barman — moonlight bar
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Little things I should have said and done I just never took the time; you were always on my mind
Dawała mi wszystko, co miała. Nauczyła mnie wszystkiego, co sama wiedziała i pokazała, że świat mimo zła, które musi istnieć z niezrozumiałego i nieznanego dla nas powodu, jest tak naprawdę piękny. Nauczyła mnie, że wszyscy jesteśmy tacy sami i pożądamy tych samych rzeczy czy stanów. Pożądamy miłości i jeśli otrzymamy jej wystarczająco dużo jesteśmy w stanie osiągnąć szczęście. Tłumaczyła mi też, że niektórzy potrzebują tego uczucia o wiele więcej od innych i zazwyczaj to oni dostają go najmniej od najbliższych, dlatego z czasem twardnieją i przestają być zdolni czuć więcej jak złość na wszystkich i wszystko, co ich otacza. I zawsze powtarzała, że ona i jej córka — moja..., mama — kochają mnie najbardziej na świecie, tylko z jakiegoś powodu mama nie jest w stanie mi tego powiedzieć. Tłumaczyła mi, że może to przez nią, bo nie mówiła jej tego, co powtarza mi i bardzo długo wystarczało mi to tłumaczenie. Niczego tak naprawdę mi nie brakowało a mama — to cholernie dziwnie brzmi, ale nie potrafię nazwać tej kobiety inaczej bez względu na wszystko — przyjeżdżała do domu babci co poniedziałek, żeby pobawić się ze mną. Tylko im byłem starszy i rozumiałem więcej, zacząłem dostrzegać, że przyjeżdżała coraz rzadziej i kłóciła się z babcią za każdym razem z czasem tak, że potrafiła trzasnąć drzwiami i wyjść, kiedy babcia mówiła wciąż do niej, żeby wsiąść do czerwonego forda i odjechać z powrotem do miasta, do pracy. Babcia po każdej jej wizycie długo dochodziła do siebie a ja nie wiedziałem co z sobą zrobić. Nie wiedziałem czym zajmowała się mama dopóki nie poszedłem do szkoły. I o ile wcześniej dzieciaki z sąsiedztwa czasami mi dokuczały, w szkole było tylko gorzej. I tak, jak najpierw cieszyłem się, że będę do niej chodzić, bo nauczę się tylu nowych rzeczy tak z każdym następnym semestrem miałem coraz mniej chęci. Jedynie dzięki niej jakoś dawało się znieść wieczne obelgi i prawdę o mnie samym, w którą ja nie chciałem wierzyć a ona uważała, że nie powinienem przejmować się tym, co mówią inni. Byłem dla niej wartościowy sam w sobie tylko nie wiedziałem i nie rozumiałem dlaczego? Co widziała we mnie czego ja sam nie byłem w stanie dostrzec? Była w moim życiu od kiedy pamiętam — pomagała mi i broniła mnie przed dzieciakami z takich dobrych domów, jak jej, w którym widziałem, że nie była szczęśliwa. A im dłużej plątaliśmy się razem, tym częściej to ja musiałem stawać w jej obronie. Babcia powtarzała mi, żebym przestał się z nią zadawać, bo w końcu jej ojciec da mi nauczkę, ale wtedy powtarzałem jej własne słowa, że przecież wszyscy jesteśmy tacy sami i nie zrezygnuję z przyjaźni z O., że nie boję się jej ojca ani nikogo innego. A tak naprawdę bałem się i to cholernie..., o nią — nie chciałem, żeby miała przeze mnie problemy a mimo wszystko nie potrafiłem odciąć się od niej i przestać z nią spotykać. Znaliśmy się od dziecka i sam właściwie nie wiem, kiedy pokochałem O. całym sercem. Wkradła się w nie po cichu, ukradkiem i wzięła w panowanie do tego stopnia, że budząc się pierwsza myśl w mojej głowie była o niej tak, jak ostatnia w nocy, kiedy leżąc na łóżku wpatrywałem się w rozgwieżdżone niebo przez uchylone okno. Babcia często słuchała takiej piosenki, której refren miałem poczucie, że jest właśnie o nas, bo O. była zawsze w moich myślach. Nawet wtedy, kiedy siedząc na tylnym siedzeniu czerwonego Forda należącego do mojej mamy byliśmy daleko od miasteczka ja wciąż miałem przed oczami O. — podjechała pod dom babci w chwili, kiedy mama wepchnęła mnie na tylne siedzenie wykrzykując, że „nie będzie czekać na kurewkę z dobrego domu, bo ona nie przyjedzie i tak, i tak”. Nie chciałem jej wierzyć, ale kiedy mijała minuta za minutą a O. nadal nie było zacząłem panikować, że może mama wiedziała lepiej i..., miała rację. Nie miała. Nigdy nie miała. Myślałem, że serce wyrwie mi się z piersi, kiedy zobaczyłem jak O. zeskoczyła z roweru, który rzuciła na podjazd i ruszyła za rozpędzającym się czerwonym fordem. Odkręciłem szybę i wychyliłem się prawie cały — nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu a przecież tak wiele chciałem jej powiedzieć. Wykrzyczałem tylko, że napiszę do niej i przyjadę tak szybko, jak tylko się da..., ale nie przyjechałem. Mogłem tylko przelewać na papier żal, który czułem w listach pisanych do O., ale nie potrafiłem wprost napisać tego wszystkiego, co czułem — nie umiałem przyznać się nawet przed nią, że wszystko to, co mówili o mojej mamie, to prawda. Wierzyłem, że wyczyta moje emocje spomiędzy słów wypisanych na papeterii ozdobionej motywem kwiatów eukaliptusa. I o ile najpierw jakoś to funkcjonowało czasem listy od O. przestały całkiem przychodzić — dostałem z powrotem jeden z nich opisanych na odwrocie jako odesłane do nadawcy; zupełnie jak w piosence... A mimo to pisałem dalej. Nie mogłem przestać i chciałem, bardzo chciałem do niej jechać, ale mama powiedziała, że mnie nie zawiezie i nie da mi pieniędzy na bilet, a kiedy miałem już prawo jazdy powtarzała, że nie pożyczy mi tego pieprzonego forda, więc któregoś dnia wziąłem go sobie sam. Pojechałem do domu, w którym mieszkała i który znałem naprawdę dobrze; przecież bywałem w nim tak często. Zaparkowałem trochę dalej nie chcąc rzucać się w oczy jej ojcu. Pod willą stało kilka drogich aut i kiedy podszedłem od strony ogrodu zobaczyłem tych wszystkich ludzi siedzących na tarasie — jakiś chłopak trzymał O. za rękę i w pewnym momencie uniósł jej dłoń i przycisnął do ust. Uciekłem stamtąd do babci i chciałem zostać z nią wierząc, że za kilka dni pójdę do O. i niech powie mi prosto w twarz, że o mnie zapomniała, ale już na następny dzień do domu przyjechała policja — mama doniosła na mnie, że ukradłem jej samochód. Zabrali mnie z powrotem do Cairns i pewnie, gdyby nie wycofała oskarżeń trafiłbym do więzienia — chyba uświadomiła sobie, że wtedy nie będzie miał jej kto pomagać. Zostałem z nią kilka miesięcy, dopóki coś we mnie nie pękło i nie wyprowadziłem się do ciasnego mieszkania, na które ledwie dawałem radę zarobić wciąż ucząc się w szkole zawodowej; jeszcze nie udało mi się wyrobić odpowiedniej liczby godzin, żeby ubiegać się o licencję. I każdy następnym dzień nie różnił się od poprzedniego, do chwili, w której nie dostałem pierwszego od wielu lat listu..., ale nie od O. Moja babcia zmarła zupełnie niespodziewanie — jeszcze kilka dni wcześniej rozmawialiśmy i miałem przyjechać do niej z końcem miesiąca. A teraz? Teraz jechałem na jej pogrzeb.
Andrew 'Drew' Nicholas Swallow
9 I 1995
Cairns
barman
moonlight bar
OPAL MOONLANE
singiel | hetero
Środek transportu
należący wcześniej do babci Chevrolet Bel Air z 1960

Związek ze społecznością Aborygenów
w dzieciństwie, jeśli nie spędzał czasu z O., zapuszczał się do Tingaree i tak naprawdę w towarzystwie rdzennych mieszkańców czuł się o wiele lepiej niż wśród białych. A Aborygeni, chyba wiedząc, że wśród swoich jest wyrzutkiem nie mieli nic przeciwko, żeby kręcił się po okolicy - nie wszyscy oczywiście.

Najczęściej spotkasz mnie w:
w dom albo w Moonlight Bar, gdzie zahaczył się tymczasowo

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
mamę, ale nie sądz, żeby się przejęła

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
NIE
Andrew 'Drew' Swallow
Austin Butler
niesamowity odkrywca
m.
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany