gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
/ po grach

Święta zbliżały się wielkimi krokami. A skoro święta, skoro wielkie były również żołądki wszystkich członków jej wielkiej rodziny, to i zakupy musiały być ogromne. Zazwyczaj starała się rozkładać je na kilka różnych dni i zabierać ze sobą pomocników w postaci męża lub dzieci, ale Salvador był zajęty, a żaden z niewolników młodych Callaway'ów nie mógł chwilowo z nią pojechać. Ona z kolei nie mogła już czekać, bo wstawiła gulasz, zaczęła robić ciasto i akurat wtedy, zupełnie niespodziewanie, okazało się, że brakuje jej kilku rzeczy. Przez kilka należy rozumieć tu oczywiście nieco więcej, niż kilka, co mocno ją zaskoczyło. Do tej pory dzielnie dzierżyła miano najlepiej zorganizowanej gospodyni w Lorne Bay i chyba nie do końca umiała wytłumaczyć sobie, skąd te wszystkie braki. Może to przez roztargnienie związane z jej nowym zajęciem? Może ktoś podkradał jej zapasy z lodówki? A może po prostu w trakcie gotowania zaczęła dodawać nieco większe ilości składników, bo spodziewała się, że domownicy będą chcieli kolejnych dokładek? Nie da się chyba jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. Najważniejsze i tak było to, że Jenny musiała przerwać na moment pichcenie. Wyłączyła palnik pod gulaszem, ciasto zostawiła w piekarniku, zostawiając w jego pobliżu karteczkę z napisem "nie jedzcie ciasta, to na święta" na wypadek, gdyby ktoś połakomił się na świeży wypiek, a sama udała się do Coles.
Kupiła zdecydowanie więcej, niż początkowo planowała, ale to nie była do końca jej wina. Co miała poradzić na to, że wszystkie sklepowe półki czymś ją przyciągały, na każdej znalazła coś, co może jej się przydać lub też coś, co po prostu "przypadkiem" wpadło jej do sklepowego wózka. Ostatecznie kupiła aż tyle rzeczy, że z trudem zapakowała wszystko do papierowych toreb. O ile jeszcze to jakoś jej się udało, tak przeniesienie wszystkiego do bagażnika samochodu... Okej. Powinna była jednak zmusić szantażem swojego męża, by towarzyszył jej w zakupach, bo drobna i niezbyt silna fizycznie Callaway będzie potrzebowała chyba kilku godzin, by jakoś się zorganizować i przy okazji nie sprawić, że porozrywają jej się torby z produktami. Nie chciała przecież, by nagle, po całym parkingu, walały się jej mandarynki albo inne pomarańcze.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#47

Luke również szykował się do nadchodzących Świąt - nagotował gulaszu, upichcił jakieś super ciasto i pech chciał, że zabrakło biedakowi dekoracji do przyozdobienia piernika!  Buahaha, żartuję, Luke w życiu nie ruszyłby swojego leniwego tyłka, żeby przygotować coś na świąteczny stół. Był tym typem dzieciaka, który może raz, maksymalnie dwa razy w życiu pomógł mamie Winfield robić pierniki, bo ojciec nastraszył go że inaczej nie dostanie prezentu od Świętego Mikołaja (musiał obiecać mu też większe kieszonkowe, ale no cóż. Mały Luke ogarnięciem życiowym nigdy za szczególnie nie grzeszył, dlatego do około drugiej podstawówki dawał sobie wkręcać starszemu rodzeństwu, że 50 centów to więcej niż 5 dolarów. Dlatego Tom i Billie śmiało rąbali go na hajs, za co Luke w późniejszych latach - w akcie zemsty - zrzucał na nich wszystkie swoje kradzieże drobniaków babci Winfield. Szach-mat, mendy!!). Z kolei jako nastolatek Luke wbijał na gotowe do starych, czasami nawet z jakąś randomową dupą (wprowadzając tym samym wszystkich w zakłopotanie), a po kolacji mówił im elo i jechali do znajomych na picie i jaranie.
Anyway, u bram trzydziestki niewiele się zmieniło - dalej nie rwał się za szczególnie do pomocy. Ale łaskawie zgodził się zrobić dla matki ostatnie zakupy w Coles. Kiedy włożył do bagażnika swoje zakupy, kątem oka zauważył Jenny Callaway. Uśmiechnął się szatańsko pod nosem, po czym dziarsko ruszył w jej kierunku.
- Jenny? Tylko mi nie mów, że zamierzasz sama to dźwigać - stwierdził z szelmowskim uśmiechem, delikatnie wyjmując jej z dłoni jedną z papierowych toreb i wkładając ją do bagażnika. - Tyle dzieciaków i żadne nie kiwnie palcem żeby pomóc, co? - tiaaa... No ale co zrobisz - Luke uwielbiał trollować, a Jenny była idealną mamuśką do tej gry!

Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
Podobne rzeczy (chociaż pewnie nie na taką skalę) działy się również w rodzinie Callaway. Tu również dzieciaki pomagały z piernikami albo innymi rzeczami, ale spora część gromady pomagała z własnej i niczym nieprzymuszonej woli. Tak przynajmniej lubiła myśleć Jenny. Nawet jeśli Salvador szantażował lub przekupywał dzieciaki, to ona wolała o tym nie wiedzieć. Zresztą, kobieta i tak opanowała niemal do perfekcji sztukę organizacji świątecznej kolacji, obiadów, śniadań oraz wszystkich innych posiłków. Przecież jej rodzina liczyła jakiś milion osób (gdy włączyło się do niej dziadków, kuzynów i wszystkich innych chętnych), więc gdyby nad tym wszystkim nie zapanowała, byłoby kiepsko. Zresztą, ambicja gospodyni domowej nie pozwoliłaby jej na to, by cokolwiek zaniedbać.
Szkoda tylko, że nie do końca wyszły jej te zakupy. Dobrze, że na parkingu dostrzegła znajomą twarz.
- Taki miałam plan - przyznała. Teraz sama już widziała, że to był kiepski pomysł. Dobrze, że Luke postanowił jej pomóc. Nie miała nic przeciwko temu, by zwracał się do niej po imieniu. Jakby na to nie patrzeć, przy takiej liczbie dzieci znała mnóstwo młodych mieszkańców Lorne Bay. O ile dawniej, gdy wszyscy byli w szkole, zwracano się do niej pani Callaway, tak z czasem, gdy wszyscy byli już dorośli, nieco się to poluźniło. Nie miała z tym żadnego problemu.
- To ja chyba trochę przesadziłam. Wygląda na to, że chciałam kupić wszystko za jednym razem i nie przewidziałam tego, że objętościowo wyjdzie jednak tego odrobinę więcej, niż to, co standardowo kupuję na weekend.
A - nie ukrywajmy - tego też było mnóstwo. No i dzieci - gdyby któreś poprosiła, na pewno nie odmówiłoby matce pomocy. To tylko ona była szalenie uparta. Zresztą, chciała też chyba udowodnić samej sobie, że wciąż jest najlepszą panią domu w Lorne Bay, nawet jeśli teraz sporą część swojego czasu angażowała w prowadzenie zakładu krawieckiego.
- Dziękuję za pomoc - uprzejmie skinęła głową. Warto docenić taki miły gest!

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Biedna, naiwna Jenny... No, przynajmniej z punktu widzenia Luke'a tylko jakieś dziwne dzieciaki bez życia towarzyskiego były skłonne z własnej woli pomagać starym w przedświątecznych przygotowaniach. W głowie mu się nie mieściło, że ktoś mógł to po prostu lubić. I że nie każdy jest takim jebaniutkim leniem jak on. No ale to nawet on musiał przyznać, że takiej Jenny należy się szacuneczek. Raz, że wypchnęła z macicy stado bachorów, niemalże jedno po drugim, to jeszcze potem musiała je odchować. W zasadzie, to jakby nie patrzeć, przez pół swojego życia była w ciąży. Już ostatnio obgadał z Tate ten temat i doszedł do wniosku, że to jednak musi być jakieś zboczenie. Ale oczywiście nie wypowie tego na głos przy Jenny, bo jeszcze już nigdy nie zaprosiłaby go do siebie do domu na swój popisowy gulasz.
A co do mówienia do Jenny po imieniu, to co prawda nigdy mu tego nie zaproponowała, ale też nie zwróciła uwagi, że nie wolno, więc bardzo dobrze że miała takie lajtowe podejście do tematu!
- Widzisz, taki już los perfekcjonistów - stwierdził, zupełnie tak jakby sam zaliczał się do tej grupy, co oczywiście było absurdem i nieprawdą. W międzyczasie wrzucił do bagażnika kolejną torbę, jeszcze bica przy tym napiął żeby pokazać Jenny jaki to on dzielny i męski! - Dobrze, że sam akurat pomagałem z zakupami mojej matce, mamie - poprawił się, bo jeszcze by wyszedł na chamskiego i niegrzecznego hihi. - Wiesz, u nas też rok w rok jest pełna chata, nieważne ile mamy lat i gdzie nas akurat wywiało - dodał, a kiedy wgramolił do bagażnika już wszystkie torby zakupowe, oparł się dłonią o wciąż otwarte drzwi.
- Daj spokój, nie ma sprawy. By the way, dawno się nie widzieliśmy. Co u Ciebie? Jakieś nowości? - zagaił, bo chyba tak wypadałoby teraz zrobić! No nie wiedział, więc działał intuicyjnie, bo zbyt dobrze wychowany to on przecież nie był...

Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
No właśnie. Gulasz Jenny jest na tyle popisowy, że Luke powinien powstrzymać się od szydzenia z niej nawet w myślach, bo inaczej rzeczywiście będzie zdane tylko na to, co ugotuje mu mama. I mówiąc mama, nie mam tu na myśli tej adopcyjnej, tylko tę biologiczną, a ona może ugotować mu co najwyżej niebieską metę.
- Może powinnam od razu uprzedzić cię, kiedy planuję kolejne zakupy? Myślisz, że wtedy również mógłbyś "przypadkiem" znaleźć się w pobliżu?
Żartowała. Następnym razem zabierze już ze sobą męża lub cały tabun dzieci. Jakby nie było, gotowała dla nich, więc wszyscy muszą mieć w tym jakiś wkład.
- A temu akurat się nie dziwię. Im jesteście starsi, tym pewnie jest was więcej. Dochodzą do tego żony, mężowie, dzieci, wnuki... Muszę kiedyś zajrzeć do twojej mamy, żeby wymienić się kilkoma przepisami.
No, rzeczywistość powinna raczej brzmieć "żeby dać jej kilka swoich przepisów", bo receptury Jenny były najlepsze na świecie. Nie omieszka jednak wspomnieć jej o tym, że ma naprawdę uczynnego syna, chociaż prawdopodobnie będzie musiała kilka razy powtórzyć, że naprawdę chodzi o Luke'a, a nie, dajmy na to, Toma.
- U mnie? Wszystko w porządku. Nie wiem, czy słyszałeś, ale zaczęłam prowadzić zakład krawiecki. Gdybyś chciał kiedyś wprowadzić jakieś poprawki w ubraniach albo uszyć sobie nowy garnitur, zapraszam. Na pewno znajdę dla ciebie jakąś zniżkę - usmiechnęła się. - A u ciebie? Wszystko w porządku? Jak praca?
Nie chciała, żeby wchodził w szczegóły i opowiadał jej o tym, jak to panie ładnie tańczą, a panowie rzucają im pieniądze. Po prostu była ciekawa, co tam u niego. Jakby nie patrzeć, nie był dla niej obcą osobą, więc interesowała się jego sprawami.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Dobrze wiesz, że Tobie zawsze i wszędzie chętnie pomogę - zapewnił, posyłając jej czarujący uśmiech numer 3. - I tak mamy do siebie szczęście. Przed waszym bankietem też na siebie wpadliśmy, pamiętasz? - uniósł pytająco brew. Tak, tak, dokładnie wtedy, kiedy naopowiadał jej głupot, że kocha się w jej córce od wielu lat i gdyby tylko Tate go zechciała, to już dawno byłby jej ulubionym zięciem. I wychodziło na to, że póki co jedynym, he he.
- Nooo, z tymi mężami i dziećmi to bym nie przesadzał - roześmiał się drapiąc się po brodzie. - Tom ratuje honor, a reszta... wiesz, jak jest. Ciężko w tych czasach o taką miłość, jakiej doświadczyłaś Ty i Sal - westchnął, próbując nie wybuchnąć śmiechem kiedy słyszał sam siebie i tego, co wypływa z jest ust. Chyba by se strzelił w jeb, jakby pół życia, jakie miał za sobą, spędził z jedną panną. - No, może jeszcze u Billie coś się kroi - dodał. Zaraz całe Lorne Bay będzie wiedziało o ślubie jego siostry - za wyjątkiem samej zainteresowanej. Nie musi nic wcześniej wiedzieć, grunt żeby w dniu ślubu przyszła do urzędu stanu cywilnego, nie.
- Koniecznie, pytała ostatnio o Ciebie - stwierdził, chociaż im Jenny rzadziej gadała z członkami jego rodziny, tym mniejsza szansa że jego dobry wizerunek w jej oczach nie zostanie zburzony. Bo był dobry, right??
- No to może na ten ślub Billie mi się przyda - stwierdził. I tak się robi biznesy, wystarczy pomóc starej w zakupach i kończysz ze zniżką na gajer. - No to teraz wzięta businesswoman z Ciebie, co? Rodzina nie cierpi, że już nie jest w centrum zainteresowania? - no jednak własny biznes wymaga stuprocentowego skupienia i pewnego rodzaju poświęcenia. Luke nie miał o tym oczywiście zielonego pojęcia, ale chętnie jej opowie o tym jak prowadzić swój interes.
- U mnie? Ach, wiesz, obecnie mało się dzieje - westchnął teatralnie, zupełnie tak jakby w jego życiu na co dzień działo się coś poza polewaniem drinków przy akompaniamencie striptizerek, jaraniem zioła po godzinach i umawianiem się z jakimiś dupami od czasu do czasu.

Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
Ech, gdyby tak faktycznie doczekała się kiedyś jakiegoś porządnego zięcia... Mogłaby wtedy częściej wyprawiać różnego rodzaju bankiety, również na jego cześć. A tak? Pozostawało jej tylko czekać i trzymać kciuki za to, że jej dzieci zmądrzeją i w końcu pomyślą o tym, by w końcu się z kimś wiązać.
- U Billie? No to teraz zdecydowanie będę już musiała zajrzeć do twojej mamy na ploteczki.
O tak. Ploteczki były tym, co Jenny naprawdę lubiła. Mogłaby przy okazji przynieść pani Winfield jakieś dobre winko, bo przy nim rozmowa na pewno będzie im się kleiła. Zresztą, i bez tego obie panie doskonale się dogadywały. Kto wie, może cała rodzina przyjdzie do niej po nowe garnitury i sukienki na ślub?
- Nie wiem, czy taka wzięta. Tak naprawdę wciąż dopiero rozkręcam cały ten biznes i jeśli tylko mogę, zabieram pracę do domu - bo nie ma dla niej nic przyjemniejszego od szycia w pokoju, w którym dawniej na podłodze bawiło się stado dzieci. Rodzina zawsze była i będzie dla niej ważna i Jenny starała się robić wszystko, żeby nowe zawodowe wyzwanie nie sprawiło, że bliscy w jakikolwiek sposób odczują niedogodności związane z nowym stylem życia mamy. Zresztą, przecież wszyscy byli już dorośli, więc nikt nie umrze z głodu, nie zarośnie brudem i nie będzie chodził w łachmanach. Na to Jenny zdecydowanie nie pozwoli, a to, że teraz miała dokąd wychodzić i na czym się skupić po wyprowadzce najmłodszej córki, może przynieść tylko i wyłącznie korzyści. Dla wszystkich.
- Ale na pewno jest coś, czym mógłbyś się pochwalić - ciągnęła go za język. Co poradzić na to, że interesowało ją to, co dzieje się w życiu potencjalnego zięcia? Kto wie, może naprawdę kiedyś nim zostanie? A skoro tak, to trzeba dbać o dobre relacje!

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jenny miała trochę marzenie ściętej głowy, bo chyba nie zapowiadało się na to, że któraś Callawayówna wkrótce przyprowadzi jej do domu przyszłego zięcia. Inna sprawa, że o dobrego faceta w tych czasach trudno - wystarczyło spojrzeć chociażby na Luke'a. Niby się u niego wszystko zgadzało, nawet potrafił udawać miłego kiedy mu się chciało albo miał w tym jakiś interes, ale jak zdejmował maskę to ukazywało się jego prawdziwe oblicze, przed którym matki raczej ostrzegają swoje córy.
- Noo, chyba poproszą mnie o bycie drużbą Gusta. Jej faceta - tak, Luke naprawdę uważał, że Gust go o to poprosi. Już nawet miał w głowie ułożony toast. Dlatego Winfield już teraz musiał zadbać, żeby na tym ślubie dobrze wyglądać, więc trafił na Jenny w idealnym momencie, żeby wyżebrać dobry rabat.
- Początki zawsze są trudne. Dla ojca do dzisiaj tematem numer jeden jest to jak zakładał stocznię, jak było mu ciężko, bla bla. A teraz? Trzaska na tym kupę hajsu i o nic się nie musi martwić, bo od tego ma pracowników - niby chciał pocieszyć Jenny, ale z poziomem empatii również było u niego kiepsko, więc efekt mógł nie być zadowalający. No ale dążył do tego, że zasiane ziarno zawsze da jakieś plony. Wow, ale z niego mądra głowa, nie podejrzewałam go o to. Luke wiadomo, nie odczuwał nieobecności ojca w tym czasie, bo go jeszcze u Winfieldów nie było. Ba, nie było go pewnie jeszcze na świecie kiedy ojciec wchodził w ten biznes.
- Emmmmmm - przez moment zaczął się zastanawiać, czym mógł się pochwalić... ale uświadomił sobie, że nie było w jego życiu niczego takiego. Dlatego co postanowił? No pozmyślać, bo to akurat zawsze wychodziło mu bardzo dobrze! - Wiesz, chyba dostaną jakąś nagrodę w pracy. Szefowa ostatnio chwaliła mnie za to, że jestem tak oddany pracy i mam takie dobre relacje z klientami... Może zrobi ze mnie swojego zastępcę, kto wie - powiedział, nie mając pojęcia czemu to mówi. Było mu trochę głupio, że naprawdę nie ma czym zabłysnąć, a wątpił że Jenny i Makayla się znają i pani Callaway te informacje kiedykolwiek zweryfikuje.
No i jeszcze pogadali, Luke popierdolił i nazmyślał jaki to z niego człowiek sukcesu, a Jenny pewnie łykała to wszystko jak młody pelikan. Kto wie, może nawet przekaże córom, jaki z tego Luka rokujący kawalir i faktycznie zostanie jej zięciem!

/zt x 2
Jenny Callaway
ODPOWIEDZ