od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Wytchnienie rozlało się w jego piersi otulająco jak gorący napar w najmroźniejszą, najbardziej samotną noc. To nie Westbrook. Nie on kolaboruje z rozpracowywanym gangiem. — To dobrze. Gdybyś kiedyś jednak kogoś w takim miejscu zobaczył… Pamiętaj, że tylko ja mogę rozmawiać z tobą o tej sprawie. Że wiem o niej tylko ja, Westbrook i nadinspektor tutejszego oddziału policji, ale tak naprawdę ufać możesz tylko mi — zapewnił twardo, z pełnym przekonaniem. Choć wcale nie mógł składać mu podobnych obietnic i dotychczas sądził, że nawet nie chciał. Po raz kolejny tego dnia zawiódł go więc jego własny aparat mowy, chcący przekazać więcej, niż wydawało mu się, że tli się w jego umyśle. Przyłożył palce dłoni do zarostu zdobiącego jego twarz i wiedziony nawykiem, wodził po nim koniuszkami. Zastanawiał się, dlaczego pewność, że Fitzgerald bezgranicznie mu zaufa, była dla niego tak ważna — na tyle, że nie zawiadamiając odpowiednich osób, wbrew protokołowi, popędził mu tamtej nocy na ratunek. Że jeszcze bardziej naruszając przepisy, zabrał go do siebie i że nawet teraz nie zamierzał zdawać z tego raportu. I że gotów był uwierzyć w każde słowo i każde zapewnienie tego mężczyzny, który bez przeszkód mógł oszukać go, że owszem, widział w tamtym barze właśnie Westbrooka. Że widział kogokolwiek, kogo Barrington niezwłocznie uznałby za zdrajcę.
Wypowiedziane do niego zdanie, zaskakujące w swej formie i tonie, wyrwało go jednakże z tych rozmyślań. — Nie, to… To nie jest dobry pomysł. Zamierzam powiedzieć, że tego tutaj — wskazał ruchem dłoni (tej, która dotychczas krążyła po zaroście) na swoją twarz skażoną opatrunkiem uformowanym u nasady nosa — nie dorobiłem się tamtej nocy, a dopiero jutro — dokończył, znów przepadając w natłoku najrozmaitszych myśli. Zerknąwszy na niego z już nieco bardziej trzeźwym spojrzeniem, uśmiechnął się nieznacznie i dość krzywo. — Chyba nikt nie powinien tego wiedzieć — zauważył cicho, znów zajmując miejsce na podłodze, zaledwie pół metra od Fitzgeralda. — Po prostu będę udawać, że mnie nie ma — zadecydował, uznając, że na ten moment było to może nie najlepszym, ale najprostszym rozwiązaniem.

leon fitzgerald
właściciel / barman — moonlight bar
41 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Agent federalny, którego na dno posłały narkotyki. Nie pamięta wielu lat swojego życia, więc czeka już tylko niecierpliwie na śmierć.
Nie miał z tym problemu; zaufanie nie przychodziło mu zresztą z łatwością. Nie do końca był nawet pewien jakim cudem zdołał uzależnić swe wybory od Finneasa, ale jeszcze teraz, pochłonięty masą innych spraw, wolał zakładać, że stałoby się to z każdym, kto kierowałby jego sprawą. Czy więc jeszcze byłaby to Jane, czy byłby to Westbrook czy ktoś zupełnie obcy — Leon powierzyłby swe życie w dłonie tej jednej osoby, odnajdując w niej ostatni przejaw ciepła. Bo w tejże relacji było coś wyreżyserowanego; osoba czuwająca nad Fitzgeraldem musiała wmuszać w siebie troskę, której tak bardzo potrzebował.
Brzmi sensownie — odparł, gdy Finn zajmował już miejsce obok niego. I uśmiechnął się przy tym wesoło, tak jakby obaj mieli po dziesięć lat i skrywali się przed czujnym wzrokiem d o r o s ł y c h; zbrodnie popełniane w tamtym czasie zdawały się mu teraz w niewinny sposób absurdalne. Jak kiedykolwiek mogło się mu wydawać, że największą zbrodnią może być wybicie piłką szyby w czyimś oknie? — Czyli ty też nikomu nie ufasz? Przejebane, Finn — zauważył, przypatrując się mu ze spokojem. Nie przeszkadzało mu to wszystko. I może nawet podobało to, że mężczyzna zdawał się go jakoś wyróżniać spośród innych, że odczuwał wobec niego coś na kształt przywiązania. — Dzięki, że mnie zgarnąłeś — wiedział, że nie musi tego mówić. Że Finneas w i e, jak bardzo jest mu wdzięczny za tę całą pomoc. Nie tylko za wyrwanie go ze szponów mroku, jaki oplatał nocny klub w samym centrum zdeprawowanego świata; był mu przede wszystkim wdzięczny za pomoc z prochami, o którą nie prosił. A której faktycznie potrzebował. Przysunąwszy się do niego oparł głowę o jego ramię, przymykając przy tym oczy. — Już niedługo ich przymkniemy — obiecał, choć naturalnie zawierała się w tym głupota. Być może tego pocieszenia potrzebował jednak, by znów zasnąć bez obaw, że gdy się obudzi, świat nadal będzie ponurym koszmarem.

koniec!
finneas barrington
leoś
belzebub
benjamin | jude | pericles | othello | rome | cassius | vincent | dante | hyacinth
ODPOWIEDZ