kelner — Once Upon A Tart
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Wypadałoby mu już dorosnąć i pomyśleć o jakimś planie na przyszłość, ale tak bardzo mu się nie chce...
03.
outfit

Praca w gastronomii była dla niego doprawdy idealna. Miał dostęp do darmowego jedzenia całymi dniami, a w ten sposób mógł uniknąć znienawidzonego przez siebie gotowania czy nawet składania dwóch kawałków chleba w jedną kanapkę. Tak, nawet to już zaliczyło się u niego pod gotowanie i nie lubił tego robić. Koszmarnie go ta mama rozpieściła.
Nawet jeśli z reguły praca jako kelner była raczej przyjemnością, tak dzisiaj jego pech przechodził ludzkie pojęcie. Zbił kilka naczyń, zmarnował gotowe dania, oblał klientkę i do tego kilkukrotnie pomylił się na kasie w wyniku czego byli teraz o kilkanaście dolarów na minusie. Było mu przede wszystkim wstyd, bo jedna wpadka to jeszcze zrozumiałe, ale cała passa? To też nie tak, że nie radził sobie w pracy, bo nigdy wcześniej nie miał takiego dnia. Miał już dość, ale na dopięcie tego wszystkiego musiał jeszcze dziś zamknąć. Na szczęście do tego pozostało już niewiele, a klienci wybyli pozwalając mu na ogarnięcie lokalu. Prosił w myślach aby nikt więcej nie przekroczył już progu Once Upon a Tart, ale nie zapominał o swojej passie więc spodziewał się gości już niebawem. Pewnie mu jeszcze nabłocą czy pozamawiają tyle rzeczy, że będzie to zmywać do nocy. Gdyby był z kimś to byłoby łatwiej, ale w tym wypadku czekała go pracowita samotność.
Naszło go coś, sam nie wiedzieć czemu i postanowił posprzątać kurz z lamp. Pomyślał, że jeśli zrobi coś czego nikt inny nie robił, a zadba to w jakiś sposób o image knajpy, to na pewno mu się wyzerują dzisiejsze przewinienia. No niestety nie przemyślał tego robiąc to nad stołem pełnym naczyń do zgarnięcia i stając na krześle które nie służyło go robienia za drabinę. W momencie gdy do lokalu weszła jakaś osoba - on się wystraszył, nogi mu się zachybotały i po chwili leciał już w kierunek stołu niczym kamień do wody. Rozległ się huk, stół przechylił się mocno i wszystko z niego pospadało na ziemię i Gavina, ale na szczęście zaraz powrócił do swojej pierwotnej pozycji. Zapadła cisza.
- Przepraszam - wybąkał spod resztek jedzenia, talerzy i serwetek. Masakra, to już był szczyt wszystkiego i poczuł się upokorzony. Powoli zebrał się z podłogi i wyprostował przed klientką która wyglądało mu jakoś dziwnie znajomo. - Umm... nawet nie wiem co powiedzieć. Czy... czy mogę coś podać? - zapytał, chociaż na jej miejscu obróciłby się na pięcie i wyszedł. Nie wyglądał w tej chwili jak ktoś od kogo zakup jedzenia czy napoju mógłby być najmądrzejszym pomysłem.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
#21

gavin eikenberry

Ostatni raz była w Once Upon a Tart na randce w ciemno, do której, choć Rose była początkowo sceptycznie nastawiona, to ostatecznie można było zaliczyć ją do udanych i to wspomnienie wywoływało uśmiech na twarzy pani weterynarz. Od pamiętnej randki w życiu pani Hepburn tak wiele się wydarzyło, ale to, że akurat tego dnia miała przyjść do tej kawiarni nie było całkiem przypadkowe. A mianowicie do jej gabinetu weterynaryjnego przyszła dzisiaj Mandy, jej koleżanka ze szkolnej ławki. A że Mandy była osobą, której buzia się nie zamykała to paplała, paplała, plotkowała na temat ich wspólnych znajomych, aż padło pytanie "a pamiętasz tego chłopaka co siedział za nami i ciągał cię za włosy?" oj Rose doskonale go pamiętała, bo Gavin, tak miał na imię ten chłopak z klasy, wiecznie się z niej naśmiewał, a to z tego że była córką znanych rodziców, a to z tego że jeździ konno, czy tańczy w balecie, albo ciągał ją właśnie za włosy i kompletnie nie rozumiał tego, jak próbowała mu przekazać by zwyczajnie się od niej odczepił. Najwidoczniej uwielbiał ją denerwować. Także wracając chwilowo do wspomnień z czasów szkolnych kobieta nie usłyszała dokładnie co tam w życiu tego ich znielubianego (a przynajmniej przez nią) kolegi z klasy, ale wyłapała że ten pracuje w Once Upon a Tart i że go właśnie dzisiaj Mandy tam widziała. Ciekawość zatem wzięła górę i gdy skończyła pracę w przychodni weterynaryjnej i zamknęła gabinet to zamiast skierować swoje kroki w stronę sanatorium koali, czy w stronę schroniska dla zwierząt, szatynka postanowiła podejść i zobaczyć Gavina Eikenberry'ego w pracy. Ciekawe czy go pozna? Jednak gdy tylko przekroczyła drzwi kawiarni to rozległ się huk wywołany spadającym mężczyzną ze stołka, krzesła, sama nie wiedziała czemu, bo wszystko działo się tak szybko. Pewnie każdy normalny człowiek by uciekł z miejsca zdarzenia, ale ona wolała upewnić się, czy aby na pewno się temu człowiekowi nic nie stało. A może to był jakiś włamywacz ciamajda? Chociaż na drzwiach widniała jeszcze tabliczka "otwarte". Pochyliła się zatem w stronę mężczyzny, który gramolił się pod stołem i to w nim rozpoznała kolegę z klasy, bo rysy twarzy są niezmienne, może jednak trochę bardziej twarde i surowe wraz z upływem wieku.
- Och, a Mandy mówiła że tak świetnie sobie radzisz w tej kawiarni, aż musiałam to zobaczyć na własne oczy. - odparła z pewnym uśmieszkiem triumfu malującym się na jej twarzy. W jej mniemaniu mężczyzna ani trochę się nie zmienił z czasów szkolnych, dalej był takim samym bawidamkiem, a Mandy pewnie zawsze do niego wzdychała, stąd tak go idealizowała. Po chwili odeszła i zajęła jakiś inny wolny stolik.
- Poproszę najlepsze jakie macie ciastko z dużą ilością kremu. W walentynki serwowaliście takie fajne ciastka, ale nie pamiętam jak się nazywały. - zaczęła mówić i wyglądała tak jakby miała coś na końcu języka tę nazwę, a tak naprawdę kompletnie nie miała pojęcia, to mężczyzna miał się wysilić, w końcu tak świetnie sobie radził w tej pracy to powinien jej doradzić co lubiła. A jej gust co do ciastek nie zmienił się od czasów szkolnych, nadal uwielbiała kremówki.
happy halloween
nick
kelner — Once Upon A Tart
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Wypadałoby mu już dorosnąć i pomyśleć o jakimś planie na przyszłość, ale tak bardzo mu się nie chce...
- Słu... słucham?! - zmarszczył mocno brwi i widać było po jego minie, że ostro coś kalkulował w głowie. - Mandy? - odwiedziła go w pracy dziewczyna którą kojarzył ze szkoły i wiedział, że tak się właśnie nazywała, ale... nie przypuszczał, że ta chodziło po miasteczku i o nim rozpowiadała. Może to i lepiej, że akurat podczas jej wizyty nie wydarzyło się nic przypałowego i nie szargała jego reputacji kelnerskiej? No ale... totalnie nie rozumiał tej uwagi i z miejsca kobieta go zirytowała. Dodatkowo nie potrafił określić skąd ją znał, ale wnioskując po wspomnieniu Mandy musieli chodzić razem do szkoły.
Jej roszczeniowy ton i kompletne zignorowanie faktu, że mógł sobie równie dobrze coś rozciąć albo połamać dokładały do jego frustracji. Za kogo ona się uważała?! Nienawidził takich osób. Przeważnie byli to klienci którzy zamawiając rozmawiali przez telefon i sprawiali, że czuł się wtedy jak robak kiedy zwyczajnie próbował przyjąć ich zamówienie. Życzył im wszystkim, aby im stanęło ciastko w gardle.
- Nie pracowałem tu w walentynki, wiec nie wiem - burknął otrzepując się z resztek jedzenia i szkła. Niestety nie mógł tego od razu posprzątać, bo wielce paniusia zażyczyła sobie ciasteczko, ugh!
- Coś do picia? - zapytał zblazowanym tonem i stanął za kasą, aby nabić to zamówienie. Za najlepsze ciastko uznał tartaletkę z malinami, która w środku miała bardzo kremową konsystencję. Może i mógł robić zły image firmie pod względem obsługi, ale jedzenie zamierzał jej dać dobre.
Spojrzał na nią wyczekująco, bo chciał wiedzieć do dokładnie przygotować i w międzyczasie zaczął sobie ogarniać już talerzyk oraz sztućce.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
gavin eikenberry

Przez chwilę zastanawiała się, czy się zdradzić ze swoją tożsamością, czy potrzymać go jeszcze trochę w niepewności, aż sam dotrze do tego z kim ma do czynienia. Nie był przecież taki zły to był naprawdę bystry chłopak, teraz już facet i widać było że się nad czymś zastanawia, może już nawet kojarzył mniej więcej kim była? No chyba że nie tylko ją tak wiecznie wyśmiewał i ciągnął za włosy, to by oznaczało że była dla niego jedną osobą z wielu, nad którymi można było się znęcać. Tak, ona jako dziewczynka uważała to za znęcanie się nad nią psychiczne kolegi z klasy.
- Owszem, Mandy, była tutaj ostatnio. Ona ma chyba obsesję na punkcie odwiedzania osób z którymi chodziła do klasy bo dzisiaj odwiedziła również mnie i wspominała o tobie. Skoro jednak nie widzieliśmy się od czasów szkoły to i ja byłam ciekawa jak sobie radzisz, bo doszły mnie słuchy że jesteś najlepszym kelnerem w mieście. - posłała mu przy tym delikatny uśmiech, bo wcale nie zamierzała go komplementować, cytowała jedynie ich wspólną znajomą z klasy. Postanowiła jednak póki co nie mówić mu kim jest, niech trochę mężczyzna pogłówkuje. Widziała to szkło na podłodze i ją to wręcz raziło, już naprawdę miała ochotę poprosić go o zmiotkę i szufelkę i zmieść to szkło, bo zawsze groziło ono skaleczeniem. Jednak nie powiedziała nic na ten temat, udając że nie widzi tematu.
- Hm, latte macchiato poproszę. - odparła szybko, wymieniając swój ulubiony kawowy napój. Poza tym potrzebowała tego dnia dużej dawki kremu, bo to była kolejna rocznica jej poronienia. I może to też wpłynęło na to, że tutaj przyszła powyżywać się na koledze z klasy, który przez jakiś czas działał jej na nerwy w tamtych czasach.
- Pewnie mnie nie pamiętasz, ale jestem tą dziewczyną, za którą siedziałeś w ławce i śmiałeś się ze mnie przez dobrych kilka lat. Lecz jedno nie daje mi spokoju, po co ci były moje włosy? Robiłeś sobie laleczkę voodoo z moją podobizną, bo tak bardzo mnie nie znosiłeś? - jednak długo nie wytrzymała, musiała zadać mu to pytanie, ani na chwilę nie spuszczając z niego wzroku. Prawda była taka że kiedyś zastanawiało ją to, dlaczego on upatrzył sobie i denerwował właśnie ją? Było tak wiele ładnych dziewczyn w klasie. Może dzisiaj, po wielu latach pozna odpowiedź na to pytanie?
happy halloween
nick
kelner — Once Upon A Tart
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Wypadałoby mu już dorosnąć i pomyśleć o jakimś planie na przyszłość, ale tak bardzo mu się nie chce...
Zastygł ponownie bo wprost zdradziła mu już, że faktycznie znali się ze szkoły. Jej ton nie należał do najprzyjemniejszych, więc musiała to być jedna z dziewczyn którym dokuczał. Podczas swojej kariery edukacyjnej miał wiele ofiar. Dokuczał im z różnych powodów i na różne sposoby, nie zawsze będąc tak męczącym jaki był wobec Rose. Z niektórymi z tych osób zakolegował się nawet na późniejszym etapie życia, a inne po prostu nie mieli mu tego za złe. Gavin może i nie był świętoszkiem, ale nigdy nie przyczynił się do żadnego drastycznego wybryku. No dobra, może wyjątkiem był Archer, ale z nim się kolegował i nie było z niczym problemu.
- Pierwsze słyszę - skomentował póki co, próbując dać sobie jeszcze więcej czasu na zastanowienie. Na bank nie był najlepszym kelnerem w mieście, więc totalnie mu chciała w ten sposób dogryźć. Nie rozumiał po co, ale działało więc mogła być z siebie dumna.
- Latte macchiato. Na miejscu, na wynos? - zapytał z przerysowanym uśmiechem, ale chciał jej w ten sposób zasugerować, że może mogłaby się stąd zabrać prędzej niż później. Klient nasz pan jak to mawiają. Policzył jej zamówienie do końca i odszedł do kasy aby nabić kolbę kawą i wstawić ją do ekspresu, a potem zająć się spienianiem mleka. - Mleko z laktozą, bez laktozy, ryżowe, migdałowe, owsiane czy kokosowe? - zapytał głośniej, bo w tle grał mu szum ekspresu.
Kolejny raz doprowadziła go do tego, że przestał na moment oddychać i musiał przekalkulować coś sobie w głowie. - O boże... - mruknął i stanął za ladą z dzbankiem mleka w ręce, drugą zakrywając otwarte z szoku usta. - Rose. Rose Hepburn - nazwał ją z imienia i nazwiska. Miał do tego niesamowitą pamięć, a kiedy udało mu się już dopasować poprawne dane do twarzy, to wiedział dokładnie z kim miał do czynienia. - Nie wierzę, że to Ty - przyznał czując nieprzyjemne wypieki na policzkach. Na dłuższą chwilę pozostawił ją bez słowa. Powrócił do robienia kawy w totalnej ciszy, a następnie przyniósł ją do stolika kobiety. O ciastku zdawał się zapomnieć, ale ciężko go winić.
- Rose... ja... strasznie Cię przepraszam. Nie chciałem nigdy sprawić żebyś poczuła się źle, moim celem było... nie wiem co, zaimponowanie innym? Rozśmieszenie ich? Nie wiem, byłem dzieciakiem i to żenujące co robiłem - na ogół uciekał od poważnych rozmów z krzykiem, ale w tej sytuacji nie miał drogi ucieczki. Postanowił więc podjąć ciężki dla niego temat i pozwolić jej na odpłacenie mu za te wszystkie lata durnych żartów z jej. - A co do włosów... po prostu nie wiedziałem jak Ci pokazać, że mi się podobasz - parsknął z niedowierzaniem i pokręcił do tego głową. - Jestem kretynem

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
gavin eikenberry

Niby to czasy szkolne, zatem powinno się puścić je w niepamięć. Części osób ze szkoły czy z klasy nawet Hepburn obecnie nie pamiętała, bo jakoś tak było że nie kolegowali się za bardzo, nie przyjaźnili, może nawet omijali się z jakiegoś powodu szerokim łukiem. Byli osoby, z którymi miała zawsze bliską relację, z tymi utrzymywała kontakt nawet do dnia obecnego, z innymi się to nie udawało. Rose nigdy nie była z tych co urywała kontakty, lubiła mieć duże grono przyjaciół. Byli też na końcu tacy co dali się jej w kość, którzy uprzykrzali jej życie szkolne dzień po dniu, kimś takim był dla niej Gavin i takiego go zapamiętała. Pewnie dlatego nie była w stanie zmusić się do bardziej przyjaznego tonu głosu.
- Zakładam że zawsze się jej podobałeś, więc zawsze będzie będzie mówiła o tobie w samych superlatywach. - wzruszyła ramionami, gdyż tak często było, że sympatia sprzed lat wpływała na nasze postrzeganie danej osoby po latach. Z antypatiami było przecież podobnie, czego przykład był dość wyraźny na załączonym obrazku.
- Na miejscu oczywiście i poproszę z mlekiem kokosowym. - zawsze uwielbiała mleczko kokosowe i dolewała je sobie do kawy. Całe szczęście było ją na nie stać, bo zwykle takie mleka były dość drogie. Ale weterynarza było stać na taki luksus jak mleko kokosowe ot co.
- Tak bardzo się zmieniłam? - zapytała zaskoczona, bo widziała, że Eikenberry nie spodziewał się jej spotkać. I zapewne jej nie poznał, więc albo będzie bogata, albo trochę zmieniła się wizualnie. Na pewno dojrzała, jej figura również się zmieniła, w końcu była parę lat temu w ciąży i chociaż wtedy poroniła to figura już była zupełnie inna, nie taka sama jak u nastolatki, czy baletnicy, tancerki czy dżokejki podczas jazdy konnej. A potem to ona poczuła się zaskoczona. Podobała mu się? Widać było po jej minie że naprawdę ją tym wyznaniem zadziwił.
- Podobałam ci się w szkole? - zapytała nie dowierzając w to co właśnie usłyszała. Jest tak wiele sposobów na pokazanie komuś, że się tobie podoba, nie dokuczanie danej osobie. Ona by tak na pewno nie okazywała swojego zainteresowania daną osobą, ale cóż, ona to była ona, a on postanowił zrobić inaczej. Dobrze jednak było wiedzieć po latach jak sprawy się wtedy miały i jak ona się myliła co do chłopaka. Aż głupio się jej zrobiło.
happy halloween
nick
kelner — Once Upon A Tart
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Wypadałoby mu już dorosnąć i pomyśleć o jakimś planie na przyszłość, ale tak bardzo mu się nie chce...
- O... okej - nie bardzo wiedział co miał na to odpowiedzieć. Nie było mu nic wiadomo o tym, aby się Mandy podobał, ale szczerze mówiąc ta wiedza niewiele zmieniała. Uważał, że była to miła kobieta, a niegdyś miła dziewczyna, ale jakaś kompletnie nie w jego typie. Miał więc nadzieję, że jej zauroczenie będzie się opierało wyłącznie na wizytach w Once Upon a Tart i napiwkach które będzie mógł czasem rozdzielić na swoją korzyść. Okropne, ale zrobił tak kiedyś w innej pracy i od tamtej pory nawyk pozostał. Nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia, ale jego etyka pracy była jedyna w swoim rodzaju.
- Oczywiście, już się robi - to była ostatnia rzecz jaką jej powiedział z fałszywym uśmieszkiem, bo potem wiadomo, doszło do wielkiego ujawnienia tożsamości, a on podkulił pod siebie metaforyczny ogon.
- Wiesz, jak tak teraz patrzę, to widzę dokładnie, że Ty... to Ty, ale no nie wiem. Jakoś nie przypuszczałem, że kiedyś się jeszcze zobaczymy - posłał jej uprzejmy uśmiech (miła odmiana) i wzruszył ramionami. Biorąc pod uwagę jej rodzinę, ambicje i zdolności; zakładał, że będzie prowadziła wystawne życie w którymś z wiodących miast Australii, ale z jakiegoś powodu była w Lorne i to w jego miejscu pracy. Dlaczego?
- Tak. Rozumiem, że pokazywałem to w niekonwencjonalny sposób, ale to dlatego, że się Ciebie strasznie krępowałem - rozłożył bezradnie ręce. On był dzieciakiem który zawiódł rodziców i skupiał się na głupotach, a ona już wtedy była młodą kobietą, która zdawała się być dojrzalsza niż inne dziewczęta. Zdrowy rozsądek przy niej wyparowywał, a jemu zaczynało odwalać, ale robił to tylko po to aby zwrócić na siebie jej uwagę. To mu się udawało rewelacyjnie jak widać, szkoda więc, że zinterpretowała to w tak negatywny sposób.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
gavin eikenberry

Pewnie nie mógł on tego wiedzieć, bo nie każdy zwracał przecież uwagę na maślane oczy w jego kierunku i chichot godny nastolatki, a nie dorosłej kobiety po każdym słowie wypowiedzianym przez mężczyznę. Mandy chyba wszystkim dookoła omieszkała powiedzieć, że Gavin się jej podoba, ale nigdy mu tego nie powiedziała. W szkole takie zachowanie można było zrozumieć ale jako ludzie dorośli powinni umieć szczerze rozmawiać o swoich uczuciach i emocjach. Rose pod tym względem była bardziej dojrzała od koleżanki. Nie chwaliła się tym jakie duże napiwki mu zostawia, ale zakładała że na pewno coś było na rzeczy. Czy sama zostawi mu napiwek ? Dużo zależało od obsługi, jaka będzie ale jak na razie mężczyzna pracował na plus.
- Jeżeli jesteś bądź będziesz właścicielem jakiegoś czworonoga to na pewno jeszcze niejednokrotnie się spotkamy. A jeśli mogę liczyć na jakąś zniżkę na kawę po znajomości to również będziesz mógł spodziewać się mnie częściej tutaj. - uśmiechnęła się lekko, zdradzając mu fakt że została weterynarzem, co znów mogło być nie małym zaskoczeniem, bo przecież tańczyła i jeździła konno w czasach szkolnych i do obu czynności miała talent więc można było przewidywać że zostanie w przyszłości słynną tancerką, dżokejką albo baletnicą, bo też sporo czasu spędzała w szkole baletowej, zatem nic a nic nie przepowiadało jej przyszłości w weterynarii. Życie jednak bywa przewrotne i zaskakujące czyż nie? Potrzebowała chwili na przeanalizowanie słów mężczyzny, bo nie docierało do niej ich znaczenie zaraz po wypowiadaniu ich przez Eikenberga.
- To również sprawia że jestem coraz to bardziej zaskoczona, bo zawsze wydawałeś się być pewnym siebie chłopakiem, ja też jakoś nie zadzierałam nosa, tylko byłam przyjazna dla innych. - stwierdziła chyba wciąż nie dowierzając w to, co właściwie słyszała z jego ust. Nigdy się nie spodziewała że może kogoś sobą krępować.
- Chodziło o moich rodziców, prawda? - zapytała oczywiście o powód skrępowania u mężczyzny, domyślając się, że może to mieć związek z tym, że miała sławnych rodziców. Ale najwidoczniej ani ona, ani oni nigdy o to nie dbali, przenosząc się do tak małego miasteczka, uciekając przed bezwzględnymi hienami, jakimi byli często paparazzi i inni dość liczni w wielkich miastach dziennikarze. To przez nich mała Rose mogła stracić kiedyś życie, dlatego państwo Hepburn postarali się by ich córka miała względnie normalne życie i dzieciństwo.
happy halloween
nick
kelner — Once Upon A Tart
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Wypadałoby mu już dorosnąć i pomyśleć o jakimś planie na przyszłość, ale tak bardzo mu się nie chce...
- Weterynaria? Nieźle. Masz swój własny gabinet? - szczerze się zainteresował, chociaż na ten moment nie posiadał jeszcze żadnego pupila. Wątpił czy byłoby to dobrym rozwiązaniem w jego wypadku, bo ledwo co dawał radę zadbać o siebie, a co dopiero o inny żywy organizm. Każdą roślinkę którą próbował utrzymać przy życiu żegnał po paru miesiącach kiedy okazywało się, że o niej zapomniał. Nieważne, że stała na środku parapetu i widywał ją każdego dnia. Miał wrażenie, że rośliny jakoś tak naturalnie były po prostu łatwe do przeoczenia i nie mógł być w tym przekonaniu sam. - Tańczysz jeszcze? - no bo wszyscy chyba w szkole wierzyli, że Rose skończy na deskach teatrów na całym świecie, a tu proszę, nieoczekiwany obrót spraw.
- Myślę, że możemy spokojnie nad jakąś zniżką pomyśleć - uśmiechnął się lekko. Co prawda przy właścicielach by tak nie wariował, ale kiedy ich nie było to zawsze dawał znajomym lekkie zniżki albo więcej tego co zamówili niż powinien. W gruncie rzeczy to chyba nie był najlepszym pracownikiem...
- Żaden licealista nie jest pewny siebie, mogę Ci to obiecać - roześmiał się. Wszyscy tylko udawali, że są takimi kozakami, a jak przychodziło co do czego to niczego jeszcze o życiu nie wiedzieli. Zakładał, że wszyscy w pewnym wieku już zdobywali taką świadomość, ale jak widać Rose wciąż była trzymana w nieświadomości.
Westchnął ciężko, bo było mu zwyczajnie wstyd się do tego przyznawać. - Tak. No i wydawało mi się, że byłaś taka... no nie wiem, inna. Spokojna i opanowana, jakbyś już była dorosła - wzruszył ramionami i ponownie roześmiał się z zażenowania własną osobą. - Jeszcze raz przeprasza. Za wszystko - miał nadzieję, że dziewczyna mu wybaczy i że nie przysporzył jej żadnych traum swoimi durnymi zaczepkami.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
gavin eikenberry

- Nie, nie mam własnego gabinetu, wolałam rozpocząć współpracę z ludźmi z roku u jednego z naszych profesorów, bo to jego klinika weterynaryjna. Chyba nie mogłabym być właścicielką kliniki, bo wiąże się z tym zbyt wiele papierkowej roboty, a w swojej pracy najbardziej lubię pomagać zwierzętom, a nie siedzenie w papierkach. - to nie tak że by sobie z tym nie poradziła, bo była bardzo mądrą kobietą i uzupełnianie papierologii to dla niej żaden problem, ale ona wolała działać od uzupełniania papierków i liczenia kosztów. Od tego były księgowe, podczas gdy ona wolała spędzać czas z potrzebującymi jej pacjentami. Co do roślin to miała podobną rękę do nich jak on, tyle że ona nie zapominała o kwiatkach, chyba przesadzała z ich podleganiem, bo nawet kaktus przy niej zgnił od nadmiaru wody. Może powinna robić grafik kiedy podlewać krórą roślinkę?
- Nie, skończyłam z tańcem cztery lata temu, straciłam do tego miłość, ale nie ukrywam, okazjonalnie zatańczę. - nie chciała opowiadać tej smutnej historii jak podczas jednej z prób scena się załamała pod tancerzami, w wyniku czego część z nich nabawiła się kontuzji, a sama Rose poroniła dziecko pewnego znanego obecnie pisarza. Może jeśli powiedziała że wydarzyło się to cztery lata temu, a Gavin kojarzył wiadomości z Lorne to mógł słyszeć o załamanej scenie i grupie tancerzy w szpitalach i powiązać z tym Hepburn, ale kto by pamiętał co wydarzyło się w mieście kilka lat temu? Poza tym wraz z utratą dziecka kobieta straciła miłość do tańca, więc nie minęła się zbytnio z prawdą.
- Trzymam cię za słowo. A skoro nie masz obecnie tutaj dużego ruchu to może wspólnie zjemy jakieś ciastko? - ona tym samym subtelnie nawiązała do tego że ciastka ostatecznie nie dostała, jedynie kawę, której spróbowała i była naprawdę dobra. Poza tym skoro już wiedziała, że jej kolega ze szkoły nie był wredny to ciekawa była, jak potoczyło się jego życie oprócz tego, co mogła zauważyć, czyli pracy w Once upon a tart.
- Tutaj muszę ci przyznać rację, bo się wtedy uważałam za niezwykle dorosłą, zawsze miałam takie wrażenie że jestem starsza mentalnie od innych. Lecz zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę dorosłym dopiero na sekcji zwłok psa na studiach. - Rose zawsze odkąd pamiętała to potrafiła być bardzo dorosła w przeciwieństwie do innych, ale tak naprawdę dopóki nie poroniła to myślała jak nastolatka, że można spotykać się z kimś bez zobowiązań i naiwnie liczyć na to, że się nie zakocha, albo że w ciąży może nadal tańczyć, bo co złego może się stać? I początkowo wybierając studia weterynaryjne gdzieś tam w głowie miała obraz nastawiania zwichniętych łapek czy podawania lekarstw w zastrzykach zwierzakom, lecz dopiero gdy zobaczyła martwego psa, krew czy miękkie i ciepłe narządy wewnętrzne podczas wykonywania operacji to dopiero wtedy uświadomiła sobie, że jest już w pełni dorosła, bo mała dziewczynka Rose płakała gdy ich psiak otrzymał zastrzyk usypiający by Diego już dłużej nie cierpiał z powodu nieuleczalnego raka, albo uciekała na widok krwi.
- Wybaczam ci. - z delikatnym uśmiechem na twarzy powiedziała ta dorosła Rose, znów bardziej opanowana i dojrzalsza od innych.
happy halloween
nick
kelner — Once Upon A Tart
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Wypadałoby mu już dorosnąć i pomyśleć o jakimś planie na przyszłość, ale tak bardzo mu się nie chce...
Słuchał jej z zainteresowaniem i wciąż stał na jej stolikiem, ale zachowywał odpowiednią odległość aby nie było to dziwne. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej i przytakiwał jej żywo wraz z rozwojem historii.
- Totalnie to rozumiem. Jest to oczywiście bez porównania, ale o wiele bardziej wolę chodzić po sali, robić kawę i obsługiwać niż przeprowadzać inwentaryzacje czy liczyć kasę - niestety mieli bardzo różne doświadczenia zawodowe i nawet mu było głupio z tego powodu, ale też z drugiej strony tyle razy już znajdował się w podobnej sytuacji, że zaczynał się przyzwyczaić. Tak długo jak utrzymywał uśmiech na twarzy i luźny ton, raczej nikt nie widział jak bardzo doskwierało mu bycie zwykłym kelnerem podczas gdy jego rówieśnicy osiągali sukcesy zawodowe na wszelakich możliwych płaszczyznach.
Wydął dolną wargę w wyrazie lekkiego zdumienia. Nie spodziewał się tego po niej, ale też nie znał jej na tyle dobrze, aby faktycznie móc się bawić w przewidywanie jej życia. - Rozumiem, czasem tak bywa. Grunt, że znalazłaś coś nowego - proszę jaki pozytywny chłopak z niego! Za równo weterynaria jak i taniec były jego zdaniem równie ekscytujące i ambitne, więc w jego oczach niczemu jej to nie ujmowało. Faktów niestety nie połączył, bo cztery lata temu było dawno temu i wtedy jedyne o czym myślał to skąd wziąć pieniądze na imprezy i jak namówić dziewczyny, aby zabrały go do siebie, a nie na odwrót.
- O boże, ciastko, zapomniałem - parsknął i pacnął się w czoło. - Jasne! Już się robi - szybkim krokiem powrócił za ladę i zgarnął jej tartaletkę, a dla siebie wziął jedynie niewielką buteleczkę soku, który sam wycisnął jakąś godzinę temu i zamierzał ją zabrać po pracy. - Z malinami, w środku jest kremowa, powinna smakować, klienci z reguły się nią zachwycają - taką jeszcze zrobił reklamę po podstawieniu jej zamówienia pod nos i zajął miejsce na krześle naprzeciwko niej. Zerknął jeszcze w bok na cały ten chlew który zrobił i westchnął ciężko. - Udawajmy, że tego po lewej nie ma, okej? Potem to jakoś ogarnę - pogodził się już z tym, że czekały go dzisiaj spore nadgodziny, ale był jej winien tę rozmowę i szczerze też miał na nią ochotę. Rzadko kiedy zdarzały mu się takie sytuacje jak ta, a Gavin był mimo wszystko społecznym stworzeniem.
Kiedy opowiadała mu o swojej dorosłości postanowił wziąć łyka i nie była to najlepsza na to chwila bo zaraz zachłysnął się na wieść o martwym psie. Krztusił się dłuższy moment, ale na szczęście udało mu się opanować sytuację. - Boże, Rose - wymamrotał, wciąż odczuwając skutki jej szokującego wyznania. - To mroczne... ale rozumiem - przytaknął powoli. Wolał sobie nawet nie wyobrażać jak to musiało wyglądać. Nie miał aż tak mocnych nerwów.
- Dziękuję - skinął delikatnie i ze spokojem wymalowanym na twarzy. Miło było uporać się z czymś takim z przeszłości. Nie usuwało to oczywiście całkowicie jego wyrzutów sumienia, ale przynajmniej wiedział, że ktoś nie miał mu już dłużej za złe tej głupoty.

Rose Hepburn
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
gavin eikenberry

- Nie dziwię się, bo zawsze byłeś przecież towarzyski, więc praca z klientem jest dla ciebie wręcz idealna od siedzenia w papierkach, czy w jakimś ciemnym magazynie. Tak samo ja mam poczucie misji do wypełnienia, czyli ratowania życia zwierząt, a nie siedzenia w papierologi. - ze szkoły pamiętała że Gavin był tak zwaną duszą towarzystwa, a przynajmniej miał swoje grono kolegów. Ona również miała swoje własne grono znajomych, była również bardzo towarzyska, więc to pewnie sprawiało że ciężko im było pracować bez kontaktu ze społeczeństwem, w jej wypadku jeszcze ze zwierzętami. I wcale mu to nie ujmowało że był kelnerem, bo według kobiety żadna praca nie hańbi, ani bycie sprzątaczką, ani wożenie śmieci po mieście, co często jest negatywnie oceniane przez społeczeństwo. Najgorsi to ci co nic nie robili, a chcieli wszystko mieć za darmo. W końcu w życiu na wszystko trzeba było sobie zapracować.
- A ty planujesz piąć się po szczeblach kariery w gastronomii i awansować na hm, kierownika tej kawiarni czy założyć własny biznes? - nie była pewna do końca jak wyglądała ścieżka kariery w jego branży, zatem dowie się pewnie tego od niego, ale Gavin też nigdy nie wydawał się osobą, która osiądzie na laurach tylko będzie ambitnie dążyć do jasno wyznaczonego przez siebie samego celu. Tylko jaki był ten cel? Później jednak upomniała się o swoje ciastko i gdy tylko ono pojawiło się przed nią to naprawdę wyglądało apetycznie.
- To ciastko wygląda jak dzieło sztuki, aż szkoda go niszczyć, ale jednocześnie jest tak apetyczne, że muszę je spróbować. - stwierdziła i łyżeczką nabrała sobie odpowiedni kawałeczek, smakując go i delektując się tą chwilą. Gdy skończyła ten kęs to mogła pochwalić go szczerze, niczego nie udając.
- Rewelacja, jest wyśmienite. Sam je przygotowujesz czy zamawiacie je z jakiejś cukierni? - jeśli jest to przygotowywane przez niego to koniecznie będzie potrzebowała przepis, by spróbować przygotować to cudeńko samej, ale jeśli to gotowiec to musi koniecznie znać namiar na cukiernika i być jego czy jej stałą klientką.
- Właściwie to nie płaczą mi ani dzieci, ani koty w domu, więc jeśli potrzebujesz pomocy z tym tam to możemy podzielić się obowiązkami. - niby nie powinna się oferować, bo to przecież była część pracy Eikenberry'ego, jednak w sumie jeśli mu pomoże to i on wcześniej wyjdzie pracy, bo na pewno ma jakieś jeszcze plany na wieczór. A gdy ten się potem zakrztusił to aż wstała, by podejść i ewentualnie poklepać go po plecach.
- Czy potrzebujesz pomocy? - zapytała jeszcze zanim cokolwiek zrobiła, bo dobrze że oprócz znawstwa zwierząt umiała podstawy pierwszej pomocy. Była zatem uratowana.
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ