barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- Ale jak z piernika? Umiałabyś? Jak by to w ogóle wyglądało? - Ryder podrapał się po policzku, lekko gubiąc się w tortowych propozycjach siostry, bo wyobraźnia najlepiej działała u niego po wypaleniu czegoś dobrego, a tym razem spotkali się jednak na trzeźwo. W ogóle, w przypadku spotkań z rodziną, najczęściej właśnie bywał trzeźwy, przynajmniej o ile nie musiał odbębnić kolejnych pięciu zmian za barem w Moonlight w ciągu jednego tygodnia. - O, to widzisz, musisz chyba do niego wrócić, wiesz? Bo ja myślę, że huśtawka to jednak zajebista opcja i by ci się przydała - w ogóle myślał, ze Gwen mogłoby się przydać trochę takich przyjemnych rzeczy w domu. Przy niezapowiedzianej wizycie napadła na niego z kijem bejsbolowym, a jakby tak siedziała sobie w ogrodzie na huśtawce, nawet nie zauważyłaby jak wemknął się do jej domu! Ale to były stare czasy, jeszcze ze starą ekipą współlokatorów, teraz miał nadzieję, że nikt by go nie zabił, gdyby mu wyżarł chipsy i wrócił do domu bez odkupienia.
- Dawno tam w ogóle nie byłem, powinienem pojechać i przejrzeć stare rzeczy, ale jakoś nie mogę się zebrać. Bo wiesz, z jednej strony to przecież nie przytaszczę tego wszystkiego do siebie, a z drugiej to trochę szkoda by się było pozbywać - zdecydowanie nie lubił porządkowania. Żadna Marie Kondo nie działała, jeśli chodziło o decydowanie co było dobre, a co złe, więc pewnie by tylko wszystko rozgrzebał i zostawił bałagan. Na tym samym polegało jego sprzątanie swojego pokoju - robił się tylko jeszcze większy bajzel, zostawiony tak na kolejne kilka dni, bo nie miał żadnej ochoty do tego wracać. Porządki zawsze były impulsem, który tak samo gwałtownie się pojawiał, jak i znikał. - No i widzisz, czyli do wszystkiego się przyznajesz! - wycelował w nią oskarżycielsko palec i zabrał się za odpalanie papierosa. - Czyyyli właściwie nigdzie, huh? - uśmiechnął się pod nosem, bo jednak był chyba tym najbardziej roztrzepanym Fitzgeraldem z calutkiej rodziny.

Gwen Fitzgerald
ryder fitzgerald
nata#9784
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- Pewnie nie będę umiała, ale znajdę kogoś, kto będzie umiał. Mało to takich ogłasza się w sieci?
Okej, umówmy się, wyobraźnia Gwen też miała jednak pewne granice. Naprawdę starała się wszystko sobie wyobrazić i prawdopodobnie wciąż będzie tego mocno chciała, ale... Jeśli Ryder miałby przy sobie coś do palenia i gdyby chciał podzielić się tym z siostrą, to ta na pewno by się nie opierała. Co więcej, mogłaby zagwarantować, że jej plany na pewno okazałyby się znacznie ciekawsze, niż do tej pory. O, już teraz widziała parówkowego Rydera wirującego na parówkowej huśtawce!
Może lepiej niech młodszy nie daje starszej jointa, bo kto wie, co blondyna zacznie widzieć!
- Kiedyś zaczęłyśmy to z Rorey, ale jakoś tak wyszło, że wtedy nie do końca nam wyszło - przyznała. - Ale wiesz, to wszystko jest nasze, no wiesz, wspólne, jeśli do tej pory nikt niczego nie zabrał, to chyba możesz wziąć sobie to, co chcesz. Chyba że wolisz spotkać się tam w jakimś większym gronie.
Ona już i tak wzięła sobie to, co chciała. Nie był tego wiele, głównie jakieś zdjęcia, swoje ślubne, które rodzice postawili sobie w salonie. Zabrała też kilka artykułów AGD i... Dalej zabrakło jej pomysłów.
- Chciałbyś tam zamieszkać? - spytała po chwili, bo jednak wolała wiedzieć, jakie plany wobec rodzinnego domu na rodzeństwo. - Wcale nie!
Do niczego się nie przyznawała! No skąd! Kto mógł na nią naskarżyć? Jak tak można! Przecież to nie była jej wina! Była wtedy mała, on był jeszcze mniejszy, nie byli szympansami, nic więc dziwnego, że maleńka Gwen nie miała jeszcze tak mocno wykształconego odruchu chwytania, jak inni. To inni byli małpkami, nie ona.
- Teraz jest duża, masz spory zasięg ramion - spojrzała na niego z uznaniem - więc istnieje spora szansa na to, że jednak ją złapiesz.

Ryder Fitzgerald
florystka — the potting shed
24 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
chciałaby wiedzieć, kto zabił jej brata i bardzo liczy na to, że dale, a tak właściwie caleb pomoże jej odnaleźć mordercę
Nigdy nie była szczególnie obyta z mężczyznami. Jeden z jej poważnych związków zakończył się dość niefortunnie – absolutnie z jej winy i miała tego świadomość, ale jednocześnie miała wtedy również dwadzieścia lat i wydawało jej się, że robi dobrze. Była wystraszona, zagubiona i samotna, podejmowała idiotyczne decyzje, ale cieszyła się, że teraz jej relacja z Dario ustabilizowała się na tyle, że mogli ze sobą normalnie porozmawiać, spędzić wspólnie czas i nie bać się, że atmosfera stanie się między nimi mocno napięta. Te czasy na szczęście już minęły. Na randki chodziła sporadycznie, ale jak się okazywało w to też była totalnie słaba, dlatego postanowiła zrezygnować raz na zawsze. Zresztą, jaki to ma sens w momencie, kiedy darzysz uczuciami kogoś innego, choć jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy? Chyba automatycznie, zupełnie podświadomie, przekreślasz każdą romantyczną relację.
Właśnie dlatego zdecydowała się wyjść z Dario, bo tutaj nie mieli już żadnych wątpliwości. Miał już świadomość istnienia w jej życiu Caleba, który mocno namieszał, a raczej jego kompani. On starał się wszystko ustabilizować i trzymać Aeralie jak najdalej od niebezpieczeństwa, do którego brunetka zwyczajnie lgnęła. Nie chciała tego, ale miała wrażenie, że ma w sobie jakiś magnes, który przyciąga kłopoty. Dziś postanowiła nie wyciągać tematu swojego obiektu westchnień, bo sytuacja jeszcze bardziej się zagmatwała. Okazało się, że Caleb naprawdę nazywał się inaczej i był nie tylko członkiem gangu, jak wydawało jej się na początku, ale również gliniarzem, który pod przykrywką próbował rozgryźć przestępczą działalność Nomadów. Dlatego zwyczajnie nie mogła dłużej o tym rozmawiać, żeby sprawy Dale’a nie wyszły na światło dzienne. Wolała unikać tematu niż chlapnąć coś, przez co mógłby mieć kłopoty. Była, więc sama ze wszystkim i już nie miała pojęcia jak powinna na to wszystko zareagować.
Na szczęście w Lorne Bay królowało lato. Wieczory były zdecydowanie zbyt ciepłe, żeby rozpalać ognisko, ale mogli pospacerować po rynku. Niektóre sklepiki były jeszcze pootwierane, a Aeralie chciała kupić kilka gwiazdkowych prezentów. Szczerze powiedziawszy, nie wiedziała nawet od czego zacząć, dlatego weszli do sklepu z przekąskami. – Nie wiem, co mam kupić wielkiemu facetowi, który kocha motory – westchnęła. Na początku planowała jakieś skarpety albo jeszcze coś idiotycznego, ale zrozumiała, że nie chce by właśnie takie to było. Musiała postarać się bardziej. – Na co masz ochotę? – wskazała dłonią menu.

Dario Hattersley
żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chciałaby powiedzieć, że noc się skończyła, nastał poranek, a wraz z nim raz na zawsze przepadły wszelkie wspomnienia tamtego wieczora i ani razu nie wspominała tego, co się wydarzyło podczas ostatniego wernisażu, na którym była. Co się działo na wystawie, zostawało na wystawie. Pan Tremaine się nie pojawił, a ona nie zrobiła niczego złego. Zresztą, nawet gdyby zrobiła, to jakie miałoby to znaczenie? Ona nie miałaby sobie niczego do zarzucenia, jej towarzysz nie przywiazylby do tego większej wagi, jak jej się wydawało. Nikt niczego nie wspominał, nikt do niczego się nie przywiązywał - nie było o czym mówił, całkiem proste.
Była mężatka tak czy siak, podobne kwestie nie powinny mieć dla niej żadnego znaczenia. Chodziła na imprezy nie raz i nie dwa, czasami zdarzało się nawet, że bez męża. Bywały momenty, gdy czuła na sobie spojrzenia innych mężczyzn, to przecież nic zdrożnego i chyba ciężko byłoby ją za to winić. Nie zdradziła go, jakby nie było. Trochę potanczyla, poszalala, śpiewała w świetle gwiazd spacerując na boso przez chłodne chodniki nocnego Lorne Bay. A potem wróciła do domu i to wszystko nie miało już żadnego znaczenia. Nigdy nie powinno go mieć.
Obudziła się nad ranem i chociaż przez jej głowę przebiegło szybkie wspomnienie ich wspólnego wieczoru, postanowiła więcej już do niego nie wracać. Było minęło. W domu była absolutnie sama, co nie było niczym dziwnym, nie bywala w nim sama rzadko. W lodówce nie znalazła niczego zdatnego do jedzenia i chociaż w normalnych warunkach skłoniłoby ja to do poczekalnia aż będzie mogła cokolwiek zamówić, tutaj w Lorne Bay zamawianie nie było czymś tak prostym jak w większych miastach. Uznała więc za stosowne iść do sklepu i zabłądzic w alejkach płatków śniadaniowych...

Christian Torres
ODPOWIEDZ