uczennica liceum — lorne bay state school
17 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
You must not know my heart, but I know it isn't your fault
You live in a world in your clutch, you don't get out very much
Living in the fake world, full of facades and chaotic behaviour
You pull the lever for fun, yell, "Fire!", then you just run
Miałam 8 lat, kiedy w księgarni spadł na mnie atlas kosmosu. Tata uważa to za okropnie śmieszną historię, bo zamiast wybuchnąć płaczem, ja ten atlas bardzo chciałam zabrać do domu i z guzem wielkości gruszki na czole dzierżyłam go dumnie całą drogę powrotną. Co cię nie zabije, to cię wzmocni, czy jakoś tak. Ten atlas do tej pory stoi na półce, w dodatku ma szczególne miejsce w moim sercu, bo pomógł mi zbudować pierwszą makietę Układu Słonecznego stworzoną w całości ze skarpetek i gumek recepturek. Potem, z każdym kolejnym obejrzanym na YouTube tutorialu, makieta ulegała ulepszeniom i stawała się bardziej profesjonalna, a skarpetki i gumki recepturki były już tylko moją bronią w obronie przed ciekawskimi palcami młodszego rodzeństwa.
Tak poza tym to wszystko w moim pokoju ma swoje szczególne miejsce. Znaczy na pierwszy rzut oka wydaje się, że życie odrobinę mnie przytłacza i nad nim nie panuję (to swoją drogą), ale ja sobie w tym chaosie całkiem dobrze radzę. Mój chaos ma porządek alfabetyczny. Może ktoś to wytłumaczyć mojej mamie? Ale powiem wam, spróbuję chociaż pokazać, nakreślić jak to wygląda w mojej głowie. Oprowadzę was po niej, wejdźcie, śmiało.
Po pierwsze - nie uważam, że w jakikolwiek sposób jestem wyjątkowa. Stwarza to zbyt dużo problemów. W rodzinie też - wydaje mi się - nie uchodzę za szczególne dziwadło, bo już przede mną zdarzały się przypadki nie mniej odklejone (spójrzcie chociażby na takiego Darcy'ego). To jednak nie powstrzymuje członków rodziny, tych bliższych jak i tych dalszych, od przyglądania mi się czasem zbyt długo. Dlaczego pozwalasz naszej Finnie nosić spodnie po swoim starszym bracie? Przecież jest tyle ładnych... W tym momencie pani Shelton przerywa swojej matce, proponując swoją popisową bezglutenową szarlotkę i popycha staruszkę do salonu. Ale o szarlotce jeszcze zdążycie się nasłuchać. O pani Shelton również - jeżeli nic nie mówi wam to nazwisko, to prawdopodobnie żyjecie w jaskini, bo ciężko teraz nie natknąć się na banery, przedstawiające uśmiechniętą od ucha do ucha blondynkę w bardzo profesjonalnej pozie, reklamującą swoją kolejną już książkę o tym, jak osiągnąć sukces będąc żoną, matką, a przede wszystkim - kobietą. Pełno w niej coachingowych bzdur i seksistowskich sformułowań, aż momentami wątpię, że faktycznie ona ją napisała, bo na co dzień potrafi jedynie udawać, że mnie słucha i nadawać przez telefon ze swoją asystentką Rebeccą albo którąś z koleżanek ze swojej "grupy dyskusyjnej" dla "kobiet sukcesu". Te ich spotkania to jedno wielkie rozsiewanie plotek, wymienianie się przepisami i picie wina w dużych ilościach. Może na tym właśnie polega bycie żoną, matką i kobietą sukcesu? Ignoruj wszelkie niewygodne fakty, a sukces przyjdzie do ciebie sam - i będzie miał posmak drogiego wina, z delikatną, szorstką nutą atmosfery rodzinnej awantury wiszącej w powietrzu. Swoją drogą, moja rodzina ma dziwną obsesję na punkcie pisania książek, dlatego obiecałam sobie i światu, że ja będę je tylko czytać. Szkoda drzew.
Uważam, że nie ma nic fascynującego w naszym życiu. Przynajmniej nie na tyle, żeby trzeba było pisać o nim całe rozdziały i reklamować się w telewizji śniadaniowej. Chyba że twoje życie jest na tyle beznadziejne, że czujesz potrzebę napisania go po swojemu aż pewnym momencie zapominasz co jest prawdą, co kłamstwem, a pod dywanem nie ma już miejsca na kolejne sprawy.
Pierwsze dwa lata liceum spędziłam w jednej z katolickich żeńskich prywatnych szkół w Mellbourne, gdzie nikt (całe szczęście) nie był zainteresowany moim nazwiskiem, ale za to kadrę bardzo interesowało, co aktualnie mam na sobie i dlaczego to nie jest mundurek. Nie jestem osobą, która miga się od obowiązków, ale nie lubię się też przesadnie starać. Lubię zasady tylko wtedy, kiedy mają sens, a nauka szła mi zawsze dobrze, niezależnie czy ubrałam wyprasowaną koszulę z logiem szkoły, czy luźniejszy T-shirt. Nie chwaląc się - szło mi po prostu wybornie; poza tym, że nie potrafiłam dobrze wyprasować koszuli, to świetnie radziłam sobie w nauce i cierpliwie znosiłam każde pogardliwe spojrzenie. Przez chwilę myślałam, że może uda mi się nawet z kimś zaprzyjaźnić, a te spojrzenia są tylko moją błędną interpretacją rzeczywistości, do czasu aż jedna z dziewczyn z samorządu nie postanowiła zaatakować mnie w szkolnej toalecie, a ja w obronie własnej nie pozbawiłam jej dwóch jedynek. Dyrekcja najwidoczniej lubiła zasady bardziej niż utalentowanych uczniów i po kilku upokarzających rozmowach z moją matką - która groziła, że ma męża prawnika i pozwie całą placówkę - ostatecznie wróciłam do miasteczka, żeby dokończyć swoją śmieszną edukację w tutejszym liceum, zdać maturę i wyjechać do innego miasta, tym razem na studia, najlepiej do Stanów, koniecznie na inżynierię kosmiczną albo inny kierunek nie z tej ziemi - i bez żadnych niespodzianek po drodze. To brzmi jak wyzwanie, biorąc pod uwagę fakt, że kosmos to przecież jedna wielka niespodzianka.
Mama do tej pory pomija całą tę sprawę wymownym milczeniem, a ojciec klepie mnie pocieszająco po ramieniu, chociaż dla mnie tak naprawdę nie ma różnicy, bo kaganiec czuję niezależnie, czy jestem tutaj, czy sto, czy tysiące kilometrów od domu.

Najlepiej czuję się w cieniu. Lubię ciche i niedoświetlone miejsca, chociaż absolutna ciemność trochę mnie przeraża. Mam w uszach słuchawki praktycznie cały czas, nawet jeżeli nie leci z nich żadna muzyka - unikam sytuacji, w których czuję presję odezwania się jako pierwsza i nigdy nie spojrzę ci prosto w oczy.
Mało towarzyska, niezbyt miła i nie do oswojenia. Pełna żartów, które nikogo nie śmieszą. Kąśliwa dla samoobrony lub na wszelki wypadek.

Lubię: przewodniki po gwiazdozbiorach, jeże, E.T., mineralogię, imbirowe ciastka, memy, fizykę, matematykę i chemię, ogrodniczki, maratony filmowe, rebusy, chodzenie szybkim krokiem, simsy, jak ktoś umie grać na basie (bo to jest hot), kolorowe skarpetki, planszówki, uciekanie z wfu, TikToki, Winonę Ryder, jazdę na deskorolce, brokatowy makijaż, karaoke, brownie z fasoli, kiedy równocześnie pada deszcz i świeci słońce, pieski, sorbet cytrynowy, muzea i galerie sztuki, chodzić po lumpeksach, The Cure, sos 1000 wysp, ResearchGate, długie dyskusje o teoriach spiskowych, impulsywne kupowanie książek, udowadniać, że mam rację, imprezy tematyczne, mgłę, miotanie się w tanecznym szale po swoim pokoju

Nie lubię: chrupiących przekąsek i szeleszczących opakowań, kiedy ktoś używa głośno myszki (kto w ogóle jeszcze używa myszki?), szkolnego mundurka, kiedy zapomnę słuchawek z domu, zbyt jasnego światła, policji, zatłoczonych miejsc (dużych i małych), melodramatów, zielonej herbaty, długich paznokci, twojej starej, K-popu, czarnej kawy, głośnych ludzi, mięsa, kminku, plastiku, miętowych cukierków, nieestetycznych i nieczytelnych prezentacji w PowerPoincie, randek, budyniu, wfu, boysbandów, dzieci
Finnley Shelton
16.06.2005
Lorne Bay
Uczennica liceum
Lorne Bay State School
Pearl Lagune
nie interesuj się
Środek transportu
Przeważnie auto matki (oczywiście nie ja prowadzę, musiałby zdarzyć się cud), czasem śmierdzący autobus, a czasem fajna bryka starszego brata - Darcy'ego. Najbardziej jednak lubię swoją deskorolkę.

Związek ze społecznością Aborygenów
Żaden.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Szkolnej bibliotece ze słuchawkami w uszach i nosem w książce. Prawdopodobnie będę nią tak zainteresowana, że nawet na ciebie nie spojrzę. Mogę być wszędzie i nigdzie albo w kilku miejscach naraz, ale na pewno nie spotkasz mnie na sali gimnastycznej. Nawet moje wewnętrzne demony boją się rozpędzonej piłki w locie.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Nie wiem, rodziców? Ewentualnie ich asystentów, bo czasem ciężko się dodzwonić.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak
Finnley Shelton
Brigette Lundy-Paine
powitalny kokos
nie
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany