aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Upływały kolejne tygodnie pobytu w Lorne Bay, a Chandra nie posuwała się ani o krok do przodu w swoim śledztwie, które przecież miało ją szybko i bezboleśnie odprowadzić do tajemniczego Lorgana, o którego istnieniu dowiedziała się niespełna trzy miesiące temu. Bywały dni, że Ginsberg zaczynała przypuszczać, że ów mężczyzna, ten jej przyszywany brat nie jest wytworem fantazji jej ojczyma - wszak staruszek od dłuższego czasu współpracował z jej matką tworząc języki do fantastycznych seriali, których ona była producentką. Tylko ta wiadomość od Lyry, którą zignorowała kilka lat temu, a teraz ją odnalazła, nie dawała jej spokoju.
Jakiś koleś nazywa się tak samo jak ty! Lorgan Ginsberg, lol!
Prędzej czy później musi wpaść na jego trop, choć póki co na jego temat panuje dziwna zmowa milczenia…

Niestety wraz ze wzrostem australijskiego stażu nie rosła liczba znajomych Chandry, co raczej nie powinno nikogo dziwić, bo Ginsberg do najsympatyczniejszych osób nie należała, na dodatek często odnosiło się wrażenie, że pozjadała wszelkie rozumy, choć tak naprawdę o życiu nie wiedziała nic - co na każdym kroku dało się zaobserwować. Wyjątkiem była akcja z pijawkami, które sprytnie przepłoszyła swoimi ulubionymi perfumami. Właśnie jej resztki wypsikała właśnie dziś, szykując się na lot balonem, który był ciężko zapracowaną nagrodą podczas festynu. Jako, że z braku laku dobry kit, postanowiła wybrać się na niego z Riverem, uznając, że skoro ratował ją podczas szlajania się na mokradłach, w razie czego wybawi ją z opresji także w powietrzu, gdyby się okazało, że balon jest dziurawy albo wydarzy się inna nieprzewidziana podniebna awaria. Prawdą jednak było, że Sheppard nie był kitem, a jedną z niewielu poznanych jej osób, z którymi kontakt się jako tako utrzymał, a nie zerwał po pierwszych kilku minutach, po których Ginsberg wypraszano albo jeszcze inaczej dawano znać, że nie chce się mieć z nią do czynienia.
Nic nie wskazywało na to, że numer, z którym kontaktowała się Amerykanka, nie należał do Rivera. Co prawda od momentu, kiedy wymienili się namiarami minęło trochę czasu, a komórka Chandry musiała być wymieniona, bo po przykrym incydencie z bumerangiem, roztrzaskał się jej wyświetlacz… ale przecież Sheppard odpisywał! Co prawda postawiła go przed faktem dokonanym proponując konkretną datę i godzinę spotkania przy balonie, ale chyba chłopak przywykł, że to był jej styl i wiadomość: spotkamy się na miejscu, bądź punktualnie, bynajmniej nie powinna go dziwić!
W dzień lotu dodatkowo w stronę Rivera poleciał zaczepny sms:

Gdybyś zapomniał jak wyglądam, to na pewno poznasz mnie po zapachu

- było to nawiązania do chmury perfum, która pozostała po pijawkowej akcji ratunkowej, co prawda tylko potęgując zawroty głowy Amerykanki, która jednak wcale nie zamierzała narzekać, gdy w związku z tym była noszona na rękach.
Będąc już na miejscu Chandra pstryknęła sobie kilka selfików i niecierpliwie spoglądała na zegarek, przygotowując w myślach wiązankę jaką pośle Riverowi, że tak długo kazał jej na siebie czekać. Po kilku minutach wysłała sms’a (albo pięć), pytając gdzie jest i oznajmiając w którym miejscu czeka. Dodała, że jak się nie pospieszy, to leci bez niego. Co prawda nie była sama, bo jakiś długowłosy gość (którego póki co nie rozpoznała), kręcił się w okolicy, ale przecież nie przypominał Shepparda, więc nie miała w planach go zaczepiać, ani tym bardziej przepuszczać w kolejce do balonu, kiedy spostrzegła, że rusza w jej stronę!
- Zajęte! - powiedziała stanowczo (i tak, jakby zajmowała kabinę w toalecie, a nie kulturalnie oczekiwała podniebnej przygody), zagradzając mu drogę.

Hyde O. Terrell
chandra ginsberg
◠‿◠
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Sprawa była co najmniej dziwną, przypominająca wątek z jakiegoś paskudnego horroru bądź kiepskiej komedii romantycznej (obu z tych Hyde naoglądał się ze swoim przyszywanym rodzeństwem, zwłaszcza gdy wypychał adopcyjnych rodziców na kolację bez ich towarzystwa) i Hyde nie za bardzo wiedział, co powinien z tym zrobić. Esemes z datą oraz miejscem spotkania przyszedł pewnego popołudnia, zaskakując pana Terrell. Tym większym zaskoczeniem był fakt, iż nie potrafił odnaleźć spisanych cyfr na żadnej stronie, mającej wskazać nadawcę wiadomości. Dziwne. I już miał odpisać, żądać dokładniejszych wyjaśnień gdy idea śmiała oraz naiwna nawiedziła jego umysł. A co, jeśli nadawcą nieznanej wiadomości była jego siostra? Jeśli w końcu udało jej się go odnaleźć w momencie, gdy jego wszystkie poszukiwania zdawały się zawodzić? Nadzieja była rzeczą zgubną. I miała to do siebie, iż nawet w niewielką pomyłkę była w stanie podpiąć pod piękną niespodziankę losu, mającą odmienić tory jego życia oraz, co najważniejsze, zabrać to paskudne poczucie winy, jakie ciążyło na jego ramionach.
I nie potrafił przegapić tej okazji, potwierdził więc spotkanie.
Lorne Bay Hot Air Balloon było miejscem dość... nietypowym, na możliwe spotkanie rodzeństwa po latach (no chyba, że jego zaginiona siostra zwyczajnie chciałaby wyrzucić go z kosza, zamieniając w worek krwi oraz połamanych kości) przynajmniej w jego dziwnym odczuciu... A może to jednak nie jest ona? Może to tylko zwykły zbieg okoliczności? Przeszło mu przez myśl, odrobinę ostudzając zapał oraz uspokajając niebieskie tęczówki, uważnie obserwujące otoczenie już od kilku kilometrów. Czarny, zabytkowy mustang w końcu zaparkował na parkingu, a Hyde wysiadł, uważnie rozglądając się po otoczeniu. Prezentował się całkiem normalnie, czarna koszulka z koncertu Metallici; zwykłe, ciemne oraz przetarte na kolanie jeansy i trampki - strój, który zapewne nie ściągnąłby na niego uwagi, gdyby nie pokrywające jego dłonie szyję oraz skrawek widocznego kolana tatuaże, które w dziewięćdziesięciu ośmiu procentach pokrywały męskie ciało. Pewnym krokiem (mimo niepewności, zakradającej się do serca) kroczył w kierunku kolejnych stanowisk, uważnie poszukując kogoś, kto miał poznać po zapachu? Cholera, był niemal pewien, że to jakaś podła zagrywka słownika T9, gdyż po zapachu był w stanie poznać jedynie dobre wino oraz świeże pomidory.
Idę.
Krótka, jednosłowna odpowiedź na te wszystkie pospieszenia oraz kolejne opisy miejsca w którym miał się znaleźć. Serce przyspieszyło popędzane niespodzianką oraz nadzieją... By wlać w jego żyły rozczarowanie, spowodowane z ujrzeniem innej twarzy, niż ta na którą miał nadzieję. To nie mogła być ona, dziewczyna stanowczo była do tego za młoda. Hyde O. Terrell ukrył wszelkie oznaki rozczarowania, z zaciekawieniem przyglądając się dziewczynie.
- Zajęte? - Powtórzył, zupełnie jakby w pierwszej chwili nie zrozumiał jej słów. A po chwili wyciągnął telefon, aby otworzyć odpowiednią konwersację oraz pokazać jej ekran swojego telefonu. - Według tych wiadomości jestem w odpowiednim miejscu, stanowisko piąte, prawda? - Spytał, z zaciekawieniem wbijając niebieskie spojrzenie w buzię dziewczyny. Młodą, całkiem przyjemną dla oka, jej stanowcze spojrzenie nie przypadło mu jednak do gustu. - Proszę mi wybaczyć, nie za bardzo jednak rozumiem, skąd to zaproszenie? - Dodał po chwili, mając nadzieję, iż nie ma do czynienia z jakąś psychofanką. Do tej pory jeszcze mu się to nie przytrafiło, zaś rozpoznawany był zwykle w swojej restauracji bądź sklepach spożywczych, zagadywany o rady dotyczące tego, co dana pani chciała przyrządzić na obiad.
A mówił producentowi, że gotowanie z rozpiętą koszulą nie będzie dobrym pomysłem...

Chandra Ginsberg
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Już miała posłać - wydawałoby się w eter - kolejną wiadomość, gdyby nie na jej wyświetlaczu zamigotało krótkie, konkretne: idę. To na jakieś pięć sekund uspokoiło Chandrę, która zaczynała już podejrzewać, że River chce ją wystawić, by utrzeć jej nosa i pokazać, że nie wszystko ma zawsze iść po jej myśli. Pewnie dla bardziej pokornych osób byłaby to jakaś cenna lekcja i wyciągnięte wnioski okazałyby się przydatne w zmianie postawy w przyszłości, ale patrząc na Ginsberg można było wątpić, czy taka zagrywka przyniosłaby pożądany efekt…
Amerykanka rozglądnęła się raz i drugi, mrużąc oczy, gdy akurat zahaczyła spojrzeniem o wiązkę promieni słonecznych, które przedzierały się zza kilku drobnych chmurek, jakby chciały podświetlić niektóre miejsca placu. Dziewczyna nie znalazła tam jednak niczego godnego uwagi większej niż przelotna, więc dalej obserwowała otoczenie, szukając ciemnej czupryny Shepparda. Owszem, w pewnym momencie w okolicy pojawił się mężczyzna podobnego wzrostu do jej znajomego, ale prócz tego Chandra nie znalazła więcej podobieństw, dlatego zignorowała przybysza, ponownie gapiąc się w ekran telefonu, bo to wszystko zaczynało ją już drażnić, a przecież nie przyszła tu by się denerwować i szkodzić swojej piękności niepotrzebnymi negatywnymi emocjami.
Z niezrozumiałego dla Ginsberg powodu, wysoki typek nie tylko zbliżył się do niej, ale także - jak jej się wydawało - przedrzeźnił jej rezerwację, którą śmiało przedstawiła przed chwilą. Zadarła głowę, wlepiając w nieznajomego pełne wyrzutu spojrzenie, które w połączeniu ze ściągniętymi brwiami dziewczyny musiało dodatkowo wyglądać dość wojowniczo.
- Czego nie rozumiesz w słowie: zajęte? - zapytała niezbyt grzecznie i planowała dodać dodać coś jeszcze, ale wtedy pod nos została podstawiona jej konwersacja, która do złudzenia przypominała tę, którą prowadziła z Riverem. Chandra zmarszczyła brwi jeszcze bardziej i z niezrozumieniem ponownie utkwiła wzrok w nieznajomym, który - gdy mu się lepiej przyjrzała - wcale nie był taki całkiem obcy. Gdzieś go już widziała i była pewna, że nie mogło być to jednorazowe widzenie, bo w innym wypadku nie zapamiętałaby jego rysów. Obecnie jednak była wzburzona tym, co koleś jej pokazywał i nie miała czasu zastanawiać się, czy ma do czynienia ze znajomym matki, ojca, czy może jakimś swoim nauczycielem, który zalazł jej za skórę, przez co został zapamiętany. Liczyło się to, co tu i teraz.
- Co tu jest grane?! - zapytała, odruchowo zerkając to przez jedno, to znów drugie ramię, jakby spodziewając się, że za chwilę ujrzy roześmianą gębę Shepparda, który najwyraźniej świetnie się bawił przekazując obcym ludziom ich wymianę smsów. - Dlaczego masz telefon Rivera? - zapytała podejrzliwie, bo może właśnie stała oko w oko z jakimś bandytą, który pierw okradł biednego Shepparda, a teraz dodatkowo chce okraść ją z lotu balonem! - Gdzie jest River? Co mu zrobiłeś? Odpowiadaj! Bo wezwę policję! - zagroziła, odsuwając się o krok, by nieco zwiększyć dystans między nimi.
- Wsiadają państwo? Start za dwie minuty - rozległo się za plecami dziewczyny, która wycofując się prawie nadepnęła pracownika, który był odpowiedzialny za lot. Ginsberg popatrzyła na długowłosego, a następnie na balon, bijąc się z myślami, czy rezygnować ze swojej nagrody, czy mimo wszystko zaryzykować, bo przecież musiało być na to wszystko jakieś sensowne wytłumaczenie.

Hyde O. Terrell
chandra ginsberg
◠‿◠
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Brwi pana Terrell powędrowały ku górze w niemałym zaskoczeniu, gdy mała blondyneczka postanowiła wojowniczo na niego naskoczyć. I zapewne gdyby to wydarzyło się jakieś dziesięć lat temu, Hyde odgryzłby się w podobny sposób, zapewne jeszcze wredniej niż ona, teraz jednak czuł się... za stary na podobne wybryki. Z wiekiem przyszło mu odrobinę zmądrzeć i stracić część wojowniczego nastawienia, przynajmniej do momentu, gdy ktoś nie próbował wypytywać go o stare tragedie - to działało nań niczym płachta na byka.
- Szczerze mówiąc liczyłem, że Ty mi to wyjaśnisz. - Zaczął, wlepiając w dziewczynę przenikliwe spojrzenie niebieskich oczu. Z początku, niemal odruchowo, chciał zwrócić się do dziewczęcia per pani jednak dłuższe spojrzenie na młodziutką buzię sprawiło, iż zaniechał tego pomysłu... Ona z resztą również nie trzymała się jakichkolwiek zasad dobrego wychowania, które zdążyły wsiąknąć w krew Hyde’a. Praca jaką wykonywał wymagała odpowiedniej ilości dobrych manier oraz przyjaznego nastawienia - kontakty były rzeczą niezwykle istotną do rozwoju.
Jeszcze większe zaskoczenie pojawiło się na męskiej twarzy, gdy blondynka wspomniała imię jego brata. A może chodziło o innego Rivera? I już otworzył usta aby upewnić się w tym fakcie, szybko jednak doszedł do wniosku, iż w tej sprawie znajduje się stanowczo zbyt wiele powiązań oraz przypadków, by chodziło o jakiegokolwiek innego Rivera. - Gdzie jest? - Powtórzył, marszcząc brwi. Hyde zerknął kątem oka na zegarek, aby upewnić się, która to dokładnie była godzina - dzięki temu byłby w stanie odpowiedzieć na pytanie dziewczyny z odpowiednią dokładnością. Całe życie starał się być najlepszym starszym bratem, jaki tylko potrafił być. A to skutkowało w całkiem niezłej znajomości rozkładu dnia jego rodzeństwa. - O tej godzinie powinien być w pracy, istnieje jednak możliwość, że wyszedł wcześniej więc może być też w domu albo na plaży czy rodzinnej farmie... Tam najczęściej bywa. - Stwierdził dość obojętnie, wzruszając szerokim ramieniem. Inne miejsca raczej nie wchodziły w grę, tego był niemal pewien. I jak znał braciszka, tak nie sądził, że gustuje w wojowniczych złośnicach, której najlepszy przykład stał tuż przed nim. Hyde O. Terrell był pewien dwóch rzeczy. Pierwsza - spotkanie wyglądało na nieśmiałą randkę. Druga - brat z pewnością nie wrobiłby go w randkę z kobieta o podobnym charakterze, zbyt podobnym do charakteru jego byłej... Rozbawienie przemknęło przez jego twarz, a usta mężczyzny ułożyły się w delikatny uśmiech. - Jestem pewien, że obejdzie się bez policji, chyba mamy do czynienia z pomyłką... - Zaczął spokojnie, delikatnie unosząc dłonie jakby tym gestem chciał uspokoić dziewczynę. I już miał złożyć odpowiednie wyjaśnienia, gdy rozmowę przerwał pracownik lotów balonem. Hyde wpierw przesunął niebieskim spojrzeniem po buzi dziewczyny, później wielkim koszu by znów zatrzymać się na twarzy blondynki. No, może i River dziś nie podbije jej serca, ale może on będzie miał okazję poznać wybrankę młodszego braciszka? W tej kwestii Hyde O. Terrell zawsze był wścibskim bratem, niezwykle ciekawym tego z kim zadaje się jego rodzeństwo. - Wsiadamy? Wątpię, abym zmieścił się z wyjaśnieniami w mniej niż dwóch minutach, a szkoda, aby lot przepadł... Oczywiście, zwrócę wszelkie koszta.- Propozycja padła z jego ust. Nie wiedział, iż lot był wygraną, gotów był więc zwrócić wszelkie koszta. Hyde zrobił dwa, niewielkie kroczki w kierunku kosza, by wyciągnąć dłoń w kierunku kobiety, tym samym oferując pomoc we wpakowaniu się do wielkiego kosza - oczywiście, jeśli ta wyraziłaby zgodę. Na nic naciskać nie miał zamiaru, zwyczajnie nie chcąc, aby dziewczyna czuła się w jakikolwiek sposób zagrożona jego towarzystwem. W końcu, skoro istniała szansa że zostanie jego szwagierką, należało dbać o poprawne relacje od samego początku.

Chandra Ginsberg
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
- Ja?- zapytała z niemałym zaskoczeniem Chandra, przerywając wnikliwą obserwację stojącego przed nią mężczyzny. Wzrokiem nie tylko badała rysy jego twarzy, ale próbowała wsunąć spojrzenie także pod dekolt, bo nie umknęły jej uwadze tatuaże zdobiące ciało nieznajomego. Była wręcz pewna, że pod ubraniem ma o wiele więcej ciekawych wzorów. Wzorów, które wcale nie byłyby zaskoczeniem, bo gdzieś już je widziała...
Otrząsnęła się, bo to nie była pora, by rozbierać typka wzrokiem, ani dawać mu powodów, że jest nim jakkolwiek fizycznie zainteresowana. Coś śmierdziało w sprawie Rivera i Ginsberg postanowiła dowiedzieć się, dlaczego została wystawiona, a może raczej podstawiona komuś innemu niż jej ananasowy znajomy.
Ogarnęło ją niezbyt przyjemne uczucie, gdy długowłosy spojrzał na zegarek.
- Dlaczego patrzysz na zegarek? Uruchomiłeś jakąś bombę i sprawdzasz ile sekund życia pozostało biednemu Riverowi, nim rozpadnie się na milion kawałków? - Nie chciała tego mówić na głos, ale te obawy zbyt szybko opuściły jej myśli i pognały niczym niepohamowane, rzucając właściwie bezpodstawne oskarżenie. Ale jak inaczej miała interpretować jego gest i te pytania, które wisiały między nimi, a nie doczekały się odpowiedzi na tyle satysfakcjonującej, by uspokoić wyobraźnię Amerykanki, by ta nie podsuwała jej równie niestworzonych obrazów. Przełknęła ślinę, słysząc o miejscu, gdzie może przebywać Sheppard.
- Skąd wiesz, gdzie najczęściej bywa? Śledzisz go? - zapytała, dopiero po chwili uznając, że przecież to głupie dociekanie i dlaczego ktoś, kto ma coś na sumieniu, miałby się przyznawać. Dlatego postanowiła trochę mężczyznę podpuścić. - Masz błędne informacje. Jego rodzina już dawno sprzedała farmę arbuzów - powiedziała z takim przekonaniem, że prawie sama uwierzyła, że River związany był z arbuzami, a nie ananasami. Zadarła przy tym nos, czując się o wiele lepiej, kiedy stąpała po znanym sobie gruncie niegroźnych kłamstewek.
Widząc, jak nieznajomy się uśmiechnął, Chandra ponownie jak zahipnotyzowana wlepiła spojrzenie w jego twarz. Umysł Ginsberg pracował teraz na zwiększonych obrotach na tyle, że wyłączyła się na chwilę, ignorując całkowicie dźwięki otoczenia, a co za tym idzie sugestywne kaszlnięcia gościa z obsługi, który coraz bardziej niecierpliwił się tym zawieszeniem, w którym trwał pozostawiony bez konkretnej decyzji co do lotu.
Nagle Amerykanka doznała olśnienia. Jakimś cudem udało jej się połączyć ten głos, z całym obrazem faceta, którego widziała w telewizji w otoczeniu garnków i garnuszków. Zamrugała szybko, bo nie pierwszy raz złudzenie telewizyjne sprawiło, że ktoś na szklanym ekranie wydawał się o wiele niższy, niż był w rzeczywistości. To nagłe oświecenie jednak nie pomogło zrozumieć dlaczego nie ma tu Rivera, ale chociaż popchnęło Chandrę do większej ufności i śmiałości w wykonaniu kolejnych ruchów.
Po tym jak chwyciła dłoń mężczyzny, sprawnie wskoczyła do kosza, od razu łapiąc za linkę, by przypadkiem nie wypaść, zanim zacznie się cała zabawa.
- Wygrałam ten lot, więc o ile nie zdemolujemy kosza albo nie przedziurawimy balona, koszta ponoszą się same - odparła z przelotnym uśmiechem, nonszalancko wzruszając ramionami. Odkąd uświadomiła sobie, że ma do czynienia z personą znaną z telewizji, już nie była taka nastroszona i gotowa do ataku. Czuła się prawie swobodnie, chociaż wciąż zagadka Rivera była czymś, co nie pozwalało się w stu procentach wyluzować.
- To o co chodzi z tym Riverem? Musicie być blisko, skoro masz dostęp do jego wiadomości - stwierdziła, patrząc jak gość z obsługi zamyka kosz i odchodzi, by dać sygnał do startu. - Jesteście parą? - dopytała z wahaniem, bo to była pierwsza myśl, szczególnie biorąc pod uwagę, że Ginsberg pamiętała, że mężczyzna na pewno nie ma na nazwisko Sheppard. Co prawda ani River, ani Hyde nie wyglądali jej na gejów, ale może dobrze się z tym kryli?

Hyde O. Terrell
chandra ginsberg
◠‿◠
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Rozbawienie pojawiło się na męskiej twarzy, gdy jakże interesujące idee poczęły uciekać z ust towarzyszącej mu blondyneczki. Musiał przyznać, że dziewczyna posiadała całkiem interesującą wyobraźnię, a gdy tylko usłyszał o czasowej bombie czyhającej na życie jego młodszego braciszka parsknął zwykłym, szczerym śmiechem. Hyde O. Terrelll był jedyną osobą na tym świecie, która z nigdy, ale to pod żadnym, nawet najmniejszym pozorem nie skrzywdziłaby małego Rivera. Ba! Zatłukł by własnymi dłońmi każdego, kto spróbowałby podnieść rękę na jego małego braciszka.
- Jestem pewien, że to ty masz błędne informacje. Sheppardowie słyną z ananasów i nigdy nie sprzedali by ziemi. - Odpowiedział z pewnością w głosie oraz odrobiną buty, zwyczajnie urażony faktem, że ktokolwiek mógłby skojarzyć jego adopcyjną rodzinę z czymś innym niż ananasy.
Czuł się odrobinę dziwnie gdy dziewczyna tak wpatrywała się w jego buzię. Mimo wielu lat spędzonych w kulinarnym show biznesie mężczyzna nadal nie przyzwyczaił się do tego, że ludzie gapili się na niego bądź rozpoznawali go na ulicy prosząc o autografy. Nigdy wszak nie chodziło mu o sławę lecz pasję, jaką było dla niego gotowanie. I jedynie gdzieś skrycie w środku miał nadzieję, że sława pomoże mu w odnalezieniu dawno nie widzianej, biologicznej siostry. Niczym rasowy gentelman pomógł dziewczęciu wejść do kosza, samemu podążając za jej krokiem.
- Wygrałaś? W takim razie gratuluję, choć pewnie nie jestem wymarzonym towarzystwem do odbierania nagrody. - Odpowiedział spokojnie, nonszalancko opierając się o krawędź kosza przedramionami, przyozdobionymi w kolejne wzory tatuaży - tych na jego ciele z pewnością nie brakowało. Uśmiech nieświadomie pojawił się na jego ustach gdy obserwował, jak ziemia powoli się od nich oddala. Hyde O. Terrell jako dziecko nie raz marzył, że jest ptakiem, który zwyczajnie wzbija się w powietrze i ucieka od toksycznej, zupełnie niezaradnej życiowo matki.
- Tak, można powiedzieć, że jesteśmy blisko ale nie mam dostępu do jego wiadomości. - Zaczął i już miał wyjaśnić jakim cudem doszło do tej, całkiem komicznej pomyłki, gdy dziewczyna wysnuła kolejną, niezwykle abstrakcyjną teorię, na którą Hyde po raz kolejny parsknął śmiechem. No, tego jeszcze z pewnością nie grali! Chociaż biorąc pod uwagę fakt, jak często wchodził w życie rodzeństwa z butami, w końcu ktoś musiał wysnuć podobną teorię. - Gorzej, znacznie gorzej... - Zaczął z wyraźnym rozbawieniem w basowym głosie. - River to mój brat. Państwo Sheppard nie mogli mieć własnych dzieci, przygarnęli więc kilka sierot. - I mimo iż kwestia mogła być ponura, na ustach mężczyzny nadal widniał uśmiech gdyż adopcja przez mamę i tatę (jak do tej pory zwracał się do państwa Sheppard) była najlepszym, co wydarzyło się w jego życiu. - Przygarnęli mnie jak młody miał dwa latka, byłem najstarszy ze wszystkich dzieciaków... I cóż, chyba bywam odrobinę zbyt nadopiekuńczy w stosunku do nich, dlatego doskonale wiem, co River może w tym momencie robić. - Stwierdził z rozbawieniem w głosie. Już raz zawiódł jako brat i nie miał najmniejszego zamiaru popełnić tego błędu po raz drugi - to właśnie dlatego zawsze wtykał nos w sprawy rodzeństwa, gotów w każdej chwili ruszyć im na pomoc. - Mamy podobne numery telefonów, pierwsze sześć cyfr jest identyczna, ale jego numer kończy się na dwa, pięć, trzy, osiem a mój kończy się na dwa, sześć, dwa, siedem. Młody pewnie się zakręcił i podał Ci mój numer zamiast jego numeru... - Wyjaśnił wzruszając szerokim ramieniem. I wcale nie dziwiło go, że River mógł się zakręcić, gdyż już kilka razy wcześniej zdarzały się podobne przypadki. Zaciekawione spojrzenie niebieskich oczu powędrowało w kierunku dziewczyny, chcąc upewnić się, że przyjęła do wiadomości wszystkie słów a jakie jej przekazywał.
- Byliście umówieni na randkę? - Spytał z zaciekawieniem, nie mogąc powstrzymać się przed zadaniem tego, jakże trapiącego go pytania. - Bo wiesz, jeśli tak mogę załatwić Wam stolik w Beach Restaurant, żebyście sobie odbili to popołudnie. - Zaoferował, jak każdy starszy brat dbając o życie uczuciowe młodszego braciszka - głównie po to, aby ten nie pchał się z butami w jego, niezbyt udane, życie uczuciowe.

Chandra Ginsberg
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Pod wpływem rozbawienia mężczyzny, kąciki ust Chandry mimowolnie wędrowały ku górze, co wyglądało dość zabawnie biorąc pod uwagę, że górna część jej twarzy próbowała trwać w niezadowolonym zachmurzeniu, które wynikało z wciąż wielu znaków zapytania dotyczących tego, co naprawdę stało się z Riverem. Może faktycznie przesadzała i zahaczała już w tych teoriach spiskowych o oszołomów, którzy chodzili w foliowych czapeczkach? W takim wypadku i ona powinna zaśmiać się z samej siebie, bo daleka była od tego typu ludzi.
Z pewnym zadowoleniem słuchała, jak mężczyzna ją poprawia, do tego dodając do tej pewności jeszcze zaangażowanie, jakby te ananasy dotyczyły też jego. W tamtym momencie Chandra nie rozumiała skąd mu się to wzięło i prędzej obstawiałaby, że jest po prostu smakoszem tych owoców, a nie łączą go z Riverem braterskie więzi. Na to dziwnym trafem w ogóle nie wpadła!
- Ach, tak. Racja. Ananasy. Lubisz je? - zapytała, bo przecież nie zaszkodziło się tego dowiedzieć, skoro już kręcili się wokół tego tematu.
Uśmiechnęła się szeroko, bo gratulacje i aplauz to były jedne z rzeczy, które Ginsberg lubiła najbardziej, więc nie zamierzała odbierać sobie tej chwili, gdzie ktoś ją doceniał, szczególnie, że faktycznie na tę nagrodę musiała zapracować (a nie jak dotychczas wszystko spadało jej z nieba), co dodatkowo powiększało jej wartość.
- Właściwie nie wiem, czy marzyłam o kimkolwiek. Chciałam po prostu wykorzystać ten bilet, bo może uda mi się zauważyć coś fajnego w Lorne Bay, jak spojrzę na nie z lotu ptaka - stwierdziła, wzruszając przy tym ramionami. To była tylko część prawdy - to inne spojrzenie na mieścinę, w której się zatrzymała. Nie chciała przyznawać się głośno, że brakuje jej towarzystwa i cieszy ją obecność nawet obcego człowieka, bo dzięki temu ma do kogo otworzyć swoją pyskatą buzię i ponarzekać.
Mocniej zacisnęła dłonie, gdy lekko się wychyliła oceniając, że są coraz wyżej. Nie bała się latania; od dziecka podróżowała z matką, która brała udział przy tworzeniu najróżniejszych produkcji filmowych - zarówno tych komercyjnych, jak i trafiających na wielkie ekrany. Lot balonem różnił się jednak do wygodnego siedzenia w samolocie, więc Chandra chłonęła te nowe wrażenia, przy okazji nie zapominając, że nie jest sama i jej towarzyszowi należy się równie dużo uwagi, jak całej tej podniebnej przygodzie.
- Gorzej? - podchwyciła zaintrygowana, jednak nie zdążyła nawet wymyślić jakiegoś scenariusza znajomości obu panów, bo wkrótce dowiedziała się o ich powiązaniach. Szeroko otworzyła oczy, wsłuchując się w słowa mężczyzny. - Ooo, tego się nie spodziewałam - przyznała szczerze zaskoczona. Niewiele wiedziała o Riverze, o gościu z telewizji tym bardziej, więc te nowe informacje były jak najbardziej przydatne, by poznać ich nieco lepiej. Co prawda istniało ryzyko, że szybko wiele faktów uleci Ginsberg z głowy, jeśli uzna, że są one bez znaczenia i nie przyniosą jej jakichś przyszłościowych korzyści, ale na ten moment dobrze było zachować w pamięci newsy od Hyde’a.
- Trochę creepy. Ciekawe, czy River też jest taki obcykany w twoim planie dnia - odparła z rozbawieniem, które mogło już swobodnie wypłynąć na wierzch, skoro sprawa się wyjaśniła i nie wyglądało na to, że mężczyzna jest dla Chandry jakimkolwiek zagrożeniem.
Przytaknęła, gdy sprawdziła kontakt i faktycznie wszystko było zgodne ze słowami długowłosego. Obstawiała, że to ona mogła przekręcić numer, gdy próbowała ręcznie przenieść kontakty na nowy telefon. Nie powiedziała o tym głośno, bo wolała, żeby winny był River, a nie ona, bo to znacznie lepiej wyglądało w jej oczach.
- Dlaczego przyszedłeś, skoro domyślałeś się, że to może być pomyłka? Nie domyślałeś się? - Chandra zadarła głowę, by uchwycić spojrzenie Hyde’a. - Często umawiasz się z nieznajomymi? Jesteś taki ufny? Przecież mogłam mieć złe zamiary, a masz tak dużo tatuaży, że nawet nie byłoby śladu, gdybym ci coś zrobiła - zauważyła bystrze, uśmiechając się przy tym odrobinę zawadiacko.
Szybko jednak ta mina została zastąpiona zdumieniem, by następnie Amerykanka roześmiała się w głos.
- Randkę? Z Riverem? - powtórzyła, nie mogąc zapanować nad atakiem rozchichotania. - To dość absurdalny pomysł i chyba żadne z nas na niego nie wpadło. Nawet nie wiem, czy lubię Rivera. To, że nosił mnie na rękach jeszcze o niczym nie świadczy. Byliśmy tymczasowym teamem - dodała, kręcąc głową, bo nawet przez myśl jej nie przeszło, by wrzucać spotkanie z Sheppardem do kategorii randkowania. - A stolik w Beach zawsze możemy wykorzystać my - tu wskazała palcem na Hyde’a, a następnie na siebie, szeroko się przy tym uśmiechając - zwłaszcza jak coś ugotujesz, bo dobrze kojarzę? Gotujesz na wizji, co nie? Hyde… - urwała z zawahaniem, bo za nic nie mogła przypomnieć sobie jego nazwiska. - Chyba nie Sheppard…? - dopowiedziała ciszej i bez przekonania.

Hyde O. Terrell
chandra ginsberg
◠‿◠
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde O. Terrell pokiwał jedynie w potwierdzeniu na pytanie dotyczące ananasów. Jako dziecko wychowane na ich plantacji posiadał dziwny sentyment do tego konkretnego owocu, który umiał przyrządzić na sto dwadzieścia różnych sposobów, a w jego domu dało się dostrzec subtelne dekoracje powiązane z korzeniami… Tymi, do których został dołączony, bo własne korzenie (po za jednym) spalił doszczętnie.
- Serio? W Lorne Bay jest dużo fajnych miejsc! - Odpowiedział, samemu bardzo lubiąc rodzinne strony, mimo iż swego czasu wszyscy rozprawiali o tym, co przydarzyło się w jego rodzinie. Czas jednak sprawiał, że tragedie zostawały zapomniane, ludzie przestawali wytykać palcami pozwalając odnaleźć względny spokój o ile ktoś z jego przeżyciami mógł w ogóle mówić o spokoju. Niebieskie spojrzenie mężczyzny również powędrowało na widoki, rozpościerające się gdzieś przed ich oczami, próbując dostrzec znane mu z codzienności miejsca, tym razem jednak z zupełnie innego punktu widzenia. Zapatrzony w dal snuł wyjaśnienia, które przed chwilą z resztą jej obiecał.
Uśmiechnął się gdy dziewczyna stwierdziła, że jego czasem skrajna nadopiekuńczość wydawała się być creepy… Na szczęście nie znała wszystkich rzeczy, jakie potrafił zrobić dla młodszego rodzeństwa bez choćby jednego, najmniejszego mrugnięcia okiem.
- Jestem niemal pewien, że również dobrze się w nim orientuje… To z resztą nie jest trudne. - Odpowiedział z wyraźnym rozbawieniem w głosie. Bo w tym całym swoim zapracowaniu oscylował między tymi samymi miejscami, przez co nie trudnym było przewidzenie, gdzie obecnie się znajduje… Zwłaszcza wtedy, gdy mieszkało się na tej samej ulicy, co on - a River dokładnie tak mieszkał.
Spochmurniał na chwilę, gdy kolejne pytanie uleciało z jej ust, szybko jednak wyraz ten został zastąpiony rozbawieniem, a szczery śmiech wyrwał się z jego piersi, gdy dziewczyna przedstawiła jakże abstrakcyjną wizją zrobienia mu krzywdy. Wyprostował się na dźwięk tych słów chcąc zaznaczyć swój wzrost, jednocześnie zakładając ręce na piersi, eksponując wyrobione w długoletnich trudach mięśnie.
- A co ty mi mogłabyś zrobić, co? Połaskotać? - Mruknął nadal rozbawiony, bo jeśli ktokolwiek powinien się obawiać, to ona… Gdyby nie fakt, że Hyde O. Terrell mimo mięśni oraz zdobiących jej tatuaży, posiadał charakter labradora (przynajmniej dopóty nie wspomniało się o jego traumach). - O wiem, zagadasz mnie na śmierć! Jesteś w tym dobra, to na pewno jakaś ukryta strategia. - Parsknął śmiechem, rozbawiony nadal kręcąc głową. Abstrakcyjna idea sprawiała, że Hyde odsunął od siebie posępną myśl, że oto stracił kolejną szansę na odnalezienie swojej siostry. Ciche westchnienie wyrwało się z jego piersi, a nieobecne spojrzenie zimnych tęczówek ponownie powędrowało na widoki, rozciągające się z balonowego kosza.
- Powiedzmy, że czekam aż ktoś mnie odnajdzie. I miałem nadzieję, że nieznajomy numer zapowiadający spotkanie będzie skrywał za sobą właśnie tamtą osobę… Ale zamiast niej znalazłem ciebie. - Kąciki męskich ust uniosły się nieznacznie ku górze. Bo choć nie była jego biologiczną siostrą, tak z pewnością była osobowością… niezwykle ciekawą. I oryginalną. Tak, z pewnością oryginalną.
Brew mężczyzny powędrowała ku górze, gdy dziewczyna roześmiała się na jego podejrzenia.
- Absurdalny? River to dobry chłopak, nie byłby złym wyborem. - Odpowiedział z odrobiną podburzenia z głosie, w końcu mowa była o jego młodszym braciszku, którego starał się wychować na gentelmana równego jemu. I zasługiwał na to, aby dziewczyny zapraszały go na randki, tylko bez tej części powiązanej z łamaniem serca. - My? Czy to jakieś ukryte zaproszenie? - Odpowiedział z rozbawieniem, jakoś nie pewnym, co innego mógł powiedzieć gdyż dziewczyna, mimo ładnej buzi, zdawała się być dużo, ale to dużo od niego młodsza. - Aha, prowadzę Cooking with Mr. Hyde, szkołę gotowania w Port Douglas, wydałem kilka książek, a Beach Restaurant to moja knajpa. - Przyznał z szerokim uśmiechem, wyrysowanym na ustach. - Oglądałaś mój program? - Spytał, nie wiedząc czy powinien się rumienić i wyciągać długopis czy raczej nie. - Nie, nie Sheppard… Hyde O. Terrell, miło mi cię poznać…? - Wyrzucił z siebie co by oficjalności stając się za dość i wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny, ciekaw czy zdradzi mu jakie imię przyszło jej nosić.

Chandra Ginsberg
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Ginsberg popatrzyła na Hyde’a z powątpiewaniem. Miała wrażenie, że szukając brata obeszła, a może raczej objechała całą mieścinę wszerz i wzdłuż, nie szczególnie czując się porwana czymkolwiek.
- Nie zauważyłam - odburknęła, bynajmniej nie podzielając entuzjazmu długowłosego. - Może mam kiepską apkę i nie pokazuje tych fajnych miejsc - stwierdziła, samej chyba nie do końca wierząc w to, co mówiła. Istniała też możliwość, że spojrzenie dziewczyny na Lorne Bay zmieniłoby się, gdyby odnalazła Lorgana albo chociaż trafiła na osoby, które poświęciłyby jej więcej niż pięć minut, nim ją wyproszą ze swojego lokalu. Tego jednak nie zamierzała mówić głośno.
Kolejny raz brwi Chandry uniosły się, pociągnięte niedowierzaniem.
- Takie masz nudne życie? - wypaliła, niekoniecznie przejmując się tym, że mogło to zabrzmieć niezbyt miło. - Każdego dnia robisz to samo? Rutyna, rutyna i jeszcze raz rutyna? - zapytała, szybko potrząsając głową w zaprzeczeniu. - Nie wyglądasz na nudziarza - podsumowała swoje obserwacje, które zaczynały się łączyć z obrazem z telewizji. Nawet tam Hyde nie gotował non stop tego samego!
Widząc, jak mężczyzna się napompował, czyniąc z Chandry jeszcze drobniejszą istotkę niż była, Amerykanka tuż po tym, jak sobie pooglądała widoczne tu i ówdzie mięśnie jej towarzysza, parsknęła śmiechem.
- Nie doceniasz mnie - odrzekła z wyraźną pewnością siebie, zadzierając przy tym nosa, przy czym słysząc następne słowa Hyde’a, z trudem powtrzymała się przed kolejnym zaśmianiem się. - Wcale tak dużo nie gadam - stwierdziła Ginsberg, udając jak dotknęła ją ta uwaga. Oczy jednak zdradzały jej rozbawienie, którego jednak nie chciała ujawnić, więc obróciła się tak, by przede wszystkim widzieć horyzont i inne widoki, które w miarę wznoszenia się nabierały nowych kształtów.
Ledwo zauważalnie drgnęła słysząc o tym, że długowłosy kogoś szukał. Zacisnęła mocniej szczękę, czując jak wzbiera w niej irytacja na wynik swojego śledztwa. A może Hyde to Lorgan? - przeszło Chandrze przez myśl, gdy ponownie popatrzyła na mężczyznę. Byli zapewne w podobnym wieku, ale właściwie nic poza tym się nie zgadzało. To nie poprawiło humoru dziewczyny, której już nie było do śmiechu.
- Kogo szukasz? - zapytała bez ogródek, uznając, że brakuje jej konkretów. - Nieznajomym podobno łatwiej się wygadać - dodała, by zachęcić Terrella do zwierzeń. Miała nadzieję, że uzyska jakieś informacje, które będzie mogła w przyszłości wykorzystać. Jeszcze nie wiedziała do czego, ale była zdecydowaną przeciwniczką powiedzenia: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal i wolała więcej wiedzieć, niż borykać się z brakiem istotnych faktów, nadziewając się później na przykre niespodzianki.
O ile temat poszukiwań był niezwykle poważny, o tyle już kwestia Rivera ponownie wywołała śmiech Chandry.
- Wyborem do czego? Jestem za młoda na małżeństwo, a ty brzmisz, jakbym miała zostać twoją bratową! - powiedziała z wyraźnym rozbawieniem. - Pogadam z Riverem, czy myśli o mnie tak poważnie, bo może jestem ślepa i okazja do powiększenia rodziny właśnie przechodzi… a nawet przelatuje mi koło nosa! - Zachichotała, blefując o zamiarach rozpoczynania takich poważnych rozmów... chociaż może przy jakimś drinku poruszy ten temat, spodziewając się - podobnej do swojej - reakcji Shepparda.
- Jawne zaproszenie. Jawne - potwierdziła Chandra, teraz już czując się w towarzystwie mężczyzny nadzwyczaj swobodnie. Zastanawiała się skąd to pytanie i długo nie musiała kombinować, że pewnie chodziło o jej wiek. Na samą tę myśl przewróciła oczami. - Chodzi o mój wiek, tak? Nie martw się, umiem już samodzielnie jeść i nawet nie potrzebuję śliniaka - oznajmiła z nutką kpiny. - Wyglądam młodo, takie geny po mamusi. Naprawdę mam 25 lat - skłamała bez zająknięcia, dodając do tego szeroki uśmiech.
Pokiwała głową, w ten sposób potwierdzając, że była widzem jego programu.
- Terrell, właśnie! - podchwyciła, kolejny raz kiwając głową. - Chandra Ginsberg - powiedziała niemal natychmiast. - Moja mama jest producentką filmową. Na pewno ją kojarzysz. Ma na swoim koncie… - tu zaczęła wyliczać seriale i filmy, w których miała swój udział. Od pewnego czasu były to w większości produkcje fantastyczne, często nie wychodzące poza amerykańską widownię. - Jak wrócę do Los Angeles, to mam zapewnioną rolę w filmie - pochwaliła się na koniec, dumnie wypinając pierś.

Hyde O. Terrell
chandra ginsberg
◠‿◠
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
- Albo powinnaś spojrzeć po za apki. - Mruknął wzruszając szerokim ramieniem będąc pewnym, że ekran telefonu mógł przysłonić część fajnych miejsc w Lorne Bay. Hyde, będąc wychowanym w tych okolicach, mógłby wymienić całą, długą listę ciekawych rzeczy do robienia, nawet jeśli część wiązałaby się z jego własnym garażem, w którym niedługo miał się pojawić kolejny złom do odnowienia.
Uśmiechnął się delikatnie, gdy dziewczyna wyszła z wnioskiem, że jego życie przepełnione było nudą… I cholera, gdzieś w środku oddałby wszystko, aby wieść zwyczajne, proste życie pozbawione dziwnych wypadków oraz paskudnego poczucia winy ciągle spoczywającego na jego ramionach.
- Nie nazwałbym go nudnym, ale często przebywam w tych samych miejscach za sprawą pracy… A tak się składa, że pracuję bardzo dużo. - Restauracja, szkoła gotowania i regularne nagrywki programu robiły swoje, skutecznie zabierając większość jego czasu. Dopiero gdzieś między tymi wszystkimi obowiązkami znajdował czas na inne rozrywki, tak jak dzisiejszego dnia.
Ciepły śmiech uleciał z jego piersi, gdy dziewczyna stwierdziła, że ten jej nie docenia - nie trudno było się z nią zgodzić, zwłaszcza w momencie gdy przyszło im poznać się ledwie kilkanaście minut wcześniej i zapewne w tak krótkim czasie nie był w stanie lepiej jej ocenić… Nadal jednak odrobinkę wątpił, aby była w stanie zrobić cokolwiek, co mogłoby przynieść mu krzywdę. - W ogóle… - Stwierdził z rozbawieniem w głosie. To rozbawienie jednak uciekło równie szybko jak się pojawiło, gdy tylko pytanie umknęło z gardła jego towarzyszki. Czy chciał jej cokolwiek powiedzieć? Nie, z pewnością nie. Obawiał się kolejnych pytań, rozdrapania rany, która nigdy nie zdołała się zabliźnić, co jakiś czas ciągle krwawiąc i krwią paskudząc mu dłonie. A jednak było coś w kolejnym jej stwierdzeniu co sprawiło, że ciężkie westchnienie wyrwało się z jego piersi.
- Widzisz, miałem starszą siostrę… - Zaczął w zamyśleniu, spojrzeniem uciekając na rozpościerające się przed nimi krajobrazy. - Rozdzielili nas dwadzieścia dwa lata temu i od tamtej pory jej nie widziałem. Nie wiem nawet czy aby na pewno jeszcze żyje. - Prychnął pod nosem, a w jego głosie wybrzmiała dziwna hybryda irytacji oraz rozczarowania. Doskonale wiedział, że to była jego wina; że gdyby nie zgodził się na sieć kłamstw zapewne siostra nadal byłaby przy nim, odnajdując spokój na farmie Sheppardów. Miast tego znajdowała się cholera jedna wie, a fakt, że nie wiedział czy odnalazła spokój sprawiał, że nieprzyjemny dreszcz przesuwał się po jego kręgosłupie. Mężczyzna potrząsnął głową odsuwając od siebie ponure myśli, a kilka niesfornych kosmyków zatańczyło wokół jego twarzy.
- Od razu małżeństwo, nie żyjemy w średniowieczu, nikt nie każe nikomu brać ślub po tygodniu… - Mruknął z rozbawieniem, kątem oka zerkając w kierunku dziewczyny, gdy wypowiadała kolejne słowa. - Ale jak coś, to ze mną o nim nie rozmawiałaś. To dobry chłopak, nawet jeśli czasem tego nie widać. - Odpowiedział z nutą rozbawienia oraz pewną czułością w głosie, zupełnie jakby nie rozmawiali o jego przyszywanym bracie a jego własnym dziecku. I prawdą było, że w jakiś sposób Hyde całe młodsze rodzeństwo traktował z iście ojcowską miłością.
I już chciał powiedzieć, że jeśli tylko River wykaże jakiekolwiek nią zainteresowanie mogła zapomnieć o tym, że przyjmie zaproszenie, coś jednak sprawiło, że słowa uwięzły w jego gardle, zastąpione zwykłym, prostym uśmiechem.
- Rzadko ktokolwiek zaprasza mnie do knajp. - Przyznał z rozbawieniem, chociaż wcale się znajomym nie dziwił. Każdy, kto poznał kuchnię Terrella zwyczajnie wolał stołować się w jego kuchni, niż szlajać się po jakichś knajpach. Brew mężczyzny powędrowała ku górze, gdy dziewczyna przyznała się do swojego wieku bo dałby sobie rękę uciąć, że dziewczyna była młodsza… Nie sądził jednak, aby miała jakikolwiek powód by kłamać w tej kwestii. - No dobra, coś ci jestem winien za tą przejażdżkę balonem. - Zgodził się więc, odnotowując w głowie aby przed takim spotkaniem napisać do Rivera z odpowiednimi pytaniami. Zaskoczenie wymalowało się na jego twarzy gdy usłyszał znane nazwisko i był niemal pewien, że kiedyś przyszło mu poznać jej matkę - miał na swoim koncie kilka zagranicznych wycieczek.
- Co więc robisz tutaj, w Lorne Bay? Byłem w Los Angeles i jakoś nie wydaje mi się, aby niewielkie miasteczko w Australii było ciekawym miejscem wypoczynkowym. - Spytał, lokując niebieskie spojrzenie w buzi dziewczyny, wyraźnie nią zaciekawiony.

Chandra Ginsberg
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Porada Hyde’a niekoniecznie przypadła Chandrze do gustu, co zademonstrowała dość wymownym przewróceniem oczami.
- Żebym znów wylądowała na jakimś odludziu? Albo wpadła po pachy w bagno. Nie, dzięki - burknęła, wspominając jak kiedyś taksówkarz wywiózł ją poza granice Lorne Bay, zostawiając ją na pastwę losu. Fakt, była wtedy wyjątkowo marudna i wymagała od kierowcy więcej, niż leżało w zakresie jego usług, ale z perspektywy Ginsberg nie zrobiła nic złego, a to taksówkarz był tym złym, a ona biednym, któremu zawsze wiatr w oczy wiał…
Na szczęście wypowiedź mężczyzny zaciekawiła ją na tyle, by nie kontynuować litanii marudzenia. Przekręciła głowę, patrząc na długowłosego z lekkim niezrozumieniem.
- Musisz tyle pracować? Masz już jacht i odkładasz na jego złotą wersję? Czy po co tak się męczysz? - zapytała szczerze zainteresowana, bo w jej małym, rozpieszczonym rozumku, nie mieściło się, żeby robić coś poza niezbędne minimum; robić coś, co inni mogliby zrobić za nią, a jej pozwolić spijać śmietankę sukcesu.
Cicho prychnęła, tym razem z udawanym oburzeniem. Postanowiła, że będzie się bardziej kontrolować, bo może faktycznie za bardzo forsuje struny głosowe? Nie była pewna, czy przy każdej wypowiedzi stosowała techniki z zajęć emisji głosu. A jak to jej trajkotanie skończy się nie daj Boże jakąś chrypką? To byłoby straszne! Chorować w Australii! Na samą tę myśl Chandrze robiło się słabo…
Zamarła, słysząc o siostrze. Uciekła spojrzeniem gdzieś w dal, by tym samym dać swobodę Hyde’owi, by mówił.
- Mamy ze sobą więcej wspólnego niż myślałam… - wyszeptała prawie bezdźwięcznie, z niedowierzaniem kręcąc głową. To był też pierwszy moment, kiedy zamilkła na dłuższą chwilę, myślami krążąc między swoją rodziną, nieodnalezionym dotychczas tajemniczym Lorganem, a teraz także kolejną zaginioną. Nie zdawała sobie wcześniej sprawy, że nie tylko ona może kogoś szukać, choć - jak mniemała - z zupełnie innych pobudek…
- Dlaczego was rozdzielili? Przecież rodzeństwo powinno trzymać się razem - stwierdziła, powracając spojrzeniem do długowłosego. - To też działa tylko w filmach? - zapytała, bo coraz częściej przekonywała się, jak życie diametralnie różni się od tego, co chcą przekazać światu nawet najznakomitsi reżyserzy. Trochę to nie mieściło jej się w głowie.
Parsknęła śmiechem, bo temat Rivera, gdy już jako tako wyjaśnili to nieporozumienie, bawił ją niesłychanie.
- Dobrze, panie swatko. Nikomu nie pisnę słowa - zakomunikowała uroczyście, unosząc przy tym dłonie, gdzie wyraźnie skrzyżowała palce, by nie musieć spełniać tej obietnicy. Uśmiechnęła się przy tym triumfalnie.
Terrell wiedział jak ją zaskoczyć. Kolejne słowa znów wywołały szok u dziewczyny. Zamrugała, by następnie ściągnąć brwi i posłać w jego stronę pełne powątpiewania spojrzenie.
- Żartujesz, prawda? - dopytała, jednak nie czekała na odpowiedź. - Musimy to zmienić. Przyda ci się jakaś odmiana. Zwłaszcza, gdy już przekonałeś się, jak groźna jestem - dodała, próbując zrobić minę, która miała wyglądać na straszną, ale wyszło raczej komicznie, co ponownie rozbawiło Chandrę.
...ale nie na długo, bo przekazanie Hyde’owi pałeczki w dopytywaniu zaczynało być dla Ginsberg niewygodne. Mimo to, starała się dalej lekko i bez zająknięcia podejść do tematu.
- Mam tu przyjaciółkę, wpadłam między innymi w odwiedziny - o dziwo nie skłamała, bo faktycznie w Lorne Bay mieszkała Lyra, która od kilku lat była ważną osobą dla Amerykanki. - A poza tym lubię podróżować, a tu jeszcze nie byłam. A kto to widział, żeby w moim wieku nie mieć odhaczonych wszystkich kontynentów! - Machnęła ręką, chcąc zbyć ten temat. Słowem nie wspomniała o Lorganie, bo jakoś nie czuła, że to jest ten moment. Może była to kwestia stabilności gruntu? W końcu byli w koszu balonu, zawieszonym kilkadziesiąt metrów nad ziemią...

Hyde O. Terrell
chandra ginsberg
◠‿◠
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde zaśmiał się na jej słowa.
- Widocznie nie wiesz, gdzie chodzić. - Nie dawał za wygraną, będąc szczerze przekonanym, że Lorne Bay pozostawało jednym z najurokliwszych miejsc jakie przyszło mu odwiedzić. A tak się składało, że w swojej kulinarnej karierze przyszło mu zjechać spory kawałek świata, odwiedzając co najmniej kilkanaście krajów. Pan Terrell był przekonany, że zwyczajnie Chandra nie miała jeszcze okazji odkryć odpowiednich dróg oraz uroków okolicy, w jakiej przyszło się jej znaleźć. I kolejne jej słowa sprawiły, że rozbawienie pojawiło się na jego twarzy.
- Niestety, jachtu jeszcze nie posiadam. - Odpowiedział rozbawiony. Wychowany w biedzie chłopak daleki był do snobistycznych zapędów, nawet jeśli jego konto posiadało taką sumę, że zwyczajnie mógł spokojnie żyć bez większego wysiłku. - Widzisz, ja zwyczajnie lubię swoją pracę. Gotowanie sprawia mi przyjemność i nawet jeśli czasem dość tych wszystkich papierów, zwyczajnie lubię karmić ludzi i tworzyć nowe przepisy. - Przyznał wzruszając ramieniem. Gdy praca była pasją, wykonywało się ją ze zwykłą przyjemnością przynajmniej w jego przypadku. W dodatku Hyde doskonale wiedział, że jeśli nie będzie dawał z siebie stu procent kontrakty w końcu mogą przestać obowiązywać, a tego z pewnością nie chciał, gdyż jasno wiązało się to z zakończeniem jego kariery.
- Ach tak? Też kogoś szukasz? - Podpytał, bo skoro te słowa sprawiły, że ponoć mieli ze sobą wiele wspólnego, z pewnością coś musiało być na rzeczy. Niebieskie spojrzenie uparcie wpatrywało się gdzieś w dal, gdy temat zszedł na ten, niezwykle dla niego nieprzyjemny. Czy w ogóle powinien jej powiedzieć? Nie był pewien, z jednej strony dobrze mu się z nią rozmawiało, a z drugiej nadal posiadał opory, aby cokolwiek komukolwiek zdradzać… Do tego dochodziła kwestia Rivera i reszty młodszego rodzeństwa, która o niczym nie miała pojęcia. Nie, nie mógł ryzykować tym, że młodszy braciszek mógłby dowiedzieć się o takich sprawach z innych ust. - To historia na inny dzień. I z pewnością nie na trzeźwo. - Przyznał w końcu, zerkając na nią kątem oka. Posępny wyraz jego twarzy jedynie potwierdzał wypowiedziane przez niego słowa.
Na szczęście rozmowa pogalopowała dalej, a im przyszło zmienić temat na ten, o wiele przyjemniejszy dla niego.
- A kto zapraszałby do knajpy szefa kuchni? - Mruknął w odpowiedzi, z wyraźnym rozbawieniem w głosie. Jego profesja zachęcała do tego, aby wpakowywać się do jego kuchni na darmowe jedzenie, a nie odwiedzać knajpy, w których nie było nawet pewnym czy da się dobrze zjeść. - No po takich groźbach nie śmiałbym odmówić. Masz już mój numer, napisz mi kiedy będzie Ci pasować. - Zaoferował, nie widząc nic przeciwko, aby spotkać się z nią ponownie. Może i była charakterna, może i wypowiadała naprawdę dużo słów, ale ta wycieczka przynajmniej w jego odczuciu minęła całkiem przyjemnie. Hyde parsknął śmiechem widząc jej jakże groźną minę, a gdy padły jego pytania przenikliwe spojrzenie niebieskich oczu utkwiło w jej buzi.
- No no, ambitne plany… Gdzie już byłaś? Bo ja zaliczyłem już wszystkie kontynenty dwukrotnie. - Zaciekawienie błysnęło w jego oczach, które po chwili przeniosły się na ziemię, która chyba zdawała się znajdować odrobinę bliżej.

Chandra Ginsberg
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
ODPOWIEDZ