zaczerpnąć z niej jeszcze dwa, niedobre łyki. Nie uchodziła za wielką fankę burbonu. Tak naprawdę nie piła nawet nie wiadomo jak dużo alkoholu, bo uważała go za przeszkadzający w pracy, dłubaniu przy drewnie i innych czynnościach. Niestety, pod wpływem słabości, człowiek czasami szukał pocieszenia w tych nędznych procentach czy raczej znieczulenia w związku z odkopaniem nieprzyjemnych wspomnień.
Nie ma mowy, aby bezpośrednio powiedziała Joan o swoim aktualnym stanie. Nie bez powodu zaszyła się tutaj, w ciemnościach, z butelką rozweselacza przy nodze.
- Mogłabym zapytać cię o to samo - odbiła, szybko żałując tej zaczepki. Nie chciała teraz przerabiać kwestii ich milczącego okresu. Nie w tym stanie. Być może wyjaśnią sobie tę sprawę na koniec, gdy Joan odbierze obiecane pieniądze od kupca.
Chcąc odwrócić uwagę Terrell od poprzedniej odzywki, sięgnęła po butelkę, wypełnioną złocistym trunkiem.
- Chcesz się przyłączyć? Jeszcze sporo zostało.
Dopiero teraz zdecydowała się zerknąć w stronę kobiety, niedbale przekręcając głowę na bok. Wcale nie sugerowała samodzielnego wypicia zawartości w przypadku odmowy wspólnego drinkowania. To nie był odpowiedni dzień (a raczej noc) do uwalania się w sztok. Równie dobrze mogłyby razem z Joan raczyć się trunkiem w zupełnie osobnych pokojach, albo w konfiguracji Joan w środku, Pria na zewnątrz.
Dlaczego wciąż czuć było między nimi dystans? O wiele milej wspominała ich wspólne wyjście na lodowisko, spędzanie czasu po kłótni z Gregiem czy też pierwsze po kilkunastu latach spotkanie. Joan nie miała wtedy większych powodów, aby kompletnie zamykać się w sobie; odnajdywała wtedy odwagę, aby wspomnieć o potencjalnie niebezpiecznych, przykrych rzeczach, kiedy teraz obrażała się na świat o włamanie, na które nie miała wpływu. To wszystko brzmiało podejrzanie, ale Warren nie zamierzała drążyć. Nie, kiedy wciąż miała przed oczami kruczoczarną nemezis, bawiącą się beztrosko w klubie przy występie jakiejś randomowej drag queen. Koniec świata był blisko, a w takim kontekście picie brandy o trzeciej w nocy to nie grzech.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Wzięła głęboki wdech delektując się rześkim powietrzem. Jak tylko wyjdzie słońce zrobi się goręcej i mniej przyjemnie niż było teraz. Niestety to tyczyło się tylko pogody, bo mało przyjemnie w tym domu było od pary dni. Terrell wiedziała, że miała w tym spory (jak nie cały) udział umyślnie dystansując się od Warren, ale tylko taki sposób odnalazła aby nie musieć mówić jej całej prawdy.
- Bo pijesz o tej porze. – A to z reguły oznaczało, że coś się stało. – Sama powiedziałaś, że to zależy od dnia. Chyba, że masz powód do świętowania. – Bo czy piło się bez celu? Albo opijało się powód do radości albo smutki lub gniew. Niestety Joan z góry założyła, że coś się stało, co właśnie do niej dotarło i za co szybko skarciła się w myślach. Przecież Pria mogła mieć powód do radości, który właśnie opijała. Nie musiało to być nic złego.
Nie musiało, ale coś podpowiadało Terrell, że tak właśnie było. Coś wybiło kobietę z równowagi i to na tyle aby ta sięgnęła po butelkę mocnego alkoholu o porze dość nietypowej, bo przecież za dwie albo trzy godziny mogło okazać się, że musiała gdzieś jechać i co wtedy? Do auta na pewno nie wsiądzie. Joan na to nie pozwoli.
Zamierzała odpowiedzieć, że Warren dobrze wiedziała, skąd to milczenie. Spodziewała się, że kobieta nie była głupia i spodziewała się jak wiele jeszcze przed nią ukrywano. To właśnie przez ów tajemnice istniała blokada, dystans, przez który nie mogły normalnie rozmawiać, co jeszcze doniedawna było w miarę proste. Tylko, że wtedy Terrell dobrze żyło się z kłamstwami. Przyłapana na jednym i świadoma tego, że Pria domyśla się o większej skali przemilczanych spraw, już nie czuła się tak komfortowo i swobodnie.
- Nie. Dzięki. Miałam pracowitą noc. – Wolałaby wrócić do łóżka i odespać, ale jeszcze się powstrzymywała. – Ty chyba też. – Nie powinno ją to obchodzić i nie oczekiwała wyjaśnień tego, co Warren robiła całą noc. Zamierzała jedynie zasugerować, że skoro tak długo jej nie było to chyba pora się położyć zamiast upijać. – Może już wystarczy? – Znów drobna sugestia i choć nie wiedziała, ile Pria wypiła, to lepiej będzie odstawić butelkę. Alkohol nigdy nie był rozwiązaniem. – Lepiej chodź do łóżka. – Brzmiało tak, jakby ją zapraszała, ale przecież nie dzieliły jednego materaca. Zdarzało się i było miło, ale Joan już tak nie mogła. Czuła, że w ten sposób nieświadomie robiła to, co czyniła ze sponsorami. Na miłe gesty odpowiadała bliskością. – Chyba, że potrzebujesz rozmowy. - Dłonią przetarła ciężkie powieki i jeszcze bardziej wbiła się w framugę, dzięki której utrzymywała pion.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Gdyby była już po dwóch szklankach brandy, zapewne wybuchłaby śmiechem, słysząc słowa o świętowaniu. Oczywiście, że miała powód do otwierania alkoholu. Niezbyt często miała okazję napotykania swojej byłej narzeczonej w kompletnie losowym klubie, wcale nie tak daleko od Lorne Bay. Sytuacja była tak abstrakcyjna, że Pria wciąż nie mogła jej się nadziwić. Po dwóch dniach by jej przeszło, niestety, widok Mii nie zwiastował niczego dobrego. To byłoby zbyt łatwe, gdyby po kilku dniach tak po prostu zapomniała o całej sprawie.
- Pewnie - parsknęła pod nosem, bez rozwijania swojej myśli, nawiązującej do okoliczności rozpijania się. Zamiast tego, znów zanurzyła usta w alkoholu, krzywiąc się za sprawą cierpkiego smaku, drażniącego żołądek. Powinna jednak skombinować sobie jakąś popitkę, ale zamiast tego tkwiła jak przyklejona do pieńka, bo szperanie w kuchni na nic by się zdało. Dodatkowo, musiałaby przechodzić obok Joan, a coś jej podpowiadało, że kobieta nie byłaby zadowolona z niańczenia starej baby, z ochotą na procentowe znieczulenie.
Pokręciła głową, gdy Joan uznała, że „już wystarczy”. Nie była pewna czy chodziło o zbywający charakter ich aktualnej relacji czy może samego pica alkoholu, nie mniej, nie zamierzała zbyt szybko przestawać.
- Dopiero zaczęłam - skontrowała, wraz z obróceniem głowy z powrotem przed siebie. Próbowała na nowo skupić się na dźwiękach nocnej natury, niestety, obecność Terrell skutecznie ją dekoncentrowała. I to by było na tyle, jeśli chodzi o spokojne zapijanie nocy pełnej wrażeń.
Do którego łóżka?
Korciło ją, aby wejść na żartobliwe tony, ale po prawdzie nic by przez to nie osiągnęła, mając za rozmówczynię milczącą przez ostatnie dni, Joan. Nawet się nie uśmiechała; to nie było normalne.
- Czemu dopiero teraz o to pytasz? - zapytała wreszcie, zerkając krótko na rozmówczynię. Miała tyle czasu, aby dopytać o chęć rozmowy, a zamiast tego zamykała się w swoim świecie, zachowując zupełnie inaczej, niż dotychczas.
- Mam wrażenie, że od pewnego czasu nie chcesz ze mną rozmawiać, więc czemu teraz miałabyś zmieniać zdanie?
Czuła, że Terrell poniekąd zmuszała się do jakiejkolwiek reakcji, ale Warren nawet tego od niej nie wymagała. Nie potrzebowała wymuszonej konfrontacji, niewnoszącej do całej sytuacji nic nowego. Nawet, jeśli chciałaby pogadać, wyglądało na to, że Joan niekoniecznie miała na to ochotę. Nic na siłę.
- Daj spokój… - mruknęła pod nosem, znów upijając odrobinę zawartości ze szklanki. To Joan zdecydowanie bardziej potrzebowała snu, o czym świadczyły wypowiadane słowa kompletnie pozbawione sensu. Skoro zamierzała się na wszystko obrażać, powinna robić to nieco bardziej konsekwentnie i efektywnie.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Nie mogła się kłócić o dalsze picie. Odebrała sobie to prawo postanawiając zdystansować się w ich relacji. Właściwie nigdy go nie miała, ale będąc bliżej mogła powołać się chociaż na to. Teraz niewiele mogła zdziałać a dalsze wypominanie, że pora na alkohol nie była właściwa – to bardzo kiepski pomysł.
Zacisnęła wargi, opuściła wzrok w dół i dała sobie chwilę na zebranie myśli, które niechętnie teraz współpracowały. Potrzebowała snu i być może najlepiej będzie jak do niego wróci.
- Bo widzę, że coś się stało. – Nie była w stu procentach pewna, ale skoro Warren nie świętowała, to pozostawało picie z innego mniej wesołego powodu. To był prosty acz niekoniecznie trafny wniosek, o którym chciała porozmawiać. Wcale nie zamierzała poruszać tematu ich kiepskiego kontaktu. Zasugerowała rozmowę tylko po to, żeby kobiecie zrobiło się lżej, bo może miała potrzebę wygadania się. Pff, Pria raczej nie była z takich, ale Joan wiedziała, że pod odpowiednim naciskiem powie co ją trapiło.
Chciała powiedzieć, żeby Warren za długo nie siedziała, ale zrezygnowała nie tylko przez proste – Daj spokój – ale postawę z jaką się spotkała i której wcale się nie dziwiła.
Ostatni raz spojrzała na towarzyszkę i wycofała się w głąb domku zamykając za sobą drzwi. Nie będzie dręczyć Prii ani próbować zmienić coś, co sama wybrała; dystans i ciszę, której nie przerwie, bo wtedy musiałaby wyznać całą prawdę.
Znów dłonią przetarła twarz i wróciła bliżej kanapy najpierw chwytając za koc, pod który zamierzała się schować i spróbować zasnąć. Nim zdążyła się pod nim schować usłyszała pukanie. Na początku myślała, że to Warren, ale głupio żeby teraz nagle pukała z drugiej strony. Mimo wszystko odczekała chwilę nim znów ktoś zapukał – tym razem mocniej i pewniej.
Zrobiła dwa kroki w kierunku głównych drzwi, ale szybko się powstrzymała i odwróciła głowę za siebie.
- Pria – Nie krzyknęła. Była zbyt znużona na podnoszenie głosu, więc nic dziwnego, że kobieta jej nie usłyszała albo najwyraźniej w świecie olała na rzecz świętego spokoju, którego teraz potrzebowała.
Trach! Trach!
Ktoś się dobijał.
Postanowiła, że otworzy nieśpiesznym krokiem zbliżając się do drzwi, w które ktoś walił coraz mocniej. Być może to już Warren usłyszała, ale nie miała szansy aby zatrzymać Joan.
- Kto się dobija o tej porze? – to było pytanie retoryczne, bo oczywiście, że tylko wariaci robili takie rzeczy. Wcale nie pytała o dane osobowe wysokiej kobiety, której postawa i twarz emanowały energią arogancji, ale też niezwykłej siły.
- Nie twoja sprawa. Przesuń się. – Nieznajoma bardzo szybko zlustrowała ją wzrokiem zanim bezczelnie wparowała do środka. – Warren! Wyłaź! – Nie zamierzała szukać jej w każdym marnym kącie małego domku. Miała tu do niej przyjść. Prosto pod cudne nóżki. Raz dwa. – Nie mam całego dnia. – Nocy czy czego tam. Zgubiła poczucie czasu. Nie zwracała uwagi, która była godzina, o ile w międzyczasie miała okazję się wyspać. Zafunduje to sobie później. Najpierw musiała pogadać ze swoją ex.
Terrell wciąż zmęczona i w zbyt dużym szoku nie zdążyła zareagować ani zwrócić uwagi nieznajomej, żeby przestała się panoszyć. Czuła jednak, że powoli wraca do niej rezon i jeszcze jedno nieodpowiednie zachowanie tamtej a coś powie (nawet jeśli jej nie znała i w zasadzie nie była u siebie, więc nie musiała tu nikogo ani niczego chronić).

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Stało się. Joan miała dobre przeczucia, ale to w połączeniu z ukradkowymi pytaniami nie wystarczało do przełączenia Warren w tryb zwierzeń. Być może, gdyby jej tymczasowa współlokatorka przystała na wspólne picie, w końcu by się przełamała.
Póki co, wolała się nie uzewnętrzniać. Terrell nie potrzebowała wysłuchiwania o tym, jak sprawy Prii nie szły po jej myśli. Do Lorne wróciła z pustymi rękoma, dowiadując się niewiele; bez Świstaka i po przypadkowym zlokalizowaniu Mii. Nie tak miało być.
Ciężko wypuściła powietrze przez nos, kiedy Joan wycofała się do chaty. Tak było lepiej. Terrell powinna odpoczywać po pracy przy laptopie, bez zawracania sobie głowy pobocznymi sprawami. W końcu i tak zamierzała dokończyć transakcję sprzedaży domu, aby ostatecznie opuścić rodzinne strony i tym samym, być może samą Australię. To wciąż skomplikowana sprawa, bez jednoznacznych odpowiedzi.
Nie słyszała odgłosu pukania do drzwi, przynajmniej nie z początku. Zdążyła nabrać w usta jeszcze trochę burbonu, nim głuchy łomot, dobiegający od strony głównego wejścia przykuł jej uwagę. Odruchowo sięgnęła do torby, w której trzymała pistolet. Serce momentalnie podeszło jej do gardła, czemu wtórował głuchy odgłos butelki, upadającej na trawę. To nie było ważne. Musiała działać jak najszybciej, szczególnie, że Terrell przebywała w środku, narażona na konfrontację z niespodziewanym gościem (kimkolwiek by nie był).
W pośpiechu wyciągnęła broń, przygotowując ją do strzału.
Jak miała się przekonać po otwarciu tylnych drzwi, jej nagła reakcja była w pełni uzasadniona.
Tuż za wysoką, ciemnowłosą kobietą, do chatki wślizgnął się śniady mężczyzna o gęstej brodzie i krótko przyciętych włosach. Ubrany w markową koszulkę na krótki rękaw, z połyskującym łańcuchem u szyi wyglądał co najwyżej jak jeden tureckich straganiarzy, sprzedających podróby Gucci. Był o połowę niższy od swojej towarzyszki, jednak starał się emanować aurą pełnej powagi, nieco przytłumionej przez widok całkiem atrakcyjnej kobiety, stojącej w salonie. Przy nawiązaniu kontaktu wzrokowego mrugnął w jej stronę, przeżuwając w ustach gumę miętową. Sam nie wiedział czego się spodziewać po nagłym poleceniu szefowej, wyrwanej z klubowej zabawy. Oczekiwał konkretnej, niebezpiecznej konfrontacji, a w zamian otrzymał… ciężko powiedzieć co dokładnie.
Na widok znajomej twarzy, Pria przechodząca przez tylne drzwi omal nie zachłysnęła się resztką burbonu, palącego w język.
- Nie mam czasu na twoje gierki, kobieto - odezwała się w pierwszej kolejności, trzymając w pogotowiu pistolet, spoczywający w prawej dłoni. Nie celowała nim jawnie w Mię, bo czuła, że to tylko bardziej by namieszało.
- Teraz ja mówię - zaznaczyła główna zainteresowana, podpierając się ręką o biodro. To oczywiste, że sama również trzymała broń w pogotowiu. - Masz niezły tupet, aby zjawiać się w Woolshed bez zapowiedzi. To nie twoje rewiry.
Tyle wystarczyło, aby Warren z niedowierzaniem pokręciła głową. Słabo parsknęła śmiechem, tracąc resztki cierpliwości.
- Chyba obracasz kota ogonem - to Mia wykazywała się właśnie nie lada tupetem, prowokując spotkanie po ostatnim wybryku na Fidżi. - Mam ci przypomnieć nasze ostatnie spotkanie?
- Nie będziemy o tym rozmawiać - i to by było na tyle, jeśli chodziło o jakąkolwiek skruchę ze strony byłej narzeczonej. - Trzeba było pilnować Świstaka od samego początku. Myślisz, że chce mi się korygować twoje błędy?
Więc to ona stała za zniknięciem tamtego łapserdaka…
- Może gdybyś była mniej zajęta zabawianiem się z tą dziwką, zwróciłabyś uwagę na pewne sprawy.
O jakiej dziwce ona mówiła? Nawet nie chciała się nad tym zastanawiać. Zapragnęła tylko, aby ta przebiegła kreatura zniknęła z pola widzenia jej i Terrell.
- Wynoś się stąd.
Nie będzie się powtarzać. Mia w tej chwili miała zrobić w tył zwrot, albo… albo będzie źle.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Odsunęła się o krok widząc broń w dłoniach Warren. To zmusiło ją do zlustrowania dłoni nieznajomej, która również trzymała pistolet. Nie mówiąc już o dziwnym typie, który się na nią gapił a do czego już dawno przywykła i przestała zwracać uwagę. Bardziej interesowała ją konfrontacja. To jak potoczy się ta cała szalona noc, która jeszcze nie dobiegła końca. Do wschodu słońca niewiele zostało, ale być może jeszcze mniej czasu miało całe towarzystwo w domku. Broń mogła wystrzelić w każdej chwili.
Czy to miałby być koniec? Terrell zbyt wiele razy zadawała sobie to pytanie. Jak sama przyznała – była ofiarą – i nieraz znajdowała się w sytuacji zagrożenia życia. Cudem wychodziła z nich obronną ręką, ale być może dzisiaj to się zakończy. Być może będzie to koniec dla wszystkich i kiedy pomyślała, że miałoby się coś stać Prii.. poczuła nieprzyjemny ścisk. Jak wtedy, kiedy w więzieniu stawała w szranki z durnymi babskami. Kiedy do celi wpadali klawisze przeszukując wszystko i być może znaleźliby coś, gdyby ktoś im podłożył jakąś kontrabandę.
To był strach o drugą osobę. O kogoś, o kogo kiedyś dbała na tyle na ile mogła.
Świstaka? Zmarszczyła brwi patrząc najpierw na jedną, a potem na drugą kobietę. Czyli obie miały coś wspólnego z tym, że została okradziona? Nie żeby je obwiniała, ale ciąg zdarzeń sprawił, że straciła wszystko, a teraz jeszcze wpakowała się w konflikt pomiędzy Prią a jakąś babą, której nie znała. Nigdy nie widziała zdjęcia Mii ani nie domyśliła się, że to mogła być ona zwłaszcza, że głównie skupiała się na tym aby żadna broń nie wystrzeliła.
- Oh chyba nadal mnie kochasz skoro tak bardzo chcesz abym wróciła. – Bo zdaniem Mii nie zakończyły rozmowy, więc jeśli teraz odejdzie, to na pewno wróci. Nie raz i nie dwa. Będzie dręczyć Prie aż do skutku. – Bo wrócę – zapewniła nagle odwracając wzrok na Warren i kierując go na Terrell. Bez pardonu zlustrowała ją wzrokiem i uśmiechnęła się cwanie robiąc krok w jej stronę. – Będę to robić aż do skutku. Chyba, że łaskawie schowasz dumę do kieszeni i obgadamy to jak dorośli. – Wciąż mówiła do Val, ale wzrok skupiony miała na Joan, ku której wciąż się zbliżała.
Terrell mogłaby zrobić krok w tył, ale czuła że to nic nie dał. W końcu trafi na ścianę albo jakiś mebel i będzie musiała skonfrontować się z przeszywającym wzrokiem wysokiej kobiety. Lepiej zrobić to prędzej niż później. – To jak? Pogadamy? – Na moment spojrzała na Warren, a potem znów na Joan. – Nie martw się skarbie. Zaraz ci ją oddam i jestem pewna, że słono ci zapłaci. – Co do tego miała nosa. – Ładna jesteś, wiesz? – Dotknęła podbródka Joan (która od razu się wzdrygnęła i odsunęła) świadoma, że w tej chwili Pria nie strzeli, bo wtedy ryzykowałaby trafieniem w niewinną kobietę. – Masz może wizytówkę? – Na te słowa facet towarzyszący Mii prychnął rozbawiony, bo przecież żadna kurwa nie miała wizytówki i możliwe, że zrobił to tylko po to aby się jej przypodobać.
- Mylisz mnie z kimś. – Z kimś, kim na pewno już nie była.
- Daj spokój, skarbie. Po co te łgarstwa? Dziwkę wyczuje na kilometr.
Joan zacisnęła wargi, bo Mia w swych słowach była bardzo przekonująca i nie ważne jak bardzo by się teraz przed tym broniła, nie oszuka kogoś takiego. Nie ją; co dostrzegła w surowym ciemnym spojrzeniu.
- To jak Warren, pogadamy? - Gestem dłoni wskazała wyjście z domku, bo odechciało jej się robić scenę i poruszać ważne tematy w towarzystwie jakiejś obcej laski. - Panna na pewno na ciebie zaczeka. Co innego ma do roboty? Nie wróci do alfonsa z pustymi rękami. – Prychnęła odsuwając się do Terrell i otwierając ramiona pokazała, że miała szczere intencje. Z bronią w ręku, ale jeśli zdecydują się na rozmowę, to odpuści. Przynajmniej teraz.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie przygotowała się na tę konfrontację. Była przekonana, że Mia jej nie widziała. W jakiś sposób i to całkiem szybki, musiała dotrzeć do tego, skąd Warren przyjechała i gdzie aktualnie mieszkała. Mogła też po prostu siedzieć jej na ogonie w czasie przejazdu do Lorne, czego nie dostrzegła przez skupienie na niecodziennym widoku, zastanym w losowym klubie.
Przeklinała swój stan, prowadzący do tej nieprzyjemnej sytuacji. Widziała zmieszanie na twarzy Joan i żałowała, że musiała słuchać tego wszystkiego. Głosu Mii, jej wyrzutów i epitetów, dalece przekraczających granicę dobrych manier. To typowe dla losowego cwaniaczka spod Shadow, albo innej speluny, przy czym kobieta wcale za takiego knypa nie uchodziła. Była bardziej stylowa, przebieglejsza, wyuczona niektórych trików, przydatnych w głupiej rozmowie. Potrafiła skutecznie prowokować samymi słowami i szalonym pomysłami, co Warren doskonale pamiętała. Że też dała się oszukać komuś takiemu… zbyt mało wiedziała wtedy o świecie, mimo tego, że Mia była młodsza i rzekomo mniej doświadczona.
Przestań na nią patrzeć.
Mocno zmarszczyła brwi, widząc, jak kobieta zbliża się do Terrell, ostrożnie stawiając kolejne kroki w wyciętych butach na obcasie. W nich wydawała się jeszcze bardziej smuklejsza i widoczna, chociażby na tle ewentualnej bandy przydupasów. Od razu widać było, że „jest w pracy”.
Jeśli chodziło o sprawę Świstaka to zdecydowanie musiały porozmawiać. Pomimo sporego dyskomfortu, związanego z byłą.
- Zostaw ją w spokoju - ostrzegła Mię przed kolejnymi, nieprzemyślanymi gestami względem Joan. Następne słowa wcale nie ułatwiły sprawy, a jedynie zdenerwowały Prię jeszcze bardziej. Gdyby nie praktykowana od pewnego czasu sztuka wyciszania emocji, już w tej chwili rzuciłaby się na znienawidzoną kobietę, nie zwracając uwagi na broń w jej ręce. Chętnie starłaby też uśmieszek z twarzy idioty w łańcuchu, ale musiała pamiętać, gdzie rozgrywała się sytuacja i kto mógł przez to ucierpieć. Nie chciała wplątywać Terrell w to wszystko, a przede wszystkim, nie chciałaby doprowadzić do jej krzywdy.
Musiała nad sobą panować, nie ważne, jak bardzo drażniły ją te wszystkie głupie hasła, padające z ust Mii.
- Wystarczy - nie zamierzała tolerować dalszych oszczerstw pod adresem Joan. - Jeszcze chwila, a będziesz rozmawiać sama z sobą. Albo z tym fagasem z idiotycznym wąsem.
Wywołany do tablicy mężczyzna przeszył Warren wzrokiem, nie zaprzestając przeżuwania gumy. Najwyraźniej to był jego sposób na odstresowanie przy asyście dla szefowej.
- Och, dawno nie słyszałam tego tonu - Mia wyglądała przez chwilę, jakby miała zachłysnąć się z wrażenia, co odegrała w wręcz przerysowanie aktorski sposób.
- Na zewnątrz - podkreśliła miejsce przeprowadzenia wspomnianej rozmowy, kontrolnie zerkając na Joan. Nie zdziwi się, jeśli po tym zajściu Terrell zwyczajnie weźmie swoje rzeczy i wróci do rozklekotanego samochodu, uznając go za znacznie spokojniejszy, w porównaniu do tego domku. W jednej chwili odludny charakter chatki odszedł na bok, ustępując miejsca wścibskiej kobiecinie, nawiedzającej cień przeszłości.
Najważniejsze, żeby to Joan nic się nie stało.
- Nie sądziłam, że będziesz na tyle zdesperowana, aby płacić dziewczynom za dotrzymanie towarzystwa - Mia nie mogła zbyt szybko oddać pałeczki podczas rozmowy. W innych okolicznościach bywało zgoła inaczej, jednak w dyskusji zawsze musiała mieć swoje pierwsze i ostatnie słowo.
- Chciałaś porozmawiać, więc powiedz mi czemu kręcisz się w Cairns i obrałaś sobie za cel Świstaka?
- Czy to nie oczywiste - rozłożyła ręce, w jednej z nich wciąż trzymając swój mały, charakterystyczny rewolwer. - Typ wprowadził na rynek kompletne świństwo. Na dodatek przemycił je twoimi rękoma, co próbowałam sabotować, jak widać, nieskutecznie.
Czy to znaczy, że tamte motorówki… ?
Niemożliwe.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Tylko jedna – marna – próba zaprzeczenia.
Jedna niezbyt przekonująca odpowiedź, że być może była kimś innym, za kogo wzięła ją Mia. Obie jednak wiedziały, że to nieprawda. Terrell szybko odczuła bezsens odkręcenia jej słów. Dostrzegła to w ciemnych oczach; przekonujących i ostrych. Wyczuła też na ramionach tamtej, na której końcu jednej ręki znajdowała się broń. To ona mogła być powodem braku dalszej dyskusji i walki o własną dumę oraz szacunek drugiej strony. Strach był odpowiedzią na wiele pytań i idealną wymówką, której Joan mogłaby się podchwycić, ale kto nie uwierzyłby Mii? Jej mimika i sposób w jaki wypowiadała słowa nie brzmiały jak szydercza nadinterpretacja. Nie obrażała Joan z zasady a wyciągnęła na wierzch niewygodny bród, którego nie bała się nazwać po imieniu.
W innych warunkach Terrell byłaby pełna podziwu, lecz mając na uwadze z kim mogła mieć do czynienia, dwa naładowane pistolety i to, że Pria dostrzeże prawdę w słowach posągowej damy, pragnęła jedynie zniknąć.
Nie po to wyjeżdżała z Perth aby znów pakować się do podobnego świata. Zagłębiać w gansterskie dramaty i być częścią sporów, a raczej przypadkowym światkiem niemającym nic wspólnego z całą sprawą.
Tylko, że była dziwką.
Mogła uciec z Perth i udawać, że to nieprawda, ale nigdy nie pozbędzie się lat, kiedy za swymi plecami słyszała słowa „Niezła kurwa”.
O ironio – kiedyś się tym szczyciła. Bycie niezłą oznaczało wyższe zarobki a na tych jej zależało. Jak inaczej miałaby się wyrwać z ulicy, zdobyć faceta gotowego płacić za nią i skończyć studia dzięki jego kontaktom?
Przez cały czas starała się stać twardo, ale kiedy spojrzała w lewo napotykając wzrok Warren poczuła, że jej oczy były całe szkliste. Przestraszona tą nagłą reakcją organizmu, której na początku nie poczuła, przełknęła ślinę, odwróciła głowę i zamknęła powieki uparcie czekając aż obie kobiety wyjdą.
Słysząc szczęk zamka gwałtownie wypuściła powietrze z płuc. Wcale nie poczuła ulgi. Była zmieszana pomiędzy ucieczką i chęcią schowania się a obawami, że mogło dojść do czegoś złego. W takich chwilach żałowała, że nie mogła do kogoś zadzwonić. Policja – z oczywistych powodów – odpadała. Mogłaby ewentualnie spróbować ze strażą pożarną, ale czy narażanie ich byłoby fair? A może wystraszyło nastraszyć kobietę samymi syrenami? To mogłoby zdać test, ale wtedy przy ewentualnej eskalacji konfliktu Warren również wpadnie w kłopoty i na pewno trafi do aresztu za posiadanie broni.
Ostrożnie podeszła do okna, z którego widziała kawałek sceny mającej miejsce przed domem. Zauważyła, że kobiety już do siebie nie celują, więc być może nie dojdzie do bezsensownej strzelaniny.
Terrell znów dłonią przetarła powieki i spojrzała na kanapę, na której jeszcze niedawno spokojnie spała. Wzrok od razu powędrował na torbę z nie do końca wypakowanymi rzeczami. Pomyślała o zebraniu wszystkiego; wtedy szybciej się ulotni i Pria nie będzie musiała na nią patrzeć.
Ponownie skontrolowała sytuację za oknem i cofnęła się wgłąb domku. Zamiast się pakować, usiadła na kanapie i z niecierpliwością wpatrywała się w drzwi. Musiała mieć pewność, że Warren była cała. Dopiero potem zacznie się pakować.
- Nic ci nie jest? - To pierwsze co wyrwało się z jej gardła na widok wchodzącej do środka Prii. Poderwała się na równe nogi, jakby z siadu miała ograniczone pole widzenia i nie mogła dokładnie przyjrzeć się całej sylwetce kobiety (z nadzieją, że nie była ranna).

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Co chcesz zrobić ze Świstakiem? - po kilku tajemniczo brzmiących słowach, Warren wiedziała już, że facet znalazł się w potrzasku. Jeśli wyjdzie z tego w jednym kawałku, na zawsze pozostanie zależny od szajki kobiety, która go dorwała. To nic przyjemnego.
- To już zależy od ciebie. Poczekamy sobie z Borisem jeszcze trzy dni - Mia zdążyła już najwyraźniej rozszyfrować prawdziwą tożsamość dilera. - po których zjawisz się w Woolshed i podejmiemy razem decyzję. Greg również stał się bardzo niewygodnym pachołkiem. Chodzi po Shadow jak król, ale wystarczy mu odebrać dragi, a wszystko się rozsypie.
Jak dobrze rozumowała, Mia planowała wprowadzenie przewrotu. Nad Gregiem musiał jednak stać ktoś o większych wpływach, kontrolujący prostaka, sklejającego rozbite szklanki.
- Neutralność nie wchodzi tutaj w grę - podkreśliła Argentynka, na wypadek, gdyby Warren postanowiła porzucić sprawę Świstaka. - Musisz podjąć decyzję, a sama wiesz, że Świstak i Greg to pionki bardzo śliskiego towarzystwa. Powinnaś o tym pamiętać.
Mia bezpardonowo szturchnęła Val lufą pistoletu, prosto w bark. Od zawsze miała tendencje do tak bezpośrednich zagrywek, na co Warren była przygotowana. Bez większej zmiany w mimice twarzy, złapała za część przystawionego pistoletu, przytrzymując go tym samym w miejscu. Usta Mii intensywnie pomalowane czerwienią rozciągnęły się w zadowolonym uśmiechu.
- Jeśli nie przyjdziesz do mnie, znajdę cię, a wtedy… nie będzie już tak przyjemnie, jak teraz.
Praktycznie wyszeptała te słowa w kącik ust Val, czemu gość z wąsem przyglądał się z należytą uwagą. Właśnie dla takich chwil zdecydował się na pracę dla brunetki.
I to by było na tyle. Mia wręcz uwielbiała zostawiać pewne sprawy w gestii niedopowiedzeń, ukradkowych sygnałów i mowy ciała. Warren nie musiała się nawet dopytywać o której porze za trzy dni ma stawić się w Woolshed. Wieczór był idealny do zawierania umów i spotkań „biznesowych”, co Mia praktykowała od zawsze.
Pozostało odprowadzenie wzrokiem wysokiej kobiety, znikającej w ciemnościach, razem z wąsatym przydupasem. Warren stała w tym samym miejscu kilka kolejnych sekund, słysząc w oddali stłumione przekleństwo i głuchy odgłos zaczepiania obuwiem o pokaźny korzeń jednego z drzew. Ramiro, latarka!
Westchnęła głęboko, wreszcie czując nieco lżejsze powietrze ulatujące z płuc. Przeżyła to. Dała radę przyswoić słowa Mii bez nadmiernie intensywnych emocji. Alkohol nieco znieczulił pewne reakcje przez co teraz nie czuła potrzeby wyżycia się na worku treningowym.
Joan zdecydowanie należały się wyjaśnienia.
Powróciwszy do chatki zamknęła za sobą drzwi, przekręcając również zamek. Pokręciła głową w ramach odpowiedzi na pytanie Terrell.
- Nie.
Wszystko w porządku, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Teraz może i nic się nie stało, ale kolejne dni zweryfikują całość.
Koniec z piciem. Czuła skutki spożytego alkoholu, dlatego ruszyła w stronę tylnego wyjścia, rzucając w stronę Joan krótkie „zaczekaj”. Kobieta raczej nigdzie się nie wybierała, ale zasługiwała na przeprosiny, zanim położy się spać.
Po odstawieniu butelki oraz szklanki z powrotem do kuchni i zamknięciu drugich drzwi na klucz, wróciła do salonu, żałując, że piła ten cholerny burbon. Nie doceniła przebiegłości Mii, w wyniku czego dala się podejść z zaskoczenia. Co za wstyd.
- Wybacz, że musiałaś słuchać tego wszystkiego - zaczęła, odkładając na stół pistolet z wyjętym magazynkiem. To Joan wpuściła Mię do środka, ale gdyby tamta nie dobijała się do drzwi, nikt nie musiałby wstawać i wysłuchiwać jej słów.
- Nie wiedziałam, że przyjedzie za mną aż z Cairns - przyznała się do własnego błędu, jeszcze przez chwilę rozważając zajęcia miejsca na fotelu, obok rozłożonej kanapy. Musiała jeszcze chwilę postać, tak będzie chyba wygodniej.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Od razu zwróciła uwagę na odłożoną broń i na magazynek tuż obok. Naprawdę chciałaby wyrwać się z tego świata, gdzie taki widok nie robił wrażenia, ale czy znała cokolwiek innego? Czy będzie się czuć lepiej w świecie bez gangsterów, dziwek, handlarzy i broni? Bez ludzi uważających, że mogą wszystko sobie wziąć? Bez egoistów i szyderów? Czy inny świat faktycznie byłby lepszy?
- Czyli byłaś w Cairns. – Nie żeby to cokolwiek wyjaśniało, ale miała punkt zaczepienia do rozmowy, którą chyba musiała przełożyć. Biorąc pod uwagę, że Warren w ogóle w nocy nie spała i spożyty alkohol, nie czuła aby to była dobra chwila do poruszania bardzo poważnych tematów. A było co poruszać i co wyjaśniać, o ile obie tego zechcą. Możliwe, że wszystko zakończy się na urwaniu tematów i obopólną zgodą na to, żeby się w to nie zagłębiać; każda pójdzie w swoją stronę. Jak to w życiu.
- Może spróbuj się zdrzemnąć? Na pewno jesteś zmęczona. – Brała pod uwagę trudność w oddaniu się w objęcia Morfeusza, ale zmęczony organizm na pewno się upomni. – Porozmawiamy później – zapewniła dając gwarancję, że będzie tu, kiedy Pria się obudzi. – Obiecuje – dodała, bo po ostatnich kłamstwach Warren miała prawo nie wierzyć jej na słowo. Ostrożnie położyła rękę na ramieniu kobiety i przesunęła wzdłuż, jakby to miało być potwierdzeniem zwartej umowy i zarazem chciała dodać nieco otuchy osobie, która teraz dźwigała na swych barkach naprawdę wiele.
Kiedy Pria się zgodziła, wzrokiem odprowadziła ją w stronę sypialni. Z początku miała ochotę sprawdzić wszystkie zamki, ale to nie ona powinna mieć paranoję. To nie za nią jeździła jakaś wysoka wariatka ze skłonnościami do wymachiwania bronią.
Pokręciła głową na boki i wróciła na kanapę próbując zasnąć, co niebyło łatwe. Dużo myślała o słowach Mii. O tym, co się wydarzyło i co jeszcze może się zdarzyć. Przewracała się z boku na bok, aż wreszcie po dłuższym czasie udało jej się zdrzemnąć.
Pół godziny było zbawienne.

Nie budziła Warren. Grzecznie czekała aż odeśpi swoje, dlatego chwilę serfowała po internecie, a później zastanawiała się co zrobić na śniadanie/obiad, do czego przeszła w następnej kolejności. Starała się być cicho nie szarpiąc na nic trudnego. Jajecznica to dobry wybór zwłaszcza po alkoholu.
Kiedy już pokroiła wszystkie składniki zostało czekać, aż usłyszy krzątającą się po sypialni Prie. Wtedy włączyła palnik pod patelnią i czajnik tak aby wszystko było gotowe zanim kobieta wyjdzie z pokoju. Prawie się wstrzeliła.
- Udało ci się pospać? – zapytała i dwa ostatnie razy drewnianą łyżką przełożyła jajecznice aby nieco bardziej się ścięła. – Nie wiem, co z tego wyszło. Jeśli nie jesteś głodna, to nie musisz jeść. – Nie obrazi się. Sama podjęła decyzję o posiłku, ale przez stres Warren mogła nie odczuwać apetytu. – Nie śpiesz się. – Postawiła przed nią talerz i kubek ze świeżo zaparzoną kawą. Jadły (albo tylko Joan jadła) w milczeniu. Na swój sposób kupowały sobie czas, ale nieuniknione i tak miało nadejść. Najlepiej z pełnym żołądkiem, bo później mogło im się odechcieć jeść na zbyt długi czas, żeby organizm to zniósł.
Nieco wygodniej rozsiadła się na krześle przy stole tuż przed swoim pustym talerzem i pochwyciła za kubek, z którego upiła kolejne łyki kawy. Ze spokojem wpatrywała się w Prie, bo ktoś musiał zacząć rozmowę i w ten sposób (poprzez spojrzenia) ustalały kto to zrobi.
- Więc to była TA Mia? – zapytała wprost chcąc zweryfikować swoje podejrzenia. Ani razu nie padło to konkretne imię, ale Joan nie była głupia i dodała dwa do dwóch. – O co chodzi z tą całą akcją ze Świstakiem? Z tobą i nią? – Co wspólnego miała Warren ze wspomnianym facetem (poza przemyceniem paru rzeczy) i czemu Mia tak bardzo się tym interesowała?

Val Warren
ODPOWIEDZ