właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
- siedem -




Po skończonej pracy i zamknięciu zakładu, zwykle wpadał na małe zakupy do centrum, by uzupełnić lodówkę o własne produkty i odciążyć matkę, której samo dotarcie do centrum sprawiłoby znacznie więcej kłopotu. Kobieta nie była zmotoryzowana i zwykle wraz z ojcem jeździła po sklepach, jednak nie wyjeżdżali z lasów Tingaree nazbyt często. Przeznaczali jeden dzień na ogarnięcie wszystkich zadań i sprawunków, a w razie nagłej potrzeby, wysługiwali się dziećmi, których - zwłaszcza teraz - pod dachem nie brakowało. Odkąd najstarszy z rodzeństwa Milo wrócił do rodzinnego miasteczka, większość obowiązków przypadła właśnie jemu. Po trzydziestu minutach kręcenia się między alejkami Goodies, wraz z papierowymi torbami skierował się na parking, gdzie zapakował produkty na pakę swojego auta. Po kilku minutach, jeszcze zanim wjechał w las, postanowił zajechać do sklepu muzycznego by odwiedzić siostrę. Liczył na to, że może po pracy kierować się będzie prosto do domu - wtedy mógłby zabrać ją ze sobą, a rower wcisnąłby na skrzynie ładunkową, tuż obok toreb z zakupami.
Swoje auto zaparkował przed samym wejściem do sklepu i wysiadł, uważając by przejeżdżające obok auta, nie zrobiły z niego wielkiej plamy po keczupie. Nie do końca odpowiadał mu fakt, że Montanta przemierzała miasto na tym rupieciu, narażając się tym samym na jakiś wypadek. Mało było kierowców, którzy za miastem wciskali pedał gazu? — Cześć ruda — rzucił, a dzwoneczek sygnalizujący nadejście nowego klienta zabrzdąkał wraz z zamknięciem się za nim drzwi. Wcisnął kluczyki od auta oraz dłonie do kieszeni jeansowej kurtki i pokonał alejki z regałami na płyty by dojść do samej lady sklepowej, gdzie kasę rozliczała jego siostra. — Nie potrzebujesz przypadkiem podwózki do domu? Wracam z zakupów — zaproponował i wyjął jedną dłoń z kieszeni by podeprzeć się o ladę.

Monty Fairweather
sprzedawczyni — lost in vibes
20 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
a negroni
sbagliato
with prosecco in it
03.


Monty można było zaliczyć do grona, które naprawdę lubiły swoją pracę. Wprawdzie nie była zbyt ambitna, ale ona sama do najambitniejszych stworzeń nie należała, ale na pewno można określić ją mianem spokojnej. Niewiele działo się w dni powszednie, więc mogła bez stresu siedzieć za ladą, czytać mangi, oglądać nowy sezon serialu albo słuchać muzyki, choć akurat tej słuchało się najlepiej przechadzając się między regałami z instrumentami, żeby poczuć klimat teledysku. Natomiast największy ruch zaobserwowała w sobotę, kiedy większość ludzi miała czas na przechadzkę po takich sklepach. Najczęściej tylko coś oglądali albo odbierali zamówienia internetowe, sporadycznie zachęceni dobrą rekomendacją decydowali się na jakiś spontaniczny zakup płyty. Tylko teraz, w dobie Spotify'a, Tidala, Apple Music, słuchanie CD-ków czy winyli odchodziło do lamusa i tylko prawdziwi kolekcjonerzy ustawiali na swoich półkach nowe znalezisko. Montana miała kilka starych płyt zawieszonych na ścianie pokoju, ale te były porysowane i nie był w stanie odtworzyć ich żaden gramofon.
Słysząc dzwoneczek, który sygnalizował nadejście nowego klienta, oderwała wzrok od telefonu, a kiedy dostrzegła, że to tylko jej brat, ponownie wlepiła oczy w ekran.
- Cześć - odparła bez większego poruszenia. Może bardziej cieszyłaby się na jego widok, gdyby co miesiąc wpadał z wizytą z innego miasta, a tak to miała go przecież na co dzień. - Właściwie to chętnie się z tobą zabiorę, tylko musimy poczekać te piętnaście minut aż zamknę. Nie spodziewam się tutaj dzikich tłumów i podejrzewał, że Cyrus nie miałby nic przeciwko, gdybym urwała się chwilę wcześniej, ale ostatnio sypnął mi stówkę więcej do wypłaty, więc chcę być w porządku. Co dobrego kupiłeś? - oczywiście Monty miała na myśli zakupy, z których wracał brat. A zakupy wiązały się z jedzeniem. Z kolei jedzenie było jedną z kilku rzeczy, które rudowłosa kochała najbardziej. I w ogóle nie uznawała tych ubraniowych, bo sama większość rzeczy zamawiała sobie online i jakoś nieszczególnie przywiązywała uwagę do swojego wyglądu. Lubiła za duże t-shirty, rozciągnięte swetry, pasiaste żonobijki i luźne szorty. Od czasu do czasu zakładała sukienkę, ale to naprawdę musiały być wtedy urodziny mamy, imieniny babci albo Boże Narodzenie, żeby te dwie nie czepiały się, że znów paraduje w portkach.

milo fairweather
ambitny krab
bubu
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Mężczyzna był ogromnym fanem starych płyt i przez swoje dotychczasowe życie, uzbierał całkiem niezła kolekcje klasyków do których chętnie by powrócił, jednak wszystko przechowywał w kartonach, które ulokowane były na strychu. Wypakowanie ich w starym pokoju odrobinę mijało się z celem przez wgląd na własne lokum, którego szukał od tygodnia. Mieszkanie z rodzicami oczywiście miało swoje plusy - zwłaszcza, że przez ostatnie lata, widywał ich głównie w święta i na rodzinnych pogrzebach, jednak jako, że miał te trzydzieści wiosen na karku, myślał raczej o niezależnym gniazdku w którym miałby odrobinę prywatności. Wcześniej naciskała na to Auden, której po powrocie do miasteczka także nie w smak było odwiedzanie chłopaka w domu w którym mieszkali także jego rodzice oraz młodsza siostra. Gdy już znajdzie warte uwagi mieszkanie, na pewno rozpakuje swoje kartony i ulokuje stare płyty w jakimś fajnym, widocznym miejscu - razem z gitarą z którą nie rozstawał się po dziś dzień.
Spoko, nie pali się — odparł, spoglądając za sklepowa ladę. Wcale nie zaskoczył go widok telefonu, który skrywała za blatem, bo jak się spodziewał, niewiele osób odwiedzało sklep w takich godzinach. W warsztacie także świeciło pustkami i od święta pojawiał się ten jeden klient, szukający pomocy na pięć minut przed zamknięciem.
Stówkę, powiadasz? Kurcze, no to chyba mogłabyś raz postawić bratu obiad za to całe wożenie ci tyłka, co? Przypomnij sobie lepiej lody na które zabrałem ciebie i Mabel, gdy dorwałem pierwsza dorywcza prace przed wyjazdem na studia — odparł z rozbawieniem, choć wątpił by ruda była w stanie spamiętać takie rzeczy. Była wtedy przecież zbyt młoda ale na pewno rodzice i siostra byliby w stanie poręczyć za jego słowa. — Słyszałaś już o tym co wymyślili rodzice? Chcą się zająć babcią i z nią zamieszkać, a chatę zostawiliby mi — przekazał w skrócie rozmowę, która odbył z rodzicami, jako, że siostra wciąż mieszka pod ich dachem. Był nieco zaskoczony taką nowiną - zwłaszcza, że takie rozwiązanie oszczędziło by mu trudu z szukaniem własnego lokum.


Monty Fairweather
sprzedawczyni — lost in vibes
20 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
a negroni
sbagliato
with prosecco in it
Szczerze powiedziawszy, w Lost in the vibes nigdy nie było szczególnie tłoczno. Klienci wpadali tutaj sporadycznie i zwykle byli to miłośnicy płyt winylowych, którzy kolekcjonowali je od wielu lat i zjawiali się w sklepie, jeszcze zanim Monty w ogóle zaczęła tutaj pracować. Od czasu do czasu przychodził ktoś, kto potrzebował wymienić struny od gitary, kupić nową kostkę albo sprawić komuś szybki prezent w postaci albumu na CD, co będzie odtworzony może ze dwa razy, a nawet i nie. Montana, urodzona i wychowana jako typowe pokolenie Z, bardzo dziwiła się, że ktoś dalej wydaje pieniądze na takie rzeczy (w szczególności płyty), skoro wszystko można mieć w jednym telefonie. Wygodniej, praktyczniej i taniej.
Posłała bratu uśmiech z nutką wdzięczności, bo doceniała, że ten zamierzał poczekać, choć wcale nie musiał po nią przyjeżdżać. Była między nimi spora różnica wieku, ale od zawsze mieli dobry kontakt. Wiadomo, czasem się gdzieś złapali, a sama Monty potrafiła być cholernie upierdliwa, jak na młodszą siostrę przystało.
- Hej, nie porównuj obiadu do lodów - ostrzegawczo wymierzyła w niego palcem. - Co najwyżej mogę postawić wam ciastko w cukierni. Dobrze wiesz, że nie zarabiam tutaj kokosów - zatrudnienie się w sklepie muzycznym wiązało się z odcięciem dopływu gotówki od rodziców. Oczywiście gdyby podwinęła jej się noga, zawsze mogła na nich liczyć, ale właśnie w taki sposób próbowali nauczyć jej samodzielnością. A nie wynajmując niczego własnego, mogła dodatkowo zaoszczędzić. Kto wiem, może właśnie na studia?
A jeśli już o mieszkaniu z rodzicami...
- Co takiego? - uniosła wysoko brwi, zgarniając telefon zza lady i chowając go do kieszeni dżinsowych ogrodniczek. - Ale... Co wtedy ze mną? Też miałabym zamieszkać z babcią czy mogłabym mieszkać z tobą? Mogłabym się dorzucać do czynszu i w ogóle - i tyle by było z jej oszczędzania. W środku trochę wściekała się na rodziców, że ci nie uraczyli ją informacją, jakby ta zupełnie jej nie dotyczyła. A przecież dotyczyła i chyba Monty miała coś do powiedzenia w tej kwestii. Jak tak dalej pójdzie, zanim się obejrzy, to zostanie bez dachu nad głową i w końcu będzie zmuszona do wynajęcia własnego lokum, na co zupełnie nie była gotowa. Mentalnie, mimo dwudziestki na karku, dalej czuła się niczym dzieciak.

milo fairweather
ambitny krab
bubu
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Cóż, skłamałby mówiąc, że przez jego warsztat przewijały się tłumy, bo większą częścią jego ubogiej klienteli, byli ludzie z Tingaree, którzy odwiedzali jego ojca i korzystali z jego usług ale teraz, rzadko kto tak naprawdę potrzebował kaletnika. Pan Fairweather za wszelką cenę starał się jednak utrzymać interes przez wgląd na wielopokoleniowe korzenie, które miało w sobie to miejsce. Sam Milo kwestionował decyzje ojca ale póki zakład nie zacznie przynosić strat, zamierzał spełniać wolę ojca. Sklep muzyczny w którym pracowała ruda, na pewno miał większe szanse na przetrwanie, a ona tym samym na stała wypłatę.
To najmniej istotne — machnął ręką, nie wiedząc czy była to aż taka różnica. Nie wymagał od niej przecież by zabrała go do drogiej restauracji, bo w zupełności wystarczyłby mu kebab lub Burger King. — Raz nie zawsze, a ja zadowolę się nawet żarciem z food trucka. Obiad to obiad — wyjaśnił, by nie myślała, że próbował skroić ją z pieniędzy, których - jak na załączonym obrazku widać - nie zarabiała specjalnie ciężko. Grunt, że podjęła się pracy, bo wiele dzieciaków jej wieku żyło na garnuszku rodziców, tłumacząc się utrzymaniem na czas studiów. To żadne wytłumaczenie, bo sam w jednym czasie uczył się i dorabiał. Faiweatherowie to zaradny i pracowity klan, bez wątpienia.
Spokojnie, nie zamierzam wywalać cię z domu. Jeśli chcesz, możesz zostać ze mną ale nie myśl sobie, że miałabyś z tego tytuły jakieś fory. Rodzice pochowali by mnie w naszym ogródku gdyby cokolwiek ci się stało albo gdybyś zrobiła tatuaż — odpowiedział z rozbawieniem, widząc minę rodziców, przestrzegających córkę przed błędami młodości. Tak samo reagowali na jego tatuaże, nie rozumiejąc tego jak można było podejmować tak irracjonalne decyzje w młodym wieku. Nie wystarczało im nawet wyjaśnienie, że rdzenni, aborygeńscy przodkowie znakowali swoje ciała. — Jeśli chcesz, możesz też pogadać z Mabel — zaproponował by nie myślała, że nie miała żadnego wyboru. Właściwie w pierwszej kolejności pomyślał, że Monty zechciałaby mieszkać ze starszą siostrą.

Monty Fairweather
ODPOWIEDZ