lorne bay — lorne bay
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
𝐼 𝑠ℎ𝑢𝑡 𝑚𝑦 𝑒𝑦𝑒𝑠 𝑎𝑛𝑑 𝑎𝑙𝑙 𝑡ℎ𝑒 𝑤𝑜𝑟𝑙𝑑 𝑑𝑟𝑜𝑝𝑠 𝑑𝑒𝑎𝑑;
𝐼 𝑙𝑖𝑓𝑡 𝑚𝑦 𝑒𝑦𝑒𝑠 𝑎𝑛𝑑 𝑎𝑙𝑙 𝑖𝑠 𝑏𝑜𝑟𝑛 𝑎𝑔𝑎𝑖𝑛.
madness in great ones must not unwatched go
hebanowe spojrzenie
Aromat prażonego sezamu rozchodził się po zakamarkach niewielkiego mieszkania znajdującego się nad rodzinnym sklepikiem z przyprawami. Wraz z innymi tworzył swoistą mieszankę odległych wspomnień oraz dziedzictwa płynącego wraz z krwią w Waszych żyłach. Wyrwani z korzeniami przez marzenia rodziców, wzrastaliście ku niebu na obcej ziemi. Odgłos ciężkich ojcowskich kroków przebijał się przez cichą melodię wygrywaną przez wiekowy gramofon znaleziony na pchlim targu. Co pewien czas utwór milknął w następstwie krótkiego zacięcia igły - wręcz z systematyczną precyzją, jakby odmierzając nieznane. Niedługo po drugiej przerwie w utworze, rosły mężczyzna porwał Cię do góry, ze śmiechem powoli kręcąc się do melancholijnego głosu śpiewaczki. Ta chwila z kolejnymi latami blednie wśród innych obrazów dzieciństwa. Niepielęgnowana umiera wraz z niezrozumiałą tęsknotą za intensywnym spojrzeniem smolistych ojcowskich oczu. Nadir, gdzie mama? Rozbrzmiewające pytanie wstrząsa fundamentami misternej fasady, na której wzniesiony został ten niewielki świat mogący pomieścić wyłącznie waszą dwójkę. Podświadomie dociera do Ciebie prawda, ściskająca dziecięce serce po raz ostatni zwodzone idyllicznym marzeniem. Wtem z korytarza prowadzącego do kuchni - królestwa zapachów otwierających wrota wyobraźni do rodzinnych stron - wygląda filigranowa kobieta, dzierżąca niczym berło drewnianą łyżkę przybrudzoną surowym ciastem. Mierzy trzymającego Cię mężczyznę gromowładnym spojrzeniem z piorunami wybijanymi przez samego Hefajstosa w jej popękanym sercu. Z brzękiem pozłacanych bransoletek na muśniętej słońcem skórze nadgarstków oraz z niebywałą gracją wymijała porozrzucane przez Ciebie po drewnianym parkiecie kredki. Matczyne słowa w rodzimym języku kierowane ku niemu zawierały w sobie cały ból świata; ostry głos burzący senną iluzję. Zrozumiałeś.
On nigdy nie zamierzał zostać.

kminkowe kochanie
Powoli rozchodzący się po języku gorzki korzenny posmak - niespodziewanie zalewa zmysły ukrytą słodkością. Również nastoletnie serce tonęło w falach pierwszego zauroczenia, gdy wyrwało się ku lądom nieznanych dotąd uczuć. Twoje oczy ujrzały go po raz pierwszy, gdy wędrując samotnie bez celu natknąłeś się na rozkładający się cyrk - ku uciesze Twojej babki, samozwańczej patronki wszelkich zwierząt oferujący wyłącznie występy akrobatyczne oraz magiczne. Pamiętasz, jak płomień przebiegł po Twojej skórze, kiedy wreszcie stanąłeś naprzeciw tego niewiele starszego młodzieńca? Pamiętasz? Letnie dni składane mu do stóp - z Waszymi imionami zapisanymi przez wargi wędrujące po rozgrzanych od australijskiego słońca skórach. Pamiętasz? Wasz ostatni wieczór pod cyrkowym nieboskłonem ze skradzionymi pocałunkami za szkarłatnymi kotarami. Wędrując delikatnie palcami po alabastrowym policzku pokrytym konstelacjami mieniącego się w półciemnościach brokatu, spoglądałeś z zapartym tchem w jego zielono-niebieskie oczy - mieszczące w sobie najpiękniejsze morza i lasy tego świata. Nim skierowałeś się w stronę zbierającej się widowni, szeptem złożyłeś jeszcze obietnicę na jego ustach - ucieknę z Tobą! Z młodzieńczą naiwnością zawędrowałbyś za tym chłopakiem na kres świata. Upity pocałunkiem odnalazłeś mamę oraz siostrę na trybunach; nieświadoma unoszących Cię uczuć objęła Twoje plecy matczynym ramieniem i z przejęciem opowiadała o czekającym Was widowisku. Pochłonięty w tym transie świateł i kolorów dostrzegłeś go wreszcie wysoko w górze z reflektorami skierowanymi w kierunku jego smukłej sylwetki wręcz płynącej po niebie. Z niebywałą zwinnością wykonywał akrobacje na trapezie, a Twoje serce biło mocniej z każdym kolejnym ruchem. Ułamek sekundy zakończył to wszystko, choć jakby w zwolnionym tempie do teraz ta scena odtwarza się w Twoich myślach. Raz za razem jego dłonie zsuwają się z drążka, a on frunie ku ziemi w ikarowym locie. Och, mija zabezpieczającą siatkę! Zrywasz się z miejsca, w symfonii okrzyków przerażenia obserwujesz, jak coś w Tobie umiera. Cały świat pociemniał, pochłonięty przez ciemności egipskie, gdy bezwładnie osuwasz się matczyne ramiona. Słyszałeś najdroższy Nadirze, iż starożytni Egipcjanie chowali umarłych wraz z kminkiem? Czy tak właśnie pogrzebałeś go we własnym sercu tego strasznego upalnego dnia?

szafranowe usta
Życie, och życie! Szumiało Ci w głowie od jaskrawych barw własnego jestestwa - smak wina i recytowanych wierszy przez tłumnie zebrane osoby w studenckim mieszkaniu. Wręcz drżałeś z ekscytacji, jakby na chwilę przed wybuchem przepełniających Cię emocji. Wskakujesz na chwiejący się stół, balansując w tym szaleńczym tańcu do gromkiego śmiechu pozostałych. Żyjesz - tak żarliwie, tak cudownie! Łapczywie zachłystasz się każdym oddechem, jak gdyby miał się stać twym ostatnim. W tej studenckiej bohemie oddajesz siebie światu, przepadając wraz z tymi artystycznymi wygnańcami. Czujesz się niezwyciężony, gdy przez pryzmat gonitwy myśli spoglądasz na otaczający Cię świat - och, jak wspaniale, Nadirze, tańcz, tańcz, tańcz... Podajesz dłoń roztańczonej kobiecie z ustami zabarwionymi szkarłatną szminką, by poprowadziła Cię wariackimi pragnieniami. Dusisz się z euforii, przepadając w tym wirze po utraceniu resztek kontroli oraz mocy sprawczej na własną egzystencją. Byłeś, byłeś, byłeś... I to miało przeminąć wraz z wiatrem, lecz nie niczym prawdziwa efemeryda. Życie wmykające się między Twoimi smukłymi palcami zawsze pozostawiało na sobie trwały ślad. Kolejny rok wyrwany z kalendarza egzystencji, odłożony na lepszy czas...

sezamowy głos
Płakało niebo i Ty razem z nim - połączeni w tym niepojętym lamencie. Twoje łzy płynęły wodospadami zduszone w duszy, gdy tylko krople spadające z deszczowych obłoków przyozdabiały niczym diamenty ciemne i gęste rzęsy. Rzucały cień na policzki, kiedy natchniony z zamkniętymi oczami śpiewałeś pieśni przed schodami nieopodal Sydney Opera House. Zaczęło budzić się w Tobie to obezwładniające uczucie - pętać ciasnymi więzami melancholii duszy. Mama zawsze rozczulała się nad Twoim śpiewem, mówiąc, iż prowadzi ją marzeniami ku porzuconej ojczyźnie; aksamitnie orzechowy aromat malował jej beztroskie obraz dzieciństwa. Noisz w sobie nasze dziedzictwo, Nadir. Zwykła Ci mówić, czule głaszcząc po niesfornych włosach. Jednakże teraz tonąłeś samotnie w zalewających Cię falach marazmu. Sam w tłumie wędrujących po placu ludzi, przystających na moment nieopodal Ciebie - na mrugnięcie oka w obliczu całej wieczności. Krople coraz częściej spływają po Twoich muśniętych słońcem policzkach, więc nieśpiesznie odkładasz gitarę do pokrowca, do którego poruszeni wrzucali pieniądze. Ogarnia Cię bezsens; powoli krok za krokiem w rozpoczynającej się ulewie zbliżasz się do parkingu - tylko Ty nie biegniesz, oderwany od pędu życia. Wślizgujesz się na przednie siedzenie, uprzednio przerzucając do tyłu stos wygniecionych ubrań. Szlochało Ci serce, gorzkimi łzami skapując na duszę - dlaczego? Choć przepełniony smutkiem nie dostrzegałeś powodu kłującego bólu.
Powodu wszystkiego.
Siebie.
figowe wspomnienie
Gęste loki falowały na wietrze, przy podmuchach wpadających przez otworzone okno Twojego Chevroleta. Wagabunda - niestrudzony wędrowiec bez własnego miejsca na Ziemi. Szukałeś w pamięci tych okruchów szczęścia, by podążyć ich tropem. Jednakże ta pogoń za niekształtną w Twoim idyllą umyśle krętymi drogami prowadziła Cię do smaku dziecięcych lat. Echo przeszłości przybiera kształt letniego popołudnia, kiedy z siostrą pochyleni nad masywnym mahoniowym stołem delektowaliście się maminym wypiekiem. Dokładnie tym przyrządzonym według ściśle tajnego przepisu przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Figowy smak rozpływający się po podniebieniach sprowadzał na wasze usta szerokie uśmiechy; błogie utracone życie! W następstwie tej tęsknoty pędziłeś prawie pustą autostradą w akompaniamencie muzyki płynącej z wiekowego już radia i grzechoczącej zawieszki przy przednim lusterku.
Zmierzałeś do domu - gdziekolwiek był.

I am free and that is why I am lost
— Na świat przyszedł jako pierworodny syn libańsko-egipskich imigrantów, którzy sprowadzili się do Australii jeszcze przed narodzinami ich dzieci. W przypadku Nadira było to dość niezwykłe, gdyż do porodu doszło dość niespodziewanie oraz niewątpliwie za wcześnie. Matczyne łono opuścił na pokładzie samolotu zmierzającego na kontynent australijski.
— Od wczesnego dzieciństwa wychowywany głównie przez matkę, a później również i przez babkę. Z każdym rokiem ojciec znikał jeszcze bardziej z życia ich rodziny, a poniekąd Nadir zaakceptował to na swój własny sposób.
— W wieku późno nastoletnim została zdiagnozowana u niego choroba afektywna dwubiegunowa. Niekiedy nieszczęśliwie przerywał leczenie, zamieniając własne życie w istny chaos, lecz aktualnie stara się do tego ponownie nie dopuścić.
— Od najmłodszych lat ciągnęło go do sztuki - wręcz w każdej postaci, choć w niektórych aspektach wyłącznie opierając się na niesłabnącej pasji. Próbował naprawdę wielu dziedzin na przestrzeni lat; od fotografii przez malarstwo po samą muzykę. I tej ostatniej powierzyłby własne serce, zarabiając grosze ze śpiewu na australijskich ulicach. Teatr poruszył jego duszę również od strony muzycznych doznań, lecz trzeba przyznać, iż świetnie wpasował się w barwne maskarady oraz musicalowe sztuki.
— Uczucia Nadira zawsze są szalenie żarliwe, jakby istniała w tych chwilach kochania tylko miłość do ostatniego tchu. Trzeba również przyznać, iż jest w tych emocjach naprawdę prawdziwy i oddany; nawet jeśli płonąc żywym ogniem, prędko gasną przy podmuchach losu.
— Cały swój dobytek zdołałby zmieścić starego Chevroleta Impali z 1967, w którym niekiedy zdarza mu się pomieszkiwać. W bagażniku znajdą się między innymi kartony wypełnione winylami, tomiki poezji i klasyki literatury oraz inne perełki wyszukane na pchlich targach.
— Czerpie niemałą przyjemność z malowania portretów węglem; ostre pociągnięcia dłoni kształtują się na papierze notesów w rysy mniej lub bardziej nieznajomych mu osób.
— Romantyk z typu beznadziejnych przypadków; bez namysłu zaśpiewa nocną balladę pod oknem, ułoży wiersz bądź złoży własne serce wyrwane z klatki piersiowej w na ołtarzu miłości. W tym rzecz, że dostrzega coś poetyckiego w miłosnych cierpieniach!
— Ze względu na rodziców poza angielskim mówi płynnie po arabsku (również w egipskim dialekcie), w którym zazwyczaj porozumiewali się w domu. Czasami zdarza mu się wrzucać pojedyncze słowa w tym języku, lecz zbytnio się tym nie przejmuje i często robi to nawet w pełni świadomie. Ze szkoły wyniósł podstawy francuskiego, a z własnej pasji próbował nauki łaciny - to dość prędko jednak porzucił.
— Łapał się różnych prac po całej Australii, jakby nie potrafiąc nigdzie zapuścić na stałe korzeni. Jego tułacza wędrówka z powrotem zaprowadziła go do Lorne Bay; miejsca z większości dzieciństwa. Początkowo dorabiał jako animator w domu spokojnej starości, ale najwyraźniej aktywność, jaką było malowanie twarzy staruszkom farbkami nie bardzo przypadła pracodawcom do gustu. To poskutkowało kolejną zmianą sposobu zarobku. Tym razem szczęśliwie padło na coś związanego z upodobaniami Nadira; teatr.
— W związku z dorastaniem w rodzinie imigrantów był tym dzieckiem, którego drugie śniadania do szkoły znacznie różniły się od tych rówieśników. Nigdy jednak zbytnio z tego powodu nie rozpaczał, będąc ogromnym fanem maminej kuchni. Smak mężczyźnie do teraz się nie zmienił, choć od kilku lat egzystuje na diecie roślinnej.
— Nie potrafi się powstrzymać przed dokarmianiem bezdomnych kotów oraz zabieraniem niektórych do pobliskich weterynarzy. Czuje jakąś więź z tymi bezpańskimi stworzeniami, gdy sam nie zawsze może pochwalić się posiadaniem dachu nad głową.
— Jednym z dziecięcych pragnień Nadira było dołączenie do cyrkowych kuglarzy, gdyż przez wiele lat był pod niesłabnącym wrażeniem tworzonej przez nich magii. Z wiadomych przyczyn plan się nie powiódł, porzucony wśród symfonii krzyków przerażenia oraz łkania najmłodszych.
nadir sabah hilal al khansa
12/08/1993
gdzieś nad oceanem indyjskim
aktor, śpiewak i artysta od siedmiu boleści
CAIRNS PERFORMANCE ART CENTRE
sapphire river
kawaler, biseksualny
Środek transportu
Własne stopy; pasjonat długodystansowych wędrówek bez celu o każdej porze dnia i nocy. Pomijając to zamiłowanie, również najczęściej przemieszcza się za pomocą swojego Chevroleta Impali z 1967 - po przejściach, którego naprawiał już niezliczoną ilość razy. Ma jednak do niego ogromny sentyment, wszakże niekiedy pełni dla Nadira rolę miejsca zamieszkania.

Związek ze społecznością Aborygenów
Nie jest w żaden sposób z nimi powiązany, lecz niewątpliwie interesuje się ich kulturą. Również wspiera wszelkie akcje organizowane przez lokalną społeczność.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Wszędzie - wędruje po łonie natury, jak również po betonowych dżunglach miast. Odwiedza teatry, opery, księganie, pchle targi, antykwariaty, kawiarnie, puby... cyrkowe namioty.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Grabarza. Wystarczy zapewne mamę i siostrę.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Owszem, ale bez poważnych uszczerbków na zdrowiu - większe urazy fizyczne i psychiczne raczej odpadają!
nadir al khansa
tamino-amir moharam fouad
  • your song fades in like morning
    your song creeps into my dawn
ambitny krab
-
brak multikont
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany