studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Tarta cytrynowa jest fajna, innego chyba nie jadłam - odpowiedziała w zamyśleniu, bo nie przypominała sobie, żeby próbowała jakiegoś innego ciasta cytrynowego, ale ona sama nie była najlepsza w wypiekach i ograniczały się one do pieczonej pizzy mrożonej, a chociaż lubiła czasem próbować nowych rzeczy, jak z Archiem przy foodtruckach, to najczęściej jednak kupowała jedzenie takie już sprawdzone, bo jeśli miała do wyboru coś, co lubi i coś, czego nie zna i potencjalni może być niedobre, wolała wybrać tę pierwszą opcję, bo nie była takim wszystkożernym człowiekiem, który pochłaniał nawet nielubiane potrawy. Chociaż może nie do końca było to prawdą, bo często niespecjalnie smakowało jej to, co sama przyrządziła w swojej kuchni. - Nie wiem, jakoś w sumie o tym nie pomyślałam. Bo chyba trochę tak? Ale to, nie wiem, wszystko musi być zależne od budżetu, ich premii, albo coś? - odpowiedziała pytająco, bo szczerz powiedziawszy nie miała zielonego pojęcia jak działa urządzanie mieszkania z profesjonalistą, a jedyne przykłady pracy dekoratorów wnętrz widziała w Extreme Makeover Home Edition i tam były one prawdziwie ekstremalne, bo jeśli jakiś dziecko lubiło koniki, to nagle dostawało pokój połączony ze stajnią. I koniem. Którym trzeba się było później zajmować i karmić, a do tego trenować i jeszcze płacić za niego pieniądze. - Ale jak najbardziej mogę ci pomóc w wybieraniu jakichś rzeczy. O, może podpowiem coś o roślinach! - w końcu nie tak dawno były w sklepie, w którym kupowały dla Raine kilka roślin. Tylko wtedy ta twierdziła, że mieszka sama, a... - Czekaj, to gdzie ty w końcu teraz mieszkasz, skoro jesteś w mieście? - zmarszczyła brwi, bo trzeba było przyznać, że czasem gubiła się w życiu, jakie prowadziła Sam. Musiało być bardzo ekscytujące, nie to co studiowanie i życie w małej chatce w Sapphire River. - O, czyli w końcu to ja mogłam ci dać jakąś radę - uśmiechnęła się szeroko i, może to było trochę głupie, ale czuła się dużo szczęśliwsza, niż jak odpowiadała poprawnie na jakieś zadane przez przypadkową osobę pytanie, bo jednak zależalo jej na tym, zeby Sameen dobrze o niej myślała i chciala jej pomóc, tylko to Galanis była dużo bardziej samodzielna i niezależna.
- Niby tak, ale sama do końca nie wiem. Bo z jednej strony to nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Ale ostatnio tez się dowiedziałam, że w tym powiedzeniu nie chodzi o to, że nie powinno się tego robić, tylko, że się nie da, bo woda jakby, no wiesz, upłynęła. I teraz po prostu nie wiem nawet co powinnam myśleć i robic, a nie chcę podjąć zlej decyzji - nie chciała się tez narażać na zlamane serce, nie znowu. - Jakbym miała parę dni wolnego i wystarczająco dużo pieniędzy, to pewnie, że bym rozważyła - popatrzyła na nią z wesołym uśmiechem, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, ze takie wyjazdy są dla niej po prostu nierealne, poza jej zasięgiem, wic nie ma co nawet na poważnie podchodzić tu do kwestii finansowych. - Ale możesz mi wysłać pocztówkę jak już będziesz - dodała, bo wydawało się jej to całkiem normalne, że Sam, jako kobieta na poziomie, może sobie pozwolić na podobne rzeczy i nie zazdrościła jej tego (no, może bardzo-trochę), bo zasługiwała na wszystko, co najlepsze.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Torty cytrynowe są dobre. – Sam po tym jak już się uwolniła i zaczęła żyć na własną rękę, to zaczęła nowe życie od jedzenia słodyczy. Wcześniej nie miała okazji niczego takiego próbować, bo wiadomo, że tej części swojego życia została pozbawiona. Szybko jednak się nudziła i skupiła się na owocach, a do słodyczy wracała tylko i wyłącznie wtedy kiedy miała ochotę na żelki. Te dosyć szybko stały się jej ulubionym słodyczem. –Mhm. – Zamyśliła się na chwilę i uznała, że w takim razie jeśli rzeczywiście kogoś takiego zatrudni to z pewnością nie może powiedzieć „pieniądze nie mają znaczenia”, bo wtedy taka osoba wciśnie jej największy kicz tego świata. Wcisnie cokolowiek, żeby sobie po prostu wyrobić premię. Przecież to nie tak, że Sameen nie znała oszustów. Regularnie takich zabijała. A przecież nie zabije jakiejś randomowej stylistki tylko dlatego, że ta wkręci Sam, że coś jest fajne i modne. –Dobra. Tak zrobimy, bo jednak wcale nie chcę zatrudniać nikogo do pomocy przy wyposażaniu tego mieszkania. – Chyba zostanie przy swoim materacu, ewentualnie dokupi to wyposażenie do kuchni. Ile może kosztować jeden kubek? Pięćdziesiąt australijskich dolarów? Stać ją na to.
Spojrzała na Raine marszcząc brwi. –No w tym moim mieszkaniu, które kupiłam. Na Opal Moonlane. Mam materac i działającą łazienkę, więc jakoś tam funkcjonuję. – Wzruszyła ramionami i dopiero ogarnęła, że przecież według ostatniej wersji, Raine wierzyła, że Sam mieszka z Primrose. Co w sumie nie było kłamstwem. –Nie mogłam już dłużej mieszkać z Prim. – Dodała. –Wróciłam tam tylko po to, żeby… posprzątać łazienkę. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. – Ponownie wzruszyła ramionami. Wróciła tam jeszcze raz ostatnio jak została postrzelona i musiała gdzieś pojechać z Susan, żeby ta wyjęła jej kulę z obojczyka. No i tak naprawdę to to była ostatnia wizyta Sam w mieszkaniu Prim. –Tak. – Zaśmiał się cicho, bo Raine była taka urocza, że z każdym takim tekstem Sameen bolało coraz bardziej to, że nie może jej powiedzieć, że są siostrami.
-To… – Zacięła się, bo Raine jej właśnie otworzyła oczy. Sameen absolutnie nie wiedziała, że to powiedzenie powinno się rozumować w ten sposób. –Nie wiedziałam, ale to ma sens. – Pokiwała głową i na chwilę wybiła się z rytmu i zapomniała o tym, że rozmawiały o Raine i o jej rozterkach miłosnych. Zaraz jednak się otrząsnęła i wróciła na ziemię. –Ale to myślisz, że nie będziesz w stanie mu wybaczyć nigdy czy jest szansa, że nadal będzie twoim przyjacielem? Bo przecież zanim zaczęliście ze sobą sypiać to się przyjaźniliście, tak? – W sumie teraz Sam ogarnęła, że chyba bardzo potrzebuje odpowiedzi na to pytanie skoro prawie dwa razy przespała się z Zoyą. Chociaż dla Sam nie byłoby to komplikacją, bo nie przywiązywała się do ludzi, z którymi sypiała, ale wiadomo. Wszystko może się wydarzyć. –Mówiłam ci, że pieniędzmi nie musisz się martwić… – Powiedziała wzdychając, ale machnęła ręką. Nie będzie namawiać. –Wyślę. – Uśmiechnęła się i zabębniła palcami o blat czekając na jedzenie, albo chociaż napój.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- To chyba miałoby sens, jakby ci się podobał konkretny styl i chciałabyś w jego klimacie coś urządzić, a tak to nie wiem, bo trochę proszenie obcego człowieka, żeby ci pokazał co lubisz - wzruszyła ramionami, bo ona naprawdę nie wiedziała jak to działa. I o ile ze stylistą od ubrań jeszcze widziała sens, bo po prostu można było zwrócić ciuchy, które się komuś nie podobały, to mieszkanie musiało być bardziej takie swoje, niż jakaś koszula, czy marynarka z modnym motywem. Raine też oczywiście nie chciałaby mówić Sam takich rzeczy, ale jakby ta jej podpowiedziała czy lubi rano pić kawę z ekspresu, to Barlowe mogłaby poszukać jakichś dobrych opcji, poczytać recenzje i posprawdzać parametry, co odjęłoby już pracy, a do tego równocześnie mogłyby spędzać razem czas. - Ah, ojej, no tak, rozumiem przecież - pokręciła głową, bo poczuła się strasznie głupio, że w ogóle pomyślała, że Sam mogłaby wrócić do mieszkania, w którym ktoś próbował popełnić samobójstwo i sobie tam po prostu mieszkać. - W razie czego zawsze możesz się zatrzymać u mnie - zaproponowała, bo może i nie miała super warunków do przyjmowania gości - łóżko i mało wygodna kanapa w salonie - ale nie wyobrażała sobie nawet czym taki widok krwi może dla niej być, jak traumatyczny, oczywiście dlatego, że nie wiedziała nic o prawdziwej tożsamości i zajęciu Galanis. - A gotowanie? - zapytała i spojrzala na ich talerze. - To dlatego chciałaś coś zjeść? - uśmiechnęła się lekko, bo pewnie gdyby mogła sobie na to pozwolić, sama jadłaby częściej w knajpach i trzeba bylo przyznać, że pokrycie rachunku przez Sam przyjęła z pewną ulgą.
- Noo, tak, byliśmy przyjaciółmi, potem w sumie też byliśmy, ale no, ja jestem strasznie głupia i sobie nawyobrażałam rzeczy, poza tym to... no nie było to tylko sypianie - ściszyła trochę głos na koniec, bo tak jak i z Colem nie do końca potrafiła rozmawiać o uczuciach, tak i w ogóle nie bardzo potrafiła o nich mówić, a ich spotkanie po jej rozstaniu z Lorcanem, choć miało być dla niej rozjaśniające sytuacje, zadziałało zupełnie odwrotnie i teraz już sama nie wiedziała o co chodzi i czego ona właściwie chce. Tyle właśnie wyszło z jej wszystkich przemyśleń. - Muszę, Sam - pokręciła powoli głową. - Ale dziękuję. I dziękuję, że tak do tego podchodzisz - na podobne propozycje ze strony Lorcana reagowała zupełnie inaczej, ale tu nie miała wrażenia, że Galanis jest w jakikolwiek sposób nachalna i rozumiała, że Raine nie jest gotowa na drogie prezenty, czy to w postaci sprzętów, czy wyjazdów. Nie wiedziała w jaki sposób mogłaby się Sam odwdzięczyć, a nie chciała być jej dłużna, bo i nie lubiła być nikomu dłużna, chciała być do bólu samodzielna i czasem to po prostu nie było ani trochę przyjemne.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Wypuściła powietrze zmęczona natłokiem tych informacji. Były jakieś style? Nie chciała ich poznawać. Dostosuje się do rady od Raine i po prostu będzie sobie na bieżąco kupowała rzeczy, które będzie akurat potrzebowała. Na razie nie potrzebuje nic. Nie no dobra, potrzebuje. Kubki i sztućce. Może nawet talerze chociaż nie zapowiadało się na to, żeby kiedykolwiek miała coś gotować, albo serwować na talerzach. Jak brała coś na wynos to od razu dostawała te styropianowe pojemniki. Po co brudzić talerz skoro już na czymś jadła? O, stół sobie kupi, stół to dobra sprawa. No i może ze dwa krzesła. Trzy maksymalnie.
-Wątpię, żeby mnie tam chciała. – Wyjaśniła, bo w sumie jej nie chodziło nawet o to, że Prim próbowała się tam zabić i jej łazienka już zawsze będzie nawiedzona. Sameen nie bała się takich rzeczy. Nawet chętnie kupiłaby nawiedzony dom czy dworek. Nie chciała tam wracać, bo Prim niespecjalnie wydawała się zadowolona z faktu, że żyje. A jeszcze musiałaby oglądać Sam, która ją ocaliła. Nie przeszłoby. –Dzięki, zapamiętam. – Uśmiechnęła się. Sameen akurat nie miała nic przeciwko warunkom Raine. Nawet jej zazdrościła takiego miejsca, bo nieważne, że małe, ważne, że swoje i że miała gdzie wracać każdej nocy. –O. – Spojrzała na talerz. –Nie gotuję. Nie potrafię, nigdy mnie to nie interesowało. – Pewnie spaliłaby cały budek gdyby rzeczywiście próbowała coś ugotować czy upiec. –Jadam na mieście, albo kupuję rzeczy, które mogę od razu zjeść. Owoce, warzywa. – Zaczęła wymieniać i szybko skończyła, bo nic innego nie przychodziło jej na myśl. Ale nawet naszła ją ochota na jabłko.
-Mhm. – Odparła marszcząc brwi, ale absolutnie nie wiedziała o co chodzi i trochę przerażało ją to, że ta rozmowa zmierza na tematy, w których Sameen nie będzie w żadnym stopniu pomocna. –Czylii… – Zaczęła głęboko się zastanawiając i analizując sytuację. –Jeśli dobrze rozumiem, to… nie było to tylko sypianie, bo pojawiły się też uczucia, tak? – Spojrzała na Raine z nadzieją, że poprawnie się wysłowiła i że w ogóle trafiła w temat i w to o co chodziło. Nie chciała palnąć gafy przy siostrze.
-Nie musisz. – Uśmiechnęła się. –W sensie wiem dlaczego czujesz, że musisz i to rozumiem, ale tak jak już ci mówiłam, przeloty mam darmowe z powodu wylatanych mil, a dom na Krecie jest mój, więc… – Wzruszyła ramionami. Chciała zasugerować, że Raine mogłaby zrobić zakupy, żeby chociaż lodówka nie była pusta, ale absolutnie nie przeszło jej to przez gardło. Nie mogłaby wziąć pieniędzy od swojej siostry.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Myślę, że to po prostu skomplikowane i trzeba dać jej czas - tak, tak właśnie myślała Raine, bo skoro teraz nie chciała z nimi rozmawiać, to nie można było nic z tym fantem zrobić i zakładam sobie, że do Raine tez była trochę niechętna, bo tak mi łatwiej. A domek z duszą, jakby to Barlowe wolała powiedzieć, zamiast rzucać, ze to nawiedzony, mógł mieć w sobie trochę uroku, nawet dla niej, o ile historia nie była rzeczywiście bardzo straszna, bo dziewczyna przecież panicznie bała się potworów spod łóżka i czuła prawdziwy niepokój, kiedy jej stopa wystawała spod kołdry i mogła coś poczuć na skórze - nawet jeśli to tylko delikatny powiew powietrza, musiała wtedy od razu okryć się szczelnie pościelą, jak kokonem i to nawet w najwieksze australijskie upały! - O, to widzisz, jest nas dwie, bo ja też jestem beznadziejna w gotowaniu - i miała wrażenie, że już się jej tą swoją wadą pochwaliła. Mrożone warzywa i odgrzewane zupy były szczytem jej zdolności kulinarnych, a skoro mieszkała sama, to nie mogła nawet na nikim żerować. - Ja znam chyba każdy smak tych gotowych dań w pudełku do zalania - zaśmiała się cicho, bo jakby na to dłużej spojrzeć, to raczej smutnym był ten fakt, nie wesołym, ale nie przepadała za owocami i warzywami. - Są jeszcze takie cateringi, dostałam ostatnio ulotkę ze skrzynki, może będziesz chciała? - i do Lorne Bay już dotarła myśl cywilizacyjna, gdzie ktoś po prostu dostarczał rano jedzenie na cały dzień i tak codziennie, tylko zdecydowanie nie na kieszeń Raine, ale dla Sam mogło już byc ciekawym rozwiązaniem!
- No tak, ja myślałam, że on też, no bo, jednak nie sypia się z przypadkowymi ludźmi, nie? To znaczy, no, wiem, że niektórzy tak, ale ja jakoś nie potrafię - wzruszyła ramionami, bo nie dla niej były one night standy, czy inne takie akcje, była jeszcze na etapie odkrywania swojej seksualności i potrzeb. - Nooo i trwało to kilka miesięcy, ale okazało się, że on właśnie myslał, ze to tylko i wylącznie seks - odchrząknęła. - Ale, no nie wiem, bo chyba zmienił zdanie? - jeśli w ten sposób to można było w ogole nazwać, ale miała mętlik w głowie od rozmowy z Colem.
- Ale wtedy ja bym ci te mile zabrała - zawahała się, bo z jednej strony strasznie, ale to STRASZNIE chcialaby gdzieś wyjechać, ale z drugiej wiedziala, że na to musi trochę poczekać, a jej wymarzone przyszłe zycie wymagało pełnych poświęcen. - Kto się w ogóle zajmuje teraz tym domem? O, a nie chciałabyś takiego greckiego wystroju w swoim mieszkaniu? - w końcu i sztućce, i talerze były ważnym elementem wystroju mieszkania!

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Skinęła głową. Trudno było się nie zgodzić w tym przypadku. Możliwe, że Prim rzeczywiście będzie potrzebowała trochę czasu. Może Sam nie powinna się w sumie wyprowadzać? Może teraz, bardziej niż kiedykolwiek indziej, Primrose potrzebowała mieszkać z kimś kto się nią zajmie? A nawet nie tyle co zajmie, a po prostu będzie miał na nią oko. Szybko jednak Sam odgoniła od siebie te myśli. Primrose jej nie chciała i dała jej to do zrozumienia będąc na nią złą za uratowanie jej życia. W sumie to Sam mogła jej zostawić swoją wizytówkę z informacją, że jak będzie chciała dokończyć robotę to Sam ma fach w ręku.
Zaśmiała się. –Czyli wspólna kolacja w naszym towarzystwie tylko na mieście, albo na wynos. – Pociągnęła sobie żarcik i nawet ucieszyła się z tego, że miała coś wspólnego z Raine. Jak tonący chwytała się czegokolwiek, żeby po prostu utwierdzić się w przekonaniu, że Raine jest rzeczywiście jej siostrą z krwi i kości. Chociaż przy okazji pierwszych paru spotkań zrobiła test DNA i miała potwierdzenie, że rzeczywiście są siostrami. Chciała jednak po prostu być jeszcze bliżej związana z Raine, która dosyć szybko stała się jej ulubienicą. –O jezu, tak! Też poznałam wszystkie możliwe smaki. – Zaśmiała się. Musiała czasami coś zjeść jak wybierała się na misje zwiadowcze i niestety tego typu danie było najwygodniejszym co mogła ze sobą zabrać. Co prawda często zjadała te mieszanki na sucho, bo nie miała możliwości podgrzania sobie wody. A wolała też nic nie pić, żeby nie chciało jej się sikać. O dwójce nie mówię, bo wolę tego nie analizować. –Cateringi? – Oczywiście, że nie wiedziała. Może takie rzeczy dotarły do Lorne Bay, ale Sameen zapewne żyła w średniowieczu i absolutnie nie wiedziała co to mogło oznaczać. Wiedziała tylko, że na imprezy się zamawia catering. Ale dla jednej osoby? Jaki sens? Przecież jedna osoba nie zeżre tyle jedzenia.
-Ja… – Zacięła się, bo teraz była między młotem, a kowadłem. Chciała powiedzieć Raine, że rzeczywiście nie sypia się z przypadkowymi osobami, żeby dać jej dobry przykład, ale z drugiej strony nie chciała kłamać, bo sama się kurwiła na prawo i lewo. –Nie jestem chyba odpowiednią osobą, żeby odpowiedzieć na to pytanie. – Podrapała się po uchu. –Aczkolwiek no… ja nie jestem i nigdy nie byłam w żadnym poważnym związku, więc czuję, że mogłam sobie pozwolić na taką rozwiązłość. A skoro wy byliście razem to to takie niefajne zachowanie. – Nie wiedziała co innego mogła powiedzieć. Nie miała tak, że była fanką rozwiązłego życia, ale nie była też fanką związków. Było jak było. Kto co komu pasuje. –W sensie teraz zmienił zdanie? – Zapytała, bo tradycyjnie, nie nadążała za niczym.
-Raine… – Uśmiechnęła się do siostry i złapała ją za rękę. –Mam ich naprawdę tyle, że mogłabym zafundować całemu miasteczku wakacje. – Pewnie mogłaby zasponsorować wakacje każdemu mieszkańcowi, ale wiadomo, że tego nie zrobi, bo były tutaj też dziwne istoty. –Sąsiedzi. Zaprzyjaźnione małżeństwo. – Cieszyła się, że w tej kwestii nie musiała kłamać. Była bardzo popularna w miasteczku, w którym miała ten dom. Ludzie ją uwielbiali i cieszyli się jak tam wracała, a ona uwielbiała ich. –Nie. Grecki wystrój wystarczy mi na Krecie. Tutaj wolałabym coś… hmm… nie wiem… – Zamyśliła się na chwilę. Chciałaby mieć jakiś oryginalny obraz. Na przykład van Gogha. No i kubek, że jest Desk Diva. To też by chciała. –Coś minimalistycznego. Tak myślę. – Uśmiechnęła się w końcu.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Właściwie to może nawet niekoniecznie? Mój przyjaciel ostatnio obiecał, że mnie czegoś nauczy, więc jak coś z tego wyjdzie, to będę mogła się pochwalić nowymi zdolnościami! - zaproponowała od razu, bo nie miała zamiaru darować Archerowi obietnicy pokazania jej jak się gotuje. - Ale wątpię, że wyjdzie z tego coś dobrego, dlatego w razie czego mam na lodówce numer do pizzerii - nie chciałaby w końcu Sam otruć, a kto wie, czy jakieś warzywa poddane błędnej obróbce termicznej nie sprawią, że jedzenie będzie wręcz zabójcze? O, albo jakaś salmonella, czy inna bakteria, która normalnie by zginęła przy prawidłowym smażeniu, tylko Raine nie umiała smażyć? Niby ludzie jakoś żyli setki, tysiące wręcz lat faszerując się całym mnóstwem zarazków i bakterii, ale też dużo mniej z nich przeżywało. - I też masz zawsze zapas? - zaśmiała się, bo niektóre zupki Barlowe chomikowała w kuchennych szafkach, gdzie normalnie powinna trzymać jakieś kasze i makarony. Makaron akurat też całkiem szybko zostawiał przez nią zjadany w gruncie rzeczy, bo przecież większość marketowych sosów, takich tylko do podgrzania, albo rozrobienia z wodą, była właśnie do podania z makaronem. - Mhm, takie dietetyczne, albo takie, no wiesz, normalne. Przywożą ci codziennie cały zestaw posiłków, wybierasz sobie czy chcesz więcej białka, więcej tłuszczu, albo może nie jesz mięsa i dostajesz jedzenie na cały dzień. Potem sobie tylko musisz odgrzać, tylko problem pojawia się wtedy, kiedy czegoś po prostu nie lubisz, ale to pewnie można jakoś modyfikować - Raine tylko słyszała o dietach pudełkowych, nigdy o takiej nie słyszała, ale skoro Sam miała pieniądze i potrzebę, to chyba idealnie to do niej pasowało.
- Ale nie, nie, nie musisz, o matko, przepraszam! - od razu na jej policzki wypłynęły wstydliwe rumieńce i aż wstrzymała oddech w obawie, że Sam się teraz na nią śmiertelnie obrazi. Bo może z jej słów wywnioskowała, że Raine jakoś ocenia takie zachowanie potępiająco, a właśnie sama sobie czasem lubi spędzić upojną noc w towarzystwie kogoś przypadkowego? O nie, jak źle wyszło! - No jasne, że jak ktoś chce, to może i w ogóle, co nie? W sensie no ja bym po prostu nie mogła, ale to nie znaczy, że to coś złego, jak się nikogo nie ma i w ogóle! - paplała dalej, gorączkowo próbując się wytłumaczyć ze wszystkiego, co mogło być przez Galanis błędnie zrozumiane. - Mhm, teraz - chociaż z tego wszystkiego, to już się sama zaplątała o czym to one z Sam rozmawiały.
- Tylko tak mówisz - wywróciła oczami, bo ludzie bardzo lubili wyolbrzymiać, a ona przecież nie miała zielonego pojęcia czym się ona zajmuje i że może mieć takie pieniądze, żeby całemu Lorne Bay coś zafundować. Raine nawet na lizaka dla swojej dzielnicy nie byłoby stać. - O, to bardzo miło! - ucieszyła się od razu, że Sam ma takie dobre kontakty z jakimiś sąsiadami gdziekolwiek, bo tu, w Australii, to były jakieś dziwne rzeczy, których Barlowe wcale nie rozumiała. - Ale tak minimalistycznie i futurystycznie? - tak się jej od razu skojarzyło z chłodnymi budynkami bez duszy, więc mimowolnie się też skrzywiła, bo chociaż sama chciałaby mieć jakiś styl swojego domu, to nie przeszkadzał jej ten natłok dosłownie wszystkiego, który miała aktualnie.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Wow. – Spojrzała na Raine z podziwem. –To super! – No fajnie, że się nie poddawała uznając, że gotowanie po prostu nigdy nie będzie dla niej. –Twój przyjaciel jest szefem kuchni czy raczej po prostu pasjonatem? – W sumie to nie nadążała nad ilością przyjaciół, których miała Raine. Dziwiło ją to, że w ogóle można mieć tylu przyjaciół. Ona to na przykład ograniczała się tylko w sumie do Zoyi. No i ostatnio poznała Eve, ale nie wyczuwała tutaj przyjaźni tylko coś więcej. Chociaż mogła się też mylić, bo wiadomo, że ona nie potrafiła rozpoznać pozytywnych uczuć. Dla niej wszystko było atakiem. Chociaż powoli się uczyła i może dlatego tak dobrze jej się funkcjonowało z Raine. –Może jeszcze się zaskoczysz. – Uśmiechnęła się. Przecież może się okazać, że Raine będzie urodzonym szefem kuchni. Po prostu nigdy nie miała okazji do tego, żeby spróbować cokolwiek nowego i poświęcić się w pełni gotowaniu. –Mam. – Zawtórowała jej śmiechem. Co prawda nie trzymała tego w domu, bo i tak rzadko kiedy jadała w domu coś co musiałaby sobie przyrządzić. Wtedy stawiała na branie czegoś na wynos. Zapas dań gotowych po zalaniu wrzątkiem trzymała w schowku, który miała wynajęty i gdzie trzymała również bronie. W końcu zupki brała na misje, więc jak się pakowała to chciała mieć wszystko w jednym miejscu.
-O. – Zamurowało ją, bo absolutnie nie słyszała o czymś takim, ale brzmiało to niesamowicie spoko. Nie musiałaś płacić, a codziennie miałąś do domu dostarczane pełnowartościowe posiłki? Idealnie. Może powinna w to zainwestować i w końcu zadbać o to, żeby dostarczać sobie odpowiednią ilość kalorii. W końcu przy jej wysiłku fizycznym powinna się tym zainteresować. –Brzmi jak całkiem fajna opcja. Chętnie skorzystam z tych ulotek. – W sumie równie dobrze mogła skorzystać z Internetu, ale wolała sobie zabukować kolejne spotkanie z Raine.
Zaśmiała się widząc reakcję Raine i nie mogła się przestać śmiać przez dłuższą chwilę. –Raine, spokojnie. – Złapała ją za ręce. –Nie gniewam się, serio. Nie tak łatwo mnie urazić. – Wyjaśniła i już przestała się śmiać, ale nadal się uśmiechała. Przecież to nie tak, że kiedykolwiek o tym rozmawiały. Sameen nigdy też jakoś nie wspominała o swoich związkach, więc skąd Raine mogła wiedzieć, że takich tak naprawdę nigdy nie było. Nie miała więc za co przepraszać. –No tak. Życie jest tylko jedno, więc niech każdy sobie z niego korzysta jak chce. – Uśmiechnęła się pod nosem nadal będąc rozbawioną tym jak bardzo Raine się gubi w swoich słowach poprzez swoje zawstydzenie tym co przez przypadek palnęła. –Czyli, że… chce z tobą być? – Zapytała. –To chyba dobre wieści, czy nie? No tak, na pewno nie są to dobre wieści. Stracił twoje zaufanie. – Zmarszczyła brwi i wbiła wzrok w swoje dłonie. – -Co zamierzasz zrobić? – No ostateczna decyzja zdecydowanie należała do Raine.
-Nie. – Odpowiedziała całkiem poważnie. –Naprawdę byłabym w stanie to zrobić. – Teraz to już sama nie wiedziała czy wyolbrzymiała czy naprawdę mogła to zrobić. Wydawało jej się, że nie ma tu zbyt wielu ludzi i nie odczułaby tego finansowo, więc why not. Z pewnością nie miałaby wyrzutów sumienia, bo te były jej obce. –Futurystycznie to co to znaczy? Że miałabym lodówkę sterowaną telefonem? Ramki na zdjęcia podłączone do usb z możliwością dostosowania wyświetlanych zdjęć do mojego humoru? – Zapytała rozbawiona.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Jest bankierem, ale też takim... no właściwie zna się na prawie wszystkim - uśmiechnęła się, bo Archie to rzeczywiście był taki człowiek orkiestra i potrafił dosłownie wszystko. - Złożyliśmy razem meble na taras, musisz zobaczyć! - o tak, nie przypuszczała, że ze starych desek i jakichś skrzynek wyjdzie im coś naprawdę ładnego, a do tego chyba funkcjonalnego. Chyba, bo nie zapraszała jeszcze nikogo poza Brooksem do wypróbowania, ale jeszcze nic się nie rozleciało pod ich ciężarem, więc była naprawdę dobrej myśli. - Oj nie, nie, wiem w czym jestem dobra i wiem, co mi w ogóle nie wychodzi - pokręciła głową z uśmiechem, bo jeśli potrafiła przypalić nawet najprostsze dania do odgrzewania, to żaden z niej urodzony kucharz, po prostu beznadziejny przypadek i musiała sobie znaleźć kogoś, kto dobrze gotuje, a ona w zamian... cóż, ostatnio nauczyła się przesadzać rośliny, więc mogłaby podzielić się swoją wiedzą z tego zakresu. Proszę bardzo, miała już pierwszą cechę w poszukiwaniu przyszłego partnera, jeśli się kiedyś na to zdobędzie.
- O, to mam nadzieję, że ich nie wyrzuciłam, ale w razie czego poszukam! - w końcu była zawodowym zbieraczem - to akurat pewnie była bardziej wada niż zaleta, ale chomikowała największe głupoty i rzeczy, które inni ludzie nazwaliby śmieciami. W swoim pudełku na pamiątki miała nawet jakieś kamyki z miejsc, które coś dla niej znaczyły, a choć teoretycznie już o nich zapomniała, to nie potrafiła się ich pozbyć.
Śmiech Sam był czymś, czego się nie spodziewała, bo może to był taki wstęp do złowieszczego komentarza? Może właśnie aktywowała w niej jakąś ukrytą chorobę, o której ta nikomu nigdy nie mówiła, bo sama o niej nie wiedziała? Jakieś pasożyty wywoływały niekontrolowany śmiech, może to to? Co mogła poradzić, że Galanis ją cholernie zaskoczyła? - Nie strasz mnie tak! - odetchnęła z ulgą, że nie jest na nią zła, ale jednak posłała jej karcące spojrzenie, co musiało wyglądać komicznie. - To znaczy, no nie powiedział tak wprost chyba, ale no, dał do zrozumienia? - jasne, Cole nie zapytał jej czy chce z nim chodzić, bo też raczej nie spodziewał się odpowiedzi twierdzącej po tych wszystkich miesiącach, kiedy byli w stanie wojny i ze sobą nie rozmawiali, a jak już rozmawiali, to krzyczeli. - Nie wiem, to chyba nie jest dobry pomysł, żeby do siebie wracać, ale jak z nim ostatnio rozmawiałam, to... - wzięła głęboki oddech. - No nie wiem, było tak... tak znajomo? - nie potrafiła w sumie powiedzieć dokładnie co się wtedy zadziało na kanapie u Cole'a, ale nie była to taka łatwa decyzja, żeby sobie po prostu odpuścić.
Wolała chyba odpuścić temat zasobności portfela Sam, bo rozmowa o pieniądzach jakoś nie była czymś, co w ogóle wydawało się jej wartym rozmawiania. Miała wrażenie, że tak bogaci ludzie po prostu nie istnieją, dlatego powiedziała jej, że wyolbrzymia, ale przecież nie będzie się kłócić. - No nie wiem, bo teraz są takie domy sterowane technologią i możesz mieć przezroczystą lodówkę i jakiś program, że rano rozsuwają ci się zasłony, parzy kawa w ekspresie i gra twoja ulubiona piosenka - tak się jej przynajmniej wydawało, bo widziała to chyba tylko na filmach, ale z tą kawą to akurat byłby idealny pomysł, szczególnie, że ekspresy były głośne i budziły pewnie lepiej niż budzik.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Spojrzała na Raine, ułożyła sobie dłonie pod brodę i dłuższą chwilę tak przyglądała się siostrze. –Jest przyjacielem czy potencjalnym materiałem na… kogoś? – Zapytała, a uśmieszek nie schodził jej z ust. Jeśli typ był bankierem, miał jej pokazać jakieś kulinarne sztuczki i jeszcze pomógł jej złożyć meble na taras to brzmiał jak materiał na męża czy coś. Sameen wolałaby kogoś kto zna tysiąc sposobów na to jak pozbawić kogoś życia, ale wiadomo, każdy ma swój własny ideał. –Jak tylko mnie zaprosisz to naturalnie skorzystam i przyjdę obejrzeć meble. – Przyszłaby z byle powodu, żeby tylko móc spędzić czas z Raine. Czasami nawet żałowała, że nie miała z Raine takiej relacji jaką mieli ludzie w sitcomach, które czasami oglądała z Zoyą. Że wpadają do siebie bez zapowiedzi, wyjadają sobie z lodówki, są zawsze mile widzianymi gośćmi w domu drugiej osoby. Zastanawiała się czy w ogóle była typem osoby, która kiedykolwiek będzie miała taką relację z kimkolwiek. Niby robiła to w domu Zoyi, ale Zoya nigdy do niej nie przychodziła wyjadać nic z lodówki. Może dlatego, że lodówka Sam nawet nie była podłączona do prądu, a jedyne co miała w domu to jabłka, albo same ogryzki. Chociaż Zoya przyszła się raz do niej całować. Tego w sitcomach nie widziała.
Jesteś młoda. Masz całe życie przed sobą, żeby próbować wszystkiego i wybierać to w czym jesteś dobra. – Oczywiście miała na uwadze to, że Raine wspominała o braku czasu. Wiedziała jednak, że studia nie będą trwać wiecznie i w końcu Barlowe będzie miała stabilniejsze życie i czas na to, żeby się odkrywać.
-Jeśli ich nie będziesz miała to bez stresu. Skorzystam z Internetu. – Pójdzie do biblioteki, nałoży okulary na nos, wyjmie swój różowy notatnik z Moleskine i zacznie sobie notować wszystkie cateringi z miasta i okolic i porównując opinie i pewnie robiąc jakiś plik w Excelu z wykresami, wybierze najlepszy. Z czasem może nauczy się korzystać z PowerBI to już w ogóle będzie sobie robić raporty jak pojebana.
To Raine nie była jedyną, bo Sam nigdy nie spodziewa się tego, że się zaśmieje. Zazwyczaj nad tym panowała i planowała wybuchy śmiechu, głównie podczas misji. Prywatnie wolała być posągiem. A tutaj jednak nawet nie myślała o tym, że się zaśmiała, więc pewnie nawet zapuściła buraka, bo nie spodziewała się być taka… głośna. –Przepraszam! – Szepnęła dosyć głośno jak na szept i nawet zakryła sobie usta dłonią.
Pokiwała głową ze zrozumieniem. –No ciężko mi się postawić w tej sytuacji, ale jednak… powinnaś tutaj mieć ograniczone zaufanie mimo wszystko. – No bo po co dać się zranić po raz drugi? –Jeśli to „znajomo” było dobrym uczuciem to czemu nie dać mu drugiej szansy? Oczywiście jako przyjacielowi. – No bo o to przecież też w przyjaźni chodziło, nie? Że ludzie sobie wybaczali jakieś rzeczy i żyli dalej. Chociaż no to co się odjebało między Colem a Raine było grubą akcją. Chociaż tak jak już Raine przyznała, nie tylko z jego winy.
Skrzywiła się słysząc o takich „udogodnieniach”. –To ja absolutnie nie chcę czegoś takiego. – Aż nią wzdrygnęło. Była samotnikiem, wręcz pustelnikiem. Potrzebowała ciszy, spokoju i minimalizmu. Mieszkając w domu tak przesiąkniętym technologiami, szybko popełniłaby samobójstwo.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Nie no, co ty! - posłała Sam spojrzenie pełne dezaprobaty, zupełnie takie jak nastolatki rzucają swoim ciotkom na rodzinnych spotkaniach, kiedy te pytają czy już sobie znalazły jakiegoś kawalera. - To mój przyjaciel - powiedziała z pewnością, bo przecież oprócz jednego, małego pocałunku, który zadział się ładnych kilka lat temu, nic nie wskazywało na to, że mogliby być razem i Raine szczerze uważała, że są tym argumentem, który można wcisnąć wszystkim przeciwnikom przyjaźni damsko-męskiej, żeby im pokazać, że ona naprawdę istnieje. - Kiedy tylko będziesz miała czas! - wiedziała, że Galanis jest raczej zabiegana i tego czasu to ona nie ma w życiu zbyt wiele, ale jeśli by go znalazła i miałaby ochotę, to może Raine będzie jej mogła zaserwować jakiś posiłek właśnie na tarasie? Co prawda będzie potrzebowała trochę czasu, żeby go odpowiednio dopieścić, żeby było się czym pochwalić, ale nie było to chyba aż tak dużo pracy.
- Tylko, że ja już wybrałam. Wiem, co będę robić, muszę tylko skończyć studia, zdobyć swój dyplom i nie musieć się więcej martwić nauką! - o, kłamała jak z nut! Co prawda, owszem, doskonale wiedziała czym chce się w życiu zajmować, ale to nie znaczyło, że nauką się martwiła. Uwielbiała to rozwiązywanie zadań i czytanie książek, więc pewnie kiedy tego elementu zabraknie w jej życiu, to będzie się ubiegała o przyjęcie na doktorat, chociaż jeszcze zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy. Owszem, była młoda i miała przed sobą całe życie, ale miałą też plan i chociaż częściowo planowała się go trzymać. - O, to w razie czego mogę ci podesłać jakieś linki, bo mi się tego dużo pokazuje w reklamach - co nie wchodziła na jakieś portale społecznościowe, chociaż nie robiła tego super często, to widziała tylko dziwne reklamy i te z cateringami nie były jeszcze najgorsze. Najgorsza to była jakaś aplikacja, która niby miała mieć dostępne opowiadania o wilkołakach i to takie jak fanfiki - pełne niczym nieuzasadnionych uczuć i scen seksu, bo raz kliknęła w "czytaj więcej", więc doskonale wiedziała co się tam znajdowało.
- Właśnie z jednej strony to bym chyba trochę chciała, ale z drugiej strony bardzo nie chcę - nie chciała się przede wszystkim sparzyć i powinna być rozsądniejsza przy wchodzeniu w nowe relacje, albo rozwijaniu obecnych. Poza tym powiedziała sobie po rozstaniu z Lorcanem, że musi sobie dać trochę czasu na przemyślenie siebie i po prostu pobycie z samą sobą, tymczasem wpakowała się w sytuację, która zdecydowanie nie była jednoznaczna. - No dobra, ale to nie gryzie, w razie czego mogłabyś to sobie wyłączyć, a może nawet ci się spodoba? - kto wie, może Sameen pokocha leniwe poranki w łóżku, kiedy wszystko wokół niej dzieje się samo, a wszelkie paprochy, które naniosła poprzedniego dnia sprzątnie za nią robot.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Oczywiście, Raine. – Odparła bardzo w stylu Sure, Jan, ale wiadomo, Sameen nie miała zielonego pojęcia o istnieniu Marcii Brady, więc zrobiła to bardzo nieświadomie. Przez dłuższą chwilę jeszcze przyglądała się Barlowe i chciała rzucić coś jeszcze o tym, że chyba spoko jest się zakochać w przyjacielu, ale już to zrobiła z Colem i wyszło jak wyszło. Poza tym nie chciała o tym mówić na głos, bo jej myśli z pewnością powędrowałyby do Zoyi i ich obecnej relacji, która przybierała dziwny tok wydarzeń. –Wolałabym, żebyś mi podała termin, do którego będę mogła się dostosować. – W końcu to Raine mówiła, że ma mało czasu. Sameen nie chciałaby być tą, która wpada do niej niezapowiedziana w najmniej odpowiednim momencie. A nie wiedziała czy na etapie ich relacji mogła sobie już pozwolić na taką spontaniczność. W końcu nie była taką typową przyjaciółką Raine. Pewnie miała lepsze, w swoim wieku.
-No tak, ale myślałam bardziej o kwestiach hobbystycznych. – Wyklarowała. –Bo przecież możesz pracować w jakiejś korporacji za biurkiem, ale nikt nie mówi, że po godzinach pracy nie możesz być wyśmienitym kucharzem, piekarzem, kłusownikiem, modelarzem, aktorem… kimkolwiek. Nie wiem jakie są jeszcze zawody. – Tego kłusownika dojebała tylko dlatego, że chciała powiedzieć, że równie dobrze hobbystycznie może mordować ludzi albo zwierzęta, ale bóg jeden wiedział, że z tego nigdy nie wychodziło nic dobrego. –Więc zdecydowanie wiążesz swoją przyszłość z turbinami wiatrowymi? – Pamiętała, że Raine opowiadała jej o rozmowie o pracę z Susan Sarandon. Sameen sprawdziła przy okazji tą Susan Sarandon i przegrzebała cały Internet świata i znalazła tylko i wyłącznie aktorkę. Nikt o takim imieniu i nazwisku nie był powiązany z turbinami wiatrowymi.
-W porządku. Dam sobie radę w Internecie. – Parsknęła śmiechem, bo wyszukiwanie takich randomowych, zwykłych rzeczy w Internecie zawsze traktowała jako takie małe wyzwanie. Sprawdzając swoje ofiary potrafiła znaleźć co jadali na lunche w przedszkolu, ale znalezienie informacji o takich pierdołach codziennych było dla niej fascynującym zadaniem. Także chciała się w to pobawić sama.
-To może po prostu zacznijcie od zera? – Zaproponowała. –Nie znam go i waszą relację znam tylko z twoich okrojonych opowieści, ale odnoszę wrażenie, że czy tego chcesz czy nie, on jest ważną częścią twojego życia i nie do końca chcesz go stracić. Więc po prostu powiedz mu wprost, że chcesz się przyjaźnić, ale potrzebujesz na to dużo czasu, że jedyne co w tym momencie możesz mu zaproponować to zaczęcie wszystkiego od zera. Całej znajomości. Zbudujcie swoje zaufanie na nowo. Tylko tym razem dosadnie mu powiedz, że absolutnie nie jesteś zainteresowana niczym romantycznym. No chyba, że jesteś. To wtedy nie mów nic. – Po zakończeniu swojej wypowiedzi złapała się za klatkę piersiową i rozmasowała okolice serca. Nigdy nie wypowiedziała tylu słów na raz, zwłaszcza takich w miarę mądrych. Zoya byłaby z niej kurewsko dumna. –Nie, nie. Wolę nie. Jestem technofobem, takie rzeczy mnie przerażają. – Im więcej technologii wokół niej, tym łatwiej ją odnaleźć czy namierzyć. Telefon, który dostała od Zoyi musiała poddać takim przeróbkom, że wygląda jakby przeżył wiele. Zazwyczaj kontaktowała się przez telefon satelitarny, ale jednak smartfon jest wygodniejszy w obsłudze.

Raine Barlowe
ODPOWIEDZ