Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Długo siedziała w swym starym pickupie zanim zdecydowała się sięgnąć do klamki. Podjęła się trzech prób parę razy spoglądając na zebrany przed domem tłum. Bogata chatka wśród drzew stanowiła teraz centrum policyjnych poszukiwań i miejsce zgromadzenia się sąsiadów, którzy wzajemnie sprzedawali sobie nowe informacje w większości wyssane z palca.
Paxton zamarła widząc, jak w oknie domu mignęła zdenerwowana i załamana Flora. Żonę kumpla poznała sześć lat temu. Od razu uznała, że idealnie pasowała do Edwina.
Edwin Queen.
Nie potrafiła sobie przypomnieć, jak na niego wpadła. W którym momencie i przez kogo poznała mężczyznę, który teraz siedział w areszcie oskarżony o porwanie własnej córki. Pomimo przekonania Eve twierdzącej, że Edwin i Flora byli parą idealną, ci od pół roku żyli w separacji. To mocno odbiło się na ich relacji i na życiu dziesięcioletniej córki, o którą zażarcie walczyli. Każde z nich chciało spędzać czas z małą Mary. Darli o to nie tylko koty, ale też ubrania, meble i tapicerkę w samochodzie. Z kochającej pary stali się wrogami, co postawiło Edwina w kiepskim położeniu. Był idealnym podejrzanym, o którego nawet nikt nie musiał zabiegać. Sam się pojawił, policja skuła i tyle go widzieli.
- Ben! – zawołała na widok przyjaciela od razu otwierając drzwi, przez które prawie wyskoczyła jak poparzona. – Zapytałabym, co tutaj robisz, ale.. – Nie chciała kończyć tego zdania. Bała się mówić na głos o tym, że być może ich znajomy był zamieszany w zaginięcie córki. Paxton chciała wierzyć, że tak nie było, ale ludzie ujawniali swe drugie oblicze w najgorszy możliwy sposób. – Wiesz, kiedy Mary zaginęła? – zapytała wypuszczając z samochodu Jello (klik), która od razu z ochotą przywitała się z Hargrovem. – Pracowałam na północnym wybrzeżu i wróciłam dopiero w nocy. – Stąd widoczne na jej twarzy niewyspanie oraz niewiedza o sprawie, która od wczoraj nosiła się echem po całym miasteczku. – Kiedy policja podała adres, pod który mam przyjechać usłyszałam jak świat się śmieje. Okrutnie i ironicznie, bo Mary ma tylko dziesięć lat. Tak samo, jak Isabelle. – Mogła powiedzieć o tym tylko Benjaminowi. On dobrze wiedział, co stało się z siostrą Eve; że miała tylko dziesięć lat i była podobna do Mary (w karcie nie wiem czemu napisałam, że Isabelle była blondynką, ale to nie prawda. Była ciemna jak cała rodzina). – Myślisz, że Edwin mógł to zrobić? – zapytała nakładając Jello specjalną czerwoną kamizelkę oraz zapinając smycz. Chciała przegadać sprawę z Benjaminem zanim oboje wejdą do domu, w którym czekała policja i załamana Flora. Pomimo separacji Eve wciąż ją lubiła. To, że komuś nie układało się w związku nie oznaczało, że jedna ze stron była chujem. Czasami ludziom po prostu się nie udawało i tak było w przypadku Queenów, którzy niestety potem oddali się frustracjom odbijającym się teraz czkawką.
Wstała z kucków i popatrzyła w stronę domu czując jak niewidzialna ręka ściska jej żołądek. Nie dość, że chodziło o ich znajomych oraz dziewczynkę, którą znali, to Eve bała się powtórki z rozrywki. Nie powinna. Miała nadzieję, że to nie był ten sam przypadek co u Isabelle, ale nie potrafiła pozbyć się tej nieznośnej i okrutnej myśli z głowy.
Jedyne co ją teraz trzymało w ryzach to fakt, że była w pracy - profesjonalna i pewna siebie.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— trzydzieści trzy —


Na zimowym, lazurowym niebie rozbrzmiewało echo burzy sprzed lat. W nieistniejących błyskawicach dudniały wykrzykiwane do siebie słowa, trawione nastoletnią niemocą; w nieobecnym deszczu ujawniane były pełne rozczarowania twarze, rozmywające się teraz przez upływ czasu. Wszystko było inne: dzień, pogoda, okoliczności, Eve i Ben, to przede wszystkim, a jednak wszystko było takie samo. I już wczorajszego wieczora, gdy po osiemnastej odebrał niechętnie swój telefon, do którego raz za razem powtarzał uspokój się… niczego im nie mów… zaraz przyjadę wiedział, że oto świat postanowił z nich zakpić. Nie miał mimo wszystko odwagi do Eve zadzwonić, do ostatniej chwili wierząc w to, że cała ta kuriozalna sprawa zostanie wyjaśniona w przeciągu kilku godzin.
A teraz kroczył z wolna ku pochłoniętemu w mroku budynkowi, zatrzymany przez wykrzyczane wraz z silniejszym podmuchem wiatru imię. Swoje imię. Skinąwszy lekko głową zmniejszył dzielący go i Eve dystans, wciskając na usta delikatny, ciepły uśmiech. Nie potrafił inaczej. Nawet w tak beznadziejnej sytuacji, która w podły sposób przywracała ich na nowo do tamtych przepełnionych burzami dni, kiedy na własną rękę poszukiwali małej Isabelli. Wierząc uparcie, że dwójka nastoletnich buntowników ma prawo zabawiać się w superbohaterów. Ale teraz było inaczej, prawda?
Skinąwszy głową odgonił od siebie jakiekolwiek tłumaczenia — podobne pytanie mógłby zadać i jej, ale zmarnowaliby tym samym cenny czas. — Eddie — zdrabniał jego imię zawsze wtedy, gdy ten wpadał w tarapaty i należało go obronić; Eddie wypił o kieliszek za dużo, ale to nie jego wina; Eddie zasiedział się w pracy i dlatego się spóźni; Eddie wcale nie zapomniał zaprosić nas na te urodziny, słowo, to my pomyliliśmy terminy.... przedwczoraj spotkał się z Mary. O dwunastej byli w parku, o czternastej się rozstali. Ten idiota pozwolił jej samotnie wrócić do domu — nie był w stanie ukryć złości. Choć kucał i z uśmiechem głaskał radosną Jello, obrzydzenie zachowaniem swego przyjaciela odznaczało się w tonie jego głosu. Był kretynem. Popełnił błąd. A mimo to z całym przekonaniem wierzył w niewinność Edwina. Na wyjaśnienia Eve ponownie pokiwał głową, tym samym wreszcie się prostując i strzepując z ubrania kilka psich kłaków. — Zadzwonił do mnie wieczorem, przerażony. Wiesz, na początku chciałem ci o wszystkim powiedzieć, ale… Łudziłem się, że to jednak coś innego. Że Mary poszła do koleżanki i straciła poczucie czasu. Że się na nich obraziła i pojechała autobusem do dziadków — rzucił ponuro, wskazując Eve trasę do tylnego wejścia, by uniknąć tabunu ludzi; umówił się z jednym z policjantów, że ktoś będzie tam na niego czekać. Nie był jednakże na to wszystko gotowy — konfrontację z Florą, która nazwie go zdrajcą, jak i niekończące się dni naznaczone bólem i cierpieniem. Zerknąwszy z ukosa na Eve odsunął jednakże od siebie własne obawy i szczerze zapragnął, by Mary lada moment z głupkowatym uśmiechem wybiegła ze swej tajnej bazy założonej w lesie. — Nie. Nie ma mowy — odparł z przekonaniem, jako że nawet przez moment nie przeszło mu to przez myśl. — Edwin jest kretynem, bywa lekkomyślny i roztargniony, ale nigdy by niczego Mary nie zrobił. Ani Florze — stanowczość rozbrzmiewała w każdym rzucanym przez niego słowie. Po ich wczorajszym spotkaniu był w dodatku pewien, że Edwin prędzej by się zabił, niż zdołałby jakkolwiek skrzywdzić dwie kobiety swego życia, nawet jeśli nie wypełniały już one jego codzienności. — Dasz radę? — spytał po chwili z widoczną troską, kładąc przy tym dłoń na jej ramieniu. Mimo wszystko, jakkolwiek niewłaściwie to brzmiało, cieszył się, że tu jest. Że dzięki reprezentowaniu Edwina będzie mógł czuwać nad Eve, tak jak i tych kilkanaście lat temu.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Opuściła spojrzenie na Jello ubraną w specjalną kamizelkę. Nigdy nie przyzna się do tego, że kiedykolwiek próbowała modlitwy, nawet teraz gdy w duchu błagała, żeby Mary się odnalazła. Nie chodziło tylko o to, żeby sama nie przeżywała na nowo czegoś podobnego co tych naście lat temu, ale o cierpienie rodziców, których niestety znała. Inaczej pracowało się nie wiedząc, kim była osoba zaginiona oraz jej bliscy. Paxton po prostu robiła swoje i jechała dalej. Nie angażowała się, nie zapoznawała i nie interesowała dalszym ciągiem. Odseparowanie siebie od sprawy było wygodne i przede wszystkim bardzo zdrowe. Teraz tego nie mogła zrobić. Ani ona ani Benjamin nie będąc przy tej sprawie obiektywni w kwestii swych opinii oraz emocji.
Z zamyślenia wyrwało ją pytanie zadane przez Hargrove’a. Najpierw spojrzała na jego dłoń na swoim ramieniu, a potem prosto na twarz pełną troski.
- Chcesz usłyszeć kłamstwo, czy połowiczną prawdę? – zapytała próbując jakby się uśmiechnąć. Ostatnio sporo się działo i nie radziła sobie z tym najlepiej. Sprawa Mary jedynie mogła ją dobić albo wręcz przeciwnie pokazać, że nadzieja wcale nie była taka głupia. Jeszcze się okaże. – Teraz najważniejsze jest odnalezienie Mary. – To była całkowita prawda. Nie jej połówka ani ćwierć. Liczyła się mała dziewczynka, która była Bóg wie gdzie.
Oboje ruszyli w stronę domu prowadzeni przez policjanta, który dobrze znał Paxton. Minęli podjazd, boczne przejście przez ogród i zatrzymali się tuż przed drzwiami.
- Ty ich przekonałeś, żeby po mnie zadzwonili? – Mając podejrzanego policja raczej nie brałaby innych opcji pod uwagę. Wtedy pokazaliby, że się mylą a do tego nie mogli dopuścić.
- Eve. Ben. Jak dobrze, że jesteście. – Flora niespodziewanie pojawiła się w drzwiach tak, jakby niecierpliwie ich oczekiwała. Paxton popatrzyła na jej spuchniętą i zaczerwienioną od płaczu twarz dobrze wiedząc, co teraz powinna zrobić. Nie od razu się tego nauczyła. Po śmierci Isabelle rodzina zamknęła się w sobie i z pewnością się nie przytulali tak, jak to Paxton zrobiła teraz zamykając Florę w ramionach. Odczekała dłuższą chwilę zanim dopuściła Benjamina, który również uściskał się z Queen.
- Czy Edwin powiedział coś więcej? – zapytała od razu a w jej oczach pojawiła się złość. Gniew na faceta, który pozwolił ich córce samotnie wrócić do domu. Jasne, że go obwiniała. To naturalna reakcja cierpiącej matki.
- Chciałabym zajrzeć do jej pokoju – Eve wtrąciła się zanim Hargrove zdążył cokolwiek powiedzieć. Spojrzała na mężczyznę na znak, że częściowo uratowała go przed tą rozmową. Jemu też nie było łatwo. Stał pomiędzy kolegą a jego żoną, której nie można winić za taką a nie inną reakcję.
Flora zamarła i spojrzała na Eve tak, jakby dopiero co ją zauważyła. Wszyscy milczeli, aż nagle Queen kiwnęła głową, odwróciła się i zaczęła prowadzić ich w kierunku pokoju dziesięciolatki. Paxton po raz kolejny wymieniła spojrzenie z kolegą i bardzo ostrożnie, wręcz z szacunkiem, przeszła przez próg do komnaty Mary.
- Niczego nie ruszałam. Poza policją, która wzięła jej pamiętnik i parę zdjęć – wyjaśniła cichym załamanym głosem.
Jello trzymała się nogi Eve, która wzrokiem przesunęła po pokoju. Jak na złość był czysty aż do bólu. Flora musiała tu na bieżąco sprzątać.
- Potrzebowałabym jej butów, które niedawno miała na sobie. – W ten sposób poprosiła kobietę, żeby przyniosła parę. – Jakie mamy opcje Benji? – zapytała gdy Flora się oddaliła. – Bierzesz pod uwagę, że po prostu się zgubiła? – W tutejszych lasach takiemu dziecku nie trudno było zabłądzić.
Eve przeszła się po pokoju, stanęła przy łóżku i odrzuciła kant pościeli, po czym nagle padła na kolana i zajrzała pod spód. Zauważając zmięte skarpetki ze swego plecaka wyjęła plastikową torebkę, wrzuciła tam własność Mary i zapięła suwak.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Kiedy tego ranka zbudziwszy się utkwił wzrok na pęknięciu zdobiącym śnieżnobiały sufit — jak i kiedy zdołało powstać, nie miał pojęcia — począł zastanawiać się, czy życie jego definiowane może być tą jedną konkretną historią. Nie uczestniczył wszak nigdy w podobnych precedensach; jako dzieciak myśli pochłonięte miał dalekimi wyprawami archeologicznymi, z tą typową chłopięcą manierą w przyszłości widząc się raczej jako Alana Granta, a nie kolejnego szarego pracownika garniturowego świata. Po raz pierwszy z krainą bezprawia zderzył się więc za sprawą Isabelli, a choć w późniejszym czasie podobne do tej sprawy przewijały się przez jego biurko, nigdy nie pozwolił im wkroczyć do swojego życia. Niczym więc złowroga klątwa, jeśli można by wierzyć w ich moc sprawczą, zawisło nad nim zaginięcie Mary, którego zignorować nie mógł. Czy sprawa ta miała być wobec tego tą ostatnią? Wyznaczającą niemal równy okrąg między przeszłością a przyszłością? Doświadczony w zupełnie innych dziedzinach prawa, świadomie unikając procesów karnych, obawiał się po prostu, że po tym wszystkim nie pozostanie w nim już nic, że powrócą pretensje i wątpliwości, a posiadana licencja zapragnie wylądować w koszu.
Chciałbym, żebyś nie robiła niczego wbrew sobie — rzekł po chwili zamyślenia, licząc na to, że jeśli w jakiś sposób sprawa ta za bardzo odbiłaby się na jej zdrowiu, nie miałaby oporów przed poinformowaniem go o tym. Nic dziwnego, że wciąż żywa była w nim troska o Eve, nawet jeśli przyjaźń ich nie przypominała już swoją formą tego, co mieli niegdyś. Wiedząc jednak, że to ona ma większe doświadczenie w tego typu dramatach, nie zamierzał kwestionować jej udziału w dalszej części śledztwa; chciał po prostu by wiedziała, że bez względu na wszystko może mu wciąż ufać. — Doskonale wiedzieli, do kogo powinni się zwrócić — odparł jedynie z błąkającym się na twarzy cieniem uśmiechu. Zamierzał dodać coś jeszcze — choć pod koniec tego dnia nie potrafił przywołać w pamięci słów, które zdały się mu wtedy tak ważne — ale przerwał im ciąg następujących po sobie wydarzeń; przyprószona rozpaczą twarz, miękki bezsilny głos, silny lecz krótki uścisk. Grzeczność. Zastanawiał się jak dużo czasu upłynie, nim zostanie stąd wyproszony. Mimo wszystko Benjamin zachowywał spokój, pozwalając na to, by to Eve kierowała ich kolejnymi krokami; choć narodziła się w nim wdzięczność za to, że uratowała go przed dość przykrą rozmową, wiedział, że prędzej czy później i tak do niej dojdzie. Choć snuł się za kobietami niczym cień, czuł na sobie czujny wzrok Flory; czy miała go znienawidzić? Obrzucić współwiną? Przez ułamek sekundy szczerze żałował tego, że zdecydował się tej sprawy podjąć.
Mogłoby się zdawać, że to najlepszy scenariusz, prawda? — skoro mieli pomówić o opcjach, musiał wmusić w siebie ten swój beznamiętny ton. Potraktować to jako kolejną, zwykłą sprawę, w której emocje nie mogły odgrywać głównej roli. — Ale dobrze wiemy, że jeśli zmierzała prosto do domu przez te wszystkie bagna, to możemy jej nigdy nie odnaleźć — dodał, ściszając odpowiednio głos, by słowa jego nie dotarły do Flory. W tej dzielnicy wszelkie zaginięcia zawsze łączono początkowo z atakami krokodyli, co w tym konkretnym przypadku znacznie komplikowało sprawę powodując, że losy Edwina nie malowały się zbyt wesoło. Przemierzając wolnym krokiem dziecięcy pokój westchnął ciężko, po czym utkwił wzrok w drzwiach wejściowych. — Ucieczka z domu, to dla mnie najlepsza opcja. Edwin wciąż się wzbrania przed opowiedzeniem mi całej prawdy, ale z całą pewnością nie ukrywa tego, że ją zabił, Eve. Jest coś, o czym nam nie mówią, oboje — rzekłszy to skierował swoje spojrzenie na przyjaciółkę, mając nadzieję, że mają jeszcze kilka minut, nim powróci do nich Flora. — A tobie? Co podpowiada intuicja? Doświadczenie? — choć nie mogli bawić się już w dwójkę detektywów, którymi byli przed laty, ciężko było pozostawić tę sprawę wyłącznie w dłoniach policji.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Jello z ciekawością obserwowała poczynania swej pani i lekko zamachała ogonem widząc skarpetki chowane do foliowej torebki. Wiedziała, że było to coś, z czym przyjdzie jej pracować. Jeszcze nie była świadoma, co konkretnie będzie dane jej szukać, ale cieszyła się na tę myśl. Suczka, choć pracowała, traktowała to raczej jako zabawę, w którą jednak angażowała się z całego psiego serca. Wiedziała, że to było ważne i jeszcze silniej odczuwała emocje, kiedy odnajdywała swój cel. Teraz jednak nie potrafiła wyczytać z Eve niczego, co sugerowałoby powagę sytuacji. Wszystko przez opanowanie kobiety, która wiedziała, że była obserwowana przez swego czworonoga. W takich chwilach nie mogła się złościć albo popadać w głęboki smutek. To rozkojarzyłoby Jello, co skutkowałoby złymi wynikami w pracy a przecież każdemu z nich zależało, żeby jak najszybciej odnaleźć małą Mary.
Schowała folię do plecaka i z powagą spojrzała na mężczyznę myśląc o krokodylach mogących zaatakować dziewczynkę. To było możliwe, ale z doświadczenia Eve wiedziała, że te zwierzęta nie połykały wszystkiego na raz. Gdzieś tam znalazłyby się resztki ubrań lub szczątki ciała Mary; ale nie chciała mówić o tym na głos.
- Dokąd mogłaby uciec dziesięciolatka? – zapytała nie bez przekonania, co do teorii przedstawionej przez Benjamina. Wierzyła, że to było możliwe, dlatego postanowiła rozbudzić szare komórki mężczyzny jednocześnie zachęcając do podzielenia się szczegółami tej teorii.
Jeżeli Mary uciekła, to dokąd? Jeżeli poszła do kogoś, to czemu ów osoba nie zgłosiła temu rodzicom? A może to ktoś, kto tak bardzo kochał dziewczynkę, że nie chciał aby ta dalej cierpiała przez kłótnie rodziców?
- Jest tu za czysto. – Właśnie to pomyślała, kiedy weszły do pokoju, po którym znów przesunęła wzrokiem rozglądając się na boki. – To pokój dziesięciolatki. Gdzie rozłożone dookoła zabawki? Rozrzucone ubrania, książeczki albo kredki? Pamiętasz, jak rok temu na urodziny kupiliśmy jej górę maskotek? Od tamtej pory zawsze były rozłożone na podłodze. W kółku albo rzędem jak w klasie. Pamiętam, jak Flora mówiła, że nie może ich dotykać i co? Gdzie one teraz są? – Czyżby kobieta posprzątała pokój? Czy przez rozpacz omyłkowo pochowała pluszaki? Co się stało, że te zniknęły? – Możesz mieć rację, że coś tu jest na rzeczy i mam dziwne przeczucie, że żadnemu z nas to się nie spodoba. – Posłała Benjaminowi smutny uśmiech mając nadzieję, że jej intuicja się myliła. W takich kwestiach nie uważała się za guru, ale kiedy już pracowała z psem, który był na tropie, wierzyła swym przeczuciom. Teraz – niekoniecznie. - Będziesz chciał porozmawiać z Florą, czy mam cię ratować w ramach "Benji musi zabrać mnie do miejsca, w którym twój ex rozstał się z córką"? - To właśnie od tamtego miejsca chciałaby zacząć szukać. Powędrować ścieżką, którą wyznaczyła Mary, chociaż coś dziwnego podpowiadało jej, że powinna zostać w okolicach domu. Odrzuciła jednak tę myśl na rzecz racjonalnego działania, które było oczywiste i raczej nikomu nie musiała tłumaczyć, dlaczego powinna wyruszyć z psem właśnie z tamtego miejsca; z punktu, w którym ostatni raz widziano Mary.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Dokąd mogło uciec dziesięcioletnie dziecko? Na przykład do dziadków. Do przyjaciółki. Do ciotki lub wujka, do prawdziwej matki bądź równie prawdziwego ojca, o którego istnieniu dowiedziało się przypadkiem, kiedy to wybudzone z twardego snu przyłapało rodziców na szeleszczącej kłótni. Mógł powtarzać w ten swój naiwny, landrynkowy sposób, że wierzy w Edwina, wierzy w Florę i wierzy też w to, że razem czy osobno nie popełnili nigdy żadnego grzechu, ale przecież nie mógł być pewien. Bo nie interesował się nigdy ich życiem na tyle, by dostrzec skazy zdobiące tę ich rzeczywistość, nie; Benjamin traktował ich tak, jak zwykło się rozpatrywać dobrych znajomych: z życzliwością, a jednak dystansem. Przypatrując się Jello (obudziły się w nim naraz jakieś pragnienia posiadania psa, choć poprzednim razem nie potoczyło się to zbyt dobrze) rozmyślał o tym, że niepotrzebnie podjął się tej sprawy. Nie pasował tutaj, nie mógł też zbyt wiele zdziałać, bądźmy szczerzy — nie był przez całe swoje życie na tyle odważy, by uczestniczyć w choćby dwóch lub trzech podobnych precedensach. Nie, zamiast tego do niedawna dedykował swoje życie sprawom rozwodowym.
Słuchaj, istnieją takie… kulty czy sekty, omawialiśmy taki przypadek na studiach. Ich członkowie mają dość spory dar do odnajdywania osób, które czują się samotne, są krzywdzone i — czy nie była to nazbyt odważna teoria? Na tym etapie jednak powinni brać pod uwagę wszystko, to jest — policja powinna — które potrzebują przyjaciela. Łatwo jest manipulować kimś tak bardzo bezbronnym — czy jednak Mary mogła być nieszczęśliwa? Czy w grę wchodziły poważne problemy, skrywane przez obojga rodziców przed światem? Czy jednak w dziecku tym mogła narodzić się najzwyklejsza niepewność spowodowana tym, że jej bezpieczna przystań — rodzina — zmieniła się nagle w serię męczących konfiguracji: ten weekend z matką, kolejny z ojcem, nigdy już nie z nimi razem.
Kiedy widziałaś Mary po raz ostatni? Teoretycznie mogłaby przez tę całą całą sprawę związaną z separacją popaść w depresję, ale kiedy przed dwoma miesiącami byłem z nią i Edwinem w planetarium, nie wyglądało na to, by zmieniła się aż tak. Wiesz, nawet wtedy przyniosła ze sobą całą masę zabawek, więc to nie tak, że po prostu nagle z nich wyrosła — ale w obecnym momencie należało brać pod uwagę wszystko. To, że wszyscy przegapili jakieś niepokojące sygnały. To, że Edwin jednak mógł okazać się psychopatycznym dupkiem. Benjamin nie zamierzał zdradzać się przed Paxton, ale mimo powtarzanego z uporem zapewnienia, że mężczyzna jest niewinny, obawiał się, że w akcie desperacji mógł popełnić jakąś głupotę. I pozostawało się mu modlić o to, by po prostu w ramach histerycznej walki o dziecko usiłował wywieźć małą gdzieś zagranicę, bo — jeśli można mówić tu o dobrym zakończeniu — policji najpewniej udałoby się w porę przeszkodzić mu w podjętej misji. — Wolałbym z nią nie rozmawiać, jeśli mam być szczery. Pewnie nie minęłaby minuta, nim zaczęłaby wypytywać o to, co powiedział mi Edw… — kiedy do uszu jego dotarło ciche skrzypienie podłogi (mogło to być cokolwiek), utkwił na kilka sekund spojrzenie w drzwiach, a następnie z konsternacją zwrócił się do Eve. Nie powinni omawiać swoich hipotez w tym domu. On sam z całą pewnością nie powinien konsultować się z Paxton, skoro był prawnikiem Edwina — tym bardziej nie mógł więc rozprawiać z Florą — ale chodziło przecież o to, by odnaleźć czym prędzej Mary. I może nie powinni bawić się z Eve w detektywów, ale znali ten dom i tę rodzinę lepiej, niż kierujący się podręcznikową wiedzą policjanci. — Floro? — rzucił w eter, kiedy podłogowe deski znów zaskrzypiały. Dziesięć sekund wystarczyło, by sylwetka kobiety pojawiła się w pokoju; niepewna i zagniewana, nieprzypominająca dziś ani trochę tej kobiety, w towarzystwie której nie tak dawno temu tak dobrze spędzało się czas. Jak długo ich podsłuchiwała?

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Wiem, oglądałam „Mindsommar”. – Była świadoma tego, że podawanie tytułu filmowego za przykład swej wiedzy, to kiepska forma wykazania się jakąkolwiek inteligencją. Nie można jednak ujmować dobrym dziełom, które w głębi swego obrazu ukazywały prawdę. Zdaniem Paxton wspomniany film w idealny sposób pokazywał moment werbowania oraz prania mózgów osób, które trafiły do danej komuny lub sekty. Poza tym było wiele produkcji nawiązujących do psychologicznych gierek stosowanych przez podobne zgromadzenia, ale akurat to „Mindsommar” wpadł teraz Eve do głowy. Pewnie dlatego, że miał w sobie elementy horroru i długo po nim pytała samą siebie „Co ja właśnie zobaczyłam?”. Nie chciałaby tego samego pytania zadawać w przypadku Mary.
- Nie pamiętam. Jakoś z trzy tygodnie temu natrafiłam na Florę i Mary w markecie. – Wymieniły się paroma grzecznościami a Eve obiecała małej, że coś jej kupi i będzie czekać na parkingu. Niestety nie doczekała się dziewczynki. Odniosła wrażenie, że została zbyta, ale nie wzięła tego do siebie. Flora mogła nie chcieć się z nią widzieć ani rozmawiać dłużej niż to konieczne. Pomimo znajomości oboje przecież byli bliżsi Edwinowi. Nic więc dziwnego, że kobieta wolała ich unikać.
Wraz z Benjaminem nasłuchiwali odgłosów z korytarza aż wreszcie Flora zdecydowała się ujawnić. Paxton niepewnie zerknęła na kolegę uznając, że powinna teraz wkroczyć. Widziała w oczach matki Mary, że ta była w stanie wydrapać im oczy a zwłaszcza Hargrove’owi.
- Jak śmiecie?! – warknęła wściekle a mimo to wcisnęła w dłonie Eve parę butów, po które poszła. – Mówić takie rzeczy o mojej córce! – Dalej unosiła wzrok a treserka stanęła między nią a Benjaminem, na którego na pewno by się rzuciła. Na drugą kobietę niekoniecznie (zdarzało się, ale rzadkiej), ale na faceta broniącego jej ex’a, na pewno.
- Lepiej chodźmy – przekazała mu cicho i znów spojrzała na Flore. – Posłuchaj, to była tylko rozmowa. Gdybaliśmy i nic więcej. – Chciała ją uspokoić jednocześnie kierując Hargove’a w stronę drzwi.
- Zamiast gdybać wzięlibyście się do roboty! Musicie znaleźć moją córkę!
- Dobrze, Floro. Tylko proszę, uspokój się.
Na piętro wbiegł policjant pewien, że na górze pojawił się porywacz (przynajmniej to była jedna z opcji).
- Nic się nie stało – zapewniła go i lekko pchnęła Benajmina w stronę schodów. Lepiej, żeby się stąd zmyli zanim Flora powie coś czego pożałuje.
Policjant podszedł do kobiety próbują ją uspokoić a Eve wraz z kolegą szybko wyszli na zewnątrz i byle jak najdalej od domu.
- Może po prostu róbmy swoje? – zasugerowała, bo może faktycznie ich poniosło i nie warto bawić się w detektywa, którymi przecież nie byli. Wbiła długie spojrzenie w mężczyznę, od którego nie potrzebowała usłyszeć ani słowa. Oboje myśleli o tym samym. – Nie potrafimy, co? Nie umiemy odpuścić i po prostu „robić swoje”. – Z niedowierzaniem pokręciła głową, bo niestety taka była prawda. Oboje pakowali się w sytuacji, do których nie mieli predyspozycji, ale z drugiej strony Benjamin był prawnikiem, który miał nosa do kłamstw i potrafił wyciągnąć z ludzi przeróżne słowa, zaś Eve wiedziała czego szukać i na co zwracać uwagę w otoczeniu. Oboje byli jak jeden całkiem niezły detektyw.
- Może jeszcze raz pogadaj z Edwinem? Poproszę któregoś z policjantów, żeby wskazał mi dokładnie miejsce, w którym ostatni raz widziano Mary. – Czyli dokładnie tam, gdzie Edwin rozstał się z córką. – Wykombinujesz coś, żebym mogła rozejrzeć się po jego domu i w aucie? Może Jello coś wyczuje. – Skoro oboje uznali, że nie było jednoznacznej odpowiedzi, to musieli brać wszystkie opcje pod uwagę. Paxton nie zamierzała skupiać się tylko na ewentualnej drodze powrotnej dziewczynki, ale także na reszcie ewentualnych poszlak. Niestety rodzice byli w gronie podejrzanych; właściwie zawsze.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Choć w porozumiewawczy sposób skinął głową, nie potrafił przywołać we wspomnieniach odpowiednich obrazów. Nie był nigdy szczególnie zaznajomiony z obrazem obecnej popkultury, ani też z dziełami nazbyt ambitnymi, by plasować się pośród produkcji dla mas; wszelkie tytuły były nieznane mu do momentu, w którym odpowiednie odniesienia nie były mu potrzebne na sądowej sali. Nie miał więc pojęcia o którym filmie Evie mówi, ale nie miało to większego znaczenia, skoro kilka chwil później oboje utknęli w przedsionku piekła. Rzucając opanowanym tonem “przepraszamy, nie powinniśmy…” myślał o słowach przyjaciółki i o tym, że teraz wszystko zdawać się im będzie nieprawidłowe. Niejasne. Że we wszystkim dostrzegać będą skrywane problemy i dramaty, choć przecież zezwalając sobie na tak śmiałe założenia mieli na uwadze wyłącznie dobro małej Mary. Pozwolił więc, by to Eve mówiła — cofnął się o krok, z łagodnością wpisaną w rysy swej twarzy wpatrując się we Florę — zastanawiając się (co było podłością niemal niewybaczalną) czy jej przesadzona reakcja nie stanowi dowodu na to, że w istocie coś przed nimi ukrywa. Z drugiej zaś strony, choć spraw takich miał w swej karierze raczej niewiele — najważniejsza z nich osadzona została w jego studenckich praktykach — wiedział, że matki w podobnych sytuacjach zachowują się właśnie w ten szczególny sposób. Postanowił nie ferować więc wyroków, nie uciszać jej złości i z wyrozumieniem przyjmować wszelkie podłości, które wykrzykiwała w jego kierunku. Pożegnał się więc pokracznie, skinąwszy następnie porozumiewawczo policjantom głową, a potem, gdy omiótł ich już powiew świeżego, ciepłego powietrza, odetchnął z ulgą. — Nie powinniśmy się bawić w detektywów — potwierdził skinieniem głowy, choć posłał jej lekki uśmiech. — Ale nie zaszkodzi nieco pomóc tej sprawie, prawda? — znali granice, wiedzieli, na ile mogą sobie pozwolić. Wystarczyło wykazać się sprytem i wytrwałością; nie wybaczyłby sobie, gdyby tak po prostu pozwolił działać policji, świadomie odsuwając się w całości od tej przykrej sprawy. — Pojadę do niego, wyciągnę ile się da — zapewnił, wyciągając swój telefon, by przełożyć umówione spotkania. — Powiem mu, że chciałabyś pomóc, Eve. Jeśli zdobędziemy w pełni jego zaufanie, powinniśmy prędko wpaść na jakiś sensowny trop — brzmiało to w jego ustach niedorzecznie, ale wierzył, że dzięki tej przyjaźni będą w stanie dostrzec coś, co umykało policji. Chyba że Edwin przyzna się do popełnienia zbrodni, ale póki co odsuwał od siebie tak potworne myśli. — Czekaj pod telefonem, postaram się załatwić to jak najszybciej — obiecał, z konkretnym planem w głowie; nie do końca był zadowolony z chęci wykorzystania licznych luk prawnych, ale sytuacja ta była przecież wyjątkowa. Specjalna. I musieli wobec tego wykrzesać z siebie nieco więcej, niż zwykle. Po chwili przyszło się im więc pożegnać, by przyspieszyć rozwój wydarzeń; tym razem mieli być mądrzejsi, niż tych kilkanaście lat temu.

koniec <3
Eve Paxton
ODPOWIEDZ