dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Nigdy nie rozumiał, dlaczego każdy szpital był tak paskudnie, depresyjnie blady. Bledszy od samego Philemona, który, choć leżał w sali o kolorze malachitowym, przedzierać się musiał przez obleśnie białe korytarze. Achilles dostawał przez nie bólu głowy. Wściekał się, że na ten moment nie mógł zapewnić swojemu synowi lepszych warunków, że to właśnie w tym - najwidoczniej znienawidzonym przez boga - miejscu pracował najlepszy lekarz istotnej dla niego specjalizacji i że w prywatnej klinice wydałby tysiące dolarów tylko po to, by wkrótce zobaczyć przeciągłą, prostą linię na maszynie monitorującej pracę serca. Nienawidził przebywać w szpitalu. Choć nigdy nie był specjalnie przesądny, nie wierzył w pecha, horoskopy i inne tego typu bzdury, tak odnosił niepojęte wrażenie, że ten konkretny ośrodek był przeklęty. Że gdyby nie wrócili z Willow do Lorne Bay, Philemon miałby się dobrze i przeżył kolejne pięć, a może i dziesięć czy dwadzieścia lat. Teraz jednakże umierał w sali dwa piętra niżej od miejsca, w którym z życiem pożegnała się jego matka. A Achilles, tak samo jak wtedy, mógł się temu jedynie przyglądać.
To chyba było najgorsze. Ta świadomość, że nic już nie mógł zrobić, mimo pokaźnej kwoty na koncie i najszczerszych chęci. Słysząc więc, jak ukojny tembr głosu Willow zaczyna niebezpiecznie drżeć, kiedy czyta Philemonowi jakąś durną bajkę o żółwiach (każde z ich trójki wiedziało, że w tym wieku chłopca zupełnie już takie historie nie interesują), spazmatycznie ruszył zesztywniałym ciałem, podniósł się z kanapy i oznajmił, że idzie coś zjeść. Nie jadł nic od ponad doby, więc automatycznie cały zamysł wydał się zarówno mu, jak i kobiecie i malcowi, niezwykle dobrym pomysłem. Problem leżał jednak w tym, że szczerze wątpił, by cokolwiek było w stanie przejść mu teraz przez usta. Mimo to wyszedł z sali. Oczy nieprzyjemnie zaczęły palić go już przy łóżku Philemona, kiedy niezgrabnie przybijał mu złożoną w pięść rękę, a teraz, znajdując się już na korytarzu, poczuł, jak skórę łaskoczą mu stróżki słonej wody. Przyspieszając kroku, na ślepo dotarł w końcu do szerokich drzwi, które pociągnąwszy za klamkę, objawiły przed nim armię śnieżnobiałych stopni schodów, ciągnących się nieskończenie w górę i w dół, otoczonych równie bladymi ścianami. Wspaniale. Oparłszy się o ścianę, przymknął powieki i otarł oczy wierzchem dłoni. Było mu niedobrze. Miał wrażenie, że jego ciało wypełniała teraz niezidentyfikowana, lodowata substancja, którą zapragnął wyrzygać na te paskudne, białe kafelki, ale nie mógł jednocześnie zalewać się łzami i rzygać, bo musiał udawać s i l n e g o. Przed Philemonem i przed Willow, przed każdym człowiekiem kroczącym po szpitalu i przed samym sobą także. Czuł dodatkowo, w zupełnej sprzeczności z zimną breją płynącą wewnątrz niego, że cała jego skóra płonie. Stwierdził więc, że jakie to szczęście, że poza nim, nie było tu żywej duszy. I kiedy wypowiedział to zdanie w myślach, na górze rozbrzmiało najpierw pchnięcie drzwi, potem prędkie kroki, aż w końcu oczom jego ukazał się nikt inny, jak tylko przeklęty Othello, na którego wpadał zdecydowanie zbyt często, by można to było zrzucić na przypadek. Zamrugał gwałtownie powiekami, próbując odgonić od siebie łzy i mdłości, a potem w pamięci starał się odszukać ich ostatnie spotkanie. Dwa tygodnie temu, w mieszkaniu Laurissy. Od tamtej pory z żadnym z tej dwójki nie utrzymywał kontaktu. Teraz wolałby, żeby tak pozostało.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Theresa Brewer posłała mu uśmiech. Trzy godziny i piętnaście minut temu, a on nadal nie był w stanie o tym zapomnieć. To był jeden z tych uśmiechów, których nie zapomina się nigdy; taki, który rozchmurzyłby niebo w najczarniejszy niespokojny dzień. Uśmiech, który zaprasza do wspólnego przeżycia choćby kilku zgubnych tygodni. Kiedy pił, było łatwiej — nie zwracał na podobne ekscesy uwagi, a jeśli jakimś cudem przyłapał się na niepotrzebnej emocjonalności, sięgał po wódkę i problem rozmywał się w ułamku sekundy. Ale dziś, trzeźwy i świadom ciężaru, jakie przynosiło życie, myślał tylko o tym, że Theresa być może umrze za kilka tygodni, że nie doczeka nowego roku. Odkąd zdiagnozowano u niej glejaka minęło pięć miesięcy. Eksperymentalna terapia nie przyniosła spodziewanych rezultatów. I to właśnie Othello musiał być obecny podczas przekazywania jej złych wieści, to on musiał chwycić ją za dłoń i pomóc jej zrozumieć, że umiera, że to koniec. A ona się uśmiechała. Przez cały ten czas, kiedy wyznaczał dla niej szlak kolejnych dni; kiedy opuszczał jej salę gotowa była coś powiedzieć, ale ostatecznie skinęła wyłącznie głową i opadła ciężko na poduszki. Nienawidził onkologii.
Całe jego życie zostało przekreślone w momencie, w którym postanowił zerwać z piciem. Zdarzyło się mu kilka wpadek — na przykład po tej nieszczęsnej wizycie Achillesa u Laurissy (obiecał sobie nie roztrząsać wszystkich słów, jakie wówczas padły) — ale powiedzmy, że wpadki te były kontrolowane. I mimo całego tego bólu, mimo świadomości każdej kolejno upływającej sekundy, był szczęśliwy. Nie w sposób sztuczny czy wymuszony; po raz pierwszy od dawna czuł coś na kształt nadziei. Dzięki temu wszystkiemu dopuszczono go do większej ilości pacjentów, obdarzano większym zaufaniem i respektem. Być może ułudą był podziw faceta, który dwadzieścia lat swego życia chodził pijany, i dopiero teraz, przez pieprzony miesiąc, był trzeźwy, ale zamierzał chwytać się tych wszelkich pozytywnych akcentów. Dlatego też po sesji z jednym ze stałych pacjentów skierował się na schody — twierdził, że tak jest szybciej, ale po prostu odkąd nie pił potrzebował wszelkie swe emocje miażdżyć jakąkolwiek formą aktywności fizycznej.
Dobrze się pan czuje? — zawołał z daleka, zmieniając marsz swój w lekki bieg; zaaferowany wszystkim i niczym, nie rozpoznał początkowo ów mężczyzny — było to jednakże głupotą, skoro twarz ta nieustannie gościła w jego myślach. — Achilles? — marszcząc zdumione czoło przystanął, rozejrzał się dookoła, omiótł spojrzeniem trzymany tablet z rejestrem pacjentów, a potem w końcu, niewzbogacony o jakąkolwiek podpowiedź, wykonał kilka kolejnych kroków w kierunku mężczyzny. Nie zamierzał zadać żadnych pytań na głos, lecz oczy jego zdradzały ciąg słów, jaki mógłby — i pewnie powinien — teraz paść.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Utonął w nacierającej na niego fali wstydu. To niedopuszczalne, by ktoś oglądał go w tym stanie - bezbronnego, zrozpaczonego i nade wszystko tak niepokojąco ludzkiego. Niedopuszczalne, by oglądał go właśnie Othello; osoba, przed którą dotychczas udawało mu się pozostać kim innym. Kimś, z kim bardziej się utożsamiał, kimś pozbawionym tej kruchej, niezwykle odpychającej strony. Znów otarł oczy, tym razem wnętrzem nadgarstków i z większą, agresywną wręcz żarliwością. Gniew oblał mu tęczówki, niemalże zmieniając ich kolor na czystą czerń. - Po prostu idź dalej - wycedził przez zaciśnięte zęby, zerkając w stronę zamarłego w połowie drogi bruneta tylko przez moment. Nie chciał widzieć jego współczucia. Nie chciał spostrzec, jak troska nieznośnie wygięła mu brwi w ostre haczyki, jak poprzekreślała zmarszczkami czoło w łuki i jak odbijała się w jego oczach. To Othello był tym popsutym z ich dwójki. On wlewał w siebie alkohol, on nie miał już przyszłości i on kogoś zabił. Achilles nie mógł dostawać żadnych litościwych spojrzeń, on mógł je tylko wydawać. - Nie mam na to czasu - dodał, przewidując już, jak będzie - pytania o Laurissę i o to, czy wiedział od samego początku. Pretensje, idiotyczne oskarżenia i być może coś jeszcze, coś nieprzystającego, tak jak wtedy na plaży. Nie mógł się teraz w tym babrać, musiał myśleć o Philemonie, o Willow, o kurwa przeklętej Celeste, a w obecności tego pijaczyny wszystkie te osoby rzucał nagle w niepamięć. Stał więc z opuszczoną wciąż głową, z dłońmi przypartymi teraz do ściany, na których opierał swe ciało (wcale nie po to, by ukryć fakt ich drżenia), i liczył tylko na to, że ten jeden jedyny raz brunet go posłucha i po prostu go minie.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
F a s c y n a c j a. Nie żal czy złość, nie litość i nawet nie współczucie dla tej zaczerwienionej z lekka twarzy budziło się w Othello za każdym razem, kiedy los tak zabawnie przecinał ich drogi. Choć nie wątpił, że po ostatnim spotkaniu przyjdzie im jeszcze wymienić między sobą kilka perfidnie brzmiących słów, nie sądził, że odnajdą się właśnie tutaj, w spirali szpitalnych schodów, pośród konających i udręczonych ofiar cierpiących na najpodlejszą chorobę, zwaną życiem. Odnalazł piękno w tych oczach odzwierciedlających smutek, jak i radość w goryczy zarezerwowanej wyłącznie dla niego. Więc uśmiechnął się ostrożnie, odpychając od siebie wszelkie słowa, którymi zamierzał go wcześniej uraczyć. Jedyna żałość, jaką odczuwał, skierowana była we własną osobę. Bo zdemaskował przed nim tę swoją zgubną obsesję i nie potrafił wyrzec się jej nawet teraz, wzgardzony i odrzucony w sposób definitywny. — Rozumiem — odparł po chwili, poświęconej zastygnięciu w miejscu i wpatrywaniu się (pozbawionym skrępowania) w tę udręczoną, zmizerniałą sylwetkę. A potem pokonał jeszcze jeden stopień, po to tylko, by opaść na niego ciężko i westchnąć tak, jakby zajęcie wybranego miejsca odebrało mu resztki sił. — Jesteś głodny? Mam orzeszki i batona — wyjawił, szperając po kieszeniach ciemnej bluzy. Wydobywając w końcu wspomniane produkty, wyciągnął je przed siebie, choć zakładał, że Achilles nie będzie chętny na skorzystanie z jego szczodrej oferty. — Jedzenie w stołówce jest paskudne, zauważyłeś? — cofnął dłoń, ale ułożył batona, tak na wszelki wypadek, na schodku przed sobą, po czym zwinnym ruchem otworzył opakowanie orzechów. Wysypując ich sporą część na otwartą dłoń, drugą ułożył tablet na swych kolanach, powoli, bawiąc się tym wszystkim, wpisując poszczególne literki w śnieżnobiałe okno wyszukiwarki. “C”. — Mam nadzieję, że nie uciekłeś z onkologii — “O”, a potem “S”. — Kiedyś kazali mi nosić ten biały kitel, wiesz? Ale to nie wzbudza zaufania pacjentów, szczególnie w umieralni — westchnąwszy przegryzł kilka orzechów, po czym do rzędu liter dołączyło jeszcze “G” oraz “R”. Na liście już poczęły ukazywać się pierwsze kojarzone wyniki, ale nie miał jeszcze śmiałości, by na nie spojrzeć.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Achillesa Cosgrove nie spotykało się w tym wydaniu. Elegancka koszula, będąca newralgicznym elementem jego posady i zawsze starannie wyprasowana, nigdy nie wystawała niezgrabnie z jego spodni, pognieciona i splamiona na mankiecie dziecięcym pisakiem. Włosy, misternie zaczesane na bok i potraktowane odrobiną fikuśnego specyfiku do końcówek z najwyższej półki, nie sterczały w sposób chaotyczny na wszystkie strony świata, wyglądając tak, jakby ich właściciel dopiero przed momentem podniósł się z łóżka po niezwykle ciężkiej nocy. Spojrzenie natomiast, zawsze chłodne i wyrachowane, nie skrywało w sobie powidoku zupełnej rozpaczy. - Nie, nie rozumiesz - zaprzeczył żywo, stwierdzając, że w istocie Lounsbury nigdy nie rozumiał i nie miał go zrozumieć. Teraz bowiem, kiedy potrzebował świętego spokoju i całkowitej izolacji, ten zamierzał dręczyć go obecnością i obdarzać tym okropnym, badawczym spojrzeniem typowego psychiatry. Wyciągając dłoń zza pleców, westchnął głośno i przejechał nią po rozmierzwionej czuprynie, pogarszając tylko jej stan. Mimo wszystko, nie wyglądał wcale tak najgorzej. Wyglądał dziko. Jak mężczyzna, który do reszty postradał rozum i który gotowy byłby zrobić teraz wszystko - od napadu na bank, po same morderstwo. - Co? Nie, Othello, nigdy się nad tym nie zastanawiałem - oznajmił dosadnie, ignorując wcześniejszą propozycję użyczenia mu swojego prowiantu. Kłamał - zaledwie piętnaście minut wcześniej, pijąc paskudnie mętną kawę pozostawiającą mu nieznośny posmak na ustach zapewne do samego wieczora, rozmyślał o tym, jaki cały ten szpital jest okropny - rozpoczynając od palety kolorystycznej ścian, kończąc na fatalnie przygotowanych posiłkach, zdających się nie mieć w sobie ani grama soli. Nie zamierzał jednak przyznawać mu w czymkolwiek racji. Othello go d e n e r w o w a ł. Sprawiał, że Achilles tracił cierpliwość. - U m i e r a l n i - prychnął, powtarzając za nim powoli to jedno słowo. - Żartujesz sobie, prawda? Jesteś najgorszym psychiatrą, jakiego widziałem - zauważył chłodno, w końcu wbijając w niego swe spojrzenie. Wcześniej, drżąc z niezadowolenia na samą myśl o tym, że brunet mógłby zobaczyć go w tym stanie, teraz umyślnie prezentował mu całe swoje rozchwianie. Gromiąc niepohamowaną złością, wypowiadał mu jakby wyzwanie, choć nie do końca pojmował, z czego dokładnie miałoby się składać. - Co u Laurissy? Pocieszyłeś ją tak, jak ja bym to zrobił? - zapytał prowokacyjnie, ani na moment nie spuszczając z niego swego wzroku, a upewniając się jedynie, by ten przybrał na intensywności.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Zatracony w tejże odmienności tłamsił uśmiech, który skrywałby w sobie nieustający podziw. Zdecydowany na zamknięcie tego rozdziału — to dobre pocieszenie dla tych, których przerosła powaga zawiłości jakiejś relacji — nie potrafiłby dziś przypomnieć sobie ku temu powodów. Bo Achilles był piękniejszy niż jakiegokolwiek innego dnia. W swym bólu, cierpieniu o nieznanym pochodzeniu; był piękny, bo był prawdziwy. Był piękny, bo zdawał się jego odbiciem. Cóż za komiczna zmiana ról! W Othello wezbrało aż zażenowanie za to, jak komicznie on sam się prezentuje — przyodziany w nienaganny strój, z elegancką fryzurą i błyskiem rozwagi w oku. Nikt nie byłby w stanie odgadnąć, że ten sam mężczyzna wieczorami zmienia się w niechlujnego pijaczynę; to jednak w tamtym wydaniu czuł się sobą. — Wyjaśnisz mi? — spytał spokojnym tonem, raz za razem przypominając sobie, że nie jest jego psychologiem. Że nie może nim być. Że jeśli pozwoli ciekawości przejąć nad sobą władzę, na zawsze utraci towarzystwo tego mężczyzny. Ale mimo to chciał zrozumieć; pragnął poznać każdą myśl Achillesa, każde jego pragnienie i powód cierpienia. — Nie myśl sobie, że jakkolwiek mnie to obraża. I mimo że podzielam twoje zdanie, moi pacjenci, nie mam pojęcia dlaczego, nie chcą się z tym stwierdzeniem zgodzić — wyznał mu z dobrodusznym uśmiechem, co jakiś czas przenosząc spojrzenie na trzymany tablet. Może słabe łącze i wadliwość sprzętu były znakiem od niebios, by nie przekraczał niepotrzebnej granicy; kiedy więc klawiatura ekranowa się zawiesiła, Othello westchnął głośno i zablokował urządzenie. — Nie naruszę dziś twojej prywatności — poinformował go uczciwie, jednocześnie wskazując, że jego miłosierdzie zniknąć może każdego następnego dnia; wyłącznie teraz był na tyle rozsądny, by nie poznawać jego sekretu za wszelką cenę. — W zasadzie, wymienialiśmy uwagi na twój temat — odparł zgodnie z prawdą, lustrując go spojrzeniem. — Co się stało, Achillesie? — nie chciał odpychać od siebie tego tematu; może i zgodził się nie oszukiwać w poznaniu prawdy, ale nie mógł zostawić mężczyzny uwięzionego w tak destrukcyjnych emocjach.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Nie — zamiast zezwolić mu na wsiąknięcie w swój spowity ciemnymi barwami świat, zdecydował się uciąć temat mający ich do siebie zbliżyć. To jedno krótkie i niezwykle dosadne słowo wypowiedział siarczyście, z przekąsem i złośliwym uśmiechem zakreślonym w kącikach ust. Nie, niczego ci nie będę wyjaśniać.
Gładką, niewzruszoną twarz Achillesa przecięła rysa; jakby drobne pęknięcie. Każde nowo posłane mu słowo pogłębiało ów mankament coraz wyraźniej; zmarszczka irytacji powstała na jego czole nie mogła pozostać dłużej niezauważona. Zamiast jednak cokolwiek powiedzieć, milczał. Wpatrywał się w niego swoimi płonącymi rozjuszeniem oczyma i zastanawiał się, dlaczego Lounsbury wywoływał w nim tak sprzeczne uczucia. A przede wszystkim nie był w stanie pojąć, dlaczego nie potrafił złościć się na niego tak n ap o w a ż n i e. Miał ku temu przecież kilka solidnych powodów. Po pierwsze, Othello (jak ci wszyscy przeklęci psychiatrzy) przekonany był, że o zachowaniu Achillesa wiedział nieco więcej od niego samego. Wydawało mu się także, że zrozumiałby wszystko, czym tylko Cosgrove by się z nim podzielił, a to było wierutnym, parszywym kłamstwem. Do tego dochodził również fakt, że brunet nie przejmował się zupełnie chwilami, w których Achilles wyraźnie podkreślał swoją potrzebę izolacji lub przemilczenia jakiegoś tematu. No i budził w nim uczucia, których mężczyzna nigdy nie chciał w sobie odkryć.
Ależ ty łaskawy — prychnął z lodowatym sarkazmem, podążając wzrokiem za tabletem, którego ekran oblał się czernią i który następnie ułożony został nierozsądnie na stopniu schodów. Czuł palącą potrzebę nastąpienia nań — w szczególności w momencie, w którym Lounsbury postanowił odeprzeć próbę zmiany tematu i kiedy znów zapragnął wedrzeć się w prywatny świat achillesowych myśli. Mimo to wiedział jednak, że rozdeptanie jego urządzenia byłoby już zdecydowaną przesadą. Przynajmniej na ten moment. — Bardzo mi przykro, że ona tych uwag miała znacznie, znacznie więcej — rzekł jeszcze, z teatralnym pożałowaniem i wymownie mrugnął do niego jednym z oczu. Z początku myślał, że końcowe pytanie także postanowi zbyć niewybrednym komentarzem lub tym samym nie co wcześniej. Zamiast tego zamilkł jednak na moment, wykonał jeszcze kilka, niewielkich kroków i zatrzymując się na skraju schodów, przybrał niemożliwy do rozszyfrowania wyraz twarzy. — Masz albo miałeś kiedyś dziecko, Othello? — zapytał, mierząc go chłodnym wyrazem swoich oczu. — Na pediatrii leży mój syn. Dlatego tu jestem. Bo za kilka dni w tej twojej pieprzonej u m i e r a l n i on też odejdzie — rzekł wśród ciszy, która zapadła.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Nie spodziewał się nadejścia zmian w łączącej ich relacji.
Czasem myślał, że nie było nawet żadnej r e l a c j i.
Ale posmak jego ust miał zostać z nim na zawsze, kojarzony z szumem morza i granatem nocnego nieba. Zamknięty w kilku chwilach przyjemności, która zdawała się mieć szansę na przetrwanie mimo wrogości, jaka nastąpiła później. Othello cenił sobie te dobre momenty życia, nawet jeśli były krótkie i ulotne; dlatego też, świadom napięcia i niechęci, które towarzyszyły ich spotkaniom odkąd rozstali się tamtej nocy na plaży, nie zamierzał przeciągać struny. Skinąwszy więc głową zezwolił na to przepełnione siłą n i e.
Nie dla ich znajomości.
Nie dla tej rozmowy
Gotów był nawet faktycznie odejść, bo i tak powtarzałby sobie później, że przecież próbował. Że gdyby tylko Achilles choć trochę był w stanie mu zaufać, mógłby odnaleźć w nim coś na kształt przyjaciela. — Uznaliśmy, że to otwarty temat. Wciąż liczę na zebranie kilku informacji — odparł z uśmiechem, nazbyt dumnym i wyzywającym, bo ciężko było, nawet w takiej sytuacji, z niektórych słów i gestów zrezygnować. Musiał mu też tym samym uświadomić, że nie przeszkadza mu to wszystko. Że nie odstraszyła go sprawa związana z Laurissą, jak i to, że byli swoimi kochankami. — Mój brat ma dzieci. I choć uważałem to za fatalny pomysł, mianował mnie ojcem chrzestnym swojej córki. Więc nie, może nie wiem jak to jest, ale Nova jest dla mnie ważna — odparł po kilku chwilach dłużącej się ciszy. Potrzebował tego czasu, by zmierzyć się z siłą powierzonych mu wyjaśnień. I skonfrontować się z nimi w odpowiedni sposób. — Przykro mi Achillesie — dodał niemal od razu, nie ściągając z niego spojrzenia. Nie chciał traktować go jak pacjenta. Nie mógł tego zrobić. Ale nie wiedział, jak inaczej mógłby mu pomóc. Nie chciał też reagować w sposób idiotyczny, mówiąc coś w stylu nie miałem pojęcia, że jesteś ojcem! to takie dziwne!, mimo że właśnie o tym cały czas myślał. — Naprawdę b a r d z o mi przykro — powtórzył, nie zadając nawet tych wszystkich głupich pytań, które bezmyślnie zwykli rzucać w tych chwilach ludzie (ale czy nic nie da się zrobić? jak mogę ci pomóc? próbowałeś medycyny alternatywnej? może się mylisz, może twój syn będzie wieść długie i szczęśliwe życie?). — Śmierć nigdy nie jest sprawiedliwa — rzekł wstając, bo to jedyne, co mógł teraz zrobić. Co powinien zrobić. Zostawić go samego pośród koszmaru, o którym nie miał pojęcia. Bo nie mógł być jego psychologiem. Bo nie był jego przyjacielem. I był pewien, że Achilles tylko szuka pretekstu ku temu, by złamać mu nos.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Wmuszał w siebie tę chłodną obojętność. Udawał, że nie rusza go ani najbardziej prowokacyjny uśmiech, ani najbardziej nieprzyzwoite spojrzenie, ani nawet żadne ze słów o najbardziej frywolnym zabarwieniu. A jednak nie potrafił powstrzymać nachodzącego na usta cienia rozbawienia, kiedy Lounsbury wyraził nadzieję na poznanie go bliżej — w ten sam sposób, w który znała go Laurissa. By jednak nie wyrazić tym zbyt dużo, prędko przemienił ów grymas w repulsję. Prześmiewczą pogardę. Bo teraz jeszcze nie mógł zdradzić, jak bardzo podobne myśli zaprzątały jego umysł. I jak wcale tak naprawdę go nie denerwowały.
Chłonąc każdą cząstkę przytaczanej mu opowieści o Novie, której istnienia dotychczas sobie nawet nie wyobrażał, a która stanowiła newralgiczny element życia Othello, nieco złagodniał. I wcale nie chciał wykrzyczeć to absolutnie nie to samo!, co przemknęło pośród tysiąca rozmaitych myśli, ani też nie chciał skłamać, że historia ta jakkolwiek mu pomogła, bo przecież nic nie mogło pomóc. Był tylko ten gniew i brak zrozumienia, dlaczego coś podobnego znów mu się przytrafia — odwiedził bowiem już zbyt wiele pogrzebów. Ani więc “przykro mi, Achillesie”, ani migoczące współczuciem tęczówki, ani rozprawianie o niesprawiedliwości śmierci nie miało przynieść mu ukojenia — nawet myśli o tym, jak to bardzo nienawidził tej sytuacji, ujawniającej przed mężczyzną zbyt wiele, nie były w stanie skutecznie odciągnąć jego uwagi od Philemona. I stojąc tak, wciąż na skraju schodów, z nieprzeniknionym grymasem zapisanym na twarzy, milczał. Nie skinął głową i nie dał w jakikolwiek inny sposób odczuć po sobie zrozumienia, wdzięczności, złości, czy czegokolwiek innego. Dopiero, kiedy brunet dźwignął się z chłodnych płytek szpitalnej podłogi i przemykając obok niego, zamierzał zniknąć znów z achillesowego życia, tym razem może już na zawsze, Cosgrove oplótł swe palce wokół jego nadgarstka i uniemożliwił dopełnienie kolejnego z ich absurdalnych pożegnań. — Czekaj — powiedział cichym, stanowczym tonem, decydując się na krótką pauzę pomiędzy dalszą częścią tego, co miał do przekazania. A może po prostu nie wiedział jeszcze, co takiego chce oznajmić. — Powiedz, co tak naprawdę myślisz — poprosił, dopiero teraz krzyżując z nim spojrzenie.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Westchnąwszy pożałował tych kilku podjętych tego dnia decyzji, pośród których ta o zmuszeniu Achillesa do krótkiej rozmowy, zdawała się mu czynem niemal irracjonalnym. Powiedz, co tak naprawdę myślisz rzucone zostało niczym klątwa; nie mógł bowiem ani skłamać, ani wyliczyć mu każdej sprawy, jaka migotała teraz w jego umyśle. Tym bardziej nie tej, która wbrew rozsądkowi skupiała się wyłącznie na palcach oplatających jego nadgarstek. — Myślę, że… — począł, ostrożnie przemykając spojrzeniem po szlaku wyznaczonym od jego dłoni, zmierzającym ku parze pogrążonych w niezrozumieniu oczu. — Cóż, Achillesie, jeśli chodzi o mnie, to naprawdę ciężko mi uwierzyć w to, że jesteś o j c e m — ośmielił się wypowiedzieć te słowa z delikatnym uśmiechem; na tyle ciepłym i mówiącym “dobrze to ukryłeś”, by Cosgrove nie odczuł potrzeby zrzucenia go ze schodów. — Nie mogę też pozbyć się myśli, że ci zazdroszczę. Bo niektórzy nie mają czasu na ostatnie pożegnania, na przeżywanie tego wszystkiego, na zatracenie się na kilka dni w kompletnym bólu — balansował gdzieś pomiędzy tym, co składało się na jego jestestwo: psychiatria, alkoholizm, Helena. Wierzył, że gdyby jej śmierć nie była tak nagła (choć to przecież zupełnie inna historia), udałoby się mu wyjść z żałoby dużo szybciej i sprawniej. Westchnął więc; nie chciał i nie mógł ów tematu kontynuować. — Masz prawo czuć wszystko, co czujesz i nikt nie może wymagać, żebyś odgrywał jakąś jedną, tylko według niego odpowiednią rolę — dodał wbrew sobie, wierząc, że m u s i. Bo gdyby Achilels zatracił się w spirali swych uczuć, w sposób podobny, do jego, nigdy by sobie nie wybaczył. — Pójdę już — rzuciwszy wydobył swą dłoń spod achillesowych palców, ale wiedział, że pozostała mu jeszcze jedna rzecz. Terapeutyczny egzorcyzm, wzbudzający w tak wielu kompletne przerażenie — zwykły, ciepły uścisk. Dość niespodziewanie objął więc Achillesa, a nachylając się tuż przy jego uchu wyszeptał: — uważam też, że twój tyłek wygląda f a t a l n i e w tych spodniach.

koniec :hell:
achilles cosgrove
ODPOWIEDZ