gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Przewróciła tylko oczami słysząc jego usprawiedliwienie, bo jak dla niej jedno drugiego nie wykluczało, a on jednak miał te sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, przy których Lisbeth wypadała jak mały krasnal.
- Oho, jeszcze powiedz, że jesteś przeze mnie niedopieszczony, Remy - mruknęła z nieco teatralnym przekąsem, bo doskonale wiedziała, że blondyn jedynie się zgrywa. Poza tym po chwili go szturchnęła, gdy kpił tak sobie z właściwości wspominanej przez nią pościeli. - Wiesz co, jednak nic ci nie kupię, nie zasłużyłeś na pościel - oznajmiła, bardzo dorośle pokazując mu język, ale mimo wszystko cieszyła się, że faktycznie mogłaby wnieść więcej siebie do jego mieszkania. Nigdy mu nie narzekała, bo też willę miał przepiękną, ale przypominała raczej pokazowe budynki, niż takie, w których faktycznie ktoś mieszkał, a przecież wierzyła, że miał pamiątki i swój własny gust, którym mógłby to wszystko ożywić.
- Głupek z ciebie - wypomniała mu, nie przestając masować mu ramion tak, jak sobie tego życzył. W końcu naprawdę sprawił, że ten dzień był dla niej bardzo miły i chciała mu za to podziękować. Pewnie dlatego też prychnęła, ale ostatecznie ściągnęła z siebie swoją bluzę, pąsowiejąc przy tym, ale mniejsza o to, bo rzuciła część garderoby zaraz na bok. - Widzisz? Normalna akcja - wypomniała mu zaraz, pewna, że panuje nad sytuacją. Dłońmi przejeżdżała po jego ramionach i torsie, bo skłamałaby mówiąc, że nie jest fanką jego sylwetki, ale jednocześnie przez to nieco bardziej obawiała się, jak jej własna wypada. - Remy, za piętnaście minut masz spotkanie, mówiłeś przecież, więc nie kombinuj - przypomniała mu, gdy przycisnął ją do siebie mocniej, a przez to też jej chęć poważnych rozmów została przemieniona coś w rodzaju gry wstępnej i tyle miała ze swoich poważnych rozważań. - Remy... spotkanie, podobno ważne. Poza tym nie o to mi chodziło - burknęła, ale kiedy całował jej ciało, dość trudno było mu przypominać o obowiązkach takich jak praca. Z resztą miała wrażenie, że tylko ona przejmowała się tym, że olał umówione video rozmowy. To znaczy przejmowała... do momentu, w którym niekoniecznie mogła już o czymkolwiek myśleć, czy wypowiadać pełne zdania. Po wszystkim nawet nie była w stanie się ruszyć, gdy Remy poszedł zadzwonić, a potem wrócił i od razu postanowił się nad nią znęcać. Wrzasnęła z szoku wywołanym lodowatym sorbetem na jej skórze i uniosła nagle głowę, miotając wzrokiem błyskawice.
- Chcesz, żebym dostała zawału? Zaraz na tobie tak położę ten sorbet! - pogroziła mu, ale nawet nie mogła się zbliżyć do realizacji tej groźby. - Nie chcę, żadnego sorbetu, złaź ze mnie! - rzuciła, próbując się wyczołgać spod niego do przodu, ale oczywiście jej to nie wyszło, a kiedy poczuła lodowatą kroplę na plecach, cała skoczyła. - Remy! Zimne! - jęknęła głośniej, wierzgając pod nim, ale o ile nie było szansy na ucieczkę, o tyle jakoś udało jej się przekręcić na plecy i dłońmi naparła na jego brzuch, jakby to miało go z niej zrzucić. - Jestem zmęczona, a ty się znęcasz... no i olałeś pracę, nie zasłużyłeś na sorbet - zmrużyła oczy, patrząc na niego spode łba. Skoro zepchanie jej nie szło, to próbowała złapać sorbet, a raczej przepchnąć pudełko tak, by musiało dotknąć jego brzucha, czy torsu, nieważne gdzie, byleby zobaczył, jakie to przyjemne doznać takiego szoku termicznego. - Patrz mi w oczy - mruknęła jeszcze, widząc jak mu wzrok ucieka niżej, a powinien skupić się na tym, by poddać się w ich walce, a nie, na oglądaniu sobie widoków.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Faktycznie istniała taka możliwość, że Remigius olał jakieś tam spotkanie, ale przecież miał o wiele bardziej istotne obowiązki. Nic więc nie robił sobie ze swojego głosu rozsądku, jakbym była Lisbeth, i bezczelnie realizował plan, który zakładał, że najbliższą godziną zamiast przed laptopem, spędzi w towarzystwie swojej pięknej i gibkiej kobiety. Jak zaplanował tak też się stało, a nawet udało mu się przełożyć spotkanie, bo chociaż wyczuł zadowolenie w głosie reżysera to koniec końców francuz trzymał jego pieniądze na koncie.
- Nie położysz, bo nie dasz rady - odpowiedział spokojnie, nic nie robiąc sobie z tego, że Lisbeth fuczała na niego jak dzika kotka. Soriente po prostu siedział niewzruszony i zajadał się deserem. - Może jednak? Jest naprawdę wyśmienity - zaproponował ponownie, oczywiście po złości, ale ta sytuacja bawiła go tak bardzo, że nie mógł tak szybko odpuścić Westbrook. Zdecydowanie za rzadko pozwalali sobie na takie wygłupy, zwykłe, beztroskie chwile we dwoje. Może i dla Lisbeth były to przy okazji tortury, ale nosiły one oznaki miłości, więc nie powinna być aż tak zła. - Zasłużyłem, bo obsłużyłem ciebie koncertowo, a zaraz nadrobię pracę, nie przejmuj się - wyjaśnił, po czym kolejna łyżka sorbetu wylądowała w jego ustach. I to nie tak, że nie czuł jak Lisbeth wierzga się pod nim, po prostu cokolwiek tam robiła, absolutnie nie miało na niego wpływu, więc przyjął postawę totalnej ignorancji, co pewnie tylko jeszcze bardziej rozsierdzało brunetkę. -Ej, ej! Bo zrobisz sobie krzywdę - burknął, dopiero w chwili, w której dziewczyna złapał za pudełko z lodami, które francuz zaraz uniósł w górę, przy okazji odsłaniając sobie widok na nagie ciało Lisy, przez co jego wzrok od razu spoczął na jej wdziękach. - Już - zerknął na moment w stronę jej twarzy, po czym ponownie skierował spojrzenie w dół. Odłożył lody na bok, bo jednak to co miał przed oczami było o wiele bardziej apetyczne niż jakieś tam sorbety. I pewnie znów olałby spotkanie, bo z każdą kolejną chwilą znęcania się nad Westbrook, jego pocałunki i gesty przybierały na intensywności i namiętności, ale wibrujący nieustannie telefon, nie dawał za wygraną. - Eh... Co ty robisz, Lisa? - Aktorsko odegrał scenę oburzenia, gdy wreszcie sięgnął po iphone'a. - Mam spotkanie, a ty tak bezwstydnie kusisz... Nieładnie - dodał, po czym odebrał, nadal siedząc na Lisbeth. Zamienił kilka słów z asystentem mówiąc mu, że połączy się z nimi online za trzy minuty. - Dość tego, czas zacząć być odpowiedzialnym - oznajmił, gdy odrzucił urządzenia z powrotem na stół, zaś z niego zabrał sorbet. Sobet, który w połowie był już wodnisty, więc... -Chyba czas ciebie nieco ostudzić, Lisku - Błysk w oku Soriente mógł wskazywać tylko na jedno. To co zrobił nie było ani mądre, ani przyjemne (przynajmniej nie dla niego), ani seksowne, ale po prostu nie potrafił nie wykorzystać tego momentu i nie zmienić oburzonego wyrazu twarzy Westbrook na przerażony. Powoli przechylił pudełko, aby kilka lodowatych kropli spadło na brzuch i biust Lisy. No może nie kilka kropli, bo ostatecznie, gdy Remigius zerwał się z kanapy, aby uciec, kilka poduszek było już ubrudzonych deserem.
- Dokończymy potem, kochanie! Muszę lecieć na spotkanie, pa - rzucił zza rogu, gdy w pośpiechu zakładał na siebie koszulkę i bokserki. Uznał, że spodnie mu się nie przydadzą, bo i tak siedzieć będzie przed komputerem. Był i tak spóźniony, ale ostatecznie usiadł przed laptopem i jako poważny pan producent rozpoczął spotkanie.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Czasem nie wierzyła w to, jak beztrosko podchodził do życia Remigius, ale jednocześnie, pomimo tego, że teraz była na niego wściekła, gdy tak ją drażnił, to czuła też, jak zalewa ją fala szczęścia. Bo właśnie taki był kiedyś, zanim zaczęła sprawiać więcej kłopotów w tej jego sielance. Nigdy nie chciała mu jej niszczyć i zdecydowanie wolała widzieć go z tym irytującym swobodnym uśmiechem na ustach, niż zmartwionego ze szklanką whisky w dłoni.
- Obsłużyłeś mnie? - prychnęła, jak kotka, z wyczuwalną nutą powątpiewania w głosie. Chciała m też pograć na nosie, stąd te słowa. - O ile dobrze pamiętam, to ja zaczęłam masować ci ramiona - wypomniała mu, ale już nie tak pewnie mimo wszystko, bo bardziej markotała już pod nosem, niż żywo głosiła swoje racje. Może i była zmęczona, ale faktycznie chciała z nim trochę powalczyć, wierząc, że uda jej się mu też tak uprzykrzyć to wypoczywanie po wysiłku, ale chyba nieco przeceniła swoje możliwości. W dodatku nie pomyślała o tej pozycji i bardzo szybko zrozumiała, że sorbet przestał interesować Remigiusa tak bardzo, jak ona sama. - Remy... - rzuciła z naganą, gdy odłożył deser i na moment położyła dłonie na jego torsie, jakby chcąc mu pokazać stanowczo, co uważa o olewaniu pracy. Powinna ewidentnie zostać jego managerem, wtedy nie ignorowałby żadnego spotkania, ale póki co nie była w stanie wygłosić mu tego pomysłu, bo zarumieniona i uwięziona pod jego ciałem, poświęcała całą swoją uwagę temu, co robił. Ledwo w tym wszystkim dosłyszała telefon, ale kiedy już ten do niej dotarł, rozchyliła powieki, które pod wpływem jego pieszczot w którymś momencie zamknęła. - Ja? - burknęła, gdy na nią zrzucił winę. - Ostatni ra... - ucięła natychmiast, gdy dotarło do niej, że odebrał ten telefon, nawet z niej nie schodząc. Niby nic wielkiego nie robili, ale... oczy miała szeroko otwarte, jakby chciała go zapytać, czy zwariował samym spojrzeniem. - Nie odbieraj telefonów w takich chwilach! - wypomniała mu, kiedy już skończył rozmowę i z początku nawet nie przejęła się tym, że sięgnął po ten sorbet, pewna, że odniesie go do zamrażalki, czy coś, ale kiedy wspomniał o ostudzeniu, zamarła, a serce z miejsca jej zadudniło. Chociaż czas zwolnił, przerażenie nie pozwoliło jej zareagować do momentu, w którym nie wylał na nią lodowatego soku, a ona wrzasnęła głośno, natychmiast próbując się jakkolwiek przed tym osłonić. - Nie żyjesz! Jesteś martwy! - groziła, w pierwszej chwili chcąc się pozbyć sorbetu, a on zdążył już uciec. Ona sama musiała znaleźć swoją bieliznę, bo przecież bieganie nago po domu wydawało się jej dalece niestosowne. Tylko, że zanim skompletowała wszystko i dopadła jego gabinetu... - Masz przechla... - weszła tam z tymi słowami na ustach, a on siedział już przed laptopem, w okularach na twarz i z kimś rozmawiał. Uniosła więc dłoń, jakby chciała pokazać, że go dusi, a potem musiała się mimo wszystko wycofać. Chciała też od razu posprzątać w salonie, szczególnie te poduszki, odnieść to co zostało z sorbetu do lodówki, a potem przeniosła Majonez i Kawę do ich klatki, bo zasnęły w ozdobnym półmisku na stole, najwyraźniej nieprzejęte tym, co robili ich właściciele. W międzyczasie słońce już zaszło, a ona uznała, że skoro Remigius i tak ma spotkanie, to w końcu umyje włosy, jak to planowała, by potem w życie wcielać plan bycia obrażoną i się do niego nie odzywać, posyłając mu jedynie spojrzenia spot byka.
Plan był naprawdę niezły, poszła pod prysznic, skupiając się na sobie i próbując się nieco zrelaksować. Mycie włosów chwilkę u niej trwało, ale wiedziała, że zdąży spokojnie zanim Soriente wyjdzie z gabinetu, dlatego gdy kątem oka dostrzegła jakiś ruch, natychmiast spojrzała w tamtym kierunku i... o mało co nie dostała zawału. Wrzasnęła co sił w płucach, ale wiedziała, że sypialnia jest całkiem nieźle wygłuszona... to znaczy w tamtej chwili o tym nie myślała, była przerażona, bo oto w łazience, niemalże po środku, stał olbrzymi pająk, a jej życie przelatywało przez palce, gdy poczuła, jak już łzy wypełniają jej oczy, kiedy po raz kolejny wołała Remigiusa. Nie wiedziała co ma robić, a wtedy... wtedy pają się poruszył, pod kątem kierując w stronę prysznicaa. Był to moment, kiedy zawyła głośno i pod wpływem adrenaliny wykonała skok, tracąc równowagę przez śliskie stopy. Perspektywa wywalenia się koło pająka tylko wzmogła jej panikę i przez to nie myśląc już o niczym, rzuciła się w stronę drzwi, a potem wybiegła z sypialni na korytarz.
- Reeeeeeemmmmyy!!!! - wrzeszczała, nadal nie zwalniając, jakby tamten potwór co najmniej miał ją gonić. Nie dbała o nic, zbiegając szybko po schodach, bo miała już duszę na ramieniu, a puls tak szybki, jak nigdy, kiedy bez pardonu wbiegła do jego gabinetu. No i cóż, jej widok w takim wydaniu musiał być niemałym zaskoczeniem. Ona sama jeszcze tego nie zanotowała, po prostu wpadła kierując się do niego i nawet nie myśląc o tym, jak szybko musiał klapnąć ekran laptopa, ani też o tym, że nadal jest mokra po prysznicu, w jednej chwili praktycznie wskoczyła mu na kolana, przylegając do niego cała. - Tam... - nie umiała złapać oddechu. - Po... po... pod prysz... nicem... - próbowała zapanować nad słowami, ale niemalże czuła, jak coś p niej chodzi. - Paa... pająk... wielki, jak twoje - w końcu odsunęła twarz na tyle by móc na niego spojrzeć z zaciśniętymi zębami z przerażenia. Musiał zrozumieć powagę tej sytuacji.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Udawał poważnego pana producenta, gdy zza drzwi wyłoniła się przepełniona złością twarz Lisbeth. Remigius tylko posłał jej znaczące spojrzenie znad okularów, które zwykł zakładać siadając do komputera i wrócił do prowadzenia spotkania, ale jego usta przyozdobił cwany uśmieszek. Musiał przyznać, że dawno tak dobrze nie bawili się we dwoje; spędzając czas na luzie bez jakichkolwiek problemów i trosk. Lisa wydawała się także mniej zestresowana, a on zapomniał o niepewności jąka towarzyszyła mu od pewnego czasu. Francuz chciał wierzyć, że ich związek ponownie wychodził na prostą i po tych perturbacjach jakie przeszli już wszystko będzie w porządku. Mieli mały kryzys, ale ten najwyraźniej tylko umocnił ich więź, bo nie dało się nie zauważyć tego, że i jemu i jej zależało na tym, aby było dobrze.
Szkoda tylko, że takie beztroskie chwile miały to do siebie, że lubiły się kończyć dość niespodziewanie. W sensie Remigius nie miałby nic przeciwko częściej widzieć Lisę wpadającą do jego gabinetu nago, ale zapewne wolałby, aby takie wizyty miały inny charakter.
- Mała? - Rzucił pytająco, gdy przez drzwi wpadła mokra i przerażona Westbrook. Soriente był w środku spotkania i kompletnie zdezorientowany spoglądał w stronę dziewczyny, która biegła ku niemu z krzykiem. W ostatniej chwili zamknął laptopa, nie spodziewając się tego, że Lisa wskoczy mu na kolana trzęsąc się ze strachu. - Jezuu, Lisku co jest? - Powiedzieć, że był zszokowany to jakby nie powiedzieć nic. Poza tym faktycznie przejął się stanem dziewczyny, bo przecież rozważna Lisbeth nie wpadłaby do jego biura naga, krzycząc ze strachu, gdyby naprawdę nie działo się coś złego. Dlatego adrenalina od razu podskoczyła na wyższy poziom, a Remy pewnym był, że musiało zadziać się coś okropnego, może nawet zaczął podejrzewać, że w domu znajduje się jakiś intruz. - Co się stało? Hej? - Wtulił dziewczynę mocniej w siebie, aby ta mogła poczuć się na tyle bezpieczna, by wreszcie wytłumaczyć mu co zaszło. - Co pod prysznicem? Ktoś tam jest? - Dopytał, spoglądając w stronę drzwi jakby zaraz w nich miał stanąć jakiś uzbrojony napastnik, ale sekundę później sprawa się wyjaśniła. - Pająk? - Powtórzył i oczywiście zaśmiał się cichutko, ale rozumiał przerażenie Lisbeth. Tym bardziej, że mieszkali, gdzie mieszkali i nigdy nie wiadomo jakie cholerstwo zakradnie się do domu. Aczkolwiek on sam uwielbiał pająki, bo był szczęśliwym posiadaczem kilkunastu ptaszników i absolutnie nie przerażały go ich rozmiary. - Jejuu.... Myślałem, że ktoś ciebie napadł, prawie dostałem zawału - wyjaśnił, opierając brodę o wilgotne ramię Lisbeth i przytulając dziewczynę do siebie jeszcze bardziej. - Zaraz pokonam tę bestię, ale najpierw... Mmmm... Mogłabyś tak częściej do mnie wpadać - dodał, odchylając się już i lustrując sylwetkę Lisbeth wzrokiem. O przerwanym spotkaniu nawet nie myślał, aczkolwiek zapewne przyjdzie mu się z niego spowiadać. - No chodź, pójdziemy obejrzeć tę bestię - rzucił, ale Westbrook nie wyglądała na taką, która miałaby zamiar gdziekolwiek się wybierać. Nie miała też na sobie ubrań, a więc nim Remigius koniec końców wyszedł, jeszcze kilka razy spojrzał przez ramię. - Podoba mi się ten widok... Czekaj tutaj na swojego wybawcę - dodał jeszcze i w ramach prezentacji, a może próby rozbawienie Lisbeth także, uniósł ramię prezentując biceps.
Potem udał się do łazienki i faktycznie w kącie przy wannie dostrzegł ptasznika... Tego samego, któremu dzisiejszego dnia czyścił terrarium, a co za tym idzie zapewne źle je zamknął i samica wyszła pozwiedzać posiadłość. W myślach przeklną siebie samego, po czym szybko zbiegł na dół, aby znaleźć jakiś pojemnik. Poszło szybko i sprawnie, a gdy wszedł do pokoju, gdzie znajdowała się jego niemała hodowla, od razu dostrzegł otwarte terrarium. Już słyszał uszami wyobraźni jak Westbrook na niego psioczy, więc uznał, że tak długo jak mu się uda, będzie unikał odpowiedzi na to jak znalazł się tam ten pająk.
- Już jesteś bezpieczna, księżniczko - wrócił do Lisbeth, ode wejścia głosząc dobrą nowinę. - Biedna moja... Byłaś taka przerażona - dodał, układając usta w podkówkę, ale jego oczy wcale nie były smutne, one pożerały dziewczynę wzrokiem prześlizgując się po jej nagim ciele. - Chodź tu... - mruknął, gdy sam przysiadł na biurku, na przeciwko swojego fotela, na którym zwinięta w kulkę chowała się Lisa.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Zwykle nie pozwalała sobie na takie zachowanie, była raczej wstydliwą osobą i nie działała spontanicznie, ale tutaj sytuacja była wyjątkowa, a ona naprawdę była przerażona. Serce obijało jej się o żebra i chociaż to absurdalne, miała wrażenie, że jak się zatrzyma, to olbrzymi pająk nagle jakoś na nią wskoczy, a potem... nawet nie chciała wiedzieć, co mogłoby stać się potem. Z jednej strony była świadoma tego, że ma spotkanie i pewnie włączoną kamerę, ale z drugiej nie było czasu, by tym się martwić. Po prostu go dopadła, nawet nie sprawdzając, czy zamknął laptopa, bo chciała w końcu poczuć się bezpieczniej. Widziała, że blondyn też się przeraził, więc spróbowała mu wyjaśnić powagę sytuacji, ale miała wrażenie, że kiedy zrozumiał cały sens zajścia, jakby się rozluźnił, kiedy sprawa była naprawdę poważna!
- Nie śmiej się! - jęknęła, patrząc na niego oczami jak denka od słoików, z których przerażenie wręcz emanowało. - Ty dostałeś zawału? Wołałam cię stamtąd, a ty mnie nie słyszałeś - poskarżyła się, a oczy zaszły jej łzami i broda zaczęła cała drżeć, ale głównie z tego powodu, że zaczynała z niej schodzić adrenalina i potrzebowała jakiegoś emocjonalnego ujścia. Całe szczęście wtulił ją w siebie, więc naprawdę mogła się już skupić na oddechu, ochłonąć nieco, a przy tym trochę lepiej zrozumieć sytuację do jakiej doprowadziła. Szczególnie wtedy, gdy odsunął ją od siebie. - Cała spanikowana? Nie dziękuję - wiedziała, że nie o to mu chodzi, ale wiedziała też, że jak się nie pospieszy, to jeszcze ten pająk gdzieś ucieknie i ona w tym domu już nie zaśnie. Dobrze więc, że Remy w końcu postanowił działać. - Ja nie chcę tam iść! Ale jak go nie znajdziesz, to musisz mi powiedzieć - jęknęła za nim, zostając na jego fotelu, gdzie zaraz przyciągnęła kolana do siebie i objęła je ramionami, dając sobie czas, by dojść do siebie, podczas gdy Remigius, jak to Remigius - żył swoim najlepszym życiem. Spojrzała na niego, gdy wychodził, próbując unieść kącik ust, ale za bardzo się bała. Poza tym w jej głowie to wszystko tak długo trwało i też nie ma co ukrywać, zrobiło jej się strasznie zimno, ale ani myślała się ruszać. Kiedy więc blondyn ponownie pojawił się w swoim gabinecie, była trochę odrętwiała i jej ciało pokrywała gęsia skórka.
- Pozbyłeś się go? Co z nim zrobiłeś? A co jak zdążył gdzieś złożyć jaja? - zapytała zaraz, chociaż poczuła ulgę, bo mimo wszystko wierzyła mu, gdy mówił, że jest już bezpieczna. No i chyba ponownie dotarła do niej ta sytuacja, kiedy poczuła się taka obserwowana. - Jestem tu - mruknęła, zerkając na niego, ale po chwili ostrożnie rozplotła ramiona i najpierw zsunęła jedną stopę na ziemię, a potem drugą, czując jak robi się czerwona na twarzy. Wstała i tak jak sobie tego życzył, podeszła bliżej, w zasadzie bardzo blisko, bo tak zwyczajnie czuła się mniej odsłonięta. - Przerwałam ci spotkanie, przepraszam -rzuciła niepewnie, nie wiedząc gdzie powinna patrzeć, więc póki co bezpiecznie skupiała wzrok gdzieś na wysokości jego brody. - Pójdziesz ze mną się ubrać? Masz tutaj strasznie mocno puszczoną klimatyzację - pożaliła się, a przy tym cóż... mimo, że pająka według Remigiusa już tam nie było, to chyba jeszcze przez jakiś czas miała się obawiać tego, że zaraz skądś wyleci na nią kolejny.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
No faktycznie bawiła go ta sytuacja, bo jednak nie co dziennie widzi się przerażoną, nagą kobietę, która wpada ci na kolana w samym środku spotkania. Dlatego Soriente z początku sam się zląkł sądząc, że Lisie stało się coś poważnego, ale okrutnym napastnikiem był całe szczęście, tylko niewinny pająk. Znaczy się dla niektórych niewinny, bo większość ludzi do ptaszników raczej nie podchodziła z takim rozkosznym uśmiechem jak francuz.
- Kochanie to tak nie działa - pokręcił głową na boki w rozbawieniu. - Ptaszniki składają jaja w gnieździe i... - Dureń, miał nie przyznawać się, że to był faktycznie jego pająk, a zrzucić winę na jakiegoś zbłąkanego huntsmana. - Zabrałem ją... To był mój ptasznik - przyznał więc ze skwaszoną miną, bo wiedział, że będzie z tego problem. - Zdarzyło się to pierwszy raz! Po prostu dziś się śpieszyliśmy i źle zamknąłem terrarium, po tym jak wyciągałem wylinkę i... Przepraszam Lisku, ale zapewniam, że wszystkie inne są na miejscu i wszystko jest zamknięte, drzwi także! - Wyrzucił z siebie od razu, dla bezpieczeństwa i po to, aby Lisbeth jednak nie dostała zawału, gdy tylko wyjdą z jego biura, w obawie, że zaraz spotka kolejnego, nieproszonego lokatora.
Był troszeczkę zły na siebie za to, że z jego winy tak się przeraziła. Mogła przecież zrobić sobie krzywdę, pędząc tak po śliskich kafelkach i schodach. Spojrzał więc na Lisbeth z jawną skuchą wymalowaną na twarzy i smutnym uśmiechem.
- Widzę, podejdź proszę... Daj się przeprosić - wymruczał zachęcająco wyciągając dłoń do Lisy, a gdy dziewczyna wreszcie wstała.... Może i Remigius czuł się winny, ale nagle zapomniał o swojej nieodpowiedzialności, bo w jego głowie był już tylko jeden obraz. Znał ciało Lisy na pamięć, ale i tak cholernie podobało mu się to co miał przed oczami, tym bardziej, że sceneria była dość niecodzienna. - Nic nie szkodzi... Zresztą, poradzą sobie beze mnie - skłamał, bo omawiali budżet na następny sezon jednego ze sztandarowych seriali wytwórni, więc na bank przyjdzie Remy'emu się z tego tłumaczyć.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Minęło więc trochę czasu nim mogli wreszcie wyjść z gabinetu i udać się do sypiali. Chociaż tak właściwie to Remigius szedł, bo Lisbeth niekoniecznie była w stanie. Francuz miał jednak nadzieję, że jego przeprosiny były na tyle satysfakcjonujące, że póki co brunetka zapomni o tym nieprzyjemnym incydencie i nie będzie chciała pozbyć się jego ośmionożnych przyjaciół z domu.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Ona sama o pająkach wiedziała tylko tyle, że się ich boi, pozostawiając resztę wiedzy po stronie Remigiusa, który przy okazji właśnie tą swoją znajomością wkopał się w niezłe tarapaty. Wystarczyło jedno spojrzenie w jej kierunku, by wiedział już, że nie umknęły jej słowa odnośnie gniazda, sam przyznał się więc do prawdy, ale ta niekoniecznie jej się spodobała.
- Co?! Remy, obiecałeś, że one nigdy stamtąd nie wyjdą! - jęknęła, bo dla niej najbardziej przerażające w tej przeprowadzce było właśnie zamieszkanie z tymi bestiami pod jednym dachem. - A na pewno sprawdziłeś? Myślałam, że przez nią zejdę na zawał - poskarżyła się, bo strach nadal był w niej żywy. Z resztą musiał być potężny, skoro ktoś tak powściągliwy, jak ona, przebiegł cały dom nago, w poszukiwaniu ratunku. Sama nie wiedziała więc, jak ma się w tym wszystkim odnaleźć. - Liczyłam, że zabijesz tego potwora kapciem - burknęła, jeszcze się nie oswoiwszy. Faktycznie mogła się wywalić, ale wtedy o tym nie myślała, liczyła się tylko ucieczka. Teraz natomiast, w głowie miała pełno myśli.
- Gdybym była jak Ava, karmicielka pająków, nie byłoby problemu - mruknęła pod nosem, porównując się do byłej dziewczyny Soriente, ale ostatecznie zeszła z fotela i faktycznie do niego podeszła. Nie wiedziała, czy sobie poradzą, bo tego dnia nie było to pierwsze spotkanie, którego Remy nie odbył w takim stanie, w jakim powinien. Dużo mu dzisiaj przeszkadzała i już więcej nie planowała wcale, ale najwyraźniej on sam patrzył na to inaczej.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

W zasadzie po wszystkim wcale nie chciała się już ubierać, jedynie odpłynąć w ramiona snów. Nie oznaczało to natomiast, że o pająku miała tak łatwo zapomnieć, po prostu ten jeden raz mu darowała, bo gdyby była bardziej przytomna, pewnie kazałaby mu jeszcze raz sprawdzić, czy żadnego intruza nie ma w ich sypialni.

remigius soriente
<koniec> :fox:
ODPOWIEDZ