20 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Ice Queen, nawet w obliczu globalnego ocieplenia

Are you feeling nervous?
Are you having fun?
It's almost over
It's just begun


Przez całe liceum myślała, że to wszystko po prostu nie było dla niej. I było jej z tym w porządku. Czekało na nią co innego. Ucieczka z tego miasta, choćby na chwilę. Jakaś stara dekadencka uczelnia wybrana razem z ojcem.
Mała córeczka, próbująca zadowolić tatusia. Niczyje inne zdanie się nie liczyło odkąd tylko nauczyła się chodzić.
A potem dostała się. Tak po prostu.
Kiedyś myślała praktycznie tylko o tej uczelni. Od początku liceum spała w karmazynowej bluzie z monogramem szkoły. A, gdy było już po wszystkim, nie zdała sobie z tego sprawy od razu, ale poczuła zawód. Tak jakby ta wyczekiwana koperta miała przynieść jej coś więcej od standardowego listu akceptacyjnego. Czy to na prawdę na tak niewiele przez te lata czekała?
Rodzice świętowali. A sama walczyła z poczuciem tego, że nic więcej jej już nie czeka. Skończy studia, wróci do domu, a potem praca w firmie ojca. I co dalej? Chyba już tylko śmierć i podatki. Choć prawdopodobnie w odwrotnej kolejności.
Nigdy więcej nie będzie już szukała swojego nazwiska na jakiejkolwiek liście kandydatów. Nie pojawi się już żadna koperta taka jak ten list akceptacyjny. Nie odzyska już tamtego poczucia celu.

The world is changing
The planet's heating up
What the fuck is going on?
Rearranging
It's like everything happened all at once


Hravard okazał się dokładnie takim samym uniwersytetem jak każdy inny. Prestiżowy czy nie. Jak to zwykle bywa na reklamowych ulotkach składał więcej obietnic niż mógł spełnić.
Okazuje się, że jeśli nie jest się nikim szczególnym, to żadna szkoła tego od tak nie zmieni. Nawet taka zapewniająca większości absolwentów kredyt studencki, którego nie spłacą do końca życia.
W końcu przeszła z tą myślą do dnia codziennego. Akurat ona nie wychodziła na tym wszystkim tak źle. Może i wykłady okazały się nudne. I z coraz większym trudem przychodziło jej wyobrażenie sobie siebie samej broniącej kogokolwiek przed majestatem prawa. Czy w ogóle przemawiającej publicznie. Jednak za czesne płacili jej rodzice. A wyróżnianie się od rówieśników jak dotąd stworzyło jej zbyt wiele problemów. Może tak po prostu okazało się, że nic nie jest dla niej. I może i z tym powinno jej być w porządku.
Tym razem miała zamiar dopasować się do tych pozostałych dzieciaków. Stopić się z otoczeniem. W gruncie rzeczy już i tak na pierwszy rzut oka niczym się od nich nie różniła. Biała, całkiem ładna i trochę zarozumiała przedstawicielka bogatszej klasy średniej. Roiło się od takich jak ona na kampusie. Wystarczyło już tylko zapomnieć o sobie. Uśmiechać się i śmiać się dokładnie wtedy i tak jak wszyscy. Zapisać na serwetce swój numer, gdy któryś z tych ładnych chłopców cię o niego zapytał. I ubierać się, jeść, pić i mówić dokładnie to samo jak cała reszta. O niczym nie decydować za siebie. Tyle potrafiła. Przez te lata próbując wypełnić rolę córeczki tatusia.
I przez chwilę było nawet miło.
Tyle, że te wszystkie dzieciaki poza nadzorem dorosłych… Eh, to na prawdę wymykało się poza kontrolę i to nie tylko rodzicielską.

Pour me a drink and clear my schedule
I'ma FaceTime with my mom tonight
These 40 minutes are essential
I'ma FaceTime with my mom tonight

I call, she answers and her hair is wet (her hair is wet)
I say, "Did you just shower?"
She says, "How'd you guess?"
I say, "Your hair is wet"
She says, "Oh yeah"


Po wszystkim, gdy tylko semestr się kończył, zbliżała się jakakolwiek przerwa, z ulgą kupowała bilety powrotne do domu.
Bardziej od powrotów do domu lubiła sam fakt bycia w drodze. Tanie czytadła w kieszonkowych wydaniach kupowane na lotnisku. Na przemian zbyt słone i zbyt słodkie przekąski. Przechodzenie kilkukrotne przechodzenie przez te same bramki, bo zawsze zapominało się o zdjęciu jakiegoś paska czy o portfelu w kieszeni. Nieustanne wyczekiwanie. Sztuczny posmak jedzenia w samolocie. I to że jakimś cudem zawsze trafiało ci się miejsce w pobliżu dzieciaka, nad którym rodzice jakoś po godzinie w powietrzu tracili bezpowrotnie kontrolę. Wyszukiwała te tanie, najdłuższe z możliwych, loty. Najlepiej z trzema lub czterema przesiadkami. Na miejsce docierała zawsze nie w porę. Ale podobały jej się te wszystkie nie-miejsca. Sklepy bezcłowe, terminale. Nie ważne gdzie by się nie znalazła wydawały się dokładnie takie same jak wszystkie inne. Niezmienne. Poza czasem. Porządek zdążył wyznaczyć już ktoś inny. Wystarczało tylko podążać w uśpieniu za strzałkami. Tak po prostu. Jakby człowiek w końcu natknął się na tego białego królika, którego mógłby próbować dogonić.
Polubiła nawet te rozmowy z nieznajomymi zajmującymi miejsca obok, w trakcie których mogła stać się jakimkolwiek ucieleśnieniem sowich fantazji. Odbywane w tym oderwaniu od rzeczywistości, jakby z konieczności odmierzenia tego nieskończonego czasu w trakcie lotu. Podobało jej się to jak łatwo było o nich po wszystkim zapomnieć. By na koniec już tylko w ospałym skupieniu rozpocząć poszukiwania swoich poturbowanych bagaży.
Ten świat istniał poza czasem. Dlatego poczuła taką irytację, kiedy wracając po świętach do Bostonu zobaczyła na lotnisku chłopaka czekającego właśnie na nią. Żywe przypomnienie o ciążącej nad nią grawitacji teraźniejszości.
Już na pierwszej randce wiedziała, że ona i Brad to błąd. Nim jednak się spostrzegła on umawiał się z nią już na trzecią, a jego znajomi, stali się nagle ich znajomymi. Jej jedynymi. A Brad tak bardzo pasował do tego wyczekiwanego obrazu życia studenckiego.
Ojciec z pewnością by go pokochał. A mama na ich widok razem pewnie zaczęłaby sobie wyobrażać te wyczekiwane anielskie blondwłose wnuki. Tyle tylko, że wracając do Lorne z taką łatwością zapominała o jego istnieniu. Wiedziała już, że to nie ona zerwie z Bradem.
A teraz czekał na nią na lotnisku, mimo że go o to nie prosiła. I nigdy by nie poprosiła. Jej samej w życiu nie przyszłoby coś takiego do głowy. Czy na prawdę tak się właśnie robiło?
Dostrzegła go pierwsza i poczuła pokusę by po prostu minąć go niezauważona. Mogłaby to zrobić. Udawać, że nikt nie zaburzył jej rytmu podróży. W pośpiechu znaleźć sobie jakąś taksówkę. Pozostając jeszcze zawieszona w drodze przeczytać ostatni rozdział kryminału rozpoczęło w samolocie. I zabunkrować się w swoim bezpiecznie pustym mieszkaniu by w spokoju rozkoszować się świadomością tego, że wiedziała już kto zabił. Ta chwila jednak bezpowrotnie minęła. Ich spojrzenia się skrzyżowały.
Po raz pierwszy ktoś patrzył na nią w ten sposób i to sprawiało, że ziemia pod jej stopami zadrżała. Jakby znalazła się w niewłaściwym miejscu. Nigdy nie czuła tego co powinna wtedy kiedy powinna. Może jej problem tkwił właśnie w tym braku zgrania odpowiedniego rytmu z całą resztą świata (a może i wszechświata - to by wyjaśniło czemu okres jej się zawsze spóźniał).
Nigdy nie rozumiała pragnienia kogoś takiego jak Brad. Z tą swoją śliczną buzią i wybielonymi zębami za bardzo przyciągał spojrzenia. Szczelnie wypełniał pomieszczenia. Pasował wszędzie gdzie tylko się pojawiał. Przychodziło mu to zbyt łatwo. Wytrącał ją tym z równowagi. Naśladowanie jego tonów i gestów wychodziło jej tak sztucznie. Przysypiała czytając jego wiadomości. Pozowanie do wspólnych zdjęć sprawiało, że odechciewało jej się żyć. A układając swoje dłonie na jego ciele przestawała czuć cokolwiek. Może właśnie taka była. Tym była. Bezduszną pustką.
Zawsze miała skomplikowaną relację z nicością. Czasem za wszelką cenę próbowała ją wypełnić. Bała się, że jeśli tego nie zrobi pochłonie ją żywcem. Ale czasem pragnęła tej całkowitej anihilacji. Pięknego cichego ulatnia, aż do zupełnej nicości.


— Z każdym powrotem na przylądek ma coraz mniejszą ochotę wsiadać w samolot odlatujący do Bostonu, dlatego ambitnie zaplanowała sobie całe wakacje przed kolejnym semestrem przesiedzieć w domu.
— Dobrze, dla jej byłych, że takowych nie posiada, bo strasznie nagimnastykowaliby się stalkując ją w sieci. Jej instagram ma status prywatny, choć nie bardzo wie po co - w życiu nie wrzuciła tam swojego zdjęcia. Jedyne tiktoki widziała w wiadomościach ostrzegającymi przed atakami złych Azjatów na dobrych Amerykanów, kiedy to Trurmp zamarzył sobie zostanie szeryfem internetów. Ostatni post na fjejsbuku wrzuciła dokładanie w 2013 i był to jej status z farmiville. Choć to i tak nie ma chyba zbyt dużego wrażenia, bo kto w 2021 niby jeszcze siedzi na tym portalu? Jedynymi socjalmediami, z których faktycznie korzysta są goodreads. Choć i nie bez wyrzutów sumienia, bo Jeffrey to zły chłopiec, prawie tak zły jak Joffrey, i może lepiej jakby po tym wylocie w kosmos kiedyś zrezygnował z powrotu.
— Jako, że ojciec jest dla niej największym wzorem, to pierwszym alkoholem po który sięgnęła (w samotności) była wiekowa szkocka z jego barku. Musiała po wszystkim wmówić całej rodzinie, że to zatrucie pokarmowe i po dziś dzień omijają tą meksykańską restaurację, w której jedli dzień wcześniej. Jako studentka oczywiście została zobligowana do przemienienia się w znawcę alkoholi. I odkąd swoje już wypróbowała, wierzy że byłaby wymarzoną partią dla Ruperta Holmesa (Ruppy, kochanie, jeśli to czytasz, zadzwoń!). Choć sama nie umie zrobić pina colady, a szampana boi się otwierać. Także z reguły po protu wybiera coś z ładną etykietką albo śmieszną nazwą.



heather hale
17/11/2001 • LORNE BAY
studiuje prawo na Harvardzie
latem pomaga w kancelarii ojca
fluorite view
panna; w sumie ciężko powiedzieć, bo za dużego doświadczenia w tym temacie to nie ma
Środek transportu
Rower i wrotki, bo mimo, że ma prawko od szesnastego roku życia, to wciąż nie do końca ufa swoim umiejętnością za kółkiem (w oficjalnej wersji jest eko i za bardzo kocha planetę, by ją od tak zanieczyszczać). W ostateczności pożycza któryś z samochodów rodziców.

Związek ze społecznością Aborygenów
Oficjalnie brak, ale jej rodzina jest tak beznadziejnie biała i uprzywilejowana, że w tej kwestii jej przodkowie raczej mają się czego wstydzić niż czym chwalić

Najczęściej spotkasz mnie:
Przynudzającą w domu, księgarni, spożywczym i na plaży z książką i skitraną butelką wina - innymi słowy pełnymi garściami korzystającą z uroków lata

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Krewnych.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Yolo (czyt. tak, ale proszę mi jej tak zaraz od razu nie zabijać)
Heather Hale
Elle Fanning
powitalny kokos
młoda i piękna
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany