about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2
Nie była przeciwniczką sportów, ale zazwyczaj brakowało jej na to czasu. Albo raczej motywacji i chęci, ale do tego niechętnie się przyznawała. Pracę miała siedzącą. Zazwyczaj pochylona pod różnymi kątami, w pełni skupiona na każdym najdrobniejszym szczególe, potrafiła przesiedzieć bez zmiany pozycji nawet kilka godzin dziennie. Wiedziała, na co się pisała i w sumie jej samej to nie przeszkadzało, ale reszta miała inne zdanie na ten temat. Niełatwo było do tego doprowadzić, ale w końcu jakoś udało się namówić Lilkę na ruszenie czterech liter. Jej bliska znajoma była fanką jazdy konnej i to dzięki niej Cortese właśnie zbliżała się do stadniny.
Nie miała zielonego pojęcia na temat tej aktywności. Prawdziwego konia ostatni raz widziała kilka lat temu. Czy kiedykolwiek na jakimś jeździła? O ile siedzenie na grzbiecie zwierzęcia i uśmiechanie się do zdjęć robionych przez rodziców można uznać za jazdę, to tak. Miało to być coś nowego w jej życiu. Podobno stanie się to jej nową pasją, a przynajmniej tak mówiła jej znajoma. Lily nie była typem osoby, która od samego początku zakładała najgorsze, ale też nie postrzegała tego w taki sposób. Po prostu była otwarta na nowości, a co z tego wyjdzie, to jeszcze się zobaczy.
Dotarła na miejsce. Zaparkowała samochód, zgarnęła swoje rzeczy i wolnym krokiem ruszyła w stronę, z której dochodziły jakieś odgłosy. Musiała przyznać, że widoki zrobiły na niej wrażenie. Miejsce miało swój niepowtarzalny klimacik. Chyba dobrze trafiła. -Przepraszam? - rzuciła do pierwszej spotkanej osoby. Jak się okazało, była to kobieta z całkiem przyjaznym uśmiechem. -Byłam umówiona na jazdę, ale nie bardzo wiem gdzie mam się zgłosić - uśmiechnęła się, choć w głębi duszy było jej wstyd, że nie potrafiła poradzić sobie bez proszenia o pomoc. Na szczęście dosłownie chwilę później zobaczyła znajomą twarz. -Toni!!!! - krzyknęła od razu i zaczęła wesoło machać w jej stronę.
Toni Austin
Nie była przeciwniczką sportów, ale zazwyczaj brakowało jej na to czasu. Albo raczej motywacji i chęci, ale do tego niechętnie się przyznawała. Pracę miała siedzącą. Zazwyczaj pochylona pod różnymi kątami, w pełni skupiona na każdym najdrobniejszym szczególe, potrafiła przesiedzieć bez zmiany pozycji nawet kilka godzin dziennie. Wiedziała, na co się pisała i w sumie jej samej to nie przeszkadzało, ale reszta miała inne zdanie na ten temat. Niełatwo było do tego doprowadzić, ale w końcu jakoś udało się namówić Lilkę na ruszenie czterech liter. Jej bliska znajoma była fanką jazdy konnej i to dzięki niej Cortese właśnie zbliżała się do stadniny.
Nie miała zielonego pojęcia na temat tej aktywności. Prawdziwego konia ostatni raz widziała kilka lat temu. Czy kiedykolwiek na jakimś jeździła? O ile siedzenie na grzbiecie zwierzęcia i uśmiechanie się do zdjęć robionych przez rodziców można uznać za jazdę, to tak. Miało to być coś nowego w jej życiu. Podobno stanie się to jej nową pasją, a przynajmniej tak mówiła jej znajoma. Lily nie była typem osoby, która od samego początku zakładała najgorsze, ale też nie postrzegała tego w taki sposób. Po prostu była otwarta na nowości, a co z tego wyjdzie, to jeszcze się zobaczy.
Dotarła na miejsce. Zaparkowała samochód, zgarnęła swoje rzeczy i wolnym krokiem ruszyła w stronę, z której dochodziły jakieś odgłosy. Musiała przyznać, że widoki zrobiły na niej wrażenie. Miejsce miało swój niepowtarzalny klimacik. Chyba dobrze trafiła. -Przepraszam? - rzuciła do pierwszej spotkanej osoby. Jak się okazało, była to kobieta z całkiem przyjaznym uśmiechem. -Byłam umówiona na jazdę, ale nie bardzo wiem gdzie mam się zgłosić - uśmiechnęła się, choć w głębi duszy było jej wstyd, że nie potrafiła poradzić sobie bez proszenia o pomoc. Na szczęście dosłownie chwilę później zobaczyła znajomą twarz. -Toni!!!! - krzyknęła od razu i zaczęła wesoło machać w jej stronę.
Toni Austin