wykładowca z tytułem doktora — lorne bay
28 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Wracam do domu od tylu lat. Wciąż po kryjomu, przed wschodem dnia. Wracam do domu, ostatni raz...
09/02
Przeszkadza Ci, że palę? To mnie uspokaja. Tak niewiele rzeczy dziś sprawia mi radość. Zaskoczona? Tak wiele lat się nie widzieliśmy moja droga. Za wiele lat... Opowiesz mi o swoim mężu? Dzieciach? Twój ojciec nadal nazywa mnie "per średni muzyczyna"? Oj pamiętam go. Nienawidził mnie jak wściekłego psa. Pamiętam tą wściekłość kiedy przyszliśmy na obiad do ciebie i oświadczyliśmy, że się zaręczyliśmy. Byliśmy tak bardzo młodzi. Tak wiele marzeń, planów i aspiracji mieliśmy... Tak wysoko mierzyliśmy. Ja miałem być wielkim muzykiem, a ty jedną z najbardziej znanych projektantek na świecie. I jak skończyliśmy? Ja na uczelni, a ty w butiku z perfumami. Jezu... Nicole! Co się z nami stało?! Gdzie zatraciliśmy nasze dziecięce marzenia?! Czemu świat okazał się tak okrutny!? Ty przynajmniej spełniasz się jako żona i matka... bo spełniasz się? Prawda? Jesteś szczęśliwa z nim? Chciałbym byś była. Chciałbym byś wstawała rano z uśmiechem na ustach, nawet jeśli czekać cię będzie męczący dzień. Mam nadzieję, że nie odczuwasz żalu... takiego ogromnego żalu, którego nic i nikt nie potrafi ukoić. Uśmiecham się. Wiesz Nicole? Uśmiechem można bardzo wiele zakryć. Chyba wszystko. Uśmiechem zatuszujesz swoje rozgoryczenie i żal. Jestem niczym bardzo delikatny instrument, który został zniszczony przez "piach" doświadczeń i porażek... To boli Nicole. Utracone marzenia bolą, tak bardzo boli kiedy nadzieja umiera i co pozostaje? Co nam pozostało? Kim dziś jesteśmy? Już nawet nie odczuwam gniewu... i proszę! Nie patrz tak na mnie. To tylko kolejny papieros i nie mów, że nie pije się o ten porze! Kochana! Co za różnica czy rano, południe, czy jebany wieczór. Co mi pozostało z życia? Nie piję zresztą codziennie. Nie upijam się codziennie. Ja wszystko kontroluję! Panuję nad tym! Nie patrz tak! Znam doskonale to spojrzenie. Moja droga. Może i stacza się według ciebie, ale nie jestem ani ślepy ani głupi. Wiem co o mnie myślisz i nawet się z tobą zgadzam! Pytasz czy obecnie mam kogoś? Oj mam! Sypiam czasami z śliczną dziewczyną prowadzącą ćwiczenia na innym wydziale. Próbuje zmusić mnie bym regularnie jadał, mniej pił i palił. Oj naiwna, ale śliczna! Znajdzie sobie kogoś lepszego ode mnie szybciej niż się obejrzę. Takie dziewczyny mają branie. Nawet nie wiem czemu jest ze mną tak długo. Naiwna... Jeszcze rozumiałbym gdybym grał teraz w filharmonii! Był kimś! A tak... jestem żałosny. Ale nadal dbam o siebie! Uśmiech jest ważny, ale cała reszta jak ubiór i ogólnie wygląd są też istotne. Pozory. Wiesz sama jak bardzo... ale to bardzo można czuć się chujowo, kiedy pozornie wszystko jest w najlepszym porządku. Uśmiech, pewność siebie, sarkazm... uśmiech, charyzma... uśmiech... kurwa!

18/02
Mówiłaś coś? Przepraszam. Zamyśliłem się. Ach mój ruch. Straciłem gońca? Został mi jeszcze jeden i to ten dla mnie ważniejszy, stojący za królewskim skoczkiem. Tak samo jak ja zawsze stałem za kimś, w cieniu kogoś. Mój ojciec jest urzędnikiem państwowym. Zawsze powtarzał, że podstawą jest posiadanie odpowiedniego zawodu, takiego, który przyniesie honor rodzinie. Namawiał mnie na poważne studia, traktował moje granie jak dziecięcą fanaberię. Mama starała się mnie w tym wspierać, choć bała się go. Zawsze miał ciężką rękę. Nie uderzył jej, ale... Nie chce o tym mówić. Pewnie dlatego sam nie umiem stworzyć związku. Mam coś po moim ojcu. Czasami agresja we mnie buzuje i ludzie to odczuwają. Nie uderzę fizycznie, na niczyim ciele nie pojawi się siniak, ale też potrafię kogoś skrzywdzić. Tak jak mój ojciec. Kiedyś obiecywałem sobie, że nie będę taki jak on. Nie udało mi się. Wyobrażałem sobie siebie jako solistę, kogoś na kogo się czeka. Gwiazdą wieczoru. Chciałem poruszać serca swoją muzyką. Pamiętam jak w szkole pierwszy raz występowałem. Stres pomieszany z ekscytacją. Byłem najmniejszy w grupie, ale czułem się jakbym urósł podczas występu z dziesięć centymetrów. Mama biła mi brawo, a pani mnie pochwaliła. Ja i moje skrzypce. Ja i moje marzenia. Ja i... Tak bardzo starałem się połączyć naukę w obu szkołach, być w każdej z nich dobrym uczniem, by tata nie zabronił mi gry. Powtarzał, że tylko dobre wyniki w szkole dadzą mi szansę na godziwą przyszłość. Zatem się uczyłem. Ograniczałem swe zabawy byle tylko mieć dobre oceny, a potem? Potem nastał ten moment, w którym miałem wybrać się na studia. Ojciec proponował mi parę, według niego, odpowiednich kierunków, a ja sprzeciwiłem się mu. Powiedziałem mu, że idę na uczelnię muzyczną. Zostanę skrzypkiem i jeszcze będzie ze mnie dumny. To była bardzo głośna i trudna "rozmowa", na koniec usłyszałem, że jeszcze wrócę z płaczem do ojca, a on mnie przyjmie tylko wtedy kiedy przyznam się, że to on miał rację. Byłem dumny, uparty i jakimś cudem tak bardzo zaślepiony w swej wierze, że mam jeszcze szansę być wielkim muzykiem. To takie żałosne. Nie uważasz? Jaki ja byłem głupi, jak niektórzy moi studenci teraz. Widzę w ich oczach tą wiarę, że mają szansę... tą nadzieję, że świat daje im wielkie możliwości, wystarczy jedynie wyciągnąć po nie rękę. I nie. Nie niszczę tych wyidealizowanych wizji niektórych młodych ludzi. Świat zrobi to za mnie. Czasami potrzeba odrobiny wiary, by nie stać się kimś takim jak ja. Czasami chciałbym cofnąć się w czasie. Stanąć znów na rozdrożach dróg swego życia i móc podjąć jeszcze raz decyzję. Jeszcze raz... ale czy byłbym dziś mądrzejszy? Czy wybrałbym ten dobry zawód? Zrobiłbym tak jak ojciec tego chciał? Czy może tęsknię jedynie za tą wiarą i nadzieją, radością tych dni... nie wiem...

03.03
Nie patrz proszę tak na mnie. Wiem, że zjebałem. To właśnie w tobie najbardziej kochałem i jednocześnie nienawidziłem. Ten twój spokój. To spojrzenie pełne zawodu. Nie musiałaś nigdy krzyczeć bym poczuł, że wszystko poszło nie tak jak powinno. Wiem. Doskonale wiem. Gdyby wszystko poszło zgodnie z tym jak powinno nie leżałbym teraz w łóżku szpitalnym, a ty nie siedziałabyś przy mnie i nie patrzyłabyś z takim wymownym spojrzeniem, które mówi, że znów wszystko schrzaniłem. Chciałem być muzykiem, ale nie wyszło. Nie miałem w sobie na tyle odwagi, a przede wszystkim talentu by się wybić na konkursach, czy nawet wcześniej by mnie tak chciano wysyłać. Nigdy nie miałem w sobie tyle wdzięku, by zostać zauważonym w tłumie innych skrzypków. Wybrałem zły instrument. Stałem się jednym z miliona innych muzyków, którzy do pewnego momentu w życiu wierzą, że coś ich jeszcze czeka! Coś jest za kolejnym zakrętem ich kariery, ale ile tych zakrętów może być? Bałem się przyznać ojcu, że miał rację. Bałem się spojrzeć w oczy matce i powiedzieć jej, że nie dałem rady. Nie byłem dość... utalentowany, wytrwały, wyjątkowy! Nie byłem dość... kurwa nigdy nie jestem dość! Nawet nie byłem dość dobry, byś chciała zostać ze mną! Wybrałaś innego! Wyjdź proszę. Zostaw mnie. Nie wracaj już. Sam mam dość siebie, nie chce byś teraz patrzyła na mnie. Nie chce widzieć ten zawód w twoich oczach. Tego właśnie nie chciałem zobaczyć w oczach mojej matki. Zostałem na uczelni udając, że tak właśnie miało być, o tym zawsze marzyłem, tak planowałem... zostałem i utknąłem w świecie, który nie jest wystarczający dla mnie, a ja nie jestem dość dobry dla niego. Jestem niczym piękne skrzypce, które mają jedną strunę, która uparcie nie stroi! Nie nadaje się do gry. Nawet wirtuoz nie zagra na nich dobrze. Jestem niczym rozstrojony fortepian. Zagrasz! Niektórzy nawet nie zauważą, że coś jest nie tak, ale kiedy wsłuchasz się, zamkniesz oczy i zechcesz usłyszeć odpowiednie dźwięki zauważysz, że coś bardzo jest nie tak. Jestem niczym wiolonczela, której struna pęka w najmniej odpowiednim momencie. Niczym smyczek, którego włosie jest tak bardzo ubrudzone kalafonią, że nawet czyszczenie już nie pomoże. Jestem zepsuty... jednak nie wiem jaką część trzeba wymienić bym grał idealnie. Jestem zniszczony... ale żaden lutnik nie podejmie się naprawy mnie. Jestem tym kim nigdy nie chciałem zostać. Ziszczeniem najgorszych dziecięcych koszmarów. Odejdź. Zostaw. Zapomnij. Nie chcesz wysłuchać muzyki płynącej z mego serca. Koncert mej duszy nie ukoi cie do snu, nie przyniesie pięknych snów... Odejdź. Proszę. Za późno już. O wiele za późno... Nikt nie może mi już pomóc. Nawet ty.

30.03
Niedługo zacznie się kwiecień. W tym miesiącu w 1953 roku rozpoczęły się kolejne rozmowy pokojowe między północą, a południem. 27 lipca podpisano zawieszenie broni w Parandżom. Dzień później na świat przyszedł mój ojciec. Jego rodzice marzyli o pokoju. Doczekali się go. Co jednak potem się stało, że dziś stoimy w świecie ogarniętym lękiem przed wojną? Czym są moje problemy w zestawieniu z strachem ludzi przed śmiercią. Czasami zastanawiam się jakim człowiekiem byłbym gdybym urodził się w podobnych latach co moi dziadkowie, czy nawet ojciec. Rok przed moim pojawieniem się na świecie wprowadzono demokratyczną konstytucję, ojciec podobno cieszył się z niej bardziej niż z wieści, że moja mama nosi pod sercem jego dziecko. Są momenty w życiu człowieka, które cieszą bardziej lub mniej. Ojciec coraz częściej zaczął wyjeżdżać z Anglii do swej ojczyzny. A kiedy w 1991 podpisano układ o pojednaniu z Koreą Północną ojciec stał się jedynie sporadycznym gościem, ale to wszystko dowiedziałem się od mojej matki. Byłem zbyt mały by zaobserwować zmiany, które następowały na świecie, czy nawet w moim domu rodzinnym. Rok później bardzo ciężko przeszedłem infekcję rotawirusem. Było tak źle, że wylądowałem w szpitalu, mama bała się, że nie wyjdę z tego. Ojciec nie przyjechał. Jego ojczyzna zawiesiła układ z poprzedniego roku. To było w tamtym momencie najważniejsze. Mówiłem Ci, że tata uczestniczył w moim życiu. Sprzeciwiał się mojej grze czy też podpowiadał kierunki studiów. Tak. Robił to podczas sporadycznych wizyt w Anglii, a potem podczas moich wakacji w Korei. Mama chciała bym poznał ojczyznę mego ojca. Nie chciała mnie odcinać od korzeni. Mógłbym opowiadać bardzo wiele o historii stosunków południa z północą, czy południa z Chinami. Mógłbym rozwodzić się godzinami o tym co bolało mego ojca i dziadka, co było tematem tabu, czy tymi drażliwymi. Matką mą Anglia, ojcem którego nie potrafię do końca zrozumieć Korea Południowa, a Korea Północna? Utracony wuj, a raczej brat dziadka. Bolesny temat o którym nie mówimy. Coś co boli, temat tabu, choć ciągle żywy, gdzieś obok, nie można na to zamknąć oczy. Ja będąc w Anglii zamykałem. Tak było łatwiej, bezpieczniej... jednak kiedy wracałem na wakacje do ojca czułem, że nie da się uciec od korzeni, czegoś co nas trzyma i nie pozwala uciec. Jestem Anglikiem. Jestem Koreańczykiem. Jestem. Byłem. Ale kim będę? Pamiętasz jak wyjechałem na dwa lata? Na wyraźne "życzenie" mego ojca zgodziłem się odbyć obowiązkową służbę w jego ojczyźnie. Nie musiałem. Obywatelstwo mojej matki mogło mnie z tego zwolnić, ale ojciec nalegał. Skoro już i tak nie udało mi się być muzykiem, to chociaż mogę być mężczyzną! W sierpniu 2015 byłem w wojsku. W sierpniu tego roku ze strony Korei Północnej padły strzały. Pamiętam to jak dziś. To był czwartek kiedy ogłoszono, że zachodnia część granicy została ostrzelana. Bałem się wojny. Nigdy tak bardzo nie bałem się! Byłem tylko głupim dzieciakiem, który żegnał się z swoimi marzeniami o wielkiej muzyce. Wojna? Śmiałem się z kolegami, że to coś gdzieś daleko! Na filmie co najwyżej zobaczymy i tyle. To nas nie dotyczy. Dotknęło tego dnia bardzo mocno. 4 sierpnia dwoje żołnierzy zostało rannych na skutek wybuchu min. To był tylko rutynowy patrol jakich wiele wykonywaliśmy! To był tylko patrol... a oni stracili nogi! Nie znałem ich osobiście, ale uświadomiłem sobie, że to mogłem być ja, to mógł być mój przyjaciel. To mógł być każdy kogo znam! Wojna stała się czymś bliskim wtedy. Namacalnym i wiem, że po odbyciu służby mogłem wrócić do Anglii. Wiem, że to było jedynie półtora roku... tylko... dla mnie aż... Chciałbym powiedzieć wtedy, że to działo się gdzieś obok mnie. Nie dotyczyło mnie. W jakimś innym uniwersum, alternatywnym świecie. To nie ja. To nie moja historia. A jednak... Jestem... kim właściwie dziś jestem?

07/04
Grasz jeszcze czasami? Tak z przyjemności? Dla samej siebie? Mi się zdarza coraz częściej. Sięgam po skrzypce i gram utwory Liszta lub Czajkowskiego. Żyjemy w czasach kiedy raz po raz czytamy o wojnie. Może to nic niedaleko nas, ale jednak coraz bliżej, coraz mocniej. Żyjemy w czasach kiedy to o czym czytaliśmy w podręcznikach od historii staje się dla niektórych codziennością. Boję się wojny. Wiesz? Boję się, że przyszłości, bo wiem, że nawet w naszym małym, póki co bezpiecznym świecie, nie mam jej. Czytam. Wiesz? Bardzo dużo. O przodkach. O ich wierze w honorową śmierć. Życie bez dumy nie miało sensu. Muszę go więc znów odnaleźć. Wiem, że jestem przystojny, inteligentny, bogaty... wiem, że jeśli zechce mogę mieć wiele kobiet. Wystarczy, że pokaże im tylko to co chcą zobaczyć. Ukrywam tą cząstkę siebie, która powoli umiera... ale to nie ma znaczenia kiedy chodzi o krótkie romanse. Nikomu nie pozwalam się do siebie zbliżyć na tyle, by zobaczyła, że oprócz pewności siebie, oprócz sarkazmu, jest też żal. Tylko ty o tym wiesz, tylko ty znasz mnie tak dobrze. Wojna na świecie, woja we mnie... bój, który toczy się od dawna. Nie wiem co wygra, ale nie oznacza to, że załamuję się. Jesteś jedyną osobą, której jestem w stanie tak szczerze opowiedzieć o sobie, o tym co czuję. To mi pomaga. Ty mi pomagasz swoją obecnością. Wiem, że zwykle to ja słuchałem ciebie, udawałem, że radzę sobie z porażkami młodości, ale myliłem się. Okłamywałem ciebie i siebie. To było proste. Teraz chce zrobić rozrachunek. Układam to co porozrzucane. Próbuję się odnaleźć w plątaninie myśli. Wojna w mym umyśle. Wojna na świecie. Ostatnie bastiony racjonalności padają. Czujesz to? Widzisz to? Paranoja i szaleństwo klejnotami w koronie... dostrzegasz to? A ja wciąż gram. Ogniska domowe wygasają, cichnie dziecięcy śmiech, w oknach nie ujrzy się już matczynej twarzy. Nie ma okien, drzwi wyważono, płoną domy. A ja nie przestaję grać. Nie słychać głosu sprzeciwu. Nie ma prawa zabrzmieć nie właściwa z nut. Głód zagląda do oczu najbardziej bezbronnych. A ja nadal gram. Padają strzały. Słychać krzyk. Głuchy dźwięk. A ja... pęka struna... mimo to wciąż gram. Krew płynie po moim policzku. Zerwana strona woła o pomstę, jednak to niemy krzyk. Nie umiem poradzić sobie ze sobą jednak wiem, że muszę odkryć w sobie siłę, by móc zacząć robić coś więcej. Muszę powstać z kolan swego osobistego żalu i słabości. Muszę popatrzeć na świat inaczej. Ma matka śpi... Mój ojciec unika odpowiedzi... Mój zaginiony kuzyn milcząco woła o pomoc. Kim ja jestem w tym szaleństwie? Kroplą w deszczu. Nie pytaj mnie skąd we mnie to wszystko. Nie pytaj czemu patrzę w ten sposób. Nie mów mi, że nie mam znaczenia, a mój głos zniknie w tłumie. Chce wysłuchać opowieści, chce ją zrozumieć, chce coś zrobić, nawet jeśli to będzie tylko kropla w oceanie. Chce poczuć się potrzebny... chce poczuć, że moje porażki miały jednak jakiś sens... chce poczuć coś więcej oprócz żalu! Chce się go pozbyć, pozamykać pewne rozdziały w moim życiu, otworzyć inne i stojąc przed lustrem móc spojrzeć sobie w twarz i szczerze powiedzieć, że jestem dumnym, honorowym człowiekiem, który nie dał się pokonać swoim porażką. Rozumiesz mnie? Chciałbym powiedzieć... matko obudź się... ojcze nie lękaj się... kuzynie miej w sobie siłę, nadzieję i wiarę! Paranoja i szaleństwo to klejnoty w twej koronie, których kiedyś się pozbędziesz. Zastąpisz je czymś o wiele ważniejszym. Kiedyś. Być może nie za mojego życia. Być może nawet nie za życia dzieci moich braci, ale kiedyś to nastąpi. Chce zastąpić żal tą wiarą. Stoję w oknie domu zwanego moim życiem. Patrzę przez lekko zaparowane szyby ukrywając się za żalem. Nie zetrzeć to z mych powiek. Chce zastąpić go czymś innym. Nie wiem czy mi się uda. Nie wiem czy jestem gotów. Parę lat temu powiedziałbym, że nie mam dla kogo... ale mam! Dla samego siebie! Umierając chce czuć, że moje życie było czymś więcej niż tylko żal po utraconych dziecięcych marzeniach. Chce wyjść z młodzieńczych fantazji, wkroczyć w dojrzałe życie. Chce zostawić za sobą to czego nie osiągnąłem, zamknąć drzwi iluzji wielkości, jednocześnie otwierając zupełnie inne. Wiesz o czym mówię? Rozumiesz mnie? Ja chyba sam do końca jeszcze nie pojmuje siebie, ale kiedyś mi się to uda! Mam przynajmniej taką nadzieję... mam ją!
Alexander Acria
14/09/94
Canberra
wykładowca z tytułem doktora
Cairns Music Academy
Opal Moonlane
kawaler, hetero
Środek transportu
samochód lub rower

Związek ze społecznością Aborygenów
brak

Najczęściej spotkasz mnie w:
dom, praca, kawiarnie

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Póki co brak

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Nie
Alexander "Lex" Acria
Lee Jong-suk
powitalny kokos
Blue
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany