zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skłamałabym, gdybym napisała, że moje dzieciństwo było jakoś bardzo ciężkie czy traumatyczne, bo aż tak to zdecydowanie nie. Nie mogę jednak nie przyznać, że wychowywanie się w rodzinie lekarzy, wcale nie było takie kolorowe. Jasne, rodzice kochali zarówno mnie, jak i mojego młodszego o parę minut bliźniaka, na to narzekać nie mogliśmy, no ale... Tak, dało się czasem odczuć, że tęsknią za czasami bez dzieci, że tak to ujmę. Czy nas zaniedbywali? Absolutnie nie! Ale czy wiecznie brakowało im czasu żeby poświęcić go swoim dzieciom? To już zdecydowanie prędzej. Zresztą, z perspektywy czasu mogę też śmiało powiedzieć, że nie tylko dla nas tego czasu im brakowało, ale i dla siebie nawzajem. No bo w jaki inny sposób wyjaśnić to, że po paru dobrych latach po naszych narodzinach nasza wspaniała rodzinka się rozpadła? Całe szczęście jednak, cokolwiek by się nie działo, akurat z bratem zawsze mogliśmy liczyć na siebie nawzajem. I to nie tak, że rozwód rodziców wpłynął na mnie jakoś bardzo... Chociaż, no dobra, nie mogę ukrywać, że to jak wyglądało wówczas moje życie, mnie nie ukształtowało i nie miało wpływu na to, jaka jestem teraz. No ale nie mam żalu do rodziców. Bo niezależnie czy byliśmy u matki, czy ojca, to niczego mi nie brakowało, no może poza wspomnianym wcześniej już czasem spędzonym razem. Ale też dzisiaj doskonale rodziców rozumiem! Medycyna zdecydowanie jest bardzo absorbującym zawodem. Czy kiedykolwiek w ciągu mojego życia rozważałam, że mogłabym nie pójść w ślady rodziców, a nawet dziadków i nie zostać lekarką? Być może... Ale jeśli mam być szczera, to nawet za bardzo tego nie pamiętam! Oczywiście nie będę przesadzać i opowiadać, jak to już jako mała dziewczynka z zaciekawieniem czytałam wszelkie publikacje medyczne rodziców, czy ich podręczniki medycyny, ale na pewno gdy tylko nadarzyła się taka okazja, z dumą lubiłam chwalić się, że moi rodzice są lekarzami, a ja w przyszłości będę dokładnie taka jak oni! Wiadomo, z czasem dotarło do mnie, że tak dokładnie jak oni to może jednak nie chce, ale chęć pozostania lekarzem była ze mną gdzieś tam cały czas. Wiedziałam jednak bardzo dobrze, z czym to się wiązało. Znaczy, no może nie tak od zawsze, ale jak tylko zaczęłam być już bardziej świadoma tego wszystkiego, wiedziałam doskonale, że będzie to ode mnie wymagało pewnego rodzaju poświęcenia, ale przede wszystkim mnóstwo czasu poświęconego na naukę. I rzeczywiście zawsze się do niej mocno przykładałam. Mówiąc szczerze, jeszcze przez podstawówkę nie był to dla mnie żaden problem i pogodzenie nauki z jakimś życiem towarzyskim nie było wcale takie trudne. Im jednak byłam starsza, tym to moje życie towarzyskie się rozkręcało, a co za tym szło, coraz częściej pojawiała się pokusa, by zamiast spędzić wieczór na nauce, wyjść jednak na tą imprezę, czy odpuścić sobie ten jeden konkurs na rzecz wyjazdu ze znajomymi na miasto. Starałam się oczywiście jak mogłam zachować balans między tym wszystkim, ale nie zawsze udawało się tak, jak chciałam. I tak, niejednokrotnie czułam, że coś mnie omija - na przykład kiedy na imprezie, którą musiałam sobie odpuścić, bo przecież następnego dnia miałam klasówkę z chemii, chłopak w którym bujałam się od 8 klasy akurat przyłapał swoją dziewczynę na zdradzie, a mnie nie było obok, żeby go pocieszyć! Albo jak na weekendowym wyjeździe poza miasto, na który również z jakiś powodów pojechać nie mogłam, moja najlepsza przyjaciółka pokłóciła się z inną przyjaciółką i zrobiła mnóstwo głupstw, których nie mogłam jej wybić z głowy. I jasne, dzisiaj to wszystko zdaje się takie błahe, ale wtedy, te parę lat temu, naprawdę to przeżywałam! Wciąż jednak powtarzam sobie, że wyjdzie mi to tylko na dobre. Ostatecznie w końcu przecież udało mi się ukończyć liceum z naprawdę dobrymi wynikami (chociaż nadal mogłyby być lepsze), no i udało mi się dostać na studia. I to nie byle jakie, bo na medycynę na Uniwersytecie w Sydney! Chciałabym napisać, że okres studiowania tam był sielankowy i wspaniały, ale niestety, musiałabym sklamać. Chociaż początkowo naprawdę zapowiadało się, że tak mogłoby być - ludzie z którymi przyszło mi studiować byli naprawdę super i szybko znalazłam sobie grupkę, nie tylko do nauki, ale i jakiś wypadów po zajęciach czy nawet skromnych imprezek. Niedługo później znalazł się również ktoś, do kogo poczułam coś więcej... No po prostu, nazywając rzeczy po imieniu, zakochałam się na zabój! I to ze wzajemnością, a przynajmniej tak mi się wówczas wydawało. Był kochany i troskliwy, jako że był starszy to też pomagał mi z nauką i dzielił się wszelkimi wskazówkami które pomogły mi funkcjonować na uczelni, ale zdecydowanie kija w tyłku nie miał i potrafił wyluzować i się zabawić. I zaprezentował to bardzo wyraźnie, kiedy przyszły wakacje i można było nieco wyluzować. Wyluzowaliśmy do tego stopnia, że pewnego dnia skończyłam rzygając pół dnia i to bynajmniej nie z powodu zbyt dużej ilości alkoholu. Dodając do tego fakt, że rzeczywiście powinnam dostać okres już dawno, wniosek nasuwał się sam. Byłam jednocześnie przerażona ale i wściekła sama na siebie, że do tego dopuściłam! No bo przecież nie mogłam być w ciąży, mieć teraz dzieciaka, no po prostu nie. Czekała mnie kariera, musiałam skupić się na studiach, a nie myśleć o zakładaniu rodzinki. Podobnego zdania był mój ukochany i oczywiście nie ma w tym nic dziwnego i wcale go nie winie, ale jednak totalnie nie spodziewałam się takiego zachowania z jego strony. No bo przecież ja wcale od niego nie oczekiwałam, że nagle rzuci wszystko i będzie się ze mną bawił w dom! Ale on zamiast przyjąć na klatę to, że mnie zapłodnił i wspólnie na spokojnie znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie, wolał się całkowicie na mnie wypiąć i zmieszać z błotem. I cała ta bańka tego mojego kochanego i wspaniałego chłopaka prysła momentalnie. Nie zasługiwałam na te wszystkie krzywdzące słowa które wtedy od niego usłyszałam, teraz to wiem na pewno, ale też wiele godzin przez nie przepłakałam. Prawdziwe piekło zaczęło się jednak niedługo później, kiedy wakacje się skończyły i wróciłam na uczelnie, wciąż jeszcze nie wiedząc co z tym wszystkim zrobić. Szybko zorientowałam się że coś jest nie tak, cały czas czułam, że ktoś na mnie patrzy, miałam wrażenie jakby co chwila ktoś z wymownym spojrzeniem szeptał coś na mój temat do osoby obok i chociaż naprawdę chciałabym, żeby to była tylko moja paranoja, to niestety. Nawet rozmawiając z grupką moich najbliższych znajomych czułam jakiś dystans, chłód i nie miałam pojęcia dlaczego! No okej, na wakacjach spędzałam może trochę więcej czasu z chłopakiem i jego znajomymi niż z nimi, a ostatni tydzień przez tą sytuację odcięłam się od wszystkich... No ale bez przesady! Żeby się od razu zachowywać jak obrażone dzieciaki? Powód ich 'fochów' był jednak zupełnie inny, o czym dowiedziałam się niedługo potem, gdy zostałam złapana przez jednego z wykładowców i zapytana 'co ja odpierdalam?' i dlaczego pół uniwerka plotkuje o tym, że ze sobą sypiamy. Byłam chyba w większym szoku niż Pan profesor. Tak, okazało się, że mój 'ukochany', w ramach zemsty za to, że zaszłam w ciążę, bo przecież wiadomo, że to moja wina i zrobiłam to z premedytacją, rozpowiedział swoim znajomym, że zdradzałam go ze wspomnianym wcześniej profesorem, że to dzięki temu miałam tak dobre stopnie i kiedy zaszłam w ciążę, to próbowałam zlapać na dzieciaka właśnie jego, chociaż na pewno to 'dzieciak profesorka'. No a wiadomo jak szybko takie sensacje się rozchodzą... Miałam więc przejebane. I kiedy myślałam, że gorzej to już naprawdę być nie może, dostałam kolejnego kopa w dupę od losu, chociaż tak naprawdę to od własnej matki. Potrzebowałam przede wszystkim wsparcia, a to co dostałam, kiedy z płaczem zadzwoniłam i wszystko jej opowiedziałam to pogadanka na temat braku odpowiedzialności i braniu odpowiedzialności za własne czyny. Cóż więc miałam zrobić? Nie mogłam zostać w Sydney, bo tu byłam już skończona. Nie mogłam też wrócić do Brisbane, gdyż matkę zawiodłam i nie miałam co na nią liczyć, zresztą ona powiedziała już co o mnie w tym momencie myśli. Ostatnią deską ratunku pozostał ojciec. Zawiesiłam więc studia, spakowałam się i bez wcześniejszego uprzedzenia przyjechałam do tej dziury do której wprowadził się niedawno mój tato, by zapukać do jego drzwi oznajmić mu jak bardzo go kocham, że jestem w ciąży i potrzebuje kasy na jej usunięcie. No tak w wielkim skrócie. I całe szczęście na jego wsparcie mogłam liczyć. Bardziej chyba niezadowolony był gdy oznajmiłam mu, że nie zamierzam wracać na studia do Sydney i że planuje przenieść się tu, do Cairns. Tak, do dzisiaj usilnie próbuje zmienić moje zdanie. Problem jednak w tym, że akurat on nie wie wszystkiego, co wydarzyło się w Sydney i jak tak naprawdę zostałam potraktowana przez swojego chłopaka, poza tym, że totalnie olał fakt, że mógłby zostać ojcem, co w rzeczywistości było powodem dla którego stamtąd uciekłam. Dlatego właśnie wbrew niezadowoleniu i oczekiwaniom taty, zamierzałam tutaj zostać, a przynajmniej póki co. Znalazłam jakiś kąt na wynajem oraz pracę, dzięki której mogłabym go opłacić i nie musieć być wiecznie zależna od mojego taty.
Gale Thompson
20.08.2001
Brisbane, Australia
studentka medycyny i kelnerka
Uniwersytet w Cairns, BEACH RESTAURANT LORNE BAY
carnelian land
panna, hetero
Środek transportu
Toyota Hilux - pickup który dostałam od ojca z okazji skończenia szkoły i dostania się na studia. Przyjechałam nim tu do Lorne Bay i od tamtego czasu przeważnie stoi w garażu... No chyba, że akurat muszę pojechać poza miasteczko, to zdecydowanie wolę podjechać własnym autem niż tłuc się autobusem.

Związek ze społecznością Aborygenów
Nie posiadam... No chyba, że o czymś nie wiem?

Najczęściej spotkasz mnie w:
Ostatnimi czasy raczej większość czasu spędzam w swoich czterech ścianach, ewentualnie u ojca i jego owiec. Czasami wyjdę do jakiejś kawiarni czy na spacer do parku, ale wciąż nie znam jeszcze całego Lorne i zdarza mi się zabłądzić, więc wolę nie zachodzić za daleko.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Aiden Thompson

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, śmiało!
Gale Thompson
Katya Sitak
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany