gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Faktycznie nie zauważyła jego wyciągniętej w jej kierunku dłoni, ale nie oznaczało to, że nie myślała podobnie. Też uważała ich za super team i była dumna z tego, że razem robili takie rzeczy. Przez to czuła się nieco bardziej, jak rodzina, a nieco mniej, jak jedynie jakiś szczeniacki związek, czy chwilowa fanaberia.
- Nie mamy teraz czasu na jedną z twoich kar - wypomniała mu niby mimochodem, niby obojętnie, a jednak jej poliki zrobiły się czerwone, a oddech był nieco mniej równy, jakby wyobraźnie podpowiedziała jej sceny, do których nawet na torturach by się nie przyznała. - Yhm... ja też nie potrzebuję niczego oprócz ciebie, więc jak chcesz możemy się umówić na brak prezentów - zaproponowała, nawet jeśli ten dla Remigiusa już posiadała. Zwyczajnie po tym, jak rok temu dostała od niego samochód, uważała, że przynajmniej przez kolejne piętnaście lat nie powinna już niczego od niego przyjmować. Teraz natomiast skupiła się na jego pocałunku, oplatając ramiona dookoła jego karku. - Znów jesteś zachłanny... rozpuściłam dla ciebie włosy i zrezygnowałam z bluzy... - wypomniała mu, marszcząc nos z niezadowoleniem, ale zaraz pozwoliła się pocałować po raz kolejny i jakoś tak wyszło, że po chwili i on leżał na ziemi, a po jeszcze kilku minutach ona wisiała nad nim, tylko, że czas ich gonił, a pracy było wiele.
Lisa naprawdę poszalała, więc obeszli wiele pomieszczeń, każdą gościnną sypialnię przygotowaną dla jego rodziny, by tam wspólnie założyć pościel świąteczną, co było dość zabawne, bo Westbrook nie miała pojęcia, że Remigius nie wiedział, jak to zrobić. To znaczy nie było to zbyt wymagające, ale nie miał wprawy, nie znał sposobu i zaplątał się w materiał, denerwując w tak zabawny sposób, że Lisa jeszcze długo się z niego śmiała. Ustawili też świąteczne świeczki w każdej łazience, a najwięcej w swojej własnej, a potem każdą poręcz schodów przystroili girlandami i lampkami. Ostatnia była seria ozdób ogrodowych i duży wieniec na drzwi i po tym wszystkim nikt nie mógłby powiedzieć, że willa blondyna nie emanowała świątecznym duchem. Trzeba przyznać, że Lisa była naprawdę zadowolona, ale nie chciała spocząć na laurach.
- Nie Remy, nie chcę się poddawać na wstępie - zaoponowała, kiedy już próbował się wykręcić. - Zrobimy Bûche de Noël, to wcale nie jest takie trudne, więc damy radę. Dużo czytałam, oglądałam filmiki w wolnej chwili i sporządziłam notatki - wyjaśniła, podając mu przepis na to typowo francuskie ciasto, które zaplanowała Lisbeth. Skończyły się też zabawy, więc złapała zaraz swoje włosy i szybko zaplotła je w koka, dodatkowo zakładając na głowę prostą opaskę z białych perełek, którą zaczesała ewentualne włoski i zaraz wdrapała się na wysokie krzesło przy barze, obok Remigiusa, który spoglądał na przepis. - Pamiętasz, jak mi kiedyś zrobiłeś spaghetti? - zaraz po tym, jak przestała się do niego odzywać, gdy kazał jej pracować z robotnikami nad zepsutym bilbordem. Miała wtedy rękę w opatrunku. - Albo zupę dyniową? - wtedy jeszcze nie byli razem i cóż... wyszła do niego w samym ręczniku, a on kazał jej się iść ubierać. Na to wspomnienie zarumieniła się nieznacznie. - Dałeś wtedy radę, to teraz też dasz - podsumowała i bezceremonialnie wsunęła mu na głowę drugą opaskę, z nieco innym wzorem, ale też zdobioną perełkami i złotymi listkami. Innych nie miała, a miało mimo wszystko on też ma trochę włosów. Myślała wiec profesjonalnie, aczkolwiek kiedy już puściła jego głowę, mimochodem parsknęła śmiechem. - Jezu, wyglądasz jak taki pi... hej, nie ściągaj! - złapała go za ręce, przygryzając wargę. - Nic już nie mówię, księżniczko - wyszczerzyła się złośliwie, ale robiła to w dobrej wierze, tak? Nie chcieli włosów w cieście.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Wykonali kawał dobrej roboty. Świąteczne przygotowania zajęły im całe 2 dni, ale nawet udało im się upiec to cholerne ciasto. Co prawda nie obyło się bez ofiar, bo poprawne ustawienie tempa miksera kosztowało Remigiusa utratę koszulki, ale było warto. Chociaż do pierwszego ciasta zapomnieli dodać proszku do pieczenia, co wymagało od nich kolejnego podejścia, ale to zakończyło się już sukcesem. Tak więc następnego dnia, gdy pod willę zajechała limuzyna wszystko wyglądało idealnie, no prawie wszystko, bo Lisbeth pobladła z przerażenia nabierając niezdrowych kolorów.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze, Lisku - Zapewnił ją Soriente, zaciskając mocniej palce na dłoni dziewczyny, bo obydwoje stali przed domem czekając na swoich gości.
Rodziców Francuza Lisa zdążyła już poznać. Więc bardziej stresowała się spotkaniem z wujem, a przede wszystkim z kuzynką Remigiusa. Zapewne wynikało to z tego, że miała świadomość iż piękna Francuzka, zamieszka z nimi przez jakiś czas. Remy zapraszał ją do siebie od dawna, ale dopiero w ostatnich miesiącach udało mu się ją namówić na wizytę. Potem poszło już sprawnie, Lauirssa znalazła pracę w prokuraturze w Cairns, a Soriente zaoferował jej wsparcie i pomoc, póki nie odnajdzie się w nowej, australijskiej rzeczywistości.
W końcu na podjazd wysiadła grupka ludzi, wraz z psem, prowadząca intensywną dyskusję po francusku i dopiero w chwili, w której Remigius odchrząknął, gwar ucichł nieco.
- Och! Mon beau fils! - Matka Remy'ego podeszła do nich jako pierwsze, delikatnie otwierając ramiona, aby przywitać się z synem. - Twój ojciec i wuj sprzeczali się całą drogę o to, która plaża na wschodnim wybrzeżu nadawałaby się najlepiej jako scenografia do najnowszego projektu ojca. Nie mam siły ich już słuchać, a w szczególności ich opowieści o tym, czego na tych plażach nie robili, gdy jeszcze mieli na głowie włosy - poskarżyła się, a zaraz potem uściskała także Lisbeth.
- Wybacz Mon amour, ale nadal posiadam włosy, a moje wspomnienia po prostu ciebie zawstydzają - wtrącił Pierre, który po uściśnięciu dłoni Remigiusa, uściskał biedną Lisę.
- Twoja matka była szalona, gdy miała tych dwadzieścia kilka lat... - skomentował wuj, który teraz znalazł się przed nimi, a na jego rękach siedział pies, który w tym całym zamieszaniu zaczął szczekać i musieli go uspokoić.
- Pewnie miałaś udaną podróż - odezwał się Remy, po tym jak wreszcie, atrakcyjna i elegancka młoda kobieta stanęła przed nim, a wyraz jej twarzy był dość trudny do zinterpretowania. - Dobrze ciebie widzieć, Rissa - dodał, otaczając sylwetkę kobiety ramionami, aby zaraz potem odsunąć się i jedną z dłoni ułożyć między łopatkami Westbrook. - Laurisso, to Lisbeth - przedstawił kuzynce brunetkę ciesząc się, że ten najgorszy moment maja już za sobą. Wyczekiwanie i powitania zawsze sprawiały wszystkim najwięcej stresów.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Całą noc nie zmrużyła oka, a dzisiaj kilka razy sprawdziła, czy wszystko było w porządku, zanim stanęli na progu, by czekać na gości, po których Remigius wysłał sportową limuzynę. Ten widok wcale nie uspokoił Westbrook, ale stała mimo to obok Remigiusa, raz po raz poprawiając materiał czerwonej sukienki, jaką założyła na tę okazję. Starała się uśmiechać, gdy blondyn witał gości, a potem ona po kolei ich przejmowała, starając się wyglądać odpowiednio i dobierać dobrze słowa. Miała wrażenie, że jest najbardziej powściągliwa w towarzystwie i właśnie wtedy jej wzrok napotkał Laurissę, która zmierzyła ją spojrzeniem.
- J'ai connu pire, tu connais nos pères, ils ont besoin de parler - przytuliła się do blondyna, obdarzając go miłym uśmiechem, a potem, kiedy przedstawił jej Lisę, znów jej twarz wydawała się być bardziej profesjonalna, niż rozluźniona. - Tu ne parles pas français? - zmarszczyła delikatnie czoło, zerkając pytająco na swoją ciocię, która stała obok, dyskutując z dwójką starszych mężczyzn o stanie Remigiusowego trawnika.
- Je dis. Certains. -wydukała, mając już puls sto dwadzieścia. Dłoń zaczęła jej się pocić i zacisnęła ją mocniej na palcach Soriente... tego swojego Soriente.
- Je vois... - mruknęła, kiwając głową, ale w końcu podszedł do niej mężczyzna, którego Lisbeth nie kojarzyła, a zatem najpewniej jej ojciec.
- Wybacz jej, Lisbeth, świetnie opanowała angielski, ale wstydzi się akcentu i stresuje przed tym, że ktoś jej nie zrozumie - zaśmiał się, uwydatniając przy tym zmarszczki o poczciwym wyrazie, co faktycznie pomogło Lisie się nieco odstresować.
- To nieprawda... po prostu to pewnie byłoby miłe dla Remy'ego, porozmawiać w końcu w ojczystym języku, ale no... możemy używać angielskiego - podsumowała grzecznie, ale cóż, może Lisa za dużo myślała, jednak zaczęła dość mocno rozpamiętywać te słowa. Zarówno podczas powitania, jak i potem, gdy pokazali im ich pokoje, nawet podczas wspólnego posiłku. Starała się od nich uwolnić, ale no... nie była w stanie.
- Wiesz, możemy rozmawiać po francusku - oznajmiła wieczorem, gdy myła zęby w ich łazience. Remy akurat wszedł do pomieszczenia, więc spojrzała na jego odbicie, zdradzając, że przez cały dzień faktycznie gdzieś to tam było z tyłu jej głowy. - Nie mówiłam ci, ale... trenowałam trochę. Swój francuski w sensie, dam radę, jeśli tego byś sobie życzył... to pewnie dla was nienaturalne, rozmawiać wspólnie po angielsku, a są święta - dodała, trochę się w tym plątając, ale wierząc, że mimo wszystko zrozumie o co jej chodzi. Wypłukała więc usta i odwróciła się do niego przodem, opierając biodra o blat za plecami i splotła ramiona pod biustem, tylko po to, by po chwili złapać za pasek od swojego szlafroka i nerwowo zacząć mielić go w palcach. - Tobie też jest tak gorąco? W sensie... na moich ustawieniach temperatury. Wolałbyś, żeby było jeszcze chłodniej? Nigdy nie mówiłeś, że się męczysz... - podjęła też ten temat, bo jak dzisiaj wspomniała, że zrobienie przy takich upałach lodówki w domu jest niezdrowe, Laurissa niekoniecznie ją poparła. Wszystko było przyjemne i Lisa się naprawdę starała nie dostrzegać dziur w całych, ale... co jeśli to było przyjemne tylko dla niej, a nie dla Remy'ego i jego bliskich? Co jeśli jednak się dla niej męczył i te przygotowania domu, które wzięła na siebie Lisa wcale tego nie rekompensowały?

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Remigius nie zdawał sobie sprawy z tego jak brakowało mu takich rodzinnych momentów. Kiedyś, gdy Margot jeszcze żyła, znacznie więcej czasu spędzał z krewnymi. Zwykle też odwiedzał ich między swoimi, licznymi podróżami i było to czymś naturalnym dla niego, przylatywać do Francji i USA kilka razy do roku. Śmierć siostry wiele zmieniła, a Australia stała się dla Remy'ego azylem, w którym czuł się najlepiej, bez nikogo bliskiego, kto swoją obecnością przypominałby mu o stracie. Jednak od tych tragicznych wydarzeń upłynęło wiele czasu, a w życie Francuza uległo zmianie, odkąd zawitała w nim Lisa. Więc widok rodziców, wuja i kuzynki, w ich domu był dla Soriente niesamowicie przyjemny i cieszył się każdą jego sekundą. Sam też uznawał, że cały ten "pierwszy dzień" upłynął im całkiem miło. Owszem Lisa wydawała się nieco spięta, a Laurissa wyglądała na zmęczoną, ale pewnie to przez wielogodzinną podróż i jetlag.
- Po francusku? - Powtórzył po Lisbeth, nieco zaskoczony jej nagłą propozycją. Nigdy nie wymagał, ani nie oczekiwał tego, aby Westbrook rozmawiała z nim w tym języku. Właściwie w angielskim czuł się równie dobrze jak w swoim ojczystym języku, więc nie miało to dla niego najmniejszego znaczenia. - Aaaa... O to chodzi - westchnął, po tym jak już pozbył się koszulki i wychylił ramię pod prysznic, aby włączyć wodę. - Moi rodzice większość świąt spędzają... Sama wiesz jak, więc dla nich rozmowa po angielski nie stanowi żadnego problemu, a Luarissa i wuj, także nie mają z tym problemu, spokojnie - przyznał, podchodząc bliżej do Lisy. - Ale bardzo to miłe z twojej strony, że zaproponowałaś i... Vous apprenez le français depuis longtemps ? - Zapytał ciekaw jej odpowiedzi. Przy czym bardzo rzadko decydował się na wtrącania jakichkolwiek słówek po francusku w ich rozmowy, bo był dzieciakiem, gdy przeprowadził się do USA i naturalnie przyszło mu mówić w innym języku niż rodzimy. - Jest idealnie? Czemu pytasz? - Dodał, chwilę później, gdy kolejne części jego garderoby lądowały na koszu na pranie. - Lisku? O co chodzi, co? - Za długo i zbyt dobrze ją znał, aby nie domyśleć się tego, że coś tam kotłowało się w jej słodkiej główce, a ona zamiast mówić wprost, krążyła wokół tematu, robiąc zwiad i boją się powiedzieć co ją gryzło.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Takie rozmowy nigdy nie były łatwe, bo Lisbeth wcale nie chciała szukac dziur w całym, a też wiedziała, że bez jej problemów, Remigius ma naprawdę sporo obowiązków. Mógł udawać wyluzowanego i nie spędzać każdego dnia w biurze, ale ostatecznie miał na głowie całą wytwórnię filmową, a to musiało wiązać się z dużą odpowiedzialnością. No i była jeszcze ona... dlatego starała się sama sobie radzić, ale w ostatnim czasie tak wiele osób z otoczenia Soriente dawało jej do zrozumienia, że nie jest dla niego najlepsza, że znów było jej coraz trudniej.
- Skoro tak mówisz... po prostu nie chcę być dla was jedyną przeszkodą, czy coś - wzruszyła ramieniem, chcąc nadać tej wypowiedzi nonszalancji, której zdecydowanie aktualnie jej brakowało. W dodatku speszyła się delikatnie, kiedy Remy tak płynnie przeszedł z języka angielskiego na francuski. Dla Lisy oczywiście było to niemożliwe, zacinała się, robiła przerwy, źle odmieniała, a jej akcent nie był taki perfekcyjny. - Je l'avais à l'école.... tu te souviens? - wydukała, a z każdym słowem robiła się coraz bardziej czerwona, aż nie wytrzymała i musiała odwrócić spojrzenie, bo trema zżerała ją okrutnie. - Je m'entraîne... avec un ami depuis un moment maintenant - dodała, szukając odpowiednich słów, które niekoniecznie płynnie, ale jakoś wybrzmiały w powietrzu. - Je... Nie, nie jestem w stanie jednak przed tobą mówić po francusku! - zawołała zrezygnowana i zakryła twarz w dłoniach, czując się już cała zestresowana. Głównie się bała, że się kompromituje i widziała, jak kącik ust Remigiusa drga. Zrobiło jej się więc dość gorąco, ale próbowała udawać, że spoko luz, mimo, że serce ze stresu próbowało wyskoczyć jej z piersi i uciec z posiadłości. - Zapomnij, to było jednak głupie - ucięła ten temat nieco dobitniej, odwracając się przodem do umywalki, żeby zacząć jeździć palcem po fudze między kafelkami, jakby to zajęcie wymagało od niej pełnej koncentracji i musiało zostać wykonane właśnie teraz. Znów też wzruszyła ramionami.
- O nic nie chodzi... po prostu... Laurissie jest gorąco i rzuciła dzisiaj, że kiedyś miałeś lodówę... więc wiesz, przeze mnie zmieniłeś przyzwyczajenia, a w zasadzie nie musiałeś - wyjaśniła co jej chodziło po głowie, chociaż głupio się z tym czuła. Też nie chciała, by pomyślał, że się skarży na jego kuzynkę, bo to w ogóle nie było jej celem. Lisie też zależało, aby się z nią zaprzyjaźniła.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Przyzwyczaił się do tego wyszukiwania przez Lisę na siłę powodów, aby się czymś pomartwić. Czasem go to smuciło, czasem irytowało, a czasem bawiło tak jak teraz. Kompletnie nic złego się nie działo, przygotowania do świąt upłynęły im przyjemnie i niestresująco, krewni z Francji byli zachwyceni, wszystko szło zgodnie z planem, ale Westbrook i tak musiała się czegoś uczepić. Całe szczęście na tyle mało istotnego, że Soriente wziął to na miękko i postanowił obrócić w żart.
- To twój dom, jesteś moją kobietą, oni przyjechali do nas, oni się mają dopasować, ale nie muszą, bo im to obojętne jak mówią. Koniec tematu - wyrzucił jedno po drugim, spoglądając na Lisę wymownie i wyliczając wszystko na palcach, aby na sam koniec jednym z nich tyrknąć ją w nos. - Je me souviens - odpowiedział, doceniając to, że Lisbeth zaczęła z nim rozmowę po francusku. Podobało mu się to jak się starała, nawet jeśli po chwilę nieco się speszyła i zająknęła, dla niego naprawdę sporo znaczyło to co robiła. I dlatego się uśmiechnął, a nie dlatego, aby się z niej zaśmiać. - Ale ej! Doskonale ci szło, mała - zachęcił ją, podchodząc bliżej, ale oczywiście nie chciała dać się namówić na więcej. - A co to za prywatny nauczyciel, hm? Powinienem o czymś wiedzieć? Lekcje francuskiegoooo... Lisbeth, takie rzeczy za moimi plecami - zaśmiał się drażniąc ją i zachodząc od tyłu, gdy odwróciła się w stronę umywalki. Nie był zazdrosny, ale specjalnie zaczął udawać takiego zaborczego, aby poprawić jej nastrój. Szkoda, że nie trwało to na tyle długo, aby kolejny "problem" nie sprawił, że buźka Lisy ubarwiła się zmartwieniem.
- Jak będzie mi za gorąco to ci powiem. Nie szukaj dziury w całym, Lisku - skwitował, bo uznał, że nie ma sensu prowadzić tutaj dłuższej dyskusji. - A teraz jest mi chłodno, więc mogłabyś mnie nieco rozgrzać pod prysznicem - dodał, spoglądając przez kilka sekund na jej profil, gdy wychylił się w tył obok niej, uprzednio opierając biodrami o marmurowy blat. Zaraz potem odbił się od niego lekko i klepnął Westbrook w tyłek, nim zrzucił z siebie ostatni fragment garderoby i wszedł pod deszczownicę.
Do świąt, właściwie nie było już między nimi żadnej poważnej rozmowy. Remigius starał się, aby Lisa nie pozwalała sobie na snucie teorii o tym jakie problemy przynosi, a gdy tylko zaczynała, znajdował dla jej marudnych ust inne zadanie. W końcu nadszedł pierwszy dzień świąt, a po tym jak wszyscy zeszli na dół (Remy i Lisa w takich samych piżamach, bo przecież zgodził się je nosić poza sypialnią), zasiedli przed olbrzymią choinką, aby zacząć rozpakowywać masę pudeł i prezentów. Niektóre były bardziej okazałe, inne mniej, a inne były tylko drobiazgami jak nowe ipodsy dla Lisbeth w kolorze różowego złota i uchwyt na telefon do auta, bo poprzedni jej sią ułamał i machała swoim ipodem podczas jazdy, aby coś na nim znaleźć, czy ustawić, co drażniło Remy'ego. Były też takie, które miały mówić nieco więcej o uczuciach. Soriente nie miał zamiaru pobijać co roku rekordu, bo po tym jak kupił Lisie auto postawił sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. Podarował jej więc coś innego, czego pewnie się nie spodziewała. Owszem dostała także biżuterię, bo i dla siebie i dla niej kupił bransoletki, ale po za nimi...
- No w końcu się dokopaliśmy do tego - Remy wyszczerzył się, gdy spod sterty prezentów zaczął wystawać jeszcze jedne, podłużny prezent, opakowany w papier z wielką kokardą. - Na pewno się nie domyślisz co to jest, Lisku - dodał, po tym jak postawił przed Westbrook coś, co swoim kształtem przypominało deskę surfingową. - To niby prezent dla ciebie, ale skłamałbym mówiąc, że nie kupiłem tego też trochę dla siebie - dopowiedział, uśmiechając się jeszcze szczerzej. - Odpakujesz?

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Skłamałaby mówiąc, że serce nie zabiło jej szybciej, kiedy nazwał swój dom jej domem. Niby wiedziała, że z nim mieszka, ale jednak... to wciąż w jej głowie była willa Remigiusa, nie ma co ukrywać. Dlatego takie momenty robiły na niej duże wrażenie i uświadamiały jej, że on naprawdę się dla niej stara. Że nie jest tylko dziewczyną na chwilę... z resztą byli już ze sobą długo. Szczególnie po spotkaniu z Christopherem i teraz z Laurissą, a także po przeczytaniu wielu nieprzyjemnych komentarzy w Internecie, potrzebowała takich zapewnień.
Lubiła, kiedy Remy mówił po francusku, to też przyspieszało dość skutecznie jej puls, ale czuła, że sama nie brzmi tak pociągająco, jak on i pewnie nawet nie wie, kiedy kaleczy jakieś słowa.
- Nie chcę przed tobą wypadać jak jakiś przykry leszcz - wyjaśniła, nawet gdy ją pochwalił, a potem przewróciła oczami, ale nieco zeszła też z tonu. - Uczy mnie tylko, jak korzystać z języka, a nie jakiś innych francuskich sztuczek - wyjaśniła, aż zrozumiała, co właśnie powiedziała i prawie przez to podskoczyła. - W sensie, że rozmawiać! Nie myśl o głupotach! - zawołała zaraz, zerkając na niego natychmiast. - O głupotach i innych takich... uczę się od ciebie - dodała ciszej, podkurczając palce od stóp, bo była nieco zażenowana, ale też... nie było co ukrywać, że takie tematy nie sprawiały, że robiło jej się gorąco. Myślenie o tym, ile w zasadzie już się od Soriente nauczyła, tylko, że to też przypominało niektóre komentarze... sugerujące, że tylko jedno w niej może interesować Remigiusa. Bzdura... kochał ją, a ona jego. To tylko bzdury, nic innego.
- Tobie nigdy nie jest chłodno... - przewróciła oczami, darując sobie tłumaczenie, że to przecież nie ona szukała dziury w całym. Sugerowanie, że to Laurissa raczej dodałoby mu tylko więcej zmartwień, a tych miała mu oszczędzać. Z tego też względu odprowadziła go wzrokiem pod prysznic. Naprawdę zależało jej na tym mężczyźnie... i czasem, tak jak teraz, nie wierzyła we wszystko, czego razem doświadczyli. Wahając się przez moment, odrzuciła ostrożnie szlafrok i ruszyła za Remigiusem pod prysznic, po prostu przylegając do jego pleców. - Je t'aime tellement que ça me fait peur parfois - rzuciła, ale nie wiedziała, czy wychwyci te słowa. Sama przymknęła oczy. Czasem się bała, że u niego w końcu faktycznie ta miłość zniknie, tak jak wszyscy zaczęli jej sugerować, a ona bardzo nie chciała, by tak się stało.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Czas do świąt mijał im w zasadzie bardzo dobrze, Lisa starała się nie zamartwiać, chociaż rozmowy z Laurissą tylko przekonywały ją do czytania po kątach tego, co myślą o niej ludzie, którzy w ogóle jej nie znają. Poza tym musiała powstrzymywać niektóre zapędy Remigiusa, bo uważała, że mając gości pewnych rzeczy im robić nie wypada, a tym samym złożyła wiążące obietnice, co do czasu, w którym już ich nie będzie. Ostatecznie nastał dzień świąt, a Remy i Lisa zostali obfotografowani przez ich dopasowane piżamy. Wręczyli najpierw prezenty dla swoich gości, bo Westbrook uznała, że tak wypada, a potem spojrzała na górę prezentów dla siebie i posłała Remigiusowi mordercze spojrzenie.
- Obiecałeś, że tym razem nie będziesz szalał! - upomniała go, nie wierząc, gdy się zarzekał, że tak było. Chciała być zła, naprawdę... ale wtedy zobaczyła złote ipodsy i wydała z siebie pisk, jaki w jej repertuarze dźwiękowym był istną rzadkością. - OMG! Identyczny kolor, jak mój ipod! To musi być jakaś nowa kolekcja, nie wiedziałam, że są takie - oznajmiła pewnie zbędnie, wkładając do ucha jedną słuchawkę. Potem zaś zobaczyła uchwyt, jeszcze bransoletki. Dla Remigiusa miała bieliznę i pewne akcesoria... ale znalazł je już jakiś czas temu, więc jeden prezent całkowicie spalił. Podczas gdy on przygotował kilka.
- Wygląda jak deska do prasowania - skomentowała Laurissa, gdy Remy podał Lisie większy prezent.
- Nie wiem, czy chciałby, żebym mu prasowała... - przyznała sceptycznie, czym rozbawiła towarzystwo, a potem już nie zgadując, po prostu porwała ozdobny papier i chociaż się domyślała, dopiero teraz miała pewność. - Wiesz, że będę utrapieniem? Nie umiem surfować - zapytała, ale dłonie jej się trzęsły, zdradzając to, jak bardzo podoba jej się prezent. Z resztą... deska była czarna ze wstawkami z jej ukochanego różowego złota. Przez środek szła linia właśnie w tym kolorze, która przy końcu przechodziła w jej imię. Musiała być robiona na zamówienie i po prostu została stworzona z myślą o niej. - Jest... wow. Nie chcę na niej ćwiczyć, bo ją zniszczę! - zawołała, czym znów wszystkich rozbawiła. Zaraz do niego podpełzła i weszła mu na kolana. - Dziękuję - cmoknęła go w polik i wyciągnęła prezent dla niego. - Podobny do poprzedniego, ale na ten rok... z naszymi zdjęciami odpowiadającymi konkretnym wspomnieniom - zdradziła mu już, że to też będzie planner, tak jak ostatnio, również wykonany dla niego, z jego imieniem wygrawerowanym na okładce. - I... mam coś jeszcze, ale... - powiodła spojrzeniem po zgromadzonych.
- No tak, nie wszystkie prezenty mogą zobaczyć rodzice! - zażartował dwuznacznie tata Remy'ego, na co Lisbeth jęknęła.
- To nic z tych rzeczy! Po prostu... to trochę osobiste - wyjaśniła, będąc już czerwona, jak burak, więc żartowali z niej do upadłego, ale generalnie... było naprawdę miło. Siedzieli do późna, popijali wino, opowiadali o dzieciństwie Remka i Rissy, aż w końcu wszyscy rozeszli się po pokojach i wtedy... wtedy Lisa dostała strasznej tremy. Ściskała w dłoni pudełeczko i nagle ten pomysł wydał jej się tak idiotyczny, że żałowała, że już wspomniała o nim. Remy patrzył na nią znacząco, a ona przygryzała policzek, kiedy usiadł przed nią na materacu.
- Słuchaj... teraz mam wrażenie, że to strasznie głupio wyjdzie i... nie spanikuj, ok? - tak jakby ona już nie panikowała. - To tak naprawdę nie znaczy niczego takiego strasznego, to tylko... takie o, żeby było. Niczego ci nie proponuję i no, serio, nie mam niczego strasznego na myśli - mieszała się jeszcze bardziej, zaciskając pudełeczko w dłoni tak, że bolały ją już palce. - Pomyślałam po prostu, że byłoby miło, tak jak z twoimi bransoletkami... ja nie odwalałam na ich widok, bo były cudowne, więc ty też proszę nie myśl, że jestem jakąś wariatką - nadal nie chciała mu pokazać co tam jest. Ostatecznie jednak podała mu pudełeczko, a kiedy je otworzył, w środku były dwie obrączki. Nie byle jakie, bo Lisa zamówiła je u artysty, od którego Remy miał parę sygnetów i którego lubił. Trochę się wykosztowała, ale jak już miała skończyć karierę z Shadow, to chciała mieć z tego coś dobrego. Jej pierścionek - bo łatwiej było jej to tak nazywać, stanowił obrączkę z białego złota, gdzie przez środek szła nieregularna linia z różowego. Ten Remigiusa tam, gdzie ona miała swój ulubiony kolor, miał czarą emalię. W środku natomiast wygrawerowane były ich imiona i data dnia, kiedy zaczęli być ze sobą. - Możesz to nosić na łańcuszku... albo nawet w ogóle nie musisz, nie obrażę się - wtrąciła pospiesznie, bo od kilkunastu sekund nawet nie oddychała ze stresu. Nie chciała wyjść na idiotkę, która sugeruje, że no... czeka na ślub, a on się opierdala. Nie, ale... ale pomyślała, że miło byłoby gdyby ludzie widzący ich, mieli świadomość, że są zajęci i, że... że to coś poważnego, to co mają. Nawet jeśli inni sugerują, że dla producenta to tylko chwilowa fanaberia, a ona jest za młoda, by kochać kogoś naprawdę.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Ich związek przeszedł długą i burzliwą drogę, ewaluując na wielu płaszczyznach. Oczywiście nie istniały idealne relacje, a zarówno Remigius, jak i Lisbeth mieli swoje wady, ale w ostatnim czasem coraz lepiej szło mi pracowanie nad tym, aby być wobec siebie coraz bardziej wyrozumiałymi. Soriente nie był typem faceta, którego interesowało zaangażowanie się w cokolwiek, a Lisa miała zerowe pojęcie o jakichkolwiek relacjach damsko-męskich, a jednak przeżyli ze sobą tych kilka lat i nic nie zapowiadało tego, aby miało się to zakończyć. Wręcz przeciwnie ten te świata utwierdzały Remy'ego w coraz większym przekonaniu, że znalazł kogoś z kim będzie chciał spędzić resztę życia i się zestarzeć (oczywiście we własnym mniemaniu on nigdy nie będzie stary).
Soriente wcale nie chciał przesadzać z prezentami na te święta, ale możliwe, że odrobine go poniosło, chociaż osobiście uważał, że deska surfingowała jest tym najwłaściwszym prezentem i wcale z nią nie przegiął. Owszem postarał się, aby była wyjątkowa i spersonalizowana, ale była to tylko deska... Koniec końców, Lisa nigdy nie wspominała o surfowaniu, a na plaży zwykle obserwowała jak on sam śmigał po falach z brzegu. Więc troszeczkę podszedł ją, by samemu sobie zrobić prezent i mieć pretekst do tego, aby spędzali więcej czasu aktywnie i niekoniecznie pocąc się przy tym podczas wielokilometrowych biegów.
Natomiast prezent Lisbeth... Z początku Soriente był przekonany, że będzie to kolejna część do podarunku, który wręczyła mu już wcześniej, a raczej który on odnalazł i był z tego powodu niesamowicie zaskoczony i zachęcony. Dobrze wiedział, że jego preferencje, jeśli chodziło o łóżko, były troszkę bardziej śmiałe i odważne od standardowych. Z początku Westbrook potrzebowała sporo czasu, aby się z tym oswoić, ale jak widać jej samej także musiało się to spodobać. Remy czekał więc na jakiś pikantny gadżet, albo śmiałą propozycję, ale gdy spojrzał na trzymane przez Lisę pudełeczko był szczerze zdziwiony.
- Jesteś wariatką, ale spokojnie, mała - odpowiedział, najpierw zapewniając ją o tym, że nie ucieknie z krzykiem jak zobaczy co znajduje się w środku, a dopiero potem otworzył wieczko i zaskoczył sam siebie jeszcze bardziej. - Oj.. - Wymsknęło mu się, bo w pierwszej chwili nie rozumiał co miały oznaczać obrączki, ale zaraz potem przeszło mu to głupie przeświadczenie, że może Lisbeth miałaby mu cokolwiek sugerować. Ostatecznie należała do bardzo niebezpośrednich osób, więc nie mogłoby być to prawdą. - Są przepiękne i w dodatku, no sama wiesz - zachwycił się, bo koniec końców uwielbiał kolekcje artysty, którego logo widniało na pudełeczku. - A co to za data? - Zapytał, udając głupiego, gdy wyciągnął swoją obrączkę, aby przyjrzeć jej się lepiej z bliska. - Żartuję, przecież wiem, że wtedy kończy ci się przegląd w aucie - dodał, przyciągając Lisę do siebie, aby objąć ją przedramieniem i ucałować w czubek głowy. Zaraz potem odsunął się i założył obrączkę na palce, zaraz obok innego sygnetu z czarną emalią, przez co obie ozdoby razem prezentowały się jeszcze lepiej. - Dziękuję, kocham cię, Lisku - wyszeptał, gdy już oderwał wzrok od swoich palców i ponownie zerknął na Westbrook. - A ty swoją jak będziesz nosić? - Dopytał, wyciągając jej pierścionek i obracając go w palcach. - Jest na nim moje imię... Ale nie wiem czemu nie po zewnętrznej stronie.. Hm? Tak byłoby bezpieczniej - zażartował, nie umiejąc sobie odpuścić, a przy tym jednak pozostając sobą, bo troszeczkę się zestresował tą wizją sugerowanego małżeństwa, gdzie dla niego ta instytucja póki co nie istniała.

Lisbeth Westbrook

<koniec> :xmaskiss:
ODPOWIEDZ