studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
38. #300

- Sam? - gdy tylko dzwonek nad sklepowymi drzwiami wybrzmiał, zwiastując nowego klienta, Raine odwróciła głowę w stronę wejścia i zaskoczona zauważyła, że to znajoma postać. - Nie wiedziałam, że lubisz zdrowe jedzenie? - dodała pytająco, trzymając w ręku słoik jakiegoś mocno ekologicznego dżemu z truskawek, który smakował mniej więcej dziesięć razy więcej niż ten z najdroższej półki sklepowej. Może jednak zdrowy tryb życia pasował do Sameen, w końcu ile razy ją widziała, ta trzymała w ręku jakieś jabłko, co dla Raine, która uważała owoce za zbyt mokre, żeby cieszyć się z procesu ich jedzenia, dopóki nie będą przez kogoś pokrojone, było skrajnie zdrowym podejściem do swojego ciała.
- Chciałam, no nie wiem, kupić coś dla Primrose? - nawet nie wiem czy narracja jest taka, ze ona dalej jest w szpitalu, czy w domu, czy cokolwiek, ale widocznie najmłodsza Barlowe była równie skołowana, bo nie widziała jak mogłaby pomóc, więc postanowiła wydać pieniądze, których nie miała za dużo, w Bearfoot Wholefoods i chyba jako jedyna osoba z klientów miała na sobie jeansy i przyjechała samochodem, co pewnie było mało ekologiczne, ale nie wiedziała, że wszyscy są takimi freakami. Nawet teraz, kiedy wyglądała przez szybę, widziała wyraźnie jej samochód. Cóż, nie do końca jej, w końcu dalej należał on do Galanis i zrobiło się jej trochę głupio na myśl, że tak po prostu go używa i została w pewnym sensie przyłapana, chociaż miała go ruszać od czasu do czasu i ciągle nie potrafiła dobrze połączyć faktów.
Chociaż Raine nie była przecież głupia, może trochę naiwna, ale nie głupia, więc raczej nie chciała dopuścić do siebie, że Sam ten samochód jej dała, bo nie miało to po prostu żadnego logicznego sensu, a co za tym idzie, niedługo w końcu powinien nastąpić kres tego uzytkowania jaguara, skoro kobieta była w mieście już na stałe. - Co w końcu z twoim mieszkaniem? - może jednak potrzebowała jakiejś pomocy? Może trzeba było osadzić prysznicowe drzwi w prowadnicach, a nie ufała w tym fachowcom i wolałaby pomocy zupelnie niedoświadczonej w remontach Raine?

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
40.

Sameen akurat wracała z biblioteki, gdzie poszła oddać jakieś zaległe książki. Musiała nawet zapłacić karę, bo trochę u niej przeleżały. Niestety ostatnimi czasy trochę się u niej działo, miała dużo wyjazdów i nie miała czasu nawet zajrzeć w te książki. Biedna, zabiegana zabójczyni. Tak czy siak jak już zapłaciła te trzy australijskie dolary zaległości to uznała, że pójdzie sobie na kawę. Oczywiście kupiła ostatnio ekspres, ale wiadomo, jak była same ze sobą to nie chciała pić tej kawy. A gości też nie zapraszała, więc równie dobrze mogła ekspresu nie kupować. No, ale zaszła do swojej ulubionej kawiarni, kupiła sobie duży kubek kawy i spacerkiem wracała do domu. No i tak wracała i dostrzegła Jaguara Raine. Tak, ona już miała ten samochód za samochód Raine. A, że nikt, prawdopodobnie nawet w całym Queensland nie jeździł takim autem, to wiedziała, że gdzieś w okolicy musi być jej siostra. No i tak zajrzała do pierwszego sklepu i zobaczyła tam Barlowe. Dopiła kawę, wyjebała kubek do pobliskiego śmietnika i weszła do sklepu.
-Ja też tego nie wiedziałam. – Odparła spoglądając na półki i ogólnie na ten smutny, pewnie brązowy sklep, bo przecież trzeba podkreślić, że jest się eko. –Zobaczyłam auto i wydedukowałam, że musisz gdzieś być w okolicy. – Wyjaśniła i wskazała kciukiem w stronę auta.
-Prim jest fanką zdrowego jedzenia? – Zapytała i przeniosła wzrok na półkę i zaczęła przeglądać produkty. –Czym jest ekologiczny dżem? – Podniosła słoik tego samego dżemu, który trzymała Raine. Domyślała się, że może nie zawiera żadnej chemii i cukru i truskawek. Może jest po prostu kolorową, obleśną pulpą, która nie ma smaku. –Byłam u niej ostatnio. Kupiłam jej kwiaty i jabłka. – Pochwaliła się. –Ale była akurat na jakiś badaniach, więc zjadłam jabłka, a kwiaty dałam jakiemuś facetowi. – Wyznała smutną prawdę, bo nie chciała, żeby przez przypadek Raine uznała, że Sameen jest niesamowicie miła czy coś.
-Kupiłam ekspres do kawy. – To jedyne co zrobiła w ramach ulokowania się i poczucia się jak w domu. –Znajoma ma mi załatwić kogoś do pomalowania ścian. No i poza tym to nadal jestem w dupie i nie mam nic. – Westchnęła, bo w sumie może powinna zainwestować w cokolwiek. Jak ktoś do niej przychodzi to nawet nie ma na czym siedzieć, bo jedyne co Sam ma to blaty w kuchni, materac i mini lodówkę. –A co u ciebie? Jak się czujesz? – Zapytała i nawet położyła dłoń na ramieniu siostry.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Ah, no tak, samochód - wyjrzała znów przez sklepową witrynę, żeby upewnić się, że poprawnie i bezpiecznie zaparkowała jaguara, że nie sprawia wrażenia, jakby nadmiernie go wykorzystywała. Powinny w końcu ustalić tę jakąś datę końcową użytkowania pojazdu, bo nie było się co oszukiwać - dla Raine było wygodnie i na razie nie rozglądała się za niczym nowym, nawet o tym nie myślała, mając do dyspozycji lepsze auto, niż takie, na którą kiedykolwiek byłoby ją stać. - Właściwie to chyba nie, ale jakoś tak pomyślałam, że by pasował? - odparła pytająco, bo może rzeczywiście był to tylko idiotyczny pomysł i powinna postawić na kwiaty, pomarańcze i coś, co rzeczywiście mogło się jej przydać, a nie przepłacony słoik dżemu. - Pewnie taki z truskawek niemodyfikowanych genetycznie, sztucznych barwników i polepszaczy smaku, z jakąś stewią zamiast cukru - wzruszyła ramionami, bo sama niespecjalnie miała czas i pieniądze na kupowanie typowo eko produktów i jedyne na co zwracała uwagę to jaja z wolnego wybiegu, po tym jak obejrzała dokument o hodowli klatkowej ptaków, ale też sama bardzo rzadko cokolwiek gotowała i jej popisowym daniem była mrożonka.
- O, to miło! - powiedziała od razu, posyłając Sameen uśmiech. - Szkoda, że się nie spotkałyście, ale czemu jakiemuś facetowi? - zmarszczyła brwi. - Spodobał ci się? - to jako pierwsze przyszło dziewczynie do głowy, bo inaczej mogłaby zostawić kwiaty po prostu w sali, ale Sam, nie dość, że była niesamowicie dobrą i silną osobą, to dodatkowo bardzo odważną i postępową, więc Raine by się nie zdziwiła, gdyby kupiła kwiaty dla jakiegoś faceta w ramach zaproszenia go na randkę.
- Ekspres to już jest jakiś początek - może nie niezbędne urządzenie, ale początek, a jeśli ktoś nie potrafił znieść kawowych fusów w swojej filiżance porannego napoju, działał pewnie idealnie. Tak samo idealnie jak kawiarka swoją drogą, która była jakieś sto razy tańsza? No, ale ekspres na dłuższą metę był pewnie praktyczniejszy. - A bardziej potrzebujesz kupienia mebli, położenia płytek, pociągnięcia instalacji elektrycznej...? - bo to wszystko były bardzo różne etapy remontu i jednak czasem poprzedni właściciele robili gniazdka w idiotycznych miejscach w pomieszczeniach, przez co trzeba było wszędzie przeciągać przedłużacze, zamiast cieszyć się normalnym funkcjonowaniem, w końcu to był XXI wiek! - Och, właściwie chyba nic nowego? - wzruszyła ramionami, bo z jednej strony cieszyło ją to, że nic nowego, tak strasznego nie wydarzyło się w jej życiu, a równocześnie była dziwnie zagubiona stagnacją, która powstała. - To chyba dobrze, prawda? Najmniej tęsknię za dramatami z facetami - uśmiechnęła się lekko, odstawiając słoik z powrotem na półkę, bo te zakupy były idiotycznym pomysłem.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Podążyła za wzrokiem Raine i zatrzymała spojrzenie na aucie. Jaguar nadal był cudowny i prezentował się seksownie, ale Sam już nie żywiła do niego głębszych uczuć. Cieszyła się, że Raine go ma. Chciała nawet powiedzieć, że może go oficjalnie zatrzymać skoro ona i tak już sobie kupiła nowe auto. Co prawda planuje je zmienić, bo chyba jednak niekoniecznie jej przypasowała. Później poprzegląda fotki aut, którymi mogłaby jeździć. –Myślę, że to dobra myśl. – Skinęła głową. –Może Prim potraktuje to wszystko jako… nowy początek czy coś. – Nie wiedziała jak to nazwać i rozmowa o próbie samobójczej Primrose nadal była ciężkim tematem. Chciała jednak wierzyć, że Prim wykorzysta okazję, którą dostała. Może przemyśli sobie swoje dotychczasowe życie, a otrzymanie takiego zdrowego prezentu podsunie jakieś pomysły. –Wow. To wszystko brzmi mega dziwnie. – Pokręciła głową z niedowierzaniem i odstawiła słoik z powrotem na półkę. –Podobno dzieci mają po stewii wzdęcia. – Wypaliła, bo przecież była tak zajebista w normalnych pogadankach, że musiała wypalić czymś tak randomowym. –Nie interesowałam się nigdy tym. – Przyznała wskazując na półkę. Ale ona też była człowiekiem, który jednak jadał zazwyczaj owoce. Czasami bywała w restauracjach, ale z reguły nie miała czasu na takie rzeczy. Gdyby wybuchła apokalipsa to Sam przeżyłaby w dziczy.
Pokiwał głową. –Nie wiedziałam ile potrwa jej badanie. Kupiłam jej pierwiosnki. Od jej imienia. – Dodała, bo to chyba najmilszy gest na jaki wpadła kiedykolwiek sama. –Był przystojny. – Potwierdziła. –Byłam w szpitalu i w sumie uznałam, że jestem trochę zmęczona, więc weszłam do sali, żeby sobie odpocząć. Myślałam, że facet był w śpiączce, więc się u niego rozgościłam. Ale okazało się, że to jakiś strażak po wypadku. No i zostawiłam mu te kwiatki. – Ot, cała historia. Nie pomyślała, że może nie powinna tego mówić Raine, bo brzmiało to dosyć dziwnie. Kto normalny szuka pacjentów w śpiączce, żeby sobie u nich chillować.
-Zdecydowanie kupienie mebli. No i jakieś wyposażenie. Te, jak to się nazywa… – Zamyśliła się na chwilę, bo nagle zapomniała jak się nazywa podstawowe wyposażenie kuchni. –Talerze, szklanki i sztućce. – W końcu jej się przypomniało. Dotychczas była bardzo nie ekologiczna i używała jednorazowych sztućców, plastikowych. Czasami kradła Zoyi, ale Zoya zauważyła, że jej znikały, bo Sam nawet te metalowe wyrzucała z przyzwyczajenia. –Dramatami? – Zainteresowała się i szeroko uśmiechnęła. –To miałaś coś nowego po tym jak zerwałaś z policjantem? – Miała nadzieję, że nie rozdrapuje ran zbyt wcześnie.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Właściwie to dalej nie wiem co o tym myśleć i jak się zachować, wiesz? Ani jak z nią rozmawiać - nikt nie przygotowywał rodziny takiej osoby na zmierzenie się z prawdziwym światem i prawdziwymi rozmowami, a może właśnie Raine przydałaby się pogadanka z jakimś psychologiem o tym jak powinna się teraz odnosić do swojej siostry i co z tym wszystkim zrobić, wtedy może nie przyjeżdżałaby do sklepu ze zdrową żywnością na drugim końcu miasteczka, żeby popatrzeć na dżemy z owoców, których nikt nie pryskał roundapem. - Czemu dzieci? - ani sama nie planowała w tym momencie próbować zamienników cukru, ani nie miała pod ręką nikogo z dzieckiem, żeby mogła go oświecić taką ciekawostką, ale sama się tym zainteresowała. - Ja w sumie też nie bardzo, ale mieliśmy na studiach zajęcia z ochrony środowiska i takich podstawowych rzeczy o wpływie przemysłu na planetę, jak to dla inżynierów - Raine uważała podobne przedmioty za zwykłe zapychacze czasu, ale może ktoś rzeczywiście podczas debaty o modyfikacjach genetycznych, albo przygotowywania referatu o biofilmie dowiedział się czegoś, czego wcześniej nie wyczytał z obrazków z ciekawostkami, które obiegły cały internet i pewnie już kilkanaście razy ktoś próbował je przeforsować na stronę główną 9gaga.
- O, to już coś - kiwnęła głową, przyjmując do wiadomości, że w sali obok Prim leżał jakiś przystojny pacjent, nie w śpiączce. - Hmm, to chyba dobrze, mężczyźni mało dostają kwiaty - rzuciła jedynie, jakoś nieszczególnie zaskoczona tą sytuacją, bo jeśli Sam chciała jakiemuś przypadkowemu mężczyźnie z sali obok podarować kwiatki, to czemu nie? Szczególnie jeśli sam był w ciężkim stanie, a skoro leżał na łóżku, to nie przyszedł z byle katarem, a na słabsze dni jest to zawsze miły gest, Barlowe by doceniła. Przynajmniej tak myślała, bo nie przypominała sobie kiedy ostatni raz dostała od kogokolwiek kwiaty.
- O, to chyba może zająć trochę czasu - przyznała, bo meble chyba robiło się na miarę, tak się jej przynajmniej wydawało. - A naczynia chcesz w jakimś konkretnym stylu? Takie dopasowane? - urządzanie mieszkania od zera miało swoje plusy. Z jednej strony można było wszystko zrobić po swojemu, ale z drugiej... cóż, z drugiej to było bardzo dużo decyzji do podjęcia, które potem miały zostać z człowiekiem na lata. - Zależy którym? - odchrząknęła, bo choć technicznie rzecz biorąc z Colem nie zrywała, a z Lorcanem doszli do porozumienia wspólnie, to jednak obie te sprawy były dosyć świeże. - Okej, nic tu nie kupię jednak, wychodzimy? - zapytała, skoro już odstawiła słoik i zdecydowała, że te całe zakupy były idiotycznym pomysłem.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokiwała głową ze zrozumienie. Doskonale rozumiała jak czuła się Raine. –Miałaś okazję się z nią w ogóle zobaczyć? – Sameen nie miała okazji, próbowała, ale nie wyszło. Prim była na badaniach, a Sam też, wbrew pozorom nie miała całego dnia, żeby siedzieć i na nią czekać. Jasne, powinna się pewnie bardziej przejmować siostrą, ale nie potrafiła znaleźć z Prim wspólnego języka. Poza tym ciężko było jej przychodzić do szpitala w odwiedziny mając świadomość tego, że Henderson obwiniała ją o to, że ją uratowała. Ciężko było usłyszeć coś takiego. –Nie mam pojęcia. – Wzruszyła ramionami. Sam to chyba nigdy nawet nie widziała żadnego dziecka z bliska. Co prawda raz dostała zlecenie na kobietę w ciąży i to było dosyć chujowe zlecenie. Nie wiedziała o tym, że będzie musiała zabić kogoś w zaawansowanej ciąży. Niestety kontrakt już był przypieczętowany, więc nie mogła z niego zrezygnować. Dokończyła to co zaczęła i często wracała myślami do tej potworności. –Czyli takie sklepy przyczyniają się do ochrony środowiska? – Spojrzała na Raine zdumiona. Nigdy by nie pomyślała, że drogie i okropne jedzenie ratuje planetę. Nie żeby w sumie Sam jakkolwiek interesowała się tym, żeby o tą planetę zadbać. Zwisało jej to. W sumie to nawet by się cieszyła jakby świat się skończył.
-Tak. Zdecydowanie za mało. – Pokiwała głową. –Wiesz w ogóle jak mężczyźni rzadko są komplementowani? – Spojrzała na siostrę. –A lubią być komplementowani. Często komplementuje facetów i mega to na nich działa. – Miała nadzieję, że sprzedała Raine fajną ciekawostkę. Sam w sumie z łatwością potrafiła każdą rozmowę obrócić w jakiś flirt. Niewinny lub całkiem świadomy. Nadal z pełnym rozbawieniem wspomina noc kiedy wpakowała się ledwo żywa, typowi do mieszkania, groziła mu śmiercią jeśli jej nie pozszywa i ostatecznie, tej samej nocy się z nim przespała. Co za czasy.
-Dlaczego? – Spojrzała na Raine nieco zmartwiona, bo absolutnie nie miała pojęcia o tym, że meble się robiło na zamówienie i będzie musiała na nie czekać. Myślała, że pójdzie sobie do sklepu, wybierze jakie chce szafki i oni te szafki jej dostarczą do domu, a Zoya załatwi kogoś kto to poskłada. –Nie wiem… – Odparła zmartwiona tym, że nie przemyślała tak ważnych spraw jak to czy chce mieć dopasowane naczynia. Nawet nie wiedziała do czego miałaby je dopasowywać, ale głupio jej było zapytać. –Może chciałabyś mi z tym pomóc. – Zaproponowała patrząc na Raine. –Wyglądasz jakbyś miała pojęcie o czym mówisz. Oczywiście bym ci zapłaciła. – Kolejna okazja, żeby wcisnąć Raine jakieś pieniądze i trochę o nią zadbać. –A który był dla ciebie ważniejszy? – Zapytała, bo w sumie nie miała pewności czy słyszała od Raine o dwóch policjantach. –Zdecydowanie. – Potwierdziła obrzucając ostatnim spojrzeniem brązowy sklep i wyszła kierując się za Raine.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Wiesz co, jak są godziny odwiedzin, to ja mam zawsze jakieś ważne laby - spuściła wzrok na ziemię, bo nie była wcale straszną siostrą, ale nie chcę pisać, że się widziała z Prim, więc będę jej szukać wymówek. - I nie wiem, nie chcę robić tam jakiegoś zamieszania i problemów - nie wiedziała też tak naprawdę co powinna powiedzieć siostrze, tak jak ja nie wiem jak wygląda cały proces po próbie samobójczej, ona też nie miała pojęcia, więc nie chciała być problemem dla pracowników szpitala, a chociaż była już dorosła, czuła się w takim otoczeniu trochę jak dziecko we mgle i nigdy w życiu nie umiałaby z nonszalancją Sam po prostu posiedzieć w pokoju obcego człowieka, jedząc swoją zwyczajową przekąskę. - Może nie do końca bezpośrednio, ale o, na przykład sporo ludzi ma teraz swoje siatki na warzywa, albo kupuje jedzenie jakos tak bez plastiku, pewnie te sklepy na to wpłynęły - nawet w zwykłym markecie można było kupić banany bio, chociaż tu wątpiła w ich ekologiczność, bo transport bananów generował ogromne ilości dwutlenku węgla, jeśli wziąć pod uwagę całą produkcję, spowodowaną przez człowieka, do tego banany musiały być zakonserwowane, no i jeszcze dochodził temat mafii bananowej i tego, że wykorzystywano ludzi tak samo mocno, jak przy produkcji ubrań. Tylko, że banany były super dobre i dało się nim najeść, a do tego nie były jednymi z tych mokrych owoców, wiec też inny komfort jedzenia. - Wiesz w ogóle, że ten smak bananowy w lodach, albo żelkach, czy innych cukierkach pochodzi od takiej odmiany bananów, która już nie istnieje? Bo była jakaś plaga, czy inna choroba, więc wszystkie z tej odmiany przepadły i teraz jest inna hodowlana? Śmieszna sprawa, bo ten aromat w ogóle nie smakuje tak samo jak prawdziwy banan, nie? - same ulepszacze i takie rzeczy. - O, a wiedziałaś, że na Islandii chcieli sobie sami wyprodukować banany, żeby nie trzeba bylo ich zwozić przez pół świata, ale nawet przez te ich gorące źródła się nie opłacało - chyba już zakończyła wyliczanie wszystkich ciekawostek o bananach, które znała, ale w gruncie rzeczy nie spodziewała się, że jest ich aż tyle! Prawie tyle samo co gatunków jadalnych bananów!
- Właściwie to czemu z żadnym nie jesteś? - palnęła bez zastanowienia, bo Sam była osobą, która nie musiała prawić komplementów, żeby podobać się facetom. - To znaczy, eh, nie powinnam chyba... - wiadomo, prywatna sprawa dla każdego, ale miała wrażenie, że Sam w ogóle jest dość zamknięta, jeśli chodzi o opowiadanie o sobie, kiedy z Raine dało się czytać jak z otwartej księgi.
- Zapłaciła za co? Samie, oszalałaś? - pokręciła z uśmiechem głową, upewniajac się, że wszystko odstawiła na półki, zanim nie wyszły ze sklepu. - No nie wiem, chodzi mi o to, że urządzenie mieszkania to spory krok i albo chcesz mieć uniwersalny wystrój, albo taki typowo pod siebie - obydwa aspekty mialy swoje plusy i minusy. - Ale na tym się akurat nie znam, moge ci co najwyzej położyć silikon pod prysznicem - drobne majsterkowanie i bycie złotą rączką było bardziej w jej stylu. - Właściwie to ciężko powiedzieć - wzruszyła ramionami na pytanie o ważność. - Z Lorcanem było bardzo intensywnie i myślałam, ze, no wiesz, rozumie mnie, ale to wszystko stało się tak szybko i chyba nie było dobrym pomysłem. A Cole... cóż, z Colem się kompletnie nie zrozumieliśmy, ale z ich dwóch to on był dłużej w sumie nadal trochę jest - westchnęła głośno, bo nie do końca wiedziała co myśleć o obydwu chłopakach.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-No tak. – Oczywiście tradycyjnie zapomniała o tym, że Raine ma swoje życie i studiuje. Poczuła się teraz chujową siostrą i przyjaciółką. Miała tyle na głowie, że przy tym poznawaniu siostry zapomniała, żeby zapamiętywać to co poznawała. –Rozumiem. Powiem ci szczerze, że… może znowu zabrzmię chamsko i nieczuło, ale trochę się ucieszyłam, że jak przyszłam to była akurat na badaniach. – Wbiła na chwilę wzrok w podłogę. Wiadomo, że jej odczucia Raine mogły wydawać się inne, bo w oczach Raine, Sam była tylko kimś kto z Prim mieszkał. Galanis jednak znała prawdę i czuła się okropnie z myślą, że nie ma poczucia i chęci, żeby odwiedzać siostrę po samobójczej próbie. Po chwili sięgnęła do dłoni Raine i złapała ją na sekundę posyłając jej pokrzepiający uśmiech. Obie tkwiły w tym gównie. –Tak, to ma sens. – Pokiwała głową. –Może też powinnam sobie kupić taką siatkę na zakupy. – Nie wiem co mogłaby tam nosić, bo ona kupuje jabłka w siatkach i w sumie chyba nic innego nie kupuje. A jak robi zakupy to niesie je po prostu w rękach i wrzuca luzem do auta. Była trochę nieporadna, ale jako tako radziła sobie w życiu, więc nie przeszło jej przez myśl, że taka siatka mogłaby jej życie ułatwić. –Szczerze mówiąc to serio nigdy się tym nie interesowałam. – Może wyjdzie teraz na ignorantkę, ale naprawdę miała ważniejsze rzeczy na głowie i ratowanie planety czy odżywianie się organicznie nie było jej priorytetem. Nie zapominajmy, że to była osoba, która zamiast prać ubrania to po prostu je wyrzucała i kupowała sobie nowe, bo nigdy nie zainwestowała w szafę.
Spojrzała na Raine będąc w niemałym szoku. –Mówisz poważnie? – Zajebiście ją to zainteresowało, bo Sameen była fanką żelek. A w jej ulubionych tropikalnych Haribo, to właśnie smak bananowy był jej ulubionym. –Uwielbiam bananowe żelki. – Powiedziała Raine, bo może Raine tego nie chciała, ale Sam chciała, żeby ta znała o niej jakieś randomowe. W razie jak Sameen umrze to Raine będzie miała co opowiedzieć na jej pogrzebie. O ile będzie miała pogrzeb. –A jak udało im się odzyskać smak odmiany bananów, która już nie istnieje? – Zapytała. –Tak, w wielu rzeczach nie smakuje. W sumie odnoszę wrażenie, że jak coś jest bananowe to można trafić na trzy rodzaje smaku. Sztuczny banan, prawdziwy banan i coś co od razu rozpoznajesz, że to smak bananowy, ale nie jest to do końca banan prawdziwy. Nie wiem czy to ma sens. – Oczywiście Sam mogłaby gadać o takich rzeczach non-stop, bo nie dość, że była fanką owoców, to jeszcze serio kochała żelki bananowe. –Nie wiedziałam. – Zamurowało ją, bo to zajebiste ciekawostki. –Czekaj… dowiedziałaś się tego, żeby sprzedać mi ciekawostki po tym jak opowiedziałam ci o ananasach i kiwi? – Wycelowała palec w Raine i była ciekawa jaka była prawda.
Kolejne pytanie nieco ją zaskoczyło. Ale nie dlatego, że Raine je zadała tak bezpośrednio. Bardziej dlatego, że po prostu nie miała na to odpowiedzi. –Nie no, w porządku. – Podrapała się po nosie. –Ciężko mi o stały związek z moimi wiecznymi wyjazdami. – No taka była akurat prawda. –Poza tym lubię też kobiety, więc… korzystam gdzie mogę. – Wzruszyła ramionami nie wiedząc czy może tak nieładnie powiedzieć, ale jednocześnie chciała być szczera z Raine i nie ukrywała tego, że jest biseksualna. Nie chciała się ograniczać.
-Za twoje pomysły, czas i zaangażowanie oczywiście. – No dla niej to była normalka, żeby zapłacić za coś takiego. No i też okazja, żeby dać pieniądze Raine. –Okej, to czekają mnie zajebiście ciężkie decyzje. – Absolutnie nie wiedziała kim jest i jaki miałaby styl mieszkania. –Wiesz jak położyć silikon pod prysznicem? – Uśmiechnęła się.
-Nadal trochę jest? – Dopytała zachęcając Raine do rozwinięcia myśli. –Masz może ochotę coś zjeść? – Zapytała, bo gdzieś widziała tu restaurację, a głupio jak tak będą stać przed sklepem z paskudnym jedzeniem.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- O - no nie wiedziała co jej na to powiedzieć, bo z jednej strony zabrzmiało maksymalnie chamsko, ale z drugiej miała podobnie. Nie wiedziała co powiedzieć Primrose, kiedy już ją spotka, nie wiedziała, czy w szpitalu nie spotka jej męża, albo kogoś innego z rodziny, no i może nie czułaby się jakoś skrajnie niezręcznie, gdyby ich zobaczyła, ale kiedy nie spotykało się bez ciężkich okazji, to takie momenty były po prostu mega dziwne, bo musiała się zadziać tragedia, żeby zmusić ich do spotkania? - To chyba nic takiego - a już z pewnością Raine nie mogła jej oceniać, bo sama przecież niespecjalnie często odwiedzała siostrę.
- Nie bezpośrednio przez to, ale poczytałam tę książkę, którą poleciłaś i jakoś tak poszło dalej - bo Raine nie była taka pojebana jak niektóre osoby, żeby spędzić pół dnia na bardzo dziwnych stronach i czytać o bananowej mafii, czy w ogóle o wszelkich artykułach w przypisach na wikipedii, jak to niektórzy potrafili, więc sięgnęła po prostu po książkę z bananowymi faktami. - Oni wyciągnęli ten smak tak wiesz, jeszcze przed - no i jakby nie patrzeć, to banany były GMO, bo może i nikt laboratoryjnie nic tam nie zmieniał, ale krzyżowali sobie jak im się podobało, żeby osiągnąć pożądany efekt, a to już było coś. I nic im to nie dało, bo banany i tak poumierały. How crazy is that? - Ale mi właśnie te bananowe zelki nie smakuja, tak samo jak ananasowe, to mogę ci oddawać - często wygrzebywała z jedzenia to, co jej nie pasowało, ale jak mieszkała sama, to nie bardzo miała co z tym zrobic i jak czasem takiemu Archiemu próbowała wcisnąć nagle miskę białych żelków, to był mega podejrzanie nastawiony (a mógłby pożądliwie).
- No w sumie tak, to prawda, z odległością to nie to samo - w końcu z Lorcanem zmierzyli się z odległością i to, jak szybko zakończyli swoją relację, było aż śmieszne. - O, to nie wiedziałam - odparła tylko, bo nic to w gruncie rzeczy dla niej nie zmieniało. - Ale nie możesz powiedzieć, że tego kwiatu jest pół światu - bo w sumie mogłaby mieć każdego, prawda? Raine czasem chciałaby, żeby podobały się jej kobiety, ale po przypadkowym seksie po pijaku z przypadkową dziewczyną, wcale nie uważała tego juz za dobry pomysł i była pewna, ze w stu procentach jest hetero.
- Przestań, nie mogłabym przecież wziąć od ciebie pieniędzy - zaprotestowała zdecydowanie, dalej nieświadoma, ile Samen juz dla niej zrobiła i robi, także pod względem finansowym. - Ale bardzo chętnie ci pomogę, naprawdę, chociaż sama nigdy nie urządzałam mieszkania - bo za co w ogóle miałaby to zrobić? Wystarczyło, że wynajmowana chatka przy Sapphire River JESZCZE stala. - To dziwna sprawa, bo, no wiesz, Cole to nie był taki typowy romans, że poznajesz chlopaka, zakochujecie się i jesteście razem. Przyjaźniliśmy sie też, mamy mnóstwo wspólnych znajomych i w sumie dużo ostatnio myślałam, doszłam do wniosku, że to wszystko to nie była tylko jego wina - westchnęła, bo w sumie ciężko sie jej było do tego przyznać. - Chyba tak, chociaż eko dżemy nie sprawiły, że jakoś mocno zgłodnialam.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Mocne lovki #300 <3
Ponownie wbiła wzrok w podłogę, bo była tak zażenowana swoją niekompetencją, że było jej, aż przykro, że taka fantastyczna Raine ma tak zjebane siostry. Łącznie z Sam, która nie potrafiła nawet rozmawiać o samobójstwie siostry. Było jej przykro, że nie potrafiła być delikatna i że Barlowe nie mogła na niej polegać. Mała Raine zasługiwała na kogoś zdecydowanie lepszego.
Uśmiechnęła się, bo miło, że jakoś tam wpłynęła na Raine. –Mimo wszystko cieszę się, że mogła cię chociaż trochę poznać. No i przy okazji sama dowiedziałam się kilku rzeczy. – No cóż, nie ma co owijać w bawełnę. Sameen zdecydowanie będzie osobą, która pójdzie do biblioteki i będzie googlować banany. No i fajna sprawa, że dowie się o mafii bananowej. Nawet ja nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. –Ludzie to są jednak zdolne bestie, co? Ci wszyscy naukowcy. – Gdyby nie była zabójczynią to chciałaby być na tyle inteligentną osobą, żeby siedzieć w laboratorium i coś wymyślać. Albo być jakimś wynalazcą i stworzyć urządzenie, które ułatwiałoby ludziom życia. A tak to ona ułatwiała je poprzez kończenie niektórych żyć. Eh. –Serio? – Trochę posmutniała. –Bananowe i ananasowe to moje ulubione. – Było jej przykro, że różniła się od Raine. Naprawdę doszukiwała się czegokolwiek, żeby mieć pewność, że są siostrami mimo, że rzeczywiście nimi były. –Plusem jest to, że przynajmniej przy ewentualnym, wspólnym jedzeniu żelek, nie będziemy się kłócić o smaki. – Taka Sameen była pozytywna, że postanowiła z tej sytuacji wyciągnąć jakiś plus.
Pokiwała głową. Nie żeby kiedykolwiek próbowała się wdać w jakiś związek. Nie widziała siebie w związku. Obawiała się tego, że jak się z kimś zwiążę i ten ktoś ją wkurwi to Sam go po prostu zabije, bo to będzie najłatwiejsze rozwiązanie problemu. Co prawda nie uważała się za osobę reagującą agresywnie, ale to była też kwestia tego, że sobie nie ufała. –Tak, mogę za to powiedzieć, że there's plenty of fish in the sea. – Uśmiechnęła się dumna z siebie, że zna jakieś powiedzonka, którymi może się podzielić.
-Dlaczego nie? Ludzie za to biorą hajsy. Nie chciałabym wyjść na kogoś kto nie chce zapłacić tylko bierze kogoś po znajomości. – Miała nadzieję, że Raine przyjmuje gotówkę. W sumie to taką łatwiej będzie jej wcisnąć. Czy Raine tego chciała czy nie, Sam zamierza jej zapłacić. –Super, dzięki bardzo. Naprawdę to doceniam. – Uśmiechnęła się ładnie. –Ja nigdy nie miałam mieszkania dla siebie, więc nawet nie wiem czego potrzebuję. – Prawie jej się wymsknęło, że nigdy nie miała w ogóle mieszkania, ale to już by było powiedzenie czegoś pojebanego, więc dobrze, że jakoś wybrnęła. –To jest spory wniosek. – Nie chciała komentować, że oczywiście to nie była wina tylko Cola, bo przemówiłby przeze mnie właśnie on. –Więc zamierzasz z nim naprawić relację czy po prostu przemyślałaś to sobie i na tym koniec? – Skoro Raine się zgodziła to Sam kiwnęła głową i pewnie poszły w stronę wspomnianej przez nią restauracji. Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- A owszem, zdolne bestie, te wszystkie fizyczne teorie? Chciałabym kiedyś zrozumieć – Raine w końcu pasjonowała się nie tylko samymi turbinami, ale też fizyką tak ogólnie i bardzo chciałaby zrozumieć jej wszelkie zawiłości, a nie tylko wiedzieć jak naprawiać coś czysto mechanicznie. Relatywistyka to był kosmos – nawet słownik podkreśla mi to słowo – a jej zrozumienie było takim planem życiowym na kiedyś, czysto hobbystycznie, chociaż kto wie, może Barlowe zostanie kiedyś doktor Barlowe, albo nawet profesorem, bo zostanie na uczelni i będzie kontynuowała pracę naukową? – O, to akurat całkiem dobrze, bo ja lubię najbardziej cytrynowe, nie będziemy się o nie kłócić – uśmiechnęła się szeroko, bo ona za to lubiła znajdować plusy w tym, że nie lubiła z kimś takiego samego jedzenia. Na przykład gdyby kiedyś zjadła gołąbka, jestem przekonana, że by się w nich zakochała i jakby ktoś nie lubił gołąbków, a podobno byli tacy ludzie, to więcej ich by było dla niej. Niestety na razie w życiu Raine wszyscy lubili te popularne rzeczy jak pizza, więc nie mogła po nikim dojadać, ale też znowu nie była takim wielkim łakomczuchem i to raczej po niej trzeba było dojadać, ale od tego miała Archiego i trzeba było przyznać, że podczas ich ostatniej wycieczki kempingowej, gdzie zahaczyli o festiwal food trucków, to on jednak pochłonął tę większą połowę wszystkiego, co próbowali.
- O tak, to pasuje idealnie – pokiwała głową, chociaż jak odjąć z tego tych wszystkich zwyroli, albo ludzi, którzy po prostu mają inną orientację, czy tez po prostu niesamowicie nudnych ludzi, nie zostawało ich wiele, przynajmniej dla Sam. Bo Sam była przecież rozsądna, nie to co Raine, która uczuciem potrafiła obdarzyć kogoś zbyt szybko i zbyt pochopnie, a potem musiała sobie w domowym zaciszu nad tym cierpieć. – Ale to profesjonaliści biorą za to pieniądze, przecież ja się tak naprawdę na niczym nie znam – pokręciła powoli głową, bo jednak jedyne jej doświadczenie ze składaniem mebli to zrobienie ich przy pomocy Brooksa, czy raczej odwrotnie – pomoc Archerowi w składaniu mebli, bo chłopak to się dopiero znał! – Mogę ci za to kogoś polecić, jemu możesz zapłacić i absolutnie za niego ręczę – o, w ten sposób to się mogły rozliczyć, bo Raine nie zamierzała przyjmować od Sam ani centa, czy jakie tam są te dolarowe grosze. – Podobno w nowym mieszkaniu, takim, gdzie wszystko jest od zera, najlepiej nie kupować na początek bez sensu, tylko stopniowo sobie robić listę rzeczy, które są potrzebne. No, oprócz takich, wiadomo, standardowych, typu czajnik, albo sztućce – bo potem człowiek kończy z ręcznym blenderem, skoro już był na promocji, a nigdy w życiu nie robił na przykład zupy krem, albo z jakimiś dziwacznymi łopatkami do przewracania naleśników, kiedy ich nie smaży. Hipotetyczna kuchnia Raine raczej nie miałaby za dużo wyposażenia, bo ona zupełnie nie znała się na gotowaniu, ale za to dużą i porządną mikrofalówkę, bo w odgrzewaniu była mistrzynią.
- Musiałam sobie sporo przemyśleć, wiesz? – tak właśnie doszła do tego sporego wniosku. – Nie wiem co chcę zrobić, to też nie jest takie łatwe, bo jednak, no wiesz, minęło trochę czasu, a wszystko jest ostro pojebane i tak szczerze to nawet nie wiem czego chcę – najchętniej, żeby się wszystko rozwiązało jakoś tak samo.
Najbliższa do ekologicznego sklepu knajpa, o ironio, niewiele miała wspólnego ze zdrowym żywieniem, za to całkiem dużo smażonego mięsa, burgerów i ani jednego napoju bez cukru (może oprócz butelkowanej wody), co w niczym Raine nie przeszkadzało, kiedy więc już weszły do środka, wybrała sobie coś dobrego, czego nie będę opisywać, bo jestem cholernie głodna i nie chcę być bardziej.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Taa. Ja też. – Niestety Sameen była za głupia na zrozumienie takich rzeczy. Chociaż też nie była aż tak głupia. Potrafiła skonstruować prowizoryczny ładunek wybuchowy. Potrafiła złożyć broń w mniej niż trzydzieści sekund. Potrafiła zadawać ból na milion różnych sposobów. W sumie to można powiedzieć, że na anatomii człowieka to znała się całkiem dobrze. Szkoda tylko, że niestety nie było to coś czym mogła się pochwalić Raine. Nikt nie chciałby słuchać o tym, że przyjaciółka jest zabójczynią. –Ekstra. – Szczerze się ucieszyła. –Czyli teraz mam nieoficjalną, niepisaną umowę. – Nie będzie miała żadnych obaw przed tym, żeby otworzyć paczkę żelek w towarzystwie Raine. Chociaż i tak by nie miała. Gdyby Raine jej powiedziała, że uwielbia te same smaki to Sam po prostu kupowałaby dwa razy więcej żelek, albo oddawałaby je Raine. Nie miałaby z tym problemu. W końcu Raine była jej rodzoną siostrą. To tak jak nie miała problemu z tym, żeby podzielić się swoimi ulubionymi smakami z Eve. Wszystko zależało od podejścia i osoby, z którą człowiek chciał się dzielić. A akurat z najmłodszą Barlowe, Sameen chciała się dzielić dosłownie wszystkim. Aczkolwiek nie wszystkim mogła. Niestety. –A lubisz ciasta cytrynowe? – Zapytała. –Ja lubię. Są słodkie, ale jednocześnie ten cytrynowy smak fajnie przebija tą słodkość. – Uśmiechnęła się pod nosem. Chyba będzie musiała się otworzyć na próbowanie większej ilości rzeczy.
-Tak, ale czy ci specjaliści nie opierają się po prostu na tym, żeby wiesz… wcisnąć coś komuś i dostać hajs? – Spojrzała na Raine. –A jednak ty, myślę, że mnie znasz, więc byłabyś w stanie mi pomóc z wybraniem czegoś co było w moim stylu. – Wzruszyła ramionami, bo oczywiście Sameen nie miała zielonego pojęcia co było w jej stylu, bo ona sama siebie nie znała. Najchętniej zostawiłaby wszystko tak jak jest, czyli z materacem na podłodze i niczym więcej. Chciałaby jednak zaprosić do siebie Raine i chciałaby, żeby nie musiały siedzieć na podłodze czy blatach kuchennych. Tak jak niestety musiała ostatnio gościć Eve. –Okej. Może być. – Uśmiechnęła się, ale wymusiła ten uśmiech. Wolałaby Raine, ale po raz kolejny, nie miała zamiaru zmuszać jej do robienia czegoś na co nie była gotowa, albo czego robić nie chciała. Może chodziło po prostu o spędzanie czasu z Sam. –To akurat brzmi jak sensowna rada. – Pokiwała głową. Z jej możliwościami finansowymi poszłaby po prostu do sklepu i kupowała wszystko, bo pieniądze jej nie martwiły. Później jednak rzeczywiście skończyłaby z masą rzeczy, których wcale nie potrzebowała.
-Ale przemyślałaś już coś czy myślisz, że potrzebujesz jeszcze trochę czasu? – Dopytała i szybko przeleciała wzrokiem menu restauracji i wybrała sobie jakąś niewielką porcję. Ona również nie przejmowała się tym czy coś miało w sobie za dużo cukru, tłuszczu czy innych dupereli. Na coś musiała umrzeć. –Tak sobie myślałam… – Zaczęła i pozwoliła sobie opłacić od razu ich zamówienia, tłumacząc to tym, że ona zaprosiła Raine, więc ona stawia. –Jakbyś miała niedługo parę dni wolnego to rozważyłabyś ten wyjazd na Kretę ze mną. – Zaproponowała i spuściła wzrok udając, że schowanie gotówki do kieszeni wymaga od niej sporego wysiłku i skupienia. –Grecja to idealne miejsce na przemyślenie wielu rzeczy. – Dodała z uśmiechem.

Raine Barlowe
ODPOWIEDZ