adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— trzydzieści dwa —


Szare miasto nabierało kolorów. W przeciągu niemalże trzydziestu minut z hebanowych plam poczęły wyłaniać się ostre kontury fasady budynków, a gdy wreszcie zaparkował i opuścił auto, miasto oblepiała szarawa jasność. Do wschodu słońca pozostały jednakże dwie godziny — jeszcze nim wcisnął odpowiedni przycisk na telefonie zahaczył nieprzytomnie wzrokiem o główny ekran, na którym wyświetlały się niewielkie cyfry. Czwarta szesnaście. O tej godzinie winien był jeszcze spać. Mknąc jednakże do windy dociskał już urządzenie do ucha, dłońmi tymczasem wertując plik trzymanych dokumentów. Kiedy po ostatnim sygnale połączenie zostało nawiązane, odetchnął z ulgą. — Chcą nas w Sydney. Jutro. A potem może będziemy musieli pojechać do Canberry — obwieścił Gwen, nie tracąc czasu na zbędne powitania i regułkę wyrażającą skruchę za to, że dzwoni do niej o tak nieprzyzwoicie wczesnej porze. Winda dotarła na odpowiednie piętro, a Benjamin bez chwili zawahania otworzył kancelarię, wciąż uważając, że dotarł do niej zbyt późno. W ostatnim czasie praca stała się jego obsesją, a wszystko to za sprawą zlecenia przyjętego w ramach oferty pro bono. Aborygen, który początkowo po prostu potrzebował pomocy z odzyskaniem praw dziedziczenia ziemi okazał się znacznie bardziej skomplikowaną jednostką, a gdy tylko pierwszy proces odsłonił druzgocące sekrety australijskiej społeczności jasnym stało się, że sprawa ta potrwa dłużej, niż się spodziewano. I pochłonie znacznie więcej pieniędzy, czasu i nerwów, niż początkowo przypuszczał. Kiedy po raz pierwszy do ich kancelarii przyszedł dziennikarz z chęcią uzyskania jakiegoś komentarza, Benjamin poprosił Gwen, by była w gotowości — wtedy jeszcze nad wszystkim panował, ale teraz, kiedy istniało ryzyko przeniesienia rozprawy do Sądu Najwyższego, potrzebował jej pełnej pomocy. — No i musimy kogoś ze sobą zabrać, co najmniej dwójkę, ale nie wiem… Sollie niedługo będzie rodzić, a Jonathan nigdy się nie zgodzi, żeby Mari poleciała z nami — mruknął do telefonu ze złością, jako że to tym dwóm paniom ufał najmocniej. Kto inny im pozostawał? Stażysta Malcolm, który kilkakrotnie przyszedł do pracy lekko pijany? Nie byli na to przygotowani. Na sprawę takiego kalibru. Na proces medialny. Na reprezentowanie społeczności Aborygeńskiej i walkę o ich prawa.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Nigdy nie pomyślałaby, że Ben tak mocno zaangażuje się w tę sprawę. Owszem, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Hargrove to doskonały prawnik i zawsze w pełni poświęcał się wszystkim swoim klientom, ale chyba nie sądziła, że pracował nawet o tej godzinie. Ta rzeczywiście była nieprzyzwoita. Do tego stopnia, że Gwen kazała Benowi dość długo czekać na to, aż w końcu odbierze. Spała, o dziwo po raz pierwszy od dawna smacznie i głęboko, nic więc dziwnego, że wcale nie chciało jej się z nikim rozmawiać. Mimo wszystko w końcu ustąpiła.
- Tu automatyczna sekretarka Gwen Fitzgerald. Nie mogę teraz rozmawiać, bo ŚPIĘ! Ben, czy ty wiesz, która jest godzina?! - jeszcze nie do końca kontaktowała, więc nie załapała, o czym do niej mówił i początkowo kompletnie to zignorowała. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że w rozmowie padły nazwy miast. I to jakich! - Ale... Już jutro? Boże, poczekaj, daj mi chwilę. Muszę się rozbudzić - poprosiła. Usiadła na krawędzi łóżka, przetarła dłonią zaspane oczy, przeciągnęła się (prawdopodobnie Ben mógł usłyszeć, jak jęczy z rozkoszy, przeciąganie się jest przecież super!), po czym wróciła na linię. - No dobra. Sydney. Jutro. Mam zająć się lotami?
To nie problem. Zaraz włączy komputer i coś im zarezerwuje. Tylko... No właśnie, ile biletów? Na jak długo? Byłoby o wiele prościej, gdyby Mari była w formie. Ona załatwiłaby to najlepiej, a Gwen nigdy nie miała cierpliwości do tego typu spraw.
- A gdybyśmy obiecali, że nie będziemy męczyć Mari? Jona na pewno się zgodzi. Sama nie mogę się męczyć, będę pilnowała nas obu - wiadomo, ta opcja pewnie nie wypali, ale nie zaszkodziło jej zasugerować. - Jesteś pewien, że nie poradzimy sobie z tym we dwójkę?
Okej, to raczej też nie wypali. Żeby lepiej jej się myślało, poszła do kuchni i zaczęła robić sobie kawę. Teraz i tak już nie zaśnie, więc przynajmniej będzie mogła się do czegoś przydać.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Po raz pierwszy od dawna czuł się szczęśliwy. Względnie układające się sprawy prywatne, odnosząca pomniejsze sukcesy kancelaria i wreszcie, co najważniejsze, taka rozprawa, na którą czekał całe życie, pchały go ku dość destrukcyjnym zachowaniom. No ale tak samo było na trzecim roku studiów, kiedy to zadręczał Gwen i Charliego swą nieprzyzwoitą ekscytacją — OSF przeprowadzało u nich wówczas szkolenie i Benjamin robił wszystko, by dostać się na staż w ich filii mieszczącej się w Nowym Jorku. Wtedy także nie sypiał, zmuszał ich do toczenia debat o trzeciej nad ranem i pomocy przygotowaniu odpowiednich wygłoszeń. Ostatecznie udało się mu spędzić cały miesiąc w Open Society Foundation, nawet jeśli ceną za to było naruszenie bezpiecznej strefy jedynej przyjaźni, na której tak bardzo mu zależało.
Jestem już na nogach od dwóch godzin Gwen, błagam, nie każ mi czekać kolejnych dziewięćdziesięciu minut na to, żebyśmy mogli w końcu porozmawiać — wyjęczał do telefonu błagalnie, jako że nie było n a p r a w d ę czasu na to, by zważać na tak wczesną/późną (zależy jak spojrzeć) porę. Na kilka kolejnych tygodni odarci mieli zostać z przywileju snu. — Media nam wejdą na głowę. Kurwa, Gwen, myślisz, że powinniśmy odpuścić? Jeden zły krok i będziemy mieć złą reklamę do końca życia. Czy ty widziałaś, że już o nas piszą w internecie? — jeśli kariera jego ojca czegoś go nauczyła, to właśnie tego, by nie zważać na te wszystkie bzdurne artykuły pojawiające się w sieci. Czasem napotykał jakieś informacje na swój temat — był w końcu (niestety) synem nazbyt ważnego w tym kraju polityka, ale nigdy nie śledził ich treści. A już na pewno nie sprawdzał komentarzy. Czy jednak tym razem nie powinni zrobić wyjątku i sprawdzić, co takiego wypisuje się na ich temat? — Tak, tak, loty. Masz na to czas? Musimy też znaleźć jakieś hotele — zdecydowanie nie byli na to przygotowani. Nie z posiadanym zespołem, będącym jeszcze na okresie próbnym. Kurwa. — Szczerze mówiąc boję się mu narażać, skoro spotykam się z… — no tak, nie powiedział jej jeszcze. Wbił zaskoczone spojrzenie w zgromadzone na biurku papiery i chrząknął, tak kulturalnie, zastanawiając się, czy jest to dobra pora na podobne wyznanie. Z całą pewnością odpowiedź brzmiała: nie. — Ja. Się spotykam. Z jego bratem. Z bratem Jonathana. Z Walterem. I wpisałem ci go jako klienta — wyrzucił na wdechu, mając nadzieję, że Gwen jest na tyle zaspana, że i tak zbyt wiele z tego nie wyłapie. Obiecał jej kiedyś, że przyzna się w końcu, z kim ją zdradza (hehe), ale pewnie powinien to zrobić przy piwie i w dużo lepszych okolicznościach. — W każdym razie, sądzę, że przydałaby się pomoc. Jeszcze jedna osoba i... faktycznie wolałbym, żeby była to Mari — dodał, bo jednak ta sprawa była przecież dużo ważniejsza, niż zawiłość jego związku z Walterem.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Wtedy to miało sens. Wtedy studiowali i zarywali noce, by uczyć się do egzaminów (w przypadku Gwen i Charliego w grę wchodziły również inne aktywności), więc ich cykl dobowy był zupełnie inny, niż teraz. Obecnie starała się jakoś to wszystko sobie unormować, żyć według jakiegoś planu, który uwzględniał wstawanie do pracy, pracę, rehabilitację oraz sen. Zdrowy sen, taki, którego nic nie przerywało. Dlaczego Ben nie mógł zachowywać się tak samo?
Oczywiście takie zdanie miała o nim o tej szatańskiej godzinie. Za chwilę dojdzie do wniosku, że mimo wszystko wciąż go kocha. Jak mogłoby być inaczej?
- A ty? Myślisz, że powinniśmy? - odbiła piłeczkę. - Ufam ci. Jeśli powiesz, że to jednak nas przerasta i nie powinniśmy tego robić, to zrezygnujemy, ale jeśli uważasz, że powinniśmy brać tę sprawę i poradzimy sobie z tym, wtedy nie rezygnujmy - zaczęła nieco filozoficznie. Nie odkryła Ameryki, jej słowa brzmiały w dość oczywisty sposób, ale chciała podkreślić, jak bardzo liczy się z jego zdaniem. Nie wejdzie w tę sprawę sama, bez Bena i również sama na pewno nie powie, że z niej rezygnują. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak ważne było to dla przyjaciela, jak mocno angażował się w tego typu rzeczy. Byli wspólnikami, a to oznaczało, że i ona powinna zaangażować się w sprawy ważne dla swojego partnera.
- Wiesz, rozmawiałam niedawno z Leonem. Powiedział mi, że ludzie zawsze będą gadać i nic się na to nie poradzi. Co prawda chodziło wtedy o coś innego - nie powie mu o co, na to jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie - ale w tej sytuacji chyba też pasuje.
Jeśli się tego nie podejmą, to pewnie też będą o nich pisać, ale bardziej w kontekście duetu, który ostatecznie stchórzył. Blondynka zapewniła więc przyjaciela, że całość logistyki bierze na siebie.
- Tak jest - przytaknęła sama sobie. Zaczęła już nawet układać sobie w głowie listę rzeczy do zrobienia, kiedy Ben powiedział coś, co skutecznie przykuło jej uwagę. - Czekaj. Zdefiniuj "spotykam".
Owszem, była zaspana, ale nie aż tak. Sam było sobie winien. Sam chciał, żeby się rozbudziła, więc teraz niech nawet nie próbuje się wykręcać i o wszystkim jej opowiada!
- No dobra. Opowiadaj. Chcę wiedzieć o was wszystko.
W tym momencie sprawy zawodowe zeszły jakby na nieco dalszy plan. Są rzeczy ważne i ważniejsze, prawda?

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Z pewnością gotów byłby objaśnić jej ich niedoświadczenie wymagające wciąż — po tych długich latach poświęconych nauce — licznych wyrzeczeń. Nie byli przecież przygotowani; kancelarie na własność brało się po czterdziestce, kiedy doświadczenie i skradzione z innych miejsc strategie gwarantowały jako taki sukces. Oni mieli po prostu szczęście. Pieniądze. Dawne marzenia, które w swej naiwności zapragnęli w końcu zrealizować. Benjamin uznawał więc, że muszą nadal przekraczać własne granice, każdą minutę swego życia dedykując pracy. Być może miał w tym trochę racji, być może jego sztuka oratorska sprawiłaby, że wydałoby się to wszystko racjonalne, ale jak to zwykle w życiu bywa, Hargrove tym samym uciekał po prostu od problemów i obaw, którym nie był w stanie podołać. Nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. — Nie jestem osobą, która się poddaje — odparł jej przepraszającym tonem; nigdy nie wiedział, kiedy powinien odpuścić. Może wiązało się to z chorobą Judy, a może po prostu już taki był — zawzięty, niezłomny, uparty. Nie wiedząc, kiedy w istocie należałoby się wycofać. — Spróbujmy. Damy radę — rzekł ciepło, zezwalając sobie na pozostawienie w tyle tych wszystkich budzących jego niepokój sygnałów. Chodziło o ważną sprawę, która rozbudzała w nim młodzieńcze zamiłowanie do buntu w imię spraw ważnych; wtedy, chodząc z Jane na protesty i manifestując swoje poglądy niewiele mógł tak naprawdę zdziałać. Teraz wreszcie miał do tego odpowiednie środki i Gwen, bez której nie dałby sobie z niczym rady.
No tak, Leon wie na ten temat najwięcej. Jak on się czuje? Wyszedł z nałogu? — spytał życzliwie, bez cienia złośliwości. Zdawał sobie sprawę z tego, że jej brat za nim nie przepada (nic dziwnego, skoro przez pewien czas obaj wzdychali do tej samej panny), ale nigdy nie potrafił odpowiedzieć mu tym samym. Zapewne z powodu świadomości, jak bardzo jest ważny dla swojej siostry, która z kolei ważna była dla Benjamina. Ostatnio co prawda unikał jego tematu, ale troska o ich rodzinę — która przecież i dla niego była ważna w młodości — nakazała się mu wreszcie tym zainteresować. Mimo tej wczesnej, nieprzyjemnej pory.
Ah, no… — i nagle przestał być tym poważnym prawnikiem, pod naporem pytań przyjaciółki czując się jak nastolatek po raz pierwszy rozpoczynający jakkolwiek poważny związek. Kryło się w tym nawet sporo prawdy, skoro Benjamin naprawdę po raz pierwszy w pełni poświęcał się podobnej relacji. — Coś się zaczęło już dziać podczas jego sprawy rozwodowej, ale czekaliśmy ze wszystkim do jej zakończenia — jakby ta informacja mogła polepszyć wydźwięk tychże zwierzeń. Dobrze, że był w kancelarii sam i nikt nie był świadkiem tego, jak przez twarz jego maszerują wszelkie odcienie czerwieni. — Ale tak na poważnie… W sensie, jesteśmy razem w sumie od dawna, ale dopiero jakiś czas temu Walter uznał, to znaczy, razem uznaliśmy, że powinniśmy już tak oficjalnie i w ogóle — dopiero plącząc się w słowach dostrzegł, iż w istocie godzina była zbyt wczesna na cokolwiek.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Fakt, doświadczenie i skradzione strategie nie były ich atutem. Pieniądze? Okej, Gwen nieco się zadłużyła, spieniężyła wszystkie lokaty, jakie jeszcze jej zostały, być może zaczęła nawet myśleć o tym, by sprzedać swoją część baru, biznesu realnie działającego i przynoszącego jakieś zyski (małe, bo małe, ale zawsze!), by zdobyć fundusze konieczne do rozkręcenia kancelarii, która być może kiedyś padnie, ale jednego była pewna: chciała iść w tym kierunku. Prawo było tym, czym chciała się zajmować i chyba nic już tego nie zmieni. Zwłaszcza teraz. Nie po to podniosła się po śmierci Charliego, żeby teraz tak po prostu położyć się, poddać i leżeć. Ta kancelaria była ich wspólnym marzeniem. Ich. Całej trójki. Skoro już Ben popchnął Gwen do działania, skoro mieli działać, to blondynka musiała w to wierzyć. Z nim wierzyła.
- Okej, wchodzimy w to - westchnęła nieco bez przekonania, ale gdyby nie sądziła, że mają jakieś szanse, to nigdy by tego nie powiedziała. - Leon...... - zaczęła. - Leon jest głupi i wstrętny, prawie tak, jak stara Smith, która PODOBNO myśli, że jesteśmy sekretnymi kochankami.
Fuj. Ben i Gwen to Ben 10, jak w bajce, byli teamem, przyjaciółmi, przecież zbieżność ich imion nie mogła być dziełem przypadku! Brat nieco dopiekł jej tymi słowami, to fakt, ale przecież to nie była jego opinia, tylko zdanie paskudnej sąsiadki.
- Ale skoro ty kogoś masz, a ja chyba powiedziałam Leonowi, że chyba lubię Caspiana, to jest dobrze, prawda?
Żaden Leon nie będzie jej tu gadał i mówił jej, co ma robić. Nikt nie powinien też mówić niczego Benowi. Bez względu na wszystko, oboje powinni przede wszystkim słuchać swojego serca, nawet jeśli to biło w rytmie nie do końca zrozumiałym dla innych.
- Wow, Ben, to... Cieszę się. Naprawdę. I trzymam za was kciuki - odparła szczerze. - Mogłeś tylko powiedzieć mi o tym nieco wcześniej. Chociaż biorąc pod uwagę godzinę, to nieco później, ale generalnie wcześniej - ziewnęła mu do telefonu. Na pewno wiedział, o co jej chodziło - Chcesz przed wyjazdem wyskoczyć gdzieś we trójkę?
Takie tam poranne pytanie na rozbudzenie. To prawie jak podwójna randka, tyle tylko, że... No, w trójkącie.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Wygrywające w młodzieńczych sercach marzenie pchało ich w ramiona wielkiego świata; do dziś pamiętał, jak toczyli z Charliem zażarty spór o to, dokąd przeniosą się po uzyskaniu odpowiednich tytułów. Naiwność przyprószała ich twarze lekkim różem, gdy snuli sny o otwarciu kancelarii w Sydney bądź Perth, ostatecznie uznając — pijani i zmęczeni potęgą swych wyobrażeń, że decydować będzie Gwen, czyli najbardziej rozsądna dusza ich niewielkiej grupki. No ale potem wszystko się zmieniło. Oni się zmienili. Poczęły być dla nich ważne inne sprawy i ostatecznie postanowili zostać w Lorne Bay, niepotrafiąc porzucić swych rodzin i przeszłości. I może wcale mu to nie przeszkadzało. — Stara Smith? — spytał zdezorientowany, lecz to nie tożsamość tej tajemniczej kobiety powinna przyciągnąć jego uwagę. Mimowolnie zaczął śmiać się, gdy dotarł do niego sens wypowiedzianych zdań; dawno nie mierzył się z tak wielkim absurdem. — Zaraz, czekaj, Leon też myśli, że jesteśmy r a z e m? — rozbawienie wciąż wybrzmiewało w jego głosie, co, mimo wszystko, działało na niego dobrze. Bo chociaż uśmiech mu stale towarzyszył, ostatnie tygodnie były ciężkie i wsparte o wieczne zamartwianie się o wszystko. Ale nawet jeśli tak bardzo go to bawiło, czy aby na pewno dziwiło? — Nie wiem Gwen, może to jest dobra opcja na przyszłość. No wiesz, jak będziemy mieć po pięćdziesiąt lat i jednak zostaniemy sami — to wszystko mieściło się w sferze żartów, bo przecież niektórych kwestii nie musiał wypowiadać na głos. Jak na przykład tego, że może i była piękna, ale to nie przyjaźń stała na przeszkodzie ku czemukolwiek lecz to, że… Szybciej podrywałby Charliego. Szybciej podrywałby Leona. Bywał w swoim życiu z kobietami, ale to mężczyźni interesowali go tak prawdziwie. — Oczywiście, że jest dobrze. Wybierzemy się za jakiś czas na podwójną randkę, żeby to paskudne miasteczko i twój brat miało o czym plotkować przez następną dekadę — czy nie powinni jednak dalej debatować nad nadchodzącą rozprawą i ustalać wszelkie szczegóły? Ben zdążył przenieść się na kanapę, zapominając o tym, jak ważne były te wszystkie inne sprawy; zamiast zawziętości, ukojony bezpiecznym tonem nowego tematu, odczuł w końcu potężne zmęczenie. — Cieszę się, że lubisz Caspiana — w jego głosie dało się usłyszeć ten promienny uśmiech, który naznaczył jego usta. Naprawdę go to cieszyło. Mocno. I to wcale nie ze względu na plotki, którymi nigdy się nie interesował. — Wiem, przepraszam. To po prostu było tak skomplikowane, że nie wiedziałem… Nieważne w sumie, po prostu przepraszam — bo i czemu miałby jej tłumaczyć, że nie był pewien, czy Walter czuje do niego to samo? Że cały czas sądził, że jego uczucia nie są jakkolwiek poważne, skoro wolał zachowywać ich relację w tajemnicy? Skoro jednak zdołali sobie to wszystko wyjaśnić i po prostu ze sobą być, nie widział sensu w roztrząsaniu minionych sporów. — Chciałbym. Tak, zdecydowanie. Chciałbym, żebyście się zaprzyjaźnili — bo tylko to jedno miało tak naprawdę dla niego znaczenie. Ich relacja. Nie reakcje jego rodziny czy jakichkolwiek innych znajomych; liczyło się to, żeby Walter i Gwen zdołali się polubić.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Istniało dość duże prawdopodobieństwo, że w tamtym momencie Gwen była rozsądna. Po wypadku zatraciła się nieco w swoim życiu, ale zdaje się, że w końcu wychodziła na prostą. Poszłoby to szybciej, gdyby po drodze nie pojawiła się stara Smith.
- No wiesz, ta przygłucha raszpla - wyjaśniła. Teraz na pewno wiedział, kogo miała na myśli. - A o czym ja ci właśnie opowiadam? Boże, Ben, ty to jednak jesteś facetem - co w tym kontekście mogło brzmieć zarówno jak obelga, jak i komplement. - Ale ja nie chcę być sama, kiedy będę miała pięćdziesiąt lat.
Okej, układ z Ben naprawdę mógłby mieć swoje dobre strony. Hargrove na pewno byłby dobrym mężem (i przez "dobrym" Gwen rozumiała tu przede wszystkim zgodność, umiejętność rozmowy, wspólnego załatwiania wspólnych spraw i wzajemny szacunek), ona byłaby dobrą żoną, całkiem nieźle żyłoby im się razem, a to, jaki układ zawarliby między sobą, to już zupełnie osobna kwestia.
- Ale ja nie chcę, żeby o nas plotkowali. Byłam żoną jego brata i na pewno znajdzie się ktoś, komu nie spodoba się, że nie umarłam jako dziewięćdziesięcioletnia wdowa - skrzywiła się nieco. - Ale nie chcę też umrzeć samotnie. I wiesz, naprawdę nie przeszkadza mi to, że Caspian jeździ na wózku.
Tak. To mogło być sporą przeszkodą, ale naprawdę nie miało to dla niej znaczenia. Liczyło się przede wszystkim to, jaki był, a był naprawdę fajny.
- Nie, cieszę się, że mi o tym mówisz - bo wcale nie musiał. - I wiesz? Chciałabym, żeby już tak zostało. Że mówimy sobie o wszystkim. Niekoniecznie o tej godzinie, ale... Sam rozumiesz.
Bo rozumieć musiał. Był jedną z najbliższych jej osób, jej przyjacielem i zdecydowanie chciała, by ich relacje wciąż pozostały takie same, żeby wciąż sobie ufali i przede wszystkim ze sobą rozmawiali. To podstawa. Bez tego nie chciałaby mieć z nim nic wspólnego, ale przecież to im nie grozi, prawda? Zbyt długo się znali, Gwen za bardzo kochała Bena (oczywiście platonicznie), więc mu nie odpuści.
- Zaproponowałabym jakiś wypad we czwórkę, ale dla nas to chyba jeszcze za wcześnie. Chciałabym wiedzieć, na czym stoję. I czy w ogóle stoję. Bo wiesz, on na wózku, ja na wózku... No, może o kuli...
No i wciąż wolała być pewna. O ile można być pewnym. Na szczęście Ben był tą osobą, której mogła zwierzyć się ze wszystkich swoich rozterek, tym bardziej że obudził ją o nieludzkiej godzinie.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Przygłucha raszpla. Być może kojarzył, w końcu ile tych plotkujących kobiet mogło wędrować ulicami spokojnego Lorne Bay. Być może jednak było zbyt wcześnie, by z trafnością przypisać mógł ów eufemizm konkretnej osobie. A może jednak chodziło o to, że nieinteresując się nigdy podobnymi kwestiami, nie potrafiłby wcale rozróżnić obcych twarzy, które w jakimś sensie wypełniały jego życie. — Myślisz, że ja chcę? Hej, Gwen, ja ci się tutaj oświadczam, a ty reagujesz w taki sposób? — prychnąwszy zaśmiał się, gotów do wytoczenia wszystkich posiadanych argumentów stanowiących o tym, że byłby perfekcyjnym mężem. Może czasem kradłby jej kochanków, ale przysięga małżeńska zawierałaby klauzulę o konieczności dzielenia się. — Obawiam się, że na to nic nie poradzimy. Mógłbym spróbować wręczać plotkarzom pozwy, ale nie wiem czy jakikolwiek sędzia zechce skazywać ludzi za to, że interesują się twoim życiem, Gwen. Chociaż może Marlowe, wisi mi przysługę — zaśmiał się, jednakże w tonie jego głosu dało wyczuć się troskę. Martwił się. Martwił, bo Gwen nie powinna mierzyć się z tego typu podłościami, które wynikiem były zwykłego znużenia co niektórych mieszkańców. Martwił, bo przejmowała się tym nazbyt mocno, a on nie wiedział, jakby mógłby jej z tym pomóc. — Gdyby ci to przeszkadzało, to zrezygnowałbym z roli twojego przyjaciela, G. — znów śmiech zniekształcił jego głos w zabawny sposób, uprzytamniając mu raz jeszcze, jak bardzo jest zmęczony. Nie tylko prowadzoną sprawą i nazbyt wczesną godziną; był zmęczony wszystkim. — Czyli już żadnych więcej sekretów? Nigdy? — zaproponował ciepło, układając się wygodnie na kanapie. Ułożył zgiętą w łokciu rękę pod głowę i na moment przymknął oczy; przecież wcale nie zamierzał teraz zasypiać. — Poczekamy. Najpierw pójdziesz gdzieś ze mną i Walterem, a potem ja dołączę do ciebie i Caspiana — zaśmiał się, bo brzmiało to dość dwuznacznie, ale naturalnie oczywistym było, o co chodzi. Spotkanie tylko w trójkę brzmiało mniej poważnie, niż podwójna randka; na tę może i on sam nie był jeszcze gotowy. — No i spróbujcie stanąć razem, będzie fajnie — dodał jeszcze z rozbawieniem, myśląc o tym, że mimo wszystko w końcu sprawy układają się w sposób odpowiedni. Bo oboje mieli być z Gwen szczęśliwi, prawda? Co złego mogło ich teraz spotkać? — Wiesz, chyba jednak chce mi się spać — poskarżył się, dostrzegając, że może jednak przesadził zrywając się dziś z łóżka tak wcześnie. I zmuszając do tego samego biedną Gwen.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- Tak bez pierścionka?
Usmiechnęła się. Kto wie, może ślub z Benem naprawdę byłby dobrym pomysłem? Zamknęliby usta wszystkim plotkującym sąsiadkom, a i im samym byłoby ze sobą dobrze. Mieliby o czym rozmawiać, dbaliby o siebie, szanowaliby się, bo przecież na pewno pozostaliby przyjaciółmi i kto wie, może faktycznie dzieliliby się kochankami? W soboty mógł brać ich Ben. Ona ustąpi. Ale za to niedziela... Niedziela będzie dla nich!
- Przemyślę to, ale to jest jakaś myśl - zgodziła się z nim. - Ben - nagle nieco spoważniała. - Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym chciała przestać się z tobą przyjaźnić. Kocham cię i jeśli jeszcze kiedyś powiesz coś takiego, to cię znokautuję.
Zrobiłaby to bez wahania. Nie chciała, żeby zostawiał dla jej własnego dobra. Znacznie bardziej zależało jej na tym, żeby wciąż przy niej trwał i wciąż przy niej był. Przecież bez niego nic nie miało sensu. Praca, kancelaria, zaufanie, jakim go darzyła... Nie. Zdecydowanie nie mogła pozwolić sobie na to, żeby stracić również jego.
- Żadnych sekretów - powtórzyła za nim. Była to nie tylko obietnica, jaką składała Benowi. To również obietnica, jaką składała samej sobie. Nie chciała już niczego przed nim ukrywać, więc zdecydowanie przytaknęła. A taka podwójno-potrójna randka zdecydowanie jej nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie. To będzie chyba idealne rozwiązanie. Niech najpierw Gwen oswoi się z tym, że Ben kogoś ma, niech również sama przywyknie do tego, że i w jej życiu ktoś był obecny.
- Wiesz, zanim oboje będziemy umieć stać naprawdę prosto, zdecydowanie minie mnóstwo czasu - usmiechnęła się delikatnie. Nie miała przy tym żadnych wątpliwości, że kiedyś ta sztuka naprawdę im się uda. Głównie Caspianowi, bo ona przynajmniej już stała. Koślawo, bo koślawo, ale stała. Nie przeszkadzało jej to, że Macfarland jeździł na wózku. Sama nie była przecież do końca sprawna. Wiedziała, co robi, zdawała sobie sprawę z pewnych ograniczeń, ale przecież jeszcze rok temu ktoś mógłby powiedzieć o niej, że do niczego się nie nadaje. A nadawała się.
- Widzisz jak mnie zagadałeś? - westchnęła. - To co, idziemy spać? Dokończymy jutro?

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Jeśli miałby kiedykolwiek kogokolwiek poślubić, to tylko Gwen. Choć idea małżeństwa brzydziła go i zawsze prowokowała mdłości, wyobrażenie sobie barwnej przyszłości z Gwen wywoływało jedynie uśmiech. Może faktycznie nie skrywał się w tym wyłącznie beztroski żart, ale jakaś realna szansa na spędzenie swej starości w przyjemny sposób. Obecnie jednak nie mieli się czym martwić, skoro ona miała Caspiana, on miał Waltera i nic nie wskazywało na to, by mieli napotkać jakieś dramaty. — Póki co. Potem zabiorę cię nad morze i wygram dla ciebie pierścionek w jednym z automatów — taki z pingwinkiem bądź jednorożcem; Judith miała ich całą kolekcję. Osobiście uważał, że tego typu zaręczyny były lepsze niż te typowe, sztampowe, ale wiadomo, Ben był przecież wciąż zagorzałym przeciwnikiem ślubów. — Chciałbym zobaczyć, jak próbujesz — rzekł prowokacyjnie, po czym się zaśmiał. Nie, wcale nie chciałby doprowadzać do takiej sytuacji, ale zmęczenie zdawało się już całkowicie kierować jego zachowaniem, sprowadzając wszystko do roli niewinnych przekomarzań. Stojąc jednak w obliczu wielkich zmian i szans, które zesłała na nich nowa sprawa, nie sądził, by te wszystkie żarty mogły im jakkolwiek zaszkodzić; dobrze, że byli w stanie reagować śmiechem i odcinać się od tematu pracy. — A więc postanowione — nigdy więcej tajemnic. Wzbudziło to naturalnie ciąg pytań, na przykład: czy tyczy się to też tajemnicy zawodowej, ale Ben uznał, że poczeka z tym pytaniem na inną, lepszą godzinę. Przewidywał, że Gwen straciłaby już resztki swej cierpliwości, musząc z nim o tej godzinie ustalać umowę ich przyjaźni.
W takim razie dobrze, że macie go dostatecznie dużo — odparł ciepło, nie widząc sensu w przyspieszaniu niektórych spraw. Tym bardziej, że jego związek z Walterem również budowany był przez wiele długich miesięcy, co ostatecznie pomogło im wytworzyć dość poważną zażyłość. — Idziemy spać — potwierdził, nie kryjąc zmęczenia. Jutro, pojutrze, za tydzień; obecnie liczyła się dla niego tylko porządna drzemka. A praca, choć nie powinna, zaczynała coraz bardziej mieć dla niego marginalne znaczenie.

koniec <3
Gwen Fitzgerald
ODPOWIEDZ