26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Całe swoje dotychczasowe życie spędziła w głównej mierze w australijskim Melbourne. Można powiedzieć, że do Lorne Bay przyprowadziło ją serce - czuje, że musi odszukać jakichkolwiek śladów po bardzo bliskiej osobie.
Część 1


Alice i Harrison Ellsworth posiadali wiele.

Byli jedynymi właścicielami posesji przy Collins Street bez większych trudności mogącej zaimponować przypadkowym przechodniom jak i zaproszonym gościom swą wielkością, swą prezencją, a tej nie powstydziłyby się katalogi architektoniczne przedstawiające najnowsze trendy oraz rozwiązania w branży.
Posiadali samochód, nie jeden i nie dwa, czego zapewne sami nie omieszkaliby nie podkreślić w oznace nonszalanckiego uznania swojego własnego światopoglądu za jedyny słuszny. Głosił on, iż "(...)tylko i wyłącznie ludzie sukcesu mają jakąkolwiek wartość we współczesnym świecie". Każdy z nich opuścił salon mogący poszczycić się mianem najbardziej prestiżowego w mieście, a ich lakier połyskiwał z tak nienaturalną intensywnością, że niemal natychmiast stawał się synonimem niepodważalnej nowości.
Posiadali także wspomnienia będące wartością dodaną dwudziestu dziewięciu podróży w rozmaite części kuli ziemskiej, które zdołali wspólnie odbyć - najpierw jako para, później już jako małżeństwo. Jak często zaznaczali, stanowiły one kilkanaście otwierających umysł spotkań z inną kulturą; kilkanaście kolacji w najbardziej renomowanych restauracjach świata, tylko i wyłącznie tych posiadających trzy gwiazdki Michelin; kilkanaście nocy w najdroższych hotelach świata, gdzie luksusowy apartament na ostatnim piętrze imponującego wieżowca kosztował nie mniej niż wynosiła trzymiesięczna pensja przeciętnego człowieka.

Posiadali wiele, lecz nie mogli mieć wszystkiego.

Od kilku już lat niezmiennie towarzyszyło im ogromne pragnienie posiadanie dziecka, tej ostatniej cząsteczki (choć patrząc na to jak wielkie pragnienie to było, zdecydowanie cząstki), która miała sprawić, że ich życie stanie się kompletne, że zagości w nim zupełnie nowy sens, a ten ostatnimi czasy bywał dość ulotnym elementem w codzienności państwa Ellsworth.
Nieustające starania, niepewność i strach czy kiedykolwiek zakończą się one powodzeniem, niezliczone wizyty u specjalistów coraz bardziej wybitniejszych w swojej dziedzinie, frustracja na widok tylko jednej kreseczki wyłaniającej się na teście ciążowym i miliony kojących choć tak naprawdę nie mających nic wspólnego ze zwrotem spokój słów "Nie widzę jakichkolwiek przeciwwskazań, tutaj potrzeba czasu".
Jak powszechnie wiadomo, czas nie jest najlepszym sprzymierzeńcem człowieka.

Część 2


Lecz w końcu pojawiła się ona.

Mała Lily Ellsworth. Dziewczynka o połyskujących, czekoladowych oczach, która przez dziewięć miesięcy noszona pod sercem matki wprawiała je w szybsze bicie za każdym razem, gdy uraczała ją silnym, wyraźnie wyczuwalnym kopnięciem nad ranem; które przekształcała w tabliczkę dopiero co roztopionej, jeszcze gorącej czekolady zawsze wtedy, gdy jej sylwetka zajmowała cały ekran aparatu ultrasonograficznego; które nauczyła rodzaju miłości do tej pory pozostającego poza jego zasięgiem.

Mała Lily. Istota, którą rodzice wznieśli ponad wszelakie inne doskonałości tego świata. Tak perfekcyjna i jednocześnie tak... Krucha.

Dni takie jak ten pozostają w pamięci na zawsze. Choćby minęło lat pięć, osiem i dwanaście wspomnienia tlą się w najodleglejszych zakątkach umysłu przytłumionym płomieniem by w najmniej oczekiwanym momencie przeistoczyć się w nieopanowany, trawiący ogień.

15 czerwca 1992 roku Alice Ellsworth umieściła swoją jedyną córkę w foteliku samochodowym starannie zapinając wszelakie możliwe pasy bezpieczeństwa. Lily miała odbyć dziś kontrolną wizytę u lekarza po niedawno przebytej infekcji i to właśnie było głównym powodem dlaczego w przeciągu najbliższych trzydziestu minut powinny znaleźć się w ścisłym centrum Melbourne. Grube krople deszczu bezlitośnie rozbijały się o przednią szybę pojazdu nie pozwalając pracującym w pocie czoła wycieraczkom na chwilę wytchnienia. Jednak dla dwuletniej Lily zdawało się nie stanowić to żadnej przeszkody - dziewczynka czerpała niespożytą radość z faktu, że założywszy różowe kalosze wreszcie nie musiała omijać szerokim łukiem żadnej z kałuż. Wręcz przeciwnie, mimo łagodnych upomnień mamy rozchlapywała brudną wodę w każdym możliwym kierunku.
Gęste, ciemne chmury spowiły niemal całe niebo i nie pozostawiły nawet najmniejszej przestrzeni by zdołał przedrzeć się przez nie choć najcieńszy promyk słońca... To Lily promieniała nieuchwytnym blaskiem, który sprawiał, że cieplej robiło się na duszy każdemu, kto zdołał w tym momencie choć na nią spojrzeć.

Jednak nigdy nie dotarły do celu...

Część 3


Trzy karetki i dwa wozy strażackie skutecznie tamujące ruch na drodze. Intensywnie mrugające, jaskrawe światła, które w sercach kierowców uwięzionych w gigantycznym korku rozbudzały niezidentyfikowany niepokój, nawet jeśli znajdowali się oni na jego końcu. Patrick McCarthy, który wracał z szóstej już w tym tygodniu nocnej zmiany i sam nie potrafił jednoznacznie stwierdzić czy jego powieki opadły niekontrolowanie właśnie wtedy, kiedy światło zmieniło swą barwę na czerwoną, czy też zasłabł za kierownicą. Próba reanimacji trwająca prawie godzinę. Nagłówki na pierwszych stronach prasy codziennej: "Tragiczny wypadek. Dwie osoby ranne, jedna ofiara śmiertelna".

Życie - to niedosięgłe aczkolwiek zmaterializowane pojęcie żarzące się w każdej żywej istocie, niewiele ma wspólnego z krystaliczną logiką, a już tym bardziej nie należy doszukiwać się w nim sprawiedliwości. Jak inaczej nazwać sytuację, gdy z doczesnością zmuszone jest pożegnać się dwuletnie istnienie? Istnienie, które nie zdążyło doświadczyć mistycznego cierpienia związanego z pierwszym zauroczeniem; istnienie, którego nikt nie zapytał czy chciałoby zostać lekarzem, archeologiem, a może pielęgniarką; istnienie, które już nigdy nie wybierze sukienki na bal kończący okres szkoły średniej.

I wreszcie, istnienie tak długo wyczekiwane i tak szybko odebrane.

Żałoba trwała trzy lata, lecz należy tutaj zadać pytanie czy tak naprawdę kiedykolwiek dobiegła końca? Każdemu z tysiąca dni towarzyszyło jednorakie pytanie orbitujące wokół tych kilku słów - czy można było zrobić cokolwiek by tego uniknąć?

Część 4


Wtedy na świat przyszła Grace.

Grace była niemalże odwzorowaniem Lily. Od najmłodszych lat na jej twarzy rzadko można było dostrzec jakikolwiek grymas niezadowolenia, wręcz przeciwnie, kąciki ust dziewczynki nieustannie przybierały kształt paraboli uśmiechu. Kiedy w promieniu najbliższych dwóch metrów pojawiał się najlepszy czworonogi przyjaciel człowieka głupotą było spuszczenie jej z oka choćby na kilkanaście sekund z bardzo prostej przyczyny - groziło to rychłą, niekontrolowaną ucieczką. Charakteru również nie można było Grace odmówić - zawsze niesamowicie złościła się na wszystkich chłopców, którzy ośmielili się twierdzić, że opanują jazdę na rowerze szybciej niż jakakolwiek inna dziewczyna z paczki. Ku niezadowoleniu swoich rodziców i wszelakich opiekunek, dziewczynka posiadała także niespożyte pokłady energii, których nikt z powyżej wymienionych nie był w stanie ujarzmić.

Grace była lekiem, najlepszym z możliwych. Takim, który spaja każdy rozerwany fragment serca i uzdrawia chorą duszę.

Którejś nocy, gdy dziewczynka zasnęła snem głębokim i spokojnym pośród czterech ścian swojego dziecięcego, przytulnego pokoiku, przez delikatnie uchylone drzwi do jego wnętrza zajrzał Harrison. Kroki stawiał najostrożniej jak tylko mógł by przypadkiem nie wybudzić tego wulkanu energii czy raczej by nie pozbawić jego oraz Alice jakże krótkiej chwili wieczornego wytchnienia, ale na szczęście pluszowy dywan amortyzował wszelakie nieproszona dźwięki . Przykucnął przy drewnianym stelażu łóżka by przez dłuższą chwilę móc wpatrywać się w sylwetkę Grace.

W tej właśnie chwili złożył odwieczną i nigdzie niespisaną przysięgę przed samym sobą. Nigdy nie dopuści do tego by jego córce przydarzyło się coś złego i uczyni wszystko, co w jego mocy by jej życie było tak beztroskie jak to tylko możliwe.

Część 5


Dziewczynka dorastała w zdrowiu i dobrobycie. Ku niewyobrażalnej uldze Alice i Harrisona, nie przysparzała swoim rodzicom trosk oraz zmartwień. Z teoretycznego punktu widzenia stanowiło to idealny impuls by obdarzyć ją bezgranicznym zaufaniem jednak teorii i praktyce wyjątkowo jest ze sobą nie po drodze i niekoniecznie funkcjonowało to w taki właśnie sposób. Och, Harrison wierzył w swoją córkę jak w nic innego na tym bezdusznym świecie - wychwalał ją na każdym kroku, przy każdej nadarzającej się okoliczności i był z niej niesamowicie dumny, ale to niestety nie powstrzymało go przed wzmożoną i oczywiście niezdrową kontrolą. Kiedy Grace wkroczyła w nastoletni wiek, a więc ten gdzie towarzystwo koleżanek i kolegów staje się zdecydowanie bardziej atrakcyjne aniżeli rodziców, owszem, wciąż posiadała wiele swobody w różnych aspektach życia, ale nigdy nie było mowy o tym by ktokolwiek odwiózł ją swoim samochodem po udanym wieczorze w kinie - zawsze musiał być to ojciec. Nigdy nie było mowy o tym by z całonocnej imprezy wróciła z przypadkowymi osobami - również zawsze musiał być to ojciec.

Studia, które często stanowią symboliczny słodko-gorzki moment wyfruwania piskląt z gniazda, dla Grace absolutnie nie wiązały się z koniecznością podejmowania przełomowych, arcyważnych decyzji. Postanowiła pozostać w rodzinnym mieście i kontynuować swoją dalszą karierę naukową na University of Melbourne. Mimo tego, że nie zaznała smaku całkowitej samodzielności i niezależności, ten kilkuletni okres przyniósł wiele niespodziewanych zdarzeń.

Grace zawsze była tą niespokojną duszą i w taki też sposób ukształtowała swój świat - brak w nim było miejsca na stabilność i jednostajność. To spontaniczność i szaleństwo kroczyły z nią ramię w ramię od świtu do nocy. Jednak nadarzył się jeden jedyny moment, kiedy to po raz pierwszy zapragnęła by coś w jej życiu pozostało...
Na zawsze.
Tak długo jak to możliwe.
Bez chwili wytchnienia.

A moment ten nosił męskie imię i wysłużoną bejsbolówkę.

I został jej odebrany w najbrutalniejszy sposób jaki tylko można sobie wyobrazić.




Ciekawostki
- Grace wychowała się w bardzo toksycznym środowisku, którego głównymi autorami były osoby z pozoru jej najbliższe, a więc rodzice - ludzie bogaci, o wysokiej pozycji społecznej. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że ci szczycili się tym do granic możliwości i oczekiwali tego samego od niemal całej reszty społeczeństwa. Na szczęście pozostali krewni zadbali o to by wszczepić w dziewczynę te dobre, najpiękniejsze wartości. Choć w przeszłości - wielokrotnie, pochopnie i negatywnie - została oceniona przez pryzmat wspomnianego pochodzenia, przy bliższym poznaniu zdecydowanie zyskuje i bardzo dalece jej do głoszenia idei swoich rodziców.

- to w Melbourne spędziła całe swoje dotychczasowe życia. Tam studiowała i tam też  podjęła pierwszą poważną pracę po skończeniu University of Melbourne.

- kilka miesięcy temu brała udział w bardzo poważnym wypadku samochodowym. Można powiedzieć, że jedną nogą już znalazła się na tamtym świecie, lecz ostatecznie udało jej się wyjść cało z tego zdarzenia. Dziś praktycznie rzecz biorąc wygląda jak okaz zdrowia - oczywiście tylko pod względem fizycznym.

- w wypadku tym zginął ukochany chłopak Grace - a przynajmniej w takim przekonaniu żyje dziewczyna.

- to stanowi główny i jedyny powód dlaczego w ogóle postanawia zjawić się w Lorne Bay. Pokrętnymi ścieżkami udało jej się dotrzeć do informacji, że właśnie tutaj wychował się nieżyjący chłopak. Pod wpływem impulsu spakowała swoje rzeczy, wsiadła w samolot i oto jest po przeciwnej stronie kontynentu, zdana tylko i wyłącznie na siebie. Czego oczekuje od tej wyprawy? Sama nie zna odpowiedzi na to pytanie.

- uwielbia dzieci w związku z czym świetnie odnajduje się w pracy nauczycielki. Jednym z jej marzeń jeszcze do niedawna było to by w przyszłości posiadać własną rodzinę z prawdziwego zdarzenia.


Grace Ellsworth
30.06.1995
Melbourne, Australia
Nauczycielka języka angielskiego
Szkoła podstawowa w Melbourne
Póki co motel w Sapphire River
Panna, heteroseksualna
Środek transportu
Po miasteczku porusza się pieszo bądź różnego rodzaju komunikacją publiczną.

Związek ze społecznością Aborygenów
Nie dotyczy.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Grace odwiedza Przylądek po raz pierwszy w swoim dwudziestosześcioletnim życiu w związku z czym możesz minąć ją w jednej z uliczek i odnieść wrażenie, że jest nieco zagubiona. Może to właśnie ciebie zapytała o wskazówki, które miały zaprowadzić ją do upragnionego punktu? Może zamieszkała w hotelu, którego jesteś właścicielem i codziennie widujesz ją, gdy pokonuje odległość dzielącą recepcję i drzwi? A może prowadzisz przytulną, kameralną knajpkę i to właśnie u ciebie każdego ranka delektuje się smacznym śniadaniem?

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Rodziców, ale tylko jeśli wypadek byłby bardzo poważny.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Nie.
Grace Ellsworth
Paola Cossentino
powitalny kokos
-
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany