olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Był jeden aspekt związany z trybem życia Ainsley, którego ta nienawidziła. Brylowanie w towarzystwie, za którym szczerze mówiąc nie przepadała i udawanie, że zna się na czymś, o czym nie ma zielonego pojęcia, było zdecydowanie nie dla niej. Za bardzo również pachniało jej starym, londyńskim życiem, więc gardziła takimi eventami dla samej zasady gardzenia czymś, co chciałoby zostawić się daleko za sobą. Zwykle jednak mogła się schować za swoim ówczesnym cudownym narzeczonym, a raczej jego jeszcze bardziej cudowną, czarującą osobowością, samej zostając kilka kroków z tyłu, w roli dobrze wyglądającego dodatku. Od pewnego jednak czasu została na polu bitwy solo, dodatkowo w tak małej społeczności jak ta okolic Cairns będąc kojarzoną przez wszystkich jako "panno Atwood, świetna robota na tych igrzyskach!". Cóż.
Wstępny plan zakładał więc nieprzerywanie trwającego nadal miesiąca miodowego i spędzenie tego czasu bardziej kreatywnie, choćby nie wychodząc z mężem z łóżka. Ale że codzienność odrobinę te plany regulowała, Dick tego dnia był po prostu w pracy. Cudownie. Aspen suszyła głowę o to wyjście. Asystentka suszyła głowę o to wyjście. Nawet rodzona matka Ainsley przypomniała sobie o jej istnieniu, by suszyć jej głowę o to wyjście! Sama Atwood Remington nigdy nie zajmowała sobie tym głowy, ale skoro gospodarz dzisiejszej imprezy był mężem jej kuzynki, był jej szwagrem. Albo kuzynem? Nieważne. Po prostu nie wypadało się tutaj nie pokazać. Mąż nie był jednak dostępny, postanowiła pojawić się na miejscu więc bez osoby towarzyszącej. Zdarza się.
Asystentka wyszykowała ją w odpowiednią wiedzę na temat tego, co tam w ogóle będzie oglądać i czarny garnitur, spod którego przydługich nogawek wystawały jedynie czubki niebotycznie wysokich szpilek. Odpowiednio długo wbijała jej do głowy, by pamiętała, że to Saint Laurent a Ainsley zbywała to tylko podenerwowanym pamiętaj, że to nie Londyn. To będzie naprawdę cudowny dzień.
Na miejscu na wstępie zamieniła tylko kilka niezobowiązujących komplementów z samym Rohrbachem, po czym kręciła się bez większego sensu po salach, wymieniając jedynie puste kieliszki po szampanie na te pełne. Czuła, że delikatnie zaczyna jej już szumieć w głowie, ale wtedy znalazła sobie w końcu towarzystwo.
- Aspen! - nawet machnęła trochę ręką, orientując się w tym momencie, że wezwała swoją ulubioną kuzynkę odrobinę za głośno. To przez ten szampan. Wzruszyła przepraszająco ramionami i dopiero, kiedy przestała na sobie skupiać uwagę zdecydowanie zbyt dużej ilości osób, dodała konspiracyjnie: - Gdzie cię wcięło, od wejścia cię wyglądam - i przytuliła ją na powitanie. Zdążyła się przecież stęsknić.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
#9

Wernisaż Flanna, Rohrbachowie rozmawiali o tym tygodniami. Aspen wspierała męża i próbowała mu pomóc to zorganizować, zajęła się ewentualnymi dekoracjami kwiatowymi, a dodatkowo była piekielnie dumna z niego. Nie było to przecież nic dziwnego, była wspaniałą żoną. To nie było tylko jej zdanie, ale była wyrozumiała, kochana, rozpieszczała swojego męża i okazywała zrozumienie dla jego działań, pomysłów i tak dalej. Dbała o ich posiadłość, o ukochanego... Nie jeden mężczyzna byłby zachwycony i chciałby mieć taką piękną żonkę. I to też szatynka odbierała, w końcu wciąż pamiętała, jak Rohrbach oszalał na jej punkcie! To nie było wcale tak dawno temu, nie uważała, że coś wiele się zmieniło. Zwłaszcza że świąteczny urlop, jaki spędzili w Stanach był magiczny. Nie idealny, ale magiczny.
Aspen sama zadbała o to, aby jej psiapsiółka i kuzynka również przyszła na otwarcie wernisażu. To było na pewno było jakieś wsparcie moralne, towarzystwo do plotkowania i picia szampana oraz wina, którego rodzaj Aspen pomagała wybrać. Dlatego nie przyjęłaby odmowy w żaden sposób, choćby miała przyciągnąć Ainsley za jej kudły.
Początek tego eventu był dla Aspen dość zabiegany. Podziwiała swojego ukochanego, witała się z różnymi znajomymi, nieznajomymi... Chodziła po wnętrzach oglądając obrazy. Ot, obraz dumnej żony.
-Ainsley-podeszła do kuzynki z wielkim uśmiechem i entuzjazmem. Teraz mogła z nią pogadać nieco dłużej, bo wcześniej sobie tylko machnęły, gdy szatynka była zajęta rozmową z jakąś ważną osobą, której nazwiska nawet nie pamiętała, ale to nic. Wiedziała, że to ktoś ważny, z kim wypada porozmawiać i zrobić dobre wrażenie na niej. -Wybacz, teraz będę mieć dla Ciebie chcilę, co tam?-zapytała, stając gdzieś z boku i odkładając pusty kieliszek. Rozejrzała się po wnętrzu, poszukując wzrokiem męża, ale na pewno był zajęty rozmową z jakimś krytykiem, czy dziennikarzem. To nic, to był jego moment aby lśnić.-Co tam, pani Remington?-zapytała, biorąc w ręce dłoń kuzynki, spodziewając się, że będzie tam jakiś pierścionek zaręczynowy. Panie chyba się w sumie nie widziały od... momentu ślubu Ainsley? Czyli okresu przedświątecznego. Mnóstwo czasu, bo powrocie do Australii Rohrbachowie mieli sporo do zrobienia, a tego dotyczyły również ploteczki, których Remington jeszcze nie znała.

Ainsley Remington
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Fenomen takich wydarzeń polegał na tym, że spotyka się tutaj naprawdę masa osób, zapraszanych chyba wyłącznie przez pryzmat progu dochodowego. Był więc cały przekrój tutejszych wyższych sfer: politycy, miejscowi celebryci, sportowcy, zamożni prawnicy i lekarze, a także nieshańbieni żadną pracą żony i dzieci bogatych mężów i ojców, znani co najwyżej dzięki temu jakie nazwisko noszą. I owszem, Ainsley właściwie od małego była przygotowywana do tego, by się w takim towarzystwie odnaleźć, ale wcale nie oznaczało to, że blondynka już jako dorosła kobieta będzie to po prostu lubić. Remington niespecjalnie dobrze radziła sobie z relacjami międzyludzkimi, wynikało to co prawda po prostu z typu jej osobowości, a nie z zadzierania nosa, ale takie ilości marnotrawienia czasu na zupełnie niezobowiązujący small talk przyprawiały ją o ból głowy. Dzięki Bogu skutecznie narazie zagłuszało go radosne szumienie spowodowane dużymi ilościami bąbelków szampana.
Kiedy więc udało się jej już ten etap mieć za sobą, i ustawić się w lepszym towarzystwie - swojej ulubionej kuzynki, autentycznie udało się jej rozchmurzyć.
- Patrzcie jaka ważna, jaka zajęta - zaśmiała się trochę nawet. Chciała się w tym momencie silić na jakieś komplementy dotyczące prac szanownego małżonka Aspen, ale ta dobrze wiedziała, że kto jak kto, ale Ainsley o sztuce zielonego pojęcia nie ma, więc byłoby to najbardziej wymuszone na świecie. Postanowiła więc odezwać się na inny temat: - Świetnie wyglądasz - była przecież człowiekiem nauczonym odpowiedniej kultury i wiedziała, że zarówno gospodarza jak i gospodynię należy skomplementować. Przyjrzała się jej przeciągniętemu spojrzeniu i co prawda domyślała się dobrze, kogo kuzynka w tym momencie tak wygląda, ale na ten moment postanowiła się nie odzywać.
Ucieszyła ją więc lekka zmiana tematu, tym bardziej na jej osobę. I choć czuła się z Dickiem tak szczęśliwa, że gdyby mogła to pewnie mówiła by wszystkim i w kółko tylko o tym, postanowiła wyjątkowo nie przesadzać i pozgrywać trochę niedostępną. Niech łatwa bywa tylko dla męża.
- W paszport wpisane jeszcze nie mam - rzuciła z dosyć udawaną obojętnością, ale między Bogiem a prawdą to przebierała z dumy nóżkami za każdym razem kiedy tylko ktoś miał okazję ją tak tytułować. Albo nazywać żoną Richarda. Cieszyła się tym po prostu jak dziecko najlepszym prezentem. Cieszyła się w ogóle całą ich relacj. Sam fakt, że przez okres świąt i nowego roku byli tak skutecznie zajęci spełnianiem obowiązków małżeńskich, że sprawy urzędowe zostały siłą rzeczy przeniesione dopiero na styczeń, chyba to w odpowiedni sposób komentował.
- Co tam, pani Rohrbach? - postanowiła więc odbić piłeczkę. Przez ostatnie dni niespecjalnie miały czas choćby wymienić jakąś większą ilość smsów by być na bieżąco z tym, co u tej drugiej słuchać.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Niewątpliwie pewne sytuacje były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla pewnej grupy społecznej. Wernisaże, mecze w polo, golf czy krykiet to były tematy, które stawały się ciekawsze gdy miało się więcej pieniędzy. Wróć, stawały się ciekawsze, gdy główną rolę odgrywała osoba, którą się znało. A że zazwyczaj była to osoba o równie grubym portfelu, to już inna sprawa. Aspen brała udział w dekoracji wielu różnych sytuacji, imprez i wydarzeń, z różnymi budżetami na ozdoby. Jednak to, jak bawili się bogaci to była zupełnie inna sprawa. A że każdy trzyma się ze swoimi, to zapraszało się wszystkich kogo się znało, a także bywało się w celach wizerunkowych, czy też aby spotkać konkretną osobę, od której się coś chciało. Aspen w te wyższe sfery się wżeniła, jej rodzice nie byli w stanie jej tego zapewnić - choć dekorować kwiatami pewnie wciąż mogłaby, ale zostałaby wyproszona przed oficjalnym rozpoczęciem rautu.
-Oczywiście, to dla mnie wszyscy tu przyszli-zaśmiała się kładąc dłoń na piersi i pochylając się lekko, jakby miała odebrać właśnie Oskara, a nie przytyk od kuzynki, która musiała skorzystać z okazji i się z niej ponabijać. Nie byłaby sobą, a Hall-Rohrbach doskonale sobie z tego zdawała sprawę, więc nawet nie próbowała udawać urażonej, bo po prostu nie była. -A dziękuje, Ty też niczego sobie. Małżeństwo musi Ci służyć-zaśmiała się, nie mogąc nie nawiązać do tego. Wciąż miała jakieś tam drobne wyrzuty, że nie została zaproszona na ślub, ani na wieczór panieński! Jednak wiedziała, ze nic takiego nie miało miejsca, więc większość wyrzutów nie miała prawa bytu.
-A pierścionek?!-zapytała, bo przecież po to wzięła jej rękę w dłoń, nie po to, aby patrzeć jaki manicure ma zrobiony. Pamiętała sama swoje podekscytowanie zaręczynami, ślubem i tak dalej, więc totalnie rozumiała panią Remington, że ta chciała o tym non stop mówić.-A wszyscy to już wiedzą, czy wciąż ukrywacie?-zapytała. No bo jak nikt nie wie, to ... No to Aspen tego nie rozumiała, tyle.
-Hall-Rohrbach, zapamiętałabyś w końcu-zaśmiała się. Nie była żadną wyemancypowaną feministką, aby podkreślać swoje nazwisko panieńskie, ale jednak lubiła brzmienie całego dwuczłonowego nazwiska. -W porządku, dużo na głowie miałam ostatnio-wyjaśniła. I nie koniecznie mówiła tutaj o zabieganiu związanym z długą listą zadań do odhaczenia każdego dnia, ani także planami, czy już działaniami kupna biznesu w którym od jakiegoś czasu pracowała. Były też mniej pozytywne, bardziej skomplikowane myśli, które chodziły jej po głowie, które wynikły w jej małżeństwie w trakcie tej świątecznej przerwy. W której także, jak Remingtonowie, spełniali małżeńskie obowiązki, ale nie tylko.

Ainsley Remington
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Słysząc odpowiedź swojej kuzynki, uśmiechnęła się tylko szeroko.
- Oczywiście. Wszyscy zawsze przychodzą gdzieś dla pięknych kobiet. Wszędzie - dodała jednak, podłapując temat. Między Bogiem a prawdą, była właśnie głównym reprezentantem grupy tych 'wszystkich', bo pojawiła się tutaj właściwie tylko po to, by zobaczyć się z Aspen. Sztuka nie interesowała jej w ogóle, nie rozumiała jej nic a nic, a tej nowoczesnej - marnotrawienie na to pieniędzy uważała za nieprzyzwoite. Ceny obrazów tych wszystkich malarzy XXI wieku stawiała na równi z kwotami, za które w Europie kupuje się piłkarzy. Po prostu skandal. Zupełnie nieważne bowiem było to, że w swoim życiu wydała małą fortunkę na Birkin Hermesa. Jak wiadomo, jest to produkt pierwszej potrzeby każdej bogatej kobiety. Ale nie jakaś tam sztuka! Czuła więc, że po prostu może to tak oceniać.
Słysząc komplement z ust kuzynki skinęła tylko dziękująco głową, po czym upiła kolejny łyk ze swojego kieliszka.
- Wiem - skromność to w końcu drugie imię Ainsley. - Choć sypiam jeszcze mniej niż przed - rzuciła luźno, sugerując właściwie tylko jedno - że obowiązki małżeńskie u Remingtonów odhaczane są regularnie i z pełną starannością. Roześmiała się cicho, co by zasugerować jednak, że to raczej w kategoriach żartu rzuconym było. Poczuła w ogóle, że powinna tą swoją wyjątkowo prywatną wycieczkę wytłumaczyć, ale wtedy wcięła się Aspen z pytaniem o pierścionek. - Jaki pierścionek? - nie, żeby nie skojarzyła o co chodzi, w końcu przecież nie była durna. Raczej zdziwiło ją to, że ktokolwiek pomyślał, że on w ogóle był potrzebny. Tak, jakby cały proces przejścia od 'nie widzieliśmy się z dziesięć lat' do 'jesteśmy małżeństwem' był tak naturalny, że nie potrzebował jakiś schodów pomiędzy. Po co komuś jakiś tam element bycia narzeczeństwem. Jej głowa - w której już odrobinę radośnie te szampańskie bąbelki zaczynały szumieć - uznała w tym momencie samo 'narzeczeństwo' za trochę takie... gówniarskie? Zupełnie jakby zapomniała, że w poprzednim związku była narzeczoną przez dobre kilka lat.
- Skąd pomysł, że ukrywamy? - zdziwiła się tak bardzo, że pozwoliła sobie na kolejny łyk ze swojego kieliszka. Czy to, że nie robili wystawnego ślubu i wesela musiało z automatu oznaczać, że cokolwiek mieliby ukrywać? Nie przejęła się tym jednak zbytnio, bo została pouczona w temacie nazwiska. - Jedno jest wygodniejsze, słowo honoru - sama pewnie też by się zdecydowała na podwójne, bo to wyglądało niesamowicie elegancko, ale zdawała sobie po prostu sprawę z tego, że mając nadane w akcie urodzenia aż trzy imiona, przy dodatkowym nazwisku, nie mieściłaby się urzędowo nigdzie. A Ainsley Remington była ostatnią osobą, która robiłaby problemy komukolwiek, z własną skromną osobą na czele.
- No chwal się, chwal. To też twój dzień. I jak ten Nowy Jork? - postanowiła jednak skutecznie zmienić temat. Dzisiejszy dzień miał być świętem Rohrbachów, niech więc może tak zostanie?
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Aspen się tylko roześmiała. Wiedziała, że ona gra tu tylko drugie skrzypce, aby nie powiedzieć, że piąte, ale także miała lustro w domu i wiedziała, że wygląda nieźle. Właściwie, to kiedy tak nie wyglądała? Mąż ją rozpieszczał dając dostęp do karty kredytowej bez żadnych limitów, wolny czas i tak dalej. -Byłoby to bardziej prawdziwe, jakbym była jego muzą, a on fotografem robiącym zdjęcia, na których jestem, a nie ...-machnęła ręką wskazując na obrazy o dość nieoczywistym przekazie i pozostawało się jedynie modlić, że ta czerwona plama nie ma symbolizować ofiary złożonej z Hall-Rohrbach. Nie, szatynka również nie do końca rozumiała tej sztuki, lecz nie znaczyło to wcale, że nie doceniała wysiłków męża.
-Jezu już się tak nie chwal. Pamiętam jak to jest po ślubie. Albo przed nim.-przewróciła oczami, choć oczywiście nie była zazdrosna, ani urażona. Właściwie to bardzo się cieszyła, że jej kuzynka tak doskonale czuje się jako żona, czy po prostu w związku z Dickiem. W końcu do tego tak naprawdę ją namawiała do tego, będą "team Dick" w trakcie ich rozmowy o tym, że typ się pojawił w życiu Ainsley, prawda?
-No rozumiem, że na zaręczyny nie było czasu, ale chociaż obrączki? Halo? Wąż mu się w kieszeni obudził, czy o co chodzi?-może to był tylko symbol i to konsumpcjonizmu, czy zniewolenia kobiety, naznaczenia siebie nawzajem i tak dalej, ale dla Aspen było to ważne, ona zwracała uwagę na takie szczegóły.
-Jeśli się nie mylę, to sama mówiłaś, że pan Atwood dowie się o waszym ślubie po twoim trupie-zauważyła. Nie pamiętała już, czy chodziło o ominięcie paru osób w liście poinformowanych, czy też może wszystkich, poza Aspen i kilkoma innymi osobami, stąd też to pytanie. Ona powiedziała Flannowi o tym, ale raczej nie nikomu innemu na wypadek, jakby to faktycznie miała być jakaś większa tajemnica. No ale ona i mąż to wiadomo, przed sobą nie mają żadnych tajemnic. Przynajmniej ona nie miała, była grzeczną kobietą. -Skoro tak uważasz, ja już się przyzwyczaiłam do moich dwóch i za nic bym tego nie zmieniła-inną sprawą było to, że jej panieńskie nazwisko było króciutkie i nigdy nie sprawiało problemów.
-Nowy Jork? Magiczny. Czułam się jak dziecko w trakcie świąt-zaśmiała się, znów rozglądając się po wnętrzu galerii, w której się znajdowali. Oczywiście, wypatrywała męża, ale równocześnie jej kieliszek był pusty i nie wypiła ich nawet w połowie tyle, ile jej kuzynka. -Aż przyjemnie się wraca do tego ukropu tutaj-zaśmiała się. Było jeszcze coś, co miało miejsce w trakcie tego urlopu, ale to na pewno nie było miejsce, aby o tym rozmawiać. To powinna być rozmowa w cztery oczy, a nie czterysta osób, czy ile jest ich w tym momencie, podziwiających obrazy, lansując się i rozmawiając o bardzo ambitnych sprawach

Ainsley Remington
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Historia sztuki była 'ulubionym' przedmiotem Ainsley w czasach szkoły średniej. Profesor Kirby po prostu lubił dużo o tych swoich obrazkach opowiadać, zakładając naiwnie, że każdego razu inna liczba jego słuchaczek jest tą właściwą, więc Ainsley wyniosła z tego przedmiotu stuprocentową frekwencję. Choć w większości przypadków podziwiała wtedy co najwyżej śliczną buźkę swojego chłopaka, bo to dla Dicka z tych zajęć się po prostu urywała. Ale tyle razy, ile jednak była pozwoliło jej wynieść wiedzę m.in. dotyczącą tego, że artyści od zawsze inspirowali się urodą pięknych kobiet. Ściągnęła więc brwi, wyraźnie zmieszana tym co właśnie usłyszała i postanowiła uściślić:
- Hej, czy trendy zmieniają się i w tym temacie? Teraz posiadanie muzy przez malarza jest już passé? - no w końcu gdzie zapytać, jeśli nie u źródła. Jeśli mogła mieć jakieś zdanie w tym temacie - a uważała że owszem, zresztą nigdy nie czuła się zobowiązania do posiadania specjalnego zezwolenia na takie rzeczy - zakłada raczej, że wszelcy twórcy sztuki jeśli już wchodzą w jakikolwiek związek, to właśnie z własną muzą. Jak więc działało to u Rohrbachów, jeśli Aspen się nią nie czuła? Blondynka aż odwróciła się twarzą do obrazu, przed którym się akurat zatrzymały. Był doprawdy ogromny, na pierwszy rzut oka wyglądał jakby powstał tu, w tym pomieszczeniu, na tej ścianie, jedynie krawędzie jakiegoś płótna zdradzały, że został tu zamontowany w jakiś bardzo specjalny sposób. Westchnęła głośno, próbując chyba coś z tego zrozumieć. Kropki, kreski, plamy kolorów. Obraz przypominał raczej ich stadninowy kalendarz w socjalnym, po przepracowaniu całego miesiąca. Albo te plamy na zginanych kartkach, które podopiecznym pokazują psychologowie. O tak, to było to! Poczuła przemożną chęć podzielenia się tą obserwacją ze swoim mężem, z przekąsem dochodząc do wniosku, że bardzo brakuje jej tu jego obecności. Odwróciła głowę w stronę Aspen, kiedy ta zaczęła znowu mówić. Nawet się zaśmiała, słysząc co.
- Nie chwalę się - jasne, wcale a wcale. Cóż jednak zrobić, nie było na ten moment takiej siły w kosmosie, która odsunęła by Ainsley od chwalenia się własnym małżeństwem. Zaśmiała się znowu, słysząc o wężu. Pokiwała nawet głową z niedowierzaniem. Wysunęła jednak lewą rękę w stronę Aspen, tak by mogła osobiście ocenić, że jej kuzynka faktycznie doczekała się obrączki. Złotej, prostej, niezbyt rzucającej się w oczy. Typowego ślubnego klasyku.
- Szybko bym wtedy umarła - kontynuowała roześmianym głosem, słysząc uwagę dotyczącą swojego ojca. - To w sumie niewykonalne. Bo albo Lord dowie się z gorącej linii z Remingtonem seniorem, albo doniosą mu jego wyszczekani chłopcy po uniwersytetach z Ivy League, w końcu reprezentują wszystkie moje interesy i inne nazwisko im nie umknie - to dodała już zupełnie obojętnie. Było w końcu coś smutnego w tym, że relacje w ich rodzinie są takie, że jej rodzony ojciec nie dowie się takich rzeczy od samych zainteresowanych. - W każdym razie jeszcze nie zasłużyłam nawet na telefon z tyradą na temat tego, jak nieodpowiedzialne było nie spisanie intercyzy albo jak dotknęło go z jaką łatwością porzuciłam rodowe nazwisko - a tutaj była już standardowa Ainsley "na zimno", zupełnie jakby temat nie dotyczył jej samej. A jednak dotyczył i ona się liczyła z tym, że nadejdzie ten piękny dzień kiedy tatunio się na te tematy odpowiednio odpali. Ale jak widać wszystko jeszcze przed nimi.
Uśmiechnęła się jednak, słysząc zadowolenie swojej kuzynki na samo wspomnienie świątecznego wypadu:
- I co, sylwester na Times Square? - zagadała dosyć niezobowiązująco. Wiadomo, że wśród tylu ludzi nie będzie od niej wyciągać niewiadomo jak osobistych wycieczek, na razie więc jedynie bezpiecznie stąpając po zwykle standardowych punktach takiego wypadu. Zatrzymała się w miejscu, dociągając jedną nogę do drugiej jak jakiś żołnierz próbujący stanąć na baczność. Zdała sobie sprawę, że szczęśliwie znalazły się teraz w jakimś mniej okupowanym zakątku całego wernisażu, towarzyszyła im bowiem jedynie jedna kobieta w skromnej czarnej sukience. Która zresztą w ogóle zdawała się ich nie zauważać. Miała zamiar wziąć kolejny łyk ze swojego kieliszka, ale jedynie oparła na nim usta i jednak nieśmiało postanowiła spytać:
- Nie odciągam cię nazbyt od męża? - Ainsley nie była wścibska. I dobrze wiedziała jak wygląda granie drugich, czy tym bardziej piątych skrzypiec za mężczyzną, który właśnie wygrzewa się w blasku własnej glorii. Sama przez dobre kilka lat odnajdywała się w tej roli, ale - może to przez upływ czasu - nie mogła sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek była aż tak odstawiona na boczny tor. Zwykle bywała aż nazbyt bezpośrednia, ale dziś zapytała o to w dosyć zawoalowany chyba sposób?
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Cóż, historia sztuki to zdecydowanie coś, co było bliższe Aspen. W końcu poza taką lekcją w liceum, jeszcze studiowała w takim pochodnym kierunku. Studiowała fotografię, ale oczywiście wszelkie podobne, pasujące tematy nauki też zostały włączone w jej plan zajęć. Te wykłady jeszcze nie były takie najgorsze, choć podstawy malarstwa wspominała o wiele lepiej. Do dziś lubiła się patrzyć na jego twarz, także doskonale rozumiała swoją kuzynkę. Jednak niezależnie od tego, ile godzin Aspen spędzała nad książkami, nie znaczyło, że potrafiła (albo chciała) zinterpretować każdy obraz.
-Chodziło mi o inny rodzaj muzy. Choć to może inaczej się nazywa?-zawahała się. Czy ona dostarczała weny na malowanie mężowi, to na sto procent powiedzieć nie mogła, ale wolała myśleć, że raczej tak. Jej osobiście chodziło o to, że nie nie na jej wzór Rohrbach wykonuje te malunki, że nie wzoruje się na niej. I tutaj trzeba było przyznać stuprocentową rację, bo żadna część ciemnoskórej kobiety nie mogła wyglądać tak jak to co na płótnach.
-Chwalisz się, ale nie ważne. Przejdzie Ci w końcu-zaśmiała się. No czas naprawdę wiele zmienia, nawet jeśli kocha się tak samo mocno, to jednak jest to coś innego, do czego się już przywykło, co pamięta się każdego dnia. Bo przecież taka Aspen nie musiała daleko wybiegać pamięcią w tył, by przypomnieć sobie życie singielki. A Aspen? Nawet jeśli pamiętała szczenięce lata, to pod żadnym pozorem to życie nie było adekwatne do tego, jak wyglądały jej dni teraz.
-Czyli Remingtonowie wiedzą? Biedny pan Atwood. -zaśmiała się, cóż. Ona chętnie sączyłaby kieliszek wina i obserwować jak lord dostaje ataku apopleksji na wieść co jego córeczka zrobiła bez jego wiedzy, czy błogosławieństwa. Chyba, żeby faktycznie nie był jej ojcem, to może by nieco spokojniej to przyjął - w końcu jej wyskoki przestałyby być bezpośrednio wiązane z jego wspaniałym, szkockim nazwiskiem.
-Tak z plebsem? Zapomnij. Flann chyba by dostał wysypki na samą myśl spędzenia całej, zimnej nocy w ścisku z obcymi.-Cóż, ona wysypki może by nie dostała, ale zdecydowanie to nie było coś, co się jej podobało. -Masz naprawdę kiepskie zdanie o moim mężu, nie wiem czemu-westchnęła-Byliśmy na wystawnym przyjęciu z kolacją, muzyką na żywo w restauracji na Upper East Side-wyjawiła. A Aspen była szczęśliwa, że mogła się odwalić jak milion dolarów w długą suknię i wysokie szpilki. W Lorne Bay nie bardzo miałą okazje, aby tak się ubierać.
-Nawet nie wiem, gdzie w tym momencie jest i kto zachwyca się jego pracą pędzlem-machnęła ręką. Nie było to dla niej jakieś bardzo problematyczne, z resztą wolała porozmawiać z przyjaciółką i kuzynką, z którą nie widziała się dawno. To co powinna była robić jako żona gwiazdy wieczoru, już zrobiła, więc mogła do woli rozmawiać z Ainsley.

Ainsley Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Richard Remington nie lubił tego rodzaju wydarzeń towarzyskich. Nie znaczyło to wcale, że nie potrafi się zachować- praktykę w końcu od najmłodszych lat rozwijał w nim ojciec, który był prawdziwym lwem salonowym- ale o jego ogólną niechęć do tych pozłacanych dzieci, które miały tyle szczęścia, że awansowały do wyższej klasy społecznej. Większość jednak nie miała pojęcia jak cienka jest granica między dumą z sukcesów, a bezmyślnym afiszowaniem się na ściankach. Jego brytyjska krew, której miał odrobinę, burzyła się na tego rodzaju pozerstwo. Może i był bogaty, może i wyglądał na człowieka, który z pieniędzmi miał niemal idealne stosunki, ale mimo wszystko wrodzony dystans do siebie i ogólna krytyka świata nie pozwoliła mu zamienić się w małpki w cyrku, do którego właśnie wkraczał.
Nie zdradził Ainsley, że zdąży, bo pożar nigdy nie znał się na harmonogramie wydarzeń towarzyskich, a on musiał mieć czas, by ciemna koszula prezentowała się idealnie. Wolał więc zrobić jej niespodziankę, gdy już wiedział, że będzie w stanie wkroczyć w ten świat z odpowiednim przytupem.
I tak zrobił, zjawił się tutaj swoim samochodem chwilę po rozpoczęciu, ale on nie z tych misiaczków, które nałogowo spędzają czas w towarzystwie drugiej połówki. Porwał szampana i przechadzał się po galerii usiłując odgadnąć czy jego kuzyn (przyszywany, bo przez małżeństwa) kierował się raczej dziełami Pollocka czy może do tańca przygrywał mu Kandinsky. Dick wprawdzie ze sztuką miał związek trudny i wymagający (zwłaszcza z jej strony), ale pewne obycie w wyższych sferach nakazywało mu zainteresowanie tym tematem. Zresztą, czymże on się nie interesował próbując wymazać kokainę ze swojego systemu?
Najwyraźniej drugi odwyk był niezwykle skuteczny, bo ze zdumieniem odkrywał szereg alegorii i właśnie o to pragnął zapytać słynnego malarza (dobry, słynny to on będzie, ale dopiero po śmierci, na razie był uznany), ale jego wzrok przykuło spojrzenie, jakie Flann rzucił pewnej blondynce. Zbyt namiętne, by natrętnie teraz wypytywać go o ruchy pędzla. Remington uśmiechnął się pod nosem i stwierdził, że najwyraźniej sztuka to zawsze wielkie namiętności i powinien większą uwagę skierować na świeżo upieczoną panią Remington. W końcu nie chciałby, by i ona kogoś wodziła na pokuszenie równie skutecznie.
Z tego też powodu odwrócił się na pięcie i trafił w sam raz na rozmowę o snobistycznych zapędach jej kuzynki Aspen. Tak, właśnie tacy ludzie sprawiali, że elita wydawała się dla niego zbiorowiskiem absolutnego kiczu, ubranego w odświętne szatki. To wciąż nie było złoto, a jedynie pozłacana stal, która może i błyszczała, ale czasami zachodziła szadzią i wyglądała karykaturalnie.
- Hall, wiesz, jaka jest różnica między ludźmi, którzy są świadomi swojej wartości i kasy, którą mają? Nie muszą się nią chwalić - sprzedał jej dobrą radę z uśmiechem, który zaraz na widok Ainsley przybrał wręcz czułe oblicze. To w końcu dla niej znosił to całe towarzystwo napuszonych ignorantów, którzy nawet nie wiedzieli co oglądają. Czyż nie był taki jeszcze do niedawna? Fakt, ale miał dwudziestkę, zaś tutaj roiło się od trzydziestolatków, którzy spuszczali się nad czymś, czego zupełnie nie rozumieli.
W świetle tych wydarzeń spuszczanie się Flanna w tej apetycznej blondynce miało więcej sensu.
- Hej - pocałował dyskretnie pod uchem swoją żonę i splótł ich palce. Chętnie już by z nią uciekł daleko, ale nie mógł nie roześmiać się ze słów Aspen. Czy była mu wrogiem? Bynajmniej, zwyczajnie bawiła go jej kreacja żony ze Stepford i nie mógł się powstrzymać od komentarzy.
- Myślę, że akurat ma do zaoferowania kobietom bardzo specjalny pędzel. Gruby trzonek i całkiem ładna, biała farba, zupełnie nietoksyczna, jeśli lubi się połykać - i zmierzył ją od góry do dołu. W tej idealnej sukience i z chudością nie wyglądała jak te, które się nie brzydzą płynów ustrojowych.
Podał kobietom szampana i spojrzał wreszcie nieco cieplej na kuzynkę żony.
- Miło cię widzieć, Hall - do jej drugiego nazwiska się zbytnio nie przywiązywał, choć wiedział, że igra z ogniem. Tyle, że w końcu był strażakiem i dla niego był to niemalże chleb powszedni.

Ainsley Remington
Aspen Hall-Rohrbach
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach, Dick Remington

Słysząc pozornie niewinną reakcję swojej kuzynki na pytanie dotyczące muzy, prawie nie parsknęła nieelegancko śmiechem na całą galerię. Naprawdę mocno musiała się starać, żeby utrzymać tą reakcję jedynie w sferze niespełnionych zamiarów. Nie chodziło już nawet o to, jaką odpowiedź wyrzuciły w tym momencie jej dosyć luźne skojarzenia. Ainsley nigdy nie należała do osób oceniających wybory innych, nie zamierzała się przecież w żaden sposób wtrącać w jakiekolwiek relacje Aspen, a tym bardziej tą jedną konkretną, z jej mężem. Może i w mniemaniu blondynki - przynajmniej na tyle, na ile do tej pory mogła to zaobserwować - Flann zdecydowanie za dużo uwagi poświęcał innym kobietom, nawet w towarzystwie własnej żony, ale to nadal nie uprawniało jej do komentowania sprawy na głos. Postanowiła więc bezpiecznie, dosyć neutralnie jednak obrócić całą sprawę w żart.
- Owszem, są na to bardziej udane określenia - pokiwała głową twierdząco, dosyć udanie do tej pory maskując śmiech. I pewnie na tym powinna skończyć swoją wypowiedź, jednak pewnego rodzaju puenta wręcz sama cisnęła się na usta i to było silniejsze od niej: - Ale wątpię byś była bardzo zadowolona, gdyby to akurat twój mąż potrzebował korzystać z takich usług - no dobra, powiedziała to. I żeby dosyć jasno zasugerować że całość to dowcip, w końcu się niezobowiązująco zaśmiała. Wyszło chyba całkiem naturalnie, a przynajmniej tak odbierała to w tej chwili sama autorka. Dosyć awaryjnie jednak postanowiła - "w razie czego" - zmienić temat i za bardzo szczęśliwe uznawała to, że te pojawiały się wręcz same.
- Z której strony niby mój ojciec jest taki pokrzywdzony? - mogła w tym momencie udawać zdziwioną, ale z drugiej strony wiedziała, że kto jak kto ale akurat lord Atwood że wszystkim radzi sobie zupełnie świetnie i pewnie spokojnie był jedną z pierwszych osób, które całą "wielką tajemnicę" odkryły. - Zresztą, to jest opowieść na zupełnie inne okoliczności przyrody - dodała jednak uspokajająco, bo jednak czuła się w jakiś sposób zobowiązana, by opowiedzieć Aspen o samym ślubie, przecież do tej pory jakoś nie miały sposobności by akurat o tym porozmawiać. Szczerze mówiąc to liczyła na większy wyrzut ze strony kuzynki, bo jednak dowiedziała się o wszystkim w mało fajny sposób!
Przysłuchiwała się temu, co Aspen opowiadała w tym momencie o swoim sylwestrze. Aż wróciła pamięcią jakieś dwa lata wstecz, kiedy razem z ówczesnym narzeczonym spędzali ten okres akurat w Nowym Jorku. Nawet raczej nieprzysiadalna natura samej Ainsley nie przeszkadzała jej w tym, żeby świetnie bawić się przez całą zimną noc w ścisku z obcymi, więc słysząc tak wyniosłą reakcję ze strony kuzynki, w pierwszej odpowiedzi posłała jej jedynie solidnie zdziwioną minę.
- Hm, Flann nie wygląda na a ż t a k i e g o snoba - rzuciła dosyć neutralnie, akcentując co prawda środkową część swojej wypowiedzi, ale no... w jakiś sposób chciała by wybrzmiało to jak komplement. Nie wiedziała tylko, czy dla samego zainteresowanego, czy po prostu pewnego rodzaju nagroda pocieszenia dla Aspen. Wiedziała dokładnie jakby w tej chwili skomentował to jej mąż. W myślach nawet wręcz ułożyło się to w pewną całość, mówioną na dodatek jego głosem, na co sama Ainsley tylko uśmiechnęła się do siebie - nikt przecież w końcu nie słyszał jej myśli, prawda? Kiedy jednak prawie w tym samym czasie realnie usłyszała głos Dicka gdzieś obok siebie, odrobinę się aż wzdrygnęła. Zupełnie tak jakby ściągnęła go tutaj jedynie odpowiednią ilością myśli o jego skromnej osobie. Zawiesiła chwilę wzrok na mężu, odpowiadając mu takim samym, ciepłym uśmiechem. Nawet nie wiedział jak bardzo docenia jego obecność.
- Hej p r z y j e m n i a c z k u - to, że doskonale wiedziała w jaki sposób był gotowy to skomentować, nie oznaczało bowiem, że było to przez Ainsley jakoś wysoce wygladane. Gotowa była posłać mężowi nawet karcące spojrzenie, ale zupelnie kupił ją buziakiem złożonym właśnie pod jej uchem, i nawet to złapanie za rękę jakoś ją po prostu rozczuliło. Miała nawet, jak w końcu przystało na kochającą i troskliwą żonę odnieść się do tego, że nie musiał się tu przecież pojawiać, że mógł odpoczywać po zmianie, ale wtedy sam zainteresowany odpalił się z takim tekstem, że tym razem się jej już nie udało, i niestety tym śmiechem po prostu parsknęła. Może i nie na całą galerię, ale jednak skupiła na sobie uwagę jakiegoś małżeństwa kontemplującego obraz obok. Uśmiechnęła się do nich przepraszająco, nawet niespecjalnie próbując zarejestrować kto właśnie nabiera przekonania o tym, jak to córka lorda Atwooda nie potrafi się zachować.
- I że ktoś miałby się tym akurat zachwycać? - i cyk, zupełnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Ainsley zapomniała o swoich zasadach dotyczących niekomentowania pewnych spraw i po prostu nie potrafiła się już ugryźć w język. Pożałowała tego jednak dopiero, kiedy te słowa już opuściły jej usta i chyba powinna po cichu zacząć liczyć, że tym razem, chociaż ten jeden raz w historii to Dick będzie bardziej odpowiedzialną częścią ich małżeńskiego układu i po prostu z klasą utnie temat. - Jesteś niemożliwy - w razie czego jednak, próbowała to jeszcze zrobić na własną rękę.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Aspen zdecydowanie chciała powiedzieć co innego w temacie muzy, niż było to zrozumiałe dla jej kuzynki. Nie zamierzała się kłócić, ani kręcić nosem, ani także próbować wytłumaczyć komukolwiek, co miała na myśli, jeśli brakowało jej odpowiedniego słowa do użycia. Nie od dziś wiedziała, że Ainsley nie darzy Rohrbacha jakimś szalonym uczuciem i nie zamierzała w tym momencie wnikać w to, co jest tego powodem. Wiedziała, że tak jest od zawsze, więc już się przyzwyczaiła do tego. Choć nie mogła powiedzieć, że była z tego faktu szczególnie szczęśliwa. Trochę na początku każdego związku Ainsley ubolewała, że raczej nie ma co liczyć na podwójne randki, bo Flann i była panna Atwood nie przepadają za sobą z wzajemnością. Były ważniejsze rzeczy od tego i nie było żadną tajemnicą to, że Hall-Rohrbach miała dwie najważniejsze osoby w życiu, którymi byli właśnie mąż i kuzynka. Dlatego od lat już tak manewrowała swoim życiem, by wszyscy, z nią na czele byli zadowoleni.
-Nie ważne-machnęła tylko dłonią, oddając kieliszek przechodzącemu kelnerowi. Serio, nie warto strzępić języka na takie przepychanki słowne, które niczego nie przyniosą.
-Dokładnie, porozmawiamy innym razem-stwierdziła. To był wernisaż Flanna, nie było to najlepsze miejsce na opowiadanie o swoich planach, potrzebach i domysłach, bo ściany miały uszy. I jak widać, nie tylko ściany, bo do uszu Aspen dotarł głos, który w sumie rozpoznawała, ale nie było to proste, bo nie słyszała go wiele lat.
-Być może masz rację.-powiedziała z lekkim uśmiechem, bo nie mogła temu zaprzeczyć. Warto pamiętać, że w ich towarzystwie była tą nowobogacką, która się wżeniła w wielkie pieniądze. Wcześniej biedakiem nie była, lecz nie obracała się w takim towarzystwie, nie miała aż takich możliwości. Jednak nigdy nie była fanką takich wielkich imprez plenerowych, niezależnie od wielkości konta w banku.
-Miło Cię widzieć, Dick. Gratuluję ustrzelenia najlepszej sztuki w Lorne Bay-oczywiście, że komplementowała przy tym swoją kuzynkę, bo życzyła im wszystkiego co najlepsze. I nie, nie wybaczała tak łatwo, tego, że o ślubie dowiedziała się z smsa i to raczej tak przypadkowo niż celowo. Jednak o to miała większe pretensje do Ainsley, niż do Dicka, bo z nim nie miała, przynajmniej na razie, jakiejś wielkiej więzi. Trudno, żeby tak było, skoro nie widzieli się jakieś kilkanaście lat po tym, jak w młodości spędzali trochę czasu w domu Atwoodów.
-Wiem o czym mówisz, ale to jest zarezerwowane tylko dla mnie-odpowiedziała do mężczyzny, w nawiązaniu do rzekomego pędzla. Nie było to jakieś wyszukane porównanie, więc z miejsca zrozumiała, że strażak mówi o kutasie jej męża. Widać Ainsley zdążyła już nastawić negatywnie Remingtona do malarza. Zupełnie jakby miała powody do tego... No ale nie ważne, Aspen nie zamierzała zawracać na to uwagi na głos, nie w takim miejscu, nie w tych okolicznościach. Warto zauważyć, że w końcu popijali szampana postawionego przez mężczyznę, którego bez najmniejszego zająknięcia obgadywali, ale szatynka to zauważyła i nie czuła się zbyt komfortowo w tej sytuacji.

Dick Remington Ainsley Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Konwersacje z kobietami miały to do siebie, że łatwiej mu przychodziły, gdy miał określony cel. Zazwyczaj, ba, przez większą część swojego czasu usiłował dobrać się im do majtek i wówczas mimo uszu puszczał największe głupoty, jakie wypowiadały ich usteczka. W końcu zawsze mógł bez końca fantazjować, że zatka je swoim penisem i nie będzie musiał wysłuchiwać potwornej litanii na tematy, które mogły ożywić jedynie babskie grono. Sam zaś należał do ludzi, którzy może i nie palili się tak bardzo do fizycznej pracy, ale zawsze preferowali działanie. Z tego też powodu ta rozmowa kuzynek wydawała mu się katorgą samą w sobie.
Nie wchodził nawet w ich relacje bądź stopień zażyłości. Dla niego było to nagromadzenie estrogenu, na dodatek oblewające test Bechdela. Bądźmy szczerzy, Dick mógłby je znieść, gdyby to on był mężczyzną, o którym rozprawiali. W innym wypadku zamieniał się wręcz w złośliwego gnoma, który musiał wypunktować Aspen odnośnie sylwestra, którym się chwaliła.
W towarzystwie, gdzie tego typu eskapady były równie częste jak zakupy w supermarkecie. Chciałoby się zakrzyknąć, że nie ta widownia, ale Remington po części rozumiał kompleksy kobiety. W końcu była ona w cieniu męża artysty, sama zaś nie mogła się pochwalić niczym odkrywczym bądź niesztampowym. Zdawało się, że za wszelką cenę pcha się przed światła reflektorów i z grona biedaków, którzy debatowali o odcieniu czerwonej plamy na śnieżnobiałym tle wybrała jako słuchacza jego żonę. Tylko ten fakt sprawił, że znalazł się przy nich i musiał odgrywać rolę wdzięcznego rozmówcy. Jak na razie jednak jego myśli skupione były na tym czy Ainsley założyła bieliznę pod tę sukienkę, nie zaś na fakcie, że jej kuzynka została pomylona z plebsem.
Z tego też powodu na skinienie głowy Aspen i przyznanie mu racji zrobił wszechwiedzącą minę, zakładającą, że tak, on już wie wszystko na ten temat. Za to gratulacje nieodmienne sprawiały mu radość, choć było w nich coś protekcjonalnego. Jego żona daleko była od zwierzyny łownej, którą należało ganiać i która wiedziona instynktem w końcu się poddawała.
Miała przecież swój własny rozum.
- Myślę, że nikt nie przebije twojego polowania. Nie dość, że amerykańska rodzina to jeszcze jeden z tych, których śmierć wywinduje na szczyty. Planujesz już garderobę na stypę? - nieco z niej drwił, ale tylko troszeczkę i tylko troszeczkę przejmował się lekko karcącym wzrokiem swojej żony.
Nawet po ślubie nie zamierzał zamienić się w uroczego pantofla, więc słowa Aspen o wyłączności szczerze go rozbawiło. Nie dalej jak kilka miesięcy temu żegnał swojego drogiego kochanka, który był narzeczonym jego nemezis. Miał więc całkiem trzeźwe i zupełnie niezwiązane z Ainsley podejście do związków.
A raczej do ich trybów. W jego słowniku poligamia nie była czymś aż tak nagannym, o ile dwie strony, oczywiście, wyrażały do niej aprobatę. Zapewne i ze swoją żoną mieli ustalić wspólny front, jeśli chodzi o zdrady. Bawiło go jednak niesamowicie, że pani Hall zachowywała się raczej jak słodka nastolatka, a nie kobieta po trzydziestce.
- Myślę, że powinnaś mu przybić metkę z odpowiednią informacją. Może jakiejś fance wtedy zbrzydnie. A poza twoim mężem jest jakiś temat wiodący tego zgromadzenia? Co myślisz o jego pracach? - zapytał żywo zainteresowany, bo tylko u takiego źródła mógł zasięgnąć informacji na temat jego inspiracji.
Sam malarz zdawał się być nieosiągalny, nawet dla najbliższych.

Ainsley Remington Aspen Hall-Rohrbach
ODPOWIEDZ